Z wakacji pod cieplutkim słoneczkiem do brudnego, zimnego miasta wrócił Gontier. A ofiarą jego frustracji będzie to-tylko-ania. Biedna Ania? Czy biedny Gontier?
Pierwsze wrażenie: 3/10
Wpadam przez drzwi nieźle zziajany, z walizkami w jednej ręce. A w drugiej co? Oczywiście, że laptop. Odpalam stronę i mam nadzieję wrócić do miłych wspomnień. Wygodnie usadawiam się na fotelu, zamykam oczy, by przypomnieć sobie promienie słońca na swoim ciele. Widzę morze i piasek. I obdarzone urodą panie widzę. Otwieram oczy z uśmiechem na ustach. Odpalam bloga autorstwa Ani. Zamykam ponownie oczy i czekam chwilę, aż strona ukaże się w całości. Znów widzę morze, rozglądam się za wcześniejszymi paniami. Otwieram oczy i krzyczę z przerażenia. Wita mnie wściekła czerwień. Podświadomość podsuwa mi dzikie obrazy. Panie zamieniają się w wampirzyce. Morze w krew. Nie! Błagam! Nie karm mnie kolejną serią Zmierzchu! Chcesz mnie otruć! Spoglądam na tytuł ostatniej notki i widzę już miejsce, w które chcesz mnie wysłać. Ble Ania! Ble! Czerwień wygląda niczym krew z horrorów, czerń jak peleryna pana złego, a treść jak gówno ptaka na pelerynie. I po cóż mi było wracać?
Nagłówek: 0/5
Moje oczy miały dostrzec Twoje serce na blogu. Dostrzegło jednak serce, które zapewne zostało wyrwane jednej z Twoich ofiar. Zaczynam się bać tego, co może mnie spotkać w notkach. W dodatku te "I hate, I hate, I hate". Czy zamiast reklamy z prawej strony, wyskoczy mi Twój wysłannik z tasakiem w rękach? Brr! Jeszcze mnie pogryzie, a nie szczepiłem się na wampirstwo. Hm... w sumie to bardzo ciekawa sprawa nadająca się do opisania. Zaniecham jednak dalszych roszczeń na ten temat i przejdę dalej.
Treść: 0/10
Trzęsące kolana przewiązałem sznurem i grzecznie losuję sobie post, który przeczytam. Trafia na "Here without you". Tytuł jak najbardziej kojarzy mi się z tęsknotą, lecz po przeczytaniu jestem w lekkim szoku. Czuję się nieco przytłoczony ogromem Twoich zakupów i tego, co robiłaś w wakacje. Kogo, do diabła, to obchodzi? W dzisiejszych czasach człowiek ma za dużo swoich problemów, by przejmować się jeszcze czyimiś. A już szczególnie w świecie blogowym, gdzie szukał ciszy i relaksu. Niczym ja. Często jednak zostaje rozczarowany. Także niczym ja.
Przeskakuję o kilka dni i jestem na pierwszym sierpnia. "Gwiazdy mają w sobie moc! Tak cudnie się błyszczą i migocą, aż miło popatrzeć. Wczoraj wyszłam na balkon, spojrzałam w górę.(...)" Och! Spojrzałaś raz w gwiazdki i popadłaś w taki zachwyt, że kogut nie pieje? "Nad moim balkonem widać Wielki Wóz. Ahh. Kiedyś zrobię zdjęcie i wstawię bo to piękny widok." Muszę Cię zmartwić. Taaak! Będę taki okropny, albo tak MEGA okropny, że powiem Ci MEGA prawdę. Mianowicie, z mojego okna też widać Wielki Wóz.
Niech mnie głośnik bije! Widzę ohydną, śmiejącą się mordę. Gdybym miał za co, to bym się chyba schował, ale że nie mam... [tajemniczy błysk w oku]. "No ok. Napiszę może jak się czuje w mojej nowej szkole i co tam się wydarzyło u mnie w przeciągu tego miesiąca." Tenże cytat z października pozwolił, bym przypomniał sobie pewien skecz jednego z moich ulubionych kabaretów. Rozbawiłaś mnie do łez. Dla mnie naprawdę jest obojętne, czy napiszesz czy nie. Wolałbym zobaczyć raczej jakieś konstruktywne posty, a nie ludzką głupotę młodocianych, dopuszczonych do komputera. Nie było komputerów, nie było problemu. Pojawił się komputer, to rzucili się na niego, jak do łazienki po tygodniowym zakazie opróżniania.
Pozwoliłem przeczytać ostatni post, widniejący w szerokiej liście. Zacząłem się już wczuwać w atmosferę, nawet przez moment zrobiło mi się przykro i zbiłaś mnie z pantałyku, kiedy wykrzyczałaś mi prosto w twarz, plując na mnie i warcząc [wciąż przypominam, że nie jestem szczepiony], słowa "W NASZYM SERCU!!!" Uszy mi oklapły. Chyba zmuszony jestem opuścić ten lokal. Punkty? A co mi tam, mam dobry dzień, dam zero.
Ortografia i poprawność językowa: 4/10
Grubszych nie ma, także nie umrę na zawał serca w najbliższym czasie. Zdarzało Ci się zgubić ogonek, albo kreseczkę. Najgorszym błędem chyba były bezsensowne zdania, które często dość się pojawiały. Niestety nie będę ich szukał, bo najnormalniej w świecie nie mam ochoty zaglądać na Twój blog, a wiem, że jeszcze mnie to czeka. Przeraziło mnie tylko wykrzyknienie, które z resztą zacytowałem w treści. Myślałem, że potnę się czerstwą bułką, ale silnym trzeba przecież być. Jeśli chodzi o styl, to zanika tak, jak język. W końcu w niedalekiej przyszłości językowo mamy się cofnąć na drzewa, prawda? Cóż. Lepiej to, niż byś miała stosować wyrazy, których znaczenia nie rozumiesz. Umarłym na miejscu. No, może doczołgałbym się jakoś do balkonu i zleciał. Nie ma to jak umieranie pośród śmieci i psich odchodów.
Układ: 0/5
To, co Ty masz na blogu układem nazwać nie można. Albo można, ale się nie powinno. Ledwie dostrzegalne linki i już czuję, że sprawisz mi okulary za te oczojebne mróweczki. Tu nie starożytna Tesalia. Tu nie kult mrówki. Im człowiek starszy, tym gorzej widzi. Z chęcią wziąłbym swojego ubłoconego buciora i zgniótł te miniatureczki, krzycząc jednoznacznie: Giń, ty żyrafia melepeto! Giń!
Temat: 2/5
Pamiętniki i dzienniki, pamiętniki i dzienniki. Z tym drugim się zgodzę. Jesteś w tym prawie najlepsza. Zabrakło Ci tylko dokładnego czasu i pikantnych szczególików podczas oddawania moczu. Nie przejmuj się jednak! Daleko nie jest, a trening czyni mistrza. Bleah!
Czytelność, obrazki: 0/5
Jeśli miałbym zacząć się produkować na temat czytelności, to musiałbym siarczyście bluzgnąć. Z racji tego, iż blogują już dzieci, a niedługo zaczną i niemowlaki, nie zrobię tego i nie pobawię się w Boga, by ukarać je za Twoje grzechy.
Wiesz może, czy Bóg przyjmuje łapówki?
Obrazków nie ma. To takie smutne... A ja wiem gdzie są! Wyjechały tam, gdzie ja byłem, bo stwierdziły, że wolą popatrzeć na urocze panie, niż widzieć, jak zmuszasz się do pisania. Weź śrubokręt, powykręcaj gwoździe i wymień drzwi. A śpiewają, że mężczyznę trzeba wymienić na lepszy model. Pff!
Dodatkowe punkty: 1/10
Dam jeden za cytaty, które nie dość, że powszechnie znane, to i nie za dobre.
Razem: 10/60
Ocena: niedostateczna
Och! Cóż ze mnie za potwór, chyba pójdę wychłostać się smyczą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz