Nerwowa reakcja na krytykę nie kładzie jej kresu. Przeciwnie, rodzi w oceniającym przekonanie, że ma rację w tym, co mówi. — Richard Carlson
Witamy na Opieprzu!
wtorek, 19 stycznia 2010
(479) hamster-mysza
Pani Lovett rozpoczyna akcję zbrojeniową. Czosnek – jest. Kołek osikowy – jest. Woda święcona – jest. Krzyżyk – jest. Brzytwa (tak na zaś) – jest.
W pełni wyposażona, mogę rozpocząć odprawiać egzorcyzmy nad blogiem hamster-mysza.
Pierwsze wrażenie: 0/10
Przyznaję, dziecino, że Twój blog od dłuższego czasu spędza mi sen z powiek i naprawdę nie skłamię, jeżeli powiem, że ta ocena zostanie urodzona w niewyobrażalnych mękach. Mdłości, to najdelikatniejsze słowo, które może opisać moje uczucia. Twoje dzieło prowokuje reakcje żołądkowe, jakbym dostała cios prosto w brzuch. Prawdę powiedziawszy, to chyba wolałabym, żeby mnie ktoś porządnie skopał, aniżeli rozdeptywać sobie samej, dobrowolnie resztki mózgu poprzez patrzenie na Twój wyrób blogopodobny. Czuję też bardziej złożone emocje: niepokój, niemal panikę i jednocześnie przytłaczające poczucie beznadziei, jeżeli idzie o rodzaj ludzki. Zwierzątka. Brrr. Żebyś Ty jeszcze miała łeb na karku, dziewczyno. Można kochać zwierzątka, ale wszelka przesada jest niewskazana. Patrząc na szatę graficzną Twojego bloga opowiadam się za stwierdzeniem, że w Twoim przypadku zdecydowanie wolałabym miłość „bierną”, a nie „czynną”. Swoją drogą, jak można nazwać chomika Mysza? To tak, jakbyś na pieska wołała „Kotku!”, tudzież odwrotnie. A jakby Ciebie rodzice nazwali „Prosiaczkiem”? No, ale pal to licho. Sam adres wywołał u mnie mrowienie w okolicach jajników, a zaręczam, że tak samo daleko mi w tym momencie do orgazmu, jak i do dni płodnych. Czyli owe mrowienie jest nierozłącznie związane z przebywaniem na Twoim blogu. Na domiar złego, belka jest nie mniej tragiczna, niż reszta, głosi bowiem: „…bo Mysza to skarb!” Więc ją zakopmy! Skarby się zakopuje, bo skarb, żeby znaleźć trzeba najpierw odkopać, ale to tak a propos z czystej złośliwości. Poza tym blog oblały ciemności i wcale nie żartuję. Tu jest przytłaczająco czarno. Może i mam umysł zasługujący na nagrodę „Kuriozum Roku”, ale moje pojęcie o radości z posiadania zwierzęcia byłoby raczej koloro… Czekaj! Tu ktoś umarł! Ty masz żałobę po czyimś chomiku? Meei mam prośbę… Dołóż mi czarną, żałobną wstążeczkę do nicku, bo dzisiaj musiałam zrobić pogrzeb pająkowi. Sam się o to prosił. Z resztą nieważne, niech im ziemia lekką będzie, ale tym sprytnym posunięciem sprawiłaś, że mam Cię za dziecko, bez względu na to ile lat masz naprawdę. Poza tym tutaj nie ma żadnego klimatu, zero nastroju, zero emocji, oprócz wspominanego wyżej poczucia beznadziei. Zdążyłaś mi też napsuć krwi, bo zmieniałaś szablony co chwila, ale jeżeli Cię to pocieszy, żaden nie był tak masakryczny jak ten. Zamtuz na kółkach! Wszędzie porozjeżdżane czcionki, te z Menu to w konwencji „jedna na Kaukaz, druga na Maroko”. Jak na to patrzę, to mi się wątroba chowa między płucami. Rada jest jedna: zamów gdzieś szablon i zaangażuj komórki myślowe oraz zmysł estetyczny (jeżeli taki posiadasz) do stworzenia czegoś lepszego. W tej chwili mam wrażenie, że wszystko będzie lepsze niż to, więc jak widać nie mam wygórowanych oczekiwań.
Nagłówek: 0/5
Kiedy patrzę na ten nieszczęsny, zmasakrowany wykrzyknik, zapewne dziecko Paint’a i Twojej upośledzonej artystycznie ręki, robi mi się naprawdę niedobrze. Chciałam zaznaczyć, że spośród niezmierzonych funkcji owego programu, zamiast ręcznie zrobić wykrzyknikowi karykaturę, mogłaś spokojnie zastąpić to tekstem w większych rozmiarach. Na dobitkę nagłówek jest brutalnie przerżnięty na ukos, co bynajmniej nie prowokuje radosnej euforii, związanej z nadmiarem doznań estetycznych. Ograniczyłaś się jedynie do komicznie ułożonych słów: „Nasze kochane chomiczki”, co mi się podoba tak, że mam ochotę napluć na ekran i rozmazać ślinę, coby nadać temu nagłówkowi trochę dynamizmu. Mam wrażenie, że minimalizm jest Twoim największym wrogiem, ale szczerze mówiąc boję się o tym wspominać.
Treść: 0/10
Zobaczymy, czym Ty karmisz czytelnika. Miejmy nadzieję, że nie odwalę kity po pierwszym zdaniu i zrzucę z ramion to brzemię, mianowicie pozbędę się Twojego bloga ze swojej kolejki. Zagwiazdkowane posty ominę, bo to zapewne jakieś nieudolne nekrologi, poza tym obawiam się wybuchu epidemii obłędu, więc dla dobra wszystkich, tego nie otworzę. Jako żem wybredne stworzenie, ciężko mi było znaleźć coś, co mogłoby mnie zaciekawić. Wreszcie trafiłam na post: „Mysza”.
To mnie mentalnie knebluje. Ja po prostu nie mogę. Zacznę od tego, że rzuciła się na mnie cała zgraja onetowych emot, gotowa wydłubać mi oczy korkociągiem. Potem zarzuciłaś kilka lakonicznych i chaotycznych zdanek, które śmiesz nazywać notką! To mnie zabolało, a że nie dowiedziałam się niczego konkretnego emigruję do nowszych postów.
Zaraz powiecie, że chce się targnąć na własne życie i dlatego wybrałam post: „Trochę z Myszowskiego życia”.
Mieliście rację. Myszowskie spokojnie mogłoby być małą literą, ponieważ to przymiotnik, tak samo jak, np.: polskie. Na wstępie zaatakowała mnie (dla odmiany) zgraja wielkookich chomików z kontynentu azjatyckiego. Kiedy wreszcie powstrzymałam zawartość żołądka, niebezpiecznie szybko zbliżającą się ku przełykowi, rozpoczęłam czytanie. Nie dowiedziałam się niczego interesującego, poza tym, że Myszy wrósł paznokieć… Wrrróć! Pazurek. Poza tym jakieś banialuki o psie, co to „se latał” i Twoje kwilenie o braku weny. Mortadelo! Czy naprawdę trzeba mieć wenę, żeby urodzić coś tak chaotycznego i durnego? Szczerze mówiąc, to już postanowiłam o liczbie punktów, jaką Ci przyznam, ale dla niepoznaki przeczytam jeszcze to:
„Co tu dużo gadać…”
I prawie umarłam, jak wyskoczyły na mnie te literki w kolorze ubranek skrzatów Św. Mikołaja! Mogę zacytować całą notkę? Oczywiście wybaczcie, ale oszczędzę Wam wrażeń i nie zaprezentuję kolorystyki oraz rozmiarów wytworu, bo nie chciałabym psuć swojego wizerunku (a jeszcze ktoś gotów pomyśleć, że to mój wymysł). Cytuję: „Wesołych Świąt!!!”. Cóż za elokwentne, inteligentne, błyskotliwe i rozgarnięte potraktowanie postu!
Jaki dramatyzm! Ja dłużej tego nie zdzierżę. Jest mi niedobrze, ale postaram się to jakoś podsumować. Twoje notki są bez sensu i nie wnoszą nic nowego. Widziałam inne z poradami, które oscylowały gdzieś na minimalnie wyższych poziomach, ale i tak to wszystko jest przytłaczająco beznadziejne.
Ortografia i poprawność językowa: 2/10
Tak jak w Twoim przypadku można mówić o ortografii, tak reszta chyba się zachlała i dogorywa zarzygana w przydrożnym rowie. Na myśli tu mam m.in. styl wypowiedzi, składnię, logikę, słownictwo itede itepe. Po prostu ryczałam, jak cieląca się niedźwiedzica, kiedy czytałam Twoje pokraczne zdania! Emotikony skopiowały się jako słowa, szczerze mnie to nie interesuje, bo tak czy srak logiki brak, o.
Cytat: „Dlaczego 'Myszka'-chciałam, aby mój chomik nazywał się ładnie i oryginalnie, przy czym imię było by proste, abym nie musiała wołać za nią 'Brunchilda, Hildegarda'.” Gdzie znak zapytania, się pytam? Gdzie spacje? Co to za wytwór cudzysłowopodobny? Poza tym każde imię ma swoje zdrobnienie. Jak nie ma, to można sobie dopowiedzieć, więc zwyczajnie Twoich egzystencjalno – emocjonalnych rozterek nie pojmuję.
Cytat: „I tak miałam pomysł idea nazwać ją Mysza uśmieszek No i chomiś wygląda jak MYSZ hehe” No genialne! Wprost nadziwić się nie mogę nad głębokością tego zdania!
Cytat: „Qmpele z klasy mi doradziły jak złapać choma.” Co to za paskudztwo na początku? Nie doradzały przypadkiem, jak złapać syfa? Naprawdę nie wiem, czym jest „chom”. To nowoczesna choroba? Odmiana rzeżączki? Dlaczego tak brutalnie nazywasz swoje stworzonko?
Cytat: „I latał pod oknami, gdzieś se za bloki poleciał.” Tu jest mowa o psie. Tylko, że to nie był zwykły pies. On miał motorek w dupcynie i czapkę ze śmigiełkami, że mógł spokojnie latać między blokami.
Cytat: „Ja patrzyłam, on tylko do dorosłych, nie podlatywał, pewnie jakiemuś nieodpowiedzialnemu dzieciakowi nawiał.” Dalej mowa o psie. Na chomiczym blogu! Poza tym zdanie nie ma najmniejszego sensu i nie rozumiem jego przekazu.
Koniec, bo naprawdę nie miałam ochoty płakać nad tymi notkami. Za emoty również powinni Ci spuścić manto.
Układ: 0/5
Konwencja „jedno na Kaukaz, drugie na Maroko” bardzo mi się nie podoba. Lovett lubi symetryczne szablony, wyrażające jakąś głębię, a nie białe, kanciaste placki, na czarnej patelni. W menu jest bajzel, że głowa mała. Jeździ to wszystko, jak na karuzeli. Tu z lewej, tu prawej. Tu wyśrodkowane tam nie. Określ się, określ! Co ta jedynka robi w Menu? Myślałaś, że nie zauważę? Trochę serca, a jestem pewna, że przy odrobinie dobrych chęci coś z siebie wydusisz. Byle nie kolejne dziecko Paint’a.
Temat: 0/5
Poradnik, że niby przeplatany z kartkami z pamiętnika. Poradników chomiczych w sieci jest tyle, że nigdy w życiu nie przyszłoby mi do głowy, żeby szukać informacji po blogach. Poza tym te wątki z życia Myszy są tak nudne, że doprawdy nie wiem, za co miałabym Ci przyznać tu punkty.
Czytelność, obrazki: 1/5
Taa, czytelnie jest, bo niestety walisz końskimi literami, że muszę się od ekranu odsunąć na metr, żeby ogarnąć wzrokiem wszystkie litery. Obrazków jest nasiekane gdzie się da, bez większego zaangażowania szarych komórek. Na swoje nieszczęście zajrzałam także do albumu i miałam ochotę złapać za brzytwę, żeby zrobić krwawą jatkę. Ten portret M. to po prostu cudo dzisiejszej fotografii cyfrowej. Poidełko, które już nie „dynda”, skojarzyło mi się bardzo dwuznacznie, poza tym, że załamałam się nad Twoją zdolnością konstruowania zdań i tytułów wszelakich. „Mynia” natomiast, została tak mocno ściśnięte, że chyba zaraz jej strzelą gałki oczne, a ostatnie zdjęcie to jej burdelik na kółkach. Mało to twórcze, mało to dech w piersiach zapierające, żeby nie rzec, że żenujące.
Dodatkowe punkty: -5
Od dziś nazwano je „ujemnymi”, bo linka do Opieprzu nie wstawiłaś. Ciężko było, nie?
Punkty: -2/60
Ocena: poza nawiasem.
Tak się cieszę, że mam to już za sobą, że chyba zaraz się upiję!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz