Pani Lovett obskrobie dzisiaj dupsko autorki bloga mslh.
Pierwsze wrażenie: 7/10
Jak cytrusy kwaśne, tak to niezrozumiałe. Z całym szacunkiem, ale taki adres to można zająć, żeby mnie zdenerwować, albo prowadzić „blogusia” z wymiankami, coby ludziom złudnych nadziei nie dawać. To może oznaczać wszystko. Specem od skrótów nie jestem, ale takie mslh, może oznaczać „mały szczyl lubi herezje”, co przyznasz sama, niezbyt pozytywnie wpływa na postrzeganie przeze mnie Twojego dzieła. Może to być także „mała sraczka lubieżnie hamowana” lub po prostu przygody Mycki, Stasia, Lodzi i Halinki. Skrót brzmi, jak nazwa dla nowej choroby, no wiesz H5N1, AIDS, czy BSE. Żadna z tych opcji do mnie nie przemawia, pozostaje mi się łudzić, że masz na to jakieś sensowne wytłumaczenie. Proszę o szczęście, żebym mogła takie znaleźć u Ciebie pośród notek to wrócę tu i zrobię mały dopisek, a jak mnie zadowolisz, to nawet podniosę Ci jeden punkt w tejże kategorii. [Znalazłam, ale nie jestem w pełni kontenta, bo adres powinien mieć bezpośrednie powiązanie z treścią, a nie maksymalnie zawoalowane, które jest zrozumiałe tylko dla Ciebie.] Dalej mamy belkę, która mnie trochę przerasta. „Miłość kobiety do Kobiety”. Mówiłam już, że uprzedzona nie jestem. Trochę mnie zaintrygowałaś, bo jestem strasznie ciekawa w jaki sposób można takie uczucie (budzące w naszym katolickim do przesady kraju niemałą kontrowersję) opisać. W dodatku, chociaż nie mam pewności czy był to zabieg celowy, czy nie, użycie małej i wielkiej litery w tym określeniu, może mieć swoje drugie dno. Blog to ukazanie swoich odczuć, a więc ukazywanie świata z perspektywy opisującego, którego w tym wypadku nazywasz: kobietą z małej litery. Stosowanie małej literki, może znaczyć utożsamienie się z ogółem, natomiast stosowanie wielkiej literki w dalszej części, to oznaka tego, że jest to konkretna osoba. Widzita teraz dzieci NEO, dlaczego trzeba stosować interpunkcję, małe i wielkie litery? Żeby ułatwić czytelnikowi odbiór. Tak proste, jak kręgosłup noworodka.
Przechodzę na bloga. Skoro opisywać mam tu pierwsze wrażenie, to bez bicia mówię, że szata graficzna jest skamieliną. Patrzenie na taką kolorystykę, to uczucie porównywalne do walenia głową w beton. Szaro, buro i ponuro. Dopiero jak się przyjrzeć całości, to widać, że ona jest finezyjnie dopracowana i odpowiednio dobrana. Choć z pozoru jest tępym klockiem, to po wnikliwszej analizie zauważalne są wyraźne objawy próby nadania klimatu. No, ale wiesz, na homo tęczę mi to nie wygląda w żaden sposób. Chciałam tylko zapytać… Czy to co opisujesz i to co masz do powiedzenia rzeczywiście wydaje Ci się takie szare, bezbarwne i przygnębiające, jak szata graficzna? Nie sugeruję, żeby waliło od tego różem i tłukło po wzroku, nie. Ale może coś równie finezyjnego, a mniej betonowego? Bo to troszkę wygląda jak blokowisko pozlepiane bez pośpiechu przez człowieka dysponującego dużą ilością pustaków, a zarazem kompletnie pozbawionego wyobraźni. Aż mnie świerzbi, żeby zapukać i sprawdzić, czy wewnątrz ulepiono coś z lastryko.
Nagłówek: 5/5
Subtelny, delikatny i finezyjny. Tak bym to nazwała. Jeżeli blog rzeczywiście jest wynurzeniami związanymi z miłością kobiety do kobiety, to nagłówek absolutnie ma związek z belką i miejmy nadzieję, że z Twoją pisaniną także. Napis, chociaż angielski oddaje sporo emocji i stawia Cię nie tylko w trudnej sytuacji, ale w takiej sytuacji z której praktycznie nie masz wyjścia. Ten skromny dopisek daje wyraz temu, że uczucie jest silniejsze od Ciebie. W dodatku całość jest lekka i subtelna. I jakby wszystkiego było mało łączy się z całością. Kamień spadł mi z serca.
Treść: 8/10
Pochłońmy zatem to, co dzisiaj serwujesz. Słowa wstępu omijamy, coby nie było potrzeby walnąć brązem w porcelankę i startujemy z „Homo tęczą” z 12 września. Pozwolisz, że w tej części, gościnnie, wystąpią cytaty? Musisz pozwolić, bo ja po prostu nie widzę innej opcji. Wyszłam z wprawy, albo co…
Cytat: „To, co dla jednych jest amoralne to dla innych stanowi sens życia.” W tej okoliczności popieram Twoje stanowisko w zupełności i zaznaczam, że to zdanie rozpaliło we mnie nadzieję i dziką żądzę, żeby przeczytać coś dobrego. Mówią, że wszystko co dobre, albo jest nielegalne, albo niemoralne, albo powoduje tycie. Mam rację? Spróbuję się przekonać. Przeczytałam notkę i mnie troszkę przeraziła, i bynajmniej, nie dzięki merytorycznemu przekazowi, a dzięki zawiłości, którą wprowadzasz. Tego nazywasz Z, tego nazywasz S, tamtą nazywasz „byłą Z”, a obiekt Twych westchnień, nazywasz Alice, dzięki czemu robi się straszny galimatias i ja biedna, czytałam kilka razy, żeby poskładać te wszystkie koligacje w sensowne drzewo genealogiczne, że się tak wyrażę. Co stoi na przeszkodzie, żeby wszystkim nadać fikcyjne imiona? Poza tym, wspominasz coś o książce, czy opowiadaniu. Natknę się na to? Oby… OBY. Pcham swą taczkę dalej.
Druga notka, to troszkę lanie wody, przez dziurkę od klucza. Nie powiem, bo czyta się to przyjemnie, nawet jestem w stanie (jako przyszły psycholog i absolutnie tolerancyjna istota) zrozumieć Twoje myśli, zrozumieć to co czujesz, bo swego czasu targały mną podobne rozterki, a na pocieszenie cytat z piosenki Kobranocki: „jakbyśmy byli szczęśliwi, gdybym nie kochał cię wcale…” Dobra, może mało pocieszające, ale jakże życiowe. Czytam dalej, bo zaraz się mentalnie rozpłaczę.
Trzecia notka jest tak gładka, że aż mam ochotę ją pogłaskać. Używasz wspaniałych określeń, wysuwasz takie tezy i teorie, że choćbym chciała, to nie chcę się z nimi nie zgadzać, bo brzmią tak błyskotliwie. Obserwuję, że miłość kobiety do kobiety, to bardzo cenne doświadczenie, które wręcz (jeśli mogę tak rzec) buduje jakąś życiową mądrość. Być może bywa to kłopotliwe, być może spotykasz się z przejawami nietolerancji, ale nie przejmuj się, dziewczyno. Z tej notki wyziera taka tęsknota, taka rozpacz i żal z powodu niespełnienia, że po prostu nie możesz tego, ot tak, zaprzepaścić. Mam piękny cytat: „Czasem o trzeciej, czwartej nad ranem - zawsze wtedy, gdy gwar uliczny zamienia się w hałas bzu rosnącego przed moim oknem […]”. Zapewniam, że to nie jest jedyny na tym blogu.
Następna notka już nie ma takiej płynności. Widzisz, rozpieściłaś mnie potężnymi metaforami, wspaniałymi określeniami i teraz mi tego brakuje. Zauważyłam też, że ta miłość daje Ci wiele motywacji, chociaż dopuszczę się stwierdzenia, że masz zdolność koncentracji małego komarzątka i trochę przeskakujesz z wątku na wątek. I tak, jak w poprzednim poście ta płynność była niezachwiana, a ja prułam falę Twojego tekstu, tak teraz miejscami wybijałaś mnie z rytmu.
Dla odmiany ja sobie wykonam skok, na post z nr XII. Ta notka wprowadza już coś nowego. Opowiadanie wydarzeń, opisywanie Twoich uczuć, które to stanowią miażdżącą przewagę. Wreszcie spotykam sensowne refleksje, wreszcie widzę człowieka, czytając jego teksty, wreszcie jestem w stanie wczuć się w to, co czytam. Podobało mi się, pomimo wulgaryzmów, które nieco burzyły harmonię tekstu. Widzę też, że jesteś osobą wierzącą, że liczysz się z tym, iż ktoś, gdzieś może czuwać nad Tobą i śledzić Twoje poczynania, zapisując na wielkiej karcie Twoje dobre i złe uczynki. Co prawda obce mi to uczucie, bo jestem ateistką, ale przynajmniej widzę, że nie zatracasz się całkowicie. Starasz się kontrolować, co nie zawsze wychodzi, ale w końcu nikt nie jest idealny.
Podsumowując: masz głowę na karku. Odróżniasz dobro od zła. W dodatku świetnie piszesz, a więc życzę sukcesów, szczęścia i spełnienia w miłości. Powodzenia.
Ortografia i poprawność językowa: 10/10
Po prostu błędów nie ma. Drobiazgi… mogłabym się czepiać bez końca, ale jaki w tym cel? Jesteś osobą świadomą polonistycznie, władasz wyszukanym słownictwem, nie boisz się eksperymentować z językiem, czego mam więcej żądać? Pozostaje mi pogratulować.
Układ: 5/5
Nie mam mu absolutnie nic do zarzucenia. Wszystko ma swoje miejsce, jest delikatne słowo wstępu, masz uporządkowane linki. W dodatku całość komponuje się świetnie, chylę czoła.
Temat: 5/5
Nie przywykłam do bezgranicznego chwalenia, ale tutaj mamy do czynienia z prawdziwym blogiem. Założę się z Turbodymomanem, że ktoś kto blogi wymyślił i puścił w obieg, chciał pomóc zwykłym śmiertelnikom w uwolnieniu drzemiących w nich słów. Mamy tu przykład bloga o idealnej koncepcji. Przede wszystkim masz niebanalny temat i umiesz go wykorzystać w sposób spektakularny.
Czytelność, obrazki: 5/5
Obrazków na liczniku: jeden. W dodatku oddający charakter, dopasowany kolorystycznie, subtelny i finezyjny. Z czytaniem problemów nie miałam żadnych, dlatego moje oczy bardzo Ci dziękują. Jeszcze trochę i postawią Ci ołtarzyk.
Dodatkowe punkty: +5
Uważam, że w pełni zasłużyłaś na wyróżnienie. Zawsze to jakaś miła odmiana, od punktów ujemnych, a przede wszystkim miła odmiana dla znerwicowanej, mojej duszy.
Punkty: 50/60
Ocena: bardzo dobra.
Zauważyłam niepokojącą zależność. Im coś lepsze, tym gorsze moje oceny. Łaj?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz