Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


sobota, 26 grudnia 2009

(427) egocentrycznie



Pani Lovett rzuca dzisiaj strusimi jajami w egocentrycznie.

Pierwsze wrażenie: 4/10
No i sru! Ktoś mi jajo rozlał po monitorze. Proszę Państwa, a na tym jaju pasą się reniferki, jelonki, czy inny gatunek zwierzęcia smukłego i rogatego. Wiem na pewno, że to nie są łosie, bo łosie mają łopaty, a nie cienkie różki. Zmień mi szablon jeszcze raz, to powieszę Cię na kablu od Internetu, bo żeś ten jajeczny poligon w mgnieniu oka zamieniła na rykowisko. Lovett, jak nie ryknie, jak nie huknie… to prawdopodobnie będzie chora. Właśnie wleciałam na planetę tej, jej, czy jego, czy innej płci, bowiem w epicentrum tkwi autor bloga, jak sama nazwa wskazuje. Egocentrycznie. W wolnym tłumaczeniu z polskiego na nasze: widzę czubek własnego nosa, mówię, piszę o sobie, zalewam Internet swoim dukaniem i żalami. Wszystko tylko nie to. Nie to! W dodatku twierdzisz, że: „Być człowiekiem oznacza popełniać błędy i wyciągać z nich konsekwencje.” z czym mogłabym się zgodzić, ale wcale nie chcę, bo jak to mam w zwyczaju, odnajduję w tym pewne ALE, które brzmi mniej więcej tak: nie każdy umie się uczyć na własnych błędach, jak np. ja, bowiem ja się uczę na cudzych. Z resztą wcale mi to nie pasuje do bloga, w którym to Ty masz stanowić środek, czy nawet, metaforyzując – Słońce, wokół którego mają się kręcić inne planety. Na tym właśnie polega egocentryzm, ale chyba nikt Cię w tym nie uświadomił. Fajnie brzmiało, co? Sama szata graficzna, to faktycznie jajo na trawie. Łeee… tu jest jedna kolumna. Czemu nie na środku, tylko jakoś tak ją krzywi na lewo? Jest tu jeszcze coś, czego nie można nazwać Menu, faktycznie. Zawiera to-to coś o blogu, tylko i jedynie, co zaraz zaczytam. Oczywiście znalazłam w tym kilka paradoksów, które ubodły mnie w ślepia, niczym kolorystyka Twojego dzieła. Otwarta na krytykę, ale często krzyczy i jest niezadowolona, jak coś nie idzie po jej myśli. No tak… będziesz skakać z radości, jak ocenę przeczytasz. Zanudzasz, racja, a mnie się jakoś gadka nie klei, jak na to patrzę. Borze zielony, jakie to przykre.

Nagłówek: 1/5
Wiesz… motyw jeleni na rykowisku, to taki eufemizm dla tandety. Niestety popełniłaś jeden z grzechów głównych i dałaś mi prawdziwe powody do poznęcania się nad Tobą. Sama rozumiesz wielki i znany brush pseudo-promieni słonecznych robiący za tło, w dodatku w negatywie, już podziałał na mnie odmóżdżająco, czego nie wybaczę. Potem jeszcze drzewo z nieznanej strefy klimatycznej, dwa jelonki, czy co to tam jest i małżeńskie gołąbki, które toleruję tylko i wyłącznie na talerzu. Zestaw wręcz zajebójczy, ze wskazaniem na bójczy. Oczobójczy.

Treść: 2/10
Wiem, że dziś mnie nic nie zaskoczy. Zamiast załamywać ręce, oszczędzę sobie gestu i się pośmieję, albo, żeby nie było, że się z góry uprzedzam, zamiast wychwalać, to się pośmieję. Co za różnica? Lovett jest dzisiaj w bojowym nastroju, cierpi na chorobę gastryczną, zwaną „za dużo żresz”, ma wyrzuty sumienia w związku z ową chorobą i jest jej wsio rawno, jak to dalej będzie szło. No… i jeszcze pieprzę od rzeczy, a że chcę zobaczyć, jak się objawia Twoje natchnienie, to przeczytam post: „Mam wenę twórczą”. Biorę to na klatę.
Cóż… Twoja wena jest przedziwnym zjawiskiem. Objawia się tym, że zamulasz stwierdzeniami, w stylu: mam wenę, piszę dużo, mam piątkę z polskiego, więc mam talent. Dżisas. Zamiast dać upust tej kipiącej w Tobie wenie, obserwuję wprost proporcjonalnie odwrotne do weny zjawisko. Nie ma sensu naparzać w klawiaturę, byle tylko coś dodać. Widocznie prawdziwa wena jeszcze Cię nie odwiedziła, a jeśli to był jej objaw, to obawiam się o swoją dalszą, mentalną egzystencję. Szukam jej dalej i oby była w poście pt. „Po co żyjemy?”, bo inaczej zrobię sieczkę i przerobię Cię na brykiet drzewny. Pierwsze, co mi daje po gałkach, to zlepione słowa. Łapsdry obetnę, albo nauczę używać spacji. Zaraz usłyszę gadanie, że Onet posklejał… Jakiż on niedobry! A ty, a ty… ale może zanim przejdziemy do rękoczynów, uprzejmie wyjaśnię, że ja również wklejam ocenę z programu Word, albo z Notatnika, bo mnie wujaszek już nieraz zagotował, zjadając moje dzieło. Jaki na to chwyt? Po prostu nie edytować postu, a jak już to robić, to pamiętać o spacjach. Notka opowiada historię o dziewczynie, którą jesteś Ty (cóż za zaskoczenie, na blogu egocentrycznej), która poznała chłopaka dzięki portalowi nasza-klasa. Znali się tylko z widzenia, ze szkoły. Ona biedaczka się zakochała, bo on ją odprowadził do domu, ale się okazało, że miał inną i dodał jej czerwoną pinezkę. Zaiste, wzruszające. Niebezpieczny symptom Neo, czy jak kto woli uzależnienia od Neostrady. W dodatku sam koniec kwitujesz słowami: „Po co żyła? Mogła popełnić samobójstwo! Po co więc to wszystko?”. Jakby było warto, zabijać się dla faceta. Smutne, doprawdy, że niektórzy mają garb od przykrych doświadczeń, taki, że mogą sobie wiązać sznurówki na stojąco i żyją, a inni się zakochali bez wzajemności i uznają to za dobry powód do depresji. Przeczytam coś na deser, choć przypuszczam, że moja choroba gastryczna znacznie na tym ucierpi. Ciekawi mnie notka pt. „Jak dobrze umyć ręce?”. I teraz pytanie, godne Hamleta: czy będzie to instrukcja w czystej postaci, czy metaforyzowanie? Chyba się zabiję. Naprawdę. Rozjechałaś mnie czymś, o czym nie śniłam nawet w najgorszych koszmarach. To na serio jest o myciu rąk! O wosie, o higienie, o chorobach i bakteriach! Na blogu w kategorii: pamiętniki! Ja się nie zabiję. Nie zdążę, bo umrę na zawał! Serwujesz tutaj takie androny, że mózg mi się skręca w małą sprężynkę i blokuje mi przepływ informacji. Dalej piszesz o przerwach w szkole… Za krótkie? O niebiańskie skarpety! Kształtuj ten swój talent, dziecko drogie, ale wstrzymaj się z poddawaniem go opinii publicznej, przynajmniej do czasu, kiedy przeciętny czytelnik nie będzie miał ochoty rąbnąć brązem w porcelankę, to czytając.

Ortografia i poprawność językowa: 5/10
Jakbym to ja była Twoją polonistką, to jedyne na co miałabym ochotę, to wyjęcie spod katedry nauczycielskiej metrowej linijki i… no sami wiecie. Nie lamentować, że karę chłosty zdjęli. Mnie to w ogóle nie przeszkadza, kiedy czytam tak prześmieszne zdania. Faktem jest, że w tych trzech notkach dużo tego nie znalazłam. Ortografia i interpunkcja może jeszcze żyje, za to zarzuciłaś gruby postronek na szyję biednego stylu. Ciekawam, kiedy go wreszcie powiesisz, a jakoś się nie zanosi, żebyś sznur rozwiązała.
Cytat: „Zaproponowałnawet, że wrócą razem do domu, on ją odprowadzi do pewnego momentu.” Do jakiego momentu? Do momentu znudzenia się sobą nawzajem, czy do momentu w którym księżniczka zamienia się w jadowitą ropuchę?
Cytat: „Można by jebyło policzyć na palcach.” Lovett się zasromała nad dziwnością tegoż zjawiska. Rozumiem, jakby w „jebyło” wykreślić literkę „y”, ale tak? Sensu w tym brak.
Cytat: „Ale on matamtą, tą gorszą, która woli. Dziewczynę tylko lubił, była ładna, dodałja do jednej z pinezek, jednak to nie było to.” Matamta i dodałja. Ciekawe.
Cytat: „Tą dziewczyną byłam ja i od razu mówię, że samobójstwa nigdy w życiu nie miałam zamiarów popełnić.” Chyba nie miałaś ZAMIARU popełnić samobójstwa.
Cytat: „Druga sprawa, o której chciałam napisać, choć nie tyczy się ona myciu rąk, [...]” Kto zgadnie, co jest nie tak z tym kulfonem? Co najlepsze, tego jest naprawdę zatrważająco dużo u Ciebie.
Reasumując, tak jak wspominałam, ortografia i interpunkcja żyje, ma się całkiem nieźle, ale masakrujesz stylistykę, gramatykę i czytając, mam wrażenie, że nie wiesz jak poprawnie zbudować zdanie. Złota zasada jest taka, że jak nie wiesz , jak coś napisać, to zastępujesz to inną konstrukcją, której jesteś pewna i która jakoś sensownie brzmi.

Układ: 3/5
Jedna kolumna, która się krzywi. Dzięki Absolutowi, statystyka jest nisko na dole, niczemu nie wadząc. Jedyne co mnie dźga w oko, jest uzbrojone w wykałaczki, fioletowo prostokątne coś, co głosi „antyspam”, które pasuje do zieleni, jak świni siodło. Całość przynajmniej jest równa i estetyczna, szeroka lista jest, chociaż zdecydowanie cierpię na brak linek, za co oberwiesz trochę niżej. Ja rozumiem, że egocentryzm Ci nie pozwala, ale blog bez linek, to jak samochód bez kół.

Temat: 0/5
Umawiamy się, że ja opuszczę słowa komentarza i tematu po prostu nie było, dobrze? Na samą myśl o tym, że mam wracać do Twoich postów, robi mi się duszno… Wałkowania o szkole, wenie, wychowaniu fizycznym i krótkich przerwach niepodobna nazwać ciekawym i interesującym.

Czytelność, obrazki: 2/5
Żółte jajo rozlewa się tutaj po trawie i co dziwne, całkiem dobrze się to czyta tak mniej więcej do połowy dłuższego postu. Potem wszystko zaczyna skakać, hulać, bawić się i niezbyt płynnie to czytanie idzie. Poza tym ciachnąć trzeba tu też punkty, za ten obrazeczek rykowiska, który pasuje tu, jak kafelek łazienkowy (50 cm x 50cm) do mojego otworu gębowego, oraz ten fioletowy antyspam, potrzebny, jak świni spadochron.

Dodatkowe punkty: -5
Renifery je wzięły na rogi. Prawdopodobnie są teraz gdzieś w Laponii.
Patrz, zabrały że sobą także 5 punktów, za brak linka do Opieprzu.

Punkty: 12/60
Ocena: mierna

Żegnam się więc, zostawiam jedną z najgorszych moich ocen w spokoju. Słowo daję, że wszystko czego się dziś dotknę, obraca się w gówno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz