Nerwowa reakcja na krytykę nie kładzie jej kresu. Przeciwnie, rodzi w oceniającym przekonanie, że ma rację w tym, co mówi. — Richard Carlson
Witamy na Opieprzu!
sobota, 5 czerwca 2010
(610) chmur-atrament
Ciocia Meei dokonuje metamorfozy w zombie, patrząc na chmur-atrament.
Pierwsze wrażenie: 4/10
Wiesz, kochanie, ile razy wchodziłam na Twojego bloga, żeby zacząć pisać tę ocenę? Nie wiesz. Na pocieszenie powiem, że ja też nie wiem, bo chyba do tylu liczyć nie potrafię. Po prostu dawno żaden blog nie był mi tak bardzo obojętny. Zawsze klikając w kolejny blog w kolejce mam nadzieję, że albo mnie odrzuci od komputera, albo uśmiechnę się rozmarzona, albo chociażby załamię ręce. Teraz we mnie nie dzieje się kompletnie nic. Patrzę tępo na belkę, patrzę na szatę graficzną… Nic! Zero odczuć własnych!
Adres „chmur-atrament”, podobnie zresztą jak belka pochodzą z piosenki Edyty Bartosiewicz, czy tak? No przecież wiem, że tak, bo swego czasu ta piosenka była maglowana w radiu, że tylko ignorant w dziedzinie muzyki nie wiedziałby skąd to wzięłaś. Całkiem mi się to podoba, bo przynajmniej jest jakieś wyszukane. Z tym, że nie wiem, czy akurat na pamiętnik, skoro piosenka nosi ewidentny tytuł „Opowieść”. Świadczy to o ogólnym przesłaniu utworu, a że zdecydowałaś się na nią, to przyznaję, że miałam cichą nadzieję, iż będzie to właśnie opowiadanie. Nie szkodzi. Wyszłaś z tego obronną ręką, chociaż i tak nie wiem, czy jestem bardziej na tak, czy bardziej na nie.
Szata graficzna również jest mi obojętna. Jeszcze trochę i popadnę w jakąś apatię, dokuczliwy marazm, czy totalne odrętwienie. Dodam, że nie mniej mnie przeraża perspektywa czytania notek, ale to dobry znak, bo przynajmniej wzbudza pewne uczucia. Widzę szarość, znów widzę szarość, zaraz zrobię krwawą jatkę! Wiesz ile jest kolorów na świecie? To po jasnego sandała następna bloggerka bawi się w obrzydzanie mi życia?! Teraz się zdenerwowałam. Coraz lepiej mi idzie z odczuciami wobec Twojego tworu. Jeżeli to ma być ten „chmur atrament”, to ja wysiadam. Albo nabij pióro i rzuć jakieś zdecydowane kolory, albo nabij pióro i rzuć jakieś zdecydowane kolory, do choinki! Ewentualnie możesz jeszcze nabić pióro i rzucić jakieś zdecydowane kolory. Sama widzisz ile jest opcji do wykorzystania. Całość zdecydowanie do mnie nie trafia, głównie przez to, że jest nijaka i nie wyróżnia się niczym szczególnym, co mogłoby przykuć uwagę. Nie mówię tu o neonowym, tudzież – o zgrozo – brokatowym napisie z oczowalącej palety, ale raczej o jakimś szczególe, który będzie pozytywnie oddziaływał na czytelnika i zachęcał go do częstszych wizyt. Jaki, pytasz? Nie mam pojęcia, ale odnaleźć go to Twoje zadanie, ode mnie skromne: powodzenia.
Nagłówek: 0/5
To innymi słowy fragment kiczowatej, ale za to ordynarnej tapety na pulpit z pierwszego lepszego serwisu. Zachodzące słońce, morze, palma, róż wszechogarniający, czy to na pewno dobry pomysł? Rozumiem, że stanowi wyraźny kontrast z resztą, rozumiem, że ma być punktem głównym bloga, rozumiem nawet, że komuś się może podobać. Niestety, nie jestem tym kimś. Subtelny adres wymaga subtelnego przekazu, a nie różowej landryny. Przez moment zrobiło się ciekawie, ale Ty zarżnęłaś to odczucie właśnie tym dziełem. No tak, ale Twój nagłówek to nie samo zdjęcie. Są jeszcze boczki, na których widnieją jakieś szare szamerowania, kilka kolorowych kichnięć, kwadraciki niewiadomo skąd i po co, oraz napis, który do mnie trafia, jak biała kartka w programie Word. Angielski, ale to pomijam. I tak, jak na początku skłonna byłam Cię pochwalić, tak teraz nie mogę. Nie zapiera to tchu, nie rzuca mną o dywan/ścianę/monitor i nie ślinię się na ten widok. Przede wszystkim uważam, że mógłby być o wiele lepiej wykonany, a przy tym tle powinien być zdecydowanie subtelniejszy. Teraz rzuca się w oczy jak pani negocjowanego afektu w tłumie słuchaczek radia Którego Nazwy Lepiej Nie Wymawiać i skutecznie odciąga uwagę od treści. A może… A może to zabieg celowy? Przeszedł mnie dreszcz metafizyczny…
Treść: 4/10
Mamy tu dziewięć różnistych postów, z których zamierzam wybrać kilka do oceny. Ponieważ kategoria jasno daje do zrozumienia, że jest to pamiętnik, mój dreszcz metafizyczny przerodził się w dygot egzystencjalny. Ocenianie pamiętników, to chyba najtrudniejsza część mojego zawodu, stąd poważne obawy.
„Hierarchia wartości.”
W tym poście dosyć zwięźle przedstawiłaś swój pogląd na sprawy dotyczące swoich własnych wartości. Jakoś nie potrafię zakwalifikować tego jako kartki z pamiętnika, a tym bardziej nie mogę się nadziwić, że tyle udało Ci się w tym poście pominąć. Zaczęłam czytać akurat tę notkę, ponieważ jest to temat rzeka, a przy okazji bardzo subiektywny, umożliwiający naprawdę niezły popis lingwistyczno-umysłowy. Jak widzę oparłaś się pokusie i nie pofolgowałaś sobie w tym temacie, a co więcej nie doszłaś do żadnych sensownych wniosków. Nie zaznaczyłaś, że każdy z nas może mieć inną hierarchię, czy też „system” wartości, wręcz przeciwnie; pokazałaś jak bardzo jesteś nietolerancyjna wobec tych, którzy nie zakuwają całe dnie i nie mają pomysłu na swoje życie. Widzisz, to że Ty masz plan, nie oznacza, że inna osoba też musi. Jak sama napisałaś „ważne, żeby robić to co się lubi”, a to nieraz przychodzi z czasem. Założę się, że Ty sama zmienisz zdanie co do zawodu jeszcze kilka razy, bo tak zazwyczaj bywa. Życie weryfikuje nasze poglądy i żałuję, naprawdę bardzo żałuję, że nie mogłam tego przeczytać w tym poście. Mam nadzieję, że w kolejnych rozszerzy zakres i będziesz patrzeć „szerzej” na otaczający Cię świat, bo tak właśnie prawdziwy dziennikarz powinien. Widzieć we wszystkim podwójne dno i mieć zdolność obserwacji. Próbuj, go on.
„Gdy ma się wybór.”
Tę notkę potraktowałaś zupełnie inaczej, przytaczając pewne (banalne, bo banalne, ale autentyczne) przykłady z życia wzięte, które doskonale obrazują temat. Co mi się podobało? Na przykład to, że potrafisz wypowiadać się w jakimkolwiek temacie, nie mając o nim zielonego pojęcia, ale ubierając go w takie słowa, jakby nie miał dla Ciebie tajemnic. Jest to niewątpliwa zaleta, zwłaszcza, że tylko w taki sposób – jasny, klarowny, nieznoszący sprzeciwu – można przekonać czytelnika do polemiki, a w skrajnym wypadku nawet do poparcia postawionej przez Ciebie tezy. Mądrze też ujęłaś tytuł, bo wbrew pozorom to „gdy” jest tutaj konieczne jak tlen do życia. Wszyscy chyba wiemy, że „wybór” to taki złośliwy gryzoń, który nie zawsze pojawia się w sytuacji, w której mógłby być przydatny, a nawet kluczowy.
„Blogowanie.”
Najpierw mnie to zupełnie nie obchodziło, potem mnie trochę zirytowało, żeby teraz wykipieć we mnie i doprowadzić mnie do szału, że stawiasz kropki w tytułach! Niepotrzebnie! Wierz mi! Jeżeli zaś idzie o sam temat tego postu, to wania mi to banałem, albo co gorsza setką pytanek do czytelników, ale nie zrażam się. Mój zawód wymaga cierpliwości (kupuję ją u ruskich, ale ma etykietkę „made in China”, więc uważaj), zatem czytam.
Czytając ten post, cały czas towarzyszyło mi wrażenie, że mam przed oczami suchą relację, albo co gorsza rozprawkę, którą zadała polonistka, w dodatku okrojoną do minimum. Pytam się: gdzie Twoje serce? Można pisać, nie przykładając się do tego, ale przecież nikt Cię nie zmusza, więc po co męczyć się na siłę, męcząc przy okazji kilka innych osób? Jakbym miała ochotę na takie teksty, to poczytałabym Onetowe pseudo-intelektualizmy. Tu mamy: ciach, ciach, pytanko, ciach, ciach, i każde zdanie w oddzielnym akapicie. W domu wszyscy zdrowi? Mamy tu też takie zdanie: „Każdy z nas może swobodnie wyrażać swoje zdanie i nie obawiać się krytyki ze strony innych. Dlaczego? Bo jest się anonimowym.” Przepraszam, a co ma zębatka do dziąsła? Ano to, że coś, gdzieś, w jakimś kościele dzwoni, ale nie masz pojęcia w jakim; i tu leży pies pogrzebany. Każde zdanie i każda postawa może się spotkać z krytyką, bo ile ludzi tyle opinii i zdań na tematy tego świata, rozumiesz? Przyznam szczerze, że potraktowałaś ten temat trochę pokrętnie, zapominając przy okazji, że po świecie chodzą skrajnie różne jednostki. Wszystkim przypięłaś podobną łatkę, a ja nie tego oczekuję. Zresztą było krótko, sucho i nawet do mnie nie dotarł sens tego postu. Musiałaś go mocno ukryć. Pokpiłaś sprawę, stawiam krzyżyk przy Twoim nicku. Jak dobrze liczę to już trzeci.
„Katastrofa lotnicza.”
Te kropki będą mi się śniły po nocach. To po pierwsze, a po drugie, to mogłam się spodziewać, że prędzej czy później spotkam się na Twoim blogu z podobnym tytułem, zwłaszcza, że ma datę 19 kwietnia. No, bo czego ja oczekiwałam? Może, że będą tu refleksje na jakiś wyszukany temat, na przykład o związku polityki z liczbą gruszek na drzewie? Może jakaś mentalna krzywa zależnych, pomiędzy ilością afer w Polsce, a przyrostem naturalnym? NIE, bo po co, prawda? Popiszmy lepiej na temat, który jest powszechnie znany! Przysięgam, że nie przeczytałam jeszcze ani słowa z tego postu, a zamknę go w jednym zdaniu: wkurza Cię, że ludzie jeździli po Kaczyńskich, a teraz wynoszą ich na piedestały i zapalają znicze na nk. Ciekawe, czy mam rację…
Ba! Oczywiście, że miałam rację. Powiem Ci coś, czego pewnie nie chcesz usłyszeć, możesz nawet zamknąć oczy: pisanie t a k i c h postów jest równie bezsensowne jak wklejanie e-zniczy. Mniemam, że się zrozumiałyśmy, a ja nie mam ochoty dłużej tu siedzieć, żeby się denerwować, albo – co gorsza – dać się wciągnąć w polemikę z Twoimi moralitetami.
Miałam zamiar przeczytać jeszcze najnowszy post, ale tytuł mnie tak skutecznie zniechęcił, że sobie darowałam, i wiesz co? Myślę, że nam obu to wyjdzie na korzyść.
Podsumowując, Twoje posty bywają rozsądne, widzę, że stawiasz na rozwój własnych zdolności pisarskich i to się ceni. Niestety denerwuje mnie to, że siadasz przed komputerem i starasz się coś napisać, kiedy akurat nie masz weny. Jeżeli Twój blog Cię męczy, a wnioskuję, że tak właśnie jest, to go skasuj. Piszemy coś wtedy, kiedy mamy na to ochotę, a wierzaj mi, niekoniecznie musimy to publikować. Pozwól, że zakończę ocenę treści śpiewająco: „Na co komu obcych kropel deszczu szept.”
Ortografia i poprawność językowa: 6/10
Nie będzie maksymalnej liczby punktów, pomimo faktu, że nie gryziesz się w newralgicznych momentach z językiem polskim. Mam za to dwa przykłady na małe potknięcia, ale ja nie o tym chciałam. Chciałam powiedzieć o stylu, który jak dla mnie jest…
proces szukania odpowiedniego słowa, ON…
||||||||||||| 56%
…OFF, podstawowy! Nie urozmaicasz swojego słownictwa, nie bawisz się językiem, nie potrafisz wzbudzić żadnych emocji. Ćwicz, trenuj, a może coś dobrego z tego wyniknie.
Cytat: „jeśli chcesz wyrazić swoją opinię, to możesz napisać komentarza.”
„Napiszę komentarza”, to taki Waldusiowy błąd, w stylu „ugotuję obiada”. Mówiąc konkretniej jest to błąd fleksyjny, który wiąże się z odmianą przez przypadki. Otwieramy podręcznik drugoklasisty i się douczamy, kochanie.
Cytat: „Gdy Prezydent żył, wtedy wiele osób krytykowała jego zachowanie (…)”.
Tu mamy literówkę. Zauważyłam, że ostatni post jaki przeczytałam pozostawia najwięcej do życzenia i wypada słabiutko przy postach poprzednich. Regres? Jesteś „Ciekawym przypadkiem Lorelei”*?
Układ: 3/5
Porządek utrzymujesz, zbędnych gratów nie widzę, są ino najważniejsze elementy, niezbędne do prawidłowego funkcjonowania bloga. Ach, ale mądre zdanie, teraz będę pół godziny odpoczywać! Dobra, żartowałam, aż takich zaburzeń elokwencji nie mam. W każdym razie układ jest w porządku, jedyne co mogę mu zarzucić jest to, że podstrona o Autorce otwiera się w nowej karcie i czegoś mi w nim brakuje do smaczku.
Temat: 0/5
Tutaj będzie poważny problem, bo ten blog traktuje na tematy, które są powszechne jak czarna śmierć w średniowieczu. Poza tym, że blog znajduje się w prawidłowej kategorii, nie widzę absolutnie żadnych plusów jego egzystencji, a tym samym nie widzę żadnych powodów, żeby przyznać Ci tu jakiekolwiek punkty.
Czytelność, obrazki: 3/5
Dbasz o wzrok czytelnika, za co chwała Ci. Czarne, sporych rozmiarów literki na jasnoszarym tle, aż mam ochotę Cię pogłaskać. Jednak ta palma pozostawia naprawdę wiele do życzenia i na Twoim miejscu pomyślałabym o jakimś bardziej widowiskowym szablonie.
Dodatkowe punkty:
W radiu właśnie puścili piosenkę „No women no cry” i dodatkowe punkty chyba wyznają tę zasadę, bo się rozpłakały i odmówiły współpracy z kobietami.
Punkty: 20/60
Ocena: mierna.
* trawestacja tytułu filmu: „Ciekawy przypadek Benjamina Buttona”.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz