Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


wtorek, 28 lipca 2009

(230) nassa



www.the-bitter-end.blog.onet.pl

Ocenia: Ciotka Meei zmotywowana do działania.


Pierwsze wrażenie: 9/10
Nie będziemy się niczym podniecać - obiecuję - przynajmniej dopóki nie rozważę na chłodno adresu i belki. Jest rzecz jasna wszystko angielskie i zaczyna mi latać prawe oko. 'Gorzki koniec' w moim przekonaniu oznacza, że to będzie jakaś dygresja a propos zakończenia całkiem przyjemnego etapu życia i wkroczenia na inną, niekoniecznie lepszą ścieżkę. Czy na pewno to miałaś na myśli? Belka swoją zawiłością porusza co prawda wszystkie zakamarki mego umysłu, ale nie cieszyłabym się nadto, bo rozkładając na czynniki pierwsze, poddając chemicznej reakcji (zaznaczam, że bez katalizatora) z moim pojęciem o wyobraźni wychodzi jakaś nieznana substancja, mówicie mi Skłodowska.
"I know that you're ashamed So ashamed that it kills you..."
Zacznijmy od tego, że bladego pojęcia nie mam, jaki to ma związek z gorzkim końcem. Znaczy, że ten wstyd kogoś zabił, tak? Jakieś metaforyczne przesłania mi się dziś do głowy nie garną, może gdyby to była polska sentencja poszłoby inaczej, niestety chyba więcej Brytyjczyków do Ciebie zagląda niż Polaków. Gratuluję.
Skoro już przyjęłam na chłodno to, co mi się nie spodobało, oficjalnie mogę zacząć podniecanie się przecudownym, wyczesanym w kosmos portretem najprzystojniejszego, najbardziej seksownego i najwszechstronniejszego aktora świata! Trafiłaś dziewczyno z tym do mnie, normalnie jakbyś wiedziała, że każdy film z w/w Johnnym widziałam, że kocham go miłością bezgraniczną w każdym calu, każdej odsłonie i normalnie za wszystko. No może za wyjątkiem żony jego. Niech mnie szyszki, w dodatku udało Ci się tak fantastycznie kolory dobrać, że zaraz spłonę z chorej ekstazy. To wszystko na myśl przywodzi mi równie uwielbianą przeze mnie scenerię starego westernu, jest naprawdę bosko i nie zamierzam mówić więcej, by za wiele nie powiedzieć. Pozostaje mi żywić nadzieję, że spotka mnie równie zaawansowany orgazm mentalny, po przeczytaniu treści.

Nagłówek: 6/5
Normalnie mnie skusiło! Nie widzę innej opcji jak wynagrodzić Ci ujmę z poprzedniego podpunktu. Tym samym wychodzimy na prostą i zauważ, że wiele zależeć będzie od tego, co tam skrobiesz. Wracając do nagłówka nie mam pojęcia, kto go stworzył (może to nawet lepiej, bo gdybym wiedziała, że Ty to byłoby punktów ze 20), ale jest tak cudownie dobrany, że jak zobaczę, że kiedykolwiek go zmieniłaś to ocenę przeprawię na pięknego pałąka. Ot i moje zdanie!

Treść: 5/10
Doczekać się nie mogę. Po spojrzeniu na kategorię domniemywam, iż będzie to jakieś tam smęcenie bez życiowego przekazu, daj mi Boże, żebym się zawiodła sromotnie.
'era skalpela'
Zastanawiam się, czemu właśnie tytuł jest w cudzysłowie, skoro z samej nazwy jest tytułem, nie cytowanym? Sorry, to nawet nie jest cudzysłów, tylko dwa apostrofy. Czemuż to? I mała litera! Jakaś masakra polonistyczna. Zadrżałam ze strachu. Na początku piszesz, że kolejny nudny dzień i zaczęłam się trząść jak galareta, zapewne dzięki reakcji alergicznej na tego typu farmazony. Na szczęście poprowadziłaś do kilku pytań i zamierzasz wysnuć refleksję. Co za ulga.
"Czy zrezygnował byś z tego wszystkiego, co masz, by przypominać Brad Pitta lub Angeline Jolie?" Z tego wszystkiego to znaczy: z czego? Jeżeli miałabym rezygnować ze swojego obecnego kształtu, żeby wyglądać jak Angelina, oczywiście, że bym to zrobiła! Oczywiście, że tak! Ogółem rzecz biorąc: "zrezygnowałbyś" razem piszemy, Skarbie. Wniosek: cała ta Twoja bulwersacja przypominała mi kazanie w kościele. Atakujesz masą różnorodnych pytań, na które nie udzielasz odpowiedzi, a jeżeli to połowicznie ledwie. Myślę, że nie tędy droga, żeby rzucać się jak ryba bez wody. Owszem napisać to, co myślisz, ale nie wykrzykując tego, nie rzucając się z widłami na czytelnika. Rozumiem, że nie podoba Ci się ta moda i tak dalej w tym kierunku. Wiem natomiast, że ludzie zwykle zwracają uwagę na wygląd, tak jak z resztą napisałaś i to może być głównym powodem, dla którego ludzie dają się kroić. Postaraj się ich zrozumieć. Nie mówię o gwiazdkach, bo faktycznie przesadzają... Mówię o zwykłych ludziach, którzy mają kompleksy. Wstydzą się, nie mają przez to przyjaciół, nie zakładają rodzin. To może być dla nich wyjście, jakaś odmiana w życiu, rzecz jasna wszystko w granicach zdrowego rozsądku, bo wszystko jest dla ludzi, ale z umiarem. Problem leży też w ludzkiej mentalności, a tego już nikt i nic nie zmieni.
'a może Amor powinien nosić okulary'
Jaki piękny cytat:
"Znacie taki sonet 'Do Trupa'? Dobra wiem, głupie pytanie. Nikt przecież wolnego czasu nie marnuje na czytanie czegoś takiego." Czemu z góry zakładasz, że twórczość Morsztyna całkiem obca mi jest? Czytuję czasem różne, dziwne rzeczy, więc proszę mi nie wytykać.
"Na pierwszy rzut oka, a nawet po bliższym spotkaniu, nie znajdzie się tam nic, co jakoś specjalnie by przykuło uwagę, żadnego trafnego sformułowania, czy złotej myśli." Nie tylko polonista, bo ja też mam ochotę urwać Ci łeb za głoszenie herezji. Pozwól, że zanim przejdę do dalszej części rozważań, powiem Ci, jakich sformułowań nie dopatrzyłaś się grzeszna istoto! Przede wszystkim cały sonet jest wielką, a zarazem piękną metaforą. To nawet ślepy by zauważył! W swoim naturalizmie i tak fantastycznie dobranych słowach daje obraz człowieka rozdartego, zabitego miłością. Na pierwszy rzut oka widać, że Morsztyn był geniuszem.
" Ty się rozsypiesz prochem w małej chwili,
Ja się nie mogę, stawszy się żywiołem
Wiecznym mych ogniów, rozsypać popiołem. " Nie mogłam się powstrzymać od cytatu.
Czy naprawdę, nawet na pierwszy rzut oka nic nie widać? Boże liceum mi się przypomniało... Analiza wierszy to była moja ulubiona rzecz w całej tej czczej gadaninie. Czy tak trudno zrozumieć, pojąć, że podmiot liryczny wiersza dokonuje paraleli zamordowanego w sensie fizycznym, i zamordowanego miłością? Czyż nie odnajduje podobieństw i różnic między nimi? Boże jakżeż to umysł rozwija! Jako praca domowa zadaję pani przeczytanie wiersza Białoszewskiego: http://www.miron.art.pl/wiersz,33.htm
Powodzenia. Teraz czytam, do jakich przemyśleń sonet Cię skłonił.
"Podobno sprawcą i winowajcą jest hormon zwany dopaminą. Odpowiada on za uczucie euforii. Dopamina wydziala się na widok osoby, która jest dla nas atrakcyjna pod względem fizycznym. A kto nie lubi być szcześliwy i zadowolony?"
Guzik. Spodziewałam się po Tobie bardziej humanistycznego podejścia do sprawy, a nie jakichś biologicznych głupot. Wracając do postu poprzedniego narzekałaś, że ludzie zwracają uwagę na wygląd, a tymczasem twierdzisz, że 'chemia' pojawia się, gdy ktoś nas pociąga w sposób fizyczny. Guzik. Ja to przeżyłam. Bogatsza o jedno doświadczenie powiem Ci, że jest na tym świecie ktoś, kto w sensie fizycznym średnio mnie pociąga, za to jest naprawdę fantastycznym człowiekiem. Wiedziałam to już wtedy, kiedy podał mi rękę na powitanie. I to żadna dopamina była, to był impuls, podświadomość, coś co po prostu wiesz. Myślę, że Zygi Freud by to lepiej wyjaśnił.
"To taki mały, skrzydlaty bobas ze słodką buźką i blond loczkami, który lata po świecie i strzela do ludzi 'zatrutymi' miłością strzałami, sprawiając, że natychmiast odnajdują oni swoje drugie połówki." To wreszcie dopamina czy Amor? To może w strzałach zamiast currary jest dopamina? Cholera, ale teoria.
"Co z tego, że na widok bliskiej nam osoby odczuwamy nagły przypływ euforii, spowodowany dopaminą, jeśli wiemy, że nia mamy szans, by to 'coś' przekształciło się w bliższą znajomość." Tak jest z ludźmi, którzy nie wiedzą, czego chcą. Najpierw należałoby się zastanowić czy działamy pod wpływem rozumu, czy serca. I cały kłopot się rozwiąże, a od Amorka proszę się odstosunkować.

Podsumowując, bo już nie mam siły wymyślać nowych mongolskich teorii, nie za bardzo mi się podoba to co robisz. Wydaje mi się, że cały czas poszukujesz swojego zdania, nie wiedząc w co wierzyć, ciągle szukając wyjścia z sytuacji bez wyjścia. Raz stawiasz tezę, za chwilę ją negujesz. W dodatku ciągle zadajesz masę retorycznych pytań, a to już kwestia stylu, który mnie nie powalił. Zamiast wysnuć jakąś teorię Ty wolisz pozadręczać czytelnika pytankami i dźgnąć widłami w żebra. Zmęczyłam się troszeczkę. No tak, jakbym wiedziała, patrzę na nick: Niezdecydowana. Też pod wpływem dopaminy Cię wyczułam?

Ortografia i poprawność językowa: 5/10
Rażących błędów nie robisz. Czasem umknie Ci jakiś ogonek, trafi się literówka, zapomnisz o przecinku. Nie mam zastrzeżeń, jeśli idzie o budowę zdań, natomiast mam spore zastrzeżenia, co do stylu. Nie jest to lekkie i gwałtowne, wręcz przeciwne: wysilone, wymyślone i wydukane. Przewija się też wątek niezdecydowania. Raz dajesz stosik pytań, raz sama coś produkujesz. Jest to dla mnie zbyt chaotyczne stąd moja decyzja o takiej, nie innej liczbie punktów.

Układ: 5/5
Absolutnie nic nie zmieniaj i tyle Ci powiem. Urzekłaś mnie pod względem graficznym, szkoda tylko, że ta treść została okulawiona. Myślę jednak, że nie jest tak całkiem do kitu, a wiedz - praktyka czyni mistrza i będą z Ciebie ludzie.

Temat: 2/5
No cóż, jak wszystkim powszechnie wiadomo Ciotka Meei nie za bardzo lubi wciągać tego typu gniotków. Skoro już tak się wydarzyło przyznam obiektywnie, że cieszy mnie poruszanie przez Ciebie tematów innych niż u większości, ale to i tak zbyt mało. Tchnij w to życie jakimś sposobem, błagam.

Czytelność, obrazki: 5/5
Naturalnie, że za szatę graficzną będą duże plusy. Portret jest wyjechany w kosmos, kolorystyka świetna, czcionka odpowiednia, czyta się dobrze. Nic dodać nic ująć.

Dodatkowe punkty: 2/10
Sczeznę jak Johnnemu odmówię!

Punkty: 34/60
Ocena: dobra.

Żadna ocena jeszcze nie trzymała mnie w takim napięciu. Zastanawiam się, kto mi wypłaci odszkodowanie, tak, żeby chociaż na fajki starczyło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz