Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


niedziela, 25 października 2009

(375) dhampirzyca-lily

www.dhampirzyca-lilly.blog.onet.pl
Ocenia: Pani Lovett

Pierwsze wrażenie: 6/10
Sama nie wiem, jakie bóstwo przyzwać mam, bo w tym momencie ewidentnie potrzebuję pomocy sił nadprzyrodzonych, w które nawiasem mówiąc nie wierzę. Czemu nie wierzę? Sprawa jest bardziej niż prosta: nic nie uchroni mnie przed skojarzeniem adresu z wampirami i popularną książką zatytułowaną "Zmierzch". Przyznam szczerze, że najpierw obejrzałam film, który obudził we mnie nadzieję, że książka może być dobra, a więc postanowiłam przeczytać. To był chyba mój największy błąd, ale nie schodźmy z tematu właściwego. Adres Twój może świadczyć o tym, że stworzyłaś nową rasę, ale skoro natychmiast skojarzyła mi się z wampirami, uznać ją muszę za co najmniej wymuszoną. Tytuł bloga: „Czarny deszcz fałszywych nut, chociaż pięciolinia pusta.” Skoro w temacie liryki egzystuję jako dokumentny niedouk, uznam ten konglomerat słów, za niedorzeczny. Fałszywe dźwięki, w dodatku nastrajające pesymistycznie, pojawiające się znikąd. Tak ni w grzywkę, ni w oko wyskoczyłaś z tym tekstem. Podzielam w tym momencie los psa, zabierającego się za jeża. Nie wiem jak, dlaczego, którędy i w ogóle, z której strony zacząć. Myślę, że trzeba to trzasnąć z półobrotu i szyderczo się uśmiechnąć. Tak, teraz o wiele lepiej. Szata graficzna… rozmyta. Szczerze powiedziawszy sprawiasz wrażenie osoby starającej się o jako taki porządek, więc coby nie uwłaczać godności Twojej, postaram się w ocenie algorytm zaprowadzić. Kolorystyka nie przymierzając pasuje do tematu krwiopijców, jest nieco pesymistyczna, a zarazem demoniczna. Układ odpowiadający wymaganiom opowiadania, chociaż w moim mniemaniu w bocznej ramce jest zdecydowanie za dużo nic nieznaczących frazesów, a za mało konkretów. Informacja o poprzednim adresie jedynie sprawiła, że się zawiodłam, bowiem poprzedni adres prezentował się znacznie lepiej. Wzmianka o tym, że blog nie należy do „Zmierzchowych” podziałała na mnie jak relanium, ale tylko chwilowo, ponieważ niżej przeczytałam, że w opowiadaniu występuje nazwisko Cullen. Czy doprawdy, innych nazwisk na świecie nie ma? Czy nie można wykazać się odrobiną inwencji własnej? Każdy pospolity Kowalski byłby lepszy, niż Cullen! Przynajmniej nie działałby tak sugestywnie. Uzbrojona w żyletki i kwasek cytrynowy zamierzam złożyć Ci wizytę i bez skrupułów pokarać Cię, za to wyrodne „0”, które bezczelnie kryje się pod napisem Menu. Niewybaczalne!
Podsumowując moje wypowiedzi dochodzę do wniosku, że udało Ci się z całkiem niezłym skutkiem stworzyć klimat. Jednak powinnaś natychmiast zadbać o szczegóły, które rażą w aksamitne zmysły Panią Lovett.

Nagłówek: 2/5
Demoniczna, anorektyczna istota, dzierżąca w dłoniach klatkę, z której wyfruwa stado zwiastunów mroku – kruków. Bardzo przykre jest to, że cały nagłówek jest nieostry. Zamglona postać nie nadaje charakteru, wręcz przeciwnie sprawia wrażenie zdeformowanej, wyniszczonej, nieestetycznej. Chociaż całość ma swój temperament, to jest to mało relewantny fakt, w porównaniu z tym, że nagłówek jest zdecydowanie za duży i wszelkie jego walory zostają przyćmione za sprawą wielkości. Jest zbyt rozciągnięty w górę, natomiast brakuje mi czegoś nad prawą kolumną.
Treść: 1/10
Nie byłabym sobą, gdybym nie zaczęła od początku, a mam tu na uwadze post z okropnym zdeformowaniem tekstu. „Wieści z nikąd” brzmi tytuł. Znikąd pomocy, Lovett! Doceniam, że nie obrąbałaś brutalnie literkom ogonków, ale za nic nie wybaczę tej spacji po „z”! Bez wątpienia jestem wrednym stworzeniem, jak zapewne zdążyliście się już zorientować, dlatego właśnie przeczytałam tę pełną frazesów notkę. Stwierdzam obiektywnie, parafrazując posłankę Kruk, że notka zawiera „coś tam, coś tam”. Pełna głupot, które w początkach prowadzenia bloga winny znaleźć się w uniwersalnej, a nie zabierać miejsce w szerokiej liście. Przechodzę więc do sedna, bo skoro nie dowiedziałam się jak do tej pory niczego racjonalnego, żądna jestem treści. Zacznę może od podstaw i zdradzę Ci pewien sekret. Jeżeli coś jest rozdziałem I, to w tytule notki nie ma sensu umieszczać sugestywnego: „+ prolog”. Wóz, albo przewóz. Prolog prologiem pozostanie, a zapewniam, że rozdział I nie ma z nim nic wspólnego. Jednak zaraz po tym, jak przeczytałam ten śmieszny wyrób uznaję, że miał sens, bo Twój prolog zawiera kilka zdziadziałych zdań, które nazwałabym raczej słowem wstępu. Pominę już ten oczywisty fakt, że nie budują klimatu, tak jak prawdziwy prolog powinien, nie wprowadzają w zainteresowanie, nie szokują, a budzą coś w rodzaju politowania. Z resztą bardzo patetycznie nazwane zostały prologiem. Część zasadnicza, nazwana przez Ciebie rozdziałem pierwszym, niestety nie jest dziełem wyższych lotów. Początek do złudzenia przypomina miliony innych książek z gatunku "książka dla nastolatek". Więc, nietypowa nastolatka, przeprowadza się. Bez tego elementu oczywiście nie da się napisać dobrej książki "dla nastolatek". Zaskoczenie! Ląduje w deszczowej mieścinie o nazwie Forks. Czekaj, co mi to przypomina?
Dwie godziny później.
Nie wiem, bo to przecież nie jest zmierzchopodobne opowiadanie. Wracając do tekstu, to stwierdzam, iż denerwuje mnie ilość akapitów, co może świadczyć o tym, że dzielisz się z czytelnikami zaledwie suchymi faktami, skacząc z wątku na wątek. Wszystko wykładasz w sposób ogólnikowy i odnoszę wrażenie, że Twoją dewizą jest „aby szybciej do punktu kulminacyjnego”. Chcąc zaciekawić czytelnika, powinnaś używać jakichś pomysłowych przeniesień akcji, zręcznie lawirować pomiędzy opisami, łącząc to w zborną całość. Każdy kolejny akapit z powodzeniem nadawałby się do napisania jednego rozdziału. Chociażby śmierć Rouge i jej niewyjaśnione okoliczności. W tym miejscu dochodzę do wniosku, że prolog powinien być rozwinięty, zawierać opis np. dzieciństwa głównej bohaterki, pełnego przeciwieństw losu i trudów. Na samym początku próbujesz też zaznajomić czytelnika z wyglądem narratorki, fakt, że używasz do tego mniej prymitywnego sposobu, ale ciągle jest to nużące, czerstwe i pozbawione emocji. Nie szczędzisz także szczegółów trasy, jaką trzeba pokonać z Londynu do Forks, a przypuszczam, że nie ma to większego znaczenia dla fabuły. Świadczyć to może jedynie o tym, że chcesz się popisać, jak wspaniale orientujesz się w mapie politycznej świata. Nie w tym rzecz. I nie dość, że od razu komunikujesz o swojej przeszłości, to ujawniasz też dzieje bliskich głównej bohaterce osób oraz jej stosunek do nich. Jakby wszystkiego było mało pierwszy rozdział kończy się na urwanym zdaniu, co w żaden sposób nie przypomina zakończenia części opowiadania, a zakończenie odcinka serialu.
Drugi rozdział rozpoczynasz przepraszaniem czytelników, że wyszło długo. Kurtka na wacie! Jak im się nie chce czytać, to niech zwijają manatki, gdzie kury rosną! Ty jako autor masz pisać tyle, ile uznajesz za stosowne. Tak jak podczas pierwszej części miałam prawo znęcać się nad opisami, tak tutaj dajesz mi sposobność do zgniatania dialogów, które pozostawiają wiele do życzenia. Przede wszystkim staraj się, żeby z konwersacji wynikało więcej. Nie ograniczaj się do krótkich, lapidarnych wypowiedzi i spróbuj nadać im bardziej życiowy charakter. Irytują mnie też podpowiedzi narratorskie, jak tutaj: „- Co to za model.? - nie byłam dobra w te klocki.” Zdania jestem, że każdy zdrowy na umyśle człowiek, po przeczytaniu takiego pytania natychmiast zorientuje się, że główna bohaterka była laikiem w dziedzinie motoryzacji. W dodatku „te klocki” to można układać na dywanie, betonie, podjeździe przed domem, tudzież innej powierzchni płaskiej, ale nie wolno układać opowiadania z kolokwializmów. W opisach zbyt dużą uwagę przykładasz do detali. Nie obchodzi mnie gdzie była pralnia i jakie wymiary miało okno. Stwierdzam też, że tutaj nie ma akcji, nawet jej zalążka. Nie dzieje się kompletnie nic, co do złudzenia przypomina powieść pani Meyer. Czasem, jak pojawia się coś, co może zaraz zacznie przypominać akcję, nadzieja zostaje natychmiast odebrana! W to miejsce Bella mówi o Edwardzie (lepiej policzyć do nieskończoności, niż liczyć opisy jego oczu), a Lilly opisuje nowy dom i wymienia szkolne przedmioty! Tak po prawdzie, to nawet nie mam jak komentować tego Twojego tekstu i przyznaję się do tego bez bicia. Szczotkujesz włosy, szorujesz zęby, zakładasz jasne jeansy, czarny top, a ja powolutku wyjmuję żyletki i cytrynę. Nawiasem mówiąc, żeby nadać ocenie grozy, w tym miejscu zaznaczę, że ilość błędów, jakie znalazłam już mocno przekracza ilość napisanego przeze mnie tekstu. Nie jest dobrze, a akcji ani widu, ani słychu. „Zmierzch” był naprawdę nudny, ale dochodzę do wniosku, że te wszystkie jego marne podróbki są po stokroć gorsze. To jak porównywać ptasie mleczko do ekskrementów mastodonta.
Cudem dobrnęłam do rozdziału trzeciego. Przysięgam, mając za świadków cztery kolorowe welonki, że jak tutaj nie rozwiniesz skrzydeł, to Ci je z subtelnością goryla oberżnę przy samym tyłku. Tutaj już rysuje się coś na kształt akcji, ale mordowanie bezdomnego mężczyzny przez nastolatkę jest dla mnie tak bezceremonialne, że zaraz zwomituję i tyle mnie żeście widzieli. Czy oceniającym przysługują ulgi na tramwaj za trwałe uszkodzenia psychiki i narządów wewnętrznych, spowodowane karmieniem się niestrawnymi pagajami? Nie? Może chociaż bilety ulgowe do kina? Nie? A może talon na zakupy w Tesco? Też nie!? A powinny. W każdym razie, wracając do tej nużącej i niejadalnej historii, dalsza część to walka z własnym sumieniem, zakupy (brrr!) i spotkanie z rodziną Cullen. Porażka do potęgi n, w dodatku wierna kopia fabuły „Zmierzchu” z wprowadzeniem kilku nowych, zdziczałych postaci i śmiesznej rasy – dhampira. Mam tylko szczerą nadzieję, gdzieś w głębi serca, że tworząc nową rasę nie bawiłaś się w genetyka i nie dodawałaś, nie odejmowałaś, nie mnożyłaś, ani nie dzieliłaś chromosomów. Przecież otrzymanie jednego chromosomu więcej nie znaczy, że masz Downa – sprawia, że zostajesz wilkołakiem (co właściwe, patrząc na Jacoba Blacka, na jedno wychodzi). Tak na marginesie, to z genetycznego punktu widzenia jest rzodkiewką (26 chromosomów), ale mniejsza o większość.
Reasumując krótko i zwięźle, bo już i tak się rozpisałam: Juliusz Cezar po przeczytaniu Twojego tworu zapewne by powiedział: nabyłem, przeczytałem, zanudziłem się.
Ortografia i poprawność językowa: 2/10
Oglądaliście kiedyś „Pociąg z mięsem”? Albo może „Teksańską masakrę piłą mechaniczną”? To właśnie znalazłam coś w tym stylu. Abstrahując od zabójstwa bezdomnego i uwalanej krwią koszulki, zamordowanych zostało tu kilka najważniejszych zasad języka polskiego. Słodowy powinien zmontować program „Napisz to sam”, może byłby z tego jakiś pożytek, a tysiące polskich nastolatków przestałoby inspirować się cudzymi tworami i odblokowałoby własne zwoje mózgowe. Świat byłby piękniejszy. Ostrzegam, tylko dla ludzi o mocnych nerwach, tudzież braku polonistycznej wrażliwości. Porcja z trzech rozdziałów i notki pt. „Wieści z nikąd”.
Cytat: „Witam wszystkich przyszłych ( bądź nie xD) Czytelników.” Zdania co najmniej nie rozumiem. Witasz wszystkich przyszłych czytelników, albo nie przyszłych? To znaczy, że przeszłych? A jak przeszłych, to z dalszej dywagacji wynikać będzie, że to nie jest pierwsza notka, ku zdumieniu memu, bo w szerokiej liście tkwi na pierwszym miejscu. Czy może witasz też „nieczytelników”? To miłe, ale niestety pozbawione tego… jakby to delikatnie ująć… logiki pozbawione. Występuje też morderca rangi S, emotikon złożony, świadczący o trwałej ślepocie, bo oczu w kształcie litery „x” wyobraźnia moja nie obejmuje.
Cytat: „Niestety - brak pełnodobowego dostępu do internetu, oraz brak jakiegokolwiek wolnego czasu robi swoje.” Po pierwsze myślnik jest całkowicie zbędny. Po drugie nie wyobrażam sobie, że można nabyć Internet na określone godziny. Czy to jakaś taryfa nowego operatora? W dodatku Internet ma „duszę”, a więc zaczynamy wielką literą, a po ostatnie skoro nie masz jakiegokolwiek wolnego czasu, to co te kilka rozdziałów robi na blogu? Litości.
Cytat: „Komentujcie ile wlezie i jeszcze więcej spamujcie” Nie ma to jak dobry, stary, jowialny, nacechowany intelektualnie SPAM.
Cytat: „Na dworze padał biały puch, pokrywając każdą dowolną powierzchnię.” Zbrakło mi słów. Jak dla mnie totalna abstrakcja. To tak samo jakbyś napisała „jakąkolwiek powierzchnię”, a slogan to jest w pełnej krasie, ponieważ na zadaszoną powierzchnię już nie napada. Uwielbiasz komplikować sobie życie, poprzez wciskanie jednego słowa za dużo.
Cytat: „Mróz osiadał na rzęsach, tworząc przepiękną kaskadę diamencików.” Wspaniale próbowałaś operować metaforą. Niestety wyszło beznadziejnie. Czy wiesz, co to jest „kaskada”? Mniej więcej to samo co „wodospad”. Zjawisko głównie i tylko pionowe. Wspominałaś coś o tym, że główna bohaterka jest dziwna, ale nie myślałam, że ma pionowe rzęsy! Cholera, a może ona naprawdę jest rzodkiewką!?
Cytat: „lekko podchrypniętego głosu i tych dużych, czekoladowych oczu.” Oponowałabym za słowem „zachrypniętego” zwłaszcza, że kulfon pt. „podchrypnięty” nie istnieje.
Cytat: „Była agentką oczrony banku. Zginęła w napadzie rabunkowym.” Literówka i dobitny przykład na żałosną długość zdań.
Cytat: „Jej mąż, a mój przyszywany ojczym” Chciałaś raczej napisać „przyszywany ojciec”, bo tym właśnie jest ojczym. Nie da się przyszyć komuś ojczyma.
Teraz rozdarcia psychiczne, destabilizacje, wahania, huśtawka nastrojów, albo raczej rozdwojenie jaźni głównej bohaterki.
Cytat: „Znałam tą dziewczynę. Niestety - to byłam ja.
Lubiłam siebie, a w szczególności moją jasną cerę. No chyba, że czasem przypominałam trupa. Szczerze mówiąc, nie przepadałam za swoją wyjątkową urodą. Czasami była wręcz nie do zniesienia.” Lubisz się do cholery, czy nie?!
Cytat: „Każdy chłopak, na nawet starszy jegomość, na mój widok głupieli.” Jak zauważyłaś w pierwszej części zdania używasz liczby pojedynczej, tylko po to, żeby w drugiej części zabić mnie mnogą. Auć.
Cytat: „Traktowano mnie bardziej jak jakąś postaci z legend.” A tutaj znów mnie liczbą mnogą zadręczasz mówiąc o JEDNEJ konkretnej osobie. „Postać” jeżeli już.
Cytat: „Przeszliśmy przez szeroką, rozjaśnioną latarniami, werandę.” Błędne użycie przecinka. Wbrew pozorom, żeby używać takich znaków interpunkcyjnych trzeba trochę myśleć i mieć opanowane podstawy. W tym zdaniu przecinek po słowie „latarniami” jest całkowicie zbędny.
Cytat: „Chodź, pokarzę ci resztę domu.” Pokarać to ja Ciebie mogę za ten błąd ortograficzny. Czym? Żyletkami i cytrynką oczywiście. Pokażę Ci, do jakich praktycznych celów można ich użyć.
Cytat: „John nie potrafił gotować, a to, co przypadkowo udało mu się upichcić, należało przekazać Armii Krajowej, opisując jako "broń biologiczna".” No i masz. Tak się dzieje zawsze, kiedy Polska brać próbuje pisać opowiadania umiejscawiając akcję za granicą. Jeszcze nie rozumiesz? Możesz mi zatem wytłumaczyć, dlaczego dziewczyna mieszkająca w Anglii mówi o Polskim Związku Powstańczym? Nie wiem, czy wiesz, ale AK to typowo polska organizacja. Polecam używać słowa „wojsko”.
Cytat: „Wszędzie stały świece i tego typu ''szmiry-bajery"*.” Będę dosadna. Szmira, to słowo, które kojarzy mi się tylko i wyłącznie z Twoim opowiadaniem. Kolokwializm w opowiadaniu! FUJ! Powiedz mi dziecko drogie, czemu potrafisz opisywać takie pierdoły jak kolory ścian, bluzek, zasłon, wymiary okna, a nie potrafisz wyrazić się w sposób ogólny bez użycia wyrazów z nowomowy?
Cytat: „Niski, brzuchaty mężczyzna, z początkami znaczącej się na głowie łysiny” Wybacz, ale zdania nie rozumiem. Być może dlatego, że nie wiem, czym jest „znacząca się na głowie łysina”.
Cytat: „Zmierzył mnie wzrokiem od stup do głów” Stóp i głów zamierzam Cię pozbawić w najbliższej przyszłości, hydro Ty moja.
Cytat: „Przecież nie da się przegapić wprowadzki bogaczy.(;/)” Primo: słowo „wprowadzka” nie istnieje. Secundo: emotikon z pękatą główką i podwójnym podbródkiem jest ble.
Cytat: „jego marnym próbą przyglądało się coraz więcej chłopaków.” Próbom. Próbą literacką, niegodną publikacji można nazwać Twoje dzieło.
Cytat: „Skończyłam posiłek, a truchło zakopałam pod starym świerkiem.” Mowa w cytacie oczywiście o zamordowanym bezdomnym. Ewidentny dowód na brak szacunku do ludzi. Przykro mi, ale nie dobieram tego jako przejaw agresji ze strony bohaterki, a raczej jako Twój pogardliwy stosunek do gatunku ludzkiego. Niestety przekłada się to na rzeczywisty stan Twojego umysłu. Nie popisałaś się.
Cytat: „I to ma być nienarażanie innych?!?” Ależ Ty tworzysz niewyobrażalne katusze dla mojego strudzonego umysłu! Nie ma takiego słowa jak „nienarażanie”! W dodatku musisz wiedzieć, że takie znaki interpunkcyjne, jak wykrzyknik, czy znak zapytania występują solo. Zapamiętaj to i nigdy nie łącz ze sobą dwóch wykrzykników, bo wbrew pozorom takie zdanie nie ma większej „mocy”.
Dziękuję, zaraz mi popękają stawy w palcach, a kręgosłup posłuży za rurkę do dwuosobowego namiotu. Sama widzisz, że jest tragicznie... Początek jest bolesny, środek męczący, a koniec nie spełnia początkowych nadziei.
Układ: 2/5
Nie wiedzieć czemu układ mnie rozdrażnia. Denerwuje mnie czarny pasek nad szeroką listą, bo nie ma ciągłości. W prawej kolumnie jest zbyt dużo frazesów, słowo od autora zdecydowanie za długie. Poza tym nie mam większych zastrzeżeń.
Temat: 0/5
Diagnoza jest prosta: niemal wierna kopia „Zmierzchu”. Doprowadza mnie to do szału, że ludzie nie potrafią znaleźć własnej drogi i namiętnie małpują nazwiska, nazwy miejscowości, poszczególne wątki, chociaż tyle wspaniałych pomysłów czeka na odkrycie. Uwierz, że wolałabym czytać o dziewczynie imieniem Wacia, jeżdżącej bumbusiem do liceum w miejscowości Piczkowo, aniżeli wałkować temat wampirów, Cullenów i innych kabaczków, autorstwa dyslektyka.

Czytelność, obrazki: 3/5
Jak już wspominałam zamglona postać nie koi mego wzroku, wręcz przeciwnie. Sprawia, że mam ochotę regulować ostrość monitora. Tytuły ramek udało Ci się wmontować w konwencję, ale niepokoją mnie ramki wokół całego bloga. Są nieestetyczne i nijakie. Jak większość tutaj.
Dodatkowe punkty:
Zakopałam pod świerkiem bez wyrzutów sumienia.
Punkty: 16/60
Ocena: mierna.
Z góry przepraszam, jeżeli ocena jest „dupna”. Naprawdę wymagała ode mnie wytrwałości, podchodziłam do niej kilkanaście razy i zmuszałam się, żeby coś z bloga wykrzesać. Chciałam dobrze, a wyszło jak zawsze. Dziękuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz