Nerwowa reakcja na krytykę nie kładzie jej kresu. Przeciwnie, rodzi w oceniającym przekonanie, że ma rację w tym, co mówi. — Richard Carlson
Witamy na Opieprzu!
wtorek, 2 lutego 2010
(504) pieciolinia-marzen
Pani Lovett wyczulona na banały zamierza stawić czoło autorce bloga: pieciolinia-marzen.
Pierwsze wrażenie: 0/10
Jako, że mój bezprzewodowy Internet przechodzi okres młodzieńczego buntu, długo wpatrywałam się w Twoją belkę. Kiedy zobaczyłam, kto jest autorem tej wydumanej myśli, to przeszedł mnie dreszcz metafizyczny… Coelho. Wróg publiczny numer jeden. Musisz wiedzieć, że ja naprawdę go nie trawię i jest ok. miliarda powodów dlaczego tak, a nie inaczej. Za pierwszy już mogłabym uznać właśnie myśl, którą postanowiłaś umieścić w tym szczególnym miejscu, cytuję: „Bezpieczniej jest pozostać w sferze marzeń, niż ryzykować popełnienie błędu”. Znaczy, że według „filozofii” tego pana mam siedzieć i marzyć o różowych chmurkach, zamiast wyjść naprzeciw swojemu szczęściu i dążyć do zamierzonego celu. Nic mnie bardziej nie demotywuje, niż takie biadolenie. Dorzuciłabym do tego jeszcze jakiś naciągany topos „życia-teatru”, po czym oddałabym górnymi drogami pokarmowymi wszystko co udało mi się zjeść w zeszłym roku.
Niestety nazwisko z belki nasuwa mi skojarzenie z rozciapcianym, rozmamłanym i rozwleczonym skupiskiem niby to górnolotnych myśli vel. fefleksji. Takich wspaniałych, cudownych, jaka to Ty dobra, miła grzeczna… Kochasz, śpiewasz, tańczysz, wyszywasz, haftujesz i masz odwagę to flegmatycznie, bez polotu opisać. Takie właśnie jest moje pierwsze wrażenie. Fuj. Zero w tym pazura, zero oryginalności… i mój wywód został brutalnie przerwany, bo spojrzałam na szatę graficzną. Nie wiem, co powiedzieć. Wybacz, ale mój mózg przeszedł na „tryb oszczędzania energii”. Coś Ty tu za sieczkę urządziła, dziewczyno?! Najpierw dostałam po oczach szafranowym jajem, tylko po to, żeby za chwilę przekonać się, że w kolejce po talent graficzny stałaś ostatnia i ominęła Cię cała zabawa z tym związana. Nie wiem czemu, ale całość skojarzyła mi się z moją starą znajomą – Emilką. Ona też na siłę próbowała być oryginalna, czego skutkiem było mamejowate (cokolwiek to oznacza) ubranie i swoje „własne poglądy” stworzone z kilkuset innych opinii znajomych. Oczy mi się zaczęły kłócić! Lewe mówi, że czas się pakować i wynosić gdzie (o)pieprz rośnie! Może uda mi się dociągnąć do końca tę ocenę jako jednooki zbójnik, ale powoli zaczynam w to wątpić. Teraz Ci wytłumaczę czemu, a będzie to obrazowe tłumaczenie. Patrzę na tło wewnętrzne. Wydaję stłumione kaszlnięcie imitujące odruch wymiotny. Moje czoło dotyka mojego biurka z niewyobrażalną siłą, która się zwiększa w momencie, kiedy tracę czucie w knykciach, zapewne dlatego, że dawno nie widziałam czegoś, co tak bardzo wysysa życiowe siły. Jeśli chcesz znać moje zdanie (a wnioskuję, że tak), to z całego serca życzę Ci zmiany tła wewnętrznego. Na jakikolwiek kolor, byle gładki. Tło zewnętrzne, jak dla mnie jest zdecydowanie sprane i wyblakłe, co przełoży się na ilość punktów, ergo ocenę. Widzę, że „swoje marzenia zapisałaś nutami na pięciolinii” i cokolwiek to oznacza (a obawiam się, że jednak sensu w tym to szukać ze świeczką by można) to jako napis na głównej stronie bloga prezentuje się koszmarnie. Do tej pory wykonałaś następujące czynności: wzięłaś łopatę, wykopałaś mi grób, wrzuciłaś moje ciało, ale jeszcze drgało, dlatego jednym ciachnięciem pozbawiłaś mnie życia, a teraz jeszcze kopiesz moje zwłoki kolejnymi cytatami Coelho. Ukróć mi cierpienia, zasyp grób i przenieś się do innej piaskownicy, błagam.
Nagłówek: 1/5
Taki letni. W dwóch znaczeniach tego słowa. Po pierwsze dlatego, że ewidentnie kojarzy się z latem, zaryzykuję nawet, że z sierpniowym słońcem i skoszoną łąką. Po drugie dlatego, że ani mnie parzy, ani ziębi. Wkurza mnie niemiłosiernie fakt, że jest mdły, jakiś zamglony. Miejscami, jak mocno wytężę oko, to widzę jakieś instrumenty, bodajże skrzypce i jakieś bąbelki. Całość zdecydowałaś się przekreślić pięciolinią, dzięki czemu spaprałaś całą kompozycję. Przede wszystkim zrezygnowałabym z tych chorych filtrów, żeby zdjęcie miało jakąś ostrość. Potem zdjęłabym te wszystkie „upiększacze”, które de facto oszpecają, a pięciolinię umieściłabym w lewym dolnym rogu. Pff… dochodzę do wniosku, że nadal nie jestem pewna, czy wyglądałoby to ładnie. Na zachętę za wkład własny, żeby nie było, że Lovett jest podłą łajzą, daję jeden punkt.
Treść: 2/10
Boję się totalnego odmóżdżenia, ale będę silna. W temacie będąc, a na pohybel własny, otwieram post pt. „Walentynki – dzień św. Walentego?”
Małe sprostowanie… Piszesz, że św. Walenty, to patron chorych. Może i tak, ale gdybyś miała taką nauczycielkę od angielskiego jak ja w liceum, to wiedziałabyś, że jest mnóstwo legend i opowiadań na temat walentynek, a historia pochodzenia tego święta nie została bezspornie wyjaśniona. Jedni mówili, że św. Walenty niósł pomoc prześladowanym chrześcijanom i został za to skazany na śmierć, a przed śmiercią wysłał do ukochanej liścik z podpisem: „From Your Valentine”, mówi Ci to coś? Zresztą, co ja tu będę dywagować. Poczytaj to może jakiś mądry morał z tego wyniknie. Te wszystkie „plastikowe” dodatki i naleciałości do walentynek, to nic innego jak wypaczanie jakiejś tradycji i kultury. Mówisz, że Walentynki powinny być dniem: „Miłości, nie zakochania.”, więc ja Ci bardzo serdecznie gratuluję, że zamierzasz walczyć z wiatrakami. Już zacieram ręce na samą myśl, że Accolada wyciąga swój mieczyk i powie tym wszystkim słit nastkom, że nie wolno im czekać na kartki od zakochanych chłopców. Tradycja, tradycja! Zgodzę się, że kina zarabiają, sklepy papiernicze, kwiaciarnie, ale cholera jasna, czy to źle!? A jak na gwiazdkę zarabiają na ananasach w puszce, majonezie i rodzynkach, to też jest źle? A jak na Wielkanoc sprzedają więcej jaj niż zwykle, też jest źle? A jak w tłusty czwartek pączki się sprzedają najlepiej, to także źle? Puknij się w czoło, będzie wesoło. Cytat: „Przecież każdy zakochany człowiek chce obwieścić całemu światu, że kocha i jest kochany! Nie potrzebna jest mu do tego specjalna okazja.” Wiesz, ale naród jest leniwy. To tak samo, jak z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy. Wystarczy raz w roku, bo ludziom się to nie nudzi. Wątpię, czy gdyby była organizowana kilka razy w roku, z całym tym zamieszaniem, to ludzie tak samo chętnie wrzucaliby kasę do puszki. Czasem jest potrzebna okazja, żeby wykonać jakiś krok. No, ale cóż… teraz jest modne negowanie walentynek. Cytat: „Także można powiedzieć, że dzisiejsze Walentynki są zbędną okazją, przy której można dostać załamania nerwowego.” Co, kto lubi! Jedni lubią jak im Cyganie grają, drudzy jak im nogi śmierdzą. Ja osobiście uważam, że święto zakochanych jest dobrym rozwiązaniem. Jeżeli nie pomoże to wszystkim, to przynajmniej części. Jak ktoś ma zdrowe podejście do życia, to taki dzień po nim spłynie, jak po kaczce. No nie wiem, ale ja tam 14 lutego: „walę w tynki”, a nie: „obchodzę Walentynki”. I jakoś nie odczuwam powodów do załamania nerwowego, mimo że od dwóch lat spędzam do święto w zupełnej samotności. Cytat: „Czy nie lepiej więc by było, gdyby ten dzień odzwierciedlał patronat św. Walentego? (…) Byłby to czas wszechobecnego pokoju i zgody. Skłócone osoby miałyby idealną okazję, by zakończyć wszelkie spory.” Kochanie, wróć! Takich świąt jest bez liku, a na dobrą sprawę to niemal codziennie wypada dzień czegoś. Tym sposobem przekazałam Ci, że Dzień Życzliwości wśród społeczeństwa po prostu się nie przyjął, a obchodzony jest w dniu 21 listopada. A dzisiaj, wg mojego „mhrocznego” kalendarza mamy Światowy dzień obszarów wodno-błotnych. Super wręcz.
Post pt. „Wszyscy jesteśmy pedofilami?”
Za ten tytuł, to normalnie… Dobrze, spokojnie Lovett, nie wzdrygaj się, przeczytaj, omów i dopiero zwiewaj stąd, jak najdalej. Tym razem mój mózg załączył sobie tryb awaryjny i huczy mi w głowie syrena, która mnie alarmuje, że się przegrzewam i zaraz wybuchnie pożar. Po co Ci taki nieudziabny wpis na blogu? Omijając fakt, że jest on kompletnie pozbawiony sensu, zawiera emoty i obszarpane zdania, to jeszcze nic nie wnosi, nie zawiera żadnego przemyślenia, no nic! Teraz wybacz, idę zgwałcić jakieś dziecko i złożyć kota sąsiadki w ofierze. Jak się nie przejdę, to się nie uspokoję.
Wróciłam, ale nie mam najmniejszej ochoty więcej czytać, boję się, że oprócz pedofila zostanę jeszcze zoofilem, nekrofilem, albo i homofobem. Ja dziękuję, wysiadam, bo jak się okazuje moje pierwsze wrażenie, było całkowicie słuszne i uzasadnione.
Ortografia i poprawność językowa: 7/10
Tutaj wiele nie mogę Ci zarzucić. Piszesz poprawnym i lekkim językiem. Żyjesz w zgodzie z interpunkcją, ortografią i generalnie zdania mają jakiś sens. Oczywiście znalazłoby się kilka przykładów jakichś potknięć, ale nie zamierzam Cię gnębić, tak jak Ty zgnębiłaś mnie. Jedyne za co oberwiesz to emotikony. Mając na swoje potrzeby cały duży post z powodzeniem można opisać swoje odczucia za pomocą słów, a nie wspierać się tymi szatańskimi wymysłami. Używanie emotikon świadczy o kiepskim zasobie słownictwa, a także o tym, że autor je stosujący nie umie odpowiednio scharakteryzować i opisać jakiejś sytuacji. Wyraziłam się jasno?
Układ: 2/5
Nie wiem, kto to wymyślił, ale nie podoba mi się, że całe Twoje menu jest ukryte pod dziwnymi hasłami. Żeby to jeszcze jakoś pasowało, ale… Mniejsza o większość. W każdym razie blog wygląda dziwnie, a mnie się to za bardzo nie podoba.
Temat: 0/5
Zaryzykowałabym stwierdzenie, że poruszasz tematy banalne, przedstawiając swoją opinię, która jest oparta na panującej modzie. Jak był szał na Walentynki wszyscy pisali, że je kochają, dokąd nie znalazła się jedna osoba, która powiedziała WETO!, a teraz wszyscy to powielają. Oprócz tych dwóch postów, przeczytałam jeszcze kilka i stwierdzam, że w żadnym z nich nie wysnuwasz niebanalnej tezy, tylko ciągle ocierasz się o jakieś pseudo intelektualizmy. Poza tym Twój blog nie wyróżnia się niczym szczególnym, na tle tej całej refleksyjnej masy.
Czytelność, obrazki: 0/5
Chętnie zabiję Cię śmiechem, jak mi powiesz, że Twój blog jest czytelny. Te różowe nutki na, za przeproszeniem, czarnym tle, tak mi podrażniły śluzówkę, że oko, które mi zostało właśnie rozpoczęło akcję zbrojeniową przeciwko Tobie. Co prawda za wiele pospolitego ruszenia się nie znalazło, bo jak dotąd u jego boku zamierza walczyć moje Poczucie Estetyki i Nadwrażliwość Na Punkcie Banałów, ale uważam, że to wystarczy na Ciebie jedną. Żółte tyci mróweczki na tym rozciapcianym tle to jest prawdziwa rzeź dla wzroku. Jeżeli idzie o obrazki, to żaden z nich (ani button, ani nagłówek, ani zdjęcia na podstronach) mi się nie podobają. Fanfary! Koniec oceny.
Dodatkowe punkty:
Prędzej się najem żółtego śniegu.
Punkty: 12/60
Ocena: mierna.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz