Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


poniedziałek, 10 sierpnia 2009

(275) no-cry-codzienne-zycie



Umierająca z powodu zakwasów Plantita postanowiła znaleźć ukojenie w ocenie bloga no-cry-codzienne-zycie.




Pierwsze wrażenie: 0/10

(W tym miejscu następuje przerażająco długie i wymowne milczenie.) Ekhm... No ten, tego... Oniemiałam. I nie chodzi o to, że zaparło mi dech z wrażenia na widok kunsztu i geniuszu aż bijącego po oczach; raczej o to, że zakrztusiłam się kawą i nie mogłam złapać tchu. Przynajmniej nie zaplułam monitora – dobre i to.

Zacznijmy od początku. Naprawdę nie mam nic przeciwko adresom w obcych językach: dla mnie może on być po polsku, angielsku, litewsku a nawet syczuańsku, pod warunkiem zachowania elementarnej konsekwencji. Tutaj tego brakuje. Otrzymujemy za to miks, który może i coś mówi o treści bloga, jednak brzmi niedorzecznie. „Nie płacz, codzienne życie”? Prawie jak „nie płacz, dzieciak” hiphopowej Molesty/Ewenement, choć nie podejrzewam Cię o znajomość tej ekipy – lata ich „sławy” dawno minęły. Poprzedni blog, który oceniałam, ciągnął się jak flaki z olejem. Ten ma podobną przypadłość, tylko w znacznie drastyczniejszej odmianie: poziomej. Zainfekowały go nienormowanej wielkości zdjęcia. Chyba nie wymagam zbyt wiele od polskiego systemu oświaty, gdy oczekuję, że z lekcji informatyki dzieciaki wyniosą coś więcej niż kolejne konto na naszej-klasie, na przykład umiejętność podstawowej edycji obrazów? Gdzieś pomiędzy dwoma kolumnami fotografii-gigantów sączy się cieniutka stróżka treści. Według kategorii znajdę tu opowiadanie. Jedno spojrzenie wystarczyło, by pozbyć się złudzeń– czeka mnie pamiętnik, gorzej: dziennik. Trzymam kciuki, żeby, koniec końców, blog nie okazał się sekundnikiem pod tytułem: „o 15:12:04 zeszłam ze schodów i o 15:12:43 wstawiłam wodę na herbatę”.




Nagłówek: 0/5

To niebiesko-błękitne coś? Dziękuję, postoję. Tyle zdjęć nawciskałaś w uniwersalne, a nie wpadłaś na to, by jakieś w nagłówku umieścić? Mogłaś wybrać swoją ulubioną fotografię; mogłaś stworzyć kolaż z podobiznami wszystkich dzieciaków, które znajdziemy na Twojej stronie; ostatecznie mogłaś nawet poświęcić piętnaście minut na wybranie czegoś z katalogu DeviantArt. Ty postanowiłaś pójść po najmniejszej linii oporu.

Jeżeli koniecznie chcesz zachować ten tandetny szablon, bo, powiedzmy, jesteś z nim emocjonalnie związana, to chociaż pozbądź się tego dołującego cytatu: pasuje do zdjęć tych małych aniołków jak szoł Lady GaGi do filharmonii.




Treść: 0/10

Ostrzegasz potencjalnego czytelnika przed tym, co może go spotkać na blogu: na belce umieściłaś napis „Codzienne życie, problemy, radość”. Bardzo miło z Twojej strony – osoby o słabszej psychice zdążą uciec.

A przed czym mają uciekać? Przed schematycznymi do granic wytrzymałości wynurzeniami nastolatki w tzw. „trudnym wieku”. Pierwsze miłostki, szkolne katastrofy, wypady ze znajomymi, spotkania z przyjaciółkami, problemy rodzinne podlane teatralnym „zrobię to, albo i nie zrobię” (chodzi o cięcie się), podane w tragikomicznym opakowaniu. Czyli to, co każde z nas zna z autopsji. Nie dziwię się, że prawie w ogóle nikt nie komentuje tych notek – przecież wszyscy mamy własne „codzienne życie, problemy, radość”, więc po co nam jeszcze cudze (zwłaszcza problemy). Dziwi mnie za to jaki sens niektórzy odnajdują w umieszczaniu takich, umówmy się: dość intymnych, informacji w przestrzeni publicznej. Fakt, że niewiele osób to przeczyta, jednak zawsze może się znaleźć ktoś, kto bezlitośnie Cię wyszydzi i „pojedzie po całości”, a nie sprawiasz wrażenia przesadnie mocnej psychicznie. Wydaje mi się, jeżeli się mylę, to wyprowadź mnie z błędu, iż ten blog ma mieć poniekąd charakter terapeutyczny – chcesz się gdzieś wygadać/wypisać. Warto się narażać na wirtualne ciosy od ludzi, których jedynym hobby jest „trollowanie” w Internecie? Zainwestuj w zeszyt albo hasło na bloga. Efekt będzie podobny, a przynajmniej unikniesz zbędnych przykrości.




Ortografia i poprawność językowa: 0/10

Masz babo placek! Kolejna, która myśli, że emotikonki są świetną alternatywą dla znaków przestankowych. Heh. Ty chyba w ogóle nie znasz terminu „interpunkcja”, nie wspominając o tym, co się za owym terminem ukrywa. Heh. Po wnikliwej analizie, hah, odkryłam jaki koszmarny los zgotowałaś tym wszystkim nieszczęsnym kropkom i przecinkom: nakarmiłaś nimi nadmiernie rozmnożone literki w niektórych wyrazach (plannn, sąąąąą, tęskniieee, Takk jąąą Kochhammm, itd.)! Heh. Ależ okrutnica z Ciebie! Na marginesie: jeżeli to miał być, heh, zabieg dodający zdaniom ekspresji, to coś Ci, hah, nie wyszło. Nadużywanie wykrzykników oraz pytajników również nie czyni tekstu, heh, plastyczniejszym i przyjemniejszym w odbiorze. Heh. A wulgaryzmy, heh, zostaw sobie na poważniejsze okazje. Heh.

Błędów ortograficznych nie popełniasz, heh, tylko i wyłącznie dlatego, że przy tak ubogim słownictwie trudno coś źle zapisać (choć literówki, heh, są plagą). Hah. Za to cała reszta zjawisk, heh, składających się na pojęcie „poprawność językowa” dogorywa, heh, w krzakach. Czytanie Twoich tekstów, hah, sprawia ból wręcz fizyczny. Tak wygląda losowo wybrane zdanie: „Nie chcę aby se jechała, ale chcę no wiecie w sensie będzie się świetnie bawiła(mam nadzieję), no i pozna go no i zapomni o wszystkim no i heh xDD :PP”. Heh. Mając sześć lat miałam więcej pojęcia o stylistyce, niż Ty, będąc o dziesięć lat starszą. Heh.

Jakby tego było mało, hah, zdarza się Tobie źle dobierać słowa, jak w poniższych przykładach:


ona ma straszną silną wolę – straszną, czyli jaką? Ta jej, heh, silna wola ma wyłupiaste oczy i jest pokryta łuską? Domyślam się, że chodziło Tobie o, hah, „strasznie silną wolę”, jakkolwiek kolokwialnie to brzmi;


Zostałam powstrzymana przeważnie przez Wojtka – heh, roboczo możemy przyjąć, że „przeważnie” jest synonimem „zazwyczaj”, dlatego kontekst użycia tego wyrazu jest zupełnie inny (np. „Do szkoły przeważnie jeżdżę autobusem”, „Oglądając horrory przeważnie spoglądam przez palce”).

Więcej grzechów, heh, nie wypomnę, gdyż czuję się, hah, jakbym kopała leżącego.




Mam nadzieję, droga Karr, że zauważyłaś jak irytujące jest wstawianie „heh” i „hah” w treść?




Układ: 0/5

Zbyt szeroko (to o zdjęciach), zbyt wąsko (to o treści właściwej), zbyt rozwlekle (to o całokształcie). Nie ułatwiasz życia ewentualnym czytelnikom czy oceniającym – jedyną formą nawigacji jest kalendarz, do wymiany na archiwum miesięczne w trybie natychmiastowym. Niby jest jakaś statystyka, księga gości, coś o Tobie, ale chyba lepiej dla bloga by było, gdyby w ogóle to wszystko stąd zniknęło, niż pozostało w obecnej formie. Na dobry początek mogłabyś pousuwać zbędne emotikonki na końcu każdego tytułu uniwersalnej.

W jednym zdaniu: czeka Cię remont generalny.




Temat: 0/5

Nastolatki to przedziwne istoty – każda z nich ma się za nie wiadomo jaki oryginał, a w gruncie rzeczy wszystkie są identyczne. Nie piszę tego, by kogoś obrazić – sama przecież przebrnęłam przez ten okres życia – stwierdzam tylko „oczywistą oczywistość”. Dziennik typowej dorastającej dziewczyny jest zbyt typowy, by otrzymać punkty w tej kategorii.




Czytelność i obrazki: 1/5

Jeden jedyny punkt za zdjęcie z blond dziewczynką, która wygląda jaka niołek, ale po oczkach widać, że musi z niej być niezłe ziółko.Cała reszta jest absolutnie nieczytelna. Zmniejsz obrazki i poszerz kolumnę z tekstem – wtedy możemy zacząć negocjować dodatkowe pół punktu w tej kategorii.




Dodatkowe punkty: -5/10

Co mówili wczoraj w programie informacyjnym? Ach, pamiętam: polski przemysł turystyczny, mimo kryzysu, zarobi w tym roku niezłe kokosy. Twoje kokosy, niestety, spadły z palmy: tracisz pięć punktów za brak linka do Opieprzu. W ogóle żadnych linków u Ciebie nie widzę.




Podsumowanie:

Ukojenia nie znalazłam. Powiem więcej: teraz cierpię również z powodu rozstroju nerwowego.

Momentami naprawdę mnie denerwowałaś swoim stylem pisania, jednak wydajesz się być wrażliwą i sympatyczną dziewczyną. Spójrz jeszcze raz na stronę główną swego bloga – mam nadzieję, że tym razem zauważysz ten koszmarek, który spłodziłaś, i poważnie zastanowisz się nad zmianami. Za Chiny Ludowe nie uwierzę, że patrząc na swoje „dzieło” pałasz dumą.




Suma: -4/60

Ocena: nieklasyfikowana/niedostateczna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz