Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


sobota, 8 sierpnia 2009

(264) rebelde-ist-coll








Ocenę wystawia: Aki
Ze słuchawkami na uszach, w których pobrzmiewa “In Flames” Gackta, zasiadam do oceny rebelde-ist-coll.

Pierwsze wrażenie: 0/10
Jakie nieludzkie szczęście mnie opanowało, gdy swoimi szponami wpisałam ten twór zwany adresem do wyszukiwarki. Mniemam, iż to całe „Rebelde”, to emitowany w telewizji serial „Zbuntowani”. Cieszę się zaś z jednego, zwykłego powodu: nienawidzę tej telenoweli od siedmiu boleści. Co za tym idzie, nie ekstrapoluję być miła, czy też oszczędna w słowach, a wtedy jest najlepsza zabawa.
Adres w moim rozumowaniu napisany został w trzech językach. Rebelde po hiszpańsku po prostu „rebelianci”, choć tu akurat chodzi o zwykłe „zbuntowani”. Ist z niemieckiego „jest” i to kuriozalne „coll”. Mnie wydaje się, iż pochodzi to z francuskiego, znaczenia jednak nie podam, bowiem głowa pusta, a słownikom internetowym nie ufam. Fakultatywnie śmiem twierdzić, iż popełniony został błąd w pisowni, ot co! Według z mojej skromnej osóbki powinno być „cool” i wtedy dysponowałoby to jakimkolwiek sensem. Ten niestety gdzieś się zawieruszył, a ja jako człowiek wredny i dość leniwy wpisuję przy tym punkcie sferyczne zero. Opieprzania ciąg dalszy.
Belka. Cóż, oczywiście tak jak się spodziewałam po tego typu bezsensownym blogu, belka przejawia zero inteligencji. Głosi „Zbuntowani”, a ja (choć się staram) nadal nie widzę sensu w umieszczaniu tego kiczu w czymś co ma czytelnika zachęcić do zostania na stronie. Wręcz przeciwnie, mam ochotę stąd jak najszybciej uciec.
Jest biało. Imperatywnie za biało. Mało nie spadłam z krzesła, gdy oślepiło mnie to tło na wzór śnieżnobiałych, oczojebnych kłów pani z reklamy pasty wybielającej Colgate. Litości! Chcę jeszcze cieszyć się dobrym wzrokiem. Idąc dalej za jakimś złym impulsem, odnalazłam czcionki. Te jak na złość umówiły się, iż będą we wszystkich barwach tęczy, w dodatku tak, iż do siebie nie pasują. Pięknie. Trafił mi się blog nie dość, że przedstawiający druzgocący kicz, to jeszcze posiadający najbardziej infantylną czcionkę świata: Comic Sans. Aż na usta ciśnie się słowo: komicznie.
Na Twoim blogu nie ma nic, co by mi się podobało. A nie, wybacz, jest. Czerwony krzyżyk u góry ekranu.

Nagłówek: 0/5
Trzy panny wciśnięte chamsko w zdjęcie z tłem przedstawiającym barwę kocich wymiotów. Blondyna wygląda na kukłę autoramentu Miley Cytrus, ruda z boku przypomina kobietę lekkich obyczajów, a czarny ktoś w środku ograniczoną, farbowaną idiotkę. Boska mieszanka. Dosłownie „zgniję” zaraz ze śmiechu.
Biały napis krzyczy: RBD Girls!, a ja mam ochotę schować się pod stół. Pod tym jakże krzykliwym „zdaniem”, powtórzony adres bloga, który utwierdza mnie w przeświadczeniu, iż dawno pod tym stołem powinnam być. Cały ten kram zwany fotografią, z jednej i z drugiej strony posiada coś na wzór kwiatków. Naturalnie, pasuje to tam jak bydło do karety, a potrzebne jest niczym dziura w płocie.
Chcemy jeszcze? To zdjęcie jest ohydne i tak odpychające, iż bardziej się już chyba nie da. Byłabym skłonna przyznać choć jeden punkt, gdyby zdjęcie unifikowało z resztą szablonu. Twoje nawet nie wygląda jak gdyby miało intencję, ono sobie po prostu tam jest. Ultymatywne nie.

Treść: 0/10
Z reguły moja ulubiona część oceny, bowiem dosłownie uwielbiam czytać, co bloggerzy sobie wykreowali. Tym razem jest całkowicie na odwrót, gdyż po blogach o „Zbuntowanych” już dawno przestałam się spodziewać czegokolwiek rozgarniętego. Ba, nigdy się niczego mądrego po nich nie spodziewałam.
Bez dalszej introdukcji zabieram się do czytania… a może raczej wyłapywania lapsusów.

„Zbuntowani”
Och, o czym też może być ten post! Umieram z ciekawości. Tytuł ma zaciekawiać, zaintrygować, sprawić, że się go włączy w celach przeczytania, tak? Cóż, gdyby nie fakt, iż muszę to ocenić teraz bym się z bloga ewakuowała. Gdybym naturalnie jakimś cudem tu została po zobaczeniu tego czegoś zwanego nagłówkiem.
Sam post jest zdecydowanie… Za długi. Nie myślałam, że kiedykolwiek to powiem, ale jest za długi. Uzasadnię prostym: za dużo rzeczy w jednej notce.
Na początku dajesz introdukcję, która jest jednym zdaniem zrobionym z co najmniej trzech, bez widocznej kropki na jego końcu. Nie omieszkam dodać, iż sensu ta introdukcja nie posiada żadnego. Dalej masz opis „Elite Way School”, który jest według mnie skopiowany z jakiegoś bardziej miarodajnego źródła niż Twój blog. Czemu tak twierdzę? Wystarczy porównać język, jakiego użyłaś w introdukcji i tym opisie. Dwie różne rzeczy, a ja nie wierzę w cudowną zmianę stylu pisarskiego trwającą pięć minut. Taka sama sprawa jest z opisem poszczególnych miejsc w szkole, które tak naprawdę są Ci potrzebne niczym dziura w płocie.
Czytam dalej, a tam dobija mnie swoją nonsensownością opis szkolnych mundurków. Tak, najbardziej mnie interesuje fakt, że dziewczyny śmigają w ścinkach tkanin ledwo zakrywających tyłek, a zwanych spódniczką. Poczęłam się również zastanawiać, co to za szkoła skoro pozwalają im nosić takie rzeczy. Oraz takie buty. (Ja bym sobie już dawno nogi połamała na takich obcasach!)
Niezrażona czytam dalej, a tam atakujesz mnie milionem zdjęć… bohaterów, czyli uczniów. Och, rewelacyjnie! Tego mi do szczęścia brakowało: hiszpańskich bądź portugalskich imion na obrazkach, od których można sobie połamać język. Na moje szczęście właśnie wtedy notka się kończy, a ja stwierdzam, iż treści było tak naprawdę kilka zdań. Obrazków jest więcej, a czcionek użyto milion. Ale cóż, czytam dalej…

„Nowi bochaterzy filmu”
Na wstępie oczywiście poraża mnie błąd jaki zrobiłaś w tytule. Bochaterzy? Pierwsze słyszę o takim słowie. Pisze się to przez „h”! Mam coraz większą ochotę spotkać moje czoło z blatem biurka.
Wita mnie na początku postu napis „Hejka” cały połyskujący i dosłownie zabijający mój wzrok. Litości. Co tchu zjeżdżam niżej by ocalić me oczy od trwałego urazu i zabieram się za czytanie. Na moje nieszczęście.
Najpierw opisujesz jakąś blondynę, która statystuje kolejnego pustaka, a opis jej wygląda mniej więcej tak:
„(…) na początku chyba będzie chodzić z Diegiem by zdobyć popularność…”, po czym pod koniec opisu widzimy zdanie: „(…) będzie chodzić z Diegiem dla zdobycia popularności.” Czyżbym to ja miała zwidy, czy po prostu się powtórzyłaś? Co więcej, uważam to za dogłębną inwektywę dla czytelnika, gdyż dla Twojej wiadomości: potrafimy czytać! Dużo lepiej niż Ty pisać. Taka sama okoliczność występuję w zdaniach: „Jest przyjaciółką Pilar i Raquel” oraz: „Zostanie przyjaciółką Raquel i Pilar”. Czy Ty właściwie czytasz później to, co napisałaś? Szczerze to kwestionuję.
Jako drugą osobą opisujesz Lolę i robisz to samo, co w opisie pierwszej panny. Z uporem maniaka powtarzasz zdania, zmieniając jedynie ich formę. Czytaj to, co piszesz, do licha ciężkiego!
Obawiając się kolejnych „zdań powtórzonych” czytam nieuważnie konsekutywne opisy i dziwę się nieco przy opisie Bianci. Przepraszam czy Ty napisałaś, że ta biedna dziewczyna jest „waflem” Loli? Czyli takim chrupkim wafelkiem przekładanym nadzieniem? Jeśli tak, to zaraz padnę ze śmiechu i ktoś będzie mi musiał załatwić płytę nagrobkową.
Przez kolejne cztery opisy spotkałam się z tą samą nużącą alokucją, a przy piątym i ostatnim (dzięki Ci kimkolwiek jesteś, bowiem ratujesz mnie z tej męczarni!), znów widzę powtórzenie. Tym razem nieomalże całości tekstu. Na koniec znów połyskujący, oczojebny napis. Litości!
Zostawiam ten nic nie warty tekst i przechodzę dalej, bowiem bliska jestem załamania psychicznego.

Ortografia i poprawność językowa: 0/10
Tyle błędów ile Ty popełniasz w jednym poście, ba, w jednym paragrafie, nie widziałam dotąd w całym swoim życiu. Zapominasz o wszelakich „kreseczkach” i „ogonkach”. Zjadasz przecinki i literki w wyrazach. Popełniasz apokaliptyczne błędy typu „bochater” oraz lekceważysz zasadnicze kanony języka polskiego.
Jest u Ciebie widoczna absencja w poprawności stylistycznej oraz składnej, przez co post jest przeraźliwie chaotyczny. Przypomina wielkie złomowisko, w którym znaleźć się może wszystko, ale i tak nie ma tam nic cennego.
Nie będę nawet trudziła się by poprawić każdy Twój błąd, bowiem zajęłoby mi to kolejne pięć godzin. Poza tym człowiekowi, który sam robi takie błędy, a ich nie widzi nie za bardzo da się pomóc.

Układ: 0/5
Jednokolumnowy, z kolumną po prawej stronie, choć powinnam nazwać go układem śmietnikowym. Ciągnie się w dół strony na podobieństwo torów z Zakopanego do Władysławowa, a do głowy przychodzi jedynie myśl: „Końca nie widać”.
Naćkałaś nie wiadomo czego na tego swojego bloga, aż nie wiem w co ręce włożyć. Powiem prosto: Twój opis, opis Anahi-coś-tam-coś-tam oraz ramkę z urodzinami wyrzuć na podstronę. Po wtóre pozbądź się kalendarzyka i księgi gości. Archiwum również idzie w niepamięć, od tego masz już szeroką listę. Avki oraz linki także postuluję przekwaterować na podstronę, żeby ten nieporządek zrobił się choć trochę mniejszy.
Co Ci zostaje? Pełno odnośników do podstron i statystyka. Tak będzie wyglądać estetycznie.

Temat: 0/5
Kategoria głosi „Film”, a ja średnio się z tym zgadzam, bowiem coś emitowanego w telewizji nie zawsze na miano filmu zasługuje. A już na pewno nie ten serial od siedmiu boleści.
Zero oryginalności, zero punktów.

Czytelność i obrazki: 0/5
Czytelnie nie jest. I raczej nigdy nie będzie, jeśli nie przestaniesz wciskać błyszczących obrazków oraz milionów barw czcionek w jeden notce. Postuluję także zmianę samej czcionki, bowiem ta wywołuje u mnie odruch wymiotny.
Obrazków z pewnością za dużo. Nie tylko w notkach, ale również w samych ramkach z boku bloga. A może tak oszczędź wszystkim udręki i po prostu zalinkuj każde zdjęcie? Byłoby miło z Twojej strony.

Dodatkowe punkty: -
„Zgniłam” ze śmiechu!

Podsumowanie: 0/60
Linku brak, więc:
-5/60
To natomiast nie daje nawet oceny niedostatecznej.

Nawet nie miałam co podliczyć.
Ta ocena kosztowała mnie dziewięć godzin czasu i dodatkowo został mi lekki uraz na psychice. Nawet łagodzące nerwy „Without You” X-Japan mi nie pomogło. Nigdy więcej RBD, bo zadźgam ziarenkiem piasku!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz