Z tego samego powodu co wcześniej ocenę zwyciężczyni w Konkursie na Bestię Opieprzu publikuję ja. Liczę, że dziewczyny pojawią się szybko i nadrobimy straty. Miłego czytania,
Meei.
Ładuj broń, salwą pal! Armia zabiera się za ocenę bloga
swinka-w-rozowym-szalikq.
Pierwsze wrażenie 6/10
Sztampowo zaczniemy od adresu, przy którym w pewnym momencie brutalnie wgryzłam się w widelec. Nie jest jednak na tyle źle, żebym jeszcze go przeżuła i połknęła. Oczywiście, jest pokiereszowany, ale jednak dam radę skończyć jeść ciasto. A to wszystko za sprawą nieszczęsnej litery „q”. Jak się dobrze orientuję, a potrafię się dobrze orientować, to k i u nie gryzą. Do tego znajdują się dość blisko siebie, więc wątpię, ażeby w pewnym momencie zostały niezauważone. No, chyba, że był to zabieg zamierzony. W takim wypadku jestem zmuszona krzyknąć: nie udało się! Komuś się może podobać, mi się nie podoba, a to ja mam teraz w łapkach władzę i klawiaturę, więc to mi trzeba zaimponować. Ot co.
Belka jest prosta i tak niegłupia, że aż mi się spodobała. Ano. To nie jest kolejny twór, przez który drobne w kieszeni mi się nie zgadzają, a węgiel w piwnicy zaczyna kiełkować. Nie, nie. Jednak czytając owe zdanie nie można być bezmózgim przygłupem i jakąś krztę pomyślunku posiadać, a że ja mam wszystko, co potrzeba, to i nie poszłam powybijać sobie zębów, coby mój język miał więcej swobody. Tym sposobem w dalszym ciągu mam wszystko, łącznie z niewystarczająco pięknym uzębieniem, ale przynajmniej bez braków.
Szata graficzna jest dość ładna, ba!, nawet róż tu jest, a ja nie uciekam z krzykiem. Pewnie przez to, że ani nie ma go dużo, ani nie ma oczorażącej barwy. Nawet pozwolę sobie powiedzieć, że ramka jest zbyt mało intensywna. Powinna mieć mocniejszy odcień, bo wygląda jakby chciała, a nie mogła. Do tego odnoszę niemiłe wrażenie, że jakość nagłówka jest z deka podupadła. Może Powerada, co? W końcu „Padłeś? Powstań! Powerade!”.
Podsumowując całe pierwsze wrażenie, to obeszło się bez rewelacji. Nie jest tragicznie, ale nie pokazałam cycków, poprzez ściągnięcie stanika i rzucenie go na scenę w geście niesamowitej radości.
Nagłówek 4/5
W nagłówku widzę tytułową, choć w tym przypadku bardziej pasowałoby „adresową” świnkę w różowym szaliczku. Nie boi się mnie na tyle, że nawet pokazuje mi język. Kochana, ja wczoraj na stole w kuchni miałam pół martwej świni, więc lepiej nie przesadzaj, dobra? Jednak najpierw mi powiedz, co oznacza te tajemnicze „oink!”, bo ni w ząb nie mogę się domyśleć, co to może być. Moja wiedza ogranicza się do tego, że wiem, iż świnie robią chrum-chrum, albo kwik-kwik. Nigdy jednak nie słyszałam świni, która robiłaby oink-oink. Ba! Nigdy nie widziałam, żeby jakikolwiek odgłos wydawany przez jakiekolwiek zwierzę, falował. Chyba jestem zacofana. Chociaż… Tak, wina leży po stronie całej reszty, tylko nie mojej. Bo cała reszta jest zbyt do przodu, o! Nie jestem jednak na tyle głupia, ażeby adres przypominać mi ponownie w nagłówku. No, wręcz mogę się oburzyć i powiedzieć, że ktoś tu obraża moją inteligencję.
Treść 10/10
Teraz się przekonamy, czy świnka będzie urocza, czy też okaże się prosiakiem, a ja będę zmuszona zamienić się w rzeźnika. Jak swój osobisty cylinder kocham, jestem zdolna do wzięcia w ręki siekiery i zrobienia krwawej jatki. Mam jednak nadzieję, że blog okaże się czymś wartościowym. Treściowo, bo to najważniejsze.
Zaczniemy od ostatniego postu, czyli od notki zatytułowanej „Bobek razy trzydzieści cztery [21.09. sobota]„.
Nigdy nie lubiłam słowa bobek. Kojarzył mi się z kozami, a kozy lubiłam tylko w bajkach, bo widząc te prawdziwe wydawało mi się, że patrzą na mnie, jakby chciały mnie połknąć wraz z trawą, którą właśnie pożerały. Do tego denerwowały mnie ich brody. Nie mogłam pojąć jak koza, która, jak nazwa wskazywała, należy do płci żeńskiej, może mieć brodę. Byłam dziwna, wiem.
W notce jest napisane o niechęci do dzieci. Rozumiem doskonale, bo sama bachorów nie lubię. Na nic zdają się tłumaczenia, że ja również kiedyś byłam mała. Nie kazałam przecież każdemu siebie lubić, ne? Nikt jednak jeszcze nie zostawił ze mną dziecka. Pewnie przez to, że na zapytanie, czy potrafiłabym się zaopiekować tymi małymi stworami, kręcę głową i mówię, że zapewne po pierwszym zapłakaniu, rzuciłabym dzieckiem o ścianę. I nieważne, czy płakałabym ja, czy dziecko.
Na razie nic ciekawego powiedzieć o sposobie pisania nie mogę, bo za mało przeczytałam. Pozwolę sobie wszystko ładnie wyśpiewać na sam koniec.
„Bieg przez płotki, bez płotków [16.09, poniedziałek]„
Niestety nie mogę się postawić w tej sytuacji, bo sama autobusem nie jeżdżę. Mieszkam w na tyle małym mieście, że praktycznie wszędzie mam blisko. Wierzę jednak, że takie bieganie jest męczące. Bo dochodzi stres, że się nie zdąży. No i świadomość, że po tak morderczym biegu będzie się wyglądało jak pomidor. Od razu się odechciewa gdziekolwiek biec, no, ale trzeba. Za to potem można odśpiewać „Panie, zdejmij ze mnie ten krzyż”.
„O złośliwości rzeczy martwych [05.09., piątek]„
Tak, tak, bo niektóre przedmioty to prawdziwe zło. Powiedziałabym nawet, że swą złośliwość odziedziczyły po Szatanie, który niechybnie był ich stwórcą. Szczególnie w przypadku tej notki. Inaczej nie da się wytłumaczyć incydentu z zegarkiem, a tym bardziej przygody z błyszczykiem. Uważam jednak, że przygodą to nazwać tego nie można, bo przygoda, jak sama nazwa wskazuje, musi być miła. A szkliwo, jak wskazuje nazwa, wykonane jest z drewna.
Podsumowując:
Jest to jeden z niewielu pamiętników, który nie jest napisany w sposób nudny. Nie widać tu schamiałej polszczyzny, która jest coraz częściej spotykana. W tym wypadku siekiera wędruje do piwnicy, nóż do szuflady, a biały fartuch do szafy. Nawet czerwony barwnik, którym posmarowałam sobie ręce, by wyglądać bardziej złowieszczo, mogę zmyć. Nic tylko uścisnąć dłoń i zachęcić do dalszego pisania.
Ortografia i poprawność językowa 10/10
No i w tym miejscu chylę czoła. Tak, bo GrubaRąsia nie dość, że ma bardzo ciekawy nick, to jeszcze nie robi błędów. Znalazłam tylko jeden, ale jest tak mało znaczący, że nawet nie wiem, gdzie on był, a i hańbą byłoby go tu umieszczać.
Wręcz cód, miud i ożeszki.
Układ 4/5
Nie jestem za układem jednokolumnowym. Mam czasami dość zjeżdżania w górę i w dół, żeby dostać się do linków. Dlatego uwielbiam te dwukolumnowe, przy których nie muszę nadwyrężać swego palca. Palce są potrzebne, nawet, jak się nam wydaje, że nie. Bo to tylko taka zmowa między palcami, że będą udawać niepotrzebne, a jak już dojdzie do wypadku, to w bolesny sposób uświadamiają człowiekowi, że jak zwykle się mylił. Brutale.
Temat 5/5
A z miłą chęcią dałabym więcej. Jest zabawnie, jest oryginalnie, jest z dystansem i nie trzeba się martwić, że to kolejny nudny pamiętnik. Nawet nie mogę powiedzieć, że mi się scyzoryk w kieszeni otwiera.
Czytelność i obrazki 4/5
Jest tylko nagłówek i emotikony. Skromnie. Bez żadnych zbędnych udziwnień.
Więcej nic powiedzieć nie mogę. Krytykować łatwiej niż chwalić, a tu nie ma co krytykować. Dlatego jest krótko.
Dodatkowe punkty +6
Bo się po prostu należą.
Uzyskane 49 punktów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz