Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


czwartek, 29 września 2011

(734) mad and evil



Dzisiaj na prawdziwą Orkę zaprasza Zoltan, który wcale nie jest
mad and evil.

Pierwsze wrażenie 8/10

Nie wiem o czym najpierw mam napisać: o szablonie czy debilnym adresie? Może zacznę od belki, na której jako żywo stoi „Polska pierwszych piastów”. Oj, oj, oj… musiałem sobie miskę podstawić, tak mi ślina z paszczy cieknie i oczy już na policzkach z wrażenia wiszą. Upchnę je z powrotem i do dzieła.
Nagłówek, jak okładka z powieści historycznej, przyciąga wzrok, tylko mi się ten sraczkowaty na dole nie podoba. Miałem kiedyś woskową kredkę w tym kolorze i całe łóżeczko nim wysmarowałem, mama powiedziała, że to paskudny kolor i ja się z nią zgadzam do dziś dnia. Bardzo fe. Cały nagłówek czarną ramką, jak granicą, otoczony jest, tylko na dole zbrakło – co tuszyk się skończył? Wygląda to tak, jakby się wszystko dołem miało zaraz wysypać. Grafika mi podeszła, nawet bardzo – naguśki miecz i dwa hełmy, jeno bez czerpów w środku; a mogłoby być tak dramatycznie. Trudno, wyobrażę sobie, że tam dwa lekko podgniłe łby leżą, z robactwem wypełzającym z pustych oczodołów i bezwargimi uśmiechami. To mi nawet zbytniej trudności nie sprawi, bo na blogu panuje ziemisty kolor, więc już się poczułem jak w grobie. Widzę, na szczęście, że ten kolor nie przeszkadza i czytelność jest, gdyby jej nie było… to inna sprawa, ale jest. Literki mają odpowiednią wielkość, są kształtne i okrągłe jak lubię. Nie wiem, czemu o tym piszę?
Po blogowej prawicy, chociaż nie, po mojej prawicy a blogowej lewicy, bo jak się obrócić tak, żeby być an fas do czytelnika, to wszystko staje się odwrotne. Tak czy siak, mamy tutaj zestaw bohaterów opowieści snutej przez… Na złote jaja Dżin gis Hana, ile was tu? Storrado, otworzyłaś prawdziwy sierociniec i przygarniasz wszystkie znajdy, które potrafią pisać i mają jako tako rozwiniętą wyobraźnię? Teraz ta miska to mi się raczej na łzy przyda niż na ślinę. Nic dziwnego, że ten blog tak długo w kolejce czekał – ocenianie go to jak lot na Słońce Nimbusem 2000. Mogę Ci, zacna królowo, zadać pytanie? Tyś to na Kompani Ocenowej młode umysły pognębiasz?
Już blady jestem, a jeszcze czytać nie zacząłem. Zagubiony się czuję i znikąd pomocy. Co to ja miałem… a tak, o zdjęciach bohaterów pisać. Ładne fotki umieściliście sobie na blogusiu, tylko wiecie, co ja myślę o takich zabiegach – oho, będzie kiepsko z opisami, albo: pewnie mają czytelnika za głąba bez wyobraźni. To takie moje zdanie, bo Wy, zapewne, chcecie pokazać jak was jest tam dużo.
Ale ze mnie cieć. Strona mi się niepoprawnie wgrała i stąd ta orka po nagłówku, teraz widzę, że wszystko pasuje, a sraczkowaty kolor leje się jak rzadka kupa przez całość bloga. Niestety, muszę stwierdzić, że ten ziemisty kolor pod literkami lepsze zrobił na mnie wrażenie. Zaczekajcie momencik, pogapię się chwilę – e, nie jest tak źle, podoba mi się nawet.

Pohasałem sobie jeszcze, jak miodem upojony, po wszelakich podstronach, które tu do zaoferowania macie i muszę przyznać, że gdyby nie przymus z obowiązku wynikający, nigdy bym się na nie nie zapędził. Pochwalić jednakowoż wypada mi i pomysłowość, i praktyczność tychże podstron, które stadko przez Świętosławę przygarnięte w ryzach, niczym powróz, trzyma i rozłazić się im, tudzież samowolki dopuszczać, nie pozwala.
Cóż tu mamy? Na przykład takie rzeczy: Kalendarium Roku Pańskiego 1002, Ciekawostki, Przykładowe Postaci – kim można zostać, Spis postaci drugoplanowych, Drzewo genealogiczne Piastów i Przemyślidów.
Na wszystkich podstronach jeden szablon króluje, przez co sieczka się człowiekowi w głowie nie robi i nie czuje się zagubiony. Teraz ochoty na czytanie nabrałem, ale… jak mam wrócić na główną stronę? A tak, już wiem, rozdział z szerokiej muszę sobie wybrać i, w ten oto magiczny sposób, znalazłem się w jedenastym wieku, co prawda panującym dopiero od roku, ale zawsze.

Wróć, Zoltanie, toż jeszcze sobie po adresie nie pojeździłeś. Faktycznie. Znalazłem gdzieś wyjaśnienie, czemuż to angielskojęzyczny adres macie, ale mnie ono nie satysfakcjonuje. Jak można spiep…ć dobry blog? Nadając mu takiż właśnie adres. Co Cię, królowo, natchnęło by języka Anglów użyć? To już oko bym przymknął, gdyby w adresie i na belce jedno stało, a niech tam. Ale tym to mi serce złamałaś, zraniłaś je na wskroś. Będę się teraz musiał na wygnanie udać, do kraju ojca mego, a jakież to okrutne miejsce przebywania dla takiego bezecnika i opoja jak ja. Za ten adres dwa w dół, a gdy sobie pomyślę, jak cudnie brzmiałoby to w naszym języku, to mam ochotę jeszcze jeden skonfiskować.

Treść 18/25

Winienem się wprzódy do jakiegoś medyka od głowy udać, bo potem może być za późno.
Sto dwadzieścia siedem rozdziałów pisanych przez kilka osób (piętnaście bodajże). Jak ja mam to ocenić? Na szczęście Świętosława z rodu Piastów, królowa Duńska zwana Sygrydą Storradą, z kłopotu mnie wybawiła. Zapowiada się długa ocena, a punktacja średnią będzie – innego sposobu nie widzę.

Świętosława
Miałem nie bawić się w takie głupoty, ale po po prostu nie mogłem, gdy przeczytałem o Twojej bohaterce, trzydziestoletniej duńskiej królowej, która po urodzeniu sześciorga dzieci wciąż była powabna jak młoda łania. Wątpię, żeby była taką, jak ją opisujesz. Podobno kochasz historię, ale mam nadzieję, że nie sugerujesz się debilnymi hollywoodzkimi filmami, w których tak mało jest realiów średniowiecza, że to aż obraża moją inteligencję, zwłaszcza odtwórcy głównych ról z wybielanymi ząbkami.
Biorąc pod uwagę styl życia średniowiecznych ludzi, raczej ubogą dietę (nie możemy zapomnieć o zbożu zarażonym sporyszem, to rodzaj pasożytniczego grzyba, którego spożywanie zatruwało organizm, w 944 r. 40 tys. ludzi poszło w piach po zatruciu tym świństwem). Do tego dochodzi medycyna w powijakach – ziółka ziółkami, ale to nie dzisiejsze antybiotyki. Higiena, a raczej jej brak – dla niewtajemniczonych, do dziewiętnastego wieku nie było nawyku mycia włosów, tak jak dziś czynią to kobiety. Dość tego tematu. Namieszałem jak betoniarce. Dalej czytam, bom się już nakręcił. Rozdział trzeci Twego autorstwa a dziesiąty w kolejności na blogu skomentuję tylko – eee i ślinę z pyska otrę. Dalej powaliłaś mnie opisami rodzinnych koniunkcji i ziemiańskich zapędów książątek wszelakiej maści, na ziemiach polskich, czeskich i niemieckich. Przełknąłem i nie zadławiłem się, ale dodać muszę, że takie hity tylko dla prawdziwych zapaleńców.
Ostatni rozdział, przez dumną Świętosławę spisany, Zoltanowi podniósł ciśnienie, w pozytywny sposób. Widać tu jednak nieznaczną zmianę w stylu, nie jest już taki, jakim był na początku. Trochę mi tego brak. Budowa zdań bardziej przypomina dzisiejszy sposób wysławiania się i znacznie odbiega od pierwszego rozdziału. Braki też nieznaczne widzę, w opisach miejsc, nieznaczne to delikatne powiedziane. Na przykład, wiem, że Świętosława do swego brata na drakkarze przypłynęła i siedzi sobie w komnacie przy kominku, ale jak ta komnata mogła wyglądać? Czy na ścianach coś wisiało? A jeżeli tak, to cóż to było. Nie jest łatwo, wiem, ale mnie jest jeszcze trudniej. Sama bohaterka jest postacią historyczną i muszę przyznać, że w Twojej kreacji ostra z niej sztuka. O tym do czego przyczepiać się nie będę, zmilczę, bo po cóż język sobie strzępić nad rzeczami dobrymi.
a) Opisy 4/5
b) Dialogi 5/5
c) Kreacja bohaterów i świata przedstawionego 5/5
d) Fabuła 10/10

Nie mam innego wyjścia, jak dać Ci pełen pakiecik. Pisanie w tym stylu wymaga nie tylko poszerzonego zasobu słów, o język staropolski, ale i umiejętności formułowania zdań, tak jak czyniono to kiedyś. Chociaż przypuszczam, że gdyby dzisiaj stanął przed nami Bolesław Chrobry i zaczął przemawiać, niewiele byśmy zrozumieli. Nie o to jednak chodzi, by czytelnik nie rozumiał tego, co napisałaś, ale by mógł wczuć się w atmosferę opowiadania, i tak jest w rzeczy samej. Mającym jakiekolwiek wątpliwości, polecam, przeczytajcie.

Ragnar
Nie czuję się specjalnie poruszony Twoim stylem i obawiam się, że po Świętosławie nikt mi nie dogodzi. Nie chciałbym się uprzedzać, w końcu jest was tam jeszcze kilkoro. Starasz się, Ragnarze, owszem, ale to nie to samo. Otrząsnąłem się i postanowiłem, nie porównywać Cię do Twej pani, w końcu każdy jest inny – chwalmy odmienność. Kreowana przez Ciebie postać to zimny – jak smark na śniegu – i zły – jak konkubina Szatana – duński wojownik, przyboczny Świętosławy i… Wyobraź sobie, że już od początku wiedziałem, że on na nią leci, a ta jego opieka nad królową i nienawiść do Zbyszka to grubymi nićmi szyta jest. On po prostu zazdrośnik i tyle. Pewnie i samemu królowi jaja by poharatał, gdyby tamten nie z tej co trzeba strony ją zaszedł. Opisów nie brak, chociaż odnoszą się one przeważnie do zachowań ludzi niż otaczającego ich świata, co na dobrą sprawę, umniejsza punktację za kreację świata przedstawionego. Mam radę, nie zapominaj o otoczeniu, przecież to co mamy teraz, znacznie różni się od tego, co było niegdyś. Warto byłoby podkreślić, że podróżując w średniowieczu po naszym kraju i przez kilka dni można było nie trafić na człowieka (swoją drogą, chciałbym usłyszeć ciszę w średniowiecznym wydaniu, bez szumu samochodów, ryku przelatujących samolotów i radia sąsiada). Fabuła – no, Ragnar to ciekawa postać o bujnym życiorysie i wiele się wokół niego dzieje. Ma ciekawe podejście do chrześcijan, więc inaczej być nie może, full mocne mu stawiam, a Tobie – dychę.

a) Opisy 4/5
b) Dialogi 5/5
c) Kreacja bohaterów i świata przedstawionego 3/5
d) Fabuła 10/10

Emnilda
Nie będzie przyjemnym to, co teraz napiszę. Niestety, bardzo odstajesz od grupy. Pierwsze rozdziały to smarki, jak nazywamy takie krótkie umysłu wypociny. Są słabiutkie pod każdym względem. Twój styl nie nadaje się nawet do pisania współczesnej nowelki o przygodach nietoperza Wacka. Dziwię się, że Świętosława jeszcze Ci nie podziękowała. Kobieto, jak się chce brać udział w takim przedsięwzięciu, które macie na swoim blogu, to się trzeba trochę starać. Opowiadanie ma zbyt wysoki pozom, żebyś zaśmiecała je swoimi dennymi pomysłami. Opisy u ciebie nie istnieją, a raczej istnieją i są to z reguły didaskalia w dialogach. Jak chcesz bez opisów kreować świat, w którym przyszło żyć Twojej bohaterce? Realizm jest rzeczą istotną w takich opowiadaniach. To nie fantasy, gdzie można kity cisnąć, a i tam należy robić to z umiarem. Przykład – przedostatni napisany Twymi paluszkami rozdział: Wioska Viski była nieduża, ale posiadała kościół i młyn. Czas przeszły był bardzo odpowiedni do tego określenia. Posiadała, do momentu napadu. Przed przybyszami malował się krajobraz pełen smutku i rozpaczy. Połowa budynków pozostała spalona i zniszczona, z kościoła pozostała tylko jedna ściana, z młyna podpiwniczenie. Domy czerniły się, słomianych dachów już nie było.
To jest Twój opis spalonej wioski. Powiesz mi może, jakiego oni impregnatu do drzewa używali, że im się tylko dachy popaliły, a drewniane chaty nadal stały? Ach, z Ytongu były postawione, rozumiem. Druga sprawa, Ty mi chyba nie chcesz w mówić, że trzydzieści sześć lat po chrzcie Mieszka I (który uznawany jest też za chrzest naszego państwa) w każdej dziurze był kościół? Hello, coś tu nie halo! Ja wiem, że chrystianizacja naszych ziem zaczęła się wcześniej, ale nawet dzisiaj nie w każdej miejscowości są kościoły. Może to nieporozumienie ze słabości opisu wynika i to ca ja uważam za dziurę zabitą dechami, w Twojej głowie było całkiem sporą osadą. Skąd mnie to wiedzieć, w łebku Twym nie mieszkam.
Z fabuły można by coś wyklecić, ale do tego trzeba mieć talent do pisania, a Ty przez tyle czasu wcale się nie rozwinęłaś. Wypisujesz głupoty o jakiejś napadniętej dziewczynie, która nie wiadomo skąd znalazła się w ogrodzie knieźnej Emnildy. Oczyma wyobraźni zobaczyłam Spoka naciskającego odznakę i mówiącego: Jeden do teleportacji. To nie Star Trek, kobieto. Wracając do opowiadania. Dziewka przyszła się poskarżyć, bo jakieś łotry na nich napadli, wioskę spalili, a ją chcieli zgwałcić. Ha, ha, chcieli my, ale nie mogli my, bo Vitasteronu nie wymyślili my jeszcze – biedny gacek Wacek. Nic ich nie powstrzymało przed spaleniem wiochy, ale laski – chociaż chcieli – nie ruszyli… Pewnie ksiądz ich wodą święconą odstraszył. Bzdura, powiadam Ci. Wtedy jak chcieli, to brali i nikogo nie pytali o zdanie. Jeśli coś ich odstraszyło, to należało podać wiarygodną przyczynę, bo tak, to się odnosi wrażenie, że Ty nie wiesz, co piszesz.
Rzecz teraz będzie o Twej głównej bohaterce – słodkiej knieźnej, prawie idiotce, która szatanowi w dupę by wlazła, żeby biednej muszce pomóc. Jakaż ona „rozlazła”, „rozciapana”, taka „mamałyga” bez polotu i ikry. Wszystkim chciałaby dogodzić, przez co mało realna się wydaje. Mogła pomagać ludziom, owszem, ale bez przesady. Zachowuje się jakby jej rozum odebrało – widzi chłopa, który swoją babę o czarty osądza i syna zabicie i, w geście dobrej woli, staje w jej obronie, każąc biskupowi, czy jakiemuś innemu Jezu Krysta słudze, na mszy ogłosić, że baba nie jest opętana. No, bój się Boga! Tak bez sprawdzenia, bez dochodzenia; solidarność jajników – tak?
Dialogi – D N O. Nie są głupie, nie o to mi chodzi, ale o styl. Styl wypowiedzi zbyt współczesny. Nie wiesz jak to zrobić? Poczytaj rozdziały Świętosławy, to wcale nie jest takie trudne… Albo mnie może się tak wydaje. Polecam też słownik staropolskiego.
Droga Emnildo, wyrzuty sumienia miałem, że Cię tak gruboskórnie potraktowałem i z tą myślą postanowiłem dogłębniej przyjrzeć się Twoim rozdziałom. Musisz wiedzieć, że ja po prostu jestem uczulony na brak logiki i realizmu i na to przede wszystkim zwracam uwagę. To może być coś niewielkiego, czasami nie zamierzonego, ale mnie wprawia w apopleksję. Jak długo żyję, jeszcze nie spotkałem dwulatka, który potrafiłby poprawnie wymówić „Na Peruna [...] Postaw mnie, Gniewomirze”, a ten Twój potrafi. To dopiero geniusz. Właśnie to są te drobne ziarnka pisku, które tryby zacierają i sprawiaj, że mi się ciśnienie podnosi. Może zwracaj więcej uwagi, na takie drobiazgi, przemyśl je, poznaj, nim opiszesz.

a) Opisy 1/5
b) Dialogi 2/5
c) Kreacja bohaterów i świata przedstawionego 1/5
d) Fabuła 5/10

Adelajda
Wy mnie, kobiety, chyba naprawdę chcecie wykończyć. Jedna ma lepsze pomysły od drugiej. Dopiero zacząłem czytać, a już padam powalony historią Adelajdy. Dziecko czternastoletnie, w wierze chrześcijańskiej na świat przyszło, ojciec ochrzczony za kultywowanie starych obrządków ludzi srodze karał, matka jej zagorzałą chrześcijanką, a Ty piszesz, że ona się do pogańskich bogów modli. Jak to możliwe?! Kto jej o tych bogach opowiadał? Piastunka, która sama do kościoła lata? Nieważne. Do Adelajdy przychodzi jej trzynastoletnia siostra i rozpoczyna się dysputa – ale jakie one mają tematy. Gadają ze sobą jak dwie podstarzałe kumy, jakby nie były siostrami. Nadęte to, pompatyczne i wcale do dziewczynek w ich wieku nie pasujące. Kreujesz je na stare maleńkie. Daj im trochę swobody, dzieciństwa. Ja rozumiem, że w tamtych czasach dziewczynki w ich wieku za mąż wychodziły, ale to wcale nie sprawia, że były bardziej dorosłe. One dwie zachowują się, jakby były sobie obce. Druga sprawa. Używaj w didaskaliach imion bohaterów wypowiadających dane kwestie, bo się połapać nie mogę, co który mówi. Ostatnie rozdziały lepsze od pierwszych, lecz, niestety, pod względem stylu nie jestem usatysfakcjonowany. Opisy nie są najgorsze, ale to, co się reszty autorów tyczy i w Twoim przypadku się sprawdza. Zaniedbujecie kreowanie świata, pomijacie opisywanie miejsc, ograniczając się jedynie do zdawkowych – było zimno, a drzewa rosły wysokie. Dla mnie to za mało. Dialogi jak u koleżanki powyżej, więc odsyłam do niej. Fabuła znośna, chociaż czasami odnosiłem wrażenie, że scenariusz wenezuelskiej telenoweli czytam, a nie opowiadanie o średniowiecznej Polsce. Twoja Poświęcona Bogu Adelajda bardzo kochliwa jest, a i męskie serca na jej urodę słabo odporne.

a) Opisy 3/5
b) Dialogi 2/5
c) Kreacja bohaterów i świata przedstawionego 2/5
d) Fabuła 5/10

Zbyszko
Czytać dopiero zacząłem, a już mi humor poprawiłeś. Może nie masz tego stylu (bokiem już mi to słowo wychodzi) co Świętosława i Ragnar, ale przynajmniej w dialogach braków nie widzę i słownictwem fachowym, tak bym je nazwał, operujesz. Wiele do gustu przypadło mi też, trzymanie realizmu w ryzach, nie zaś głupie fantazjowanie i cudów wymyślanie. Czyta się lekko i przyjemnie, uwagę mam tylko taka małą. Byłeś ty kiedy obecny przy szlachtowaniu? Bo widzisz, jest tak, że nim coś poćwiartujesz, wprzódy musisz to wykrwawić, wtenczas mniej brudzącą robota będzie. Proponuje gardziołko otworzyć, za nogi podwiesić i czekać, aż jucha wypłynie. Tedy spokojnie, najlepiej w miejscu gdzie są stawy, rozczłonkować ofiarę.
Okropnie spodobała mi się Twoja postać, w zasadzie podobała mi się od samego początku, ale Ty tchnąłeś w nią życie. Zbyszko to tajemniczy typ i na pewno w jego życiu wiele się rzeczy wydarzyło, godnych opowiedzenia. To bardzo barwna postać; z jednej strony kieruje się szlachetnymi pobudkami, takimi jak wierność, a z drugiej jest podstępny i bezwzględny. Coś mi się zdaje, że i on skrycie kocha swoja panią, bo inaczej czemuż tak z Raganarem się nie cierpią.
Opisy u Ciebie bardziej dokładne niż u reszty autorów, ale nadal braki w kreacji świata przedstawionego. Zaraz, czy ja mam się do czego przyczepić w kwestii dalszych podpunktów? Nie, nie mam.

a) Opisy 4/5
b) Dialogi 5/5
c) Kreacja bohaterów i świata przedstawionego 4/5
d) Fabuła 10/10

Vigdis
Droga Vigdis, pierwsza rzecz, na którą zwróciłem uwagę to przerażająca ilość interlinii w twoim opowiadaniu. Siekasz początkowe rozdziały jak Van Damme cegłówki. Nie trzeba tyle ich pakować. U Ciebie nawet dialogi pustą linijką są oddzielone. Pomyśl też przychylnie o justowaniu. Ja wiem, że po skopiowaniu tekstu z Office’a i wklejeniu go na blog, wszystkie formatowania szlag trafia (jeśli ktoś zna na to sposób, to Zoltan będzie wdzięczny za radę, ja mam na to swoje, ale może ktoś zna prostszy). Podkreślić też chciałem, że mi się wasza współpraca podobała, to znaczy Twoja i Zbyszka – he, he (uśmiecha się z przekąsem, bo w sprośnościach wszelakich ma zamiłowanie). Trochę mnie ten norweski męczy, bo dosyć dużo tych nazw i słów wstawiasz do swoich rozdziałów. Nie żebym to za wadę uważał, wręcz przeciwnie, bo o zaangażowaniu Twoim dobitnie to świadczy. Widzę też, że dużo wysiłku wkładasz w pisanie, sagi i pieśni norweskie wplatając w rozdziały, przez co profesjonalizmu wiele przyznać Ci muszę. Nie będę tu peany pochwalne na Twój temat pisał. Przyczepić się nie mam do czego, to i zbędna wszelka gadanina, a że dobrze piszesz, to sama zapewne wiesz.

a) Opisy 4/5
b) Dialogi 5/5
c) Kreacja bohaterów i świata przedstawionego 4/5
d) Fabuła 10/10

Damrotka
Gramatyka w mowie jest jak sól w jedzeniu. Umiar, natomiast, jest dobry we wszystkim, a Ty stanowczo przesadzasz. Zdania piszesz tak rozbudowane i często gęsto stylistycznie przeżute i wyplute, że – nie raz i nie dwa – czytać musiałem kilka razy, nim sens odkryłem. A na poważnie. Dla współczesnych odbiorców opowiadanie piszesz, więc staraj się umieszczać w zdaniach tak podmiot, jak i orzeczenie. Nie możesz tworzyć takich cudów, bo się połapać nie można, czy ty jeszcze o jednym piszesz, czy już o następnym.
Interpunkcja też jest ważna, nie powiem, żebyś w tej kwestii jakieś braki miała, ale zdanie wielokrotnie złożone, tudzież wtrącenie w sobie zawierające, musi być przecinkami lub myślnikami oddzielone, te drugie zwłaszcza przy wtrąceniach długich są przydatne.
Wypowiadasz się w sposób bardzo skomplikowany, przeładowany – powiedziałbym nawet. Strasznie męczące są te Twoje opisy, takie wyżyn pisarskich starające się sięgnąć, że jeszcze trochę napniesz i struna pęknie, a Twoja pisanina grafomanią zostanie okrzyknięta. Pisałem wcześniej, że dostrzegam małe braki w kreacji świata przedstawionego w całym opowiadaniu, ale u Cibie opisy, a co za tym idzie i kreacja świata, są jak szkielet złożone. Ja naprawdę nie chcę aż tak dogłębnego poznania, wystarczy mi, że odzienie wierzchnie zrzucisz i po krotce opiszesz to, co pod nim. Daruj mi szczegóły każdego włókienka, żyłki czy chrząstki. Poza tym czas i chronologia wydarzeń jest mimo wszystko istotna, a Ty, zdaje mi się, nie masz o naturze zielonego pojęcia. Po pierwsze, piszesz, że Damrotka na lekarstwo dla szewca kwiaty lipy i maliny zbierała, ale to chyba liście z malin były bo tak się składa, że one w czasie nie są zgrane. Potem piszesz, cytuję: Jedna z pierwszych czerwcowych nocy ciepłem lata rozpoczynającego się ją powitała i zapachem jabłek dojrzewających, pomimo że w ogrodzie jabłonie nie rosły przecie. To skąd ten zapach? Jabłka w czerwcu? I ostatnia sprawa, skoro kwiaty lipy zbierała, to jakim cudem później był pierwszy dzień czerwca? Dodam, że lipy na przełomie czerwca i lipca kwitną i stąd nazwa miesiąca, a może drzew, nie ważne. Widzisz więc, że coś niecoś należy wiedzieć, nim się za pisanie zabierze, a tak się na szczęście składa, że Zoltan otaczającym go światem interesuje się i dlatego takie detale wkurzają go niepomiernie. Tak samo jest z tym zdaniem z Twojego przedostatniego rozdziału: Świeżo wymłócone zboże czekało na wypieczenie chrupkich podpłomyków i placków. Wymłócone to nie zmielone, lecz pozbawione jedynie słomy i plew, wiesz co to takiego? Jak Ty chcesz z ziarna placki piec, ach, zapomniałem Emnilda Ci młyn spaliła. Coś jeszcze? A tak, pamiętać trzeba, co się w pierwszych rozdziałach napisało, a jak tak dobrej pamięci nie masz, to sobie notuj, boś napisała, że Damrotka sierotą była, a na końcu piszesz o tym, jak ojciec o jej zamążpójściu wspominał. Fabuła, czyli Damrotkowa historia, nie szczególnie mnie wciągnęła. Na sto dwadzieścia osiem rozdziałów waszego opowiadania, tych o młodej zielarce pięć by wystarczyło, bo po czterech miałem już dość i nudzić się zaczynałem.

a) Opisy 3/5
b) Dialogi 4/5
c) Kreacja bohaterów i świata przedstawionego 3/5
d) Fabuła 5/10

PODSUMOWANIE

Pełen jestem podziwu dla Was, dla zamiłowania historii i trudu, jaki wkładacie w pisanie Waszego opowiadania. To wielka sztuka i poświęcenie, bo wiele rzeczy i faktów trzeba wiedzieć, bądź, przynajmniej, mieć tyle chęci by je sprawdzić. Jest kilka spraw, które mi sen z powiek spędzają. Na przykład to, że idziecie na łatwiznę i wszyscy, jak jeden, kreujecie swoje postacie na pięknych i walecznych bohaterów rodem z komiksów Marvela. Żaden się nie jąka, nie ma garba ani nawet pryszcza na rzyci, jak to mawiał Olle. Kobiety są piękne i młode, jedyna Świętosława trzydziestki dobiła, i wszystkie są waleczne. Rozumiem postacie historyczne, bo, zapewne, jakieś opisy bądź przedstawienia wizualne można znaleźć, ale wymyślone postacie? Wiem, że się z nimi utożsamiacie i dlatego pewnie żadna z autorek nie porwała się z siekierą na słońce i nie stworzyła brzydkiej, upośledzonej fizycznie a może i psychicznie dziewki, poniewieranej przez współplemieńców i zupełnie niezauważanej przez magnatów.
Męskie postacie to też sami twardziele, owszem, pojawiają się rożne typy jako postacie drugoplanowe, lecz nie ma takiego pośród głównych bohaterów. Panowie są silni, przystojni – a jakżeby inaczej – są twardzi i nawet na torturach jęku nie wydadzą, wszyscy są wyśmienitymi wojami i z mieczem a inną bronią obeznani są. Jeden Raganr przejawia skromne objawy szaleństwa, chociaż odnoszę wrażenie, że to jego szaleństwo mocno naciągane.
Kolejna sprawa. Czemu żeście się tak wszyscy rąbka sukni Świętosławy uchwycili i za nic jej puścić nie chcecie. Gdzie jest opozycja się pytam? Gdzie jakiś znienawidzony niemiecki rycerz okoniem do Sygrydy się stawiający? Wszyscy w opowiadaniu po jednej, to znaczy jej, stronie stoicie. Mam taki pomysł. Zabijcie jedną z kluczowych postaci, np. Ragnara, bo dobrze pisze, i niech się chłopak wykaże i zacznie bruździć królowej duńskiej. Niech ją działaniami swymi do szału doprowadza. Albo klechę jakiego do życia powołajcie, niech jaj postępkami swymi dobrymi, nastawianiem drugiego policzka i skromnym życiem krew psuje, ludność na swoją stronę przeciągając. Pobożny i łagodny niech będzie, taki, że go nawet zabić nie warto. No i proszę, jak to się koło Fortuny toczy, Damrotka przyznała, że się jej pomysły na postać wyczerpały, to może ubij tę swoją zielareczkę i stwórz nową postać. Albo nawet stwarzać nie musisz, bo już macie tam całkiem ciekawego gościa, tylko nikt się w niego jeszcze nie wcielił, w arabskiego kupca Ibrahima ibn Ahmada. Swoją drogą, wiecie, że po przetłumaczeniu to brzmi Abraham syn Ahmada? A gdzie reszta? Co on dzieci nie ma, zwłaszcza syna, któremu zawdzięczałby określenie abu czyli ojciec. Przykład: Abdullah (sługa Allaha) bin (syn) Abdul-Aziz (u nas Aziza; sługa wszechmocnego – to też jedno z wyrażeń jakim określa się Boga w Islamie) al-Saud. Zatem wasz arabski przyjaciel mógłby się nazywać Abu Rahman Al-Ibrahim ibn Ahmad El-Karim.
Coś mnie jeszcze rozbawiło. A już wiem. Wy mi naprawdę chcecie wmówić, że wtedy ludzie łóżka mieli i każdy sługa własną komorę posiadał? Bo ja myślałem, że oni na ławach drewnianych spali, a ludy skandynawskie to nawet na siedząco, z mieczem i tarczą u boku. Czyli archeologowie się mylą, że kmiecie pokotem się na ziemi kładli, gdzie kto miejsce znalazł, tam spał. A u was, proszę: Zbyszko ma swój pokoik, Ragnar ma swój pokoik, Vigdis ma swój pokoik, chociaż ona woli dzielić go ze Zbyszkiem.
Czas na Wasze szczęśliwe, bądź nie, numerki.

Opisy: 3/5
Dialogi: 4/5
Kreacja bohaterów i świata przedstawionego: 3/5
Fabuła: 8/10

Ortografia i poprawność językowa 7/10

No, ludziska, dumny z Was jestem i rzec muszę, że blogowej sfery jesteście ozdobą. Wysoki poziom prezentujecie, zwłaszcza interpunkcję mam na myśli, bo ortografię programy poprawią, chociaż nie całą. Widać, że się do pisania przykładacie, prawie wszystkie teksty są wyjustowane, a jednej autorce nawet kwiatuszków umieszczenie problemów nie sprawia. Zasób słownictwa godny podziwu, bo pamiętać trzeba, że język mówiony, niczym żywa istota, ewolucji podlega i wiele słów znaczenie swe przez wieki zmieniło, wiele zapomnianych zostało lub ekwiwalentem zachodnim, nie koniecznie lepszym, zastąpione. Dla uzasadnienia punktacji coś tam sobie z Waszej pracy uszczknąłem.

Świętosława 8/10
Kilka przykładów na początku wydłubałem, bo taki już ze mnie służbista, lecz pod wielkim wrażeniem jestem stylu, słownictwa, interpunkcji, etc.

Stylistyka:
„[...] odbiegały ku brzegom, zanieść im wieść, że nurt [...]” – by zanieść im wieść.
„Tam bowiem kojarzyły się ona raczej z krwią [...]” – one.
„ – Spróbuj. – Królowa uśmiechnęła [się] z ironią. – Tylko spróbuj. A łodzie z wojami brata mego w dziesięć dni tu będą. A za dni jedenaście (w tym miejscu wstawiłbym przecinek, aby nadać zdaniu emfazę) twój szkielet ryby będę [będą] obgryzały obok Tryggvasonowego.”
„ Z rzeźbionego krzesła poderwała się, zdało się, jakby wilczyca ku księciu miała rzucić się.” – tego chyba komentować nie muszę i zauważyłem, że bardzo lubisz wilki, bo nieustannie, przynajmniej w pierwszych rozdziałach, porównujesz z nimi ludzi i ludzkie zachowania.

Interpunkcja:
„ Zimne, jak stal miecza. Bezlitosne, jak oczy wilka, skaczącego ofierze do gardła.” – dlaczego w porównaniu stosujesz przecinki? Nie są one ani wtrącone, ani dopowiedziane, nie są też częścią porównania złożonego, a w drugim zdaniu masz ich aż dwa, i to zbędne.
„ Każdy z nich[,] z tego czy z innych względów[,] nie mógł w Danii pozostać i nie miał po co do niej wracać, póki Swen zwany Widłobrodym żył.”
„ [...] w jakie Norwegia[,] po owej pamiętnej bitwie i śmierci uzurpatora[,] popadła.”
„Dla nas[,] myślę[,] też dobrze by to było,”

Potem kopara zupełnie mi opadła i przestałem się zastanawiać nad przecinkami, ale mnie słowo „pallatium” zaintrygowało, a w zasadzie jego pisownia. Znalazłem w internecie wyjaśnienie dla palatium, ale „pallatium” niestety nie.

Ragnar 7/10
Jarl, podobnie jak jego pani, większych problemów z językiem Polan nie ma, co dziwnym jest, zwłaszcza, że ni w ząb po naszemu nie kuma. Kilka błędzików tylko sobie wyłuskałem, bo lubię się bawić.

Interpunkcja:
„[...] bo towarzysze nauczeni uprzednio z Ragnarem postępować[,] w drogę wejść mu nie chcieli”,
„[...] uspokoili się szybko, widząc[,] że żaden z wojów jego pojawieniem się nie przejmuje”,
„Wojowie widząc, że sytuacja już zażegnana[,] zabrali się za nalewanie [...]”,
„Wyczuwając w jego głosie wrogość wobec drugiego swego przybocznego[,] skrzywiła się nieznacznie.”,
„[...] zadbać musiał jednak[,] by reszta drużyny posłusznie psalmy odmawiała [...]”,
„[...] miał posłuch wśród drużynników[,] skinął na zgodę,”,
„[...] z powodu swego pełnego uzbrojenia[,] w którym, choć ranek dość ciepły a i dzień spokojny, z woli Ragnara pozostać musieli pomimo lata początku.”,
„ [...] a z powodu prędkiego opuszczania ziem duńskich tamże przekuty zostać nie mógł.” - równoważniki zdań, jeśli są długie, wtrącone albo łączą się ze zdaniem, powinniśmy oddzielić przecinkami.
„ I tak o wschodzie słońca między śpiewaniem szóstego, a siódmego psalmu Załatwione były wszystkie ważne sprawy na cały dzień.” – I tak o wschodzie słońca, między śpiewaniem szóstego a siódmego psalmu, załatwione były wszystkie ważne sprawy na cały dzień. „Przed spójnikiem a nie stawiamy przecinka, jeśli w połączeniu z wyrazem między lub pomiędzy określa położenie lub wspólną cechę dwóch rzeczy.”
„Królowa wejść mu zezwoliła, nie bacząc na gniewne brata swego, który u niej gościł[,] spojrzenie oraz zdumionego wojewody jego.”
„mając baczenie[,] by żadne słowo nie dotarło do nadstawionych uszu miejscowych, którym [-] pomimo pozorów lojalności [-] nie ufał. – Wtrącenia możesz też wydzielać myślnikami, wtedy zdanie nie wydaje się takie posiekane.
„Tymczasem[,] gdy Królowa tak do swego brata przemawiała, w spojrzeniu wojewody dokonała się zaskakująca zmiana.”
„nie czekając na odpowiedź kniazia[,] do swej Pani się zwrócił.”
„że jeśli doda coś jeszcze[,] połowa zapomni początku, ćwiartka postanowi postawić w końcu jakieś pytanie, a reszta i tak nie wiedziała[,] co się działo [...]”

Ortografia:
„unużasz” – unurzasz

Takie moje ale:
„- Rozkazów, Pani, oddział twój wyczekuje” – nie wiem, coście się tak tej „pani” przez duże P czepili. Rozumiem „Najłaskawsza” bo taki mogła mieć przydomek ale „pani”.

„Paradoks” – a to trochę dziwne słowo i nawet użyte przez narratora, nijak mi do opowiadania nie pasuje, to tylko takie moje spostrzeżenie i nie ma ono wpływu na punktację.

Emnilda 7/10
Nasza polańska knieźna całkiem dobrze sobie ze współczesnym językiem radzi, dlatego mogłaby trochę popracować na jego wczesnośredniowieczną wersją.

Interpunkcja:
„ Można powiedzieć, że cieszę się, z tego powodu.” – drugi przecinek nie potrzebnie szatkuje zdanie, to nie kapusta kiszona.
„- Wszystko to, co mówisz, siostro[,] jest bardzo ciekawe.” – wyrażenia w wołaczu, jeśli znajdują się w środku zdania, wydzielamy obustronnie przecinkiem.
„Odziedziczyła po nich dumę i odwagę, oraz wygląd.” – bez przecinka przed „oraz”.
„Wszyscy na dworze zastanawiali się[,] jak ona to robi.” – przed „jak” nie stawiamy przecinka w porównaniach.
„Mimo, iż chłopiec był delikatny jego inteligencja przeważała nad Bezprymem, pierworodnym księcia.” – Mimo iż chłopiec był delikatny, jego inteligencja przeważała nad Bezprymem, pierworodnym księcia.
„[...] mówiąc, że idzie Świętosława, albo Bolesław, albo ktokolwiek inny” – mówiąc, że idzie Świętosława albo Bolesław, albo ktokolwiek inny.
„- Zadam jedno pytanie[.] – [N]nie zwróciła uwagi na złość w głosie duchownego.” – kropka i duża litera.
„ Byli doskonale widoczni z okna komnaty należącej do Emnildy, zwłaszcza, że większość drzew potraciła już liście.” – w ramach pokuty za ten przecinek przed „że” wytrzepiesz mi dywanik. Tera czytaj, dziołcho, i ucz się „Nie rozdziela się przecinkiem połączeń partykuł, spójników i przysłówków ze spójnikami, np. chyba że, chyba żeby, ile że, jak gdyby, jako że, mimo że, pomimo to, pomimo że, tylko że, tym bardziej że, właśnie gdy, właśnie jak, właśnie kiedy, podczas gdy, zwłaszcza gdy, zwłaszcza jeżeli, zwłaszcza kiedy, zwłaszcza że. Przecinek należy postawić przed całym wyrażeniem”. Przeczytane? Przyswojone? Zapamiętane? Bardzo dobrze, kolejny dobry uczynek na moim koncie. Oj, bo zostanę świętym.

„- Siostra! Czego ryczysz.* Toć Boga w tym ingerencja, inaczej być nie może.
- Adelajdo, – łkała Regelinda – wszak ja się boję.** Nawet nie wiesz*** jak ci zazdroszczę, iż możesz życie dla Boga spędzić, a nie polityki i nieznanego ci mężczyzny. ****Emnilda przysłuchiwała się tym rozmowom, zawsze z boku, półukryta. Mądrość starszej córki była wielka.”
* Znak zapytania na następny raz oszczędzasz?
** I słusznie… bój się, bo jak Cię zaraz dopadnę za ten przecinek to… Gdyby wyciąć to, co między myślnikami stoi, to tak, przecinek powinien tam stać.
*** Na ten temat coś już pisałem – przecinek musi być.
**** To należało w nowej linijce napisać, a nawet akapitem poprzedzić.

Literówki:
„ Otto leży na trafie” – trawie
„nadal bijając śpiącego syna” – bujając lub kołysząc

Ciekawostka: „- Ufundowałbym kaplicę… – Przyziemne postanowienie.” – to, chyba najdziwniejszy opis dialogu jaki w życiu widziałem.

Adelajda 8/10
Punktacja chyba mówi sama za siebie.

Stylistyka:
„Ludność mogła niemal czuć zapach koni, słyszeć głosy dowódców. Kwiaty porastające pola przy których, w wyobraźni mieszczan, były nadzwyczaj kolorowe a woń rumianku, maków, chabrów otulał czule wojów, którzy mieli bronić wolności. W kobietach wzbudzało to zachwyt. W mężczyznach pobudzało patriotyzm.” – stałaś Tyś kiedyś obok konia? Tak, z całą pewnością można Niemal go poczuć. Reszta jest tak zagmatwana, że tylko kosą wykosić. Rumaki, rumianki, chabry, maki, pot, końskie kupki, krowie placki a nad tym wszystkim flaga łopocząca na wietrze i amerykański sen o wolności.
„Zmrużyła oczy, przyglądając jego twarzy, na której widniał cwany uśmiech.” – się zjadłaś.

Interpunkcja:
„Wiedziała[,] czego chce i dążyła do celu [...]”
„[...] sprawdzała[,] czy święty ogień Swarożyca nadal płonie, mimo jej grzechu.”
„Ciało dziewczyny poświęconej Bogom, nie ważne, czy chrześcijańskiemu, czy tym rzeczywistym było święte.” Ciało dziewczyny poświęconej Bogom – nieważne czy chrześcijańskiemu, czy tym rzeczywistym – było święte.
„Wiedziała, że gdy przestanie go utrzymywać[,] jej rodzinę może spotkać tragedia.” – utrzymywać można rodzinę, a ogień się podtrzymuje, chociaż to jest już chyba czepialstwo z mojej strony.
„[...] a jeżeli ludzie mają być jej przychylni jedynie[,] gdy pokładała [...]”
„-Bo ja służę Bogu. To równie przerażające zadanie, jednak jeśli masz w Nim ufność, to pomoże ci zawsze, nie ważne, co będziesz robić w życiu.” – tu w ogóle interpunkcja dała ciała. Jeżeli przeczytać to tak, jak wstawiłaś przecinki, to wychodzi jakieś dziwactwo, zmieniłbym nawet samą treść: Bo ja służę Bogu, a to równie przerażające zadanie. Jednak jeśli masz w Nim ufność, to pomoże ci zawsze, nieważne co będziesz robić w życiu.
„-Czcigodny ojciec mówi, że to bardzo szlachetnie z twojej strony, siostro. Poświęcać się dla Pana-” Czcigodny ojciec mówi, że to bardzo szlachetnie z twojej strony, siostro, poświęcać się dla Pana.
„-Ojciec już nic nie wie!- odtrąciła jej rękę” – opis dialogu dużą literą, bo nie wyjaśnia sposobu, w jaki została dokonana wypowiedź, lecz zachowanie wypowiadającego się.
„-Adelajdo!- Regelinda cofnęła się o krok, patrząc na nią z przerażeniem –Jak śmiesz [...]” – kropkę po didaskaliach zjadłaś.
„-Dziękuję ci za zaproszenie, aczkolwiek muszę odmówić- młodsza z sióstr uśmiechnęła się delikatnie –Wiem, że nie lubisz, gdy ktoś cię rozprasza.” – gdzie kropki i odstępy?
„Z resztą gdyby i kamieni nie było, ni kół drewnianych, gdyby broń [...]” – bez przecinka przed „ni” i z jaką resztą? za co ta reszta? Zresztą.
„A jeśli mierzę wyżej, niż rumiana wieśniaczka? Niż córka karczmarza, czy właściciela pola kartofli? – bez przecinka przed niż i czy.

Literówki:
„ślęczyła” – ślęczała

Zbyszko 7/10
Naprawdę niewiele jest rzeczy do których mógłbym się przyczepić.

Stylistyka:
„Tak… Zwyczajnie przereklamowany jesteś.” – jak mogłeś takiego sformułowania użyć? W marketingu pracujesz? Przeceniony byłoby lepszym słowem.
„włosach koloru niedojrzałej pszenicy” – może i ja jestem inteligentny inaczej, ale niedojrzała pszenica ma kolor zielony, spytaj rolnika, jak nie wierzysz. Z Twojego porównania wynika, że królowa duńska zielone włosy miała, chociaż czekaj, wróć, Ona chyba sama takiego porównania użyła, zwracam Ci honor. Świętosławo, to jak jest z tymi włosami?
„Król, niezwyczajny, by mu kto opór stawiał” – użyłbym słowa nienawykły czyli nieprzyzwyczajony.
„Dwaj knechci, trzymając się za ramiona[...]” – knechcie

Interpunkcja:
„To mówili,[że] to szpiegi były, co to miały jakowyś inszych waszych zamachowców do Miśni wpuścić,[bez przecinka] abo cichcem we grodzie ruchawkę zacząć, co by [coby = żeby] niemiaszków wyrzenąć[,] a gród wydać wam, jasny panie[,] abo grafu Guncelinu [...]” – przed drugim albo przecinek być musi bo jasny pan w wołaczu tam stoi.
„Zbyszko siedział w ciemności, poza zasięgiem ognisk,” – bez przecinka, bo i tak czyta się to jednym ciągiem.
„ nikt ze świadków dać nie umiał, tyle, że mało się w oczy rzucali,” – tyle że to takie samo połączenia jak tylko że,w pierwszym i w drugim przypadku przecinek stawiamy przed pierwszym członem.
„jutro już drakkary na południe, ojca twego łupić[,] popłyną.”
„Zataczając się[,] ruszyli ku głównemu placowi grodu i swoim koszarom.”
„Wiedział, że przed świtem jeszcze, [a ten tu czego szuka?] opowieść dziwki z ust do ust powtarzana[,] i z każdym kolejnym przekazicielem o nowe a makabryczne detale wzbogacana, Miśnię obiegnie i rankiem do uszu dotrze zamkowej załogi, z Kunonem z Wittramu na czele.” – skup się, bo nie będę powtarzał. Jeżeli umieszczasz w zdaniu wtrącenie, to należy je obustronnie wydzielić przecinkami, nawet jeżeli musisz postawić jeden z nich przed spójnikiem „i”, możesz też użyć myślników. Pogrubiłem tekst wtrącony i wstawiłem brakujący przecinek.
„Póki graf Ekkehard żył[,] trudnym to nie było,”

Ortografia:
„na pewno było by głośno” – byłoby,
„weźno” - weź no,
„niewiadomo było” - nie wiadomo – trzy razy z błędem napisałeś, kolego, bo ci ciepłe bułeczki na łóżku zostawię. Znaczenia tego, jeśli lubisz historię, sam poszukaj.
„legnął” – legł od legnąć lub lec, ale wtedy też: legnę, legną; legnijcie; legł; ległszy

Vigdis 7/10
Tak to jest, jak się Dunki za pisanie zabierają i same próbują imiesłowy tworzyć. Ty powiedz Zbyszkowi, żeby zamiast łapki po Twe giezło pchać, dogłębnie wczytał się w Twoje rozdziały, bo słowotwórstwo nie najlepiej Ci wychodzi. Do reszty zastrzeżeń nie mam.

Stylistyka:
„Eyvind Kelda to podmieniec” – podmieniec? A cóż to takiego? Słyszałem o odmieńcu, ale o czyś takim to nie.
„odpowiedział pytaniem na pytanie, znów drwiąco się uśmiechnąwszy.” – z tym to mam problem. Bo wiesz, taka konstrukcja sugeruje, że udzielił odpowiedzi, a potem się uśmiechnął, ale użyty przez Ciebie imiesłów sugeruje coś odwrotnego – to zasada jednoczesności lub uprzedniości czynności w zdaniu głównym i równoważniku zdania. Niby nic, a jednak. Zatem: odpowiedział pytaniem na pytanie i znów drwiąco się uśmiechnął (gdy zrobił pierwsze, a potem drugie); odpowiedział pytaniem na pytanie, drwiąco się uśmiechając (odpowiedział, jednocześnie się uśmiechając); uśmiechnąwszy się, odpowiedział pytaniem na pytanie (najpierw się uśmiechnął, a potem odpowiedział). Rozumiesz różnicę?

Interpunkcja:
„[...] rzekł Tryggvasson, dalece ciszej, niż poprzednio [...]” - rzekł Tryggvasson, dalece ciszej niż poprzednio,
„- CZY JEST TU OLLE LANGKNIV?!” – to wykrzykniki i didaskalia już nie wystarczą, by czytelnik wiedział, że dziewczyna krzyknęła? Trzeba takie słonie stosować? Nie sądzę.
„nie byłszpetny.Przeciwnie.” – cóż się tu stało? Ciele oknem wyleciało i odstępy zabrało.
„Mimo, że jej poniechał, miała ochotę [...]” – no i bardzo dobrze, że miała, ale mimo że miała, to źle przecinek postawiła.
„nie wędruje, chyba, że skald,” – to samo co powyżej przecinek przed że powinien zniknąć.

Literówki:
„szczerniała” – sczerniała; „brzmialo” – brzmiało; „ rzekłwszy” - rzekłszy; „skądbym” - skąd bym;
„rybołóstwa” - rybołówstwa; „wdzisz” – widzisz; „spostrzegłwszy” - spostrzegłszy; „oparłwszy się” - oparłszy się; „conajmniej” - co najmniej; „Gybyś” – Gdybyś

Damrotka 7/10
Z Damrotką miałem problem nie lada, aż mnie pała rozbolała, bo za dużo drożdży do zdań dosypała i strasznie jej się porozrastały.
Stylistyka:
„Nagłe koni rżenie, nagłe a głośne, ciszę leśną przerwało[...]”- masło maślane i tyle: Nagłe a głośne koni rżenie ciszę leśną przerwało.
„A nuż jakiegoś potrzebują talizmanu, co ich przez złym duchem – przeżegnała się – obronił.” – obroni.
„I ty o mnie powiedziałaś jej… Och… – zgadła, i łapiąc się za głowę na ławie ją kładąc. – Babko, toż ja tam w zamku sobie nie poradzę…. – załkała stłumionym głosem [...]” – Och Proroku, czyś ty takie rzeczy kiedy widział? Słowiańskie dziewki głowy sobie odejmują i na ławach – pewnie na noc – kładą, coby im się mózgi przewietrzyły. Oj, zdolne te nasze białogłowy, zdolne. Poprawiamy: I ty o mnie powiedziałaś jej? Och… – zgadła i, złapawszy się za głowę, na ławie legła. Czy coś w tym stylu.
„w kamieniu szarym jak niebo burzowe wkłute, a z nich mnóstwo wychylało drzwi drewnianych [...]” – nie wkłute tylko wykute i zapewne chodziło Ci o słowo wychynąć, lecz nijak się go nie da odmienić, by do zdania w takiej formie pasowało.
„Babka Twa do Ciebie mnie posłała, rzecząc, że Ty pomożesz.” – Twa, Ty, Ciebie? A jak to się, przepraszam, w mowie objawia, bo jakoś nigdy nie mogę się połapać, kiedy ktoś do mnie dużą literą mówi. No chyba że mówi spie…j, to od razu wiem, że wielką literą a nawet drukowanych użył.
„ Niepożądanym było by być przyłapaną [...]” - Niepożądanym byłoby być przyłapaną, ale… Niepożądanym by było być przyłapaną. „Cząstki -bym, -byś, -by, -byśmy, -byście pisze się łącznie z: osobowymi formami czasowników (uciekłby), osobowymi formami czasowników użytymi w funkcji bezosobowej (byłoby być), z partykułami i niektórymi spójnikami, których wymieniać nie będę. Proponuje sobie przypomnieć.
„[...] i ”raczej” niewinne skrzętnie za inne wyrazy ukryć.” – wiesz, że umiar jest cnotą, którą pielęgnować w sobie należy. Niewinnie, skrzętnie i jak jeszcze? Rozeznać się w tym zdaniu nie można. Nawet gdybyś przecinek postawiła, to i tak nie zmieniłoby to faktu, że za dużo tych określeń. Może tak: i słowo „raczej” niewinnie a skrzętnie za inne wyrazy ukryć.
„krew przelana ziemię obmyła, ale sprawiedliwie przelana, od uścisku uwalniała.” – od uścisku to byś się mogła mojego wyzwolić, gdybym Ci na to pozwolił. Ta krew przelana od ucisku uwalniała. Znaszli różnicę?

Interpunkcja:
„Cisnęła pod sosny pień żywiczny kobiałkę pękatą i[,] oczęta przymykając[,] usiadła jak można pani na poduszkach z mchu zielonego, a tym lepszych od zamkowych, że pachnących i wilgotnych po burzy niedawnej, tak, że dłonie zmęczone z przyjemnością się w nich kryły.” – poza tym, miało być chyba także a nie tak że.
„Z ognistą kulą się strażom[,] w boju i obronie nieustraszonej[,] kojarzyły albo z diablikiem i[,] chcąc nie chcąc, wzrok od nich odwracali, – jeśli już to strażom (jakim) nieustraszonym, a straży (jakiej) nieustraszonej.
„Grzmot odległy jeszcze[,] na potwierdzenie słów jej niewypowiedzianych[,] w ziemię z mocąniewyobrażalną uderzył,” – oddzielaj wtrącenia przecinkiem, bo sensu zdania Twe nie mają i o odstępach pamiętaj, bo sporo ich brakuje.
„ostatnim spojrzeniem pogardliwym i krzyż[,] i przybytek jego obrzuciwszy” – przed powtórzonymi spójnikami pełniącymi identyczną funkcję z zdaniu stawiamy przecinek.
„- O, pani, przepraszam” – bez przecinka po „o” bo bezpośrednio po zawołaniu występuje słowo w wołaczu.
„ Niebo było intensywnie niebieskie, takie, jak tylko jesienią być potrafi,” – co to za nagromadzenie przecinków, pewna nie byłaś, gdzie je postawić czy gdzie akcent zdaniowy ma padać? Tak sobie myślę, że nie musi być tym zdaniu aż tyle emfazy i ten przecinek przed jak może spokojnie zniknąć.

Literówki:
„A bo toja ci” – abotojaci, po japońsku nie musisz pisać, bo nie sądzę, aby się u nas w tysięcznym roku jaki samurai znalazł. Nie mogłem się powstrzymać.
„krzątająch” – krzątających; „Słońce jasno żółte” – jasnożółte;

Oryginalność tematyki 5/5

Cóż wiele mówić mam. Moim zdaniem nie ma wdzięczniejszego tematu – pod warunkiem, że się go dogłębnie poznało – nad wydarzenia historyczne. Wasze opowiadanie to najlepszy blogowy fanfik jaki czytałem. Z tym fanfikiem to taki żart. Wielką sztuka jest opisywanie świata tak w czasie nam odległego i tak od naszego różnego. Inaczej być nie mogło, a to od samego początku wiedziałem i zdania nie zmieniłem.

Dodatkowe punkty za wybitne zasługi 10/10

Należą się jak najbardziej. Dwa punkty – za podjęty trud rekonstrukcji wydarzeń historycznych; dwa punkty – za wiedzę; dwa punkty – za języka łamanie staropolskim stylem mowy; dwa punkty – za komentarze pod rozdziałami, które de facto ich przedłużeniem były i dawały możliwość każdemu na wzięcie udziału w opisanych wydarzeniach i w końcu… dwa punkty za Zoltana ulubione „Sceny”, a ściślej mówiąc, za delikatność opisów (PS przydałoby się informację umieścić, że treści na blogu zawarte dla czytelników pełnoletnich są przeznaczone). Tym, którzy się owych opisów podjęli, jeżeli nie czytali, polecam „Dzieci Grala” Petera Berlinga. Pierwszy tom, zwłaszcza, rzeczonymi „Scenami” napakowany jest dość mocno, ale nie o same seny mi idzie, ale o sposób przedstawienia, o porównania, którymi nazwy anatomiczne zostały zastąpione.


Suma: 48/60
Ocena: Bardzo dobra

Moim skromnym zdaniem dla całości celujący się należy, bo opowiadanie jest genialne. Może właśnie tak powinno być oceniane, jako całość. Drobne wpadki pojedynczych twórców tak naprawdę mają znikomy wpływ na odbiór przez laickich czytelników, do których, niewątpliwie, i ja się zaliczam. Być może potraktowałem niektórych z Was zbyt oschle, ale ocenę pisałem na bieżąco, podczas czytania. Możecie mieć pewność, że będę wpadał na Wasz blog.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz