Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


środa, 11 listopada 2009

(388) sad-black-eyes

Rozklekotanego PKS-a, model "Zaraz się rozwalę" złapała dzisiajPani Lovett i zamierza dojechać nim do Indii, a konkretnie do bloga sad-black-eyes.
Pierwsze wrażenie: 6/10
Wkraczam w świat brzęczących bransolet i jedwabnych szali, na które z resztą od dłuższego czasu choruję. Wiele bym dała, żeby akcja rozgrywała się w kraju Świętej Rzeki Gangesu, ale z pobieżnego rekonesansu wynika, że będziemy jeździć po Hiszpanii. Wszystko jedno! Bylebym odczuwała, że jestem czytelnikiem mile widzianym!
Tylko teraz wyjaśnij mi jedną rzecz… Piszesz opowiadanie, to świetnie, ale czy gdyby opowiadanie miało zostać wydane, jako książka nosiłoby angielski tytuł? Przypuszczam, że wątpię. Więc wytłumacz mi proszę, czemu adres brzmi: „sad-black-eyes”? „Czarne, smutne oczy” brzmi znacznie lepiej, chociaż i tak nie sprawia, że oniemiałam z zachwytu. Mało to tajemnicze, jedynym nawiązaniem do tekstu jest kolor oczu, jak mniemam głównej bohaterki, tudzież bohatera. Bardziej chwytliwym byłby jakiś cytat z opowiadania, rzecz, wokół której dzieje się akcja, cokolwiek, tylko nie smutne oczy. To się kojarzy z historią widzianą oczami psa, a śmiem twierdzić, że nie tak to miało wyjść. Jeśli idzie o tytuł bloga: „Zdradzić można tylko sercem”, wygląda już dużo lepiej, można by go utożsamiać z mottem, które zwykle zawiera się na pierwszej stronie książki. Nie zmienia to jednak faktu, że moje subiektywne odczucia względem belki są mieszane. Szablon bardzo mi się podoba. Jest taki równiusieńki, że piszczę z zachwytu (czyt. zazdrości). W menu znajdują się najistotniejsze informacje, najpotrzebniejsze linki, a te tłoczone obrazki przy tytułach ramek są tak subtelne i perfekcyjnie zharmonizowane, że naprawdę chylę czółka, uderzając nim w palce u nóg. Nie obędzie się bez zarzutów, rzecz jasna. Jak na płomienną, pełną żywych kolorów scenerię gorącego kraju, wybrałaś zbyt chłodne barwy. W takiej sytuacji marzyłyby mi się połączenia najodważniejsze, zuchwałe wręcz. Widziałaś kiedyś hinduską tancerkę? Wnioskuję, że tak, a wiec postaraj się nadać blogowi trochę jej dynamizmu, kolorystki, a będzie naprawdę dobrze.

Nagłówek: 4/5
Myślałam, że tylko faceci są daltonistami, którzy wierzą, że życie jest jak tęcza: raz białe, raz czarne. O jakiż bolesny zawód spotkał mnie! Czy komukolwiek z obecnych na sali także się wydaje, że kobieta z nagłówka nie ma czarnych oczu? Gdzie powiązania się pytam? Na blogu wszystko ma harmonizować z sobą, a każdy element nie powinien być z innej parafii. To drobne przeoczenie nie umniejsza jednak faktom. Kobieta jest naprawdę pięknością, nie da się ukryć, że geny hinduskie odbiły piętno na jej twarzy w sposób spektakularny, zapierający dech w piersiach. Tylko ten napis błaga o pomstę do nieba. Do Ciebie mówić, to jak w kij pierdzieć. Się zdecyduj raz, a dobrze, czy ma to być w konwencji Świętego Gangesu, czy deszczowych wysp, na które polska inteligencja masowo emigruje!
Treść: 0/10
Zacieram rączki, jak Agata Wróbel przed próbą pobicia swojego rekordu, taczka załadowana epitetami różnej maści i jadę z tym, w kaloszach przez Twoje wypociny. Postanowiłam, że ocenię wyjątkowo Sezon Drugi (co brzmi, jak tytuł dla drugiej serii, wątpliwej jakości tasiemca). Twoje sprytne i przemyślane Menu, ma szczytny zamiar pomóc mi w tym. Po przeczytaniu prologu stwierdzam, że czuję się wśród tych literek co najmniej, jak zielony ufolud z jednym okiem wśród szeregów sióstr zakonnych. Nieswojo, po prostu. Rzucasz mnie tu jakieś imiona nazwiska, oczka w głowie, a ja biedna nie wiem, o co chodzi. Zaraz, zaraz… w Nowym Jorku mieszka? Coraz bardziej się boję, że umiejscowienie akcji za oceanem nie wpłynie pozytywnie na moje odczucia, co do Twojego pisania, ale niech tam. Spuszczam głowę, i krokiem posuwistym zmierzam, aby nadrobić to, co straciłam. Sezon Pierwszy. Prolog, znaczy się.
Przyznam szczerze, że jak na prolog to niestety jest zbyt krótki. Ograniczyłaś się do opisania sceny narodzin głównej bohaterki, a to zdecydowanie zbyt mało, żeby zachęcić potencjalnego czytelnika do dalszej lektury. Jest to trochę zbyt suche, lapidarne i infantylne. Nie chciałam tego ująć w tak dosadne epitety, ale tak to właśnie wygląda. Pierwszy rozdział jest nie mniej nużący. Zasada nr 1: w opowiadaniu godziny odgrywają rolę podrzędną, nie główną. Zasada nr 2: to, co bohater opowiadania pakuje do torby może mieć znaczenie, ale tylko pod warunkiem, że te przedmioty mają jakikolwiek wpływ na fabułę. Inaczej robi się nudno, a musisz wiedzieć, że uczucie nudy towarzyszy mi od czasu rozpoczęcia czytania Twoich wypocin. I w sumie słusznie, bo do samego końca nie dzieje się nic. Dziewczyny lądują na plaży, lokują się koło grupy jakichś „cwaniaczków”. To w sumie wszystko, co się tam dzieje. Pomijam już to, że po „czynnościach toaletowych” główna bohaterka, a zarazem narratorka idzie spać. No oszalałam z zachwytu, co za zwrot akcji. W kolejnym odcinku, (co za zdumienie!) również nie dzieje się nic. No może poza mizerną próbą ułożenia dialogu przy obiedzie, z którego nic nie wynika. Jest to o tyle widowiskowy i spektakularny dialog, że budzi sprzeczne uczucia. Z jednej strony doprowadza do histerycznego rechotu, a z drugiej do pojawienia się współczującej miny. Oprócz tego wszystkiego robisz nam tu mały Vizir, takie dwa w jednym, i doprowadzasz do sytuacji, kiedy narrator pierwszoosobowy pisze swój pamiętnik! Toć to się kupy nie trzyma, nawet w najmniejszym stopniu. Skoro i tak, jako osoba opowiadająca ma oczywiste, odwieczne prawo dzielić się z czytelnikami swoimi odczuciami, po co ma dodawać, jako bonus – swój własny pamiętnik? Ponadto główną myślą przewodnią tego odcinka jest zdanie: „Dlaczego nie odrzuciłam jego ręki”, która jest wałkowana, gnieciona, rozmaślana i w każdy inny, równie wymyślny sposób torturowana z okrutnością sadysty. Wspomniana przez mnie myśl przewodnia sprawia, że dziewczyna ucieka w swoje ulubione, odosobnione miejsce, gdzie ktoś na nią pogwizduje. No niech zgadnę… czyżby właściciel tajemniczej ręki, która spoczęła na jej talii? Mogę wiele o Tobie powiedzieć, ale na pewno nie to, że jesteś nieprzewidywalna. Oczywiście w odcinku trzecim okazuje się, że miałam całkowitą rację… Nie zdzierżę tego dłużej, tym bardziej, że myśl przewodnia kolejnego odcinka, brzmi jak tani orgazm z amatorskich niemieckich filmów: „Zakochałam się, może i wyglądam, jakbym nic nie robiła, ale moje komórki myślowe są mocno zajęte!”. Turbodymoman poczuł się zawstydzony.

Ortografia i poprawność językowa: 2/10
Znów pcham tę swoją taczkę pod górę. Począwszy od całej masy błędów interpunkcyjnych, znalazłam też kilka logicznych, nawet ortograficznych oraz kilka innych poważnych wykroczeń wobec mowy ojczystej. Można się załamać.
Cytat: „synka ,którzy mieli po raz pierwszyzobaczyć” Tak właśnie wygląda cały prolog. Braki spacji i spacje tam, gdzie naturalnie ich być nie powinno, to pierwszy czynnik, który sprawił, że nie mogłam przebrnąć przez Twoje opowiadanie.
Cytat: „Niby od dawna było planowane by to była Lena.” Niby by to było dobre, gdyby to było bardziej sensowne.
Cytat: „domyślił się o co chodzi i powiedział.” Nie masz wrażenia, że to zdanie powinno być zakończone dwukropkiem? Zwłaszcza, że za chwilę cytujesz jego wypowiedź.
Cytat: „ Po kilku dniach od momentu narodziny Valentina z mamą opuściła szpital.” To jest albo morderca rangi S – literówka, albo jakiś inny, temu podobny kretynizm.
Cytat: „Umówiłyśmy się o 12:00 wejściem na plażę.” Ja mam to w swojej ciężkiej pierdziawie, gdzie, o której, jak i którędy. Czytelników interesują konkrety, konkrety! Pomijając już fakt ułomności polonistycznej zdania, oczywiście.
Cytat: „Zbiegłam szybko na dół i w przelocie chwyciłam kanapkę z talerza brata i ruszyłam biegiem na plażę” Złapałam i rzuciłam i uderzyłam i się uśmiałam i się popłakałam nad biednym maltretowanym „i”! Masz syndrom nadużywania pewnych liter, za co powinni palić na stosie.
Cytat: „Z daleka już widziałam moje laski , które już wchodziły na plażę.” Dobra mówcie, co chcecie, ale jak widzę taki ordynarny, a wręcz wulgarny kolokwializm w opowiadaniu, to moja wrodzona subtelność ulatnia się niczym dwupierdzian kapustny (najnowszy gaz szlachetny odkryty przez Prof. Zajączka). Z drugiej strony, jak sobie wyobrażę dwie maszerujące po plaży laski, to wyję ze śmiechu. Przepraszam, ale jakoś dwuznacznie myślę.
Cytat: „Uważali mnie zwykle za szarą mysz i cnotkę. Nie no faajnie…” No, dziki szał nagich ciał. Cnotliwa szara mysz! Kto by pomyślał, że stworzenie, które ma od 4 do 9 młodych, 8 miotów rocznie, jest cnotliwe! Mam wrażenie, że odbieram niektóre Twoje hity zbyt dosłownie, ale chyba wpłynęło na to moje totalne zobojętnienie wobec Twojej nadwątlonej twórczości.
Cytat: „Dziewczyn od razu wpadły we flirty.”
- Kulfon, kulfon, co z ciebie wyrośnie? Gruszki na wierzbie, czy szyszki na sośnie?
- Analfabeta w betoniarce!
Cytat: „Po wszystkich czynnością toaletowych położyłam się. Jutro rozpoczęcie szkoły ...” Po wszystkich Twoich zdaniach umarłam ze śmiechu. Proszę w mowie pożegnalnej wspomnieć, że pierwszy raz miałam do czynienia z czymś, co mnie bardzo skutecznie przerosło.
Cytat: „- ... Właśnie w taki sposób ogłaszam , że rok szkolny właśnie się rozpoczął.-powiedział uroczyście dyrektor - Teraz rozchodzimy się do swoich klas” A teraz ja właśnie w taki sposób ogłaszam, że właśnie rozbolał mnie brzuch, a zawartość żołądka ruchem robaczkowym, niebezpiecznie szybko zmierza w kierunku jamy ustnej. Poza tym błędny zapis wypowiedzi razi w oczy. Powinno być:
- Rok sratatata właśnie się rozpoczął – powiedział dyrektor. – Teraz proszę sratatata.
Proszę zwróć uwagę na zapis interpunkcyjny, a nie poszczególne części zdania. Spójrz, gdzie kropka powinna być, a gdzie nie.
Cytat: „wyciągnęłam z pod łóżka pamiętnik.” Na litość mrówki faraona! SPOD!
Cytat: „Zawsze mogłam liczyć tutaj cichy szept fal i delikatny świergot ptaków.” Zdarza Ci się czasem rozmawiać samej ze sobą? Na marginesie… policzyć cichy szept fal, potrafi tylko Chuck Norris.
Cytat: „Wpatrując się w fale , które uderzały o brzeg za każdym razem rozwiązywały moje problemy.” To jest ostateczne stadium owada - odmóżdżacza pospolitego.
Te i wiele innych budzą we mnie chęć mordu zbiorowego. Nie wspominam już o ubogim słownictwie, posiłkowanym kolokwializmami, bo mi ręce i majtki opadają. Emotikony, bywają także, co nie wpływa pozytywnie na ogół Twoich wypocin. Kuć, kuć i jeszcze raz uczyć się mowa ojczysta, a zwłaszcza literków!
Układ: 3/5
Na pierwszy rzut oka wygląda fantastycznie. Masz bogate, ułatwiające życie Menu, wszystko zdaje się mieć swoje miejsce. Jednak podczas przeglądania bloga człowiek potyka się o pewne niuanse, za które miałabym ochotę obrzezać. Na ten przykład zapytam: co robią te cholerne, utrudniające życie suwaczki w notkach? Przecież to wygląda naprawdę żałośnie, że nie wspomnę o problemach przy czytaniu. Poza tym, ja głosiciel zasady „zgnoić statystykę” uważam, że powinna znaleźć się na samym końcu litanii. A tak jeszcze poza tym wszystkim zdjęcia w albumach wychodzą na prawą ramkę, co doskwiera dotkliwie moim oczom.

Temat: 0/5
Po pierwsze z Indiami, to ma tyle wspólnego, co Pudzian z baletnicą. Całość brzmi raczej, jak jakiś południowoamerykański tasiemiec. Początek jest bolesny, środek męczący, a koniec nie spełnia początkowych nadziei. Niestety poza szatą graficzną, nie widzę w tym żadnych wyższych wartości.

Czytelność, obrazki: 1/5
Zostaję nadal pod wpływem tych patrzących na mnie oczu. Zdjęcie jest fenomenalne, naprawdę. Jednak, coby sprawiedliwości stało się zadość, pozwoliłam sobie spojrzeć na albumy. I to był mój błąd. Tu się bowiem okazało, że w Twoim opowiadaniu występują takie sławy jak Antonio Banderas, Cristiano Ronaldo, czy główny bohater serialu „Skazany na śmierć”. Ha! A najlepsze jest to, że ten Amerykanin najbardziej z nich wszystkich przypomina Hiszpana! Pogubić się można. Przy okazji… jak można nazwać kogoś Constansa Constanso? Jurek Jurkowski? Schab Schabowski? Marek Jurek… Dobra, bo się zagalopowałam. Strasznie mnie denerwuje, kiedy autor przedstawia swoich bohaterów za pomocą wyświechtanych, dobrze znanych gęb. Poza tym, każde zdjęcie jest z innej beczki. Tego nie trawię. I nie strawię, choćby skały srały, o.

Dodatkowe punkty:
Jak wszystkim wiadomo urodziły się w Indiach, ale nie wytrzymując rządów Patil’a, przeniosły się do Hiszpanii, gdzie miały romans z Portugalczykiem, dzięki któremu poznały przystojnego Amerykanina i wyjechały z nim do Nowego Jorku, tylko po to, żeby umrzeć bezdzietnie. O!
Punkty: 16/60
Ocena: mierna.
Nie wszystko złoto, co się świeci. Będąc w temacie metali szlachetnych rada dla Ciebie: mowa jest srebrem, a milczenie złotem.
PS PKS-em dojechałam ledwie do Świecka i się wziął zawinął z powrotem, jak zobaczył, co cel podróży sobą reprezentuje. L.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz