Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


wtorek, 18 sierpnia 2009

(293) shawty-has-feelings



Fumiko ijiri pokazuje shawty-has-feelings.blog.onet.pl miejsce w rządku.




Pierwsze wrażenie - 8/10

O, jaki śliczny szablon. Arcydzieło. Czyjej roboty? Zakazane szablony jak mniemam. Tak, znają się na tym co robią, ale czy Ty potrafisz to dopasować do tego, o czym piszesz? Zaraz się przekonamy.

Tak więc szablon jest, co tu dużo mówić, idealny. Spokojny, wyważony, zachęcający do zatopienia się w lekturze bloga trzymając kubek gorącej herbaty w dłoni i przegryzając ją krakersami. Szkoda, że nie mam w domu krakersów, ale herbatkę załatwię bez problemu. Problem jednak prędzej czy później się pojawia i to niestety w kwestii właśnie tego zatapiania się w lekturze. Dosłownie się w niej topię, chociaż jeszcze nie zaczęłam czytać. Szybko poskakałam po tytułach w szerokiej liście i zauważyłam, że masz ręce do pisania umiarkowanie długich notek, ale niektóre wykraczają nieco długością poza ogólnie przyjęte normy, jak na przykład post zatytułowany „Ya gotta get out!”. Czy wiedziałaś, że przeciętny człowiek potrafi skupić się na jednej rzeczy przez średnio piętnaście do dwudziestu pięciu minut, nim jego koncentrację szlag trafi? Nie jesteśmy też w stanie przykleić naszych gałek ocznych do ekranu na cały czas, jaki zajęłoby nam przeczytanie rekordowo długiej ściany tekstu pisanej drobnym druczkiem. To może doprowadzić do śmierci.

Dobra, za chwilę opieprzę Cię za tą notkę, a teraz zajmę się napisem w belce. „Gdy po śmierci w niebiosów przybyłam pustkowie, Bóg długo patrzał na mnie i głaskał po głowie”. Moje pytanie brzmi: co? Mam wytknąć wszystkie błędy? To proszę bardzo: „gdy po śmierci w niebiosów”. Co to są te niebiose? Chodziło o niebiosa? W takim razie powinno być „gdy po śmierci w niebiosach”, czyli strzeliłaś pięknym błędem stylistycznym. Dalej: „przybyłam pustkowie” - oznajmiasz pustkowiu, że przybyłaś, czy może próbujesz nam oznajmić, że PRZEBYŁAŚ to pustkowie? Kolejny błąd to „patrzał”. Powiedz mi, kochana, patrzasz, czy patrzysz? Bóg patrzał, czy patrzył? Konkluzja jest następująca: zamiast tego co napisałaś, napisz „Gdy po śmierci w niebiosach przebyłam pustkowie, Bóg długo patrzył na mnie i głaskał po głowie” i wszyscy będziemy szczęśliwszymi ludźmi.

Podoba mi się adres bloga: „shawty has feelings”. Słowo „shawty” jest tu, jak rozumiem, slangiem określającym dziewczynę. Zajrzałam sobie do urban dictionary i wszystko stało się jasne. Przesłanie bardzo mi imponuje, nie jest jakoś wybitnie feministyczne, ale podkreśla wyraźnie walkę, jaką kobiety w niektórych regionach świata zmuszone są toczyć o własne prawa.

To od razu kieruje mnie w dział, w którym piszesz o sobie. Podpisujesz się jako L. Harlins, z którą najwyraźniej się utożsamiasz. Może jest po prostu kimś, kogo darzysz szacunkiem? Mogę to zrozumieć, czytając krótką notatkę na jej temat.

Dobra, przechodzę do następnego punktu nim się za bardzo rozpiszę.




Nagłówek - 3/5

No tu nie ma co się rozpisywać. Zdjęcie jest dopasowane idealnie, kolorystyka jak w pysk strzelił, tylko nadal zastanawiam się, czy jest to dopasowane do tego, co zaraz przeczytam? Do tej pory, patrząc po tytułach postów wnioskuję, że interesujesz się kulturą afroamerykańską, więc skąd tu do cholery wzięły się kwitnące krzewy wiśni?




Treść - 0/10

Najpierw zakończę wątek, który rozpoczęłam w pierwszym punkcie tej oceny. Czytając co masz o sobie do powiedzenia, pomału ogarnia mnie przerażenie. Hip hop, rap, RnB, soul, to twoje zainteresowania muzyczne, czyli nic z moich terenów i nic, za czym bym przepadała. Owszem, kultura i historia chowające się za tymi rytmami są wspaniałe i przejmujące, ale subkultura, która się z tego rozwinęła trochę mnie odstrasza. Pamiętam jednak czas, kiedy sama szalałam za tego typu muzyką, więc podchodzę do czytania bloga z tak pozytywnym nastawieniem, jak to tylko możliwe.

Za pierwszy post do analizy biorę sobie... pierwszy post. Doszłam do wniosku, że skoro mam do czynienia z osobą piszącą ścianami tekstu, a nie klawiaturą, to lepiej zacząć od podszewki. Tak więc pierwszy tytuł to „Ladies and gentlemen, welcome to the Moulin Rouge (w wolnych tłumaczeniu: Panie i panowie, witamy w burdelu)”. Coś wspominałam o pozytywnym nastawieniu? Straciłaś mnie koleżanko. Moulin Rouge burdelem? Na dodatek skończyła mi się herbata?! Mam nadzieję, że określenie tradycyjnego kabaretu „burdelem” to było „wolne” tłumaczenie o prędkości ślimaka i nie miało w zamiarze obrazić reszty świata, chociaż... i tak czuję się urażona. Idę po jeszcze jeden kubek herbaty i módl się, żeby mi przeszło oburzenie.

Dobra, mam herbatkę i czekoladowe ciasteczko od cioci, a więc jestem gotowa Ci wybaczyć, a nawet wziąć pod uwagę własną pomyłkę. Moulin Rouge ma dwa oblicza, to fakt, ale osobiście nadal uważam, że określenie, jakiego użyłaś, jest zbędne i wulgarne.

Kiepsko u Ciebie z wklejaniem obrazów. Musiałam skopiować link, żeby zobaczyć, jaki obraz się pod nim krył.

Cytat: „Przydałoby się przywitać… Więc jestem białogłową ;]” - gdyby nie obrazek, nie miałabym zielonego pojęcia o co ci chodzi, gdy określasz siebie jako białogłową. Po drugie, naprawdę musisz to podkreślać? Nie jesteś w mniejszości, wiesz? Po trzecie: emota. Fuj.

Cytat: „Nie musicie wiedzieć nic poza tym.” - miłe powitanie. Nie ma to jak pogryźć wszystkich na wstępie.

Cytat: „Więcej na tym blogu będzie moich przemyśleń, historii niż bzdurnych opowiastek, co dzisiaj robiłam, które tak naprawdę nikogo nie obchodzą.” - tak, za to historia obchodzi wszystkich. Serio, kobieto, jak potrafisz coś fajnie opisać, to nie ważne czy będzie to opis twojego dnia czy czegokolwiek innego, statystyki będziesz miała takie same! No, chyba że weźmiesz udział w jakimś debilnym konkursie... co na dobrą sprawę też zrobiłaś.

Cytat: „nie mogę pogodzić się z otaczającym mnie światem” - i słuchasz rapu a nie emo? Tu mnie zaskoczyłaś.

Cytat: „Moje zainteresowania kręcą się wokół Afroamerykanów, a do założenia bloga nakłoniła mnie sytuacja panująca na polskich forach, pełna żałosnych tekstów i żartów.” - co do opłakanej sytuacji to się z tobą zgodzę, ale tylko w kilku przypadkach. Sama należę do pewnego odjechanego forum, na którym mam okazję pogadać z zarąbistymi ludźmi o rzeczach, które interesują nas wszystkich. Nigdy nie myślałam, że będę się udzielała w czymś takim. Może po prostu nie trafiłaś jeszcze na odpowiednie forum? Nie pisz o ogóle, jeśli sytuacja tyczy się tego ułamka całości który udało ci się obejrzeć.

Mylisz pojęcia forum z portalami plotkarskimi. To jest coś na kształt podstawowego błędu, łatwego do wytknięcia i rujnującego efekt, jaki ten tekst mógł na mnie wywołać.

Cytat: „a nasza wiedza o tańcu hip-hopowym to fikcja stworzona przez komercyjne programy jak YCD (oczywiście lubię ten program).” - czekaj, jak brzmiało to określenie?... Hipokryzja?

Cytat: „Adres „shawty-has-feelings”, znaczy tyle, co „laska ma uczucia”, ale bardziej w tym chodzi, że TEŻ ma uczucia.” - no właśnie o to biega. Właśnie to mi się w tym blogu podoba najbardziej. Duży plus.

Cytat: „Tytuł: „Gdy po śmierci w niebiosów przybyłam pustkowie, Bóg długo patrzał na mnie i głaskał po głowie”. Tak zaczyna się wiersz Bolesława Leśmiana, który bardzo mi się podoba” - dobra, czaję. Popełniłam błąd opieprzając cytat w belce, co wcale nie oznacza, że oddam Ci teraz utracone punkty. Pierwsze wrażenie to pierwsze wrażenie, a nie było wyraźnie zaznaczone, że jest to cytat z wiersza. Kilkadziesiąt notek później nikt nie będzie wracał do tej pierwszej, by sprawdzić, czy napis w nagłówku to jeden wielki błąd stylistyczny czy nie.

Cytat: „As I walk through the valley of the shadow of death I take a look at my life and realise there's nothing left (Kiedy szłem przez dolinę cienia śmierci, spojrzałem na moje życie i zdałem sobie sprawę, że nic z niego nie zostało” - błędne tłumaczenie. „As I walk” oznacza tyle co „idąc”. „I take a look” to „patrzę” w czasie teraźniejszym, nie przeszłym, bo wtedy byłoby „I took a look”. Całe tłumaczenie jest w czasie przeszłym, podczas gdy tekst oryginalny jest ewidentnym czasem teraźniejszym i za żadne skarby mnie nie przekonasz, że jest inaczej. Błędne tłumaczenie i tyle.

Cytat: „Może kilka słów, dlaczego właśnie ona. Wytłumaczyłam to po krótkie na boku, teraz chcę wam przybliżyć jej historię. Latasha Harlins wkładała butelkę z sokiem pomarańczowym do plecaka, trzymając w ręku pieniądze.” - cóż za mrożący krew w żyłach początek tej makabrycznej historii... Przepraszam, nie mogłam powstrzymać ironii. Reszta historii jest... wybacz, ale mało to przekonujące. Jasne, podziwiaj sobie i szanuj kogo tam chcesz, ale na mnie nie robi to wrażenia. Utożsamiaj się z kim chcesz i przedstawiaj ich w jakim tylko chcesz świetle. Nie przekonałaś mnie Twoją opowieścią, choć przyznaję, że to co się wydarzyło woła o pomstę do nieba. Mam jednak nadzieję, że będziesz mniej przynudzać w przyszłości.

Zastanawiam się nad Twoim mechanizmem działania. Jak wygląda Twój tok myślenia? Dowiedziałaś się o tym, co przydarzyło się Latashy, zasłuchałaś się w opowieści o historii Afroamerykanów i stąd wzięło się twoje zainteresowanie? Informacja o traktowaniu ich tak tobą wstrząsnęła, że jesteś gotowa poświęcić resztę życia studiując tą kulturę? Przyznaję, że podziwiam Twoje zaangażowanie. Nie mogę się czymś takim pochwalić. Sama miałam kiedyś pisać referat o historii mediów w Chinach. Z zamierzonych ośmiu stron tekstu wyszło mi zaledwie jedno zdanie: sytuacja mediów w Chinach jest pozbawiona nadziei. Podparłam mój wniosek relacjami z masakry przy Bramie Niebiańskiego Spokoju (1989) oraz tym, jak niewielu ludzi nawet w Chinach wie o tym, co się tam wydarzyło. Mimo wszystko nie chciałabym kontynuować studiów w tym kierunku. Po prostu czuję, że mogę więcej zrobić dla świata, nie zagłębiając się w przeszłość i niedziałające systemy. Nie ma czasu do stracenia.

Dobra, koniec filozoficznej rozprawki, bo nie o mnie tu mowa. Przechodzę do analizy postu, który doprowadzi mnie na skraj wytrzymałości. „Ya gotta get out!”. Slang, nie chce mi się tłumaczyć, wszyscy łapią o co chodzi. Dajemy z tym koksem.

EJ! CHWILECZKĘ!

Cytat: „Jeśli kogoś zainteresował ostatni rozdział książki Zbigniewa Kowalewskiego, to dzisiaj mogę dodać następny rozdział.” - czyli co, cała ta ściana tekstu została wyprodukowana przez kogoś innego? Masz Ty chociaż pozwolenie na kopiowanie czyjejś książki i publikowanie jej na blogu?! Podawanie źródła to nie jedyny Twój obowiązek! Kopiowanie i publikacja całości lub części utworu, bez wiedzy jego autora/ twórcy jest karalne. Tysiące piosenkarzy i piosenkarek na całym świecie jest świadomych tego, że ich teksty są kopiowane i publikowane na internecie, ale są ku temu tworzone specjalne strony i portale. To nie tyczy się książek, których zawartość podlega nieco odmiennym prawom. Inną sprawą jest jeszcze to, że publikując to jako cytat, wcale nie podkreślasz, ze to jest jakiś cytat. Już się zapomniało o cudzysłowu i kursywie?

Przeglądając inne posty na Twoim blogu znajduję inne, równie długie i równie pozbawione Twojego wkładu teksty. Chyba nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, że dopuszczasz się kradzieży i to na całkiem sporą skalę. Tak bardzo szanujesz Afroamerykanów, ich kulturę, muzykę, autorów, ale praw autorskich już nie?

Radzę Ci coś zrobić z tymi postami, najlepiej wykasować i to jak najszybciej. Swoje przemyślenia możesz spokojnie publikować, ale dobrze się zastanów, nim zaczniesz wpychać na swojego bloga cudze dzieła.

Chociaż wiem, że pewnie masz dużo do zakomunikowania i cytaty, które publikowałaś, z całą pewnością warto przeczytać, nie przeczytam ich. Treść Twojego bloga utraciła dla mnie wartość. Nie uznaję i nie toleruję wypocin osób postępujących tak lekkomyślnie (uwierz mi, powstrzymuję się bardzo by nie użyć równie ambitnego, acz bardziej trafnego określenia, od tego którego użyłaś w tytule swojego pierwszego postu).

Poza tym co ja mam tu oceniać? Twój wkład? Twój wkład w popełnianiu zbrodni?




Ortografia i poprawność językowa – 10/10

Tu nie mam żadnych zastrzeżeń, teksty kopiowane są bezbłędnie.




Układ - 5/5

Nic dodać, nic ująć. Utrzymany na minimum, tak, by zaspokoić potrzeby wszystkich. Linki są, dział o autorce jest, jakaś tam dziwna strona obowiązkowo też jest, a baner konkursowy wrzucony na sam dół, żeby nie rzucał się w oczy z jadem. Spoko. Szablon jest po prostu genialny w swej prostocie.





Czytelność i obrazki – 4/5

Jedyne co mi przeszkadza, to rozmiar czcionki. Skoro upierasz się przy serwowaniu ścian tekstu, dla własnego dobra powiększ czcionkę, lub bardziej ją urozmaicaj, bo po umownym kwadransie koncentracji, ciężko jest rozróżnić jedną mróweczkę od drugiej.




Dodatkowe punkty... no chyba sama na nie nie liczyłaś, co? Za zaangażowanie może dałabym Ci coś ekstra, ale Ty już dobrze wiesz w którym miejscu to coś ekstra sobie przekichałaś.




Odejmuję natomiast pięć punktów za niedodanie nas do linków. Miałaś tam całkiem sporo ocenialni (prowadzisz własny ranking czy jak?), ale w ramach własnego masochizmu sprawdziłam je wszystkie i opieprz nie czaił się za żadną z nich. Niezbyt to uprzejme z Twojej strony, ale co mi tam, w końcu mogłam Cię opieprzyć.




Suma – 25

Ocena – dostateczna.




Dziwię się, że aż tyle. Teraz idę ochłonąć, adieu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz