Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


niedziela, 17 stycznia 2010

(473) zabijam-samotnosc



Pani Lovett dzisiaj zobaczy, jak broni się autorka bloga, która twierdzi, że zabija-samotnosc.


Pierwsze wrażenie: 5/10
Przyznam, że po poprzednim ocenianym przeze mnie blogu, Twój jest dla mnie oazą mrocznego spokoju. Jaka przyjemna ulga dla ocząt. Od razu człowiekowi chce się żyć. No może nie dosłownie, bo tutaj zionie takim optymizmem, jak na cmentarzu, ale moje oczy jednoznacznie stwierdziły, że tym razem wygodnie im w oczodołach i nie szykują się do rychłej wyprowadzki. Nie mogę powiedzieć nic więcej, oprócz tego, że szablon nie jest najlepszy pod wymogi opowiadania. Zdecydowanie za wąska kolumna dla Twojego tekstu, zdecydowanie! Poza tym już mnie w oczy ukuł fakt, że opowiadanie jest wyśrodkowane. Trzymajta mnie, bo nie wytrzymie zaraz…
Adres mi się spodobał. Jakoś zaciekawił, pobudził komórki myślowe i się trochę nastawiłam na „fefleksje”, a tu jednak fanfick o Tokio Hotel. Ołć... Będzie ciężko, ale się postaram. Ostatnio pewna dama obaliła mój pogląd i udowodniła, że ff z celebrytami nie muszą być takie nieszczęśliwe, więc jeszcze się nie załamuję. Niestety, całe dobre wrażenie adresu poszło narąbać drewna, jak tylko spojrzałam na belkę. „Zabijam samotność z Tobą… ||FFTH||”. O, jakież to oryginalne i drobiazgowe. Przecież, tak na dobrą sprawę, to nie mówi kompletnie nic. Nie ma głębszego przekazu i wymaga zaangażowania komórek myślowych w stopniu zerowym. To zdecydowanie do zmiany. Tak jak i szablon. Musisz pomyśleć nad czymś, co miałoby sens na blogu z opowiadaniem. Wyróżnić jakoś ramki, bo tak się wszystko zlewa, a mam tu na myśli ogłoszenia z góry i treść postu. Poza tym jest smętny i nudny. Nie ma nic, co zapiera dech w piersiach, do tego stopnia, że człowiek omdlewa z zazdrości. I wieje puchami. Jeżeli myślisz, że ta szeroka na dole mi to wynagrodzi, to jesteś w dużym błędzie. Szczerze mówiąc, to wolałabym, żeby zamiast niej był Spis treści w linkach z boku, i każdemu by się łatwiej pomykało po opowiadanku. Co prawda, nie jestem zwolennikiem takich rozwiązań, ale tylko w przypadku, jeżeli ktoś ma narąbane i nasrutane po ramkach do bólu. U Ciebie wieje puchami i dlatego uważam swoją powyższą myśl o spisie treści, za co najmniej genialną. Patrząc na Twój szablon mam ochotę wbić weń krzyżyk i się przeżegnać. Stosujesz zasady, które już dawno się przeżyły i przejadły każdemu, dlatego sugeruję zakombinowanie czegoś bardziej ożywczego i nie chce słyszeć, że się przyzwyczaiłaś.
Przeczytałam też coś o Tobie. Grunt to poznać wroga, ale niestety mi to na dobre nie wyszło. Faktem jest, że nie mnie to oceniać, ale jak zobaczyłam jakiej Ty wybuchowej mieszanki słuchasz, to zwinęły mi się uszy w dwa elfie ruloniki. Najbardziej mnie zmroziło, jak zobaczyłam HIM, obok The Rasmus i TH. Nieważne, ważne jest natomiast to, że cały Twój opis jest bardzo chaotyczny i przeciętny czytelnik chcąc to złożyć w cały obraz Ciebie musiałby poświęcić jakąś godzinkę, co się równa temu, że po prostu odpuszcza sobie czytanie Twoich monologów.

Nagłówek: 1/5
Dziewczyna, która się bawi kodem kreskowym, czy czymś tam, co na myśl właśnie taki kod przywodzi… Przypuszczam, że związek z opowiadaniem, to ma akurat nikły. W każdym bądź razie zauważam, że chciałaś stworzyć klimat, ale wyszło Ci to, jak koszerne danie z padliny. Jeżeli chcesz znać moje zdanie, to na Twoim miejscu znalazłabym dziewczę, które wyłazi z mroku, tak jak to, ale bez żadnych pseudo zabawek i bez rozjaśnionej prawej strony, tak, żeby zdjęcie tworzyło całość z resztą bloga. Teraz się wyraźnie odcina, co mi się podoba tak samo, jak fakt, że mam dwa duże pęcherze na stopie.

Treść: 3/10
Pozwól, że popływam sobie w odmętach Twojej radosnej twórczości. Ja jestem tradycjonalistą, więc będę lecieć od początku przez tyle rozdziałów, ile wytrzyma mój organ myślący, a dzisiaj jego funkcje sprawuje brzuch, bom niebywale głodna. No to frugo. Widzę, że zapodajesz jakąś nutkę, a że jest to HIM, to wybitnie sobie załączę. Okazuje się, że to wcale nie prolog, tylko słowo wstępu. Naucz się to rozróżniać, dobrze? Poza tym ta piosenka, mimo całego swojego uroku, zupełnie mi nie pasuje do bloga, który nie ma pazura. Dowiaduję się, że to ma być miłosna opowiastka, przeplatana cierpieniem. Zabolało mnie gdzieś z lewej strony, pod żebrami, ale nie wiem co tam może być. Poza tym zdania są krótkie i obszarpane, dlatego już bez entuzjazmu przechodzę dalej. Po lekturze pierwszego rozdziału jestem trochę zdegustowana. Od samego początku wywalasz całą przeszłość głównej bohaterki – Viktorii, co sprawia, że nie ma żadnego zainteresowania z mojej strony. Okazuje się ona biedną, zakompleksioną, szarą myszką i już zaczynam snuć przypuszczenia, że boski Bill, czy jakiś inny Tom, zwróci uwagę właśnie na nią. Gdybyś rozpoczęła rozmową w kawiarni i stopniowo zapoznawała czytelnika z jej przeszłością, wyszłoby o wiele ciekawiej. Z resztą wietrzę swoim wielkim kinolem typowy fanfick. Przeprowadza się (bo bez tego przecież się nie da), zaczyna życie do nowa i tajemniczy blondyn przysiada się do nich. To wszystko jest bardzo przewidywalne. Zdaję sobie sprawę, że to dopiero rozdział pierwszy, ale jedzie mi to przeciętnością na kilometr. Poza tym nie pozbyłaś się swojej maniery naparzania krótkimi zdaniami, jak to Anix ujęła, szczęknięciami. Ciach, zjadła. Ciach, powiedziała. To jest bardzo męczące. Budowanie nastroju polega na rozciąganiu zdania, ubarwiania go. Oczywiście z wyczuciem. Poza tym rozdział się kończy beznadziejnie, jakąś myślą głównej bohaterki, uprzedzając fakty. Kiepski pomysł.
Drugi rozdział, to już głównie zakupy. Jak ja tego nie znoszę. Naprawdę, mało mnie interesuje, gdzie, za ile i w jakim stylu bohaterka kupuje sukienkę, chyba, że ma się wydarzyć coś niesamowitego. Jeżeli nic się nie dzieje opisywanie zakupów było za długie, jeżeli miałoby się coś wydarzyć opis powinien być zdecydowanie dłuższy. Poza tym kontynuujesz swoje szczekanie, opisujesz dokładnie co Vikki wkłada do miski i co do zjedzenia przyrządza. Nie jestem pewna, ale to chyba nie jest książka kucharska, hę? Opisy dnia, zgadzam się, ale opisy dań to dla mnie za dużo. W opowiadaniu nadal nie dzieje się nic interesującego, poza paroma rozmowami przyjaciółek, zapatrzonych w siebie niemożliwie. Słowo daję, że każda przyjaźń powinna mieć jakieś granice. Różowe przypiski, czyli myśli głównej bohaterki, uprzedzające fakty nadają się na plaster i tylko do tyłka przykleić.
Trzeci rozdział rozpoczynasz od włożenia w usta Kingi, opisu snu i z góry ustalasz, że był przestrogą, znaczy na własne życzenie uprzedzasz fakty. Nie czuję się ani odrobinę zaciekawiona, a opis płaczących dziewczyn i tulących się jak niedźwiadki sprawił jedynie, że zaczęłam się histerycznie śmiać. Potem opis kolczyków. Pff. Nuda. Wreszcie następuje drugi moment, kiedy zaczynam się histerycznie śmiać, ale pozwól, że o tym wspomnę później. Po prostu zadziwia mnie, jak można spieprzyć całe opowiadanie jednym tekstem. Nie mogę! Zrobię sobie przerwę na uspokojenie… Dobra, zyję. Dalej czytam opisy tańców, odwozi ją pod dom, całuje na pożegnanie i takie tam bzdety. Wiesz, może by to miało ręce i nogi, gdyby ubrane było w ładniejsze zdania, bo tak bardzo szybko się nudzę. Tutaj mam jeden dowód na to, że potrafisz zepsuć całe napięcie, cytuję: „- Być może… - dodała Viktoria nie wiedząc jeszcze z jakim typem ma do czynienia.” Ja już wiem, że zrobi jej kuku i będzie zły do cna, a to zapewne tak dla zmyły, żeby czytelnikowi dać do zrozumienia, że nie każde opo z TH musi być słodkie i przemiłe.
Czwarty rozdział to wreszcie jakaś rzeź! Mrrau… wreszcie dużo krwi, dzieje się coś niebanalnego! Co jednak nie zmienia faktu, że bardzo to wszystko skracasz i upraszczasz. Zdania nadal są wymizerowane, z opisu okrutnego wydarzenia przeskakujesz od razu w dalszą przyszłość układając to w historyjkę a la „Poczytaj mi mamo”. Może nie w sensie merytorycznym, ale w sensie syntaktycznym. Mile widziane jakieś retrospekcje. Jeżeli wiesz, czym jest retrospekcja. Jeżeli nie, to do czego masz Wuja Gógla? Zmieniłabym kształt tego opowiadania, a zaręczam, że da się z niego zrobić coś wciągającego (przynajmniej dokąd nie pojawią się Ci hermafrodyci z TH), tylko trzeba popracować nad stylem, no i trzeba mieć w głowie ułożony konkretny, ramowy plan wydarzeń. Inaczej pogubisz wątki. No, to było tak w celu podsumowania Twojej twórczości.

Ortografia i poprawność językowa: 2/10
Styl goły, jak święty turecki. Mogłabyś popracować nad nim, bo póki co bardzo utyka. Poza tym zmasakrowałaś interpunkcję. Jakbym się miała przyczepiać do każdego zamordowanego przecinka, to pewnie moja ocena byłaby dłuższa, niż całe Twoje wypociny. Dziewczyno, degradujesz podstawowe zasady interpunkcji! Brakowało mi nie tylko przecinków przed wieloma imiesłowami przysłówkowymi, ale nawet przecinków przed „że”, czy „bo”! To są podstawy, kochana, i radzę Ci się z nimi zaprzyjaźnić, bo tylko Onet może wypromować coś tak kulawego interpunkcyjnie, a zaręczam, że nikt poza nim.
Cytat: „Jak bardzo można zranić drugiego człowieka? Czynem czy słowem? Doszłam do wniosku że tym i tym boli tak samo mocno.” Klasyczny przykład braku przecinka przed „że”. W dodatku, w tym kontekście, byłoby lepiej „Doszłam do wniosku, że to rani równie mocno.” Z resztą to nie zmienia zdania, że Twój wytwór jest, co najmniej, komiczny. Brzmi… wcale nie brzmi!
Cytat: „Tyle cierpienia które były obecne w naszym życiu wpędziły by do grobu nie jedna parę na tym świecie.” Po pierwsze gubisz się w zeznaniach. Jeżeli decydujesz się na liczbę pojedynczą rzeczownika „cierpienie”, czemu piszesz, że „były obecne”, a nie „było obecne”? Po drugie brakuje przecinka przed „które”. Po trzecie „wpędziłyby” piszemy łącznie i przed tym słowem powinien być przecinek. Po czwarte „niejedną”, również powinno być napisane łącznie, a jakby wszystkiego było mało Ty jeszcze zjadłaś ogonek od „ą”. Po piąte, to tak naprawdę słowo: „tyle” pasuje tu jak świni siodło. Poprawna wersja: „Cierpienia, które były obecne w naszym życiu, wpędziłyby do grobu niejedną parę”. Bolało?
Cytat: „Od dziecka każdy jej mówił że ma piękne włosy w brzydkim kolorze.” Gdzie zjadłaś przecinek? Smaczne, mniamuśne było? Poza tym, to jest paradoks. Albo piękne, albo brzydkie, mogłaś to zastąpić jakimś wtrąceniem o tym, że ma gęste i miękkie włosy, ale w brzydkim kolorze.
Cytat: „Każdy zachwycał się jej włosami ale z braku wrodzonego taktu nie ukrywali, że w przyszłości mogłaby je sobie przefarbować.” No bo i co tu ukrywać? Widzę tu coś w stylu: „w głębi ducha przyznawali, że przydałaby im się koloryzacja”. Znów zjadłaś przecinki.
Cytat: „Gdy skończyła 16 lat matka, która była redaktorka jakiegoś popularnego pisma kobiecego przynosiła jej jakieś diety cud i kazała jej się do nich stosować.” „Dieta cud” to określenie potoczne, dlatego powinno być zamknięte w cudzysłowie. Brak przecinków sprawia, że gubię sens w połowie zdania.
Cytat: „Okazało się, że nowa koleżanka Viktorii pochodzi z Polski i ma problemy z jerzykiem niemieckim.” Chodzi Ci o jakiegoś człowieka, co się Jerzy Niemiecki nazywa? Czy może o karnego jeżyka? Literówka.
Cytat: „Nie zawsze było tak kolorowo jak teraz i wiele łez wylanych w poduszkę nie zawsze było na miejscu.” Zdanie jest bez sensu.
Cytat: „Znalazła co mijało się z cudem z pośród 400 piosenek.” Chyba „graniczyło z cudem”? Jeżeli coś się mija z cudem, to znaczy, że jest to zwykła przyziemna rzecz. Po co w ogóle piszesz ile miała piosenek? Who cares?
Cytat: „Słuchała rożnej muzyki od techno do muzyki klasycznej w różnych wydaniach. Ale chyba najbardziej lubiła rocka.” Poniedzielski kiedyś powiedział, że muzyka zatoczyła duże KOŁO. Od stuknięcia patykiem, przez Mozarta, Beatlesów, Abbę, aż do dzisiejszych raperów. Chciałam tylko powiedzieć, że wystarczyło napisać coś o jej rozbieżnym guście w dziedzinie muzyki, albo niewybredności.
Cytat: „Wstawała o siódmej rano, poranna toaleta, szybkie śniadanie i jechały z Kingą do pracy.” *Konsternacja* Po co to i komu?
Cytat: „Czasem kiedy popadała w mini depresję tłumaczyła to tak, iż jest brzydka dlatego nikt jej nie chce.” Co tłumaczyła? Czym jest „mini depresja”?
Cytat: „W momencie kiedy weszły do kawiarni i usiadły przy stoliku w głębi pomieszczenia udzielił im się elegancki klimat Cakes&Coffee.” Jak mi wytłumaczysz, jak może się udzielać „elegancki klimat”, to masz u mnie batona. Worek batonów.
Cytat: „To dziwne ale czuje się dziwnie spokojna w tym miejscu.” To dziwne, ale mam dziwne wrażenie, że się powtarzasz. Bleeh.
Cytat: „- No i miałam. – powiedziała krótko” Będzie monolog o interpunkcji w dialogach. Od razu ustalmy, że ta kropka jest tutaj potrzebna, jak rybie rower. Część po myślniku, jest częścią opisującą wypowiedź, czy jak kto woli opisem wypowiedzi, dlatego nie stawiamy kropki. Naucz się i zapamiętaj, a ja walnę przykłady:

- No i miałam – powiedziała. [Część opisująca jest kontynuacją, więc nie rozdzielamy kropkami i po myślniku rozpoczynamy małą literą.]

- No i miałam. – Poderwała się z krzesła. [Część opisująca to jakaś nie związana bliżej z wypowiedzią czynność, dlatego wypowiedź kończymy kropką i po myślniku rozpoczynamy wielką literą.] TRUDNE?

Cytat: „Dziewczyna podała mu bez wahania swój adres a po chwili razem z przyjaciółką pożegnały się z nowym kolegą i wyszły z kawiarni.” Braki przecinków, zaraz mi zęby wylecą! Poza tym, to jest dobitny przykład tego, że Twoja bohaterka jest po prostu głupiutka i sama się prosiła o kłopoty.
Cytat: „Powoli przecisnęła się na łóżku poczym wstała zakładając biały szlafrok […]” Co na tym łózku zrobiła? Może ona jogę trenuje, przeciska się na łóżku, siada w pozycji „esy-floresy” i wygina się w nienaturalne kształty, żeby ładnie w trumnie wyglądać?
Cytat: „W szawce znalazła płatki kukurydziane.” Ortograficzny… Czytając Twoje komentarze po prostu czułam, że w końcu i za to przyjdzie mi Cię opieprzyć.
Cytat: „Usłyszała ciche pukanie do drzwi jej pokoju. Powiedziała proszę i odwróciła się w stronę Kingi, która właśnie weszła.” Ona jest jasnowidzem? Skąd wiedziała kto wszedł? Rozumiem, że mieszkają razem i to była jedyna alternatywa, ale równie dobrze mógł być to krasnoludek z toporkiem.
Cytat: „- Jesteś taka szybka, ze nie zdążyłem ci go dać. […] - W takim tempie to my nigdy nie wyjdziemy.” Znów się gubisz w zeznaniach. Podczas rozmowy najpierw mówi, że jest szybka, a później narzeka na jej powolne tempo. Zrób z tym coś.
Cytat: „On zadowolony z siebie gładził kciukiem jej kość ogonową.” To jest tekst wszechczasów! To wlasnie na tym ryłam się że śmiechu, jak dzika świnia w truflach! Znaczy, że masz zaległości z anatomii człowieka, bo w wolnym tłumaczeniu oznaczałoby to, że grzebał jej w rowku! Nie mogę….
Cytat: „Przyszła jednak sobota i umówili się tym razem że spędzą ten wieczór u niego w domu. Mieli oglądać filmy na DVD i rozmawiać o różnych rzeczach.” Ciśnie mi się na usta, że mieli jeszcze pobawić się w „doktora”… Poza tym nie lubię, jak ktoś uogólnia i pisze w opowiadaniu „o różnych rzeczach”. Jakich rzeczach? O poziomkach, czy o czym?
Reasumując nie wygląda to najlepiej. Jest masa błędów. Poza przytoczonymi, robisz literówki i zjadasz ogonki, że o nieszczęsnych przecinkach nie wspomnę. Ćwicz, ćwicz, ćwicz i jeszcze raz ucz się w szkole języka polskiego, bo inaczej każde Twoje opowiadanie, niezależnie od ilości krwi będzie wyglądało infantylnie.

Układ: 2/5
Doskwierają mi te puchy. Tak naprawdę, to wystarczyłby Ci tutaj jednokolumnowy układ, albo przynajmniej pozornie jednokolumnowy. Menu nad postami, a pod nim ogłoszenia. Na samym dole statystyka. Po prawej, w uniwersalnej cała postać dziewczyny wychodzącej z mroku, zlewającej się z czarnym tłem, bez tego kodu kreskowego. Byłoby cudnie. No i jakoś by to wyglądało, a obecny stan rzeczy skłania mnie ku przekonaniu, że to jednak nie wygląda. Nie byłabym sobą, gdybym nie urzepiła się wyśrodkowanego tekstu. Opowiadanie justujemy!

Temat: 1/5
Znaj moją łaskę. Temat oklepany, jak zadek leniwego mułka, ale za to podeszłaś do niego odrobinę inaczej. To jednak nie zmienia faktu, że czeka Cię wiele zmian, jeżeli naprawdę zależy ci na tym, żeby opowiadanie miało ręce i nogi, no i oczywiście, żeby przyciągało czytelnika.

Czytelność, obrazki: 2/5
Za czcionkę z prologu powinni Cię powiesić za piętę na pierwszym lepszym, przydrożnym drzewie. Tego czytać nie sposób. Dalej było dosyć znośnie, chociaż i tak uważam, że czcionka mikroskopijna, wręcz mordercza dla ludzi o słabszym wzroku.
Jeżeli chodzi o obrazki, to pozwoliłam sobie przyjrzeć się bohaterom opowiadania. Faktem jest, że udało Ci się zachować jedną konwencję, ale wyjaśnij mi czemu główna bohaterka ma ledwie pół twarzy? Poza tym jest jeszcze sprawa nagłówka, który po dogłębnej analizie wydał mi się typowym, komercyjnym i nużącym.

Dodatkowe punkty:
Jak mnie pogłaszczesz po kości ogonowej!

Punkty: 16/60
Ocena: mierna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz