Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


czwartek, 13 sierpnia 2009

(284) koneser-gry








Ocenę wystawia: Aki
Odpuszczam sobie słuchanie muzyki, zaopiniuję Konesera Gry.

Pierwsze wrażenie: 8/10
Zacznę nietrywialnie, bowiem od strony wizualnej. Cóż, miałam wielką przyjemność admirować Twoje pracę, gdy jeszcze wykonywałeś szablony dla Zakazanych. Tak imponujących oraz arcyciekawych dzieł nie widziałam dotąd nigdy, choć wysilam pamięć do granic możliwości. Tam zaś pustka, a to unaocznia samo za siebie. Sam szablon, jaki wstawiłeś u siebie jest fenomenalny, choć ja czuje swojego rodzaju niedosyt. Supozycyjnie przez barwy, bowiem mnie osobiście pasowałoby coś żywszego. Tylko przez to poleciał punkt, co do aparycji, bowiem wykonanie jest jak zwykle godne zachwytu.
Adres jest spektakularny. Sprawia niesamowicie panegiryczną impresję, a mnie fakultatywnie raduje fakt, iż jest on po polsku. Żadnej angielskiej tandety, zero niemieckiej szmiry, nic z alogicznej łaciny. Pięknie i prosto dysponując dodatkowo szczyptą niejasności, bowiem nikt nie wie, czego się spodziewać. Dokładnie tak być powinno.
Szczerze przyznam, iż choć adres oczarował to belka zrobiła opaczną impresję; rozczarowała. Krytykuję jedynie jej prostotę i absencję potencjału, by zmusić czytelnika do koncypowania. Lubię, gdy to jedno zdanie ma miliony wydźwięków w jednej dziedzinie, a tych wszakże równie dużo. Adekwatnie do mojej opinii zawiodła zdolność wywołania supozycji, ale każdy ma inne gusta.
Na blogu panuje tak wielki algorytm, iż moje przemęczone egzoterycznym „śmietnikiem” oczy odnajdują tu wyłącznie głębokie ukojenie. Nigdy nie przypuszczałam, iż stan ramek będzie w stanie odzwierciedlić spokój i harmonię. Cóż, jak zwykle sprawdza się idiom: „Nigdy nie mów nigdy”, a ja ascetycznie dodam, iż lepiej być nie mogło.
Impresja jak najbardziej panegiryczna i mam głęboką nadzieję, iż równie wysokim poziomem dysponuje meritum.

Nagłówek: 4/5
Przez moją głowę przebiegły galopem tysiące myśli, a każda z nich pobrzmiewa równie panegirycznie. Kształtnie, czarownie, fantastycznie. W postaci chłopaka urzekło mnie wszystko zaczynając od fioletowej koszulki, a finalizując na papierosie w dłoni. Drążek, na którym siedzi, nawet siatka w tle. Wszystko do siebie pasuje stanowiąc zharmonizowaną całość. Czegóż inklinować więcej?
Kolory są perfekcyjnie dopasowane, bagatelizuję już fakt, iż mogłyby być żywsze. Priorytetowo moją konstatację przykuł aspekt filigranowy, ale dla mojej osoby wysoce merytoryczny: kwadraciki przy ramce zdjęcia. Co wykonane kunsztownie, akuratnie i z pomysłem, zachwyca mnie najbardziej. Kocham, gdy dostrzegam przywiązanie do detali, a to właśnie znalazłam.
Napis na nagłówku jest arcyciekawy, niepomiernie intrygujący. Lubię tę czcionkę, bowiem jest „skomplikowana w swojej prostocie”, cytując pewną błyskotliwą osobę. Jedyne, co mi się nie podoba w całości, to paski w środkowym prostokącie. Może lepiej byłoby, gdyby wszystkie były na skos, a nie układały się w trójkąty? Tego nie wiem, lecz nie przypadły mi do gustu.

Treść: 6/10
Przeczytałam wszystko, jako iż nie lubię być nie w temacie, jeśli chodzi o takie narracje, a potem godzinami zastanawiać się, co też autor miał na myśli.
Ogół jest dość… męczący. Jeśli ktoś czyta to na bieżąco to muszę przyznać, jest człowiekiem przepełnionym inklinacją do przeczytania konsekutywnego rozdziały z życia Ryana. Potrafisz zainteresować, sprawić, iż ma się ochotę przeczytać więcej, ale tylko, jeśli aktualnie nie ma się przed sobą następnego rozdziału. Czytając to po kolei, po pewnym czasie, czyli gdzieś koło rozdziału dziesiątego, poczułam się naprawdę przemęczona tym, co sobie wykreowałeś. Dążę do tego, iż opowiadanie nie nadaje się do czytania „ciągiem”, a jedynie by czytać je na bieżąco, raz na jakiś czas. Potrafisz jednocześnie zaintrygować i znużyć zaś to jest niebywale nietypowe.
Postać Ryana jest zajmująca. Jest on egzoteryczny, a jednocześnie jedyny w swoim rodzaju, choć to jedynie impresja, jaką ja odniosłam. Cieszy mnie fakt, że piszesz w narracji pierwszoosobowej, więc mam zaszczyt pochłaniać wzrokiem jedynie refleksje głównego bohatera, a to prowadzi do poznania jego osoby. Mimo tego faktu, chłopak czasami stanowi zagadkę. Doprawdy intrygujące.
Bohaterowie drugoplanowi są zaś bezbarwni. Nie mówię, iż należy czytelnika od razu zbombardować gradem informacji na ich temat, po prostu przydałby się jakiś ostrzejszy zarys ich charakterów. Z Dylanem Ryan spędza połowę czasu w treści, a przyjaciel bohatera jest mi równie znany, co spotkany przypadkowo przechodzień.
Spostrzegłam jeszcze jeden kuriozalny aspekt Twojego stylu pisania, mianowicie tendencję do wstawiania niepotrzebnych dialogów. Ich liczba nie jest wielka, fakt, ale skoro już je piszesz miło byłoby, gdyby posiadały cały swój sens, nie tylko jego połowę, bądź całkowitą absencję.
Drobiazgowo zaopiniuję dwa posty:
„Rozdział 12: To konieczne?”
Ze wszystkich, które napisałeś ten spodobał mi się najbardziej. Jako osoba dość chimeryczna, poczułam się usatysfakcjonowana tym co przeczytałam, co więcej, post wzbudził podziw. Zacytuję moment, który sprawił, iż znów wróciłam do opowiadania z pełnym zaintrygowaniem:
„Obiecałem, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Sam sobie mówiłem, że powtórzę tą sytuację.
Kłamałem.”
Nie ma nic, co podziałałoby na mój fumiasty gust lepiej niż te dwa zdania sfinalizowane tak mocnym słowem. Nie jestem w stanie uargumentować, czemu, ale poczułam na powrót głębokie zainteresowanie treścią, choć już szczerze mnie ona nużyła.
Polubiłam te wizyty u psychologa. Zawsze wymyślisz do nich aspekt, którego czytelnik może się najmniej spodziewać. To też otrzymałam tym razem, a mój zaczytany umysł ograniczył się tylko do myśli: „Niesamowite.”
Pod koniec zaczęłam się zastanawiać, czy dobrze zrozumiałam to, co napisałeś. Na początku opisujesz jakąś dziewczynę, a finalizujesz napomknieniem o Courtney. To zaś wymusiło u mnie pytanie, czy to jedna i ta sama osoba. Jako, że moje zainteresowanie niektórymi tematami spada zdecydowanie za szybko, po chwili przestało mnie to intrygować. Wiem jedynie, iż zaraz powrócę do zastanawiania się.
„Rozdział 15: Nie wiem, ty mi powiedz”
Zacznę od tego, iż nareszcie widać ogromną zmianę w zachowaniu Ryana. Nawet to, co napisałeś świadczy o intencji założonej. Mnie pozostaje się jedynie cieszyć.
Zdziwiłeś, zachwyciłeś, a jednocześnie rozczarowałeś i zawiodłeś. Powody zostawię dla siebie.

Ortografia i poprawność językowa: 8/10
Że4by – żeby. Uważniej czytaj to, co piszesz.
Jestem zmuszona naciskać byś przestał korzystać ze słowa „fajnie”, bowiem oficjalnie takowe w słowniku nie występuje. To samo tyczy się kolokacji „gościu”, która zastępuje Ci „mężczyznę”.
Pora perswadować, na czym polega mistyczna sprawa z „tą” i „tę”. Przykładowo: „(…) mówiłem, że powtórzę tą sytuację” powinno zamiast „tą” mieć „tę”, bowiem odmieniona forma słowa „sytuacja” kończy się na wdzięczną literkę „ę”. Tak samo jest z „tą”. Tą dziewczyną, tą barwą. Tak przynajmniej zawsze tłumaczyła mi to moja polonistka. Zwykła różnica w ogonkach, ale jakże irytująca.

Układ: 4/5
Mój ulubiony, z kolumną po prawej stronie, dający schludną i estetyczną impresję. Wszystko ma kameralne miejsce, konstatowałabym, iż nawet ramki rozstawione są idealnie. Linki proporcjonalnie porozdzielane, informacje miarodajne, krótkie i na temat – akuratnie do tego, jakie być powinny.
Obiekcje mam wyłącznie w kierunku buttonu, bowiem ten nijak mi nie pasuje do całego obrazka. Nie lubię samego konceptu ze wstawianiem tego cuda na stronę, a jeszcze bardziej nie lubię, gdy przy podpisywaniu go popełnia się błąd. Nie radzę całkowicie się go pozbywać, bowiem nie masz takiego obowiązku, ale postuluję poprawić chociaż tę drobną literówkę.

Temat: 2/5
Jak sam zdążyłeś spostrzec nietuzinkowa ta narracja nie jest, co nadmiernie podkreślasz, ale zostawię to na razie w spokoju. Kategoria się zgadza, piszesz adekwatnie do wybranego motywu i potrafisz zaciekawić czytelnika. Za nic więcej punktów przydzielić nie zdołam, bowiem do tego życzyłabym sobie szczypty empiryczności jak i garstki prekursorstwa. To w Twoim opowiadaniu znaleźć trudno, a na siłę nic szukać nie będę.

Czytelność i obrazki: 4/5
Czytelność stwierdzona. Przyjemnie się czyta, gdy czcionka jest wyraźna i przejrzysta, a nic nie lata przed oczyma. Denerwował mnie tylko obrazek przy inauguracyjnym paragrafie postu, bowiem miast niego mógłbyś zastosować inicjał. Rezultat analogiczny, choć sporo lepszy.

Punkty dodatkowe: +5
Za wkład własny, za poświęcenie, staranność, wytrwałość i z mojego kameralnego kaprysu.

Podsumowanie: 41/60
Ocena: bardzo dobra
Podeszłam do oceny wyjątkowo patriarchalnie, a mam szczerą nadzieję, iż wszystko zostanie odpowiednio zrozumiane.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz