Pokwikując od czasu do czasu, Tenshi ocenia bloga hp-najprawdziwsza-historia.
Pierwsze wrażenie: 4/10
Mam do czynienia z parodią, więc o kant dupy rozbić idzie i adres, i belkę, i przede wszystkim szablon. Parodia kojarzy mi się ze śmiechem, czyli czynnością podnoszącą w organizmie poziom endorfin. Wszystko, co się na owym blogu znajduje, prawie wcale mnie nie bawi, a takie zapewne było Wasze główne założenie.
Zacznę od adresu. Chyba nie muszę wspominać, że oryginalnością to on nie grzeszy. Nijak się ma do parodystycznego charakteru bloga. Poza tym, co mnie zresztą niemożebnie zgorszyło, jest na poziomie średnio rozgarniętego gimnazjalisty. Gdybyście naprawdę sypały dowcipem z rękawa, wymyśliłybyście lepszy adres, który już na wstępie by mnie śmieszył zamiast degustować. Przeciętny Kowalki za żadne skarby świata się nie domyśli, że będziecie się starały wywołać u niego radosne kwikanie.
Belka jest według mnie bardziej spróchniałym pniaczkiem niż solidnym balem. Na samym wstępie taranuje mnie bydło rogate. Czy Wy naprawdę myślicie, że ‘naprawdę’ pisze się ‘na prawdę’? Jeśli tak, to grubo się mylicie. W celu weryfikacji danych polecam wszędobylski (a przynamniej mam taką nadzieję) słownik ortograficzny. Jednak nie zdziwiłabym się, gdyby tak pospolity i używany na co dzień zwrot został w nim pominięty. Wasz pniaczek podchodzi mi do gardła, bo jedynie przedstawia sobą swoje treści, ale w sposób nijaki i rozczarowujący. Trochę pomyślunku i znajdziecie lepsze hasło reklamujące Wasz blog. Tego Wam serdecznie życzę.
O rajciu, a teraz wisienka na szczycie tortu, czyli Wasz szablon! Dlaczego, u licha, jest taki ciemny i ponury? Szykujecie się na pogrzeb, czy planujecie zbrodnię doskonałą? Co z tego, że Severus ma na nagłówku chytruskowatą minę, skoro jedyne, co mnie dopada po pięciu minutach to chandra, a nie obiecany zakwik? Powinno być śmiesznie, kolorowo. Ja niestety zapuszczam w głośnikach marsza żałobnego, bo nic innego nie przychodzi mi do głowy. Chyba czas na drobne zmiany, moje drogie Autorki…
Nagłówek: 3/5
Jeśli przyjąć stanowisko, że nagłówek ma sobą reprezentować parodystyczny charakter bloga, to dałabym Wam tęgie zero. Jestem jednak w bardzo podłym nastroju i nie mam ochoty się na Was wyżywać. Z tego względu przyjęłam stanowisko, że nagłówek ma być estetyczny i reprezentować sobą cokolwiek. I w Waszym przypadku tak jest. Widzę, że z nagłówka świeci do mnie gęba Smarkerusa, a Wasz blog opiera się na kanwie cyklu JKR. Zatem wszystko cacy, daję Wam trzy punkty i wszyscy rozchodzą się zadowoleni.
Treść: 7/10
Rozdział pierwszy ‘Zaproszenia na bal i garnek oleju’.
Łubudu! Tenshi wlatuje z buciorami wprost do historii Podobno-O-Harry’m-Potterze. Myślę sobie, że pewnie przedstawicie Wybrańca jako wiadro pomyj, co to się non stop wywraca (później się okazuje, że dobrze sobie myślałam). Zdziwko mnie wzięło, kiedy zaczęłam czytać o nieznanych sobie osobach i o jakichś konszachtach między Ślizgonami i Gryfonami, co mi jako fance książek pani Rowling jakoś do łba nie trafia. Bohaterowie umawiają się na Bal Bożonarodzeniowy, przy okazji obsmarowując z błotem, kolejno odlicz: Pottera, Malfoya i Parkinson. Jakoś mało mnie ten wstępny rozdział śmieszy. Albo mam po prostu specyficzne poczucie humoru. Co mi się nie podoba, to niemal, a właściwie same dialogi i kompletnie żadnych opisów. Jednak najbardziej mnie ubodło to, że wstęp nie jest wstępem. Zaczynacie historię od wyrwanej z szerszego kontekstu rozmowy, niejako wrzucacie czytelnika w sam jej środek. Do mnie to nie przemawia.
Rozdział dziesiąty: ‘Mon Ron’.
Tutaj, dzięki niech będą Niebiosom, udało mi się trochę pokwikać. Rozwalił mnie cały fragment z Lavender Brown, którą przedstawiłyście dokładnie tak, jak ją sobie wyobrażałam: jako tępą lalunię z ilorazem inteligencji na poziomie pantofelka. Oczywiście nie mogę nie pochwalić Waszego sposobu na Pottera, jawiącego mi się jako rozhisteryzowany powrotem Voldemorta dzieciak, który najchętniej posrałby się w gacie ze strachu. Komicznie przedstawiacie jego latanie w te i z powrotem i okrzyki w stylu ‘On wrócił! Co my, biedni, teraz poczniemy?!’. Rozkwikałam się przy tym jak nieboskie stworzenie. Po przeżytym rozczarowaniu co do rozdziału pierwszego, tutaj reprezentujecie dość dobry poziom i przyznaję, że jednak potraficie mnie rozbawić, w co zaczęłam wątpić po słabym pierwszym wrażeniu. Niestety ciągle budujecie wypowiedzi dialogowe, dlaczego nie rozwiniecie skrzydeł w opisach? Nie bójcie się ich, one kryją w sobie nieskończone źródło kwikania, tylko musicie wiedzieć jak się za nie zabrać. Powodzenia!
Rozdział dwudziesty: ‘Niedotykalska Judy’.
Z założenia miało być śmiesznie, jednak wyszło jakoś tak…nie za bardzo. Nie do końca śmiesznie, bo coś tam jednak dobrego wyłuskałam. Co mnie zniesmaczyło, to postawa Malfoya, któremu zależało tylko i wyłącznie na seksie. O wszelakich aspektach uczuciowych jakoś nie pomyślał. Potraktował swoją dziewczynę jak przedmiot. Dla mnie jest to już tragedia, nie parodia, bo na miejscu Judy wykopałabym go na równik za to, co robił, a zwłaszcza mówił. Jej reakcja z początku mi odpowiadała, bo nie dała mu się tak od razu omamić. Ale to, co działo się potem, przeszło moje pojęcie. Żeby spić się jak prosię, i to razem z koleżanką, z którą na dodatek założyła się, która pierwsza prześpi się ze swoim facetem? Ręce mi opadły do samej ziemi. Nie, nie jestem konserwatywna i wszelkie aspekty seksu lubię, a nawet ubóstwiam. Czego nie znoszę, to przedmiotowego traktowania kobiet. Cóż, źle trafiłyście, że wybrałam akurat ten rozdział, ale nie przejmujcie się, bo to jeszcze nie koniec. Na plus zapisałam sobie w kajeciku postać matki Judith. Wyuzdana nimfetka przedstawiona w taki sposób pasuje mi do zarysu opowiadania. O czym jej zachowanie świadczy, na Wasze szczęście przemilczę.
Ogólnie rzecz ujmując, nie jest tak źle. Spodobało mi się kilka rzeczy, a parę mnie odrzuciło. Jednak nigdy nie jest tak, by coś było idealne, bo nikt ani nic takie nie jest. Dlatego przyjmijcie moją krytykę raczej jako delikatne sugestie i porady niż jakieś złośliwe przytyki w Waszą stronę.
Pamiętajcie o opisach!
Ortografia i poprawność językowa: 4/10
Niestety się nie popisałyście. Czytając Wasze posty, natknęłam się na masę błędów, zarówno ortograficznych, jak i interpunkcyjnych. Nie dbacie o polszczyznę i wykazujecie pewne ubóstwo leksykalne, gdyż zauważyłam u Was powtórzenia. Emotikon na szczęście nie ma, choć niestety nie zawsze wciskacie spację tam, gdzie trzeba. Bądź nie wciskacie jej wcale i wychodzi nam mały burdelik.
Poniżej kilka popełnionych przez Was błędów.
‘- To nie możliwe, że ten frajer dostał się do Turnieju Trójmagicznego! - oburzyła się Rutherford.’
Tutaj powinno być ‘niemożliwe’. Błąd ortograficzny.
‘- Nie wiem - odparła cicho, patrząc się na Draco, który ustawiał paru Krukonów po kontach.’
Konto można mieć w banku. W tym kontekście chodziło o kąty, zatem powinno być ‘kątach’. Błąd ortograficzny.
‘(…) i odeszła zostawiając swoją przyjaciółkę w lekkim szoku.’
Przed imiesłowem ‘zostawiając’ powinien być przecinek. Błąd interpunkcyjny.
‘- W sumie czemu nie... A teraz idę na eliksiry, pa!- poszła w stronę sali Snape'a.
W sumie lubiła Severusa i nawet wolała od McGonagall, miał niezłe poczucie humoru i poniżał tego frajera, Pottera.’
W tym miejscu nie muszę chyba niczego tłumaczyć. Powtórzenie.
‘- Tak jest, psorze! - odparły obie i udały, że czytają rozdział poświęcony truciznom.’
‘Tak jest, panie profesorze’ pasowałoby bardziej. Poza tym zwroty typu ‘taaa’ są brakiem szacunku dla polszczyzny. Rozumiem, można ich używać w tekstach takich jak chociażby oceny na Opieprzu, bo ma to wydźwięk typowo sarkastyczny, jednak w opowiadaniach, nawet jeśli są parodiami, takie zaniedbania języka nie powinny się pojawiać.
Temat: 4/5
Rozpatruję Waszą stronę z własnego punktu widzenia, zatem przyznaję się bez bicia, że Wasz blog jest drugą parodią potterowską, z jaką przyszło mi się spotkać. Dlatego mam prawo sądzić, że spotykam się z czymś wyróżniającym się na tle całej reszty. Do tego realizujecie obietnicę, że historia jest na opak. Zdecydowanie się z tym zgadzam.
Układ: 1/5
Nie podoba mi się menu u dołu strony. Wolałabym mieć wszystko na górze, czyli tam, gdzie zazwyczaj skupia się wzrok czytelnika. Jeśliby chciał, dla przykładu, poczytać opisy bohaterów, musi specjalnie zjeżdżać na dół. A to jest mało wygodne. Wszystko niby uporządkowane, ale tak na dłuższą metę suche i ubogie.
Czytelność, obrazki: 4/5
Jeden jedyny punkcik odjęłam za przymałą czcionkę. Jeśliby ją z lekka powiększyć, czytałoby się o niebo lepiej. Ułatwcie czytelnikowi czytanie!
Dodatkowe punkty: 0/10
Nie tym razem, kochane.
Podsumowanie: 27/60
Ocena dostateczna.
Jeśli zmienicie to, co Wam zasugerowałam, to być może przy kolejnej ocenie wystawiłabym Wam wyższą notę. Pozdrawiam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz