Nerwowa reakcja na krytykę nie kładzie jej kresu. Przeciwnie, rodzi w oceniającym przekonanie, że ma rację w tym, co mówi. — Richard Carlson
Witamy na Opieprzu!
piątek, 5 lutego 2010
(510) story-zanessa-big-love
Brrr, Tenshi ocenia dziś bloga Katie, która już na wstępie zabiła ją tępą ciupagą, bo wymyśliła sobie tak długi adres, że Shi nie chciało się go przepisywać.
Pierwsze wrażenie: 2/10
‘Halo, czy tu zakład dla obłąkanych? Domagam się pokoju bez klamek, i to natychmiast, bo niejaka Katie straszy mnie pairingiem Zacka Efrona i Vanessy Hughens. Widzę ich wszędzie, mimo że nie istnieją w moim świecie! Leki nie pomagają. Pomocy! Czy ktoś mnie słyszy?!’ - na tym skończyła się moja rozmowa z uroczą recepcjonistką. Widocznie uznała, że mój przypadek nie wymaga hospitalizacji. Łożesz cholera, wciąż nie mogę uwierzyć, że Zanessa znalazła się w mojej kolejce! To gorsze niż oglądanie Paranormal Entity o dwudziestej drugiej. I to przy zgaszonym świetle! Musisz wiedzieć, że jestem strasznym cykorem, dlatego porównywanie Cię z tym strasznym filmem jest doprawdy fenomenem na szeroką skalę. To niebywałe na jakie pomysły wpadają w dzisiejszych czasach polskie nastolatki. Jaki jest sens pisać o dwójce osób, która już jest parą i ma własną historię? Dla mnie to jest takie jakby włażenie z buciorami do czyjegoś życia. Naruszanie prywatności. Rozumiem jeszcze pisanie o fikcyjnych postaciach, ale nie o realnych osobach, które w ostateczności mogłyby przeczytać Wasze dyrdymały i doznać ewidentnego urazu psychicznego.
Takowy pojawił się u mnie zaraz po tym jak przeczytałam adres Twojego bloga. Prędzej spotkam na ulicy tyranozaura niż zapamiętam ‘story-zanessa-big-love’. Katie, Aniołku, przyjrzyj się sama swojemu wymysłowi. Czy nazwa jest krótka i chwytliwa? Bo według mnie ciągnie się jak krówka i obrzydliwie śmierdzi tandetą. Kicz i tandeta!
Za to belka jest w porządku. Zgadzam się z użytym przez Ciebie cytatem w stu procentach, bo sama też tak robię. Mimo cierpienia, uśmiecham się, żeby nikt nie widział, co się ze mną dzieje. Zatem w przypadku Twojej belki jestem usatysfakcjonowana. Jeśli ma sens, Ty dostajesz punkty.
Cała szata graficzna do bani. Rzygu rzyg i biegunka - tak mi się kojarzy. Jest za pstrokato, zbyt nafaflunione jakimiś świecidełkami. Jak u dziesięciolatki, wstydź się, Katie, bo tak faflunią niemowlaki przy jedzeniu. Ach, niżej Cię już nie usytuuję, bo musiałabym Cię porównać do embrionu lub pojedynczej komórki, a na to nie zasługujesz.
Nagłówek: 0/5
Niedobrze ze mną, widzę trzy gęby Efrona jednocześnie. Minimalizm i prostota w Twoim przypadku sprawdziłaby się doskonale. Ty niestety wolisz straszyć mnie nieogoloną gwiazdką Disney’a w otoczeniu maksymalnej pstrokatowości i mdłych napisów. W ogóle ten kolor wywołuje u mnie jakąś reakcję alergiczną. Te wszystkie farfocle, które walają się gdzie nie spojrzę… Kojarzą mi się z roztoczami. Czyli ble i znowu rzygu rzyg. Nie mogę patrzeć na Twój nagłówek, nie znoszę powielania czyjegoś wizerunku. Działa tutaj zasada ‘co za dużo, to niezdrowo’. Spójrz, ja już zrobiłam się zielona. I czemu, do diaska, te roztocza rozlazły się po całym blogu? Toć to będzie katorga przeczytać Twoje posty.
Treść: 3/10
(Kwadrans przerwy na szaleńcze kwikanie)
Ulala, ubawiłam się przednio. Pozwólcie, że podzielę się z Wami największym absurdem w treściach tego bloga: uczniowie w Albuquerque, stan Nowy Meksyk - UWAGA! - uczą się naszego ukochanego języka polskiego!
*kwik, kwik*
Nie ma to jak polska nastolatka zabierająca się za pisanie o uczniach z innego kraju. Katie! Jeśli nie znasz się na tamtejszych zasadach, nie bierz się za to wcale, bo zjawi się taka Tenshi i wykwika Cię w niebyt, kiedy popełnisz kolejną gafę na miarę lekcji polskiego w Stanach Zjednoczonych. Jeśli miałabym się już czepiać szczegółów, to jeszcze jedna rzecz przychodzi mi do głowy. Bohaterka nie musiała iść załatwiać sobie podręcznika, kiedy zapomniała o matematyce. Wiesz, w USA mają szafki i wszystkie książki trzyma się w szkole. Nie trzeba ich nosić tak jak my nosiliśmy za czasów licealnych. Ach, mimo tych utrudnień były to piękne czasy i autentycznie żałuję, że już się skończyły. Do tegorocznych maturzystów apeluję: nie cieszcie się, że idziecie na studia. Jeszcze zatęsknicie za maturą i liceum.
Tymczasem powracam do naszego ocenianego bloga. Trzeba zauważyć, że Katie nieudolnie, ale sukcesywnie próbuje tworzyć coś na kształt fabuły. Przeczytałam wszystko, bo cztery rozdziały to naprawdę niewiele. Muszę Wam powiedzieć, że srodze się zdziwiłam, kiedy w pierwszym rozdziale była jesień, a w drugim już wiosna! Co to ma być? Kora wraca do Demeter? Ogólnie wszystko kręciło się wokół szkoły, jakiegoś tam Kevina, słowem pierdół, które nijak mnie interesują. Jest nudno i tandetnie. Znowu ziewam na potęgę i zaczynam się niepokoić, że przez przypadek zapadnę w sen zimowy i obrosnę w tłuszcz.
Jedyne, co Ci się chwali, to to, że nie wprowadziłaś od razu Zaca i wielkiego wątku miłosnego. Szczerze mówiąc tego się po Tobie spodziewałam, dlatego tym bardziej mnie zaskoczyłaś, że nic takiego nie miało miejsca.
Reasumując, widać, że się starasz i chcesz dobrze wypaść, ale średnio na jeża Ci to wychodzi. Dialogi są nieco drętwe, przez co nie ma się tego wrażenia, że jest to spontaniczna rozmowa bohaterów. Opisy kuleją gorzej niż Gregory House. Jest ich za mało i są zbyt ogólnikowe. Nie wprowadzasz szczegółu, nie opisujesz otoczenia wokół Vanessy. Raczej relacjonujesz na sucho pewne fakty i nie przedstawiasz ciekawie życia głównej bohaterki. Przez to lektura się nudzi. W moim przypadku - już po drugim wpisie.
Ortografia i poprawność językowa: 3/10
Kłaść się przede mną krzyżem i modlić o wybaczenie! Ale już! Dlaczego krzywdzisz mnie blokadą, przez co nie mogę kopiować tekstu?! Czy Ty uważasz, że mam nieskończoną ilość czasu, żeby babrać się w Twoich notkach i własnoręcznie przepisywać z nich Twoje byki? Kurde felek, nie jestem maszynką!
*bierze głęboki wdech i powoli odzyskuje równowagę ducha*
Po pierwsze: interpunkcja. To jakaś zmora wśród bloggerów, czy mi się tylko wydaje, czy po sieci rozchodzi się jakiś wirus, przez który zapominacie, gdzie się stawia przecinki? Dla przykładu zdanie: ‘Sięgnęłam po telefon, który leżał na regale pełnym książek z których większość już przeczytałam’. No fajnie, że dałaś znak przed ‘który’, ale dlaczego nie dałaś go także przed ‘z których’? Zdecydowanie i tam powinien się znaleźć. Przy okazji, myślę, że to zdanie lepiej brzmiałoby następująco: ‘Sięgnęłam po telefon, leżący na regale pełnym książek, z których większość zdążyłam już przeczytać’.
Po drugie: literówki i powtórzenia. Przez te głupie niedopatrzenia tekst traci na jakości i staje się chaotyczny, wręcz bezsensowny. Chociażby tutaj: ‘Wystukałam dobrze mi znany numer telefonu i odczekałam dwa sygnały i w końcu usłyszał jej głos’. Literówka i powtórzenie w jednym. Przeczytaj sobie to zdanie i powiedz mi, czy ma sens. Nie ma, prawda? Po poprawkach zdanie wyglądałoby tak: ‘Wystukałam dobrze mi znany numer telefonu i odczekałam dwa sygnały, by w końcu usłyszeć jej głos’.
Po trzecie: niepoprawność językowa. Takie wyrażenia jak ‘pozostało się’, czy ‘nie wytrzymię’ zalatuje mi gwarą albo kaszubszczyzną, a w takim tekście jest to potrzebne jak maluchowi tuning.
Świetnie, że w tekście nie znalazłam żadnych złośliwych ikonek.
Ortografia nawet nie taka zła. Byków jako takich się nie dopatrzyłam, więc cieszę się, że zagoniłaś je wszystkie do zagrody. Niestety podejrzewam, że Twoim lassem okazał się Word, który popodkreślał Ci wszystko, co tam byczo powypisywałaś.
Ogólnie masa głupich błędów, poobijana składnia i stylistyka, brak logiki i konsekwencji. Tak na dobrą sprawę Twoje teksty nie nadają się do publikacji. Przykro mi bardzo.
Temat: 1/5
Cóż, z niczym wybitnym mi się tutaj nie wybijasz. Ciary nie przechodzą mi po plecach, ani nie drętwieją mi z wrażenia wargi. A co za tym idzie, brak Ci oryginalności. Piszesz pospolicie, a nawet jeszcze gorzej. Nie mogę powiedzieć, bym była tym zaskoczona, ponieważ wiem, co mi siedzi w kolejce i czego się po tym spodziewać. Można powiedzieć, że z góry zostałaś odsiana do woreczka z tandeciarzami. Zanessa? Niech mnie Bóg ma w swojej opiece i trzyma ode mnie z daleka tę parę.
Układ: 1/5
Menu masz po lewej, a więc dobrze. Szkoda tylko, że takie niezbadane. Rozstrzeliłaś linki tu i tam, zamiast trzymać je w jednym miejscu, najlepiej na specjalnie przygotowanej podstronie. Nie podoba mi się tutaj ani trochę. Czcionka za mała, źle dobrana. Najlepsza byłaby tutaj Verdana, jak i wszędzie, ale kto by mnie tak słuchał, co nie?
Czytelność, obrazki: 0/5
Nafaflunione roztocza skaczą mi przed oczami, więc nie jest mi dane czytać bez wytężania wzroku. Tak samo jak w przypadku menu, czcionka jest źle dobrana i mało czytelna. Obrazek w postaci nagłówka i buttonu jest szkaradny, odpychający i molestujący mnie kiczowatymi świecidełkami.
Dodatkowe punkty: 0/10
Podsumowanie: 10/60
Ocena niedostateczna.
A teraz czas na ciekawostkę! Kto wie, jakie wyrazy najwięcej razy pojawiły się w ocenie? Taaak! Kicz i tandeta! I tym oto przemiłym akcentem kończymy dzisiejszy magiel.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz