Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


środa, 16 grudnia 2009

(414) osculation



Pani Lovett siedziała, jak zwykle z resztą, w swoim dusznym gabineciku. Pisała właśnie podanie do elektrociepłowni z prośbą o zmniejszenie temperatury puszczanej na salony, celem ratowania środowiska i życia mieszkańców bloku (uściślając: tych z szóstego piętra), kiedy usłyszała pukanie do drzwi. Była to Bitching z bloga osculation. Na sam dźwięk nicku Lovett wzdrygnęła się, ale w końcu to nie jej biznes z jakim szacunkiem odnoszą się do siebie jej klienci.

Pierwsze wrażenie: 5/10
Dzień dobry. Usiądź, proszę. Ale cichutko już, nie tłumacz mi się. To moja praca polega na tłumaczeniu, jak pastuch krowie na granicy, co kwalifikuje się do teczki „odmóżdżacz”, a co nie. Co Ty mówisz? Nie, nie interesuje mnie, jak tam się zwiesz. No już, podaj mi tę karteczkę i pokaż co tam napaćkałaś. O la bości, czemu ona taka wymięta? Dobrze, już nie prostuj, bo jeszcze podrzesz i dopiero się narobi. Jak Ty to nazwałaś? Na palec środkowy biedronki! Co to za dialekt? Mandaryński? Ach, angielski. Chwileczkę, ale mam blokadę na mózgu. Wykonam jeden telefon, jeśli pozwolisz. Nie kiwaj tak główką, bo Ci odpadnie. To było pytanie retoryczne, przecież wiesz, że jesteś w sytuacji bez wyjścia. Bez tego nie ruszymy z miejsca.
Podnosi słuchawkę i wykręca znany wszystkim numer wujka Gógla.
Dzień dobry, Pani Lovett się kłania. No tak, tak… nadużycia. Tym razem nie w sprawie praw autorskich. Połączysz mnie że stryjkiem Ling? Dziękuję.
Chwilę później, po teatralnym wywaleniu oczu przez klienta.
Cześć stryjaszku, tu twoja ulubienica. Tak, znowu problemy z klientami. Hi, hi… no tak to bywa, jak ktoś zna więcej niż jeden język i szuka wszelkich możliwych sposobów na tani szpan. Tak, znowu tłumaczenie. A skąd mam wiedzieć, czy było szczepione?
Zwraca się do klienta, zasłaniając słuchawkę ręką.
Szczepione?
Znów do słuchawki, która zaczyna się lekko irytować.
Mówi, że szczepione. Oj stryjku, ty zawsze taki ostrożny. No pewnie, że pamiętam o BHP! Osculation. No nie każ mi literować, proszę… Dobrze, przekażę. Bardzo Ci dziękuję. Nie spokojnie… tu jeszcze jest coś w innym języku, ale poradzę sobie. Z resztą obiecano mi, że dalej to po polsku idzie. Pa.
Odcień jej cery nabrał delikatnie purpurowych barw, co mogło świadczyć o rychłym, nieuniknionym wybuchu agresji, ale starała się opanować. Zwróciła się znów do klientki.
Czy Ty widzisz, kochana, na co mnie narażasz? „Przystawanie”? Zły duch, siła nieczysta, czy inne równie demoniczne zjawisko Cię opętało? Stryjek Ling powiedział, że dawno tak pogrzanego słowa nie widział. No wiesz, takie to… Do kitu, zwyczajnie, że nie wiem co o tym myśleć. Co my tu dalej mamy? Znów angielski, ach tak, przypomniałam sobie.
Lovett czyta, trochę dukając.
„If you wish to be good, first belive that you are bad”. Musiało być po angielsku? Chcesz, naprawdę, żeby stryj Ling postawił krzyżyk przy moim nicku? Chcesz? A to kij Ci w oko i prosty ogon! Schowaj te cukierki, nie jestem zainteresowana korupcją. Nie! Powiedziałam już. Znaczy mam to rozumieć, jako: jeśli chcesz być dobry, najpierw uwierz, że jesteś zły? Materdeju, przecież to się kupy nie trzyma. Nieprawda, nie kłóć się ze mną. Tak widzę Twoje przerażone oczy, ale i tak mnie to nie powstrzyma przed monologiem. Bo widzisz, jeżeli ktoś chce być dobry nie musi być najpierw przeżartym do szpiku sługą Belzebuba. Dalej by to oznaczało, że skoro nie jestem zła, to nie mogę być dobra. Znaczy, że jak jestem mało dobra, to muszę sobie wmówić, że jestem zła, żeby być bardzo dobrą? No nie, to się nie nadaje do niczego. Kto to wymyślił? Kto? Nieważne, nie dosłyszałam, ale zmieszam z błotem, choćby to nawet wielki uczony wydumał. Brzmi, jak z piosenki Dody. No co się krzywisz?! Niby takie głębokie, a w sumie płytkie, jak kałuża po wiosennym deszczu, utworzona w śladzie wróbelka.
No tak, już kończę. Skoro opisy wątpliwej jakości mamy za sobą, pokaż no mi tę szatę graficzną. Żarty sobie robisz? Wszystko w sepii? To jest CV i list motywacyjny na stanowisko fotografa? Nie, no nie pomyliło mi się. Ja mam to ocenić… Nie wierzę. Zwały śniegu za oknami, a tu tak ponuro? Zamiast rozweselić mnie, to się zasępiłam, niepotrzebnie. Skąd masz ten szablon? No nie wiem, masz tu kilka odnośników, to się pytam. No tak, może masz rację, że przynajmniej kolory są ciepłe. Od razu mnie to pozytywniej natchnęło, ale i tak sprawia, że myślę w sepii. No wiem, grunt, że nie czarno biało. A tu z boku to co? Jak Ci zaraz dam „jajco”, to wyjdziesz stąd nogami do przodu. Nie, spokojnie, zachowałam czynności życiowe. To nawet nie takie złe. Tylko to stwierdzenie: „‘bo za miłość się nie płaci…” jest czerstwe. Nie zjem, oddychaj. No cóż, moja droga Bitching. Mogło być gorzej, chociaż nie ukrywam, że mogłoby być też lepiej. Momencik, a powiedz mi jeszcze, czemu to się tak w dół ciągnie? Co to za szkaradny button? Absolutnie nie pasuje. Mam to między plecami i górną częścią ud, że bierzesz udział w jakimś konkursie. Głosujcie sobie, ja nie mam pieniędzy, bo mi KLIENCI za pracę tutaj nie płacą. Przyzwyczaiłam się do roli wirtualnego wolontariusza.

Nagłówek: 1/5
Przepraszam, ale czy ja nie mówiłam, że zdjęcia przedstawiające autorów, tudzież zdjęcia dziewoj z którymi się utożsamiają, to można dołączyć do podania o dowód tożsamości? Mówiłam? No właśnie, to co to tu robi? Tu na karteczce, którą mam ocenić, takie zdjęcia są zbędne. Nie, wyobraź sobie, że nie prowadzę kartoteki z podobiznami klientów. Jak to czemu? Nie upadłam jeszcze na głowę i mało mnie interesuje, jak kto wygląda, bądź z kim się utożsamia. Po prostu nie mam czasu zachodzić w głowę, czy to coś przedstawiane w nagłówkach jest imienne, czy bezimienne. Anonimowość, anonimowością, ale jak znam życie, to żeś przerypała zdjęcie z jakiegoś portalu dla artystycznie uzdolnionych. No właśnie, z jakiego? Gdzie tu mamy wzmiankę o pochodzeniu/źródle nagłówka? Wiesz o czym mówi prawo autorskie? Nie wiesz! Miej litość! Dzwoń do wuja Gógla, może się nad Tobą zlituje i Ci powie, chociaż ostatnio ma coraz mniej czasu. No niby tak, pasuje. Tylko przekazu nie ma. Buntownicza? No proszę Cię… Czy Ty myślisz, że jak ktoś ma irokeza i gitarę, to zaraz buntownik? Chętnie bym Ci udowodniła, że nie masz racji, ale nie mam czasu i ochoty na spotkania z petentami, poza pracą.

Treść: 4/10
Tak, wreszcie możesz mówić. Spokojnie! Zdążymy, nie musisz mi pluć na biurko. Patrzę w ten Twój nędzny spisik i widzę dużo różnych wątków. Nie wiem jaki mam ochotę przeczytać. Może ten: „Delikatny kwiat”? Nada się. Musi. Kurza twarz! Aleś mi dokopała. Co to jest? Jaka „grafa”? Aa, grafika! CO?! To ma być grafika? To słodkie, lukrowane ciasteczko w kolorze oczointensywnego różu? Magiczna dziewczyna? Nie mogę, zaraz Ci zgniotę tę Twoją karteluszkę i tyle żeś ją widziała. Wydalić, wydalić, wydalić ten cud na kiju! Dalej sobie czytam, że nas witasz w wyjątkowo dobrym nastroju. Nie podzielam entuzjazmu. Co to za krzywy ryjek? Emo… co? Ach, emotka. Szkaradne i szpetne. Nie, nie żartowałam, w życiu nie byłam bardziej poważna. Zaraz, zaraz… Czy Ty właśnie próbujesz mnie przekonać, że niemowlę jest piękne i delikatne jak kwiat? Kochana! Już teraz to całkiem nie podzielam euforii, jak czytam takie wydumane metafory. Nie, nie zgadzam się. Nikt mi nie wmówi, że mały wyliniały, krzyczący potwór rodem z horroru o pękających błonach bębenkowych może być cudem. Cuda to wiesz… zostaw mądrzejszym od siebie. Jakby każda wiewiórcza kupa miała być cudem, to na świecie byłaby ich niezliczona liczba. Ależ Ty dosłownie wszystko rozumiesz, no rozchyl trochę te płaty mózgowe. Mam na myśli to, że procesy naturalne, dawno przestały być cudem. No nie wiem, może antena na berecie Ci źle odbiera. Musisz ustawić na toruńskie fale, bo tak trochę trzeszczy. Taki ładny tytuł, a Ty mnie wyjeżdżasz z babami w ciąży. Borze zielony! Co ja czytam?! Przewodnik religijny, „Strażnicę”, czy rozkład jazdy z audycji Radia Niepokalanów o aborcji? Przestań, przestań już rzępolić, bo łupieżu dostanę. Zakwitną mi w głowie czereśnie, bedą po niej biegać krasnale w różowych czapeczkach z pomponami i Myszki Miki w perwersyjnie skąpych strojach. Co to ma być? Litania do kwitnących w niebie kwiatków?
Lovett czyta, wyraźnie akcentując każde słowo.
„Teraz tysiące taki kwiatków kwitnie w niebie i czeka na swoją kolej przyjścia na świat.Wiedzą już,która z kobiet będzie ich matką.Skad wiecie?Może nasze przyszłe dzieci już czekają aż podrośniemy,a one będą mogły ujrzeć światło dzienne.” Tak, i wtedy się obudziłaś. Co za metafora, dajcie mi kubełek. Mongolskie teorie. Herezje! Jakie myślałaś, że to będzie? Oryginalne? Tak, a ja jestem bobrzycą znad Dunajca i zapomniałam o corocznym skracaniu zębów. Czekaj, opierdzielę sobie jakieś drewniuszczko. Albo nie. I tak już straciłam apetyt. Dobra dosyć mam czytania o tych fiołeczkach, różyczkach, lipach, kaktusach i innych botanicznych cudach. Co mam zrobić? Tak, masz rację rzucę okiem na coś nowszego, bo zaraz dostanę alergii na pyłki. Zobaczmy to: „Takie niebo bez gwiazd...”. Niebo bez gwiazd… Carramba, prędzej Atlantyk wyschnie niż niebo bez gwiazd zobaczysz! Czytam, że się zakochałaś. Nie no, nie ma w tym nic dziwnego, bo to naturalna rzecz. Wg Ciebie to zapewne też cud, ale nie czepiam się. Może inaczej… nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ta Twoja notka strasznie chaotyczna. Idziesz, nagle sru! lądujesz na plecach, z bliżej nieokreślonego powodu, a określanego dalej jako np. gapiostwo, potem widzisz czyjąś twarz, a potem budzisz się w gabinecie lekarskim. Sensu, sensu i jeszcze raz logiki w tym brak. Poważnie. No co się krzywisz, sama spójrz… Błąd, na błędzie, błędem poganiany. Nie, spokojnie nic mi nie jest. No może trochę mi się kiszki wywijają na lewą stronę, a żołądek próbuje wyprowadzki z brzucha, ale poza tym w porządku. Szansę chcesz jeszcze? Och, znaj łaskę. W takim razie, skoro nowszy post mnie zawiódł ze skutkiem podobnym, jak starszy to przeczytam najnowszy, zatytułowany: „Zima”. No i masz. Zimno mi się zrobiło, bo nie zrozumiałam nic. Tak, istotnie, trochę się wyrobiłaś. Co nie zmienia faktu, że czytam coś wyrwanego z kontekstu i nie mam pojęcia o co chodzi. No wiesz, takie to od czapy. Od czapy! Wyjmij te słuchawki z uszu i słuchaj, jak do Ciebie mówię, bo więcej nie będę miała ochoty na Twoje wizyty. No może i tak, trochę lepsze to metaforyzowanie teraz, ale smak z poprzednich postów skutecznie utrudnił mi rozkoszowanie się czytaniem tego. To jak jedzenie truskawek, po umyciu zębów pastą z eukaliptusem. Trochę mdłej melancholii, jakaś głębiej nieokreślona rozterka… Za dużo na mnie jedną. Już, kontenta? Mogę podsumować? No to się nie wierć, bo mi sąsiadów rozdrażnisz. Reasumując: bez rewelacji, za to z małą interpunkcyjną tragedią. Z naciskiem na „tragedią”. No sama rozumiesz, czasem jak za bardzo się starasz to przeładujesz z bitą śmietaną i się cały tort zapadnie. Tak, tu właśnie tak było, się wziął i zapadł, mało nogi od stołu nie potrzaskały.

Ortografia i poprawność językowa: 6/10
Lovett rzuciła pomiętą kartkę na biurko i przytrzasnęła ją dłonią. Miała stalowe spojrzenie i to takie, że jej wzrok w nagłej potrzebie mógłby wbijać gwoździe. Po chwili uśmiechnęła się i spojrzała na Bitching wzrokiem krokodyla patrzącego na schorowaną gnu. Jednym tchem wyrzuciła z siebie:
Przedewszytskimcholerniemniedenerwująbrakispacjiprzedkropką,
przecinkiemiwszystkimcotampaćkasz! Teraz rozumiesz, jak źle się to czyta? Tragedia, tragedia! No przecież wiesz, że nic przede mną nie ukryjesz. Nie zasłaniaj paluchem! Widziałam te literówki, widziałam inne śmiercionośne zjawiska. Tak, te logiczne błędy także.
Lovett zaczęła wskazywać palcem poszczególne cytaty krzywiąc się i marszcząc, wyraźnie oczekując wyjaśnień.
„Czułam jakbym patrzyła na niego bez gwiazd.” Znaczy jak? Tak, jakbyś nie miała akurat, nieszczęsnym zbiegiem okoliczności, kilku gwiazdek w kieszeni? A może nie zdążyłaś mu przyłożyć i nie zobaczył gwiazdek? Nie, to nie brzmi sensownie.
„Nie chciało mi się pytań...” Zachorowałaś na „niechcija”? Wiem coś o tym, też mam teraz niechcija, ale produkuję się dalej i nie stękam, jak niedogrzany borsuk.
„małe dziecko wtapia swoje malutkie niebieskie oczy w nasze” Twierdzisz, że przyleciało z innej planety? Do choinki! To ile ono musiało mieć oczu, żeby w każdego jakąś parę wtopić?
„Dlaczego nie mamy wielkich głów,a przy nich chmurek z naszymi wypowiedziami.” Może Ty nie masz. Ja mam, bo stosuję znaki interpunkcyjne, co pozwala innym zrozumieć mój bełkot.
„Bo niby z jakiego powodu "Romeo i Julia" jest omawiane dopiero w gimnazjum?Moim zdaniem przygody tej romantycznej paru kochanków zachwyciłyby nie jednego piąto,szósto klasistę.” O, to z pewnością! Niewdzięczna istoto, czemu Ci do tej kiwającej się główki nie przyjdzie, że to lektura za trudna dla dzieci? Osobiście nie chciałabym przeżywać oblężenia małolat urągających na Szekspira, wylewających na blogach swe żale. A Ty byś chciała? Przedziwne z Ciebie stworzenie, doprawdy.
„Każdy z nas będzie jej pomogał,ale czy to pomoże?Bo my nigdy nie możemy przygotować się na śmierć,nawet gdy o niej wiadomo.[*]” Czy Ty to widzisz? Widzisz… To czemu to nadal bezwstydnie tu tkwi? Szkaradne powtórzenie. I slogan. Tak, to drugie to slogan, co się tak dziwisz? I literówka! O la bości.
Szlag! I wszędzie te okropne, pomarszczone ryjki. Moje rady: wciskać spację po znakach interpunkcyjnych, a nie przed. Jak to co? To taki długi klawisz na klawiaturze. Niżej, dziewczyno. Ten najdłuższy, o! Właśnie. Czytać przynajmniej kilka razy zanim opublikujesz. Czasu nie masz? To nie pisz wcale.

Układ: 4/5
Całkiem sprytny. Widzę, widzę przestań mi tu gestykulować, bo komuś czaszkę roztrzaskasz. Tak, równe ramki. Przynajmniej to. A te cyferki? Co one tak wysoko? Weź je troszeczkę obniż, nie potrzebujemy ich na piedestale. Jak to czemu? Mało w sieci czcicieli statystyki? No pewnie, że wystarczająco dużo. Ten button z Blogiem Roku popsuł klimat. Całkowicie. Nie wiem, czy to wymóg, czy nie, ale nie podoba mi się. A te nieszczęsne linki, co one takie z różnych parafii? Nie da się tego usystematyzować? Da się, na pewno. Trochę chęci i poleci.

Temat: 0/5
Lovett wybuchła. Demonicznym śmiechem.
Zaraz dostanę czkawki! Aha, oczywiście już Ci wierzę. Błagam, nie rozbrajaj mnie! To takie pisarskie wałkowanie dżdżownicy na mokrym asfalcie. Przeładowane, emfatyczne i w dodatku bez sensu. Nie, nie zmienię zdania. Schowaj te przeterminowane cukierki z Biedronki!

Czytelnośc, obrazki: 2/5
Przyznam szczerze, że ta Twoja „grafa” w jednej z notek podziałała na mnie, jak dynamit z podpalonym lontem, zatknięty w tyłku. Chwila dzieli od prawdziwego wybuchu. Tak wiem, widzę ten nieszczęsny nagłówek. Dzięki Absolutowi miałam okazję już wypowiedzieć się w jego temacie. Button reprezentujący Twój blog jeszcze by się na coś nadał, ale ten na dole… Pożal się mrówko nad diabetykiem.


Dodatkowe punkty:
Żartujesz, prawda? Nie wiem za co. No co tak sterczysz, jak pryszcz na żabie? A, nie chciało się linka do Opieprzu dodać! Za ciężko było! To odejmujemy małemu leniuszkowi 5 punktów. Skończyłyśmy współpracę.

Czytam werdykt: sumą zdobytych punktów, w oszałamiającej liczbie – 17, uzyskujesz ocenę mierną.

Rozgniewana Bitching trzasnęła drzwiami. Lovett też już miała nieźle zszargane nerwy. Spojrzała na podanie do elektrociepłowni i zaczęła je drzeć bez opamiętania. Wyjęła nową kartkę i nakreśliła na wstępie: „Przykręćcie te cholerne grzejniki!”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz