Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


środa, 29 września 2010

(682) w-świecie-marzen



Witamy w dzisiejszym odcinku programu „Opieprz sobie bloga”, gościem specjalnym będę JA. Zacznijmy może, tradycyjnie, efektem dźwiękowym w stylu bam-bam.
BAM BAM!
Z okazji tego pierwszego razu, mój współczynnik PP* przekracza wyznaczoną normę, przez co miast mózgu mam prażone fistaszki. Zasiadam przed komputerem z pudłem precelków (Jak to zostały dwa?!) i rosyjskim, czającym się w plecaku. Wołają na mnie Mrówka i to jest moja debiutancka ocena. Zanurzam koniec palcóww-swiecie-marzen… O babciu! Diablo** mocne mają portale po tej stronie blogosfery.
Pierwsze wrażenie: 1/10
Jestem dziś w wyjątkowo dobrym humorze. Nie zepsuj mi tego, bo moje wesołe zęby mogą Ci rozharatać dowolną część ciała. Zapachniało kucykami i tęczą. Złota grzywa połyskująca w słońcu, białe refleksy igrające w różowo-srebrnej sierści, kopyto… Kopyto tuż przed moim nosem… Au! Mrówka, obudź się! O czym to ja… A, tak. Adres przyjemnie brzmi mi w uchu, prawie czuję jak mi się ociera o kostki. Taki… pamiętnikowy. Jednakowoż kreatywnością się nie popisałaś, naprawdę gdzieś już to widziałam. Świat-marzeń, mój-świat-marzeń… Coś Ci to przypomina? (Nie, nie impreza sprzed roku.) Adres to taka blogowa wizytówka. Jak jest oklepany, nikt się nim nie zainteresuje. Wyobraź sobie, że masz przyjąć pracownika, który na wstępie wyciąga z kieszeni pogniecione, umazane ketchupem CV. Czy nie masz ochoty mu wygarnąć „Idź pan, skądś pan przyszedł!”? (Osobiście, nie polecam. On może mieć kolegów. Np. w fabryce ketchupu.) Strona się ładuje, a ja, w tak zwanym międzyczasie, skoczę do kuchni… (Kroki. Opuszczony komputer, wychylający się zza radia kot. Patrzy w prawo, patrzy w lewo i hop na klawiaturę. Jeszcze mruczy, skubany. Dźwięk zamykania lodówki. Kroki.) Święta Cholero z mężem Szitem! Ewentualnie O „Maj Gaszu” ze Świętą Anielką. Chociaż nie… Mam wrażenie, że oni są po rozwodzie. Przecieram oczy, przecieram drugi raz… To, czym mnie raczysz, przypomina mi odbytą przed minutą ekskursję do kuchni. Pytasz, dlaczego? Dlatego, że szablon ma kolor iście kiełbasiany. Czy przed spożyciem, czy po, zostawiam Twojemu własnemu osądowi. Wciągamy na plan Belkę. Bela, Belunia! Do nogi! Au, au! Nie gryź! „Jeden pocałunek może złamać całe życie kobiety…” W sensie, że co? Że kark jej skręci? Na pół ją przełamie, a tyłek smętnie klapnie na podłogę? Takie refleksje to Ty sobie możesz wsadzić w wyżej wymienioną część ciała. Ani to ładne, ani adekwatne. Gdybyś pisała opowiadanie, jeszcze mogłabym jakoś ten „cytat” przemilczeć, ale nie piszesz. Ludzie dzielą się na trzy kategorie, z czego dwie opuszczą Twoją stronę z wyrazem głębokiego zniesmaczenia na twarzy. Do pierwszej grupy będą należeć rozchichotane nastolatki, wyszukujące z wywieszonym językiem wszelkich opowiadań o nierealnych miłościach, które, po bliższych oględzinach, zawiodą się na Tobie i pewnie zostawią nieprzyjazny komentarz. Tego byś przecież nie zniosła, nieprawdaż? W skład drugiej grupy będą wchodzić osoby, które na samo słowo „pocałunek” mają odruch wymiotny albo patrzą wymownie w sufit. Ewentualnie uciekają z wrzaskiem. Wiesz, z zasady staram się patrzeć na wszystko od każdej strony, również w dobrym świetle. Niestety moja Pozytywna Latarka na widok Twojego bloga zapadła w głęboki stan depresyjno-maniakalny i teraz wypluwa z siebie baterie. Od razu przywodzi na myśl masę produktów spożywczych, wyrzuconych z organizmu na wskutek gwałtownych skurczów żołądka. Nic się tu z niczym nie schodzi. Swatka potrzebna na gwałt! Tu i ówdzie zza liter wychylają się ni stąd, ni z owąd, białe i brązowe paski. Mam wrażenie, że po paru godzinach wpatrywania się w Twój szablon zacznę mieć halucynacje. Coś mnie puka w ramię… Brązowy pasek! Jednak jest już dla mnie za późno. Wpada w konwulsje. Pada. Kona. Niestety, nie umiera. Niestety – dla Ciebie. Może elementy Twojego szablonu kleją się do siebie tylko w romantycznej przeglądarce Mozilla FireFox? Nie informujesz mnie o tym, czyli to ma chyba wyglądać tak, jak wygląda. Okej, okej. Czasami bywam wyrozumiała, więc zasięgnę w tej sprawie opinii TŹNSIAPMKW***. TŹNSIAPMKW melduje, że w Mozilli również się wszystko rozjeżdża niczym kolarz-pingwin na psychotropach. Spocznij! TŹSI wspaniałomyślnie pozwala mi „zjechać bloga” i udaje w tylko sobie wiadome miejsce. Czyli że, niestety, masz przechlapane. Skoro blog pobrałaś z szabloniarni, może poproś kogoś stamtąd o pomoc? To na pewno można jakoś dobrze ustawić. Jedziem dalej. Panie Rysiu, dorzuć pan do pieca, bo mi zapał gaśnie! Nie! Nie węgiel kamienny tylko drzewny! Po kamiennym litery zaczynają mi tańczyć walca! Czcionka we wszystkich kolorach tęczy, miga mi przed oczami jak serduszka w Zaduszki… Nie, zaraz! Nie w Zaduszki? W takim razie nie wiem kiedy, mam tylko nadzieję, że nie dzisiaj. Czasem rośnie, a czasem się kurczy, w zależności od widzimisię Zaczarowaanej. Ja naprawdę nie mam nic przeciwko kolorom, ale zlituj się! Nie w takim oczokłującym zestawieniu! Na przykład taki czerwony z niebieskim i zielonym w koalicję w ogóle wchodzić nie powinien, bo go zaraz media zmiksują z błotem i się biedak załamie. Słowem: wychodzę. Kochaniutka, nie przekonałaś mnie do siebie w najmniejszym stopniu, mam ochotę zawołać kota, żeby mnie dotkliwie podrapał. Albo jeszcze lepiej Ciebie, bo mojego naskórka szkoda. Za taki Świat Marzeń to ja Ci szczerzę dziękuję, wolę już spędzić potajemne sam na sam w komórce na miotły z Argusem Filchem. Postaraj się spojrzeć na swój blog oczami postronnego obserwatora. Nie słuchaj swoich koleżaneczek, bo, naprawdę, jak ktoś Ci pisze, że „tfuj blogasek jest sfit” to czas zasięgnąć porady szubienicy. Chyba, że chcesz, żeby był „sfit”. To już jednak zupełnie inna para różowych kaloszków… Tak sobie myślę, że już nigdy nie będę musiała oglądać horrorów. Nie zmrużę oka, bo a nuż mi się przyśni takie… COŚ.
Nagłówek: 2/5
Mama zawsze mi powtarzała, że o gustach się nie dyskutuje. Połammy trochę zasad! Dziewczyno! Czy Ty oczu nie masz?! To jest DESKA! Kawał wyciosanego drewna. Kumasz, czy rechoczesz? Tak facet wielki jak dąb, szerszy niż wyższy, z wąsami. Na domiar złego, dzierży siekierkę, którą Cię w miarę potrzeby może zaciukać/zadźgać/porąbać (niepotrzebne skreślić). Jakość jest fatalna. Jeden wielki chaos posypany masą pasków nie na miejscu. Jakby tego było mało, masa obrazeczków w bielutkich rameczkach, a na tychże obrazeczkach jakieś stworzonka. Jakby na to nie spojrzeć, nagłówek bardzo kontrowersyjny. Chociażby ten pseudolód. Kto go tam wie, czym on ocieka? Może to herezja jakaś albo zakazana substancja? A ten różowy? Może poza gazetami dopalacze dostarcza? (W sumie, jakiś dopalacz by się przydał…) Do świata-marzeń nagłówek pasuje. Fantastyczne stworzenia, kolorowo, bajecznie. Jednak sadzę, że stać Cię na więcej. Wpatruję się i wpatruję w ekran mojego wysłużonego laptopa i czuję jak mi się do gardła pcha oburzone warknięcie. Wiesz, w moim brzuchu siedzi takie coś, co kiedy czuje niedosyt, kołacze mi się od wątroby do śledziony. Już mnie wszystko boli i zaraz dostanę rozstępów. Tyle jest szablonów, które możesz pobrać, a Ty wybierasz coś takiego. Za oknem jesień, a tu coś o wiośnie… Poza tym te stworki jakoś nie budzą mojej sympatii. Nie zapominajmy o tym, że przez te paski ja tu prawie nic nie widzę!
Treść: 0/10
Zacieram rączki. Nie, nie z uciechy. Z zimna. Wystawiam talerz, zobaczymy, co mi zaserwujesz. Mam nadzieję, że to będzie coś zjadliwego, bo głodna jestem jak całe mrowisko.
To mnie niewątpliwie przeraża. Masz jednak to szczęście, że moje nerwy są mocno zahartowane. Co wcale nie oznacza, że nie będzie źle. Talerz zabieram, obdarzając Cię morderczym spojrzeniem. Widząc to, co masz w lodówce, większą ochotę mam na wymioty niż na obiad. Zauważ moja droga, że kategoria ta nosi nazwę TREŚĆ. Jak wszystkie dzieci dobrze wiedzę, oceniana rzecz powinna spełniać przynajmniej jeden podstawowy warunek. Mianowicie, z zasady, powinna istnieć. Niestety droga Autorko, u Ciebie nie widzę jakichkolwiek oznak, że przejawiasz chęć nadania swojemu blogowi... zawartości.
„Łii. Danuśka być XDD”
Być Mrówka. Mrówka być wściekła. Mrówka być głodna, chcieć jeść, chcieć zabić! Bynajmniej nie „łii”, a już na pewno nie „XDD”. Przepraszam, że się tak barbarzyńsko wyrażę, ale… CO TO MA BYĆ?! Ja z tego naprawdę nic nie rozumiem. Coś mi się widzi, że będę musiała sięgnąć po słownik, a najlepiej jakiś program wyławiający sensowne zdania. W poście oświadczasz, że… Masz na imię Danuśka,(Co zresztą oznajmiasz mi jak osobie upośledzonej umysłowo: „Da-nu-śka”) lubisz tańczyć, śpiewać i słuchać muzyki… To by było na tyle. Teraz powiedz mi, dlaczego tekst zajmuje tyle miejsca skoro, w gruncie rzeczy, składa się z dwóch sensownych zdań? Nie wysilaj się, bo pewnie Ci z tym nie do twarzy, ja Cię z chęcią poinformuję. Miejsce zapycha cała masa niepotrzebnych „zdań”, emotikon i innych tym podobnych, które nic nie wnoszą, a nawet można by powiedzieć, że zabierają. Odzywa się jeszcze, chyba, podświadomość (mało inteligentna zresztą). Wtrąca gdzieniegdzie mikroskopijnym druczkiem jakieś „Em…” i inne z tej flaszki. Fraszki, przepraszam. Chcesz mi tym udowodnić, że myślisz? Nie przejmuj się i tak nie uznam, że zastanawiasz się nad postem. Poleciłabym Ci Worda, ale obawiam się, że na widok Twojej polszczyzny odmówi współpracy albo zrobi cos gorszego. Tego byśmy nie chcieli w końcu jest jeszcze tyle osób, którym może się przysłużyć. Raczej tego nie zrobi odsiadując w miłym zamkniętym ośrodku dożywocie za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem.
„Hahaa XDD”
Brzmi zabawnie, więc kupuję. Nasz stary przyjaciel „XDD” na posterunku. Hm… Jak na razie postępów nie widzę. Nawet, o ile to możliwe, zaczęłaś się cofać. Pewnie dlatego, że, chcąc nie chcąc, musiałaś wprowadzić jakąś treść. Pojawiają się wielkie litery w środku wyrazów. Awaria Caps Locka była? Zamknął się w sobie? Awangarda w blogowaniu? Zaczęły się za to pojawiać znaki interpunkcyjne! Sprawdzam puls… Matko! Tu jest nawet jakiś PRZECINEK! Doktorze, tętno nam zanika! Mrówka! Skup się i uspokój! Nie… To jest jednak niewykonalne. Albo się skupię, albo uspokoję. Razem nie da rady. Na nieszczęście dla Ciebie, postanawiam się jednak skupić. Uli padła bateria na MP3? NIE! Kochani! Apokalipsa, ja nie wiem, jak my to przeżyjemy! Mogłabyś się odrobinę wysilić, jakąś refleksją mnie poczęstować... „Opisujesz” swój dzień krótkimi, wyrwanymi z kontekstu zdaniami. W taki sposób, że trudno się połapać, czy Twój kolega jadł (swoją drogą, fascynujące) na niemieckim, czy może na informatyce, której nie będziecie mieli. Emotikonki Cię nie opuściły. Mam ochotę wezwać jakiegoś egzorcystę. Co któreś tam z kolei „zdanie” wtrącasz, że „Ci odwala, no ba”. Jak mi odwala to się spotykam ze znajomymi i razem rozkręcamy szafki, straszymy pierwszoklasistów i inne takie. Czy Ty naprawdę musisz katować niewinnych czytelników? Idę dalej, będę szukać postępów.
„uro ;dd”
Urodziny… Czyli dojrzewasz, kolejny roczek na karku. Może coś się zmieni? O! Nasz przyjaciel ewoluował! Zrobił się taki… mniejszy. Może niedługo całkiem zniknie? Mogę go pożegnać machając białą chusteczką, jak mu będzie zależało. Ach! To nie Twoje urodziny! Coś mi tu litery urosły… Aż mnie odrzuciło wraz z krzesłem. Płacisz mi odszkodowanie. Prześlę Ci numer konta. Jak wyślesz więcej niż zażądam, naprawdę się nie obrażę. Post jest tak pełen treści, że nie wiem, czy się z czytaniem do jutra wyrobię. Zaczęłam już go oceniać, to skończę. Życzysz koleżance „sto lat”? Brawo, ja bym umarła z wdzięczności za takie oryginalne życzenia.
„Źle, i Dobrze”
Jest przecinek! Nie na miejscu, ale jest! Tylko po co „dobrze” z dużej litery? Może to jest jednak jakiś odrębny język, rządzący się własnymi zasadami ortografii? Jakoś bym się nie zdziwiła. Znowu o niczym! Piszesz, że nie masz o czym pisać. To jest Twój blog, nie musisz dodawać postu codziennie! Jeśli nie masz pomysłu, nic ciekawego się nie wydarzyło… Zwyczajnie sobie DARUJ. Oszczędzisz trudu zarówno sobie, jak i czytelnikom. Śpiewanie piosenek z komórki jest seksowne? Ta dzisiejsza młodzież… Może ja też powinnam podążać za trendami? Wybiegnę w szlafroku na ulicę i zacznę się drzeć „If you want blood, you’ve got it!”. Co Ty na to? Kot pokręcił łbem i wyszedł z pokoju, machnąwszy uprzednio ogonem. Po raz kolejny zostałam nazwana „Leszczem”. Zaczyna mnie to denerwować. Będę zgrzytać zębami aż mi się do końca spiłują i będę musiała wciągać mielonego schabowego przez słomkę. Jak się ma bardzo, bardzo dobre chęci to jakieś postępy można zauważyć. Czasem Ci się przypomni o przecinku, czasem o kropce, często nie tam gdzie trzeba… Mino najszczerszych chęci, jak widzisz, nie mogę!
„Wieści.!”
Zobaczymy, co masz mi do przekazania. Jak to znowu będzie o jedzeniu kanapki na lekcji, opuszczę komputer i pójdę zrobić sobie coś do jedzenia. Na przykład… mielonego z Ciebie. Niepohamowany atak histerycznego śmiechu. Kot z niepokojem zagląda do pokoju. Będziesz? Czytać? KRZYŻAKÓW? Wiesz, że tam występują kropki, przecinki, archaizmy… Nie, zaraz. Będziesz ŚCIĄGAĆ. E, czyli nie ma się co podniecać. Powinnaś te swoje rewelacje do Telewizji Publicznej wysyłać, może by przestali mówić o krzyżu. Zero postępów, kochaniutka. Okrągłe, spasione ZERO. Jedz, kochane, jedz. Może urośniesz na zdrowe, soczyste 1?
I najnowszy post…
„Sobotowo.”
Niechaj zgadnę…
Jejuniu! Sporo przecinków na miejscu i jest też parę kropek! W Twoim przypadku to niemalże cud! I… Nie! Własnym oczom nie wierzę! Nie ma wielkich liter w środku zdania. Brawa, proszę o więcej. Nie nakręcaj się. To wcale nie zmienia faktu, że o niczym ciekawym nie piszesz. Używania emotikon nie zarzuciłaś, czego bardzo żałuję. Jakoś będę musiała to przeżyć. Nie wierzę, że Twoje życie jest takie nudne. Nie podoba mi się to, że przez Ciebie nachodzi mnie chęć na założenie pamiętnika. W celu pokazania ludziom jak to można zrobić inaczej.
Reasumując. Nic się ani o Twojej osobie, ani o Twoim życiu nie dowiedziałam. Ślinianki mi nie pracują, snują dygresje o zupie pomidorowej w okolicy migdałków. Nudne to jak kluski z pierogami. Nawet gorzej, bo nie można natrafić na mięsko. Odpuść sobie pisanie pamiętnika, albo spróbuj pisać ciągłym, mającym sens, tekstem.
Ortografia i interpunkcja: 0/10
Trzymajcie mnie, bo zaraz pęknę!
Nie ma takiego zdania, żeby nie było w nim błędu, więc czeka mnie bardzo żmudna praca…
Na odstrzał idą wielkie litery, które wpychasz gdzie Cię ręka powiedzie. Środek zdania, wyrazu… To nie ma dla Ciebie znaczenia. „Pozdrawiam Was Wszystkich”, „wEźciEe Sięęe Dzieci”, „sOry”, „jest”. Czy naprawdę muszę dalej wymieniać? Tego jest jak jagodzianek w denaturacie… każdy widzi.
Maaasz dziiwnąąą skłooonnooość do poowtaaarzaaaniaaa saamoogłoosek. Za szeroki rozstaw szczęki? Mamy więc „sięęe”, „przerwiee”, „laat” i inne tym podobne.
Do tego dochodzi SŁOWOTWÓRSTWO, jeśli tak to można nazwać. „Jesztem”, „lekcach syskich”, (Szyszunia!), „pishem”.
„Pfy. od przedwczoraj, piszą do mnie dwa obce numery… Już wiem kto” – To nie są obce numery, skoro wiesz, do kogo należą. Z logiką też u Ciebie ciężko? Polecam technikę „książką po łbie”. Jak sama nie potrafisz, chętnie Ci pomogę. Jak się nie powiedzie, mamy jeszcze mnóstwo innych metod… Pfy… Po kropce wielka litera. Przecinek zbędny.
„a, chwaliłam się że poznałam” – Nowe zdanie z wielkiej litery. Czyżbyś wykorzystała większość zapasu wcześniej? Czas uzupełnić magazynek. Może Ci Rambo jakiś pożyczy. Przed „że” przecinek. Jak coś już musisz wepchnąć po tym „a” to ja raczej polecam wykrzyknik.
PRZED „ŻE” PRZECINEK!
Wybacz, że więcej przykładów wymieniać nie będę. Chyba wystarczy, że spojrzysz. Na pierwszy rzut oka widać, że błąd na błędzie gra w błędy z błędem na błędzie, a błędy oglądają plotkując o błędach, co na błędach grają w błędy.
Temat: 2/5
Fotografie, muzyka, pamiętniki i dzienniki. Fotografia? Gdzie? Kiedy? Po co? Dlaczego? Kochanie, chyba nie nazwiesz FOTOGRAFIĄ tego czegoś na nagłówku. Muzyki też ani widu, ani słychu, ani nawet czuju. Pamiętniki i dzienniki ładujemy na taczkę i zrzucamy z pobliskiego pagórka. Przynajmniej są. Niestety, z żadnego punktu widzenia/siedzenia/stania/leżenia Twój blog nie jest interesujący, czy oryginalny. Traktujesz go jak kartkę papieru, przeznaczoną tylko do Twojego odczytu, na której bazgrzesz wszystko, co Ci się tylko pod sufitem zatrzepie. Polecam zestrzeliwać nim zdąży się rozmnożyć! Pamiętniki, z tego co wiem, powinny o czymś opowiadać. Skoro już decydujesz się na taką kategorię, nakłada ona na Ciebie pewne zobowiązania. No bo, kto chce czytać historię porannej kanapki na fizyce? Skoro Ty masz takie upodobania to proszę bardzo. Trzymaj je tylko z daleka ode mnie.
Układ: 2/5
Dwukolumnowy. Moim nieskromnym zdaniem z nadmuchanymi policzkami, do opowiadania z powodzeniem wystarcza jednokolumnowy. Tak jest trochę bardziej czytelnie. Linki mogłabyś zrobić na jakiejś podstronie. Opis do statystyki niezwłocznie skrócić! Nie ładnie tak padać na kolana przed każdym, żeby dał Ci komentarz. Cóż to za frajda wykrzyczeć światu, że ma się kilka odwiedzin więcej? Archiwum zupełnie niepotrzebne, od tego masz szeroką. Te informacje nad postami są całkowicie zbędne. Blog posiada tylko jednego autora, więc nie ma potrzeby pisać kto się tym razem wypowiada. Chyba, że masz rozszczepienie jaźni. To by mnie wcale nie zdziwiło.
Czytelność i obrazki: 0/5
Nic tu nie widzę przez te paseczki! Zawartość kuwety mojego kota wymieszana z treścią zeszytu od chemii. Ta czcionka też mi nie pomaga. Nie mogę dłużej czytać, bo mnie oczy zaczynają boleć. Raz mnie coś po twarzy trzepie rozmiarem. Raz muszę lecieć po lupę. Musisz mieć jakieś nadprzyrodzone zdolności, żeby tak pisać. Mogę Ci uszyć pelerynkę z jakimś napisem w stylu „Pokemon master”, czy jak tam chcesz. Obrazków, poza tymi nieszczęsnymi na nagłówku, nie widzę. Może są rozmiaru czcionki i kryją się między wersami? Kot! Szukaj, węsz… Nic nie znaleziono. Czytelności, niestety, również nie.
Dodatkowe punkty:
Jak się lodowce stopią, utworzą na nowo i zostaną zajęte przez gadające mrówki. Chociaż… nie. Wtedy też nie.
Otrzymałaś 7 punktów co oznacza ni mniej, ni więcej jak ocenę niedostateczną.
Przypisy:
*PP – Podniecenie z Podkręceniem
**Diablo, czyli diabelsko. W razie gdyby się ktoś nie domyślił albo miał jakieś zastrzeżenia.
*** TŹNSIAPMKW – Tajne Źródło Nie do końca Sprawdzonych Informacji Ale Przecież Muszę Komuś Wierzyć

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz