Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


sobota, 28 listopada 2009

(396) konie-kinga

Postawiłam, że chociaż raz spróbuję sprostać zadaniu i ocenić coś, co normalnie przyprawia mnie o złowrogi dreszczyk. Kategoria: Zwierzęta. I niech Was nie zwiedzie fakt, że autorka bloga umieściła swe dzieło w kategorii: Fotografie! Kto ma zdrowe patrzałki widzi, że tu się roi od koników. Ihahaha!

Pani Lovett pojeździ dzisiaj na konie-kinga.

Pierwsze wrażenie: 0/10
Cóż, obawiam się, że moje pierwsze odczucia, po uruchomieniu strony są nie do opisania. Całość wygląda jak rozpędzona kometa w kolorze lalki Barbie pod napięciem, a samo wspomnienie o tym działa bardzo sugestywnie, nieprawdaż? Już pominę ten przykry fakt, że sam adres przygotował mnie do oglądania „bosko – infantylnie – naiwnego dzieła”, a tytuł bloga roztrzaskał resztki mojej nadziei o skaliste riasowe wybrzeże. Kochana, takiej kolorystyki, to nawet paleta z zestawu malarskiego - „Mini Kids” nie widziała. Prawdziwie odrażające i oczopizdne gwiazdeczki zjadły moje poczucie estetyki, oblizały paluszki i wyrzuciły kosteczki na pożarcie dla bezdomnych psów. Tytuł bloga, to przerobiony kibolski okrzyk, a jakby wszystkiego było mało, to ktoś spałował mu interpunkcję, cytuję: „Jedno serce Jedno bicie Kocham konie Ponad życie…” Piękne. Tym bardziej, że często słyszę ten okrzyk, kiedy spoceni kibole drą twarze pod moim oknem: jedno serce, jedno bicie, kocham Lecha ponad życie! Spokojnie, doświadczenia nie mam, ale za to odrobinę obycia w miejskim środowisku. Nie muszę mówić, że w takiej sytuacji ten tytuł pasuje tutaj, jak świni siodło. Kolorystyka rodem z zestawu dla dzieci, potwierdzam to po głębszej analizie dzieła. W dodatku chyba jakieś rozwydrzone bachorki z Przedszkola nr 22 malowały po blogu paluchami, biegały po nim stopami, robiły wydzieranki, wycinanki i wszystkie inne znane mi plastyczne techniki na raz, na jednej kartce papieru. Zaczynam się uwsteczniać, kiedy patrzę na taki regres i dochodzę do bolesnego, acz najbardziej skutecznego rozwiązania: blogi powinno się zakładać, tylko po uiszczeniu odpowiedniej opłaty. Jutro spreparuję odpowiedni transparent, rozwinę działalność propagandową, a po udanej akcji zapłacę swoją działkę, należną Cioci Meei. Te wszystkie ramki, ten cały sztuczny tłok… Borze zielony, to się kupy nie trzyma! Pewnie dlatego, że blog nie ma rąk, nie widzę też nóg, a o głowie i wyczuciu estetycznym to nawet nie wspomnę, bo zapewne spakowały się i teraz rozdają ulotki na Rondzie Rataje. Widzę kolor morelowy, soczyście różowy, róż w odmianie majtczanej, szarobury, czarny, czerwony, niebieski… czy o czymś zapomniałam? Istotnie zapomniałam, o tym jaśniejszym szarym i najjaśniejszym różowym. I o bieli, też nie wspomniałam, a też ją w tym zespole widzę, a żeby uściślić to pomieszanie z poplątaniem, określmy ten kolorystyczny zestaw, jako perkalikowy w sztachetki. Jakże adekwatna nazwa nam wyszła, zupełnie tak samo bez sensu, jak ciągnięcie gazociągu z Morza Północnego, do Polski, przez Tadżykistan i używanie owego zestawu na blogu. Pani Lovett miała za mało wrażeń na dzisiaj… postanowiła przeczytać także ramkę o Tobie, po czym zjadła talerzyk do ciasta w akcie desperacji. Po prostu nie spotkałam się z tak szerokim pojęciem słowa „umiejętność”. Teraz już wiem, że można mieć „umiejętność skoków (raz)”,„umiejętność upadku”, albo „umiejętność zawodów”. Z sensacyjnych wiadomości innego rodzaju, to właśnie do mnie dotarło, że „przyleciałam” na Twojego bloga, więc wyjmuję brzytwę, żeby sobie oberżnąć te cholerne skrzydełka, które mnie tu przyniosły. Albo spalę miotłę! Myślałam, że to koniec, albo przynajmniej początek końca mocnych wrażeń, ale intuicja zawiodła mnie. Ty postanowiłaś jeszcze posiać na blogu trawę, coby stadko rozbrykanych koni nakarmić. Przekroczyłaś granice dobrego smaku i mam ochotę rzucić w Ciebie swoim woreczkiem żółciowym.

Nagłówek: 0/5
Czy czerpiesz jakąś... JAKĄKOLWIEK satysfakcję z wbijania zwierzątkom pinezek w główki? Klonowanie też sprawia Ci przyjemność? Masochistyczne przejawy toleruję, ale sadystycznych absolutnie nie! Tym samym, śmiem twierdzić, że umiejętnie wytłumaczyłam się z liczby punktów, jaką właśnie otrzymałaś. Po prostu z oceny, na ocenę coraz bardziej zadziwia mnie fakt, że ludzkie oczy są w stanie tyle wytrzymać, a w dodatku nie przeszkadzają im tak bolesne niedociągnięcia. No bo, niby co ten wielki, odrażający prostokąt nad nagłówkiem ma oznaczać? To kafelkowanie, motyw pseudo akantu i napis gigant „Konie Kinga” sprawia, że mam ochotę się pociąć gumowym kapslem od piwa.

Treść: 0/10
O w maskę jeża, może być ciężko, ale spróbujmy i na pierwsze danie zjedzmy post, pt. „Komentarz”. Ciekawe to zjawisko, brzmi co najmniej złowieszczo. Zobaczmy, jak mi to losowanie wychodzi (ach, te plastikowe kulki!). Ha! Trafiłam wprost idealnie! Ktoś zostawił Ci negatywny komentarz, a więc zamierzam ten post przeczytać i z przyjemnością sprawdzę Twoją reakcję na krytykę oraz poziom kultury osobistej. Przeczytałam i muszę Cię zmartwić. Nie jest z Tobą najlepiej i wcale nie mam tu na uwadze poprawności językowej, choć ta też błaga o pomstę do nieba. Chodzi mi o to, że w istocie zmarnowałaś cały post, żeby napluć na autora obraźliwego komentarza, a w dodatku użyłaś kilku sformułowań, które mnie zwaliły z nóg i bynajmniej nie dzięki swej błyskotliwości.
Cytat: „Po prostu to osoba mi zazdrości, bo mam konie. Ale naprawdę nie ma czego.i powtórzenie durne dziecko z ciebie. A ile ty masz lat?” Ze zdania wynika, że konie masz i nie ma Ci czego zazdrościć, co w dalszej części oznacza, mniej więcej to, że ta perspektywa nie wydaje Ci się ekscytującą. To w takim razie, po jaką śrubkę piszesz bloga poświęconego właśnie koniom? Cóż, widocznie osoba, która pisała komentarz ma zdolność obserwacji i patrząc na Twoją szatę graficzną zorientowała się, że określenie „dziecko” najlepiej opisuje Ciebie, czemu się z resztą nie dziwię, bo nie trzeba być wybitnym psychologiem, żeby po dziecięcym rysunku określić wiek jego autora. No cóż, dno, metr mułu, liny, glonojady, co tam chcecie, w zależności od klimatu. Spróbuję znaleźć coś mądrzejszego, ale mam pewne obawy, że post pt. „Dużo pomysłów na tytuł ;dd” będzie jeszcze gorszy. Skoro tak już nas zawaliłaś szalonymi pomysłami w tytule, aż trzęsę gatkami, co może być dalej. Brnijmy w to z głową w górze! Mamy tu sugestię, że nasza ocenialnia, nie spieszy się z wystawieniem Ci oceny. Ależ ocenialnia Cię właśnie ocenia, nie panikuj my tu wszyscy dysponujemy taką ilością czasu, jaką ilością pieniędzy dysponuje bezdomny. Wracając do rzeczy… Absolutnie nie spodziewałam się takich farmazonów, wybąkanych od rzeczy. Już pomijam to, że skaczesz jak żabka po tematach, że czasem ciężko mi się zorientować, co masz na myśli. Twój przekaz niestety jest maksymalnie zawoalowany, dzięki nieumiejętnemu stosowaniu zasad interpunkcji. Poza tym w poście pochwaliłaś się co kupiłaś na allegroszu, czy innej temu podobnej stronce, co interesuje mnie i dotyczy, tak jak gówienko komara w Arizonie. Poza tym dochodzisz do pewnych przemyśleń, (proszę o werble, napięcie rośnie) które mogą oznaczać zarówno COŚ, jak i NIC. Jedyny ślad „przemyślenia jakiegokolwiek” wiążę się z tym, że obejrzałaś filmik i chcesz coś zmienić w relacjach z końmi. Przepraszam, jeżeli się źle wyrażę, bo nie znam się na hippice, jeździectwie i koniach, ale czytam tutaj taką banialukę, że chcesz stosować „natural”. Brzmi śmiesznie, ale przypuszczam, że ma to związek z dżokejskim slangiem. Tylko ja nie o tym chciałam, chciałam powiedzieć, że w Twojej chęci nie ma sensu, bo Ty sama chcesz wiedzieć, jak ten cały „natural” zastosować. Zakrawa to co najmniej o paradoks, bo gdybym jeszcze miała stuprocentową pewność, że zrobisz to poprawnie, zapewne schyliłabym czoło. W takiej sytuacji pozostaje mi podzielić się życiową maksymą, że konował nie wyleczy na pewno, a i zaszkodzić może.
Reszta postu to zdjęcia, także z psiakiem, co wprawiło mnie w największe zdumienie. Chciałabym teraz to jakoś wszystko podsumować, (bo żeby było jasne zgłębiać się w dalszą lekturę nie zamierzam) ale za bardzo nie wiem jak. Całość jest tak chaotyczna, przy czym Ty sprawiasz wrażenie tak roztargnionej i zakręconej, jak ruski termos, że czytając zastanawiam się, czy przypadkiem nie zakładasz majtek na głowę i spodni zamiast kamizelki, czy innego zmyślnego parzyboka. Tragedia do potęgi N.
Ortografia i poprawność językowa: 0/10
Zadanie ułatwiłaś mi, albo całkiem nieświadomie, albo z premedytacją dyslektyka. Tutaj po prostu nie ma zdania, które nie nadawałoby się do wklejenia, jako cytat w tym podpunkcie. Kopiesz, tłuczesz i mordujesz wszelkie zasady języka polskiego, że nie wspomnę, iż poprawność stylistyczna zdań, jest dla Ciebie całkowitą abstrakcją, wskutek czego spod Twoich palców wychodzi spotęgowana abstrakcja dla ludzi prawidłowo rozwijających się umysłowo. Od początku…
Cytat: „Jak nie podoba ci się mój blog nie czytaj czy ja cię do tego zmuszam a jak takie komentarze chcesz pisać to wogólę.” Tu bym polemizowała, bo ja zostałam brutalnie zmuszona do czytania Twoich wypocin. To raz, a dwa to sugeruję wrócić do klasy pierwszej szkoły podstawowej na lekcję języka polskiego i przypomnieć swojemu styranemu umysłowi, czym jest przecinek, znak zapytania, kropka, wykrzyknik (celowo nie użyłam słowa
INTERPUNKCJA, bo mam obawy, że mogłoby się okazać za trudne). Ponadto proponuję odszukać w pamięci słowa polonistki (chyba, że pochodzisz z Arabii Saudyjskiej, to wybaczam) odnośnie pisania, które oznaczały mniej więcej tyle, co nie wyrzucanie z siebie tysiąca słów na sekundę i przelewania bez sensu na papier łamane przez bloga, tylko myślenie podczas tego, co się aktualnie pisze. Zaręczam, że to bardzo ułatwia potencjalnemu czytelnikowi odbiór. Czy naprawdę mam się fatygować i uświadomić Cię, jak to musi wyglądać? Dobrze, taka praca.
„Jeżeli nie podoba Ci się mój blog, nie czytaj. Przecież ja Cię do tego nie zmuszam, a jak masz pisać takie komentarze, to lepiej w ogóle tu nie pisz.” Co nie zmienia faktu, że zdanie nadal w mało subtelny sposób daje potencjalnemu czytelnikowi do zrozumienia, że jesteś osobą nieodporną na krytykę, zadufaną w sobie. Robiłam, co mogłam, w gównie rzeźbić się nie da. A propos, tu kolejny cytat:
„Co znaczy, że jem rozpuszczonym bachorem!!??” To jest bardzo dobre pytanie. Nie mam pojęcia, czy ktoś, kto nie jest kanibalem może „jeść rozpuszczonym bachorem”, ale przypuszczam, że zrobienie z dziecka łyżeczki łamane przez widelca łamane przez noża, może być niewykonalne.
Cytat: „Hej!!! Co u was u mnie spoko, narazie jest fajnie. Zaszła wielka zmiana w moim życiu ale nie, nie powiem wam to zbyt osobiste.” Takie wstawki zawsze mnie wpieniały. Nie wspominaj o czymś, czego nie zamierzasz rozwinąć. Nigdy! Następnie mamy magiczny szyfr, niezrozumiały bełkot, tudzież chrzanienie trzy po trzy:
„A tak poza tym u koni dobrze kucolki uczyliśmy chodzić na ogłówce zimą je rozsadzimy.”
Stosuj dziecko interpunkcję, bo przeczytanie tych hieroglifów wymaga wybitnych zdolności lingwistycznych oraz zdolności do powstrzymania zawartości żołądka od chęci znalezienia się na dywanie. Teraz hit tego sezonu:
„Kiedy wchodzę do Mejsi ona nie chcę smakołyki tylko abym ją pogłaskała ciągle na mnie patrzy, przyjaźnie podszczypuje i trąca mnie a gdy patrzę w jej oczy może to wydać się głupie ale widzę blask i czuje, że mnie kocha i ja ją. Nie wiem jak z nią się rozstanę ;(((((((((((((( ” Całość jest pokręcona jak arabski pergamin. Pominę fakt tych pieprzonych emot, które w wersji zdublowanej nie mają większej siły niż jedna, i tak wyglądająca co najmniej gówniano. Koniec tego serialu o miłości końsko ludzkiej, koniec farmazonów a la Pipi Pończoszanka, Nasza Szkapa, czy inne Łyski z pokładu Idy. Koniec, bynajmniej nie dlatego, że nie ma więcej wybitnych przykładów, ale dlatego, że jestem wystarczająco wstrząśnięta i z trudem powstrzymuje się od seppuku.

Układ: 0/5
Rozwaliłaś tego bloga na całej długości. Jedna notka, maksymalnie dwie, widoczne na stronie głównej to opcja najlepsza i wystarczająca dla Twoich nikłych potrzeb. Blog się ciągnie, jak rozgrzana plastelina, z tą różnicą, że z plasteliny można ulepić coś sensownego, a z tego cudaka się nie da. Poddałby się sam Fidiasz. Jedyna możliwość dla Ciebie, to pożyczyć walec drogowy, buldożer, lub taran, wjechać z ciężkim sprzętem na bloga, zrobić rozpierduchę i zacząć wszystko od nowa, próbując przy tym odnaleźć sens własnego istnienia. Życzę powodzenia.
Temat: 0/5
Konie, koniki, kucyki, zamtuz, zamtuzik, zamtuziątko. Naprawdę wdzięczny temat, ale nie przy braku jakiegokolwiek pomysłu na jego prowadzenie. Boleśnie ograniczam się do kilku zdań w każdym podpunkcie, bo marzę, żeby mieć to już za sobą.

Czytelność, obrazki: 1/5
Jakaś mała pecyna z właściwym sobie zapałem żre słomę. Przy tym jest tak entuzjastycznie nastawiona, że dziwię się, iż jeszcze mi się jej entuzjazm nie udzielił. Biedne stworzenie. Poza tym jest tu dużo, czegoś takiego, cytuję: „Do odwołania zrobiłam takie kolaż z moją klaczką wklejam i mykam papa.” Jest tego mnóstwo i chociaż nie rozumiem, dlaczego zrobiłaś je do odwołania, to są niestety tak infantylne, że to się nie może podobać. Same zdjęcia nie są najgorsze, ale są kiepskiej jakości. Poza tym w zestawieniu z oczointensywną zielenią i czerwonym serduszkiem wygląda tak tandetnie, że odpust w Licheniu to przy tym pikuś. Pan Pikuś.

Dodatkowe punkty:
Wypuściły kozy… WRÓĆ… konie na pastwisko.
Punkty: 1/60
Ocena: niedostateczna.
Uff… To było trudniejsze niż przybicie galaretki do ściany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz