Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


poniedziałek, 11 października 2010

(683) nie-szara




Ponieważ w telewizji chała jak za czasów Gierka, Meei przepięła się na inny układ scalony i zamierza poszturchać dziś klawiaturę w rytmie bloga nie-szara.


Pierwsze wrażenie: 1/10
Ja się niezmiernie cieszę, że NIE szara, ale wobec tego mój pomarszczony organ (nie, nie wątroba) ma do Ciebie pytanie pt. „Co autor miał na myśli?”. Wchodzę na bloga w nadziei, że odnajdę odpowiedź na to pytanie, ale miast tego moja kopara spada z łoskotem na podłogę i to bynajmniej nie w wyrazie bezgranicznego zachwytu. Faktycznie, nie szara, ale za to żółta, brązowa, niebieska i czarna, co współgrając i wzajemnie na siebie wpływając tworzy znakomitą katownię dla moich patrzałek. Kolorystyka tak wali w gały, że mam ochotę znaleźć widły i nadziać na nie monitor, po czym wywalić za okno i z lubością wpatrywać się w dymiące szczątki. Easy, nie zrobię tego, bo zwykłam kończyć to, co zaczynam, a że akurat niechybnie przypadło mi ocenianie Twojego dzieła, to siedzę i maleńkimi posunięciami rozprawiam się z tym, co mi serwujesz. Mówię o tym nie bez przyczyny, bo przebywanie na tej stronie jest uczuciem porównywalnym do szybkiej jazdy ulicami Las Vegas, gdzie rażąca kolorystyka nie oszczędza wzroku i wywołuje nudności. Musisz to jakoś ujednolicić i to w miarę jak najszybciej, bo jak na ten moment mam jedynie ochotę wysiąść na stacji Womity Duże. Przede wszystkim zdecyduj się na jakieś dwa kolory, które razem ładnie grają i uwaga! Nie muszą to być kolory prosto z onetowej palety, kochana. Jeśli nie wiesz jak, to trochę się wysil i poszukaj dla siebie szablonu, bo obecny boli w oczy, a w dodatku tak się kłóci z pojęciem smaku artystycznego, że jeszcze chwila i będziemy mieć krwawą jatkę. Ten zestaw już na pewno by nie przeżył czerwieni…
Poza tym wszystko tu masz zaprasowane w kancik i suma sumarum o kancik dupy to można roztłuc, a to i tak wersja dla hardkorowych optymistów. Osobiście skłaniałabym się raczej ku wrzuceniu na tego bloga bomby wodorowej, żeby trochę wszystko uśliczniła. Miało być równo, niestety miejscami szablon się rozjeżdża, co przy takim układzie jest dla mnie niesamowicie trudne do spieprzenia. Gratuluję, jednak są ludzie, którym udaje się zepsuć najprostszą rzecz.
Belka też mnie gniecie. „"`Siedzę na brzegu świata i macham nogami. `"”. Przepraszam, co to za znaczniki? Siedź sobie, machaj tymi nogami, mogę Ci dorzucić kilogram śliwek, tylko błagam nie twórz szablonów. Tytuł Twojego bloga jakoś mnie nie rusza, bo jest nijaki i płytki jak kałuża na Saharze. Innymi słowy mogłoby go nie być, a wyszłoby na to samo.
W nagłówku widzę konia. Nie, to nie jest żart, tu jest wielki siwek na plaży w otoczeniu żółtego smarku, którego przesłania nie jestem w stanie jednoznacznie określić. Całość wygląda tak ordynarnie i odpychająco, że nawet nie chce mi się tego komentować. Tandeta się tu szerzy w zastraszającym tempie, więc proszę nie miej mi za złe, że równie mocno się cieszę na samą myśl, że mam tu coś czytać.
Postanowiłam Cię jednak uhonorować jednym punktem w tej kategorii, ponieważ to mi tak bardzo przypomina mojego pierwszego bloga, którego założyłam mając 13 lat, że względy sentymentalne wzięły górę.
Treść: 3/25
Zaczynamy orkę na ugorze, moi mili. Lecę od początku przez tyle, ile dam radę, żeby na koniec przeczytać rozdział ostatni, sprawdzając przy okazji czy idziesz do przodu, czy z przyjemnością oddajesz się literackiemu regresowi. Dziwnym trafem rozbolał mnie ząb. Chyba nie dam rady…
Opisy: 0/5
Serdecznie żal mi tych opisów. Opierają się głównie na prostej zasadzie konstruowania zdań opisowych, co w moim mniemaniu przy opowiadaniach jest niewybaczalne. Podam może przykład: „Plażą szły trzy konie a na nich były trzy roześmiane dziewczyny. Pierwsza z nich jechała na karym koniu o imieniu Gucio. Gucio jest pięknym i wysokim arabem, jego właścicielce również wzrostu nie brakuje…”. To jest koniec opisywania konia, który prawdopodobnie będzie się jeszcze przewijał przez całą lekturę. Poza tym występuje tu full opcja powtórzeń, bo ciągle przewijają się te same wyrazy, więc całość wygląda jak pisana przez dziecko. Czyli przykłada się to do zwiększenia poziomi infantylizmu. Podczas lektury tych kilku części opowiadania nie trafiłam na porządny opis. Masz dziwną manierę, typowo szkolną, która doprowadza do tego, że Twoje opisy nie są płynne, a czytając je mam wrażenie, że jadę gołą dupą po nieheblowanej desce. Są to zdania typu: „Szły trzy dziewczyny. Ta w środku miała tak na imię, po prawej była ta, a po lewej tamta.”. Przecież zgroza na to patrzeć, kobito! Część z informacji, którymi raczysz mnie na wstępie jak tępego betona, można z powodzeniem wpleść w dalsze części, żeby czytelnik mógł się czegoś dowiedzieć przy okazji, albo z kontekstu. Wtedy budziłabyś jakiś cień zainteresowania, a tak… niestety. Tępe opisy się do tego nie przysłużą, na pewno.
Dialogi: 0/5
Sztucznizna jak na cmentarzu! Tyle powiem i naprawdę nie mam ochoty na nic więcej. Mam tu kilka ładnych cytatów, żeby wszystkim pokazać jak się wysławiają bohaterowie tego opowiadania.
„Idź na rower, patrz jak Franka śmiga na nim z Gdańska do Żukowa… A to ponad 20 kilometrów!”
„Wpół do czwartek…”
„Żaneta! Ruszyłabyś tyłek z domu! Cały czas siedzisz na tym cholernym parapecie! Spadniesz kiedyś z niego i dopiero będzie! Bierz przykład z Franki.”
Prawda, że to wszystko jest bardzo naturalne. To zupełnie tak jakbym powiedziała do własnego dziecka: „Cały czas siedzisz na rusztowaniu, na wysokości 10 piętra. Spadniesz kiedyś i dopiero będzie!”. Nie ma to jak miłość rodziców, empatia i współczucie. Brakuje dialogom nuty świeżości, a nade wszystko naturalności. Pisząc opowiadanie musimy się wczuwać w mówiących bohaterów i nadawać ich słowom pewne emocje. Mam wrażenie, że dialogi tego opowiadania wpadły w ręce Chajzera… Wybielał, wybielał, wybielał i w sumie była plama, a nie ma bluzki, bo ten proszek był od Ruskich.
Kreacja bohaterów i świata przedstawionego: 2/5
Jeżeli kreacją bohaterów i świata przedstawionego nazwać opisy, to wypada to raczej niemrawo. Jeżeli jednak obserwować zachowania bohaterów i ich zależności ze światem przedstawionym, to to wypada jeszcze bardziej niemrawo.
Danka – o niej nie wiem kompletnie nic, poza tym nawet nie pamiętam już jaki ma kolor włosów, bo wszystko jest tak chaotyczne jak cząsteczki tlenu w powietrzu. Jeden wielki kociokwik, nie ma usystematyzowanego sposobu przekazywania wiedzy, mimo że bardzo się starałaś. Nie o to chodzi, żeby wszystko podawać jak na tacy, bo nawet opowiadaniem o takiej luźnej tematyce można zaciekawić; chodzi raczej o sam fakt kreacji bohatera. Nie tylko za pomocą wyświechtanych epitetów można przedstawić jego charakter i wygląd, a przede wszystkim nie trzeba tego wyrzucać na samym początku tekstu.
Alina – nade wszystko kochająca facetów działa mi na nerwy jak mało kto. Pomijam już fakt, że uwikłałaś ją w jakąś dziwną odmianę nimfomanii, ale w dodatku zmusiłaś ją do odrealnionych zachowań, bo jakoś nie wyobrażam sobie paniusi wpadającej w kompost, która po chwili rzuca się na przystojnego szatyna. Sugerowałabym trochę myśleć przy pisaniu i skoro tkwimy w prozie realistycznej to nie róbmy z tego sci-fi! Ludzie kochani!
Żaneta – samotna, bez przyjaciół, w cieniu siostry, total odludek. Okay, zgodzę się, że jakoś tam ją wykreowałaś. Jednak to samo mogłabym powiedzieć o drugoklasiście, który miał opisać swoją mamę. Zrobił to! Jednak stan techniczny prezentowanego tekstu pozostawiał wiele do życzenia.
Jeśli zaś idzie o miejsce akcji i świat przedstawiony, to dzięki absolutnemu brakowi porządnych opisów ja nie wiem gdzie jestem. Czyli mogiła i klęska na całej linii.
Fabuła: 1/10
Od samego początku raczysz mnie porcją nic nieznaczących frazesów. W dodatku dowalasz do zestawu absurdalną historię o tym jak się spada z konia twarzą w kompost i takie tam głodne kawałki. Słuchaj, ja osobiście tego nie łykam, bo dla mnie to jakieś chore jest i zwyczajnie mało naturalne. Kolejna odrealniona sytuacja to ta w momencie, kiedy jedna z dziewczyn zsiada z konia, druga ją ciągnie za nogę, więc zsiadająca spada z łoskotem na glebę. Pytanie: JAK?! Zsiadałaś kiedyś z konia? Jeśli tak to powiedz mi, w którym dokładnie momencie trzeba pociągnąć zsiadającego za nogę, żeby ten spadł? Przejdę może do samej fabuły, która to jest niestety nudna jak równinny krajobraz. Pomijam też fakt, że traktujesz pocałunek jako „zaliczenie dziewczyny”, ale tu niestety wszystko się kręci wokół facetów z obozowiska. Napalone nastolatki, ogniska, skręty… Nie moja bajka, zwłaszcza, że zionie to na kilometr opowiadaniem z serii „zakręcone nastolatki”, rzygu-rzyg. Żadnych przełomów, żadnych zaskakujących zwrotów akcji, żadnego przesłania i w ogóle żadnego. Wierz mi, że to opowiadanie jest do niczego i podejrzewam, że nie pomoże mu nawet dobra beta. Mogłoby pomóc na przykład rozpoczęcie od nowa, ale zaznaczając, że będziesz miała na nie jakiś pomysł, bo w tej chwili nie widzę żadnych dobrych perspektyw dla tego tekstu. Ostatni rozdział zamiast Cię jakoś wybielić w moich oczach, to tylko Cię pogrążył. Żadnej poprawy jeśli chodzi o wszystkie wymienione powyżej aspekty, żadnego rozwoju… Czytaj więcej książek. Jak na ten moment tylko tyle mogę z siebie wydusić.
Podsumowanie:
Żałuję, bo konie kocham, ale z tego opowiadania nie będzie nic dobrego. Jest absolutnie pozbawione klimatu, nie zaciekawia, a wręcz przeciwnie. Ogromna ilość błędów, nawet ortograficznych, rozwala mnie wewnętrznie i w tym miejscu postanowiłam sobie, że nigdy więcej tu nie wejdę, choćby mnie miażdżyli kołem, więc nawet nie próbuj zgłaszać się do mnie ponownie. Aha, zapomniałabym! Te obrazeczki w każdym poście możesz sobie wsadzić w bambosz. Naprawdę cieszę się, że za graficzny ogół zdecydowałam się przyznać Ci tak mało punktów.
Ortografia i poprawność językowa: 1/10
Skopałaś na całej linii, dziewczyno. Cud nad cuda, że interpunkcja w dialogach jeszcze funkcjonuje, bo reszta… porażka. Ja się nie będę tutaj wywodzić, ja Ci przedstawię cytaty.
Cytat: „Gucio jest pięknym i wysokim arabem, jego właścicielce również wzrostu nie brakuje…”
Przykład tragicznego zdania opisowego. To można jakoś rozwinąć, dodać jakieś bardziej wyszukane epitety, skonstruować to zupełnie inaczej, ale po co? Poza tym po przecinku dodałabym „a”, brzmiałoby to o wiele lepiej.
Cytat: „Koń, a właściwie klacz na której jedzie to haflingerka o zaszczytnym imieniu Tosia, nie wysoki koń o miodowym odcieniu sierści.”
Taka zasada jest, że przed słowami „który”, „która”, także „której” stawiamy przecinki niemal zawsze. Kolejna ważna zasada: nie z przymiotnikami piszemy łącznie, a więc NIEWYSOKI.
Cytat: „- Mówię wam, wszem i wobec, że już nigdy więcej tej lalki Barbie na przejażdżkę nie zabiorę!”
Ugrh… Obwieszam wam wszem i wobec, że ja mam po kokardkę tego opowiadania!
Cytat: „Po przy galopie tak fajnie faluje mi biust, a seksiki się na mnie napalają!”
Prawdopodobnie są to ślepe/głupie seksiki, bo ja osobiście z kimś o takim poziomie IQ nie chciałabym mieć do czynienia.
Cytat: „Żaneta ze śmiechu prawie Spadła z konia.”
Ten czasownik pił mleko z Lindą, co?
Cytat: „zaczęła Danka i pociągła koleżankę za nogę.”
Pociągła, to może być twarz, a ona zapewne koleżankę pociągnęła. Jakiś wiejski dialekt, kurka przepiórka.
Cytat: „Nie lubiła bowiem ona takich zbiorowisk i czuła się w nich nie zbyt dobrze.”
Kulawe, makabra! Składnia wyje i błaga o pomoc, nie widzisz tego?
Cytat: „Za nimi znajdowało się małe kąpielisko z padalcami przepływającymi od czasu do czasu, za którymi nie przepadała Alina. Ale ona bała się wszystkiego co miało cztery lub więcej nóg i nie było człowiekiem…”
No, fakt. Padalce rzeczywiście mają cztery i więcej nóg. Hahaha. Ludzie podobnie. Hahaha. Takie głupie zdania, że aż mi ich żal.
Cytat: „Odpowiadał tylko na pytania, ale sam na pytania nie odpowiadał.”
Proszę?
Cytat: „To taka nie udolna podróbka Franki…”
Nie z przymiotnikami piszemy… ŁĄCZNIE! Weź sobie wydłub w tynku nad łóżkiem.
Cytat: „Dziewczyny przyjaźnią się od małego, by nie powiedzieć od piaskownicy. Nie chodziły do piaskownic, bo ich matki bały się, że zarażą się chorobami od innych dzieci albo zjedzą piasek albo coś innego.”
Albo dostaną HIV, albo coś innego. Stylistycznie kulawe i nie rozumiem czemu metaforę „znamy się od piaskownicy” tłumaczysz jak tępemu idiocie, skoro sama mądrością nie grzeszysz.
Cytat: „powiedział dumny i ukucnął obok psa uwalniając go od łańcucha.”
Przecinka brak przed imiesłowem biernym. Ciekawe co to jest, nie? Nie wagaruj na polskim, to będziesz wiedziała.
Cytat: „Pies schował się za nogami Łukasza i patrzył nie pewnie na Żanetę.”
NIEPEWNIE, do choinki!
Cytat: „Zbyszek, to wiekowy starszy pan, który czuje się wiecznym chłopcem.”
Wiekowy, starszy pan… Ile ma lat? 123? Niepotrzebnie jako opis postaci wrzucasz dwa słowa bliskoznaczne.
Cytat: „Alina siedziała naprzeciwko grupki jakiś dziewczyn, które napalały się na blondyna, który wczoraj ją całował dla zakładu.”
Który się zesrał, weź se dopisz, bo trochę mało razy powtarzasz to słowo „który”. W dodatku „jakichś”, a nie „jakiś”.
Cytat: „Dziewczyna była typową blondynką, tak jak Alina, ale Alina znała umiar a on nie zbyt.”
Zdanie przedszkolaczka.
Cytat: „Chodź do mnie do domku, przechowam cię z Krzychem na czas obchodu, a potem idziemy na kąpielisko… O cholera! Wygadałem się…”
Przechowywać to można zapasy w spiżarni.
Cytat: „- Mógłby pan go przytrzymać? – zapytała i wręczyła kierowcy ciągnika wodzę konia, a sama weszła do ciągnika nawołując konia.”
Jedną wodzę mu wręczyła? Rozumiem, że ona jeździ na westernowych… Oczywiście wręczyła temu panu WODZE, prawda? Poza tym znowu powtórzenia. Wiesz czemu masz z tym problem? Ponieważ nie potrafisz ułożyć stylistycznie poprawnego zdania.
Cytat: „- Cześć… - powiedziała nie pewnie ruda i podeszła do Tyrana,”
NIEPEWNIE!
Cytat: „A poza tym Gucio nie jest na sprzedasz!”
Ostatnia bramka i ZONK! Ortograficzny błąd, aż mi się beknęło wczorajszym bigosem. SPRZEDAŻ, wykuj sobie to na pamięć, dziękuję.
Jak widać, masz generalnie stosunek mocno olewczy do języka polskiego. Gwałcisz każdą zasadę, bez skrupułów i bez litości. Słownik poprawnej polszczyzny nie gryzie, wierz mi na słowo. Poza tym styl Twoich wypowiedzi jest raczej infantylny, nie porywa i w dodatku pluje słownikom wszelakim w twarz. Czytaj książki, uczęszczaj regularnie na język polski, albo jeśli nie masz na to ochoty to odpuść sobie pisanie opowiadań.
Oryginalność: 1/5
Twoje opowiadanie jest oryginalne pod względem występującej w nim mieszanki błędowej, a nic poza tym. Co prawda rzadko mam do czynienia z opowiadaniami o tematyce jeździeckiej, ale mam wrażenie, że konie są tu tylko nic nieznaczącym dodatkiem do przygód miłosnych porąbanych nastolatek. Powiedziałabym w tym miejscu, że jest mi przykro, ale wiesz co? Skłamałabym.
Dodatkowe punkty:
Daj mi jeden dobry powód, żeby przyznać tu jakikolwiek punkt, to wtedy to zrobię.
Punkty: 6/60
Ocena: niedostateczna.
Poziom oceny niestety jest porównywalny do poziomu ocenianego opowiadania. Czuję się maksymalnie wypluta i wymęczona przez tematykę, której poświęciłam wiele w życiu. Niebywałe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz