Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


sobota, 13 marca 2010

(565) nonius



Lovett pogrzebie dzisiaj w odmętach twórczości autora bloga nonius.

Pierwsze wrażenie: 1/10
Moja pierwsza myśl związana z adresem niemal natychmiast popędziła do rozmowy z Meei o koniach. Coś mi, tam gdzieś pod włochatą kopułką świtało i okazało się słusznie, bo nonius, to wg w/w końskiej encyklopedii, rasa konia. Świetnie się zapowiada, nie ma co, a po moich ostatnich przeżyciach z blogiem „koniary” po prostu wiem, że albo wyjdę z tego z traumą dożywotnią i psychozą, albo walnięto ten adres tak dla zmyłki. Modlę się o to drugie, bo moja wiedza z zakresu jeździectwa i hippiki polega tylko i jedynie na tym, że wiem co to jest koń, siodło i uzda, a z wszystkich końskich ras potrafiłabym wyróżnić tylko kucyka szetlandzkiego, a i to też nie zawsze. Twój napis na belce szybko mnie odwiódł od kretyńskiego pomysłu o końskiej tematyce bloga… Trzeba było od razu zerknąć i oszczędzić wszystkim monologów! „Krew przeznaczenia… Niech dopełni się los!” Woooa! Mam ciary, ciarzątka i córki ciar na plecach! Przyznam się szczerze, że jeszcze nic mnie tak bardzo nie zaintrygowało. Mrrau, jakieś mroczne opowiadanie z dużą ilością krwi… Jak to mówił przygłupi idiota z kosmosu w mało popularnej grze komputerowej: Nie safieć mnie Polok.

Czuję, że wolałabym być porwana przez arabskiego właściciela haremu, aniżeli dać się porwać Twojemu blogowi. Ostatecznie mogę porwać Twoją – za przeproszeniem – szatę graficzną na strzępy, albo podrzucić ją huraganowi do porwania. Ganz egal. Jedyne porwanie z jakim mogę utożsamiać aktualny stan swojego ducha, to porwanie na dwie nierówne części; większą z tyłkiem, a zdecydowanie mniejszą z głową. O, pieswdole! Dokonujesz zbiorowego gwałtu na moim poczuciu estetyki! Doprawdy… widok Jozina z Bazin jest bardziej podniecający.
Spróbuję teraz wesprzeć argumentami moje powyższe odczucia. Po pierwsze blog wygląda, jakby został stworzony za króla Ćwieczka, jak jeszcze biegano z łukami w podartych szmatach po lasach. Mam wrażenie, że nie włożyłeś ani odrobinki solidnej pracy w ten szablon. Jak się nie umie, to się prosi kogoś o wykonanie czegoś z sensem, a nie odpierdziela prowizorkę. Strzeż się tego, bo podobno prowizorka jest zawsze najtrwalsza. Tutaj mamy tego dobitny przykład. Nie wyskakuj mi z tekstami, że przy opowiadaniu szata graficzna nie gra roli, bo w życiu, nigdy się z Tobą nie zgodzę. Kiedy szata graficzna nie gra roli wydajemy książkę, albo piszemy w Wordzie, no… Ja wchodząc na Twojego bloga, czuje się jakbym dostała obuchem w głowę. Już pominę ten adres, który dla mnie byłby całkowicie niezrozumiały, gdyby nie Meei, pominę belkę, która zapowiedziała krwawą jatkę i ucieszyła mnie niezmiernie, a to wszystko tylko po to, żeby dostać odruchów wymiotnych na widok tego cacuszka. Prawdę mówiąc, to nawet nie wiem, co mogłabym Ci poradzić. Twoje avatary wyglądem przypominają chmurki smogu, które spadły na ziemię i zostały rozjechane przez walec drogowy. Osobiście zafundowałabym im inny zestaw tortur, a jego ukoronowaniem byłby właśnie… kosz. Tylko proszę, powiedz mi, że to nie jest czcionka Comic, bo sczeznę. Najbardziej rozbawiło mnie to: „Mały banner. Jak chcesz mnie polecić, a nie chcesz sobie zajmować zbyt wiele miejsca na blogu :)” Widziałeś kiedyś mały banner?
W ostatniej notce powitały mnie twarze Simsów w wesołej scenerii, co spowodowało we mnie rozdarcie konceptualne, wręcz ogromne. Wyjazd z tym z krwistego bloga! Wiem, że zakończyłeś pisanie na tym blogu, dlatego wybacz, że ograniczę się do lakonicznej porady: na drugi raz korzystaj z pomocy szabloniarni.

Nagłówek: 1/5
Eeeee… *konsternacja*. Odebrało mi mowę, czego bardzo serdecznie Ci gratuluję, bo jestem dzisiaj nakręcona jak katarynka. Koncepcja nagłówka całkiem niezła, zwłaszcza biorąc pod uwagę napis i zdjęcie łamane przez obrazek. Gorzej z wykonaniem, bo użyłeś Onetowego zestawu dla leniuszków. Kliknij, wstaw, kliknij, wpisz i że niby ma być gotowe. Weto, ja się z tym nie zgadzam, dlatego powracam do wyższej porady: na drugi raz korzystaj z pomocy szabloniarni.

Treść: 3/10
Mam cichą nadzieję, że tu wycisnę więcej. Ta belka, za którą otrzymałeś honorowy punkt, do czegoś zobowiązuje i lepiej, żebyś się okazał tym pilnym i grzecznym bloggerem, który nie tylko robi smaczek na niezłą jatkę, ale także ją przedstawia. Od początku w górę, ile udźwignie moja uciemiężona psyche.
Po lekturze „Ciąg dalszy Etainh 1” stwierdzam, że napakowałeś tutaj tyle akcji i tyle informacji, ile zdołałeś zapamiętać. Ja wiem, że ze mną jak z babą w ciąży, bo raz mówię, że za wolno, innym razem, że akcja dzieje się za szybko. Tu mam do czynienia – niewątpliwie – z przypadkiem drugim. Przede wszystkim brakuje w tym jasności przekazu. Powinieneś zadbać o to, żeby całość tekstu była przyswajalna, ale niepozbawiona tajemnicy. Zdecydowanie potrzebujesz ułożyć sobie w głowie ramowy plan wydarzeń i uporządkować ten zamtuz. Tu wyskoczył, tu wsiadł, pojechali gdzieś, ściął za jednym zamachem siedem głów, uciekli… a ja zatrzymałam się w miejscu rozszyfrowywania wszystkich zawiłych imion. Nie da się ukryć, że masz talent do nazewnictwa, ale jakoś nie potrafisz całości przekazać w sposób klarowny. Zdania masz krótkie, więc kiedy nabieram tchu, czytając, Ty nagle uderzasz mnie kropką. Wyobraź sobie… Jedziesz szybkim, sportowym autem, rozpędzasz się, czujesz jak silnik wyje, aż tu nagle kończy się droga i jesteś zmuszony stanąć. Pojedyncze przypadki rozumiem, ale nie całość. Opowiadanie to nie streszczenie odcinka serialu!
Pozwoliłam sobie ominąć podnietę związaną z pięćdziesięcioma komentarzami i wskoczyłam na dalszy ciąg opowieści. Tutaj panuje nie mniejszy chaos. I zero opisów. „Niska i szczupła czarodziejka”, to epitety podstawowe, a pisząc opowiadanie potrzeba bardziej rozbudowanego słownictwa. Poza tym nie ma tu nic, poza kłótnią Rady Starszych, co sprawia, że post jest zdecydowanie za krótki. Wszystko co piszesz, znajduje się gdzieś poza zasięgiem mojego wzroku. Rachityczne próby opisania sytuacji i tak występują rzadko, więc sugerowałabym, żebyś nad tym popracował najsolidniej i poczytał trochę książek fantasy.
Kolejny rozdział pozbawił mnie złudzeń na to, że wszystko będzie logiczne, czyste i przejrzyste. Jesteś pewien, że najlepszą metodą na unicestwienie wilkołaka jest zakopanie go w ziemi?! Ja raczej nie jestem tego pewna. Poza tym chciałabym móc zasypiać w takich warunkach jak Nathaniel, który najpierw nie mógł znieść wrzasku, a za chwilkę kimnął pod chmurką. Gratuluję, bo już chyba bardziej nie dało się uszczuplić tego rozdziału.
To zdecydowanie nie na moje nerwy. Historię konia głównego bohatera można było z powodzeniem dorzucić do przypisów, a nie rozwałkowywać na siłę, żeby się nadawało na jeden rozdział. Rozczaruję Cię, bo tak się nie da pisać (a przede wszystkim czytać) opowiadania. Tak jak na początku gnałeś z akcją, tak teraz stoję w martwym punkcie i nie dowiaduję się niczego sensownego. Kolejna część, to znalezienie tajemniczej kobiety… Poddaję się. Tu się nie dzieje kompletnie nic, a jeżeli mam to czytać i nie wiedzieć nic, to naprawdę wolę nie czytać i oszczędzić trochę czasu. Żeby nie było, że jestem wredna wyskoczę sobie do dalszego rozdziału i sprawdzę, czy są jakieś postępy. Jak nie… No, niestety nie mam zbyt wiele wolnego, żeby palić Cię na stosie z zapałek, ale przynajmniej przywiążę Cię do konia za nogi i powlekę przez pustynię, tak jak ty wleczesz mnie od drugiej części swojego pisania. Miejmy nadzieję, że post „Tajemnica Volana” kryje głębszy przekaz niż powyższe. Ku mojemu zdumieniu notka znów była krótka i nie wydarzyło się nic. Przechodzę więc do podsumowania, bo naprawdę więcej nie dam rady. Nie jestem masochistką.

Fabuła mogłaby być ciekawa, gdyby była p o u k ł a d a n a i rozpracowana w sensowny sposób. Jeszcze ciekawiej byłoby, gdybyś dodawał więcej opisów, bo te niewątpliwie najbardziej ucierpiały w całym opowiadaniu. Po prostu bezdusznie pozbawiłeś je możliwości wystąpienia przed publicznością. Jak już mówiłam, masz talent do nazewnictwa, ale niestety nic poza tym. Najpierw gnasz z akcją na złamanie karku, że nie wiem o co chodzi, a potem przez kilkanaście rozdziałów przeprowadzasz gówno przez morze. Ja się na to nie zgadzam. Zacznij od pracy nad opisami w sposób łatwy i przyjemny: wyobraź sobie sytuację, zobacz ją, zamknij oczy, a potem staraj się opisać jak najwięcej szczegółów z nią związanych. Wiem, że potrafisz spłodzić sensowne zdanie (podobało mi się to o piasku, rozbijanym przez końskie kopyta). W ten sposób zbudujesz nastrój. Potem naucz się, że czytelnik nie podąża Twoim torem myślowym, choćby nie wiem jak się starał. Zaznaczaj kto, co mówi, opisuj, baw się językiem, lawiruj pomiędzy porównaniami, to może jeszcze uratujesz swoje opowiadanie, bo póki co… jest po prostu męczące dla kogoś, kto lubi dobrą lekturę i mocne wrażenia.

Ortografia i poprawność językowa: 4/10
Wiele zgrzytów to tam nie było poza nieustanną walką z interpunkcją. Postaraj się nie mordować jej, tylko dogadajcie się jakoś i żyjcie w symbiozie, bo inaczej z całokształtem będzie krucho. Styl miałbyś niezły, gdybyś chciał nad nim popracować i bardziej rozbudowywać zdania. Czytając opowiadanie wiem, że Ty to widzisz, ale wyobraź sobie, że ja tez bym chciała to zobaczyć, bo w końcu piszesz nie tylko dla siebie, a mało tego! Każesz innym je oceniać. Jest to typowe i męskie podejście do pisania: sucho, lakonicznie i konkretnie. Nie mówię o tym, że z tekstu mają się lać kwieciste metafory, ale tekst powinien być urozmaicony.
Cytat: „ – Mniejsza z tym. – odparł niecierpliwie mężczyzna.”
Klasyczny błąd interpunkcyjny, przy zapisie dialogu. Kropka po wypowiedzi powinna stąd wyjechać na taczce.
Cytat: „Nie docenił siły i zręczności Ardeitha. Zamachnął się mieczem, ścinając na raz siedem głów.”
Pogubiłeś się w zeznaniach. Kto nie docenił, a kto się zamachnął? Czujesz ten zgrzyt?
Cytat: „Dopiero teraz Ardeitha zainteresowało ile wilkołak ma lat. Lecz nie zapytał o to, bo wiedział, że i tak nie odpowie. Miast tego wyraził ciekawość, co gnębi Fegora. Zapytany wyznał, że tej nocy dokona się przemiana w wilkołaka i obawia się pokąsania Nathaniela.”
To wygląda, jak streszczenie odcinka brazylijskiego tasiemca. Już wiesz, czemu mówię o potrzebie opisów, o środkach stylistycznych i urozmaicaniu tekstu? Dokładnie! Żeby opowiadanie nie wyglądało, jak powyższy cytat, bo się nawet zawzięty czytelnik wykończy.
Cytat: „To MY Rada Starszych musimy stanąć do walki z tym bandytą! – zaoponował owy drow.”
Nie siedzi mi to zdanie, pewnie dlatego, że jest interpunkcyjnie okulawione. Nie pasuje mi też tutaj to słowo „owy”, co więcej, jestem przekonana, że opowiadanie nie straciłoby nic bez niego.
Cytat: „Fegor był nie pocieszony.”
Nie z przymiotnikami piszemy łącznie.
Cytat: „- Panie Birlen, przyprowadzili my szpiega.”
Co w takim opowiadaniu robi mowa Waldusia Kiepskiego?

Mało, bo rozdziały masakrycznie krótkie. Zatem, jeszcze raz powtarzam pracuj nad stylem i czytaj więcej książek. Opisy są niezbędne, a obecny stan Twojej pisaniny nie pozwala mi przyznać więcej punktów w tej kategorii.

Układ: 0/5
Niemożebnie irytuje mnie fakt, że w większości przypadków Twój „Regulamin” jest dłuższy od rozdziałów. Całość jest fatalnie zagospodarowana. Spis treści wraz z muzyką można było zrobić na podstronie, tym samym rozszerzyć kolumnę dla tekstu. Podobnie album; umieszczony na podstronach nikogo nie tłukłby po śluzówce. Zresztą, cały ten podkład muzyczny jeździ, jak ostatnie sanki w kuligu. No i oczywiście całe opowiadanie powinno być w y j u s t o w a n e. Blog do kapitalnego remontu.

Temat: 2/5
Och, gdyby tylko był lepiej potraktowany! Tak rzadko mam do czynienia z fantasy w Blogosferze, która jest zdominowana przez Lady Zgagę i jej pochodne! Powiadam Ci, fabuła miałaby ręce i nogi, mogłaby ciekawić, gdyby tylko ubrana była w lepsze słowa.

Czytelność, obrazki: 0/5
Czytelnie jest, to niewątpliwie, ale musiałabym spaść z balkonu, zawadzić trzy razy łbem o rynnę i wywinąć trzy hołubce w powietrzu, żeby przyznać Ci tu jakiekolwiek punkty. Chmurko-avatarki są rozjechane, zmasakrowane przez czcionkę, a w dodatku mają monstrualne rozmiary, co już powinno mówić samo przez się. Galeria zadbana, to fakt, ale niestety te Simsy przelały czarę goryczy. Twój bilans wychodzi na zero, zwłaszcza, że nagłówek nie jest karkołomnym popisem Twoich umiejętności graficznych.

Dodatkowe punkty: -5.
Dzisiaj tylko ujemne, za brak linka do Opieprzu. Komuś jeszcze?

Punkty: 6/10
Ocena: niedostateczna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz