http://not-fairytale.blog.onet.pl/
Ocenę wystawia Sethrickowa
Pierwsze wrażenie - 4/10
Not-fairytale? Możesz mi wyjaśnić, dlaczego adres i belka są po angielsku skoro całą resztę opowiadania piszesz po polsku?
No cóż, od razu jak weszłam na tego bloga to zrozumiałam, że będę musiała zrównoważyć potężną dawkę słodyczy i cukierkowości jakąś ciężką muzyką lub ogólnie czymś ciężkim, więc pognałam po telefon i młotek, na wypadek gdyby mi się to wszystko zaczęło podobać. No dobrze. Pierwsze co mi wpadło w oczy to ta wszechobecna biel. Sugerując się nagłówkiem, na którym suszy zęby jakaś para (nie sądzisz, że za dużo tego białego?) dochodzę do wniosku, że Twój blog na pewno nie będzie baśnią. Będzie super-słodką-i-romantyczną opowiastką nastolatki, która marzy o rycerzu na koniu. Białym, oczywiście.
Mam nadzieję, że się mile zaskoczę.
Nagłówek - 4/5
Jak już mówiłam, piękna, młoda para, która mi się jeszcze bezczelnie skądś kojarzy, ale nie mogę sobie przypomnieć, skąd. I to mnie irytuje. Nagłówek dopasowany do bloga, nie powiem. O, akurat teraz usłyszałam w piosence, że jestem na drodze do piekła. Czy ktoś mi coś podświadomie sugeruje? Nie będę ryzykować, i dalej chwalić nie będę. Żartowałam. Albo i nie. Potrzymam Cię w niepewności. O, a teraz jestem w drodze do ziemi obiecanej. Ciekawe...
Dość, wracamy do nagłówka. Ogółem, bardzo dobrze skomponowany, nie za dużo, nie za mało... Wróć, zauważyłam, że go trochę z prawej strony ucięło. Niby nic, ale jak znajdzie się taka Sethrickowa, która przyczepia się do każdego niedopracowanego szczegółu, to można mieć naprawdę niewesołą sytuację. Podoba mi się to, że kolory są delikatne, pastelowe, a nie świecą się jak tyłek pawiana. Chciałam tu napisać gorszy epitet, ale na szczęście się powstrzymałam. No i ten napis u dołu... Strasznie mnie rozprasza i zlewa się razem z tytułami notek.
Treść - 5/10
Już się za to zabieram, tylko wezmę kilka głębszych... Oddechów. Pierwsze dwa akapity a ja już mam znajome uczucie oderwania od rzeczywistości, przez co nie rozumiem połowy słów jakby opowiadanie było napisane po angielsku.
Pierwszy rozdział i już mamy chorego na raka studenta i pannę, która na samo wspomnienie o nim prawie wymiotuje (a może płacze? Nie wiem, zbyt słabo to opisałaś).
Potem nasza bohaterka odczuwa uroki porannego kaca. Dobrze jej tak! Alkohol jest dla ludzi, ale przesadzać nie wolno. Później pogrąża się w rozmyślaniach. Następnie przychodzi jej przyjaciółka i nasza gwiazdka cieszy się, że ona cierpi tak samo z powodu „balowania”. Z tej okazji wyciąga jogurt.
Zirytowało mnie to, że nagle narratorem stała się owa przyjaciółka. Albo piszesz opowiadanie z punktu widzenia jednej postaci, albo zabijasz ją i zaczynasz z punktu drugiej. Proste?
O, coś się zaczyna dziać. Żartowałam! Do naszej bohaterki przyjeżdżają jej rodzice, więc obie – bohaterka i jej przyjaciółka – czyszczą mieszkanie. Jakie to urocze. A teraz to już w ogóle się pogubiłam. Jakaś Grecja, wycieczka, i nie mogą kogoś zabrać, ale kogo to nie wiem. „Małą złośnicę”. Na szczęście dla Ciebie potem się wszystko wyjaśnia. Trochę niespójności się tu nam urodziło – ten Joe zmarł 5 lipca czy 7, bo już nie wiem? Potem nasza bohaterka powoduje wypadek. Na szczęście rowerowy. I wtedy spotyka jakiegoś blondyna o „pięknym, australijskim akcencie”. Daję mój kubek z krową, że to będzie jej wielka miłość. Wraca do domu, gdzie dowiaduje się, że jakaś najlepsza w całych stanach lekarka chce ją przyjąć do pracy, i wyciąga z lodówki – uwaga – jogurt! No i dostaje tę pracę. Coś mi tu wszystko zaczyna śmierdzieć jakąś nieudaną kopią House'a... O, co za niespodzianka! W komentarzu autora widzimy „ [piosenka] mnie zainspirowała razem z dr. Housem do napisania tego bloga”. No cóż, mam tylko jedną radę – jeśli piszesz fan-fiction lub opowiadanie oparte na innym serialu/filmie/książce, to rób to tak, by nie było widać, że to nie Twój pomysł. Znowu pojawiły się jogurty... Masz jakąś obsesję na ich punkcie?
Przeczytałam 5 rozdziałów i chyba na nich poprzestanę, bo moje zainteresowanie opowiadaniem ograniczało się tylko do sprawdzenia, czy czasem nie umieściłaś w nim House'a lub jego podróbkę, lub brata-bliźniaka cudem ocalałego z wypadku samolotowego.
Podsumowując, nadużywasz dialogów, przez co ubożeją opisy. Staraj się opisywać dokładnie czyiś wygląd (nikt nie zaspokoi się uwagą „blondyn z australijskim akcentem”, mogłaś określić jego wzrost, ubiór, zachowanie, minę, rysy twarzy, fryzurę, mogłaś nawet napisać, że pachniał formaliną, byłoby to jakieś urozmaicenie), sytuacje, charakter i inne tego typu rzeczy. To mnie najbardziej raziło w lekturze Twojego bloga.
Ortografia i poprawność językowa - 7/10
Zauważyłam, że namiętnie połykasz ogonki i popełniasz literówki. Nie znalazłam żadnych poważniejszych błędów, chwała Twojej ortografii lub programowi, w którym piszesz.
„Minuty mijały, a drobno siwa pani pod 60-tkę ze szklanymi oczami opowiadała o wyborze życiowej drogi.” - mniemam, że miałaś na myśli „Drobną, siwą panią po 60-tce”.
„RingRingRingRing” - jeśli to miała być onomatopeja, to po Polsku brzmiałaby raczej „dryń dryń dryń”, ale moim zdaniem lepiej byłoby napisać coś w rodzaju „Błogą ciszę przerwał ostry, przenikliwy głos telefonu”.
„Sięgnęłam po kromkę chleba i wsadziłam sobie w zęby, w pośpiechu zakładając buty.” - po tym fragmencie wybuchnęłam śmiechem, gdyż wyobraziłam sobie dziewczynę próbującą zjeść kromkę chleba z zamkniętymi ustami. Lepiej by brzmiało - „I ugryzłam”.
„A teraz biorę się za wasze bogi.” - nie śmiej nawet, mój Bóg ma ze mną bardzo dobrze. „Blogi”.
„Tłumaczyłam jak niepełnosprawnemu umysłowo dziecku” - raczej niepełnosprawnemu umysłowo dziecku nie kazałabyś szorować wanny.
„Kiedy blondynka ruszyła w stronę łazienki, z miną skazańca” niepotrzebny przecinek. „Kiedy blondynka ruszyła w stronę łazienki z miną skazańca”.
Upierdliwy – unikaj takich słów w opowiadaniu. Mogłaś je zastąpić, np. nieznośny, irytujący i tak dalej.
Za nim – zanim.
Układ - 3/5
Blog strasznie się ciągnie w dół, ramki zostają gdzieś u góry. Jest statystyka, menu, „Piosenka przewodnia” i „Ogłoszenia parafialne”. Według mnie, najlepszy dla opowiadań jest układ pojedynczy, z ograniczoną ilością ramek i innych zbędnych gratów.
Temat - 2/5
Niby oryginalny temat, ale podejrzewam, że od początku emisji House'a w naszym w kraju takich blogów jest mnóstwo. Nie mam siły i ochoty by to sprawdzić, oczy mnie bolą od czcionki i tła, jest mi zimno i czuję się obserwowana. Czyżby to była jakaś kara za tyłek pawiana?... Bądź co bądź, temat miałaś w miarę oryginalny, tylko cały czas odnosiłam wrażenie, że nie bardzo wiedziałaś, co z nim zrobić, dlatego zaczęłaś wymyślać różne wątki miłosne, i to bardzo schematyczne. Umarł jej chłopak, a potem poznała drugiego, który pracuje w tym samym miejscu gdzie ona.
Czytelność, obrazki - 3/5
O, tu się będę pastwić. Białe tło – ok, ale zwróć uwagę, jak okropnie się czyta cokolwiek, gdy takie tło łączy się z szarymi literkami. Aż kolorowe plamy zaczęłam widzieć. To chyba mój biedny mózg próbował sobie zrekompensować to ascetyczne tło... Obrazek 1, słownie – jeden, nie przeszkadza za bardzo w czytaniu.
Dodatkowe punkty:
Nie ma, bo tak.
RAZEM:
26/60
Ocena celująca.
Żartowałam! Ocena dostateczna.
No i znowu musiałam wszystko kalkulatorem podliczać. Za co...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz