Nerwowa reakcja na krytykę nie kładzie jej kresu. Przeciwnie, rodzi w oceniającym przekonanie, że ma rację w tym, co mówi. — Richard Carlson
Witamy na Opieprzu!
czwartek, 10 grudnia 2009
(405) anty-miley-anty
Pani Lovett nastawiona do wszystkiego anty, ocenia anty-miley-anty.
Pierwsze wrażenie: 0/10
Szczerze, bez bicia mówię: oniemiałam, osłupiałam, zamurowało i zatkało mnie boleśnie. Znów mam do czynienia z rozpędzoną kometą w kolorze lalki Barbie pod napięciem! To jest jakiś spisek przeciwko mojemu wzrokowi. Chcecie mnie wykończyć działaniami dywersyjnymi, sabotujecie moją pracę i w ogóle… brak słów! Zastanawiam się, czy lepiej będzie wyrwać ze ściany kamienny zlewozmywak i rozwalić Ci łeb, za dostarczanie mi takich wrażeń, czy lepiej rozgnieść jak ropuchę, wrzucić do ustępu i spłukać wodę. Przede wszystkim tworzenie blogów „anty” uważam za tak samo sensowne, jak rozmawianie z betonową wylewką przed domem. Wracając do ogółu – przeraża mnie to-to coś, czego nazwać nie potrafię. Ciśnie mi się tu na usta jedno określenie, ale jest zbyt emocjonalnie związane z fekaliami, żeby o tym wspominać. Szczerze mówiąc, jak na to patrzę to mam wrażenie, że mi gniją ziemniaki w piwnicy, co uważam za ciekawe zjawisko o tyle, że piwnicy nie mam, a i wątpię, żeby były w niej pyry. To przesłodkie różowe tło zewnętrzne sprawia, że mój dawno zjedzony obiadek ma ochotę wylądować na dywanie, a tło wewnętrzne imitujące puzzle jest najgorsza opcją z możliwych. Tak oglądam i się zastanawiam… Czy tworzenie prawdziwego bloga anty-czemuś polega na robieniu z rzeczonego debila, gnojeniu go i tratowaniu werbalno-mentalnie? Chyba nie, bo to by świadczyło o niskim poziomie kultury osobistej autora i jego wysokim współczynniku zazdrości. Jeszcze jeden taki blogasek i będę musiała nosić okulary grubości denka od butelki. Czerwień i róż to fatalny zestaw, zaręczam Ci, że jak coś ma być inteligentnie prześmiewcze, czy nawet to ANTY, to mogłoby być równe i estetyczne, a niekoniecznie wyglądać, jak tworzona w napadzie niepoczytalności scenografia do „Alicji w Krainie Czarów”. Kwestii adresu nie poruszam, bo sama się domyślasz co mogłabym rzec. Parafrazując Twój wymysł: dupny-adres-dupny. Przy czym belka tak pomieszała moje zmysły, że sama nie wiem co się zaraz wydarzy. „Blog o Miley”. Niech mnie szyszka stuknie, ale albo coś jest ANTY, albo coś jest O KIMŚ. Nie żebym przypuszczała, że zaskoczysz mnie jakimś odkrywczym łamane przez kreatywnym wytworem, ale tak mnie negatywnie do siebie nastawić, to się jeszcze nikomu nie udało. Cóż… mam wrażenie, że po zakończeniu oceny będę miała ochotę tylko na zimny prysznic, albo wizytę u lekarza z prośbą o penicylinę.
Nagłówek: 0/5
Dałaś czadu dziewczyno. Miley wygięta na kształt litery „S” przypomina diagram z „Krzyżówek Nocnych”. Zaznaczę, że wygląda tak, jakby musiała niezwłocznie skorzystać z toalety. Jesteś prawdziwym majstersztykiem grafiki komputerowej. Po jasnego czorta tak się wysilać, kopiować ze trzy razy tę przesłodką, pucołowatą buźkę z wytrzeszczem, dodawać jakieś brushe i napisiki, skoro i tak to wszystko zostaje brutalnie przekreślone przez program wszechczasów - Paint. Z resztą nagłówek nie pasuje do całości, sprawia wrażenie odpornego na zewnętrzne bodźce kloca, monstrualnych rozmiarów.
Treść: 0/10
Co mnie tym razem zaskoczy w treści? Może artykuł o najnowszych osiągnięciach Marksa & Spencera w dziedzinie ukrywania zarysu majtek pod spodniami? Za ambitne… Może inwektywy, zmyślne inwektywy, albo najzmyślniejsze inwektywy? To chyba już prędzej. Do dzieła.
„Miley na nonsensopedi”
Gwoli ścisłości: czytam akurat ten post, bo nonsensopedię znam i mam nadzieję się uśmiechnąć, choć przeraża mnie fakt, że to może być bezczelnie skopiowane. Niestety na tym blogu zawiodła mnie nawet nonsesnopedia, która żywcem skopiowana wzbudziła we mnie odrazę dla braku górnolotnych porównań, próbując z żałosnym skutkiem rozśmieszyć mnie, jakbym była Amerykanką, o mało wysublimowanym poczuciu humoru (żółwie w ZOO umarły, bo Miley zaczęła śpiewać). Jedyne zdanie, które wzbudziło we mnie poruszenie kącików ust w kierunku górnym: „Kiedy natomiast zakłada perukę, staję się gwiazdą rocka, czyli popu.” Takie życiowe.
„A oto dlaczego nie lubimy Miley!”
Żeby było jasne: czytam, bo jestem ciekawa dlaczego jej nie lubicie. Sprawdźmy, czy trafiacie w te same argumenty, co ja. Tak sobie myślę, że jakby miała znielubić każdego, kto: bez ojca byłby nikim, ma nagie foty, ma zachrypnięty głos (wara od Brad’a Roberts’a), jest pusty, robi sobie tapety, nie umie napisać piosenki i nie umie się ubrać, to musiałabym napisać ok. pół miliona anty blogów i znienawidzić połowy populacji świata. Głupota, jakiej świat nie widział. Dopisz tam sobie jeszcze kilka innych argumentów, np.: bo jest sławna i coś osiągnęła. Zaczytam jeszcze jakiś post, bo te mnie zabolały zniewalającym brakiem przekazu.
„Porażka”
Zacytuję może cały, żeby pozbawić wszystkich złudzeń.
„link
Nowy teledysk Miley znowu popisała się ,że nie umie śpiewać.” Jak dla mnie rewelacja. Brnę dalej.
„Siostra Miley”
O jeżuniu… Straciłam ochotę na wszystko.
Jak widać absolutny brak treści ułatwił mi zadanie. To się nie trzyma pionu, kupy się nie trzyma, niczego się nie trzyma oprócz słowa pełnego politowania: mizerota.
Ortografia i poprawność językowa: 4/10
Niestety mimo głębokiej odrazy, jaką żywię do Twego dzieła, od momentu zobaczenia adresu w kolejce muszę stwierdzić, że błędów poważnych na blogu nie ma. Jest to zapewne wina tego, że kopiujesz z wszelkich możliwych portali, nie uwzględniając przy tym źródła. To co napiszesz sama, strasznych byków nie zawiera, ale jest stylistycznie żałosne lub cierpi na SZP, czyli syndrom zaniku przecinka. W dodatku siejesz trawę gdzie się da, co wbrew pozorom nie jest uwłaczaniem gwiazdce – Miley, a uwłaczaniem własnemu rozumowi. No i są emotki. Nie do zniesienia.
Układ: 0/5
Jest tragicznie. Porozciągane zdjęcia, niepotrzebne tytułowanie postów, obrzydliwa statystyka z syndromami dzieci NEO, księga gości, zamtuz jak jasna cholera. Po co Ci, dziecko drogie, szukacz na blogu? Co to? Wikipedia dla upośledzonych intelektualnie, nieumiejących korzystać z klawiszy Ctrl+F? Czy może encyklopedia, posiadająca sto milionów haseł, że bez wyszukiwarki się nie obędzie? Archiwum i szeroka lista, wszystko na raz! Jak to tato mawia: pomieszanie gówna z miodem, słowo daję.
Temat: 0/5
Miley Cytrus, do znudzenia. Naprawdę trzeba bardzo kogoś nienawidzić, żeby poświęcać mu tyle czasu i kopiować nonsensopedię, pudelki, owczarki i inne psie strony. Oczywiście to była ironia.
Czytelność i obrazki: 0/5
O k r f a. Nie będę mogła spać w nocy. Kobiety przypominające żeńsko-męskie hybrydy z małym biustem i biodrami dorastającego chłopca, to zmora dla tak wrażliwych na doznania wizualne, jak ja. Cóż… siostra Miley wygląda jak krwiożercza łasica na amfetaminie. Równie złowieszczo i równie wiarygodnie. Obrazek że strony głównej, ten pod nagłówkiem jest makabryczny, cokolwiek przedstawia. Nie wiem, może to wyszło spod pędzla Beksińskiego? Może, aż tak brakuje Ci empatii dla prawdziwych estetów… Co by nie było, słowo obleśne, nie oddaje w pełni charakteru tego co widzę.
Dodatkowe punkty: -5
Cholera! Nie mogę ich w trawie znaleźć. Zaginęły, podobnie z resztą, jak link do Opieprzu. Na szafot z tym!
Punkty: -1/60
Ocena: przykro mi Skarbie, ale nie mieścisz się w nierzygownych granicach i nie ma dla Ciebie oceny.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz