Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


poniedziałek, 19 kwietnia 2010

(585) zycie-die



Teoretycznie Pani Lovett jest na urlopie, ale praktycznieuznajcie ocenę bloga zycie-die za chwilowe natchnienie. Kto wie, jakieciasteczka wena twórcza lubi najbardziej? Poświęcę się i chyba kupię paczkę, bokrucho u mnie z tym. Ad rem.





Pierwsze wrażenie: 5/10

Przede wszystkim nastąpiło w moim umyśle wielkie zdziwieniena widok adresu. Co za… Kto to, przepraszam, wymyślił? Życie-die? Niby, że „życieumrzeć”? Kochana, to się kupy nie trzyma, a powinno, bo wg znanego porzekadłaludowego kupy nikt nie ruszy. Jeżeli chcesz, żeby Ciebie i Twój adres ktośruszył, to nie ma sprawy. Właśnie trafiłaś na mnie i tako rzeknę: albo zmieńadres na life-is-dying (czego za bardzo pochwalić nie będę mogła), albo nażycie-umiera, co brzmi o wiele ciekawiej niż mało zmyślny rozrost liter zzapożyczeniem anglofilskim. Dalej wita mnie belka. Całkiem niezła sentencja,całkiem złego pana Shaw. Nadczłowiekiem jeszcze nie jestem, pewnie Ty też nie,ale nie zamierzam tutaj negować Twojego wyboru, bo na bloga z opowiadaniemnadaje się całkiem nieźle. Mam tu mówić o moim pierwszym wrażeniu, zatemrzeknę, że blog od razu skojarzył mi się ze smęceniem, trzy po trzy, paraszesnaście. Dawno nie mierzyłam się z blogowymi wywodami filozoficznymi, aprzyznaję, że od dawna mam na to chrapkę. Chciałabym wreszcie dłubać w treści,plątać się i lawirować między Twoimi zdaniami…

Pierdut! Prosto w beton. Załadowała mi się strona izanurzyłam się po koniuszki paluchów w szarej mazi. Utwierdziłam się tylko wprzekonaniu, że będzie smętnie, zgodnie z moimi przypuszczeniami. Ja wiem, żeżycie umiera, już mi to mówiłaś, ale mamy tu jakieś przedwczesne stadiumagonalne. Żadnej odmiany od kartki z Worda, mon dieu! Nie podoba mi się, żekolejny blog ulega betonizacji. Zresztą na tym blogu niewiele mi się podoba.Rzuć jakiś kolor, może być smutny, byleby był to kolor. Po tej żałobienarodowej wszystko wydaje mi się takie przygnębiające, że naprawdę nie mamochoty na kolejne wersje i odmiany wyblakłej czerni.
Poza kolorystyką całość prezentuje się przyzwoicie. Równo, schludnie z ładnymiczcionkami, ale niestety pospolicie. Wita mnie też wielki napis „Epilog”, więcjak mniemam Tobie jest ganz egal jak cała szata graficzna wygląda. Widzisz…mnie nie. Poza tym napis spod nagłówka mnie przeraził. Czy mam to rozumiećjako: „Zawsze zakochuj się w osobie, w której nie powinieneś się zakochać”? Notak. Typowe. Wszyscy lubią komplikować sobie życie i dostarczać problemów.Dlaczego ludzie tak umiłowali dylematy i rozterki, mimo że każdy chce być,kurde, szczęśliwy?



Nagłówek: 2,5/5

Czego nam potrzeba jak z cementu wystaje jeden przerażonyczerep dziewczęcia? Więcej cementu. Otóż to! Zamazać, zapaćkać i wydalić zbloga to przerażone spojrzenie, bo mnie kłuje w nerki! No ładna dziewczyna,ładne ujęcie, ale nie jestem przekonana, że nadaje się na nagłówek. Z dwojgazłego lepsze to niż kolejna rozmazana księżniczka w trampkach. A niech tam…Masz połowę punktów i nie patrz tak na mnie więcej! Powiem tyle, czy towystarczy? Nie będę tu doradzać co zrobić, bo widzę, że opowiadanie, a co zatym idzie blog, zakończono pisać, zatem moje wypowiedzi w tematach wizualnychbędą lakoniczne.



Treść: 2/10

Zatem bierij widły ipodchodź do treści, Lovett. Szturchnij dwa razy, z lewa, z prawa, a potemprzystąp do ofensywy. Co cię nie zabije to wzmocni, więc oddychaj.

Postanowiłam, że polecę od początku i mam nadzieję, żedobrnę przynajmniej do połowy. Życz mi szczęścia, zwłaszcza, że naprodukowałaśsporo. Mam nadzieję, że merytorycznie będzie lepsze niż pospolity tasiemiec.

Czytam najpierw notkę „Od autora” i pomału załamuję ręce.Zapytam: zgłupiałaś? Tym chcesz zachęcić czytelnika? Uprzedzając fakty?! Po coja mam to dalej czytać, skoro wiem co się wydarzy, hę?! W tym miejscu kończęocenę, bo nie mam już złudzeń, że będę z zaciekawieniem brnąć do śmiercigłównej bohaterki. Podajcie mi sole trzeźwiące!

Żartowałam,że kończę. Tak łatwo się mnie – zaciętej bestii – nie pozbędziesz. Natychmiast nakazuję Ciprzenieść ten post na koniec wypocin, natychmiast! Boję się, bo twierdzisz, żeto będzie o „tejzłej miłości”… Miłości osiołka do pszczółki, znaczy się?





Nowy York. Rzygu rzyg.

Równo o szóstej piętnaście wyjazd. Jak wyżej.

Ma na imię Die. Bardzo sugestywnie. Baj de łej, dziękuję, żepozwoliłaś mi zrozumieć adres. Lepiej późno, niż wcale.

Przeprowadza się; czy t o j u ż b y ł o g d z i e ś?





Pierwsze cztery omeny świadczą o sztampowym przebieguopowiadania, ale ja to biorę na klatę, z nadzieją, że mnie zaskoczysz. Onaiwności ma! Mogłam się tego spodziewać. Zmanierowana życiem nastoletnia modelka,czy kij-wie-jeszcze-kto, wyprowadza się na zadupie, w którym mieszkają sąsiedzijasnowidze i od razu rozpoznają auto, w którym jedzie szesnastoletnia, głównabohaterka opowiadania. Dialogi co najmniej drętwe, opisów niemalże brak pozarozlaną kawą na chodniku. Na ten moment nie podoba mi się wcale, co więcej,obawiam się, że nie dotrwam do momentu, w którym robi się ciekawiej. Kiedypróbuję pominąć fakt przewidywalnej, jak jasna cholewa, fabuły, to stwierdzam,że i tak nic dobrego mnie tu nie spotka. Twój styl wypowiedzi pozostawia wieledo życzenia, naprawdę. Pierwsza próba opisu brzmi jak że scenariusza, a jeżelisię nie mylę piszesz opowiadanie. Wbrew pozorom to trochę inne formy. Powinnaśprzede wszystkim pisać dłuższe zdania, bo takie szarpnięcia działajączytelnikowi na nerwy.

W drugim rozdziale trochę lepiej wszystko wypadło, alenadal twierdzę, że masz dużo pracy przed sobą. Po pierwsze mieszasz się wzeznaniach w pierwszym akapicie. Stosowanie narracji trzecioosobowej to niezabawa w „raz jestem wszechwiedzący, raz jestem główna bohaterka”. Chyba, żeTwój narrator ma poważne problemy z własną jaźnią, to wybaczam. Potem dziejesię coś troszeczkę innego, odbiegającego od schematu tradycyjnych nastoletnichopowiadań, ale wszystko przekreślasz wycieczką na zakupy i okrzykami w stylu:„chcę to, chcę tamto, chcę sramto!”. Pokazujesz nam jakąś odrealnionąrzeczywistość, a to chyba nie jest opowiadanie fantasy, prawda? Spójrz tutaj:„- Na początku znajdziesz sobie przyjaciółkę. (…) -Wiesz, chyba twój planokazał się lepszy. Zrealizuje go już jutro.”. Czy naprawdę myślisz, żeprzyjaciela uda się zyskać w jeden dzień? Jest takie przysłowie, bardzo mądrezresztą, że żeby kogoś poznać trzeba z nim zjeść beczkę soli, a i tak niezawsze się to uda. Mniemam, że zrozumiałaś moje przesłanie.

Trzeci rozdział, to dla mnie niewyobrażalne bóle i męki.Znów dalekie od realizmu, bo jakoś wyobrazić sobie nie mogę przemiłej kobiety,która jest zawalona papierzyskami po zęby. Co czujesz, kiedy masz masę roboty,nie możesz się z tym uporać i przeszkadza Ci w pracy jakaś dziewucha? Jakjesteś przemiła, to ja Ci gratuluję dobrego charakteru. Tylko w opowiadaniu niezawsze musi być tak rozkosznie i słodko, bo mi cukier skacze. Kolejnabeznadziejna sytuacja… Staruszka pierwszy raz widzi naszą główną bohaterkę i…uwaga, werble!… tak! Od razu ją rozpoznaje, mimo faktu, że w takiej szkoleprzewala się codziennie około tysiąca osób. Może jest jasnowidzem? I tak!Czekali na nią! Cholera, chciałabym, żeby świat był taki wspaniały. Spokojnie,to nie wszystko, tkwimy w beznadziei po zęby, po dziąsła, a nawet po kokardkę.Nasza urocza Die od razu poznaje nową koleżankę, która jest nią zachwycona. Plotkują,śmichy chichy, a nikt nie wpadł na to, że nijaka Amanda może mieć innych przyjaciółw szkole i głęboko w dupie nowe towarzystwo. Czy Ty sądzisz, że przeciętnynastolatek, który zostaje zmuszony do nowej przyjaźni, tak dobrze się z tympoczuje? Przecież ona jest w tej szkole dłużej, ma swoich znajomych, i tede itepe. Nagle o wszystkich zapomina, bo przecież zjawia się Die. Kosmos, jak dlamnie. Szukam błędnym wzrokiem czegoś, co świadczyłoby o tym, że to jednak jestfantasy. Nadaremnie. Cytat dla zwieńczenia cukierkowości: „Zaprzyjaźniła się zAmandą i od tamtej pory są nierozłączne.” Coś Ci powiem. Jak ktoś jest bogaty,to nie zawsze znajduje przyjaciół na „pstryk”. Są rzeczy, których kupić się nieda i byłabym wdzięczna (gdybyś wpadła na głupi pomysł pisania kolejnychopowiadań), żebyś to uwzględniła.

Brnę dalej, ale jestem niemal pewna, że to ostatnie cotutaj przeczytam. Aach, nie ma to jak miłość od pierwszego wejrzenia! Mamwrażenie, że wyczerpałaś już limit absurdalnych pomysłów, więc poważnie obawiamsię dalszego czytania. Wiesz co zrobię? Zaniecham.

Sumujemy: to jest absurd do kwadratu, a nie porządneopowiadanie. Bokami mi wychodzi miłość, przyjaźń i cukierki, dzięki Tobie.Zacznijmy od tego, że styl wypowiedzi pozostawia wiele do życzenia. Nie czytasię tego gładko, tylko się skacze po zdaniach, jak żabka po kamyczkach, w towarzystwieodgłosu wysiłku: uch, uch. Co więcej fabuła jest w wielu miejscach odrealniona,czego znieść nie potrafię, skoro nie ma tu wyraźnego komunikatu: Uwaga!Fantasy. Miejsce akcji jest do bani. W Polsce też mamy młode, bogatemodeleczki, które się przeprowadzają, poznają innych ludzi, więc zupełnie nierozumiem Twojego wyboru. Czuję przez skórę, że dalej to jest jakaś tragedia,gdzie dzieje się tak dużo, że Die nie może się pozbierać, ale i tak na końcubędzie z Malcolmem. Kit z tym. Gdyby jeszcze było to ubrane w ładne słowa,kwieciste opisy, mogłabym przeżyć. Metoda artykulacji „staccato” wopowiadaniach, jest o kant tyłka rozbić.


Ortografia i poprawność językowa: 2/10

Zacznę od dobrej nowiny: ortografów nie stwierdziłam.Przejdę teraz do złych nowin i ostrzegam, że zamiast się załamać lepiej nad tympopracować.

Przede wszystkim i n t e r p u n k c j a. Zmasakrowana,zakrwawiona, zepchnięta w najdalszy kąt szamba. Zasady stosowania znakówinterpunkcyjnych to jest podstawówka, polecam do niej wrócić i zacząć naukę odnowa. Ewentualnie, gdybyś na to nie miała czasu i ochoty, zapraszam do zapoznaniasię z literaturą, w każdej możliwej postaci. Wbrew pozorom, nawet nieznajomość podstawowychzasad interpunkcji można podszkolić za pomocą: c z y t a n i a.

Czeka Cię sporo pracy nad dialogami. Są sztuczne,pozbawione podłoża. Kiedy coś mówimy, zawsze towarzyszy temu jakaś intonacja,jakaś zmarcha mimiczna, do choinki! Kiedy mówię: „jestem głupia” mam zmienionywyraz twarzy i odpowiednio intonuję. Mogę to powiedzieć na sześćsetpięćdziesiąt różnych sposobów: załamując ręce, mieć pełen politowania wyraztwarzy, ironiczny uśmieszek, kurde, cokolwiek! W dodatku, to mówiąc, mogęwykonywać sto różnych gestów i osiemset innych czynności. U Ciebie jest tak: -Jestem głupia – powiedziała. Wtedy czytelnik nie wie, co tak naprawdę chceszprzekazać. Czy to była ironia, czy to może było powiedziane szczerze przez łzy,czy może bohaterka oczekuje negacji tegoż zdania i pocieszenia… Sposobów jestmnóstwo, a ja radzę po prostu poczytać porządne książki, byle nie jakieś BridieClark, czy inne „Wyznania zakupoholiczki”. Może lektury?

Dalej mamy żałosne opisy. Opowiadanie, jak sama nazwawskazuje, to snucie opowieści. Nie scenariusz, ani żaden scenopis. Ty cośpiszesz, a nieszczęsny czytelnik musi się w to wczuć. Nie ma siły, żeby bezopisu zobaczyć daną sytuację. Dlatego nie możesz pisać szarpnięciami, czyszczęknięciami, tylko ubarwiać historię, dodawać więcej epitetów i porównań.Ba! Jestem niemal pewna, że dobra hiperbola, czy metafora, nie zaszkodziłabyTwojej twórczości. Sposób prosty, powtarzany do zrzygu, zamykasz oczy, wcielaszsię w postać narratora, który zdarzenie opisuje i jedziesz z tym koksem. Wierzmi, że jest dużo łatwiej. W opisach nie stroń od detali, bo te potrafiązbudować sto razy lepszy nastrój niż uogólnianie. Nie mówię, żebyś opisywałapokój z zaznaczeniem jakiego koloru były brudne majtki, ale swoim wzrokiempowinnaś ogarnąć także tęczową plamę po oleju w kuchni, czy obdrapaną ścianę.




Przykłady Twoich uchybień.





Cytat: „Związać się z nią świętych związkiem małżeńskim imieć ją tylko dla siebie.”

Literówka. Nie słyszałam, żeby święci mieli swoje związkimałżeńskie.

Cytat: „Nie krępowała się i od początku wiedziała, coodpowie na zadane jej pytanie, zostania żoną i matką dla jego dzieci.”

Eee. Stylistycznie do kitu. Powinnaś zmienić szyk zdania,najlepiej wywalając z niego treść pytania. Każdy wie, o co pyta facetoświadczający się kobiecie.

Cytat: „Wiedziała jednak, że dotyk jego dłoni jej ciało niezapomni nawet po śmierci.”

Znów stylistycznie beznadziejnie. Przez to pokłóciłaś się zfleksją. Chcesz poprawną wersję? „Wiedziała jednak, że jej ciało nie zapomnidotyku jego dłoni, nawet pośmierci.” Bardzo bolało, oj bardzo.

Cytat: „Mówiła z zachwytem domowa gospodyni już rozsuwajączasłony.”

Przecinki stawiamy także przed imiesłowami przysłówkowymi. Wtym wypadku jest to słowo „rozsuwając”. Jakby wszystkiego było mało, słowo„już” jest tutaj absolutnie zbędne.

Cytat: „-Witaj, Gabriello. – Odpowiedziała siadając irozciągając się.”

Interpunkcja się kłania, kochanie. Nie będę się powtarzać,dlatego powiem krótko, że kropka po imieniu zbędna, niepotrzebnie zaczęty odwielkiej litery opis wypowiedzi. Otwórz pierwszą lepszą książkę i przyjrzyj siękropkom w dialogach.

Cytat: „Wyruszyli dokładnie o szóstej piętnaście.”

Godziny w opowiadaniu nie zrekompensują braku opisu, nigdy.Zamiast pisać dokładną godzinę, proponuję opisać, co dzieje się za oknem. Każdykto nie jest idiotą, zorientuje się, że jest wczesna pora.

Cytat: „Lasy chwaliły się wielkimi drzewami i naturalnąściółką. Zauważyła kilka saren i dwa króliki. Po chwili na nowo zapadła wobjęcia Orfeusza.” Może dwa i pół królika widziała? A las to pewnie specjalniena jej przyjazd wyciął sobie ściółkę i wzniósł ponad korony, żeby ona mogła zsamochodu ją zobaczyć. Przeładowałaś z emfazą w tym zdanku, wybitnie. Poza tymsilisz się na figo-fago-czego-to-ja-nie-wiem,a walisz mi tu taki błąd merytoryczny… Gwoli ścisłości: Orfeusz to był tenśpiewak i poeta, a MORFEUSZ to ten spec od snu, kochanieńka.

Cytat: „Patrząc na trawniki, drzewa i równo ostrzyżonekrzewy dało to do myślenia Die.”

Dołożyłaś mi. Gdzie jest podmiot w tym zdaniu?! Nie, niewciskaj mi kitów, że tu jest podmiot domyślny, bo ten wynika z kontekstu i jestoznaczony przez końcówkę fleksyjną orzeczenia, mam rację? Mam. Więc pytamdalej, gdzie jest podmiot? Trawniki, drzewa, krzewy? W takim razie czemu „dałodo myślenia”? Zdanie bez podmiotu nie istnieje. Dlatego stworzyłaś niezłegokulfona. Zamień słowo „patrząc”, które jest tu potrzebne jak świni beret, na„widok”. Czy całość powinna brzmieć: „Widok trawników, drzew i równoostrzyżonych krzewów, dał do myślenia Die.” Podmiot jest? Jest. Dziękuję.

Cytat: „-Zapytaj najpierw rodziców, skarbię.”

Znów fleksja, albo literówka. Skarbie. Poza tym po myślniku, a przed wypowiedzią powinna być spacja.

Cytat: „Dzień zakończył się pomyślnie. W sklepie znaleźli idealne ciuchy dla niej. Nie zdradzały idealnej figury, ani krągłości.”

Co powiesz na takie powtórzenie? Słownik synonimów dopisz dolisty zakupów. Poza tym fleksja się kłania. Pojechały dwie kobiety, a więc „znalazły”, a nie żadne „znaleźli”.

Cytat: „Dokładnie rzecz ujmując wszystko było jużprzygotowane.”

Przyznam szczerze, że bardzo dokładnie to ujęłaś. Nieuważasz, że bardziej po ludzku brzmiałoby „ogółem rzecz biorąc”?

Cytat: „Słońce coraz rzadziej witało Die swoimi porannymipromykami. Najczęściej kilka obłoków zakrywało je dając sposób na uwolnieniesię wiatru.”

Zdania nie rozumiem. Gdzie się podziała logika? Hmm… Bidula,siedzi pod moimi notatkami!

Cytat: „Namawiała ją codziennie do jednego pytania, którejak nikt ją przerażało.”

Personifikujesz pytanie, tak? „Pytanie jak nikt jąprzerażało”. Dobre.

Cytat: „Oglądała okładki zeszytów i w końcu zdecydowała się zabrać tylko dwa zeszyty i pełno notatek. Pouczysię z Amandą do testu z biologii i matematyki, która nigdy jej nie szła.”

Po pierwsze sprawa pogrubienia: co to jest? Owszem,powtórzenie. Sprawa podkreślenia: czy nie znasz innych spójników? Po trzecienie mówiłam o taki detalach, jak biologia, czy matematyka.



Ostateczna rada: czytaj po tysiąckroć to co napisałaś, bawsię w korektę i poprawiaj. Jak sama widzisz tekst nie był pozbawiony literówek,które można eliminować, nawet nie mając podstawowej wiedzy z zakresu językapolskiego.



Układ: 3/5

Nawet mi się podoba. Jednak moja, uczulona na asymetrycznośćpsyche, cierpi. Prawa kolumna zdecydowanie powinna być wyśrodkowana.Opowiadanie powinno być wyjustowane z dobrym zaznaczeniem dialogów. Tego niema. Poza tym mam wrażenie, że górna część bloga jest zarąbana maksymalnie,podczas gdy dolna wieje puchami. Może układ jednokolumnowy? Nie podobają mi sięteż podstrony, które mają inne szablony. Powinnaś to ujednolicić.



Temat: 0/5

Pozwolę sobie wrócić do czterech niepokojących omenów. NowyJork, nastolenia, bogata modelka się wyprowadza, zmienia szkołę, poznaje noweżycie, sranie w banie. Takich opowiadań są miliony, tysiące i setki, a powiemwięcej: każda przeciętna w swej oryginalności dziewczyna pisze dokładnie o tymsamym. Osobiście mi się to nie podobało, zwłaszcza, że nie znalazłam w treścinic, za co mogłabym pochwalić.



Czytelność, obrazki: 3/5

No wiesz, jak problemów z wzrokiem nie mam, czytało siędobrze, więc zakładam, że blog jest czytelny, sensu stricte. Natomiast jeśliidzie o nawalenie w górnej części bloga, sprawa rysuje się nieco gorzej w tymtemacie. No i zostaje jeszcze obrazek przerażonej dziewczyny, który zupełnie domnie nie trafia. Btw czcionka od napisu pod nagłówkiem jest okropna.



Dodatkowe punkty:

Zapomnij.



Punkty: 17,5/60

Ocena: mierna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz