Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


wtorek, 13 października 2009

(367) hiszpanski-spacer



Rytm gorącego flamenco przerwał ciszę. Przerwał tę cudowną chwilę, tylko po to, żeby uczynić ją jeszcze piękniejszą. W tle niczym poruszane wiatrem dzwonki, brzmiały kastaniety. Siedząca na rozgrzanym od słońca tarasie - Pani Lovett usłyszała znane jej dźwięki, niosącego się po ulicach tientos i otulona zwiewną manton wyszła na spacer. Hiszpański spacer.
Pierwsze wrażenie: 6/10
Jak już zdążyliście zauważyć porwała mnie fantazja, objęła mnie w swoje ramiona i pozwoliła wirować, wirować, wirować wokół magicznego adresu, który od razu przykuwa uwagę. Trzeba zatem pochwalić, nie szczędząc słów, coś co tak pozytywne emocje wzbudza. Moje pozytywne odczucia schodzą jednak na dalszy plan, kiedy czytam tytuł Twojego bloga: „Los czasami rozdziela bliskich sobie ludzi, żeby uświadomić im, ile dla siebie znaczą.” Być może i to prawda, być może i uzmysławia konieczność rozłąki z bliską Ci osobą, tylko… po co? Po co w gorącym klimacie rozdzierającego serce tientos stawiać tak prozaiczną tezę? Tak z resztą oczywistą. Rozejrzałam się po blogu. Mój zapał ostygł, moje nogi odruchowo przestały wystukiwać rytm gorącego tańca. Zapewne wina leży po stronie tej przenikliwej bieli, która opanowała w zastraszającym tempie całą stronę. Gdzie niegdzie akcentujesz tylko temperaturę hiszpańskiej scenerii, kolorując tytuły postów i linki na czerwono. Szare paseczki, maleńka czcionka… Zaproponowałabym zatem zmienić adres, na „spacer-drogami-alaski”, albo „arktyczny-spacer”. Moja manton jest zbyt cienka, aby uchronić mnie przed przenikliwym zimnem, przerywanym zaledwie kilkoma ogniskami buchającymi z tutejszych igloo. Kolejny punkt tracisz u mnie za swój opis. Co prawda autorzy blogów powinni brać z Ciebie przykład, bowiem jest on rzeczowy, konkretny i zawiera tylko najistotniejsze informacje. Oszczędzasz wszystkim tekstów w stylu: „nazwisko mam po tatusiu”, chwała Ci za to, ale… litości. Przyszły dziennikarz zaczyna zdanie małą literą? Ten z pozoru bagatelny fakt, ubódł mnie w oczy, pędzi na mnie niczym rozjątrzony byk na corridzie. Wybacz, ale ja tu przyszłam tańczyć flamenco, a nie walczyć z bykami. Jeszcze coś, cytat: „uwielbia książki paula coelha”. Coelho z tego, co mi wiadomo jest Brazylijczykiem, a więc obcokrajowcem dla nas Polaków, dlatego też oszczędźmy odmiany przez przypadki jego nazwiska. Wracając do meritum, przyznać muszę, że zapakowałeś swojego bloga w minimalistyczne opakowanie, więc pomimo kilku sprzeczności poczułam się zaproszona do lektury.

Nagłówek: 4/5
Jest niczym innym jak dwa cytaty, plus gratis obrazek tulącego się do wilka, małego Czerwonego Kapturka. I tak jak te dwa cytaty, zakrawające o banał powodują u mnie zimne dreszcze, tak obrazek sprawia, że się uśmiecham do jego słodyczy. Ma swój temperament, swój nastrój, swoją mimikę, swoją plastyczność i wygląda w tym miejscu cudownie. Szkoda tylko, że wyrwany został z innej, mało hiszpańskiej bajki. Nawiasem mówiąc: wszystko tu jest z innej bajki. Adres rodem ze znanej produkcji DreamWorks „Droga do El Dorado”, cytaty jak z Disney’owskiej „Pocahontas”, a obrazek z baśni Perrault’a pt. „Czerwony Kapturek”. Wierz mi lub nie, ale trzeba będzie to ujednolicić.

Treść: 4/10
Szczerze mówiąc, tak przeglądam te tytuły i bardzo się boję, bo po wyszukanym adresie, konkretnym słowie o Tobie i moim ogólnym pierwszym wrażeniu spodziewam się wypielęgnowanej treści. Jednak przejrzenie szerokiej listy wprowadziło mnie w swego rodzaju zachwiania uczuciowe i obawiam się... Banałów się obawiam. Myślę, że w znacznej mierze do tych obaw przyczynił mnie cytat Coelho i Twoje wyznanie o podziwie dla jego twórczości. Nic to, postaram się tak wywijać brzytwami, żeby nikomu łeb z patyka nie spadł. Komora maszyny losującej jest pusta, Twoim szczęśliwym numerkiem dzisiaj jest: "rzycie jest jak ortografja" Za bardzo namagnesowali tę kuleczkę, chyba. Jest to Twój trzeci post na blogu, a więc tak jak przypuszczasz, zamierzam zbadać postępy w Twojej działalności.
Uznałam, że tytuł został prostacko zmasakrowany z premedytacją, nie będę się nad tym rozpisywać. Cały post dyszy… pesymizmem! Żonglujesz tutaj takimi frazesami jak: „życie to wesołe miasteczko”, „życie to gra hazardowa”, „życie to wielki fałsz”, tylko powiedz mi Złociutki, gdzie masz nawiązanie do tytułu i sensowne tego wytłumaczenie? Poza narzekaniem na okrucieństwo życia rzucasz tylko przykład z filmu „Dlaczego Nie!” nie wysnuwając przy tym stosownej tezy.
Cytat: "To wiem, że nie warto jest się cieszyć. Bo jeśli się cieszymy, to z życia. A życie nie jest warte takiego poświęcenia. Dostarcza nam tylko masę bólu. Zawsze." To mówi ktoś, kto jest fanem Coelho. Ku woli przypomnienia, zarówno Tobie jak i czytelnikom tejże oceny: Paulo Coelho to jeden z największych piewców życia, miłości i innych banałów. Zapomniałeś? Raczej nie będę się tu rozwodzić nad jego twórczością, bo na samą myśl o kulcie jego osoby, jaki wytworzył swoim wysoce optymistycznym podejściem do życia i sentymentalizmem, dostaję drgawek. Czas wylosować coś więcej. Coś, co zawierać będzie znacznie więcej treści, może „słit jest w modzie”? Po przeczytaniu targają mną sprzeczne uczucia. Po raz kolejny dowodzisz, że tytuł tak naprawdę do niczego Ci nie służy. Spodziewałam się rozprawy na ten nieco problematyczny temat, jakiś ciekawych schorzeń, paralel. Kiła. Znalazłam tylko jeden cytat na samym początku, Twoje retoryczne zapytanie, które ułożyłeś tak, że każdy na nie odpowie twierdząco i kilka wersów ekstazy, że zostały 34 dni do rozpoczęcia Twojej nauki hiszpańskiego. Przepraszam, ale trochę to bez sensu. Jadę dalej, do „paranormalne pisanie bloga”, bo w istocie tak bym określiła Twoje dzieło. Tym prostym, jakże nieskomplikowanym sposobem trafiam na przełom w Twojej twórczości, zamierzasz pisać rzadziej, ale lepiej. No miejmy nadzieję. Nadzieje moje zostają szybko rozwiane, bo post znów nie prowadzi do niczego. Zawody, brak weny, obietnice. Faktem jest, że ujmujesz to wszystko w bardzo emfatyczny sposób, ale to mi nie wystarcza do zaspokojenia podstawowych potrzeb duchowych. Jedyny cytat wart uwagi, o który potknęłam się w poście brzmi: „Chociaż nic nie trwa wiecznie, a wieczność w historii człowieka, to nic innego, jak tylko jego życie.” Niezależnie od tego, kto to wymyślił, bardzo mi przypadł do gustu. Nie można zarzucić mu nieprawdziwości, jednakże potraktowałabym to jako punkt zaczepienia do kolejnej refleksji i poświęciła mu osobny post. Biegnę dalej, nieco znużona, do postu zatytułowanego „czy wierzymy w duchy”. Zacytuję tutaj wstęp do postu, bo nie mogę się powstrzymać: „Oczywiście, że wierzymy! Najprostszym przykładem może być moja wspaniała ciocia, która odwiedziła nas dzisiaj po kilku latach. Po śmierci swojego męża przeprowadziła się do sąsiedniego bloku.” Po pierwsze, coś co rzuciło mi się w oczy: bardzo uogólniasz, nie uwzględniając zdania innych. Wybacz, ale duchy i inne zjawiska metafizyczne nie mieszczą się w moim iście naukowym rozumie. Po drugie przeprowadzka cioci, to żaden dowód na ich istnienie, tym bardziej, że w tekście nie zaznaczasz, że w poprzednim mieszkaniu była przez zjawy nawiedzana. Tyle w temacie, tego cytatu.
Cytat: „Duchy pojawiają się nawet w snach, w przepowiedniach, czy w zwykłym horoskopie.” Przepowiednie to w moim mniemaniu średniowieczne wymysły, częściowo stworzone przez Kościół, który chciał budzić lęk wśród laikatu, a horoskopy to wymysły znudzonych życiem mnichów astrologów, przekonanych o swej wartości, zapewne w celu stworzenia dobrego pretekstu do palenia na stosie stawiających opór Kościołowi. Tyle w tym temacie. Jeśli idzie o sny, wypadałoby zapytać samego Freuda, co o tym myśli. Zawiodłam się, bowiem nie zestawiasz żadnych sensownych dowodów, tylko gdybasz. Gdybaniu mówię kategoryczne NIE. Zatem głodna ciągle sensu wypowiedzi przechodzę do postu „nawet trup jest dzisiaj modny”. Zastanawiające jak tytuł dobrze oddaje charakter zmanierowanego, kosmopolitycznego i konsumpcyjnie nastawionego społeczeństwa. Po przeczytaniu notki odnoszę wrażenie, że nie wiesz co znaczy pojęcie mody.
Cytat: „Ale wiecie... moda jest czymś naprawdę wyjątkowym. Poprawia naszą samoocenę, pomaga w zmianie wizerunku, a co najważniejsze daje nam odrobinę szczęścia, bo wielu z nas uwielbia zakupy w wielkim centrum handlowym.” Moda nie wiąże się tylko i wyłącznie z zakupami w centrum handlowym! Moda w potocznym rozumieniu oznacza potrzebę naśladowania innych, aby się identyfikować z nimi, ta psychiczna potrzeba najdobitniej jest widoczna w ubiorze [przyp. aut. Wikipedia, znacznie ładniej to ujmuje niż chciałam napisać]. Ja naiwnie myślałam, że rozważysz w poście głupotę pościgu za ogólnie panującą modą i zaapelujesz do czytelników o poszukiwanie własnego stylu, który pozwala się wyróżniać. No niestety, dziwny z Ciebie facet. Zrezygnowana i zawiedziona mknę dalej, do postu „syndrom tłuczenia”. Przyznam szczerze, że nic poza pierwszym zdaniem mnie tutaj nie zainteresowało. Miałeś jedynie powód do wymyślenia tytułu i nic poza tym, aż mi się przykro zrobiło. Potem dzielisz się życiowymi tematami z zakresu świąt wszelkiego rodzaju, Twoich osiągnięć w szkole. Nuda. Ostatnie co przeczytam, to notka, jedna z najnowszych zatytułowana trochę diabolicznie „l’antilope”, czyli po naszemu antylopa. Co to wspólnego z tekstem ma nie wiem, myślałam, że może umiesz szokować i sprowadzić odpowiednie porównanie z materii życia do szybko przemieszczającej się antylopy. Post ku mojemu ogromnemu rozgoryczeniu jest zapowiedzią Twojego oszczędzania, albo raczej tego obietnicą. Sam widzisz jak bardzo to wszystko pozbawione jest sensu, w jak nudną oprawę popartą porażkami z Twojego życia ubrane.
Koniec czytania obwieszczam światu. Po zwiedzeniu szerokiej listy stwierdzam, że pomieszały się tutaj tytuły polskie, angielskie, francuskie, nawet niemieckie! Po hiszpańskich ani śladu. Jaka szkoda. Ale ja nie o tym chciałam, bo chciałam podsumować podpunkt „Treść”, z czego zapewne kontent nie będziesz. Spodziewałam się naprawdę szalonych zwrotów akcji. Niebanalnych określeń, porównań, nawiązań do świetnych tytułów. Jeżeli kiedykolwiek będziesz dziennikarzem, to pewnie tworzyć będziesz jedynie, zaledwie nagłówki do gazet, bo Twoja kariera pisarska trochę mnie przeraża. Ocierasz się o truizmy, ja tego nie znoszę. Zawiodłam się srodze. Być może oboje szczęścia nie mamy i trafiłam na kiepskie posty, chciałam jedynie zaznaczyć, że to w istocie nie było czyste losowanie, a wybieranie interesujących tytułów.
Ortografia poprawność językowa: 6/10
Nie mogę Ci tutaj wiele zarzucić, znalazłam zaledwie kilka przykładów, gdzie pogryzłeś się z językiem polskim, gdzie niegdzie brakowało przecinka, ogonka, były zdania zaczynane od spójników, ale sama święta nie jestem.
Cytat: „hój wie” To mi się spodobało najbardziej. Myślałam, że każdy Polak zasady ortografii słownictwa zaliczanego do kategorii wulgaryzmów ma opanowane do perfekcji. Dwa błędy ortograficzne w jednym króciutkim wyrazie, to trochę za dużo.
Cytat: „autentycznie tonie udaje” Tutaj mamy brak spacji, zapewniam, że to nie jest jedyny brak, jaki się znalazł. Śpieszyłeś się bardzo i się posklejało. Niewybaczalnie.
Cytat: „:tłuku tłuku: 3 z angielskiego. ;/ jutro olimpiada z geografii.” To jest natomiast przykład na potwierdzenie teorii o opisywaniu przez Ciebie samej, nic nieznaczącej dla wolnego czytelnika, prozy życia. W dodatku jest tutaj przedstawiciel rodzaju: emotikona, które niestety występują u Ciebie dosyć powszechnie. Niewybaczalne!
Do samego stylu dużych zastrzeżeń nie mam, chociaż marzyłyby mi się dłuższe zdania i trochę bardziej alegoryczne.

Układ: 4/5
No tak, dwie kolumny, co idzie w parze z otoczką szablonu. Podoba mi się, chociaż kilka szczegółów nie uszło mojej uwadze. Mianowicie, szeroka lista dla dobra wszystkich powinna znaleźć się pod postami, a linki nad statystyką. Tyle z tej jednowątkowej bajki.
Temat: 1/5
Zrobiłeś na mnie naprawdę dobre pierwsze wrażenie. Niestety tylko pierwsze. Po zgłębieniu się w treść uznałam, że brak temu wszystkiemu polotu, brak wysublimowania i finezji. Spodziewałam się naprawdę czegoś znacznie lepszego. Zmyślnego lawirowania pomiędzy tezami, słowotwórstwa, może trochę groteskowości, niestety nic takiego nie miało miejsca. Przynajmniej nie czytałam.

Czytelność, obrazki: 4/5
Szara czcionka na białym tle. To samo w sobie brzmi złowróżbnie. Jednak nie mam zastrzeżeń do samego koloru, a raczej do wielkości czcionki. Większa o jeden robiłaby wprost proporcjonalnie większe wrażenie i znacznie ułatwiłaby sprawę. Jeżeli idzie o obrazki, to widziałam, że w kilku postach używasz emotikon, ale takich, że się tak wyrażę ładniejszych. Oczywiście nie przeplatając ich pomiędzy zdania, a umieszczając na początku, tudzież końcu tekstu. Spodobało mi się to, bo oddawało nastrój, w jakim aktualnie się znajdujesz. Wracając od nagłówka, jest cudowny i nie mam nic więcej do powiedzenia. Wyplułam z siebie wszystkie argumenty, bezwstydna ja!
Dodatkowe punkty:
Przebrały się za babcię i czekają w chatce na Czerwonego Kapturka. Zjadły jeszcze 5 punktów za brak linka do Opieprzu.
Punkty: 24/60
Ocena: dostateczna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz