Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


poniedziałek, 4 stycznia 2010

(444) hey--baby



Pani Lovett dobiera się do skóry blogowi hey—baby.


Pierwsze wrażenie: 0/10
Hey baby, hey baby, hey! Boys says, girls says... ależ to oryginalne. Ha! Takie z Ciebie bejbi, jaki ze mnie alpinista. Dla dociekliwych, najwyżej weszłam na 2 piętro naszego wydziału. Tj. około 34 schodków. Od czego są windy? Spoglądam na Twe dzieło… jakbym diabłu w gardziel zajrzała! Ależ tu jest nawalone, wszystkiego po trosze, jak w cygańskim tobołku. Normalnie przestaję lubić połączenie czarnego z białym na blogach. Z tym, że może zacznę od adresu, który to wydaje mi się tak mało oryginalny, na domiar złego z dwoma myślnikami, że mam zawroty głowy. Hey baby. Czemu nie hej--chłopy? Co to ma być? Tytuł dla opowiadania? Żartujesz sobie ze mnie, jawnie i bezczelnie kpisz z mojej godności. Nadziewasz ją na pal i jasno dajesz do zrozumienia, że mnie nienawidzisz. Przejrzysty, czysty, nieskomplikowany, konkretny, polski. To są epitety, które powinny opisywać dobry adres. W przeciwnym razie patrzę na to i nie wiem, czy za chwilę nie wyskoczy z prawego narożnika panna Cytrus, albo inna Lovato, czy może dostanę po śluzówce, jakimiś dodatkami w kolorze extra męczącym. Od początku: do przejrzystości Twojemu adresowi brakuje mniej więcej tyle, ile mnie do stu lat życia. Po drugie: do czystości brakuje mu tyle, ile mnie do dwustu lat życia. Po trzecie: nieskomplikowany to on może jest, ale w tej całej szopce nie chodzi o samą prostotę, ale także o zawarcie minimalnego przekazu. Tu go brak. Po czwarte: konkretny, to w tym przypadku znaczy, że odrobinę naprowadzający czytelnika na właściwe tory. I po piąte: z której strony nie czytać, to na polskie nie wygląda. Masz Ci los, opowiadanko. Wszystko super, tylko już widzę jakichś wybitnych inaczej w nagłówku i moje serce żwawiej łopocze w piersi, miejmy nadzieję, że mi nie wyskoczy, albo nie wstrzyma akcji podczas oceny. Następnie pod brzytwę trafi belka, która obwieszcza anglojęzycznej (jakżeby inaczej) publiczności: „Hey baby, what’s the matter with you?” Ze mną jeszcze dobrze, ale po pierwsze nie nazywaj mnie „bejbi”, a po drugie nie wiem, jak długo potrwa mój stan wewnętrznego spokoju. Już widzę, że odgryzę Ci dupsko i posiekam na zrazy. To jest opowiadanie, mam rację? To czemu, na świstaka, jest wyrównane do lewej? Klasyczne Menu, zero innowacji. Klasyczny button i mało klasyczna statystyka, bo z procentami. Ja, jako abstynent mówię temu: NIE. Już widzę te zakochane „psiapsióły” i braci Jonas w ognisku Twojej pisaniny. Uważaj, mam wmontowany wykrywacz kitu – model najnowszej generacji. Kiedy spoglądam na Twojego bloga, oczy (wskaźniki wykrywacza) kręcą mi się jak guziczki od koszuli w pralce automatycznej tak, że mam wrażenie, iż za chwilę wyskoczą i potoczą się po dywanie w kierunku wyjścia ewakuacyjnego. Jedzie mi od tego nędzą, jeśli mam mówić o pierwszym wrażeniu. Zarówno graficzną, jak i polonistyczną. Obym się tylko myliła.

Nagłówek: 0/10
To-to coś, to się nadaje na wystawę śmieci do Otwocka. W najlepszym przypadku można by to wystawić na pośmiewisko, na jakimś osiedlowym para-festynie i brać po pięć zeta od widza. Tandetne bąbelki, jakieś paciajki i napisiki, z których udało mi się wyłowić słowo „down”. Jakieś aluzje do opowiadania, czyżby? To dziewczę ma twarz napiętą, jak wściekły doberman i figurę mizernego ośmiolatka. Towarzyszy jej facet o gębie opryszka, wyglądający jak wzór, na którym oparł się Stwórca, dając światu Cugowskiego. Cały czas mi towarzyszy wrażenie, że to co zafundowałaś mi na wstępie, będzie przypominało piknik pluszowych misiów w porównaniu z tym, co zapodasz za chwilę.

Treść: 0/10
Od początku, ulubionym schematem. Najpierw przeczytam, obsmaruję w całości, nieco potem wywalę błędy i wytrę Ci nimi twarz. No to frugo.
Miej nade mną litość Jeżu Przekolczasty. Czy mnie padło na wzrok, czy to jest wyśrodkowane? Zamieniłaś się z głupim na rozumy? Uważaj teraz: KAŻDE OPOWIADANIE POWINNO BYĆ WYJUSTOWANE. Nie na środku, nie do lewej, ani do prawej. WYJUSTOWANE. Już zanotowałaś? To teraz do epicentrum tego bajzlu, się ewakuuję.
Pierwszy rozdział jest z deczka odstręczający, a to i tak eufemistycznie powiedziane. Pominąwszy fakt, że nie dzieje się nic, to… nie dzieje się nic. Najpierw opisujesz, jak, kto i dlaczego tak, a nie inaczej był ubrany, w sposób dość infantylny. Gwarantuję Ci, że przez pierwszy rok nauki języka angielskiego pisałam lepsze gramatycznie i dłuższe zdania, niż Ty w rodzimym języku. Poza tym, źle konstruujesz dialogi i opierasz na nich cały tekst, dzięki czemu robi się nudno i nie zawiązuje się akcja. To co się tam wydarzyło mogłaś z powodzeniem umieścić w jednym akapicie, ale po co, nie? Jeszcze byś nie daj borze zielony, wypruła się z wszystkich pomysłów na wstępie, więc lepiej dalej sobie przeprowadzać gówno przez morze, zamęczając przy tym innych na śmierć. Kto wyczuł ironię, ręka do góry.
Drugi rozdział ma wdzięczny tytuł: „Eee jestem Nicholas”. Już nie chce mówić na co się czeka, jak się mówi do dziecka: „eee eee eee”, bo mi się niestety to z brązem w porcelanie skojarzyło . Więc, eee, eee spróbuję nie zasnąć. Dalej mamy klasyczny motyw, zaraz kimnę naprawdę, ale twarzą w swoich wymiocinach. Do szkoły trafia „zdolny, utalentowany, seksowny, elokwentny, epitetów braknie” Jonas i siada w ławce z główną bohaterką. Moja szczęka zaliczyła właśnie brzdęknięcie o dywan. Cóż za innowacyjne rozwiązanie! Główna bohaterka – Jessica, jak to bywa w tego typu schematycznych opowiadaniach, jest buntowniczo nastawiona, jak zwykle olewa, ale w głębi duszy wszyscy wiemy, że będzie szczać po kostkach za sławnym gogusiem. Żenada.
Następny rozdział, o niewiele lepszym tytule, zakopał resztki mojej nadziei, jak nędzne truchło i to już po pierwszym zdaniu, co uważam za niebywałe osiągnięcie. Dalej się dowiaduję, że w domu Jessici zjawia się brat Nicka. Przyszedł po lekcje, bo rzeczony, rzekomo zachorował. Co za muliste dno. Skąd miał adres? Z Planety 57? Ma jakiś układ z Belzebubem? Może sypia z dyrektorką szkoły? Szczerze? To już nic mnie tu nie zdziwi. Całość jest oparta na nudnych opisach dnia (jakby kto miał złudzenia, to opis w tym wypadku znaczy tyle, co jedno zdanie), nędznych dialogach i generalnej zawiłości polonistycznej, bynajmniej nie ze względu na wyszukane słownictwo. Zauważyłam, że obaj bracia są tak „zdoni”, że aż elokwentni i inteligentni inaczej. Jest klika rodzajów inteligencji, np. wrodzona, nabyta, ale Ci ewidentnie reprezentują przypadek inteligencji wmówionej.
Dalej mamy katastrofy ciąg dalszy. Koleżanka głównej bohaterki jest najwyraźniej panią negocjowanego afektu, bo od pierwszego wejrzenia zakochała się w jednym z braci. Mamma mia, co za ambaras! W dodatku główna bohaterka cechuje się dyplomacją buldożera, bo zamiast opanować drącą twarz kumpelę, wali tekstem, jak łysy grzywką o kant kuli: „Ona cię kocha!”. Gratuluję polotu. Tajemnicze karteczki, nędzne podrywy, naciągane gadki, ot i w skrócie Twoja radosna (czyt. żałosna) twórczość. Podajcie mi sole trzeźwiące!

Ortografia i poprawność językowa: 0/10
Do tej pory szłam pod górkę, ale teraz idę pod wielkie, skaliste górzysko. Czarna rozpacz, czarna dupa, nawet. Chciałam tu wymienić błędy, jakie popełniasz i je nazwać, ale nie ma takiej potrzeby, bo rąbiesz, jak leci wszystkie zasady języka polskiego. Za ryj i do gazu, tylko.

Cytat: „Nagle zapadła cisza wszyscy odwrócili się w stronę wejścia na stołówkę..” Poziomy dwukropek, niech Cię nie znam, to twór z horroru o mordowanej interpunkcji. W dodatku brak przecinka i porąbana konstrukcja zdania.
Cytat: „Caroline ubrana była w różową obcisłą krótką spódniczkę i białą bluzkę z dekoltem i dosyć wysokie różowe szpilki.A włosy miała rozpuszczone.
Lola była ubrana w krótkie dżinsowe spodenki i różową bluzkę na na ramkach a włosy miała związane w niedbały koński ogon.
Emily miała na sobie białą sukienkę do kolan, a włosy zawiązane we warkocza.” Mój ulubiony moment. Wtedy najlepiej mi się tłukło łbem o kaloryfer. Mam teraz kratkę na czole. I, i, i biegły sobie cztery wszy. Nie mam nic więcej do dodania, mam dla Ciebie zadanie: przeanalizuj ten fragment i napisz od nowa, tym razem poprawnie.
Cytat: „-Cześć wszystkim-zaczęła,” Spacje, do choinki, między myślnikami!
Cytat: „-Głupia jędza.-odpowiedziała” Po kiego czorta Ci ta kropka w środku? Człon po myślniku, jest opisem wypowiedzi, w tym wypadku nawet jego kontynuacją, więc nie ma potrzeby rozdzielać tego kropkami.
Cytat: „Odkąd pamiętam każdy bal organizowała Caroline nie powiem że było nudno bo co jak co ale imprezy to jej wychodziły niesamowicie.” Przecinki poleciały do Las Vegas i grają właśnie w kasynie, o losowy przydział miejsc w zdaniu. Bosko.
Cytat: „-Można wiedzieć co wy się tak krzyczycie? –zapytałem” WTF?
Cytat: „-Nick! Joe! Koniec idziecie do szkoły! Mam już dosyć tego waszego nieustannego siedzenia w domu przed telewizorem i mówienie mi że wy nie możecie iść do szkoły bo jesteście wielkimi gwiazdami! Skończyłam! –skończyła i wyszła z kuchni.” Miałam coś powiedzieć, ale zapomniałam. Skończyłam! – Lovett skończyła i poszła się porżnąć szarym mydłem przez kufajkę. Powtarzasz się, dziecko. Pytanie audiotele: gdzie są przecinki?
Cytat: „-Newton! A ty gdzie?! Złaś mi z tego stołu ale to już! – wydarła się na Matta który stał na swojej ławce i pokazywał wszystkim jak jest wysoki!” Z tym Newtonem od jabłek to pewnie on ma niewiele wspólnego, bo na pierwszy rzut oka widać, że nie grzeszy mądrością. Co znaczy słowo „złaś”? Nie miało być raczej: „ZŁAŹ”? A przecinki co zwiedzają tym razem? Krzywą wieżę w Pizie, czy Ajfel Tałer?
Cytat: „Lilly dzisiaj nie przyszła do szkoły bo ją głowa boli.” Zdumiewająca wymówka. Może jednak wypadł jej jajnik? Albo połowa mózgu? Błagam, trochę więcej dramatyzmu. Przecinek tym razem wspina się na Annapurnę i ma głęboko w zadku Twoje kalekie zdanie.
Cytat: „A, tak a propos , że nienawidzę matmy?” A tak a propos, że nie wiesz, co powinno być po „a propos”? Może słowo „mówiłam”? Smaczne było?
Cytat: „Ok. Dobra musze mu się oto zapytać.” Bogdan Knajpa z youtube, to przy Tobie gwiazda polonistyczna. Istny Miodek wśród Internautów.
Cytat: „-Po prostu jestem zdony! – odpowiedział dumny i się uśmiechnął.” Niech mnie kule biją! Tu jest poprawnie interpunkcyjnie! Li tylko interpunkcyjnie. Co to jest „zdony”? I może raczej „odpowiedział dumnie”?
Cytat: „-Super. – mrukłam pod nosem.” Super, pieprzłam Cię doniczką. „Mruknęłam”, paskudo.
Cytat: „No nareszcie piętek.” Jak dla mnie bomba. Bravissimo. Piętek to może brakować przy chlebie.
Cytat: „powiedziałam zamykając za sobą drzwi i wzięłam mu z ręki zdjęcie na którym miałam z jakieś 6 lat i byłam ubrana za księżniczkę.” To może ja odpowiem śpiewająco? „I’m gonna put on the iron shirt and chase the satan out of Earth...”.
Cytat: “-No dobra! Nie jest chory musiał jechać do Waszynktonu pasuje?” NIE PASUJE! Czas poćwiczyć nazwy geograficzne. Po chust się silić na amerykańskie miasta, jak się błaźnisz niewąsko pisząc takie kulfony? Waszyngton. Zapamiętaj, albo odwiedzę Cię wyposażona w kaktusa i tubkę maści rozgrzewającej.
Cytat: „L-Ty to dziewczyno masz szczęście! Najpierw Nick teraz Joe. Co będzie później? Robert Pattinson?
J- Haha! Nie histeryzuj!” Ja zaraz zacznę histeryzować. Potem to już tylko kaftan i pokój bez klamek, kierunek – Tworki!
Cytat: „-Mamo! Przestań! Po pierwsze ten ,,przystojniak’’ jak go nazywa się Joe Jonas.” Zawiłe, co najmniej. I tragiczne. I zmasakrowane. Dżisas, krfa…
Cytat: „W niedziele spałam do 11:00 i do 14:00 chodziłam w piżamie. No ale później niestety trzeba było się jakoś ubrać bo do babci na obiad.” Przecinki właśnie wybrały się na wycieczkę po ogrodzie zoologicznym w Bombaju. W opowiadaniu nie potrzebujemy godzin! Za nic w świecie!
Cytat: „-A ty znowu nie z humorze?” Wyobraź sobie, że jak czytam takie androny, to mnie humor opuszcza w trybie natychmiastowym.
Cytat: „Lilly która stała jak wryta i gapiła się na Nicka ja sroka w gnad. Czy jak to się tam mówi.” Czy jak to się mówi, w GNAT. Ortograf, aż miło.
Cytat: „Chemia, angielski, matma, biologia, w-f, muzyka i do domu wreszcie!” Niech mi ktoś znajdzie podobne zdanie w dobrej książce, to dam order „Niestrudzonego”.
Cytat: „-Eee nie wiem. Mam mu się spytać?” Ty pochodzisz z Tadżykistanu? Jeżeli Ty tak samo się wysławiasz, jak piszesz, to pozostaje mi mieć nadzieję, że zdasz do następnej klasy. Wiesz, jedną klasę kiblować, to całe życie przesrane, więc może lepiej przygnij garb i zajmij się tym nieszczęsnym polskim, bo Ci zajrzę do tyłka i inaczej będziesz śpiewać!
Cytat: „-Pod wieść cię? –zapytał ściągając ciemne okulary.” Łożeszty w trampki skubana… Do widzenia, krzyżyk w plecy, czosnek w rękę. Do widzenia! Nie wracaj, dokąd się nie nauczysz operować polskim językiem.

Układ: 0/5
Nie będzie więcej za układ. Nie chodzi o samo rozmieszczenie ramek, bo to jeszcze można by podciągnąć pod kategorię „ujdzie w tłoku”, ale układ tekstu… Nie wyróżniasz dialogów, tekst nie jest wyjustowany, wszystko tam fruwa, tańczy i wycina hołubce. Wiadro, szpadel, kalosze za kolana i robić w tym bagnie porządek, ale już! Ach, no i… czemu całe Menu musi się otwierać na nowych podstronach? Musi? Nie, nie musi.

Temat: 0/5
To jakieś wrota piekieł. Bazar groteskowo wynaturzonej miłości. To jest schematyczne, absurdalne, a przede wszystkim żałosne. Naprawdę nic nowego, tylko stara oklepana śpiewka ze zmienionymi, zapewne dla niepoznaki, imionami. Nie ukryjesz się przede mną.

Czytelność, obrazki: 0/5
Co to za zmiany rozmiaru czcionki? Jesteś, aż tak niestabilna emocjonalnie, czy po prostu „upiększasz” swojego blogasia? Fotki, ikonki, czy jak zwał, tak zwał przyprawiły mnie o ból paznokci. Jakaś Demi Łopato, inne wypudrowane laleczki, rodem z teatru Kabuki. Zdjęcia na podstronie „Postacie” zmotywowały mnie tylko i wyłącznie do ucieczki.
Czytelność? Buahahaha… Żeby było jasne, rozmiar i kolor czcionki mnie nie przeraża tak, jak braki w interpunkcji, brak wyróżniania dialogów, że o nowych myślach (słyszałaś kiedyś o akapitach?) nie wspomnę. To bardzo utrudnia, a mnie biednego studenta na okulistę nie stać.

Dodatkowe punkty:
Tak, kurde. Mów mi Earl.

Punkty: 0/60
Ocena: niedostateczna

Jutro nie przyjdę, bo mnie boli głowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz