Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


wtorek, 19 października 2010

(684) artystyczne



Jestem w trakcie wykopywania się spod efektów zabawy nauczycieli pt. „Kto wstawi więcej jedynek”. Łopata mi się już parokrotnie złamała, ale trzymam pion i walczę! Łykam sporą dawkę optymizmu i zabieram się do opieprzania. Na dzisiejszą ofiarę Mrówki mianujemy artystyczne. Czy to jest artystyczne, czy nie, okaże się niebawem. Zostańcie z nami. Obiecuję, że nie będę nic reklamować. Może tylko czasami. Sami przecież rozumiecie, pieniądze pod poduszką mi nie zalegają.
Pierwsze wrażenie: 1/10
Gdybym mogła, zjadłabym adres, bo założę się, że w smaku jest równie dobry, jak w brzmieniu. Normalnie glutaminian sodu, kwas ortofosforowy i paczka chipsów. Artystyczne, czyli ma się rozumieć, że kreatywne. Poza tym, po polsku i bez okaleczonych liter. Można? Można. Blogerzy i blogerki! Zapiszcie się do koleżanki na korepetycje. (Dochody będę płynęły do mnie, ale cii…) Narobiłaś mi smaczku, apetytu i spowodowałaś nadpobudliwość ślinianek. Musiałam sobie podstawić pod brodę miseczkę. (Sprzedam ślinę Mrówki! Kto kupi?) Mam tylko nadzieję, że mnie teraz nie zawiedziesz! Strona się ładuje, a ja kiwam się na krześle, jakbym zapadła na wyjątkowo ciężką odmianę choroby sierocej. Super, teraz tylko czekać, aż się zacznę budzić z wrzaskiem. Belka ciągnie mnie za rękaw i gwałtownie przywraca czystość umysłu. „Miejsce na oryginalny tytuł”. (Droga Mamusiu! Uwierz mi, ja jej naprawdę nie chciałam zabić. Po prostu nie lubię jak przez kogoś mam dylemat. Wychodzę za dwa lata. Pozdrawiam, ukochana córeczka. P.S Przyślij mi chusteczki higieniczne, bo kolega z koi obok próbuje wymusić zwolnienie warunkowe uporczywym kichaniem.) Jak możesz? Jak możesz? Jak możesz? Sto tysięcy pięćset osiemdziesiąt trzy „jak możesz?” później: Jak możesz?! Przepraszam, ale… Czy ja się robię monotematyczna? Powróćmy jednak do tego, czym doprowadziłaś mnie do szewskiej pasji, równej wściekłości mrówki, której ktoś zdeptał malinę, do niesienia której właśnie się zabierała. Z jednej strony belka jest oryginalna, z czymś takim jeszcze się nie spotkałam. Zawsze lepsze to, niż wyrwany z kontekstu, udający mądry, cytat albo powtórzony adres bloga. Domyślasz się, co teraz nastąpi? Dobrze myślisz. Ta druga, ciemna strona. Nie przejmuj się jednak, oni też mają ciasteczka. Pikantne co prawda, ale da się zjeść. Dajesz mi do zrozumienia, że nie masz pomysłu na belkę. To oznacza mordobicie. Jak nie masz pomysłów – nie bierz się za pisanie. Belka powinna ogólnie informować o tym, co można na blogu spotkać, żeby w razie konfrontacji nie uciec z płaczem. Mogłabyś się wysilić na coś lepszego. Naprawdę nie uwierzę, że sobie z tym nie poradzisz. Poproś o pomoc mamę, brata, kota albo roślinki… Naprzód, marsz! Bum! Zobaczymy jak się przedstawia część wizualna. Skoczę sobie może, tak zapobiegawczo, po jakieś kropelki. NIEEE! *czarna otchłań, przepaść* Zapuściłam się w te strony blogosfery jakieś dwa tygodnie temu. Wtedy Twój blog nawet mi się podobał. Było biało, układ był mądrze rozplanowany i, przede wszystkim, nie było nagłówka. Ty jednak wykazujesz jakieś sadystyczne zapędy i postanowiłaś się na swoim blogu wyżyć. Teraz, biedny, wygląda jakby ledwo przeżył starcie z tornadem i do tego z tornadem o kiepskim guście. Przywodzi mi na myśl zmiksowany czekoladowy koktajl zaprawiony grzybkami halucynkami w, jakże pięknym, niebieskim kolorze. Nie, no! Oczom nie wierzę! Czy to jest kalendarzyk? Do tego w stylu „pojawiam się i znikam”? Kochaniutka, to już nie jest top trendy! Dzięki wielkie za zrobienie ze mnie idiotki. Data na początku notki, data w „ostatnich postach”… Co mi tam! Walniem jeszcze kalendarzyk! A nóż ktoś jest ślepy albo słabo inteligentny! Walnąć to Ty się możesz pięścią w pierś, na znak skruchy. Poproś kogoś o radę, może jak się pozbiera po pierwszym szoku to, o ile będzie w stanie, Ci pomoże. Szabloniarnie stoją otworem! Patrzę, patrzę i narasta we mnie ochota, żeby pójść sobie zrobić herbatę, a co za tym idzie prędko nie wrócić. Może Twój internetowy pamiętniczek jest całkiem w porządku, ale jak mam się tego dowiedzieć, kiedy witasz mnie jakimś... No, dokładnie tym. Dobrze się domyślasz. Kolor na kolorze, kolorem pogania do tego w kiepskim związku. Polecam dobrego adwokata i jedziemy rozwieść niebieski z brązowym. Różowy niech się lepiej nie wtrąca, bo akurat on pasuje mi tu jak kawałek pietruszki między siekaczami.
Nagłówek: 0/5
Zbędny, zbędny, zbędny! Zadźgać, zmiażdżyć, rozczłonkować. Agresywna? Ja. Skądże. Nawet czasami jęczę, jak mi się paznokieć złamie. Nie mogę wtedy grać na gitarze. Do każdego postu dodajesz przynajmniej jedno zdjęcie. Nie powiem, to mi się podoba, zwłaszcza, że fotografie są twojego autorstwa. Znam się na fotografii jak piekarz na obijaniu się na budowie, ale coś mi mówi, że Twoje twory są dobre. Mogłabyś na nich poprzestać. Nagłówek jest zupełnie niepotrzebny, rozprasza mi uwagę (Jedno oko w górę, drugie oko w dół.) Ha! Jesteś mistrzynią powtarzania adresu bloga! Tam tam tara ram tam tam tam… Wręczam Ci order, możesz nie przyjmować, opchnie się na allegro. Zazwyczaj wkurzam się na kogoś, że RAZ powtórzył adres na nagłówku. Ty zawstydzasz TurboDymomena, cały parlament i moją nauczycielkę chemii równocześnie! Ośmiokrotne powtórzenie = ośmiokrotnie dłuższy wyrok. Jakieś mi się tu… (Szukanie odpowiedniego słowa w czeluściach umysłu… Mam!) stampsy wpychają. Do tego z obu stron. Nieszczęścia zasiedlają nagłówki parami. Jak już zaczęłaś z czarno-białym to z nim też skończ. Nieładnie tak kogoś zostawiać na lodzie, kiedy już mu się pokazało, że żywi się do niego sympatię. Gryzie mnie to po nosie, ustach, oczach i wszystkim innym. Nieestetycznie. Zapisz, zapamiętaj. Droga Autorko, nie popiszę się kreatywnością, jeśli wykrzyknę „Co to ma być?!” waląc pięścią w biurko i krusząc sobie kość. Zapytam się więc grzecznie i kulturalnie. Pod wpływem czego byłaś, moja droga, kiedy wybierałaś sobie ten „obrazek”?
Treść: 6/10
Rozkładam się wygodnie na brzuchu. Stan gotowości jest, wszystkie zabezpieczenia są. Jedziemy z tematem nim mi wystygnie życiodajna herbata!
„Stwierdzenia bezsensowne, niektóre podobno ciekawe.”
Tradycyjny wstęp, wszystko ładnie. Czuję się nawet zaciekawiona tym, co będziesz pisać, i tym samym tym, co przyjdzie mi oceniać. Jest wszystko to, co we wstępnie powinno się znajdować. Co prawda, chyba trochę lepiej by było, gdybyś stworzyła osobny post o sobie. Wtedy ktoś, kto zainteresowany nie musiałby siekać ekranu kilofem, wiedziałby od razu co i jak. Ty tam! Przed ASUSEM (To nie jest reklama. A to, że dostałam za wymienienie tej nazwy pieniądze to już zupełnie inna sprawa.) nie ziewaj! Już przechodzę do rzeczy! Nie byłabym sobą, gdybym się nie przyczepiła. Ciocia Mrówka Nie Zawsze Dobra Rada Ale Lepiej Się Zastosuj wkracza do akcji. Ten pierwszy post powinien być oryginalny, nietypowy, ekstrawagancki… Powinnaś nim sprawić, że zwykły pamiętnik staje się czymś więcej! Kumasz, kwaczesz, rżysz, czy może trąbisz? Jak, dla przykładu, wchodzę do ZOO i pierwszym zwierzęciem jakie zobaczę jest, nikogo nie obrażając, kura (bażant, czy jak jej tam) to mam ochotę wyjść. Ale jak zobaczę lwa albo drogowskaz do mrowiska to i owszem, ślinka cieknie. (Oferta ze śliną Mrówki aktualna!) Mam na myśli, że po lekturze wprowadzającego postu najlepiej by było, gdyby szczęka mi się poluzowała w zawiasach od częstego opadania.
„Kończy się dzień”
Znowu jestem w kropce, a właściwie w trzykropku, bo mi wygodniej, przynajmniej mogę sobie nogi wyciągnąć. Ach… Niemalże jak wakacje! Łup na ziemię głową w dół… Z jednej strony nie jest to jakiś pusty opis dnia. Mogłoby to nawet zostać siłą wepchnięte do worka i wrzucone do zatoki „Poezja”. Opis jest ładny, język też, wnioskuję, że czytasz sporo wierszy. Jednakowoż. Niestety, nie ma w tym nic nowego. To wszystko już czytałam, spałam już przy tym wszystkim! Naprawdę, uwierz mi na słowo. Albo na pięści, jak tam sobie wolisz. Poza tym jest jakoś tak zbytnio… sentymentalnie. Naiwnie, w przesadzony sposób idealistycznie. Wszystko jest różowe i skaczące jak koniki polne. Z tą dziewczynką na rowerze to już, moim zdaniem, przesadziłaś. Nie jestem jakąś ponurą osobą, nie, wręcz przeciwnie. Chętniej jednak przeczytałabym opis NORMALNEGO zmierzchu, z domieszką deszczu, ciemnych stron… Tak jak to wygląda naprawdę. Podoba mi się za to podsumowanie. „Biały motyl przelatuje ponad ziemią. Po paru sekundach jest już tylko małym, jasnym punktem na tle wiecznie bezchmurnego nieba. Żyje własnym, krótkim życiem - kiedyś dobiegnie końca. Podobnie jak wszystko. Jak ten dzień. Jak... ferie?” Bardzo ładnie pomieszałaś tamten idealistyczny świat z realnym, podoba mi się to sprowadzenie na ziemię. Może nie ma w tym nic nadzwyczajnego, ale mnie urzekłaś tym ostatnim zdaniem. Co wcale nie znaczy, że sentymentalność Ci odpuszczę. Skądże znowu. Jednak coś w tym zauważyłam…
„Widmo”
Właściwie… Po co ten post? Nie masz pomysłu, opisujesz tylko plan swojego dnia. Powtarzam po raz tysiąc pierwszy: Ludzie! Jak nie macie pomysłu na wpis to nie bierzcie się do pisania! To jest wasz pamiętnik możecie sobie robić przerwy! Oznajmić, że żyjecie można w inny sposób, niż przekazując czytelnikom, że się nudzicie i dołujecie.
„Tak po prostu, jesteśmy świetni”
Tytuł mnie bardzo zaciekawił, mam nawet wrażenie, że zastrzygłam uszami. Czy ktoś ma może marchewkę? Krótko, ale… Tak, znowu się będę podniecać czymś, w czym normalny człowiek nic nie widzi. Jest całkiem nieźle. Wycieczka klasowa. Nie opisałaś jej sucho, w stylu „Pojechaliśmy do Warszawy, padało, muzea były nudne, a Michał się uśmiechał”. Może tylko… Znowu! Widzę w tym potencjał, zalążek czegoś naprawdę niebanalnego, ale brakuje mi ikry. Wiesz, przypływa ryba, podziwia w milczeniu i pada na zawał z zachwytu i entuzjazmu, a przy okazji składa jajeczka. (Tylko mi nie mówicie, że nie o to z „ikrą” chodzi.)
„Mruczę, więc jestem”
O! Podoba mi się. Zaraz wstanę i zatańczę, a raczej wstałabym gdyby mi się chciało. Niestety, jestem już pod usypiającym wpływem kakao i czuję jak mi się rozpływa po żyłach. Pewnie mam teraz za dużo brązowych krwinek, co wpływa negatywnie na wyszukiwanie jasnych stron w blogu, co psuje moje samopoczucie, gdyż nie lubię ich nie zauważać, co obniża poziom oceny, co z kolei niszczy jej efekt końcowy, a to sprawia, że… dla Ciebie gorzej. Masz jednak szczęście, moje serce najwyraźniej nie przepompowało jeszcze odpowiedniej ilości mleka z czekoladą, więc widzę tu sporo pozytywów. Koteczek z charakterem, przyszedł, mruknął, zrobił słońce. Fajnie, fajnie, oryginalnie. Zadowalasz mnie prawie całkowicie! To jest nawet głębokie na kilkanaście jednostek wyobraźni, inne, nowe.
Pozostałe posty są jakieś takie… bezpłciowe, trudne do ocenienia. Nie wnoszą właściwie nic, podają tylko parę informacji. Zanudziłam się czytając je, pewnie za dużo wymagam, czekając aż mnie porwą i przemoknę do suchej nitki w jakiejś burzowej chmurze.


Reasumując.
Piszesz ładnym językiem, który na upartego można by nazwać poetyckim. Potrafisz przekazać to, co chcesz i nie musisz przy tym walić czcionką po głowie. Niespecjalnie mnie jednak zainteresowałaś. Niewiele w tym co piszesz nowego. Blogosfera potrzebuje kreatywnych pamiętnikarzy o innowacyjnych, oryginalnych pomysłach. Przesadzasz też, o czym już pisałam, z tymi rozwlekłymi, upiększonymi opisami. Myślę, że gdybyś dodała do postów trochę… codziennych zmagań i próbowała przedłożyć nad nie piękno i idę tego dziwnego świata, który występuje w Twoich postach byłoby o wiele… ciekawiej.
Ortografia i poprawność językowa: 8/10
Tutaj niewątpliwie muszę Cię pochwalić. Prawie nie robisz błędów i te, które tu pod spodem wymieniam to wszystkie, jakie znalazłam. (Szukałam w większości postów.) Czasem masz tylko problem ze stylistyką, innym razem z logiką wypowiedzi. Interpunkcyjne błędy też zdarzają się od czasu do czasu. Jestem na Ciebie trochę zła, bo używasz całej masy zdań, które zawierają równocześnie czasowniki i imiesłowy. Często musiałam się długo zastanawiać, a i tak nie byłam pewna, czy przecinek powinien być, czy można go sobie odpuścić. Myślę jednak, że to, czego nie wyróżniłam poniżej, jest jak najbardziej poprawne.
„Co można stwierdzić o mnie?” Jestem na nie. To nie brzmi. Raczej „Co można powiedzieć o mnie?” Stwierdzić można, że już się nic nie chce, że Ania ma ładne nogi i tak dalej.
W następnym zdaniu piszesz „Wspomnieć o…”. Gdyby to było pytanie, jeszcze byłabym w stanie jakoś to zrozumieć, poklepać po pleckach i zostawić w spokoju. Niestety, uparłaś się na zdanie twierdzące, do tego mające związek z poprzednim, w którym sobie beztrosko „stwierdzasz o sobie”. Można „stwierdzić”, że „wspomnieć”? Nie!
„…obraz cudownej łąki pokrytej kwiatami wszystkich kolorów tęczy.” Kolory tęczy mają kwiaty? Pewnie w miejscu, gdzie plecy tracą swoją zaszczytną nazwę. Swoją drogą… Fajnie by to wyglądało. Taki kwiatowy tyłek tęczy… E, tak. To jest: kwiaty WE wszystkich kolorach tęczy.
„…trzyma czerwony balon szybujący wysoko nad jej głową.” Moim skromnym zdaniem, miejsce między słowem „balon”, a „szybujący”, powinien znajdować się przecinek.
„Dwa miesiącedo przodu.” – Hm… Czyli taka historyjka! Jest sobie jakiś „Przodu”, pewnie o włosach czarnych jak smoła i nieczystych myślach, który ma jakieś „miesiącedo” na domiar złego dwa! „Miesiącedo” czyli jakieś sługi, tępe i oddane każdym rozkazom? Co? Co Ty tam do mnie mówisz? Że o spacji zapomniała! To i gorzej, bo traci sens. A mogło być tak pięknie.
„Motywują mnie tylko i wyłącznie perspektywa nadchodzącego weekendu i możliwości wyjścia, zrobienia czegokolwiek aby wybić się na chwilę z codzienności.” – Motywuje, nie motywują. Masz tu tylko jedną perspektywę, a przynajmniej tak to przedstawiasz. (Bo moim skromnym zdaniem mogłabyś coś jeszcze wysadzić… No wiesz, te sprawy.) Perspektywa na weekend i wyjście równocześnie. Są dwie opcje: „motywuje” zamiast „motywują” albo „możliwość wyjścia” zamiast „możliwości wyjścia”. Nie jestem pewna, ale chyba przed tym „aby” powinien być przecinek.
„bo godziny, który w każdy normalny dzień spędziliby przy ławce mijają…” – Przecineczek. Między dwoma członami zdania zawierającymi czasownik. Widzisz? Szukaj, szukaj. Podpowiem, ale cicho, sza. Między „ławce”, a „mijają”. „Które”, nie „który”. Rodzaj! Rodzaj, moja droga!
Mogłaś odnieść wrażenie, że się trochę czepiam. Nic z tych… No dobra, czepiam się. Zgłosiłaś się jednak na własną odpowiedzialność i wiedziałaś, że tak będzie. Poćwicz jeszcze trochę, a dojedziesz do perfekcji i nie będę musiała się czepiać.
Temat: 3/5
Powinny być, a zarazem są, pamiętniki i fotografia. Wywiązujesz się w sposób tradycyjny w stu procentach. Szczerze mówiąc, nie zamierzam odwiedzać Cię ponownie, nie czuję się zaciekawiona. Jest ładnie… Tak, tak bym to określiła. Trochę za delikatnie jak dla mnie, ale to już moje osobiste, głębokie przemyślenia. Twój pamiętnik jest tym, czym jest większość tych innych, tych w miarę „porządnych”. No, chyba, że tych „porzondnych”, to wtedy jest zdecydowanie lepszy. Powinnaś mi się popisać oryginalnością, poskakać trochę wrzeszcząc „Ja! Tu jestem! Zobacz!” (Mogłabym Cię wtedy zdzielić, ale to już inna para kaloszy.) Nie zadowalasz mnie, bo co z tego, że wywiązujesz się z czegoś tak, jak każdy inny?
Układ: 0/5
W tej kategorii pełzniesz tyłkiem po podłodze. Linki odstają od bloga, jakby się wybrały na rejs po tle i zapomniały kamizelek ratunkowych. Kalendarzyk wdział nadpsutą pelerynę niewidkę i powoli zanika. Zasadnicze pytanie: Dlaczego, do obtłuczonego kubka herbaty, nie masz szerokiej listy? Nie wyobrażasz sobie, jak „ostatnie posty” utrudniają czytelnikowi życie! Poza tym nieestetycznie to wygląda jakby koledzy na imprezie nie trafili ze zwracaniem alkoholu do doniczki. Widzę też dziecko Wujka Google z nieprawego łoża! Jakowaś podróbka! Wstydź się! Masz przecież cudowne, cacuśne „ostatnie posty”, (Tak, użyłam słowa „cacuśne”. Tak, też się boję.) to na cóż Ci wyszukiwarka? Czego ja mam tu szukać? Wyjścia! Na deserek: kategorie. A w kategoriach… „lista kategorii jest pusta”. Muahahaha. Dobry, dobry dowcip! Udał Ci się jak nie wiem co! Z całym szacunkiem, ale sprawdź, czy nie masz na czole napisane „Veni. Vidi… Uciekłem. ~Mózg.” Po co Ci te nieszczęsne kategorie, skoro i tak nic się do nich z uściskiem nie garnie? Jak już coś jest do czegoś, niech to coś ma, bo jest do niczego. Wyraziłam się jasno?
Czytelność i obrazki: 1/5
Mamo, mamo! A co to jest czytelność? Mam wrażenie, że po tych kilkunastu dniach przebywania na Twoim blogu (Tak. Kilkunastu. Cierpię na brak czasu. O czasie oceniania mogłaś się zorientować po tym, jak mi się zmieniały napoje.) pojęcie o czytelności trochę mi się wypaczyło. Tekst sam w sobie jest okej. Nagłówek trzepie mnie po głowie, ciągnie za nos, ogólnie psuje o Tobie opinię. Nie muszę chyba komentować prawej kolumny… O, jak się biedna w sobie skurczyła! Pociesz ją, ale w jakimś zacisznym miejscu, (Lasek Boloński?) z daleka od swojego bloga. Separacja dobrze wam zrobi, wreszcie będziecie mieć oddzielną lodówkę. Daję Ci jeden punkt za te świetne zdjęcia, choć, zważając na okoliczności, nie dane mi ich podziwiać, bo czuję, jak mnie cała reszta ciągnie za różne kończyny!


Dodatkowe punkty: 0
Długo myślałam, główkowałam, gryzłam paznokcie… Okej. Wydałam z siebie krótkie „Phi!”. Pomyślałam po prostu, że jak napiszę, że się zastanawiałam, poczujesz się lepiej.


Zebrałaś sobie 19 punktów, co skrupulatnie i kilkakrotnie przeliczyłam. Oznacza to… Ram pam bum! Ocenę mierną! Przyznam Ci się, że po raz pierwszy ocena jest niższa niż się spodziewałam! Myślałam, że dostaniesz piękne 3! Ale cóż… Punkty mówią same za siebie.
Oceniała dla Was Mrówka, wszystkie oferty są nadal aktualne, wystarczy skontaktować się ze mną przez GG. Przedsiębiorczość jak się patrzy. („Psipsipsipsi”, jak to ujęła Gruzinka, z którą mam warsztaty językowe. Dla tych, co nie zrozumieli, usiłowała nam wytłumaczyć co to jest… Em… Zapomniałam. W każdym razie, przedsiębiorczość po angielsku.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz