Nerwowa reakcja na krytykę nie kładzie jej kresu. Przeciwnie, rodzi w oceniającym przekonanie, że ma rację w tym, co mówi. — Richard Carlson
Witamy na Opieprzu!
niedziela, 25 września 2011
(733) hermiona-jean-potter
Ocena rodziła się w bólach, ogromnych. Dokładniedziewiętnaście dni, z tego dwanaście stanowiło przerwę na rekonwalescencję megoposzkodowanego w bojach palca. Spróbujcie żyć bez kciuka… Po wielu trudach, Aimee udało się jednak ocenę zakończyć.
hermiona-jean-potter
Pierwsze wrażenie: 5/10
Podobno nie ocenia się książki po okładce, można więc nieoceniać bloga po adresie. Jednakowoż, jam osoba odstająca od wszelkich ogólnieprzyjętych norm. Fanfick mnie zupełnie nie przeszkadza, przy nich można siępośmiać, czasem pokwiczeć z bólu nad tym, co uczyniono kanonowi, jest wieleróżnych doznać. Kiedy moje oczy dostrzegły połączenie imienia Hermiona znazwiskiem Potter, mruknęłam niepocieszona: „o zgrozo…”.
Przyznaję się, że nigdy w życiu nie czytałam fanficka o Hermionie,nie trawię takowych, bo sama postać Hermiony mi nie leży. Może dlatego, że wżyciu nie zakumplowałabym się z osobą, która jest zbytnio podobna do mnie.Hermionka, jak Hermionka, ale krzywda zrobiona kanonowi, w postaci wciśnięciują w ramiona Pottera? Nie leży mi, bo nie ma większego grzechu, popełnionegoprzez pisarzy fanficków, niż sprawić, że kanon płacze cichutko w kącie. Dobrze,ale może wejdę na bloga i zastanowię się, jak opisać, to co tam ujrzę.
Hm… Duże HM… BARDZO DUŻE HM… Nie widzę nagłówka. Siedzęchwilę, spokojnie, kombinuję, może się nie załadował? Zrzucam bloga na pasek,by pozwiedzać jakieś odległe krainy mojego dysku twardego, po pewnym czasiewracam i… Nagłówka dalej nie ma. Cóż, wybór Autorki, ale zupełnie nietrafiony.Blog w zasadzie nie ma żadnego szablonu, jest po prostu szary. Aż chce siępowiedzieć: „Jestem Harry, tylko Harry”. Może to dlatego, że Autorka zakończyładziałalność bloga, ale czy to oznacza, że trzeba go traktować, jak pieskaoddanego do schroniska? Należy dbać o wrażenia estetyczne czytelników! Nieznajdzie się wielu nowych, ale zawsze ktoś się może pojawić. Zerknie, mrukniecoś pod nosem i zamknie. Nie bez powodu, produkty w sklepie mają koloroweopakowania, prawda? Podobnie jest z blogiem, bez ładnej grafiki nie mazainteresowanych. Nawet nie mam czego oceniać, skoro widzę tylko… szarość.Czasami, brak nagłówka może mieć sens, tutaj jest pójściem na łatwiznę.
Na początku wspomniałam o adresie bloga, ale niepowiedziałam wiele. Otóż, jedno spojrzenie wystarcza, by zrozumieć, co będzietreścią bloga, ale mam dziwne wrażenie, że jest nieco za długi. Osobiście,wolałabym kombinować do upadłego, ale mieć krótszy adres. Twój wpada w oko ijest łatwy do zapamiętania, ale przydługawy. Jeszcze nie zagłębiłam się w treść,więc nie wiem kiedy rozpoczyna się akcja opowiadania, ale jeśli na początkuHermiona jest panną, to nazwisko Potter w adresie jest pomysłem chybionym.Będąc autorką takiego fanficka nie chciałabym odsłaniać jego treści samym tylkoadresem. Prawdę mówiąc… wiem już wszystko. Mamy Hermionkę, która po wielutrudach zwiąże się z Potterem, ewentualnie już jest związana z Wybrańcem iprzeżywa trudy małżeństwa. Jakoś mnie to nie chce zainteresować.
Zerknijmy na belkę… Cytat o miłości, a jakiż by inny możnaspotkać na blogu z opowiadaniem o Hermionie? Sam w sobie tekst jest zgrabny,ładny, autorstwa jednego z lubianych przeze mnie pisarzy. Jednakże, nawetwielcy pisarze potrafią prawić banały i to jest właśnie tego przykład. Każdywie, że miłość i rozsądek nie idą ze sobą w parze. Jeśli przychodzi miłość, torozum idzie na urlop (chroń mnie od tego, panie Boże!). Przykro mi, ale niesiadłam przed monitorem ze szczęką na podłodze, nie westchnęłam z wrażenia inie poleciałam po zeszyt z cytatami, by spisać znalezisko. Odkryłam, że tobardzo popularny tekst, a co za tym idzie, wyświechtany, po czym machnęłam rękąi przeszłam do dalszej oceny.
Na miłość mego kapcia, ja tu nie mam o czym pisać! Chyba, żektoś ma ochotę na esej o kolorze szarym i czarnej czcionce, która notabene,jest duża. Dziękuję Ci za tę czcionkę! Po raz pierwszy, odkąd oceniam naOpieprzu, nie musiałam powiększać bloga, by móc odczytać, co Autor chce miprzekazać! Masz moją wdzięczność i dodatkowe punkty w tej kategorii. Wyrównasię z tymi, które zamierzam zabrać za brak szablonu. Nie będzie jednak tegodużo, bo mimo wszystko, blog ma jakiś tam, sensowny układ. Można znaleźć w tymharmonię, poszczególne elementy nie są rozsypane bez ładu i składu. Dopatrujęsię również skromności, którą sobie w szablonach cenię. Poniekąd coś w tymbraku grafiki jest, ale mnie to nie przekonuje.
Popatrzyłam sobie na podstrony, wszędzie utrzymuje sięszarość, dzięki czemu całość współgra i widać, że nie jest dziełem przypadku.
Po podstronie o tytule „Bohaterowie” spodziewałam się czegośinnego, nieco mnie zaskoczył sposób scharakteryzowania postaci. Muszę przyznać,że przypisanie każdemu cytatu jest świetnym pomysłem, ale Twój wybór, niezawsze jest idealnie dobrany. Tekst: „To jest prawdziwa przyjaźń – osłaniaćinnych nawet kosztem siebie”, nijak nie charakteryzuje Rona Weasleya.Idealnie pasuje do Harry’ego, jakby pod niego pisane, ale z Ronem nic wspólnegonie ma.
Cytat widniejący pod nazwiskiem Malfoya wywołuje u mniemieszane uczucia. Sama nie wiem, co o nim myśleć. Połączenie słów „kochać”,„miłość” i Malfoy, jakoś nie grają, ale kiedy dorzucić do tego „nienawiść”, tocoś może z tego wyjść. Ale zawsze to będzie tylko „coś” i nic więcej.
Kolejna podstrona już mnie nie zaskoczyła. Nie mam nic doludzi młodszych od siebie, ale po piętnastoletnich „pisarzach” wiele sięspodziewać nie będę. Twój opis jest taki, jak tysiące innych, zawiera te samebanały, które można spotkać, na co drugim blogu. Wszystkie pisarki fanfickówmają głowy pełne pomysłów, wyjątkowo cięty język i dowcip na każdą okazję, aprzy tym, są poważne. Piętnastolatka i powaga? Zdarzają się takie indywidua,ale poważne dziewczyny nigdy nie są popularne, uwierz mi. Chyba, że wśródnauczycieli, do dzisiaj nauczyciele z gimnazjum mnie rozpoznają, a koledzy z klasynie potrafią powiedzieć „cześć”. To nie idzie w parze. Wczytując się dalej,wybuchłam śmiechem. Jak to jest, że wszyscy nie przejmują się zdaniem innych, akiedy usłyszą coś naprawdę przykrego, uderzają w płacz? Jeśli treść blogabędzie żałosna i tak ją ocenię, przeczytasz te słowa i zrobi Ci się przykro.Nawet jeśli potrwa to zaledwie kilka sekund, poczujesz niesmak. Tylko ludziezupełnie wypruci z uczuć, potrafią nie przejmować się ludzką gadką. Osobapopularna jest zazwyczaj ostatnią osobą, która ma gdzieś opinie innych.Podsumowując, opis jest pełen sprzeczności. Nie neguję tego, co piszesz, aleczuję w tym pisaninę na wyrost. Taką chęć zrobienia z siebie lepszej niżjesteś. Charakterystyka mnie odpycha od czytania bloga.
Jeszcze bardziej niż „O autorce”, zniechęciło mnie „Oblogu”. Piszesz, że blog prowadzony jest z pomysłem, pozwól że w tej oceniezweryfikuję te zdanie. Dobiłaś mnie ogromniastą sprzecznością, jaka wypływa ztych dwóch podstron. Zacytuję, by inni nie musieli owych kwiatków szukać.
„Lubię krytykę i jeślijest dobrze uzasadniona, z pewnością wezmę ją sobie do serca (…)” – Oblogu.
„Nie interesuje jejzdanie innych (…)” – O autorce.
Heloł?
Linki podają ocenialnie, gdzie próbowano skomentować Twojedzieło, przyjrzałam się ocenom. Same piątki i jedna szóstka, zainteresowanacelującym, odnalazłam tę pseudo-recenzję. Byłam ciekawa, jak oceniająca Cięodebrała, skoro postawiła Ci szóstkę. Zawiodłam się, ocena od osoby, którazaczyna zdanie od „więc” nie może być rzeczowa i sensowna.
Porzuciłam szukanie potwierdzenia swoich przemyśleń podrugiej ocenie, która była zbitkiem mało interesujących zdań. Przeszłam doprzyjrzenia się z bliska zakładce „Księgozbiór”. Imponujący to on nie jest, odosoby, która podejmuje się pisania, spodziewałabym się ambitniejszejliteratury. Można znaleźć parę ciekawych pozycji, ale lista „Pamiętnikówksiężniczki”, które przeczytałaś… delikatnie mówiąc, wzbudziła we mnie wiele ambiwalentnychuczuć. Zajrzenie tutaj, pozwoliło mi przewidzieć poziom wątków, jakie spotkam wTwoim opowiadaniu. Chciałabym jednak zawieść się na pierwszym wrażeniu, bo nielubię marnować czasu na czytanie szmir.
Treść: 8/25
Przystępuję do właściwej części oceny. Nigdy nie zajmuję siębadaniem długości rozdziałów, ale po Tobie nie wiem, czego mam się spodziewać,dlatego podrzuciłam pierwszy rozdział do oceny Wordowi. Niecałe trzy strony,nie wysilasz się.
Z wielkim strachem i mnóstwem obaw, zagłębiam się w lekturę.
Rozdział 1
Czuję się, jakbym czytała sprawozdanie z pierwszego wrześniaHermiony Granger. Rozdział można przerobić na wersję:
8:32 – Hermiona wstała, obudzona przez matkę
8:34 – Hermiona weszła do łazienki
8:39 – Hermiona wyszła z łazienki
8:40 – Hermiona zeszła na śniadanie
8:59 – Hermiona idzie do pokoju
9:00 – Hermiona patrzy na zegarek i stwierdza, że ma małoczasu.
Jeśli każdy kolejny rozdział też taki będzie, spuszczę wtoalecie zegarek na znak protestu.
Blog miał tryskać pomysłem. Póki co, tryska sztampą.Dlaczego 99% blogów na kanwie Harry’ego Pottera zaczyna się pierwszym dniemszkoły? Dlaczego 90% bohaterów takich rozdziałów jest spóźniona i nie może sięwyszykować na czas? Dlaczego 89% bohaterów jest budzona „promykami słońca,okalającymi twarz”, względnie przez matkę?
Rany boskie! Prawie się udusiłam! Mało brakło, a nawetHeimlich by mnie nie uratował! Opowiadanie zaczyna się pierwszym dniem szóstegoroku w Hogwarcie, czyli w czasach „Księcia Półkrwi”. Harry w tej części swoichprzygód, przez ponad siedemset stron książki jęczy i marudzi, że nie wie o cochodzi jego kiszkom, które skręcają się na widok Ginny. W Twoim opowiadaniu,Ginny i Harry spiknęli się gdzieś na piątym roku. Mało tego! Hermiona twierdzi,że od dwóch miesięcy nie widziała przyjaciół, a przez całe wakacje, wNorze mieszkało jej lustrzane odbicie,tak? Kanon umiera sobie powoli, przy cichutkim jęku popsutego respiratora…
Gdzieś wspomniałam, że wątków ambitnych spodziewać się niemogę i miałam rację. Jak inaczej nazwać scenę zdrady, niczym z powalającegointeligencją „Pamiętnika księżniczki”? Ginny obcałowuje się z innym nakorytarzu, ot tak, w ogóle nie mając pojęcia, że widzi to kilkudziesięciuludzi.
Zabiłaś mnie po raz drugi. Tym razem, śmiechem. Wyobraźciesobie moi drodzy, że pannie Weasley, Harry się po prostu znudził! A jamyślałam, że Ginny to dziewczyna inteligentna, odważna i wartościowa… Autorkazburzyła całe moje wyobrażenie, konstruując rozkapryszoną panienkę, którejfacet nudzi się po dwóch miesiącach i zdradza go z kim popadnie…
Rozdział 2
„Ron, co jakiś czasburczał, że jest głodny i gdy w końcu McGonagall doszła do Vaine Ameily, któratrafiła do Hufflepuff’u powiedział: „nareszcie!”. – że to niby jest taTwoja oryginalność? Trafiłaś na zbyt wierną fankę tej sagi, by wmówić mi, żezdanie to jest w pełni oryginalne.
„I wreszcie, po„Whitby, Kelvin!” („Hufflepuff!”), ceremonia przydziału dobiegła końca. (…)
- Najwyższy czas –powiedział Ron, łapiąc za widelec i nóż i spoglądając wyczekująco na swójtalerz.”
„Harry Potter i Czara Ognia”
Żeby było śmieszniej, kwestia „Wsuwajcie!”, w wykonaniu Dumbledore’ateż nie jest Twoją kwestią, tylko pani Rowling. Trzymasz się kanonu, tylko wbardzo nieodpowiedni sposób.
Wiesz, że z każdym kolejnym zdaniem robi mi się corazbardziej żal? Robisz z Hermiony EmoKids, siniaki na przedramionach? Bluzki zdługim rękawem? Takie trochę innowacyjne EmoKids, bo zamiast się ciąć, bije siępo rękach…
Harry wybacza Ginny zdradę, wracają do siebie, a Ginny dalejzdradza biednego Wybrańca. Wiesz, ja też lubię „Modę na Sukces”, ale bezprzesady…
Rozdział 3
Jak to dobrze, że nie siedzę w pobliżu twardych powierzchni…Przywaliłabym głową w mur, z wielką ochotą.
Z podstrony O blogu: „Ilerazy czytało już się o tym, że Hermionie umarli rodzice, że pokłóciła się zprzyjaciółmi, bądź też walczyła ze śmierciożercami?(…)
Blog prowadzony jest zpomysłem i staram się ten pomysł wprowadzić w życie.”
Z rozdziału trzeciego: „Dziewczynaze zdziwieniem odkryła, że prof.McGonagall jest nieco zmieszana. – chodzi otwoich rodziców… Widzi pani, panno Granger… Śmierciożercy napadli na pani rodzinę.Nie żyją.”
Szczerze mówiąc, żal mi zdzierać przyciski na słowakomentarza.
Uwaga, uwaga, proszę państwa! Nasza wspaniała HermionaGranger znajduje pamiętnik! Domyślacie się państwo, że będzie to pamiętnikistotnej dla opowiadania osoby. Uchylę rąbka tajemnicy i powiem iż jest topamiętnik jej przyszłej-nieżyjącej teściowej, Lily Evans! Cóż za zrządzenielosu! Strasznie nieroztropna ta Evansówna, zostawiać pamiętnik, gdzie popadnie…
Mam dla państwa lepszy kwiatek.
„Minął miesiąc wHogwarcie. Hermiona na pogrzeb swoich rodziców pojechała sama, bez przyjaciół.Oni nawet nie zauważyli zmiany w zachowaniu przyjaciółki.”
Nie… w ogóle… bo naprawdę trzeba się wysilić, żeby niezauważyć, że coś się stało. W opowiadaniu Autorki bohaterowie pani Rowlingprzechodzą metamorfozę. Ginny to zimna suka. Harry jest zakochanym ślepcem,który nie widzi, że przygruchał sobie Brook Logan. Zarówno Harry, jak i Ron nierozmawiają z Hermioną, na którą się wypięli, są nieczuli na jej smutek i nadobrą sprawę, zapomnieli, że się przyjaźnią. Cudnie.
„Ale już po chwilisiedzieli razem na miotle i lecieli nad jeziorem….” – ile dajecie, że wnastępnym rozdziale będą się już całować?
Rozdział 4
Tego jeszcze nie widziałam! Hermiona, która za nic w świecienie potrafiła zrozumieć tego, co czarodzieje widzą w quidditchu, zostanieczłonkiem drużyny Gryfonów! I tak całkiem przez przypadek, kupiła sobieostatnio miotłę. Nie ma co z pieniędzmi robić, to chodzi i kupuje niepotrzebnejej rzeczy.
Cztery pierwsze rozdziały za mną. Nie wydarzyło się w nichnic, poza dziwkarskim zachowaniem Ginny i przyjęciem do drużyny Hermiony.Ciekawa jestem, co zastanę w ostatnim rozdziale…
Mamusiu, chcę do domu!
Ron zabił Voldemorta!
Harry i Hermiona mieszkali w domu Potterów, który przecieżbył ruiną, Hermiona wyszła za Harry’ego mając jednocześnie lat dwadzieścia idwadzieścia dwa (rozdział podaje dwadzieścia, a opis tego, co działo się zkażdym bohaterem po zakończeniu opowiadania, podaje dwadzieścia dwa lata).
Ślub odbył się w katolickim obrządku, z katolickim księdzem,gdzie czarodzieje z katolikami i Bogiem mają wspólne, co najwyżej, BożeNarodzenie.
Dziwka Ginny chajtnęła się z aurorem Draco.
Najpiękniejsze zdanie, jakie znalazłam w tym opowiadaniu:
„Nie mam już serca dopisania o losach Potter’ów.” – świat jest Ci za to wdzięczny.
Fanfick, który napisałaś jest w zasadzie Twoim prywatnymopowiadaniem, z postaciami zaczerpniętymi z istniejącej już książki. Nie ma tonic wspólnego z dziełem pani Rowling. Nawet charakter bohaterów jest inny,pozostały tylko ich dane. Jeszcze miejsce akcji jest wspólne, cała reszta toczysta twórczość własna Autorki bloga. Nie preferuję fanficków alternatywnych,jestem w tej kwestii konserwatystką. Trzymanie się kanonu jest dla mnie sprawąpierwszorzędną. Sama pisywałam opowiadania fanowskie i nigdy, przenigdy niezboczyłam z prawej ścieżki, jaką wytyczył mi kanon.
Jedno Ci trzeba przyznać, rozwijasz się. W dwóch ostatnichrozdziałach nie ma tej okropnej maniery opisywania każdego kroku bohaterki. Niema również sztywnego trzymania się określania czasu, który powodował to, o czympisałam wyżej. Warsztat Ci się rozwinął, ale o tym w poszczególnychpodkategoriach.
Zrobiłaś coś strasznego. Kocham fantastykę, kocham wszystkoco się z nią wiąże, ale nienawidzę jednego. Nie potrafię ścierpieć, kiedybohaterowie powstają z martwych. Śmierć to śmierć i nie ma od niej odwrotu.Kiedy oglądam film, czytam książkę i natrafiam na postać, którazmartwychwstaje, natychmiast wyłączam tego gniota, bądź odkładam takową prozę.Nie można uciec śmierci, Twoja Hermiona to zrobiła, dlatego dla mnie, Twoimopowiadaniem można zadrukować papier toaletowy.
a) Opisy: 3/5
Ach… opisy są, nawet sporo. Na początku opowiadania,wszystkie dotyczą dwóch rzeczy, czasu i wyglądu bohaterów opisanych przezRowling. Kolory włosów i oczu wszystkich postaci mam już wytapetowane wewnątrzczaszki. Używasz określeń „brązowowłosa”, „rudowłosa”, „brązowooki” i tympodobne, tak często, że mi twarz wykręca, kiedy po raz kolejny się na nienatykam. Naprawdę znam barwę ich włosów, a oni wszyscy mają imiona i nie trzebaich zastępować w ten sposób. Raz, dwa, a nawet trzy razy, bym zdzierżyła, ale wkażdym rozdziale, co najmniej pięć? Nie… tak się nie da.
Jak już wspomniałam, rozwijasz się i pod koniec opowiadaniazaczynasz sobie świetnie radzić z opisami. Można wynaleźć te dotyczące zarównomiejsca, jak i emocji, czy wyglądu. Ułatwia to wyobrażenie sobie każdej zescen. Często zdarza ci się używać sztampowych epitetów, typu opadającefiglarnie włosy, promienie słońca okalające twarz, perlisty śmiech. Oprócztego, w Twoich opisach jest stanowczo za dużo kolorów. Rozumiem, że chcesz, bywszystko było dokładnie opisane, ale proszę Cię…:
„Na pomoście siedziała brązowowłosa dziewczyna, ubrana wfioletowy kostium kąpielowy, ze słomkowym kapeluszem na głowie. Orzechowe oczyz rozbawieniem przyglądały się dwojgu chłopcom, którzy stali w wodzie po pas.
Brakuje jeszczetylko opisu wzorku na paznokciach.
b) Dialogi: 5/5
Pozytywnie mnie zaskoczyłaś.Z reguły, nastoletnie autoreczki piszą dialogi dość specyficznie. Każdybohater, niezależnie od wieku, mówi tak, jakby miał tyle lat, co autorka. UCiebie, Hagrid mówi niedbale, zupełnie jak u Rowling. Dumbledore zachowuje swójpoważny i mądry ton, a nastoletni czarodzieje rozmawiają zupełnie swobodnie.
Podoba mi się, jakprowadzisz rozmowy bohaterów, są zupełnie naturalne i na poziomie. Nie ma uCiebie wrzaskliwych nastolatków, jak to w większości mało ambitnych fanficzkówbywa. Mamy obraz inteligentnych ludzi. Poza Ginny, ale w jej przypadku, już napoczątku domyśliłam się, że pewnie zrobisz z niej jakąś opętaną przezVoldemorta. Nie myliłam się, według Ciebie, Tom Riddle pozostawił w małejWeasley cząstkę samego siebie.
Słownictwobohaterów jest odpowiednie do ich funkcji, wieku i pozycji. Bardzo mi siępodobają Twoje dialogi, naprawdę nie mam się do czego przyczepić. Nawet niechcę, bo mam mnóstwo zastrzeżeń w kolejnych dwóch kategoriach.
c) Kreacja bohaterów i świataprzedstawionego: 0/5
Trudno mówić ojakiejkolwiek kreacji w przypadku fanficka. Postacie nie Twoje, miejsce akcjinie Twoje. Oczywiście dodałaś kilka swoich własnych postaci, więc może nimi sięzajmę? Zanim jednak, to powiem jeszcze iż nie podoba mi się, to co robisz zpostaciami kanonicznymi. Szczególnie nie mogę ścierpieć tej niby-opętanej Ginnyi jakiegoś rozlazłego Dracona, który chyba przechodzi kryzys wiekuśrednio-młodzieńczego.
Odkryłam tutajkawałek Twojego własnego świata, tego który pojawia się po przeczytaniu przez Hermionę„Utopii smoków”. Bzdurność tego tytułu można oddać, nazywając książkę, równiedobrze, „Erudycja czekoladowego piernika”. Na dowód, pozwól, że zacytujęWikipedię: „Utopia – projekt lub przedstawienieidealnego ustroju politycznego, funkcjonującego na zasadachsprawiedliwości, solidarności i równości (…). Potocznie utopia tomrzonka, coś niemożliwego do zrealizowania.”. Heloł? Długo myślałaś nad tymtytułem?
Wracając do świata, mamy przed sobą krainę gadających smokówo nazwie Nocardevil. Zastanawiam się, czy to zlepek złożony z „No car, devil”? Czymoże podstawą do tej nazwy była bakteria tlenowa Nocardia asteroides?
„Nikt nami nie rządzi.Nikt nam nie rozkazuje. Żyjemy, by żyć, nie po to, by być poddanymi.”Kochana, czy ty nie widzisz, że przeczysz sama sobie? Chyba, że król nazywa sięНичто.
Dostałam porcjęnajprawdziwszego marysuizmu! Jeżeli nie mieliście okazji poznać Hermiony w roliMary Sue, to zapraszam do lektury tego bloga!
Wszystkie „nowe”postacie się przy niej chowają! Nie ma sensu o nich wspominać, płaskie,bezbarwne i bez życia. Za to Hermiona… ach!
Posiada dar super-mega-dużejleglimencji. Potrafi, uwaga, wchodzić do książek! Naprawdę! Wchodzi i miesza nacałego. Wlazła do „Utopii smoków” i tam poznała gadającą smoczycę i jejprzyjaciela. Smoczyca jest w wielkim niebezpieczeństwie, bo smoki są nawymarciu, zły Xawier chce je zniszczyć. Śmierdzi wam to czymś? KoleżankaAutoreczka naczytała się za mocno „Eragona”. Zdarza się.
Wpadasz z jednegobagna w drugie. Świat Twój własny jest, ale nie mam pojęcia jak on wygląda,poza tym, że znam jego drętwą historię i wiem, jak ubierają się w Nocardevil.Za tę Mary Sue, nawet punkciku Ci nie dam.
d) Fabuła: 0/10
Zaręczeniszesnastolatkowie. Wspaniała „Brązowowłosa”, która potrafi wszystko, nawetodnaleźć zaginione smoki, których nie umiał zlokalizować nikt, od lat.Zastanawiam się tylko, skąd jej przyszło do głowy, żeby nauczyć się zaklęciaodnajdującego smoki? Siedziała pewnego dnia w pokoju wspólnym i pomyślała, żekiedyś jej przyda?
Teraz uwaga, uwaga!Chcecie poznać geja, który ma wnuczkę? Otóż, Albus Dumbledore jest dziadkiem HermionyGranger, której rodzina jest od wiek, wieków mugolska. Dobre, co? Jeszcze wammało? Dołożę wam, a co! Hermiona dostała od dziadka prywatny apartament w wieżyGryffindoru! A to wredna szuja, a Wybraniec to co? Gorszy jakiś?
Nasza małabohaterka oddaje życie za Pottera, które zostaje jej zwrócone, pisałam o tymwcześniej, a Ron Weasley zabija Voldemorta strzelając mu… z łuku. W czoło.
Możecie zacząćzdrapywać pilniczkiem swoje zwłoki z podłogi.
Tyle streszczaniahistorii. Najbardziej przewidywalnej i nudnej historii, jaką ostatnio zdarzyłomi się czytać. Niektóre rozdziały porażają nudą, bo nic się w nich nie dzieje.Ciągle tylko „kiciu, miciu, kocham cię”. Jedyny wątek, taki „w miarę”, towpadnięcie Hermiony do tej książki. Gdybyś tylko poprowadziła go inaczej, żebynie jechało od niego „Eragonem” i gdybyś poświęciła mu trochę więcej czasu…Nocardevil można było lepiej wykreować, pokazując więcej tego świata, miałabyśmateriał na mnóstwo notek, a nie trzy, czy cztery rozdziały.
Wszechobecna Mary Sue,o przepraszam, Hermiona, doprowadza do szaleństwa, tą swoją genialnością. Wkanonie jest do przyjęcia, ale u Ciebie, mam ochotę rzucić nią o ścianę.
Może i jest tosensowne, spójne i logiczne, ale płytkie. Przeczytałam i jedyne, co się we mnieporuszyło, to smarki w nosie. Świat mógłby istnieć bez tej historii.
Wplatasz oklepanewątki, jak elfy, które są chyba wszędzie, czy nagłe odkrycie rodzinnychpowiązań. Szkoda jeszcze, że Tom Riddle nie okazał się być synem Dumbledore’a,a ojcem Hermiony. Swoją drogą… to by był świetny materiał na parodię!
Przez czystyprzypadek trafiłam na scenę wyciągania wspomnienia od Slughorna, szczękęzebrałam z blatu po kilku minutach. W kanonie, Potter musi się mocno napocić,ucieka się nawet do użycia Felix Felicis, u Ciebie, Hermiona zaczyna płakać,Harry twierdzi, że ona jest w niebezpieczeństwie. Chwila moment i wspomnieniejest! Bez żadnego jęczenia ze strony Slughorna, bez słów wytłumaczenia, na toco Harry zobaczy. Tak, po prostu…
Szukając błędów,trafiłam na kolejny fragment, który zwalił mnie z nóg. Nie skomentuję go, bobroni się sam, spójrzcie tylko…
„We wrześniu narodzisię dziewczyna,
Która wspomożeWybrańca.
Będzie miała moce, októrych
Czarny Pan nie mapojęcia.
Wybraniec będziedarzył ją
Najszczerszą miłością.
A ona pomoże mu wpokonaniu
Czarnego Pana.
W marcu niezwykłaprzyjaźń
Przerodzi się w wielkąmiłość.”
Nie mogę. Naprawdęnie mogę dać Ci nawet punktu za fabułę. Choćby nie wiem, jak chciała. Wdodatkowych zasługach podaruję ich kilka za to, że się rozwijasz. Początkowerozdziały aż jęczą z rozpaczy, że są tak beznadziejne. Końcowe zachwycająopisami i dialogami, to jest Twój najmocniejszy punkt. Poza tymi„brązowowłosymi rudzielcami”, które widząc, miałach ochotę zamknąć okno zblogiem.
Przykro mi, aleoceny na innych ocenialniach czynione być musiały przez dzikie fanki fanficków.Nie mam innego wytłumaczenia dla ich dziwnego zachwytu nad Twoim opowiadaniem.
Ortografia i poprawność językowa: 10/10
Znalazłam trzeci,bardzo mocny punkt, w Twojej twórczości. Choćbym nie wiem, jak bardzo sięstarała, nie jestem w zdanie znaleźć błędu. Jedyne, co udało mi się wychwycićto zły zapis odmienionego nazwiska Potter. W Twojej wersji brzmi: „zPotter’em”, a w poprawnej powinno być bez apostrofu: „z Potterem”.
Prawidłowozapisujesz w dialogach, to co umieszczasz po myślniku, dbasz nawet o wcięcia napoczątku akapitu, a rzadko to zauważam u blogowych pisarzyn.
Musiałam usiąśćprzed monitorem z lupą Sherlocka, by wyszukać:
„A więc ma niecałągodzinę by się wyszykować” – bardzo, ale to bardzo nie lubimy „więc”umieszczonego na początku zdania, nawet tuż po „a”.
„Gdy jej wzrokponownie spoczął na zegarku, wskazówki wskazywały na 9:25” – za takimsposobem zapisywania liczb, również nie przepadamy. W opowiadaniu godziny,cyfry, liczby piszemy słownie.
„Spoglądając nanią jak na ułomną” – to, co mnie uderzyło w tym zdaniu, to porównanie.Wnioskuję z niego, że na wszystkich ludzi ułomnych, czyli mówiąc ładniej,niepełnosprawnych, patrzymy krzywo?
„- Och, Mionko– westchnął, obejmując ją ramieniem.” – to jakaś nowa odmiana mąki? Okropnezdrobnienie, brzmi jak jeden z wielu dźwięków wydawanych przez mojegojedenastomiesięcznego kuzyna.
Mogłabym się tak czepiać pewnych szczegółów, ale nie mogę Ciodebrać poprawnej polszczyzny, którą nam prezentujesz. Dlatego nawet nie mamserca odjąć jednego punktu. Zwłaszcza, że Twój język, jak na piętnastolatkę,jest naprawdę imponujący. Świetnie posługujesz się opisami i dialogami, którychmomentami jest za dużo, jednak bardzo nie ujmuje to opowiadaniu. Żałuję, że niezaprezentowałaś własnej twórczości, masz potencjał, tylko kierujesz go naniewłaściwe tory. Nigdy więcej nie pisz fanficków, bardzo Cię proszę,zmarnujesz się.
Oryginalnośćtematyki: 0/5
Jeśli nadejdzie dzień, w którym w tej kategorii postawięocenę większą niż zero fanfickowi, wyrzućcie mnie z Opieprzu.
Nie mogę nawet postawić punktu za świat, który przedstawiłaśw „Utopii smoków”, bo również nie jest do końca Twój, tylko Paoliniego. Może zapomysł „wchodzenia do książki”…? Nie, jednak nie, tę ideę przyćmiewa częśćdalsza i płaskość fabuły hogwardzkiej. Przykro mi, nie jestem w stanie napisaćwięcej w tej kategorii, bo nie ma o czym.
Dodatkowe punkty zawybitne zasługi: 3/10
Przyznaję aż trzy punkty, w tym jeden na zachętę. Dwapozostałe za opisy i dialogi, którymi mnie uraczyłaś oraz za potencjał, którymasz i nie chcesz go uwolnić. Nie bój się go, on nie jest zły, chce dla Ciebiedobrze, naprawdę.
Suma: 26/60
Ocena: dostateczna
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz