Zabierałam
się za ocenę tego bloga długo, a oceniałam go jeszcze dłużej. Gdyby istniała
nagroda Darwina za najbardziej poetycki bełkot, byłabyś laureatką i wygrała sto
złotych. Kary. Coby nie być gołosłowną, zapraszam na ocenę jakże ciekawego
bloga dusza-ognia. Proszę wstać, poczet opieprzowy wchodzi. Corkatsw serdecznie przeprasza
za nadużywanie słowa „przelecieć”.
Estetyka
Wrażenia
estetyczne: 0/10
Pytasz o
moje wrażenia estetyczne? Przestały istnieć w momencie rozpoczęcia oceny
Twojego bloga. Nie były przygotowane na pisanie o czymś tak niespotykanie i
zadziwiająco szkaradnym. Szablon jest urokliwy jak sam Dracula, a adres
wybierałaś chyba losowo, otwierając na przypadkowej stronie zbiór poezji Patryka
Ubijmasło i przepisując pierwsze dwa słowa. Popełniasz zbrodnię za zbrodnią, a
pierwszą z nich jest adres. „Dusza ognia” to jakaś przenośnia, barwna metafora,
zagadka za konto premium na Red Tube? Mamy więc duszę ognia, teraz czas
dorysować buzię, oczka, nóżki i burzę loków. Istnieje też możliwość, że miałaś na myśli duszę od
żelazka, którą można obejrzeć w muzeum staroci lub u mnie w domu, gdyby był
ktoś zainteresowany. Łopatologicznie muszę więc adres potraktować jako
przypadkowy dobór słów, które razem tworzą wielkie nic. Jak szczypta patelki i kubek
miksera ubite w ciasny żakiet na abażurowym stole w otoczeniu skrzekliwych muszek
owocówek. Wprawdzie istnieje książka o tytule „Dusza ognia”, ale co z tego? Nie
widzę powiązania pomiędzy treścią i adresem, a przeczytałam wszystkie
piętnaście rozdziałów. Bardzo zaciekawił mnie cytat na belce, ale nie ze
względu na treść, a błąd interpunkcyjny zawarty w nim. Cytat brzmi: „Zakazana
miłość jest najokrutniejsza, bo mimo, iż sprawia największą rozkosz, daje
najwięcej bólu”. Spróbuj uderzyć małym palcem w nodze o kant jakiegoś mebla lub
nastąpić na klocek Lego – to jest prawdziwy ból, który ja czuję, kiedy ktoś
stawia przecinek przed „iż” w wyrażeniach w stylu „mimo iż”. W kolumnie
umieściłaś regulamin, który jest napisany całkowicie bezbłędnie, a długi jest
jak kazanie noworoczne w Łagiewnikach, więc skąd ten przecinek w tytule? Jeden
oceniający zgani, drugi nie zauważy, a ja powiem, że zrobiłaś to celowo, ale po
co? Się okaże. Przejdźmy do szaty graficznej wolnym kroczkiem poloneza, podczas
którego tańczenia uczniowie tyle razy zaliczają glebę, że mogliby geodetami
zostać. Całość bloga utrzymana jest w kolorze ciemnego brązu, zaiste kolor ten wygląda
jak kupka… liści. Cały nagłówek to szyk, kunszt i
znajomość Painta w wersji 2.0 na zeszyt. Na pierwszym planie widzimy budynek,
który wygląda kropka w kropkę jak moje stare gimnazjum. Aż się łezka w oku
zakręciła. Wisi na nim wieża. Nie stoi dumnie, tylko wisi. Lewituje w
powietrzu, jak przyklejona słabej jakości klejem do tipsów z drugiej ręki (i to
dosłownie!). Gmach otoczony jest murkiem, który wyrasta z pyłu i w pewnym
momencie się kończy, ot tak. Wyrastają z niego czarne drzewa, chyba jestem po
prostu zbyt głupia lub młoda, by zrozumieć sens tego zabiegu. Gdyby te drzewa
były spalone, to raczej by nie stały, a leżały. Widzę kilka płomieni, w tym
jeden wystający zza muru, drugi zza gmachu. Autor nagłówka w kilku miejscach
rozmazał tło, wywołując efekt nieprzeniknionej tajemniczości. Żartuję
oczywiście, efekt jest straszny – nagłówek z jednej strony jest rozmazany, z
drugiej już nie, autora chyba wena wtedy odeszła. Całość wieńczy adres bloga,
który z niezrozumiałych powodów jest zapisany z czymś bardzo dziwnie
wyglądającym, jakby narąbany myślnik w pozycji trzydziestu stopni od poziomu.
Oprócz tego jest zapisany różnymi czcionkami, co wygląda nieładnie, ale
przecież u Ciebie wszystko jest takie i to umyślnie. Podsumować Ci to wszystko,
Lunatyczko? Na szablon po prostu nie można patrzeć bez krzywienia się.
Zastanawia mnie tylko, dlaczego celowo zamówiłaś tego bubla, który wciskasz nam
jako nagłówek? Dlaczego menu jest uporządkowane, kolumna porządnie wygląda, a
nagłówka nie umieściłabym w najgorszym horrorze, ze względu na zbyt duże
prawdopodobieństwo uszkodzenia algorytmów piękna. Chciałabym też uczcić minutą
ciszy Twoją playlistę, gdzie przesłuchałam dziewięć pierwszych piosenek i
stwierdziłam, że resztę dosłucham po ocenie treści. Najbardziej zapadł mi w
pamięć utwór „I belong to me”. Poczułam się jak na obiedzie czwartkowym u
Augusta.
Posty
Prolog
Nie
spodziewałam się, że na stare lata przyjdzie mi oceniać coś takiego, podczas
gdy w kolejce mam mnóstwo ciekawych blogów. Za każdym razem, gdy siadam i
czytam to Twoje opcio, wen ucieka z piskiem. Postanowiłam jednak przebrnąć
przez to, bo w końcu sama chciałaś oceny.
Tradycyjnie
już dla internetowych opowiadań rozpoczynasz prologiem. Sam tekst brzmi bardzo
pompatycznie i wzniośle. Piszesz o przeszłości jako pokucie, o łzach jako
przepustce do szczęścia. Boziu, zaczynam ryczeć jak ten łysy bóbr, a chusteczek
w domu nie ma. Cała pierwsza część to coś na kształt opisu przeżyć wewnętrznych.
Jednakże nikt nie wie o co chodzi, jak w „śmiesznych” żarcikach radiowych i
telewizyjnych. Maniaczką poezji nie jestem, przynajmniej w większości
przypadków, a prolog to kiepsko dobrane, typowo liryczne określenia, które już
gdzieś słyszałam jak na przykład „czarne skrzydła zwątpienia”. Och, moje biedne, pokrzywdzone przez los chusteczki, które
zmieniły się w szare i pomięte szmatki, które po traumatycznych przeżyciach
(nie uwierzycie) wylądowały w paszczy strasznego potwora! On na dodatek sam
paszczy nie otwiera, ewentualnie czasami, gdy sprzeda mu się mocnego kopniaka w
stanie dalece odbiegającym od trzeźwości. W sensie, że w koszu na
śmieci. Tekst się kończy trzema krzywo wstawionymi gwiazdkami i pora na kolejną
część prologu: „Jeśli
przechodziłbyś ścieżką wijącą się wąską wstążką pośród ostróżek, zagubionej
gdzieś w Kornwalii, mógłbyś przystanąć, patrząc na widniejące w oddali
dworzyszcze.” Ciekawe, fioletowe badyle, które rosną przy drodze obok jakiegoś
budynku, opisałaś tak, że aż je zobaczyłam w wyobraźni. Żartuję, nie powinnam
tak paskudnie kpić z Twoich usilnych prób zamaskowania opcia pisanego for fun,
że tak się wyrażę. W zasadzie ciągle tylko opisujesz. Gdybym miała wybrać
perełkę prologu, byłyby nią trawniki, które „rozciągają swe połacie aż do
morza”. Samo użycie „swe” zamiast „swoje” jest nacechowane wysokim stylem,
który tak zacnie papugujesz. Rozciągnąć można gumki od majtek, w zależności od
potrzeb, ale ten Twój trawnik to nie jest przenośna murawa, tylko trawa, to
chyba proste. Gałęzie splecione w drapieżnym uścisku powodują, że przypomina mi
się, jak niedawno spotkałam parę, która obściskiwała się jak para węgorzy… to
znaczy jak gałęzie splecione w drapieżnym uścisku. Potem piszesz o pełznącym
bluszczu (specjalny rodzaj dla kochanków, którzy przychodzą do siebie przez
okna – rano stają na bluszczu, a wieczorem są już na górze, dwa piętra wyżej),
którego charakteryzujesz jako odwiecznego wroga piękna. Że jak? Powtórz, bo nie
rozumiem. Bluszcze całkiem ładne są, dramatyzujesz. Kolejne zdanie wzruszyło
mnie dogłębnie, to wszystko przez te piosenki w tle: „Niech cię nie
zwiedzie zewnętrze piękno i majestatyczność. Ten dom jest grobowcem. Strach i
cierpienie zostały pogrzebane w jego murach.” Cóż za barwna metafora, cóż za
innowacja! Szkoda tylko, że nic z tego bełkotu pseudoartystycznego nie wiadomo.
W ostatnich zdaniach wspominasz, że dom Ellie i Gillesa nazywa się Ostrze Burzy.
Wujuś Google szepcze mi do uszka, że to tytuł jakiejś książki. Dlaczego nie
wymyśliłaś nowej i oryginalnej nazwy dla domu rodzinnego?
Rozdział 1
Komedii ciąg dalszy: „W starym zamku wydarzyło się już wiele: widziano
tu narodziny, śluby, zdrady, wojnę i śmierć, tak radosnego obrazka jednak nie
było dane w nim obserwować od wielu lat.” Jeju, a cóż to za wojna, którą widzi
się w zamku? Taka pomiędzy sprzątaczką numer pięć i kucharką numer siedem? Kto
będzie jechał na Kasztance do kościoła, a kto będzie biegł za nią z wywalonym
jęzorem? Mamy więc panią domu, która zapewne cierpi na tak strasznie dokuczliwe
migreny, że mówiąc najprościej, wywala z domu dzieci wraz ze służącą. Sielanka
– dzieci się bawią, służba radośnie przycina krzaczki, wszyscy są szczęśliwi,
aż tu nagle. Zaczyna się! Pani domu wyszła więc do własnego ogródka, tak? To
przerażające! Ale kto mógł się tego spodziewać, chyba nie biedne niańki? Och,
mój boże. Gilles wpadł do wody, bo chciał zerwać lilię, ale będzie jatka!
Przecież pani domu, Izabela, która tak kocha swoje dzieci, wypatroszy opiekunkę.
Nieszczęsna kobieta, cóż ona pocznie? Tymczasem ni z gruchy, ni z pietruchy
przy Izabeli pojawiły się dwie postacie. Służąca nie zauważyła ich? Niemożliwe.
Nie skomentowała tego w myślach? Nie. Musieli przyjść wtedy, gdy już szukała Gillesa?
Nie, przecież one przyszłyby razem z Izabelą. Zagięłaś czasoprzestrzeń,
Lunatyczko kochana. Podobnie jak w przypadku Gillesa, który ma kilkanaście miesięcy,
a opiekunka nie interesuje się, co on właściwie robi, tylko czyta książeczkę.
Właściwie nie ma progu wiekowego, kiedy dziecko zaczyna chodzić, ale dla mnie
to i tak jakaś abstrakcja, że kilkunastomiesięczny berbeć łazi sam po pomoście.
Koniec końców Gilles ma zostać oddany do adopcji. Będzie się nim opiekować
Sophie, która niespodziewanie wychodzi z pokoju, a przecież byliśmy w ogrodzie,
obok pomostu. Hokus pokus, czary mary, miejsce akcji zmienia… no jakoś tak.
Rozdział 2
Izabela
stosuje stary jak świat sposób, by zamknąć facetowi usta. Nie, nie o tym
myślałam, świntuchy, miałam na myśli to, że prowadzi typową gierkę. Najpierw
ostro go gani za rozczulanie się nad dzieckiem, potem używa przymilnej
perswazji, następnie zarzuca, że zadłużył dom, a finalnie szantażuje
emocjonalnie i całuje. Niezła manipulacja. Jak na kobietę całkiem, całkiem. Gilles
zostaje rozdzielony ze swoją siostrą bliźniaczką i musi zamieszkać z okropnym
wujkiem oraz Sophie. Czy to aby nie karalne? Z jednej strony może tak było
właśnie w tamtych czasach, nie interesowałam się nigdy procedurami adopcyjnymi
w dziewiętnastowiecznej Anglii, ale skoro dzieciaka można było przekazać jak
zabawkę, to po co cały proces nazywać adopcją? Nie ma ani słowa o zmianie
nazwiska, za to dowiaduję się, że Gilles ma dopiero nieco ponad rok. Ciekawe,
chłopak taki młody, a już składa proste zdania i biega po ogrodzie. Ja jestem
niedoinformowana, czy dzieci w Anglii szybciej się rozwijają? Ciężko stwierdzić.
Dzięki dialogom mogliśmy odpocząć trochę od nieznośnie drętwych metafor, ale
każdy piękny sen szybko się kończy. Wyróżniłaś drugi rodzaj bluszczu (pierwszy
był windą), który „pożera mury”. A gdyby mu tak dawać tygodniowe odpadki? Nie było
by potrzeby hodowania kur. Albo kupowania kosza na śmieci, jeśli tak ktoś woli.
Porównywanie tego nieszczęsnego bluszczu do ciemnozielonych drzew to również
strzał w stopę. Rzęsy kojarzą się raczej z delikatnością, a bluszcz z pewnością
taki nie jest, ale to tylko taka uwaga techniczna – nie bierz tego za bardzo do
siebie.
Rozdział 3
Czytając
Twoje opowiadanie, stwierdzam, że wierszyki wypisywane markerem na budynkach
mają więcej polotu i artyzmu. A już z pewnością mają sens, ale, ale, ja nie
jestem gołosłowna. Proszę więc o wprowadzenie na salę cytatu: „Kiedy patrzę z
perspektywy czasu na lata przeżyte bez Gillesa, czasami zastanawiam się, jak
mogliśmy to znieść, czasem zaś myślę, że przystosowaliśmy się i zapomnieliśmy
zbyt łatwo”.
Sędzia:
Oskarżony twierdzi więc, że nie mógł znieść tej strasznej rozłąki, a potem
stwierdza, że zbyt łatwo zapomniał o niej, tak?
Cytat: Eee… no
tak.
Sędzia: Czy
oskarżony ma coś na swoją obronę oprócz zdań o logice zsiadłego mleka?
Cytat: Nie.
Szopka,
istna szopka na kółkach, żeby nie wyrazić się inaczej. Każde zdanie jest bardziej
nielogiczne od poprzedniego, czym Twoi czytelnicy tak się zachwycają? To jednak
prawda, że często człowiek zachwyca się czymś, czego nie rozumie. „Do tej pory
byliśmy nierozłączni, zasypialiśmy i budziliśmy się, trzymając się za ręce.
Razem wymykaliśmy się opiekunom i poznawaliśmy wszystkie cuda, jakie świat –
świat, którym było dla nas tylko Ostrze Burzy – miał do zaoferowania dzieciom.”
Pierwsze zdanie brzmi jak komentarz wyjęty z romansidła niskich lotów
dołączanego do Faktu. Nie wspominam już o tym, że dotyczy dwójki dzieci, które
są na dodatek rodzeństwem. Jak kilkunastomiesięczne dziecko może się wymykać
rodzicom? Taki berbeć może ewentualnie przeraczkować z salonu do kuchni, po drodze
uderzając głową o coś i anonsując całemu domowi swój ból. Poza tym rodzice nie
zajmowali się Gillesem i jego siostrą, a robiły to guwernantki. Ciekawa jestem
też, co Ostrze Burzy miało do zaoferowania dzieciom? Rodzice mieli ukryty bar
ze striptizem w krzakach? Coś niesamowitego? No dajcie spokój! Ellie doprowadza
mnie do śmiechu swoimi przemyśleniami. W jednym zdaniu twierdzi, że nie może
zapomnieć o istnieniu brata, w drugim mówi o tym, że szybko o nim zapomniała i
tak wkoło. Tragikos. „Matka zawsze powtarzała, że panna z dobrego domu powinna
grać przynajmniej na jednym instrumencie, tańczyć z urokiem i lekkością motyla,
znać się na strojach i modzie.” Ależ tak, ale w Japonii, wśród gejsz.
Tańczenie, granie na shamisenie i zabawianie podstarzałych tatusiów to była ich
rola, a panna z dobrego domu w Anglii powinna umieć grać na czymś i śpiewać,
umieć haftować, by w czasie konwersacji mieć możliwość spuszczenia oczu na
szaliczki, które zazwyczaj były wyrzucane, bo panny nie umiały haftować w
ogóle. „Matka nigdy nie spędzała ze mną sporo czasu - przeznaczała go głównie
na zrobienie ze mnie damy, salonowej lalki, którą będzie można z dumą pokazywać
na przyjęciach”. Ach tak… Mówisz więc, że matka nie spędzała z Ellie SPORO
czasu, by w następnym zdaniu napisać, że razem z guwernantkami uczyła ją
frazesów dniami i nocami. Leżę i płaczę, dlaczego ja? Tymczasem rozdzielony
Gilles i Elodie pisują do siebie. Chłopak dostaje list, który na moje oko zająłby
jedną stronę w Wordzie, a narrator wspomina, że koperta z LISTEM była GRUBA. Tekst
to jakaś kpina. Gilles wspomina, że w ogóle nie pamięta ciotki Sophie, gdyż
umarła na zapalenie płuc, linijkę później wspomina, że ciotka zawsze była dla
niego dobra i dawała mu cukierki. Gdyby te bzdury nie były wypisywane celowo,
chyba zgłosiłabym tego bloga do Komisji Edukacji Narodowej, żeby zobaczyli, jak
piszą dzieci, które uczą się w szkołach państwowych. Ten list jest jednym
wielkim paradoksem. Gilles pisze, jaka siostra jest dla niego ważna, jak ją
kocha, a potem streszcza jej w pięciu zdaniach historię swojego życia. Mówi o
wuju, który jest alkoholikiem i lubi zabawiać się z wesołymi paniami na jedną
noc. Ciekawe, trochę Ci się fanzoli.
Rozdział 15
Przez
ostatnie rozdziały wydarzyło się wiele. Między innymi Elodie czytała książkę, z
której NIESPODZIEWANIE wypadła inna książka, bo jak można nie zauważyć, że
opasłe tomisko nie zamyka się. Nie wiadomo po co i dlaczego akurat teraz, do
siostry przybywa Gilles, którego list, jakże nieautentyczny, pozostał bez
komentarza. Mogłam przeczytać dosyć ciekawy opis: „Nigdy nie nauczyłam się
pływać choć trochę, tym większą przyjemność sprawiało mi obserwowanie, jak Gilles
z leniwym wdziękiem porusza się w wodzie rytmicznymi, silnymi ruchami”. Muszę
przyznać, że nie do końca byłam pewna, czy nadal mówisz o pływaniu w wodzie,
miałam jakieś takie dwuznaczne myśli. Możesz to zwalić na mój wiek w sumie.
Następnie Elodie idzie z małym braciszkiem Ernestem na pomost, a za plecami
słyszy kroki i rozpoznaje w nich brata. W wolnej chwili musimy umówić się na
kawę, koniecznie chcę wiedzieć, jak ona to robi! W każdym razie Gilles PRZESUWA
dłonią po drewnie (przesuwa, a nie wali na oślep), klnie i wtedy z jego ręki
TRYSKA krew. Trochę kolejność Ci się pofanzoliła, a poza tym krew z ręki nie
tryska zazwyczaj. Konsultowałam tę sprawę z koleżanką, która z medycyną ma wiele wspólnego. Widzisz, jak mnie to ruszyło? Otóż stwierdziła, że Gilles musiałby
trafić akurat w tętnicę. Jest maleńkie prawdopodobieństwo, że krew siknęłaby,
ale nie fontanną. To też zależy od człowieka, niektórzy mają mocno pochowane
tętnice, inni nie. Teraz, jeśli przesunął gwoździem po wierzchu dłoni, to
fontannę by miał przy naruszeniu tętnicy promieniowej. Jeśli jednak przesunął
po wewnętrznej stronie, to tętnicy głównej kciuka. One są najbardziej na
wierzchu i ewentualnie można je rozorać, ale do tego potrzebna byłaby spora
siła nacisku, żeby rozwalić ją gwoździem. A napisałaś PRZESUWA. Taki defekt po
prostu, ze skargami proszę do matki natury. Bardzo, bardzo niezdarnie
wprowadziłaś incest. Byli sobie brat i siostra, którzy zostali w dzieciństwie rozdzieleni.
Pewnego dnia do Elodie przyjeżdża brat, którego chyba nikt z rodziny (oprócz
matki) nie zauważył lub nie chciał zauważyć. Ellie przytrzymuje dłoń braciszka
nieco dłużej niż wypadałoby porządniej dziewczynie z dobrego domu i… bum! Treści,
które uważasz za kontrowersyjne, wkraczają do opowiadania. Takie treści to ja
czasami z nudów oglądam w „Ukrytej prawdzie”. Bardziej byś zaszokowała
opowieściami o homoseksualistach na dziś dzień. A tak się cieszyłam, że będą
brzydkie historyjki, ech. Przy szóstym rozdziale przestajesz ględzić o jakichś
bzdurach i porzucasz swój „wzniosły” styl, by zająć się porządnie akcją.
Pomijając fakt, że to opcio jest parodią, to naprawdę ten szósty rozdział był
świetny. Nie wierzę, że to napisałam! To przez to, że ręka wciąż mi się trzęsie
po ubijaniu białek na biszkopt, ale wreszcie zaczyna się coś dziać. Tonie mały
Ernest. Tak, pośród tych artystycznych frazesów wreszcie coś, co jak tako
umiliło mi czas spędzony na czytaniu „Duszy ognia”, jakkolwiek dziwnie to nie
zabrzmi. Całe wydarzenie opisałaś po łebkach, w jednym akapicie, chyba trochę
za śpieszno Ci było do wprowadzenia incestu – co nagle, to po południu. Czy
jakoś tak. Na pogrzebie Ellie wychodzi z bratem z ceremonii, ot tak, a co z
Izabelą? Ani me, ani be w związku z zaistniałą sytuacją? Ellie kłóci się z
Gillesem i, jak przewidują już standardy unijne dla opciów internetowych,
uderza go w strategiczne miejsce (klatkę piersiową) z prawego sierpowego, a
potem PRZEZ KOSZULKĘ rani go paznokciami do krwi. Następnie bohaterowie
namiętnie się całują, a bohaterka po buziaczku-misiaczku w usta już jest
rozpalona (szybka bestia jest), ręce pod koszulki, hoho, szykuje nam się niezła
historia. Potem miałam zagwozdkę, bo co to znaczy, że Gilles zanurzał się w
ciało Ellie? W sensie, że ją przeleciał? Wzrokiem? Czymś innym? Jak się okazuje
z następnego akapitu, to jednak nie był wzrok. Jestem bardzo zawiedziona, że
ominęłaś to przelatywanie, w takim razie co to za treści kontrowersyjne, które
opisujesz jednym zdaniem, że Ellie wstała obolała? Dziewczyna, gdzie by nie
poszła, zawsze kończy się to rozmową Gillesa, który chyba wszczepił jej
nadajnik GPS w czasie tego przelatywania. Tymczasem Ellie wyjeżdża na pensję
dla panienek, gdzie będą ją uczyć haftu krzyżykowego i sztuki konwersacji z
istotami do konwersacji najmniej się nadającymi. Mężczyznami oczywiście.
Dziewczęta na pensji zajmują się takimi rzeczami, jak chodzenie do opery od
czasu do czasu, wywoływanie duchów (też od czasu do czasu) i takie tam różne
inne rzeczy. Jednak Ellie wraca do domu, bo otrzymała list od matki. Ubolewam
nad tym, że nie wspomniałaś o lekcjach haftowania. W sumie nie wspomniałaś o
żadnej, wiemy tylko tyle, że Ellie bawiła się w wywoływanie duchów a potem
wróciła do domu, hop siup. Tymczasem, co za pech, Gilles wyjechał na studia. Izabela swata swoją córeczkę z nudnym jak flaki z olejem Letchworthem,
który ględzi trzy po trzy o planach bożych dziewczynie, która dopiero co brata
straciła. Uświadamia jej, że tak widocznie musiało być, wariat jakiś. Jacob,
czyli Letchworth, pewnego dnia zaczepia Ellie, siadają na ławeczce i oznajmia
jej, że będzie jego żoną. Dziewczyna oczywiście nie chce, to zrozumiałe w
związku z tym, że nie jest głupią dzierlatką. Zmienia jednak zdanie pod wpływem
szantażu emocjonalnego rodziców, biedna ta dziewczyna. Dobrnęłam do ostatniego
rozdziału i wypada mi podsumować wszystko. Czy coś się zmieniło? Na pierwsze
rozdziały miałaś koncepcję, by robić czytelnikom wodę z mózgu i celowo obrażać
ich serwowaniem bzdur w stylu „trawnik rozciągający swe połacie”. Jawny śmiech
w twarz tym kilkudziesięciu czytelnikom. Po jakimś czasie odwidziało Ci się, z
głupiego opowiadanka o niczym, pisanego ładnymi słowami, zaczęłaś tworzyć coś,
co ma ręce i nogi, żeby co inteligentniejsi się
przypadkiem nie zorientowali. Fakt, logiki tutaj w wielu przypadkach nie
ma, akcja goni akcję i w zasadzie co ważniejsze rzeczy trwają cały jeden
akapit, w porywie rozpisania się sięgają dwóch akapitów, ale to nie zawsze.
Miały być treści kontrowersyjne, a skończyło się na jednej nocy z bratem,
dajcie spokój, zdarza się. Za dużo naobiecywałaś, Lunatyczko.
„- Pani wahanie i wrodzona delikatność kobiecych uczuć czyni panią tylko jeszcze bardziej czarującą. Nie onieśmiela mnie ta odpowiedź i trwam w nadziei, że poprowadzę panią do ołtarza. Zdaję sobie sprawę, że moje słowa mogły panią oszołomić, stąd więc to urocze okrucieństwo. Z radością pozostawię pani czas do namysłu, mając nadzieję, że będzie miała pani dla mnie łaskawsze słowa. Mam jednak nadzieję, że nie zechcesz długo karmić mnie niepewnością.” Dialogi są, co chyba nikogo nie dziwi. Masz tendencję do pisania bardzo długich opisów, by oddzielić je równie długimi dialogami. Rozmowy pomiędzy Gillem a Ellie są jak papka ziemniaczana – bez wyrazu, bez sensu, bez ładu. Rozmawiają dziesiątki razy o wspólnej nocy, a raczej Gill zaczyna ten temat, a dziewczyna wydziera się, by nie poruszał tej kwestii. Jeśli nie zaczyna mówić o tamtej przygodzie, to Ellie też krzyczy na niego, bo na pewno miał ją na myśli i tak w koło Macieju do utraty tchu. W zasadzie to Gill jest jedyna postacią, na podstawie której mogę coś napisać o dialogach. Rola matki jest w tym opowiadaniu bardzo wyraźna – ładnie wyglądać i pachnieć, czasami opierniczyć młode, żeby się zbytnio im dobrze nie żyło. Styl wypowiadania się Izabeli jest mocno przesadzony. Ileż w końcu można krzywić się, spiskować, krzyczeć, pouczać? Pomimo że akcja toczy się przez większość czasu w Ostrzu Burzy, czyli domu rodzinnym, Ellie rozmawia z ojcem może dwa, góra trzy razy. Najbardziej nieudana kreacja to postać Jacoba, którego wypowiedź wkleiłam wyżej, bo jest znakomitym przykładem, przez co przeszłam, pisząc ocenę tego bloga. Wrodzona delikatność kobiecych uczuć? Kobiece uczucia nie mogą być delikatne, to ona może być delikatna. Urocze okrucieństwo? Bardzo sztucznie, bardzo wzniośle, niech ktoś wreszcie przekłuje ten balonik.
Opisy: 2/5
Sama nie
wiem, co napisać, żeby nie skrzywdzić Ciebie i nie mieć wyrzutów sumienia. Jak
już wspominałam z dziesięć razy co najmniej, poczułam się strasznie z myślą, że
będę chciała skomentować wszystkie zdania i zamęczę naszych drogich czytelników
na śmierć. Na szczęście po jakimś czasie przestałaś używać, w Twoim mniemaniu,
zabawnych i ładnych metafor i porównań. Niestety jakaś ich część pozostała,
przykładowo „opływające mnie dźwięki”, „zagryzane zęby”, które doprowadziły
mnie do opętańczego śmiechu, „bielejący prostokącik papieru” zamiast po prostu
list, „sztuka odzieży” i tak dalej. W pewnym momencie opowiadanie mnie
wciągnęło. Szkoda tylko, że tak bardzo bazujesz na uczuciach bohaterów,
perfekcyjnie długo opisujesz ich wewnętrzny stan, a o urozmaiceniu historii
jakimiś opisami miejsc akcji, postaci zapominasz. Piszesz na upór źle, bo chcesz,
a tak naprawdę myślę, że z „Duszy ognia” mogłabyś zrobić coś ciekawego.
Kreacja: 1/10
Tutaj nie poszalejemy, Lunatyczko. Kreacja utyka na obydwie
stopy i prosi o dobicie jej czymś ciężkim. Bohaterów jest kilku, przede
wszystkim: Elodie, Gilles, Ernest, ich rodzice. Wystąpiło paru bohaterów
pobocznych jak na przykład: koleżanka Elodie Corinne, ciotka Sophie, wuj
Bartholomew, panna Bradford. Mało ich, a akcja krąży ciągle wokół Ellie.
Kreacja bohaterów umarła. To znaczy nie mogła umrzeć. Żeby tak było, to musiała się najpierw
urodzić. Żadna z postaci nie została opisana w najmniejszym stopniu. W ciągu
piętnastu rozdziałów dowiedziałam się, że rodzeństwo ma czarne włosy i fiołkowe
oczy, a Gilles ma piękne ciało. To by było na tyle. Gdzieś pośrodku wyszło na
jaw, że Ellie chodzi w sukienkach. Oczywiście jak na pannę z dobrego domu w
tamtych czasach to nic dziwnego, ale skoro dziewczyna całe dzieciństwo spędziła
w domu i ogródku, to z drugiej strony mogła chodzić w czymkolwiek, nie musiała
zakładać pończoszek i fikuśnych sukienek, by zachwycić kamienie przed domem.
Również charakterystyka wewnętrzna gdzieś tam po drodze się zgubiła, bo na
temat preferencji i opinii bohaterów nie wiemy nic. Są jak dwie kukły, które
tańczą, jak im zagrasz, i wydaje mi się, że są wyprani z wszelkich emocji.
Gilles zastaje Ellie nagą – jedyne co czują, to podniecenie, a całe wydarzenie
jest opisane w paru zdaniach i biegiem, trzeba wymyślić jakieś nowe wydarzenie
czytelnikowi. Ellie wspomniała tę wpadkę tylko raz. Gdy ginie Ernest, Ellie
również jest oczywiście smutna, ale zapomina o swoim bracie bardzo szybko. Twoi
bohaterowie nie przeżywają niczego, są nieautentyczni, nad niczym się nie
zastanawiają, mam wrażenie, że niczego nie żałują. Nie podoba mi się to, jak
streszczasz akcję. Ellie przebywa w Londynie rok, a w opowiadaniu jakieś dwa
rozdziały. Gilles przebywa u wuja całe dzieciństwo i wraca jako mężczyzna, a
również z jego pobytu w domu Bartholomewa nie wiemy nic, poza informacjami
zawartymi w krótkim liście od chłopaka. W związku z powyższym ta realność
bohaterów gdzieś się zatraca. Są fikcyjni, a ja mam wrażenie, że wkrada się nam
tutaj fantastyka, bo postacie zachowują się nie do końca jak ludzie. Nie mają
uczuć, ich reakcje są bardzo dziwne, bo nieadekwatne do sytuacji. Pomijam fakt
obecności rodziców, którzy są po prostu straszni. Traktują pociechy jak
sprzedajny towar, który można kupić za trzy simżetony, a ich los mają głęboko w
d…ziupli. Na Ellie powinno to jakoś wpłynąć, bo przecież wyjeżdżając do
Londynu, straciła wsparcie brata, zyskując marną imitację przyjaciółki. Elodie
jest przecież człowiekiem! Na dłuższą metę nie da się wytrzymać bez kogokolwiek
bliskiego, a ona właśnie zostaje sama. Bez obecności rodziców (którzy są jak
kula u nogi, ale są), bez brata, bez nikogo. Zasadniczo, pomijając epizodyczne
wydarzenia, miejsce akcji dotyczy domu rodzeństwa wraz z ogródkiem, domu Sophie
i Bartholomewa oraz pensji w Londynie. O domu Ellie nie wiemy nic – coś było o kwiatkach,
o bluszczach i to by było na tyle. Zero opisów wnętrz, nawet pokój dziewczyny
pozostaje dla nas tajemnicą, a znajdujemy się w nim stosunkowo często. Ogródek
to pomost nad jeziorem i tyle – żadnego opisu jak daleko się rozciąga (połaci
trawy nie uznaję), czy jest tam coś posadzone, czy jest tam ten bar ze
striptizem. Null. Taka sama sytuacja dotyczy pozostałych miejsc akcji. Piszesz
opowiadanie, jak mam sobie wyobrazić te miejsca, skoro sama tego nie potrafisz
zrobić? Jeden punkt przyznaję za te drażniąco głupie opisy.
Fabuła: 3/5
Coś, co mnie niesamowicie frapuje, to charakter rodziców
Ellie i Gillesa. Izabela to pani domu o nienagannych manierach, sukienkach
szytych na każdy dzień i wiecznie przygaszony ojciec. Mają oni dom, kucharkę,
która siedzi całymi dniami w kuchni. Pewnie jeszcze dużo służby, a ja się
ciągle tylko zastanawiam, kto tak właściwie na to zarabia? Bo ze stania przed
lustrem pieniędzy się nie dostaje, niestety. Fabuła jest jak krowa – albo
sprzedajna, albo nie. Jeśli nie, to ma przerąbane. Twoja na szczęście jest
interesująca. Anglia dwa wieki temu, ród z tradycjami, pensje dla panienek,
incest. Szkoda tylko, wielka szkoda, że tak bardzo skupiasz się na wprowadzaniu
coraz to nowszych elementów akcji, że o starych zapominasz. Była sobie Corinne
przez dwa rozdziały, potem jej nie było, a na końcu wpadła na tygodniową wizytę
do Ellie i znowu jej nie ma. Ogólnie, pomimo że efekt zapewne miał być
odwrotny, podoba mi się. Nawet bardzo. Czasami ciężko spartaczyć coś, nawet
jeśli chce się tego bardzo usilnie.
Oryginalność: 2/5
Incest? Słyszałam już o tym. Przede wszystkim czytam dużo
incestu związanego z Harrym Potterem. Miały być treści kontrowersyjne, a nie
było. Mam nadzieję, że za kontrowersję nie uznajesz seansów spirytystycznych
ani dziecka zrodzonego z rodzeństwa, bo to wszystko już było i to wiele razy. Przede
wszystkim ostatnimi czasy natykam się ciągle na książki zawierające ten motyw. Dziewiętnastowieczna
Anglia. Było; dopiero co oceniałam Rule, Britannia! na tle właśnie Anglii dwa
wieku temu i świat przedstawiony był całkiem inaczej niż u Ciebie. Tak czy siak,
przyznaję dwa punkty za samą tematykę, bo, pomimo że jest popularna, to nie
powszechna i często budzi obrzydzenie w czytelnikach, których Ty jednak, jakimś
cudem, masz.
Poprawność: 4/10
W tej
kategorii miałam największy problem z przyznaniem ilości punktów. Natknęłam się
tylko na parę literówek. Sporo przecinków stawiasz w nieodpowiednich miejscach,
ale podejrzewam, że masz jakiś cel w tym działaniu. Dlaczego? Ano dlatego, że
czasami budowałaś trudne konstrukcje zapisane bezbłędnie. Twoja postawa
pozostaje dla mnie zagadką.
„Jakiś
dziwny, niepokojący impuls, który ostrzega przed niebezpieczeństwem i poprzedza
ważne chwilę”. W tym zdaniu mamy piękną literóweczkę, popraw "ważne chwilę" na ważne chwile lub ewentualnie ważną chwilę.
„I choć
wystarczałoby mi spokojne, bezpieczne życie, świat, mimo, że ostatnio zdawał mi
się coraz bardziej nieprzyjazny, dawał tyle możliwości.” Nie wolno
oddzielać przecinkiem określeń „mimo że” i tym podobne.
”Z trudem
wmusiłam w siebie parę kęsów śniadania i chwyciwszy szkicownik oraz pierwszą z
brzegu książkę poszłam w moje ulubione miejsce nad jeziorem, które zawsze było
dla mnie łaskawym schronieniem.” Schronienie to schronienie, nie rozumiem,
dlaczego nazywasz je łaskawym? Łaskawie ewentualnie mogę to przemilczeć. Jeśli
zaś chodzi o błędy, to przecinek przed „poszłam” – oddzielamy czasowniki, same
tego nie zrobią, zbyt zacofaną technikę mamy w Polsce.
„bałem się,
że będziesz całkiem różna, niż ta Ellie, którą pamiętałem, ale jesteś dokładnie
taka, jak myślałem” Perełka, absolutna perełka. Nawet mamusię zawołałam, żeby
spytać, co o tym sądzi. Pozdrawia Cię serdecznie, tak na marginesie. Po
pierwsze przecinek przed „niż” jest zbędny, a po drugie to zdanie to coś jak:
poszedłem do sklepu, ale nie wiedziałem, że drzwi frontowe są zamknięte, więc
poszedłem piwnicą, ale piwnica też była zamknięta, więc w końcu poszedłem
drugimi drzwiami frontowymi i przeżyłem przygodę życia naciskając klamkę.
„Oczywiście,
musiałam również odpracować wszystkie obowiązkowe, nużące zajęcia, należące do
mojego „dobrego wychowania”.”, „Oczywiście, mogłam z nim porozmawiać o
codziennych sprawach, nawet o tym, co działo się podczas jego nieobecności, ale
przez cały czas byłam dziwnie skrępowana.”, „- Oczywiście, teraz pewnie
rozpadłaby się na kawałeczki przy pierwszym dotknięciu.” „Oczywiście, co jakiś
czas zalewała się łzami” Po co ten przecinek po „oczywiście”?
„- Sophie – w surowym głowie Bartholomewa pojawiła się odrobina
czułości” Surowa głowa? W sensie, że facet zgolił włosy? Czy surowy głos
raczej?
„- Nie chcę! – zaprotestował przerażony Gilles, usiłując się wyrwać,
jednak wuj trzymała go mocno, czuł jego palce wbijające się w drobne ramionka
niczym szpony.” Wuj z reguły mógł trzymać, ciężko, żeby facet „trzymała”.
„Opuszczając ją, czuł, jakby zostawił w Ostrzu Burzy fragment siebie
bez którego nie mógł żyć.” Kolejny przecinek po „siebie”.
„bardziej zaaferowanej żałobnymi sukniami, niż tragedią, jaka dotknęła
jej rodzinę.” Znowu przecinek po „niż” niepotrzebny jest.
„Chwilami obwiniałam się za egoizm, chwilami jednak próbowałam się
usprawiedliwiać.” Powtórzenie; jeśli miało być celowe, to drugie „chwilami”
wyglądałoby lepiej poprzedzone a.
„I, może, znalazłabym kogoś bliskiego.” Po co te przecinki?
„Paradoksalnie, powrotem brata chyba najbardziej ucieszony był
Ernest.” Po paradoksalnie, w tym przypadku, nie dajemy przecinka.
„Osamotniona przez Ernesta, mogłam więcej czasu poświęcać malowaniu i
rysowaniu.” Znowu niepotrzebny przecinek.
„Ku jej wielkiej radości dosłownie rzuciłam się na posiłek i zjadłam
znacznie więcej, że wypadałoby damie.” Niż wypadałoby damie.
„Pani Carter wcisnęła mi jeszcze talerz maślanych ciasteczek, na
wypadek, gdybym zgłodniała.” Drugi przecinek do wyrzucenia.
„Mimo wszystko, nie mogłam się nie uśmiechnąć.” Bez przecinka.
„Po śmierci Ernesta nienawidziłam go równie mocno, co matkę.”
Niepotrzebny przecinek.
„Od rana zaczęli napływać goście, wszyscy w czerni, jak stado ponurych
kruków.” Wyrzuć drugi przecinek.
„Pogrążona
w ponurych rozmyślaniach z obojętnością obserwowałam przepływające (…)” Brak
przecinka po „obojętnością”.
"Panna, a właściwie pani Amelia była naprawdę dobrą kobietą i
zasługiwała na szczęśliwe życie.” Wstaw przecinek po „Amelia”.
„Chwyciwszy płaszcz, wysyłam z pokoju, zostawiając osłupiałą Corinne.”
Wyszłam.
„Gdy mój wyrok padł na tenora, zamarłam” Wzrok raczej, tak
przypuszczam.
„Nawet teraz, choć wiedziałam, jak w malarstwie uzyskuje się tak
efekt, czułam się nieco nieswojo.” Taki efekt.
„Aby odciągnąć moje myśli od wspomnień ostatnich
wydarzeń, zaczęłam zastanawiałam się, jak będzie” Zaczęłam zastanawiać się.
„Matka przyjmowała kondolencje
uśmiechając się.” Umieść przecinek po „kondolencje”.
„powiedziałam, zamyślona” Usuń przecinek.
„Czasem trochę zazdrościłam jej tego uroku, wrodzonego wdzięku, dzięki
któremu w każdym ubraniu prezentowała się nienagannie, i łatwości, z jaką
potrafiła dostosować do każdej sytuacji.” Dostosować się do każdej sytuacji.
„była poleconą opiekunką, więc mimo odpychającej powierzchowności
powinna umieć upilnować rozbrykanego dziecko.” Rozbrykane dziecko.
„słońce znajdowało się w zupełnie innym miejscu, niż wcześniej” Nie stawiaj przecinka przed "niż", jeśli w dalszej części zdania nie ma orzeczenia.
„Naprawdę? – zapytał, niespodziewanie miękko.” Stawiasz te przecinki z
dokładnością rolnika sadzącego ziemniaki, do usunięcia.
„Rzeczywiście, zwykle wszelkie urazy przyjmowałam beznamiętnie.”
Kolejny niepotrzebny przecinek.
„Nie znałem
go, tak jak ty” Bez przecinka.
Podsumowując,
stawiasz przecinki w miejscach oczywistych nawet dla najbardziej zawziętego
dyslektyka do zauważenia, z drugiej strony tworzysz konstrukcje ładne i
zgrabne, długie, by postawić przecinek po „oczywiście”.
Detal
Dodatki: 5/10
Układ bloga
jest dosyć skromny. Generalnie najważniejsze informacje i archiwum zostały
umieszczone na lewej kolumnie, za co Cię pochwalę. Podoba mi się czcionka,
jakiej użyłaś w kolumnie. Sprawa prezentuje się o wiele gorzej, jeśli chodzi o
czcionkę tekstu. Jest przyzwoicie duża, ale czyta się ją tragicznie, bo jest
biała. Im dłużej myślę, tym bardziej jestem przekonana, że na takim tle chyba
żadna czcionka nie wyglądałaby dobrze, więc niech Ci będzie. Już dawno nie
ubawiłam się tak, gdy chciałam przejść na jakąś podstronę menu, literki tak
śmiesznie odskakują od siebie. Co za bajer! Parsknęłam śmiechem po przeczytaniu
krótkiej informacji o opowiadaniu. Dziwnie wygląda tam rzymska dziewiętnastka,
wpleciona w tekst, a jeszcze dziwniej „głębokie” słowa: „Nie czas jest tu
jednak najważniejszy, a uczucia, perypetie i skrywane tajemnice bohaterów”.
Och, uczucia, no tak, w końcu mamy romantyzm, epokę indywidualizmu, wielkich
uczuć i mesjanizmu. Perypetie usilnie kojarzą mi się z wesołymi historyjkami o
dwójce ludzi, którzy podróżują przez Atlantyk do Chin, na pewno nie nazwałabym
tak historii życia Ellie. Dalej napisałaś „Niektórym pewne treści mogą wydać
się kontrowersyjne, jednak pokazują one spory wpływ społecznych norm i ogólnie
przyjętej moralności na człowieka”. Tutaj się zgadzam, jak najbardziej.
Zamążpójście Elodie jest dokładnym obrazem tego, o czym piszesz. „Zwykłe
zdarzenia mogą nabrać niezwykłej głębi, jeśli inaczej na nie spojrzeć.” Muszę
się przyjrzeć bliżej mojemu omletowi, którego sobie jutro zrobię na śniadanie.
A nuż powie do mnie coś głębokiego? Przenosimy się do zakładki, w której
zamieściłaś informacje o sobie. To moja ulubiona część menu, wiedz o tym. I
znowu córka zaczęła rechotać jak po porządnej dawce gazu rozśmieszającego:
„Coraz trudniej w dzisiejszych czasach mówić o sobie…”. A cóż mają czasy do
osobowości człowieka? Jeden mówi o sobie dużo (jak ja), inny mniej, a ktoś jest
skryty jak farsz w gołąbkach i nie mówi nic. Nie widzę żadnego związku. W
zasadzie nic o sobie nie powiedziałaś, jedynie wymieniłaś swoje
zainteresowania, to oczywiście nie zależy ode mnie, ale szkoda, lubię czytać o
ludziach. Zresztą to Twoja rubryczka, piszta co chceta. Reszta menu to bzdury –
miejsce na spam, co samo w sobie jest dosyć śmieszne, i linki, w tym chyba
połowa ocenialni z blogosfery. Podsumowując, dobrze, że masz menu, bo te
wszystkie linki zaśmiecałyby kolumnę. Na plus oceniam playlistę, pomimo że
większość utworów w ogóle nie pasuje do opowiadania, oczywiście umieściłaś je
dla śmiechu. Mimo wszystko bardzo podoba mi się piosenka Bonnie Tyler, może to
ma coś wspólnego z tym, że ją lubię.
Dodatkowe
punkty: 0/5
Za nic
punktów nie dają, nawet na Opieprzu.
Suma: 15/60
Ocena:
mierna
W pełni zasłużona i Ty dobrze o tym wiesz. Cały ambaras polega na tym, żeby odnaleźć złoty środek i nie dać poznać, że całość jest prowokacją. O połowę mniej pompatycznie i może bym się nabrała. Jeśli miałabym być szczera, to prowokacje wychodzą Ci średnio, może lepiej wziąć się za coś, co będzie pomagać Ci w dalszym rozwoju, a nie go hamować?
corkatsw. Jak Ty to robisz? Mistrzostwo normalnie. *_*
OdpowiedzUsuńAle ja ponawiam pytanie. Bo zadałam pod ostatnim postem, ale skoro jest już Twój to ... Wiem, że nie powinnam myśleć nawet o tak szkaradnej zbrodni, ale czy mogę zmienić szablon? Teraz jestem druga w kolejce. Zależałoby mi, ponieważ mam nowy komputer, a ten szablon który mam aktualnie, uniemożliwia mi normalne funkcjonowanie na blogspocie.:c
Pozdrowienia, Stupid Lamb.
Dzięki, Stupid Lamb :)
OdpowiedzUsuńJasne, że możesz, dopiero rozpoczęłam ocenę kolejnego bloga, więc masz jakieś dwa tygodnie czasu, myślę, że tyle wystarczy spokojnie?
Dzięki za komentarz.
corka, kocham Cię <3
UsuńAleż nie trzeba aż tak, dozgonna wdzięczność wystarczy :)
UsuńJasne! Na przyszłosć będę pamiętać :)
UsuńCórka, co bierzesz przed pisaniem ocen? Daj mi namiary na dilera.
OdpowiedzUsuńHej Corcik!
OdpowiedzUsuńStrasznie się uśmiałam czytając tę ocenę! Mam wrażenie, że ja bym wystawiła takiej prowokacji piąteczkę, bo ja lubię takie pseudogłębokie gniotki xD Najbardziej spodobała mi się przygoda życia z klamką w roli głównej xD
Strasznie mi się tez podobał tekst "Gałęzie splecione w drapieżnym uścisku" i porównanie do węgorzy xD Bleh, czułości od teraz nigdy nie będą takie, jak kiedyś. Skaziłaś mój mózg ;]
Brawo, brawo ;]
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo dobra. Jak się otrząśnie całą tę ocenkę z och-jakże-dowcipnego bełkotu i odfiltruje z trudem element krytyki merytorycznej, wychodzą rzeczy następujące:
OdpowiedzUsuń1. Córka niewielkie ma pojęcie o realiach życia w XIX wieku, skoro pyta, "kto na to wszystko zarabia". Ano nikt, rodzice Elodie odziedziczyli majątek i jedyna ewentualna praca, jaką wykonuje jej ojciec, to zarządzanie tymże majątkiem. A ponieważ opowieść jest pisana z punktu widzenia Elodie, może ona słowem nie wspominać o sprawach, na których się nie zna.
2. Jeszcze mniejsze ma córka pojęcie o XIX-wiecznej literaturze, skoro uparcie nie dostrzega stylizacji na język ówczesnych powieści i nabija się np. z wyrażenia "łaskawe schronienie". Tak się kiedyś pisało, cóż.
3. Tak, zdarzało się, że rodzice ot, tak, bez mrugnięcia okiem oddawali dziecko na wychowanie np. dalszym krewnym. Tu polecam "Mansfield Park" Jane Austen.
Co w adresie "dusza ognia" skojarzyło się Córce z Red Tube, nawet nie podejmuję się dociekać.
1. Tak, ale majątku nie dostaje się tyle, by utrzymać pięcioosobową rodzinę (gdy Ernest jeszcze żył), służących, utrzymać ogromny ogród, urządzać ogromne przyjęcia i spać na pieniądzach przez dwadzieścia lat. Można ten kapitał pomnażać, zainwestować, ale nie było o tym mowy i dlatego się uczepiłam.
Usuń2. Ok, w porządku, skoro wiesz lepiej, to nie będę komentować, bo pewnie nie zdołam Cię przekonać.
3. Ach, Mansfield Park to ja nawet w domu mam, może się połaszę, dzięki!
1. "majątku nie dostaje się tyle, by utrzymać pięcioosobową rodzinę"
Usuńyyyy... a dlaczego właściwie nie?!
Ze trzy osoby już radziły Ci przeczytać "Dumę i uprzedzenie", ja się dołączam. Podpowiem tylko, że pan Bennet miał pięć córek i żonę, miał również służbę i choć żyli skromnie, a panny nie mogły liczyć na bogaty posag - to nadal żyli z odziedziczonego majątku, głodu nie cierpieli i nie chodzili w szmatach. A pan Bennet nie pracował zarobkowo.
Generalnie, to ile majątku się odziedziczyło, zależało od tego, jak bogaci byli przodkowie... (nie wierzę, że muszę komuś takie oczywistości tłumaczyć, no nie wierzę).
2. No nie zdołasz, mogę sypnąć cytatami na poparcie, jeśli chcesz.
3. A polecam, polecam. J
A byli też ludzie, którzy mieli duże rodziny i wcale nie żyli skromnie...
UsuńA tak notabene, w rozdziale 14 piszę o tym, że dom jest zadłużony. Tyle w temacie spania na pieniądzach i po raz kolejny wykazania się znajomością tekstu.
>A byli też ludzie, którzy mieli duże rodziny i wcale nie żyli skromnie...
UsuńOt, choćby w Mansfield Park pan Bertram.
Santa Luna, Madre Tierra.
OdpowiedzUsuńJa się tak grzecznie zapytam, jaką szanowna pani oceniająca miała ocenę z historii? Bo tak ewidentnych głupot to dawno na oczy nie widziałam, a jam zwykła maturzystka.
Mam wrażenie, że oceniająca szukała każdego możliwego sposobu, aby opowiadanie zgnoić doszczętnie i niezbyt się przy tym zastanawiała, co takiego pisze. I wychodziła z założenia, że jeśli fakty nie zgadzają się z jej opinią, tym gorzej dla faktów. Może ja dziwna jestem, ale przed oceną opowiadania, którego akcja dzieje się w XIX wieku, wzięłabym i poczytała trochę o realiach epoki. Przepraszam, oceniającej się wydaje, że brytyjska arystokracja sprzedawała bułki w sklepach, albo wozy w komisach? O życiu z majątku się nie słyszało?
I czy ktoś mógłby mi wyjaśnić, co takiego zabawnego było w tym seansie spirytystycznym? W epoce, kiedy ludzie byli ZAFASCYNOWANI światami nierzeczywistymi, duchami, upiorami etc?
Ach, i komentarz propos sukienek i kamieni. Moja droga, to nie są czasy, gdy dziewczynki bawiły się w ogrodzie w ogrodniczkach i koszulkach z kolorowymi nadrukami. Małe arystokratki często miały na sobie prawdziwe dzieła sztuki, i to nie tylko na uroczyste okazje.
A Jacob jest całkiem sensowną postacią. Jasne, jego poglądy mogą się nie podobać, ale w epokę wpasowują się jak najbardziej.
Polecam podręcznik od historii. A najlepiej ze trzy, większa szansa, że coś w głowie zostanie.
Nie pamiętam, mam dobrą pamięć, ale krótką :]
UsuńPolecam przejrzeć moje wcześniejsze oceny. Wystawiłam i piątki, i mierne. Nie rozumiem, dlaczego miałabym gnoić opowiadanie akurat Lunatyczki. Dzięki za komentarz.
Uznawanie poprawnych z punktu widzenie kreacji świata rzeczy za błędy nie jest gnojeniem? Ja rozumiem, że ktoś może mieć historię w rzyci, ale wtedy niech się może ie bierze za ocenianie historycznych opowiadań, co?
UsuńPoza tym ten niby ironicznie-prześmiewczy ton jasno wskazuje na gnojenie. Merytoryczne komentarze uciekły do lasu.
Morze widzę. Morze butthurtu. Z całej oceny zieje tak zapiekła nienawiść, że pomyśleć by można, że autorka bloga porwała szanownej Oceniającej kotka, poćwiartowała go, ugotowała, przerobiła na pasztecik i zjadła. I nawet jeśli to prowokacja,a na to dowodów nie masz, to można by było zdobyć się na odrobinę obiektywizmu.
OdpowiedzUsuńI nie mów mi proszę o realiach historycznych, bo Twoja wiedza ewidentnie leży i już nie kwiczy. Ciekawi mnie, że ponoć natykasz się na realia XIX-wiecznej Anglii w książkach - można poznać tytuły tychże publikacji? Chciałabym dowiedzieć się, od kiedy to panny z dobrego domu chodzą w "czymkolwiek". Na pensji zaś, jeśli chciałabyś wiedzieć, uczono francuskiego (i innych języków), gry na fortepianie, rysunku, podstaw matematyki, historii i geografii, manier, tańca, itp. Czasem nie dawało to wielkich skutków, ale jednak! Mamy XIX wiek, nie środek średniowiecza, kobiety już dawno nie siedzą z buzią w ciup, nie ten czas i nie ta sfera. Gejsze tu się chyba zabłąkały przejazdem z dalekiej Japonii. Procedury adopcyjne... A może wypadałoby jednak dokonać podstawowego researchu. Czytanie Rule, Britannia pod takowy nie podpada. Wiem, poszłam, sprawdziłam.
Poglądy Jacoba jakie są, każdy widzi, ale nie widzę w nich nic sprzecznego z duchem epoki. To nie laicyzująca się Francja, tylko konserwatywna angielska prowincja, a Jacob wygląda mi na poślednie, ale wzbogacone landed gentry albo awansujący middle-class.
Urzekła mnie twoja rewelacja o konieczności zarabiania na służbę. Noł, rili? Patrzcie państwo, gdzie ja się uchowałam, że nie wiem, że landed gentry ryje w ziemi jak krety i okopuje grządki (łyżeczką do herbaty niewątpliwie). Ewentualnie zasuwa na trzy etaty. OK, Thundercośtam bogaci nie byli, ale i stosunek pieniądza, wartości towarów a wartości pracy był zupełnie inny. Podpowiem - siła robocza była przeważnie śmiesznie tania.
Nazwa domu też mnie razi, ale moja droga, nihil novi sub sole. A książka, o którą Ci chodzi należy do serii Dragonlance. To tak gwoli ścisłości.
Nie mam pojęcia, jakie fanfiki czytasz i chyba nie chcę wiedzieć. Osobiście wydawało mi się, że gdzie jak gdzie, ale w fandomie HP incest pojawia się sporadycznie.
W ogóle dobił mnie sam fakt, że uważasz incest za coś, co nie wywołuje kontrowersji. Dziękuję, nie mam więcej pytań. A myślałam, że to ja czytam dziwne fanfiki...
I przeczytaj chociaż Dumę i Uprzedzenie, błagam. Cokolwiek przeczytaj sensownego.
Orszula, "usiadająca" na ławeczce, bo stać sił nie stało.
Och, polecam poczytać chociażby "Ślizgońską dziwkę". Wprawdzie nie ma tam incestu, ale te treści wydają mi się o wiele bardziej kontrowersyjne. Inne czasy, wiem, ale mimo wszystko. Tak przykładowo.
UsuńMoże wody? Ciasteczko? Potwór wszystkich nie zjadł jeszcze!
Ale ja chciałam incest.
UsuńA za ciasteczko dziękuję, nie chcę. Gorzkie od żółci musi być strasznie.
UsuńCzekoladowe, bardzo dobre, poczęstuj się ;]
UsuńPolecam skorzystać z wyszukiwarki na fanfiction.net, tam właśnie je czytam, przynajmniej w większości, i jest ich sporo. W języku angielskim.
Jak rozumiem merytorycznej odpowiedzi się nie doczekam?
UsuńOrszulo, ja nie jestem tutaj po to, by wysyłać Ci linki do moich ulubionych incestów. Jest ich kilka, podałam Ci stronę, na której ich szukam i temat uważam za zamknięty. Dobranoc wszystkim.
UsuńAle mi nie o incesty chodzi, czytać ze zrozumieniem panny nie uczono? O kwestie realiów historycznych mi chodzi, furda incesty!
UsuńTa ocena sprawiła, że wpadłam w ciężki stupor. Dało się napisać coś bardziej tendencyjnego? Ja rozumiem, to Opieprz, ale Ty krytykujesz wszystko, bo jesteś z góry na to nastaniona.
OdpowiedzUsuńPrzecinek w tytule jest stąd, że cytat bezmyślnie skopiowałam, poprawię.
„Chciałabym też uczcić minutą ciszy Twoją playlistę, gdzie przesłuchałam dziewięć pierwszych piosenek i stwierdziłam, że resztę dosłucham po ocenie treści. Najbardziej zapadł mi w pamięć utwór „I belong to me”. Poczułam się jak na obiedzie czwartkowym u Augusta.”
Nie rozumiem, co ma znaczyć ten akapit.
Nazwę wymyśliłam sama, nie wiedziałam, że to nazwa książki.
Serio? Nigdy nie słyszałaś o wojnach toczonych o zamki? O oblężeniach?
„Właściwie nie ma progu wiekowego, kiedy dziecko zaczyna chodzić, ale dla mnie to i tak jakaś abstrakcja, że kilkunastomiesięczny berbeć łazi sam po pomoście.”
A dla mnie to abstrakcja, że ktoś uważa, że dziecko w tym wieku nie może chodzić, tym bardziej, że sama przyznajesz w poprzedniej części zdania, że może. I kto tu jest nielogiczny?
„Zagięłaś czasoprzestrzeń, Lunatyczko kochana. Podobnie jak w przypadku Gillesa, który ma kilkanaście miesięcy, a opiekunka nie interesuje się, co on właściwie robi, tylko czyta książeczkę.”
A związek wieku Gillesa z zagięciem czasoprzestrzeni i tym, że opiekunka się nim nie interesuje jest taki, że?
„Będzie się nim opiekować Sophie, która niespodziewanie wychodzi z pokoju, a przecież byliśmy w ogrodzie, obok pomostu. Hokus pokus, czary mary, miejsce akcji zmienia… no jakoś tak.”
No jakoś tak jest, że miejsce akcji czasami się zmienia, cuda, nie?
„Proszę więc o wprowadzenie na salę cytatu: „Kiedy patrzę z perspektywy czasu na lata przeżyte bez Gillesa, czasami zastanawiam się, jak mogliśmy to znieść, czasem zaś myślę, że przystosowaliśmy się i zapomnieliśmy zbyt łatwo”.
Sędzia: Oskarżony twierdzi więc, że nie mógł znieść tej strasznej rozłąki, a potem stwierdza, że zbyt łatwo zapomniał o niej, tak?
Cytat: Eee… no tak.
Sędzia: Czy oskarżony ma coś na swoją obronę oprócz zdań o logice zsiadłego mleka?
Cytat: Nie.”
Czy Ty w ogóle zrozumiałaś to zdanie?
„Jak kilkunastomiesięczne dziecko może się wymykać rodzicom? Taki berbeć może ewentualnie przeraczkować z salonu do kuchni, po drodze uderzając głową o coś i anonsując całemu domowi swój ból”
Nie. Kilkunastomiesięczne dzieci umieją zwykle chodzić. Już nie wspomnę o tym, że i te raczkujące potrafią się wymknąć.
„Poza tym rodzice nie zajmowali się Gillesem i jego siostrą, a robiły to guwernantki.”
Tak, to całkiem normalne w tamtych czasach.
„Ciekawa jestem też, co Ostrze Burzy miało do zaoferowania dzieciom? Rodzice mieli ukryty bar ze striptizem w krzakach? Coś niesamowitego? No dajcie spokój!”
Serio? Ogromny dom, ogród, a jedyna rozrywka, jaka przychodzi Ci na myśl, to striptiz?
„Matka zawsze powtarzała, że panna z dobrego domu powinna grać przynajmniej na jednym instrumencie, tańczyć z urokiem i lekkością motyla, znać się na strojach i modzie.” Ależ tak, ale w Japonii, wśród gejsz. Tańczenie, granie na shamisenie i zabawianie podstarzałych tatusiów to była ich rola, a panna z dobrego domu w Anglii powinna umieć grać na czymś i śpiewać, umieć haftować, by w czasie konwersacji mieć możliwość spuszczenia oczu na szaliczki, które zazwyczaj były wyrzucane, bo panny nie umiały haftować w ogóle.”
Bardzo chciałabym wiedzieć, skąd bierzesz te mądrości o hafcie i tańcu…
„„Matka nigdy nie spędzała ze mną sporo czasu - przeznaczała go głównie na zrobienie ze mnie damy, salonowej lalki, którą będzie można z dumą pokazywać na przyjęciach”. Ach tak… Mówisz więc, że matka nie spędzała z Ellie SPORO czasu, by w następnym zdaniu napisać, że razem z guwernantkami uczyła ją frazesów dniami i nocami. Leżę i płaczę, dlaczego ja?”
Przepraszam, gdzie tu jest napisane, że dniami i nocami? Nie spędzała sporo czasu, ale ten, który spędzała, przeznaczała na to i na to. Może kurs czytania ze zrozumieniem?
Przepraszam, gdzie tu jest napisane, że dniami i nocami? Nie spędzała sporo czasu, ale ten, który spędzała, przeznaczała na to i na to. Może kurs czytania ze zrozumieniem?
OdpowiedzUsuń„ Chłopak dostaje list, który na moje oko zająłby jedną stronę w Wordzie, a narrator wspomina, że koperta z LISTEM była GRUBA.”
A wiesz, jak wtedy wyglądały listy? I że nie było komputerów?
„Gilles wspomina, że w ogóle nie pamięta ciotki Sophie, gdyż umarła na zapalenie płuc, linijkę później wspomina, że ciotka zawsze była dla niego dobra i dawała mu cukierki.”
Słucham? Wspomina, że nie pamięta jej PRAWIE i wymienia to, co pamięta. Celowe przeinaczanie tekstu to wyższa szkoła jazdy.
„ Następnie Elodie idzie z małym braciszkiem Ernestem na pomost, a za plecami słyszy kroki i rozpoznaje w nich brata. W wolnej chwili musimy umówić się na kawę, koniecznie chcę wiedzieć, jak ona to robi!”
Rozpoznawanie ludzi po krokach to nic nadzwyczajnego, serio.
„ Bardzo, bardzo niezdarnie wprowadziłaś incest. Byli sobie brat i siostra, którzy zostali w dzieciństwie rozdzieleni. Pewnego dnia do Elodie przyjeżdża brat, którego chyba nikt z rodziny (oprócz matki) nie zauważył lub nie chciał zauważyć. Ellie przytrzymuje dłoń braciszka nieco dłużej niż wypadałoby porządniej dziewczynie z dobrego domu i… bum!”
Jakie bum? Ktoś twierdzi, że się wtedy w sobie zakochali? Opisuję stosunki pomiędzy nimi przez dłuższy czas.
„.Następnie bohaterowie namiętnie się całują, a bohaterka po buziaczku-misiaczku w usta już jest rozpalona (szybka bestia jest)”
Nie, ona była rozpalona wcześniej, nie w sensie podniecenia, tylko temperatury ciała.
„Ubolewam nad tym, że nie wspomniałaś o lekcjach haftowania. W sumie nie wspomniałaś o żadnej, wiemy tylko tyle, że Ellie bawiła się w wywoływanie duchów a potem wróciła do domu, hop siup.”
Nie wierzę, że czytałaś całość. Gdybyś czytała, zauważyłaś wspomnienie o lekcjach, a nawet o nauczycielce.
„Straszny zbieg okoliczności; dziwi mnie fakt, że ją rozpoznał, bardzo wątpię w to, by siostra aż tak żywo opisywała przyjaciółkę, a przecież wysokich brunetek w Londynie jak piasku na plaży.”
I Ty się przyznajesz, że przeczytałaś całe opowiadanie? Gilles i Corinne spotkali się wcześniej. A Corinne jest blondynką.
„Izabela swata swoją córeczkę z nudnym jak flaki z olejem Letchworthem, który ględzi trzy po trzy o planach bożych dziewczynie, która dopiero co brata straciła.”
Nie. Dwa lata temu.
„Najbardziej nieudana kreacja to postać Jacoba, którego wypowiedź wkleiłam wyżej, bo jest znakomitym przykładem, przez co przeszłam, pisząc ocenę tego bloga. Wrodzona delikatność kobiecych uczuć? Kobiece uczucia nie mogą być delikatne, to ona może być delikatna. Urocze okrucieństwo? Bardzo sztucznie, bardzo wzniośle, niech ktoś wreszcie przekłuje ten balonik.”
Przeczytaj sobie, nie wiem, „Dumę i uprzedzenie”, jeśli już nie książki o życiu w tamtych czasach, to dowiesz się, że takie poglądy i sposób wyrażania się są jak najbardziej epokowe.
„Również charakterystyka wewnętrzna gdzieś tam po drodze się zgubiła, bo na temat preferencji i opinii bohaterów nie wiemy nic.”
Serio? A to, że Elodie maluje, że nie zgadza się z opiniami na temat roli kobiet w społeczeństwie, że Gilles chce być inżynierem, co uważa o kobietach Jacob, mnóstwo innych rzeczy?
„Są jak dwie kukły, które tańczą, jak im zagrasz, i wydaje mi się, że są wyprani z wszelkich emocji.”
OdpowiedzUsuńCałe opowiadanie jest niemal bezustannym zapisem emocji Elodie, nie wiem, jak można tego nie zauważyć.
„ Twoi bohaterowie nie przeżywają niczego, są nieautentyczni, nad niczym się nie zastanawiają, mam wrażenie, że niczego nie żałują.”
Ellie, która przez dwa lata nie potrafi dojść do siebie po nocy z bratem, Gilles, który wciąż to przeżywa, nad niczym się nie zastanawiają i niczego nie żałują?
„ Na Ellie powinno to jakoś wpłynąć, bo przecież wyjeżdżając do Londynu, straciła wsparcie brata, zyskując marną imitację przyjaciółki. Elodie jest przecież człowiekiem! Na dłuższą metę nie da się wytrzymać bez kogokolwiek bliskiego, a ona właśnie zostaje sama. Bez obecności rodziców (którzy są jak kula u nogi, ale są), bez brata, bez nikogo.”
I naprawdę nie zauważyłaś, jak to na nią wpłynęło? Przecież Ellie jest na skraju obłędu, sama jest przerażona tym, jak bardzo wycofana, aspołeczna i histeryzująca się stała.
„ Pewnie jeszcze dużo służby, a ja się ciągle tylko zastanawiam, kto tak właściwie na to zarabia? Bo ze stania przed lustrem pieniędzy się nie dostaje, niestety.”
Zatkało mnie, autentycznie. Wiesz, jak wyglądało życie arystokracji? Słyszałaś o życiu z odziedziczonego majątku?
Części o poprawności nawet nie skomentuję, skoro wiesz lepiej, że celowo robię błędy, które się zdarzają. Wezmę poprawki pod uwagę. Pozostałych, o nagłówku i reszcie, też chyba nie mam siły.
„ Już dawno nie ubawiłam się tak, gdy chciałam przejść na jakąś podstronę menu, literki tak śmiesznie odskakują od siebie. Co za bajer!”
E… to jest częste na blogach.
„Parsknęłam śmiechem po przeczytaniu krótkiej informacji o opowiadaniu. Dziwnie wygląda tam rzymska dziewiętnastka, wpleciona w tekst”
Tak się oznacza wiek, wiesz…
„ Och, uczucia, no tak, w końcu mamy romantyzm, epokę indywidualizmu, wielkich uczuć i mesjanizmu”
Nie, mamy modernizm.
„Reszta menu to bzdury – miejsce na spam, co samo w sobie jest dosyć śmieszne”
Tak, dlatego mają je prawie wszystkie blogi.
„Na plus oceniam playlistę, pomimo że większość utworów w ogóle nie pasuje do opowiadania, oczywiście umieściłaś je dla śmiechu.”
Oczywiście wiesz lepiej.
Ta ocena jest tragiczna. Pełna błędów merytorycznych, sprawiająca wrażenie, jakbyś nie przeczytała treści i tendencyjna do bólu.
1. Proponuję przeczytać jeszcze raz recenzję rozdziału piętnastego, bo przytoczyłam tam wyrywkowe wydarzenia z całego opowiadania, czy to nie wystarczający dowód na to, że przeczytałam całość? Co do sytuacji z Corinne - oczywiście masz rację, nie doczytałam tego, zapomniałam, że Ellie poznała ją z Gillem.
Usuń2. Cóż, ciężko wymagać od kogoś, by orientował się ile lat minęło od danego wydarzenia, skoro nie ma mowy o tym w tekście.
4. Dzięki za komciaka.
Jak to nie ma mowy? Piszę o siedemnastych urodzinach Elodie, później o tym, ile czasu minęło zanim dostała list z domu. Łatwo sobie policzyć.
UsuńNo to przeczytałaś całość, czy nie doczytałaś? Bo to jest jednak różnica, a na kłamstwa w zeznaniach są paragrafy.
UsuńNie, to, że przytoczyłaś wyrywkowe sceny, nie jest dowodem, że przeczytałaś całość, a nie przeleciałaś po łebkach. Bo wtedy nie pisałabyś takich bzdur, że nie wiadomo, ile lat minęło, że skąd Gill zna Corinne, że bohaterowie nad niczym się nie zastanawiają i niczego nie żałują, że Gill na widok nagiej siostry czuje tylko podniecenie, że nie wiadomo, jakie bohaterowie mają poglądy i zainteresowania etc.
UsuńEwentualnie dopuszczam możliwość, że mogłaś przeczytać, a to tylko czysta głupota. Właściwie reszta oceny na to wskazuje.
Oddzielną sprawą jest podejście szanownej Oceniającej do spraw mniej ważnych czyli szablonu. Nie wiem, cóż tak dziwnego jest w nazwie "Dusza Ognia". Zgodzę się, że nie pasuje ona jak ulał do treści opowiadania, ale też nie jest wcale mniej sensowna od przeciętnej. Zresztą mam do niej swój sentyment. A jak się dorysuje Duszy Ognia oczka, włoski, rączki i nóżki to wychodzi Fëanáro ;)
OdpowiedzUsuńTak w ogóle to żądam sformułowania definicji idealnego szablonu. Bo już nic z tego nie rozumiem, tępa jakaś jestem.
I cóż u licha w tym takiego czwartkoobiadowego? Biskup recytuje zbereźne wierszyki?
Chciałabym zadać jedno króciutkie pytanie. W końcu trzeba czy nie trzeba zaczynać prologiem? Niech się ekspert wypowie, bo ciekawam.
Orszulo, prologi są takie mainstreamowe, wszyscy je mają, no weź.
OdpowiedzUsuńJa też mam, idę się ciąć wafelkiem.
OdpowiedzUsuńJa nie mam, ale za to moja bohaterka śmie chodzić w sukienkach i uczyć się francuskiego w pensji dla panien. Chyba powinnam wyrzucić ten dokument.
OdpowiedzUsuń"Dlaczego menu jest uporządkowane, kolumna porządnie wygląda, a nagłówka nie umieściłabym w najgorszym horrorze, ze względu na zbyt duże prawdopodobieństwo uszkodzenia algorytmów piękna" - to zdanie ma tak mONdrą konstrukcję, że aż nie wiem, o co chodzi. Stwierdzasz fakt, czy jednak o coś pytasz?
OdpowiedzUsuń"Jednakże nikt nie wie o co chodzi, jak w „śmiesznych” żarcikach radiowych i telewizyjnych" - przecinek przed "o co chodzi".
"Och, mój boże" - jeżu malusieńki... Ty zdajesz sobie sprawę z tego, że w jakimkolwiek kontekście słowo "Bóg" nie zostaje użyte, obraźliwym dla wierzącego może być zapisanie tego z małej litery? I tak, jestem całkowicie poważna.
"na tle właśnie Anglii dwa wieku temu" - wieki temu.
Przyznaję: nie, nie przebrnęłam przez tę ocenę w całości. Dla mnie to był zwykły bełkot, nie ocena. I serce boli od historii, którą chyba sama sobie wytworzyłaś. Jeżu borski. Że autorka funduje oceniającej krytykę porządniejszą, niż oceniająca autorce!
Najbardziej w całej tej ocenie podoba mi się to, jak usilnie oceniająca próbowała zmieszać opowiadanie z błotem, że aż nie zauważyła, że to jej własny ryjek i raciczki ociekają szlamem. Plus, oczywiście, poprawianie błędnych przecinków na błędniejsze.
OdpowiedzUsuńBo to, że merytorycznie zdechło i gnije, to widać na pierwszy rzut oka. Bez okularów. Zresztą, już zostało powiedziane wcześniej.
Sileano, pierwsze zdanie Twojej wypowiedzi - mistrzostwo xD!
UsuńA jakbyś nie wierzyła z tymi przecinkami, Córko, czy Corko, czy jak Ci tam:
Usuń"przeżyłem przygodę życia naciskając klamkę. " - Przecinek przed "naciskając".
"Po co ten przecinek po „oczywiście”?" - Pozwól, że odpowiem. Przeczytaj to na głos, biorąc pod uwagę ów przecinek. "Oczywiście" robi za wtrącenie! ;o
"„I, może, znalazłabym kogoś bliskiego.” Po co te przecinki?" - Pozwól, że znowu odpowiem. "Może" robi za wtrącenie!
Jeżu, wiesz, co to są wtrącenia?
" „Po śmierci Ernesta nienawidziłam go równie mocno, co matkę.” Niepotrzebny przecinek." - Nie prawda. Widzisz, w interpunkcji najpiękniejsze jest to, że nie wszystkie przecinki wstawia się zgodnie z zasadami. One mają również tę jakże istotną, fonetyczną funkcję. Autorka po prostu chciała, żeby była tam taka przerwa w czytaniu. Mniej więcej do tego samego służą enetry w poezji.
"„Od rana zaczęli napływać goście, wszyscy w czerni, jak stado ponurych kruków.” Wyrzuć drugi przecinek." - Ten przecinek również musiał być zamierzony, bo ów fragment faktycznie powinien brzmieć tak... mmm, refleksyjnie, powoli, z pauzami? Ja wiem, że przed "jak" w porównaniach nie powinno być przecinka, ale zwróć uwagę na brzmienie tego zdania.
" „Pogrążona w ponurych rozmyślaniach z obojętnością obserwowałam przepływające (…)” Brak przecinka po „obojętnością”." - Jeśli ten przecinek ma gdzieś być, to raczej przez "z obojętnością", nie po. Bo widzisz, ona obserwowała z obojętnością.
Aż się uniosłam ;x
*owacje na stojąco* Brawo! To najgorsza, najbardziej tendencyjna i najgłupsza ocena, jaką w życiu widziałam. A widziałam wiele. Brawo raz jeszcze!
OdpowiedzUsuńCórko, nie wiem, czy masz tego świadomość, ale cholernie się ośmieszyłaś. Cholernie. Wykazałaś się taką ignorancją i brakiem jakiejkolwiek wiedzy, że można tylko popaść w zadumę nad dysgooglią niektórych osób. Internet nie gryzie, wiesz? Książki też nie, gdybyś przeczytała, nie wiem, taką "Dumę i uprzedzenie" czy "Dziwne losy Jane Eyre" to byś, za przeproszeniem, nie pieprzyła. Ale to Opieprz w końcu, czego się można spodziewać.
Ty naprawdę myślisz, że arystokracja i szlachta, która posiadała własny majątek, pracowała? Że panny na pensji uczyły się tylko haftu? Że dziewczęta nie uczyły się śpiewu i tańca? Ty to robisz specjalnie, czy tak mimowolnie? Jeśli mimowolnie, to współczuję. Jeśli specjalnie... cóż, masz ciekawe rozrywki.
Szczerze i z dobrego serca radzę Ci, żebyś przed napisaniem oceny zrobiła risercz. To nie boli, nie trzeba znieczulenia, a jak ułatwia życie. Swoją ignorancją szkodzisz masie ludzi, którzy, o zgrozo, uznają Opieprz za autorytet. Przykre i niezwykle szkodliwe.
Pozdrawiam i życzę rozsądku
Duana, która jeszcze nie ma konta na bloggerze, ale musiała skomentować.
Nazwa zobowiązuje, Duano :)
UsuńZnaczy... Opieprz to synonim do ignorancji?
OdpowiedzUsuńChociaż tyle, że przyjmujesz tę krytykę i nie kłócisz się jakoś wybitnie bezsensownie. Ale ponownej, kompetentnej oceny to bym miała chęć zażądać... Ale nie zrobię tego, nie liczę tutaj na takie, i tak najbardziej skompromitowałaś się sama.
Lunatyczko, nie kłócę się, bo nie wygram z takim nalotem fanów Twojej osoby - w kupie siła. Uważam, że zasłużyłaś na taką ocenę. Szablon jest koszmarny, a dostałaś zero punktów nie dlatego, że nie trafia w moje gusta, a dlatego, że jest nieestetyczny i niechlujnie wykonany, co chyba dobitnie zaznaczyłam. Po przeczytaniu piętnastu rozdziałów stwierdziłam parę faktów, o których napisałam w ocenie i swojego zdania nie zmienię - nie wiem, na co liczyłaś, pisząc jawną prowokację? Na ocenę bardzo dobrą? Proszę, znajdź jakąś ocenę, w której blog został oceniony na bardzo dobrą (nieważne, czyja to ocena) i porównaj. Dziękuję za komentarze.
UsuńPonownie proszę o wskazanie szablonu idealnego. W ramach dokształcania ludu. Piszę tu na dole, bo widzę, że na moje wcześniejsze komentarze sensownej odpowiedzi się chyba nie doczekam, tylko jakichś wybiórczych ogryzków.
UsuńNo ale ci "fani" mają bardzo konkretne rzeczy do powiedzenia, zauważ.
UsuńA propos koszmarnych szablonów... *patrzy na te szarości, na te jaskrawozielone i różowe napisy* ...eeee, to może ja już nic nie powiem.
Jawną prowokację? Tekst jest długi, dopracowany, nie ma wielu błędów, zawiera mnóstwo opisów uczuć. A że zdarzają się metafory czy język stylizowany? No cuda.
UsuńTo nie jest nalot, to są ludzie przedstawiający rzeczowe, merytoryczne argumenty, na które nie masz żadnej odpowiedzi, dlatego się nie kłócisz. Stwierdziłaś "fakty", które są całkowicie błędne, co Ci wytknięto. Nie zależy mi, żebyś zmieniała zdanie - to w końcu tylko Ty się popisujesz ignorancją.
Nie zależy mi na ocenie bardzo dobrej - zależy mi na ocenie, która ma sens, a nie jest popisem żenującej niewiedzy i jakże śmiesznych żartów.
To, co piszesz o szablonie, to są wciąż tylko i wyłącznie Twoje gusta. Ale to mnie akurat mało obchodzi, nie ja go robiłam.
Skoro w kupie siła to dlaczego nie zwracasz uwagi na komentarze dotyczące błędów rzeczowych w ocenie? Wydawałoby się, że po szóstym razie powinno w końcu dotrzeć, o co nam chodzi.
UsuńJak to dlaczego, bo swojego zdania nie zmieni, bo tak, co z tego, że ktoś jasno wytknął błędy i absurdy. Fakty się nie zgadzają? Tym gorzej dla faktów.
UsuńWidzę, że szanowna oceniając cieszy się z komentarzy i własnej głupoty. Czy to prowokacja? Proszę o szczerą odpowiedź.
OdpowiedzUsuńDuana
Nie mogę, zaraz umrę ze śmiechu.
OdpowiedzUsuń" Miały być treści kontrowersyjne, a skończyło się na jednej nocy z bratem, dajcie spokój, zdarza się. "
To jest... nie mogę. Jedna noc z bratem, zdarza się, oczywiście.
" Mam nadzieję, że za kontrowersję nie uznajesz seansów spirytystycznych ani dziecka zrodzonego z rodzeństwa, bo to wszystko już było i to wiele razy. Przede wszystkim ostatnimi czasy natykam się ciągle na książki zawierające ten motyw. "
Twraz pytam poważnie, bez złośliwości - jakie to ksiązki? Mogę prosić tytuły? Chyba że chodzi Ci o "Pieśń lodu i ognia", to znam.
Duana
"Nie było by potrzeby hodowania kur." - tak mi się to rzuciło w oczy, że przestałam czytać i skomentowałam. Nie wiem, czy ktoś już to pisał, ale powinno być "byłoby", prawda?
OdpowiedzUsuńOczywiście.
UsuńW sumie ta ocena pozostawia lekki niesmak, mimo całej mojej sympatii dla poprzednich postów corkatsw. Od dłuższego czasu jestem zauroczona dziewiętnastowieczną Anglią. Tak, za przyczyną wspominanych już pewnie pisarek takich jak Jane Austen czy siostry Bronte. W ocenie widać chwilami brak wiedzy o tamtych realiach, czasach regencji, gdy arystokracja żyła na przykład z odsetek od dziedziczonych majątków. Pewnie powielam komentarze poprzedniczek, trudno. W ocenianym blogu nie czepiałabym się takich poetycki określeń, jakie przytoczyłaś. To wszystko jest naprawdę charakterystyczne dla tamtej epoki.
OdpowiedzUsuńSpodziewałaś się czegoś z pieprzem w tym opowiadaniu i poczułaś się zawiedziona faktem, że to tylko związek kazirodczy. Myślę, że dla ludzi żyjących w tamtej epoce wielkim niesmakiem było kręcenie nosem na wybranego przez rodziców narzeczonego, a co dopiero seks z własnym bratem.
To autor decyduje o tym jak przyśpiesza akcję, a w pierwszych rozdziałach jest to często spotykane. Choćby w twórczości właśnie Jane Austen (Mansfield Park, opactwo Northanger) czy Charlotte Bronte (Dziwne losy Jane Eyre), gdzie główne bohaterki dorastają od niemowlęcia w kilku rozdziałach i liczba ich naprawdę się waha.
Kilkanaście miesięcy to prawdopodobnie ponad rok. Dzieci nie potrzebują lat, aby nauczyć się chodzić. Każdy organizm jest inny. Moja siostra chodziła (nie raczkowała) w wieku ośmiu miesięcy po podwórku. Można to chyba zaliczyć do biegania po ogrodzie?
Na koniec wyhaczone błędy.
"Jednakże nikt nie wie o co chodzi, jak w „śmiesznych” żarcikach radiowych i telewizyjnych". - przecinek przed "o co"
"Nie było by potrzeby hodowania kur". - byłoby
"Jestem bardzo zawiedziona, że ominęłaś to przelatywanie, w takim razie co to za treści kontrowersyjne, które opisujesz jednym zdaniem, że Ellie wstała obolała? " - przecinek przed "co" bo wprowadzony zostaje równoważnik zdania;
"W zasadzie to Gill jest jedyna postacią, na podstawie której mogę coś napisać o dialogach". - jedyną;
"Gilles zastaje Ellie nagą – jedyne co czują, to podniecenie, a całe wydarzenie jest opisane w paru zdaniach i biegiem, trzeba wymyślić jakieś nowe wydarzenie czytelnikowi". - przecinek przed "co";
"Zresztą to Twoja rubryczka, piszta co chceta". - przecinek przed "co", bo to jednak nie związek frazeologiczny.
Nie chciałabym, by komentarz brzmiał nieprzyjemnie. Nic z takich.
Pozdrawiam,
Nikumu.
Ja w ogóle nie wiem, skąd ten wniosek, że czuje tylko podniecenie - później wyraźnie widać, jak mu jest z tym niezręcznie i jaki jest zażenowany, chce ją za to nawet przeprosić. No ale czego ja wymagam, na temat wyciągania wniosków o kreacji postaci wprost z tylnej części ciała już się wypowiedziałam.
UsuńCiężko mi odwołać się do tekstu, bo tekstu nie znam - jeszcze. Możesz być pewna, że powyższa recenzja Twojego bloga nie zniechęci czytelników. Ja już zapoznaję się z tekstem i to bynajmniej nie po to, by go zgnębić.
UsuńNikumu, nie chodzi mi o zniechęcenie, chociaż miło mi to słyszeć (a miałam plany poprawić i rozbudować jeszcze początek, trudno ;)) - czytelników, którzy wygłaszają opinie merytoryczne, tak pozytywne jak i negatywne co do różnych kwestii, mam, co jest dla mnie znacznie cenniejsze, po prostu jestem zażenowana poziomem oceny. Zresztą, po co pisać tylko dla czytelników? :)
UsuńNo i komentarz nie był do Ciebie, tylko akurat wpadło mi w oczy.
jeżeli coś mnie boli bardziej, niż ta obrzydliwie, niewiarygodnie tendencyjna ocena, niż podejście do tekstu ze skrajnie negatywnym nastawieniem i brak jakiejkolwiek próby zobiektywizowania swoich wypocin, niż wylanie autorce na głowę wiadra pomyj zamiast krytyki konstruktywnej (ale jakie to eleganckie pomyje, żarciki, złośliwostki i sarkania, wszystko w konwencji wyższej sfery opieprzu, choć na poziomie treści lejemy po mordzie), niż okazanie bezwstydnej ignorancji w temacie i tym samym - okazanie braku jakiegokolwiek szacunku do ocenianego, niż poziom gnoju w ocenie gorszy niż na najbardziej bezlitosnych analizatorniach, niż budowanie sobie ego na poniżaniu kogoś, komu z założenia powinno się służyć pomocą...
OdpowiedzUsuń...to boli mnie poparcie szefowstwa. z entuzjastycznym poklaskiem.
boli mnie brak jakiegokolwiek poczucia winy oceniającej i jej zdystansowane, suche złoślwiostki w stronę komentujących zamiast jakichkolwiek wyjaśnień.
boli poczucie monopolu na rację absolutną, z której nie trzeba się nikomu tłumaczyć.
opieprz miał być i był ocenialnią z przymrużeniem oka, nie kółkiem wzajemnej adoracji pojeżdżającym nielubiane teksty w pseudozabawnej formule.
a dziś wyszło, jak wyszło.
a, i ponieważ ja dziś na anonimowym -
Usuńto ja, Hanako.
"omedii ciąg dalszy: „W starym zamku wydarzyło się już wiele: widziano tu narodziny, śluby, zdrady, wojnę i śmierć, tak radosnego obrazka jednak nie było dane w nim obserwować od wielu lat.” Jeju, a cóż to za wojna, którą widzi się w zamku?"
OdpowiedzUsuńYyyy, no ten. Zamki to z definicji takie budowle obronne. A zważywszy na to, ile wojen odbywało się przez wieki na terenie Anglii, to i śliczny nieobronny pałacyk mógłby być ich świadkiem. :P
A, Córko, zdradź mi, ile węży okradłaś przed napisaniem tej oceny - takiej ilości jadu sama nie mogłaś wytworzyć.
OdpowiedzUsuńDuana
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń"[...] a po drugie to zdanie to coś jak: poszedłem do sklepu, ale nie wiedziałem, że drzwi frontowe są zamknięte, więc poszedłem piwnicą, ale piwnica też była zamknięta, więc w końcu poszedłem drugimi drzwiami frontowymi i przeżyłem przygodę życia naciskając klamkę" - serio? Jak dla mnie to facet po prostu zapamiętał kobitę w jakiś sposób, ale że czas minął, obawiał się, że się zmieniła, ale obawy okazały się nieuzasadnione w momencie, gdy wyszło na jaw, że się nie zmieniła. Nie widzę tu żadnych drzwi frontowych ani piwnic. :c
OdpowiedzUsuń„Oczywiście, musiałam również odpracować wszystkie obowiązkowe, nużące zajęcia, należące do mojego „dobrego wychowania”.” - córeczko, cytaty drugiego stopnia leżo i kwiczo. Jak zarzynana świnia. :c Tak samo umiejętność cytowania zdań zakończonych kropką. :c Wyjaśnienia zawarłam w linkach poniżej. "1" dla cytatów drugiego stopnia, "2" dla zbiegania się znaków interpunkcyjnych: kropki i cudzysłowu, "3" dla typograficznego zapisu cudzysłowu.
To jest tylko przykład, ale takich błędów popełniłaś dwadzieścia pięć tylko w obrębie "Poprawności", jeśli mówić o kropce wewnątrz cytatu (co śmieszne, to nie równa się z popełnieniem tego błędu przy każdorazowym zastosowaniu cudzysłowu w takim przypadku). Problem z cytatem drugiego stopnia pojawił się tylko raz, tam gdzie zaglądałam, bo i tam, gdzie zaglądałam, tylko raz miała miejsce taka sytuacja.
Co do cudzysłowów jeszcze, ten zapisany jako "" dopuszczalny jest np. w komentarzach jako w raczej potocznych formach wypowiedzi, w ocenie w moim odczuciu powinien przybrać formę poprawną typograficznie. Błędny zapis pojawił się u Ciebie tu: popraw "ważne chwilę" na ważne chwile lub ewentualnie ważną chwilę, tu: "Panna, a właściwie pani Amelia była naprawdę dobrą kobietą i zasługiwała na szczęśliwe życie.” i tu: Nie stawiaj przecinka przed "niż".
Cytaty wyróżniałam wyjątkowo kursywą, nie cudzysłowem, gdy nie chciałam zmieniać graficznie sposobu cytowania, który przedstawiłaś.
1) http://pl.wikipedia.org/wiki/Cudzys%C5%82%C3%B3w#Cudzys.C5.82owy_zagnie.C5.BCd.C5.BCone
2) http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=8187
3) http://pl.wikipedia.org/wiki/Cudzys%C5%82%C3%B3w#Znaki_zast.C4.99pcze
">>Pogrążona w ponurych rozmyślaniach z obojętnością obserwowałam przepływające (…)<< Brak przecinka po >>obojętnością<<" - poprzednio* przy takiej konstrukcji zdania kazałaś wyrzucić przecinek, tu zaś stwierdzasz jego brak? >.< Tak, są istnieją dwie możliwości zapisu, ale skoro poprawiasz interpunkcję w dwóch czy nawet trzech konstrukcjach takich samych, warto by wytłumaczyć, czemu tu jest tak, a tam inaczej.
* ">>Osamotniona przez Ernesta, mogłam więcej czasu poświęcać malowaniu i rysowaniu.<< Znowu niepotrzebny przecinek".
">>powiedziałam, zamyślona<< Usuń przecinek".
Pozdrawiam,
smirek
A, jeszcze w recenzji napisałaś, że rzecz dzieje się w romantyzmie, podczas gdy w opisie opowiadania wyraźnie napisano, że pod koniec XIX wieku. Czytaj uważnie. ;)
OdpowiedzUsuńLychnis, no jak to, nie wiesz, że CAŁY wiek XIX to był romantyzm oraz epoka wiktoriańska? :P
OdpowiedzUsuńAch no tak. I XIX wiek rozpoznajemy po gorsetach. Na wierzchu. XD
UsuńOch, ludzie. Ja Was proszę. Czy nie uważacie, że ta ... konwersacja, że tak to nazwę, między Wami i corkatsw dochodzi do poziomu przedszkola? Wy plujecie jadem, czepiacie się, mieszacie corkę z błotem i co tam jeszcze, a corka ... A corka to ignoruje. Nie wypruwajcie sobie żył, ponieważ to nic nie da. Dla Was to nie jest krytyka, a śmieszne "coś". Dla reszty jest to długi tekst, przy którym można się pośmiać. Czy nie warto załatwić to po ludzku? Po prostu już dajcie spokój.
OdpowiedzUsuńcorkatsw, tak na marginesie. Z tego co zauważyłam, to raczej większość Twoich ocen jest polem kłótni.
P.S - Duana, Twój komentarz mnie rozbroił. Skorzystałaś z pomocy innych, czy po prostu masz już złośliwość we krwi?
Lamb, ten "długi tekst, przy którym można się pośmiać" to nie jest felieton na dowolny temat, tylko ocena konkretnego bloga- nierzetelna i pełna błędów, co komentatorzy wskazali. Nie mieszając nikogo z błotem, chyba że samo wskazanie, że ktoś się myli, uważasz za takie zmieszanie.
UsuńTak, wiem, jesteś druga w kolejce do Córki, więc wolisz zasłużyć sobie raczej na pogłaskanie po głowie niż oblanie wiadrem pomyj, to całkowicie zrozumiałe.
Rozumiem, że chcesz się podlizać o lepszą ocenę, ale potrafisz Ty czytać ze zrozumieniem?
UsuńJakim jadem, jakie czepianie się? Padło tutaj mnóstwo rzeczowych argumentów, na które nikt nie doczekał się odpowiedzi. Właściwie nie dziwię się ignorowaniu, trudno po prostu przyznać się do głupoty.
UsuńPlucie jadem to jest ta pożal się Boże ocena.
Cóż, niestety, żadna z Was nie ma racji. Ja nie mówię o komentarzach, gdzie są wypisane błędy, ponieważ te komentarze są słuszne. Mówię o tych, które poniżają corkatsw, naprzykład o Twoim, Sileano. Nie chcę się podlizywać, ponieważ mój Diabeł jest moim Diabłem, i jeżeli ja dostanę mierną, bo corkatsw nie polubi Toma w szablonie, to go nie zmienię, bo ja lubię Toma w szablonie. Natomiast sam fakt, że którakolwiek z Was tak pomyślała, bardzo mi pochlebia. Znaczy to, że mam rację.
UsuńNie chciałabym się kłócić, ponieważ nie należy to do mojego gatunku.
Dziękuję, pozdrawiam, Stupid Lamb.
Nie, żadna z nas nie myślała o żadnym Tomie w Twoim szablonie, więc, rozczaruję Cię, ale nie, nie masz racji.
UsuńCóż, zacytuję "Rozumiem, że chcesz się podlizać o lepszą ocenę, ale potrafisz Ty czytać ze zrozumieniem?". O to chodziło z moim Tomem. Na przyszłość radzę pamiętać treść swoich poprzednich komentarzy.
UsuńNo paczpani, to trzeba było wyraźnie napisać, że nie chodzi Ci o tę większość komentarzy, które są merytoryczne i słuszne, tylko o tych parę, gdzie pojawiły się złośliwości. My tu proste ludzie, do nas trzeba otwartym tekstem.
UsuńDobrze więc, kajamy się za złośliwości, za tę "nagrodę Darwina za poetycki bełkot"... aaa, sorry, teksty mi się pomyliły.
A propos jeszcze Toma w szablonie, do którego rzekomo nawiązujemy. Palec pod budkę, kto zaglądał na blog Lamb i wie, co ma w szablonie. Ja przynajmniej nie zaglądałam...
UsuńDroga Stupid, wskaż mi, gdzie w swoim komentarzu napisałam cokolwiek o jakimś Twoim Tomie. Napisałam o ocenie. Jeżeli dla Ciebie liczy się jedynie ocena szablonu, to nie dziwię się, że nie rozumiesz, dlaczego podniósł się taki rwetes.
UsuńJa zajrzałam! Dopiero przed chwilą, ale się liczy, prawda? Prawda?
UsuńTeraz to i ja zajrzałam. Fajny Tom (byłam przekonana, że chodzi o Hiddlestona!)
UsuńJa zajrzałam po tym komentarzu.
UsuńA ja, że o Toma Kaulitza :D
UsuńA ja nie!
UsuńZnaczy, nie zajrzałam.
UsuńOjej, dziękuję! Statystyka poszła w górę! :) A Sileano, zacytuję tym razem mój komentarz, może Ci to coś rozjaśni. "Nie chcę się podlizywać, ponieważ mój Diabeł jest moim Diabłem, i jeżeli ja dostanę mierną, bo corkatsw nie polubi Toma w szablonie, to go nie zmienię, bo ja lubię Toma w szablonie."
UsuńPozdrawiam!
No, corka, prawie stówa. Cieszymy się, cieszymy.
Stupid, a czy powiedziałam, że chcę cytat z siebie o Tomie, czy z Daily Mail? Nie rozumiesz słowa pisanego, czytanie ze zrozumieniem oblewasz za każdą kolejną próbą.
UsuńBuuu. Sileano, na Twoim miejscu podeszłabym do tego z dystansem. Fajna rzecz, polecam na przyszłość.
UsuńĆśśśś, Sileana, nie nerwujsia, przecież widać, że chodzi tylko o komcie i dobicie do stówy.
UsuńBywa, no nie? Ale kuro, ostudzę Twe osądy. Z tego co pamiętam, corka już miała ponad stówę. No wiecie, ten fejm i w ogóle...
UsuńOstudzę Twe osądy. Ostudzę. Twe. Osądy.
UsuńOooh, Kuro!
Fejm czy flejm, kto by tam odróżnił. Mogę pokomciować bez sensu, skoro ma to Wam zrobić przyjemność.
UsuńNieważne, jak mówią, byle mówili? Można i tak.
UsuńByle nazwy nie przekręcali.
UsuńCiii. Nie tak głośno. Bo nas As zgani.
UsuńI wpisze uwagę do dzienniczka, i każe przyjść z rodzicami?
UsuńNie wiem. Z As nigdy nic nie wiadomo. Ale chyba jeszcze śpi. Uwaga! Możecie krzyczeć. Ja będę stała na czatach. (stóóówka!)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńA, dziękuję, dziękuję. Nikt mi nie pomagał, ja już tak mam.
OdpowiedzUsuńJa nie wiem, gdzie tu ktoś zmieszał Córkę z błotem. Nie, my po prostu zwracamy uwagę na błędy, straszny atak, trolling i w ogóle,piorun nas powinien trafić, o.
Ja tam jakoś się nie potrafię przejąć brakiem bądź obecnością Toma w w szablonie, to przykre, ale to pewnie ten jad mi nie pozwala. Smutnam.
Wciąż czekam na tytuły krążek o inceście, nie odpuszczę.
No, przecież jest odpowiedź, że ja poniżałam.
UsuńPozazdrościć jadu we krwi :)
UsuńDobra rzecz taki jad, i uzdrowić kogoś można za jego pomocą, i dziecko zrobić (patrz Marmurowy Edzik).
UsuńKurna, Stupid Lamb, komputer mi siadł i pisze z telefonu, żałuję, że nie mogę być na bieżąco. Niestety mój budżet nie pozwala mi na łączenie się z netem cały dzień, więc już teraz dziękuję bardzo za te wszystkie komentarze w mojej obronie ^^ myślisz, że pobijemy rekord komentarzy spod occupy?
Usuńcorka, nie wiem. Myślę, że jak tak dalej pójdzie, i będzie tyle krwi wokół, to spokojnie do tysiaka dojdziemy. No, chyba, że jednak wyznasz, że jesteś Bieberem w przebraniu. To wtedy chyba do dwóch.
UsuńAleż proszę. Przyjemność leży po mojej stronie. Ja tu mam fajną zabawę!
Wierna Lamb stoi na straży i broni. Szkoda, że tylko ona jedna.
UsuńAle jakiej krwi? Ja tylko czekam na odpowiedź na wszystkie zarzuty. Merytoryczną. Zawierającą więcej argumentów niż "bo ja tak uważam".
UsuńNie doczekasz się, bo w krytycznej chwili komputer uprzejmie wysiądzie, a potem przyjdą inne ocenki i komu się będzie chciało wracać do jakichś starych flejmów.
Usuńkuro, oczywiście! Bo wiesz, Lamb nie sypia. Siedzi przed komputerem i czeka na jakieś rozlewisko. Najczęściej na Opieprzu. Tu zawsze trafiają się fajne osoby.
UsuńLunatyczko, tej krwi z żył. Krwi Sileany naprzykład. Bo kura to już chyba się poświęcać nie chce :c Ale uwaga, zaraz pobijemy rekord! Macie popcorn?
E tam, wczoraj w nocy Cię nie było, przegapiłaś najciekawsze. Zaniedbujesz obowiązki!
UsuńNo wiem. Ale inne wzywały. Pottera na płycie miałam, trzeba było obejrzeć! Ale teraz będę pilna, obiecuję.
UsuńTfu, książek. Nie wiem, czy są jakieś krążki o inceście.
OdpowiedzUsuńAudiobooki, Duano ;)
UsuńA tak swoją drogą, to mnie zastanowiło:
OdpowiedzUsuń"Na pierwszym planie widzimy budynek, który wygląda kropka w kropkę jak moje stare gimnazjum. (...) Wisi na nim wieża. Nie stoi dumnie, tylko wisi. Lewituje w powietrzu, jak przyklejona słabej jakości klejem do tipsów z drugiej ręki (i to dosłownie!)."
Kurde, nagłówek ma parę innych słabych punktów, np. to dość nieudolne rozmazanie, ale akurat widać, że wieża stoi na solidnej podstawie i trzeba być wyjątkowo odpornym na rzeczywistość, żeby tego nie zauważyć i wmówić sobie jakąś lewitację.
Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że ocena była prowokacją...
Ten Opieprz to jakaś porażka.
OdpowiedzUsuńBędę trollować i hejtować i wgl, ale wydaje mi się, że Nagroda Darwina jest przyznawana w kategoriach kretyńskiej śmierci, a nie literatury. Więc jak chcesz błyskać sarkazmem i ironią, to sprawdzaj znaczenie. Gdybyś chociaż wymyśliła Nagrodę Za Najbardziej Poetycki Bełkot, wystarczyło się zastanowić nad tym, co piszesz.
OdpowiedzUsuńWięcej zarzutów nie będzie, po są identyczne z zarzutami Kury, Lunatyczki i Sileany. A przecież do nich nie potrafisz się odnieść, droga Córko.
Astej! Pobiliśmy rekord spod occupy!
OdpowiedzUsuńJa nie wiem, może zgłupiało mi się na starość, może poziom mojego zgorzknienia wyszedł już poza skalę, może ilość jadu który mam na codzień przysłonił mi wszystko, ale serio, nie wiem o co wam ludzie biega. Ani nie jest jakieś to szczególnie wredne, ani okrutne ani tendencyjne. Ocena jak każda inna, podobała mi się w sumie. Chyba każdy odbiera to trochę inaczej. Lajf, że tak powiem. Wszystkich nie zadowolimy co byśmy nie zrobili. Pozdrawiam i życzę miłego dnia wszystkim, od Córki przez Komentujących do ekipy Opieprzu.
OdpowiedzUsuńBiega nam o to, że oceniająca pisze kompletne głupoty. Co wytknęliśmy bardzo szczegółowo w komentarzach. Jeśli tego nie zrozumiałaś, to chyba cierpisz na brak umiejętności czytania ze zrozumieniem. Wytykanie poprawnych z punktu widzenia kreacji świata rzeczy, jechanie po wszystkim z góry na dół, nieuważne czytanie nie jest tendencyjne? Różne mają ludzie gusta. Może niektórym popisywanie się własną ignorancją, brak szacunku dla autora i pisanie głupot, na widok których załamałoby się dziecko w podstawówce, się podoba.
UsuńO co nam biega? O błędy rzeczowe w ocenie. I to błędy, których by nie było, gdyby oceniająca zadała sobie trud poczytania o społeczeństwie w XIX wieku.
UsuńI gdyby oceniająca zadała sobie trud chociażby uważnego przeczytania opowiadania.
UsuńZresztą, serio, nie trzeba czytać o społeczeństwie w XIX wieku, żeby wiedzieć, że zamek to budowla obronna, na litość, czy że arystokracja nie pracowała.
Czytać umiem, dziękuję za troskę. Zresztą mogłabym odbić piłeczkę bo Córka nie jechała po wszystkim z góry na dół. Według mnie po prostu obie strony mają po trochu racji i tyle. Każdy ma swoje zdanie i już. Osobiście nie czuję się gorsza od dziecka z podstawówki, po prostu wyraziłam swoje zdanie, nie uważam aby ocena była aż tak tendencyjna, głupia i okrutna jak można by to wywnioskować z komentarzy, które przeczytałam wcześniej.
UsuńMoże i każdy ma swoje zdanie, ale zauważyłam, że tylko jedna strona ma argumenty, które je potwierdzają, a nie pisze na zasadzie "bo ja tak mówię i już". Jakoś się więc nie zgadzam z tym, że każdy ma trochę racji.
UsuńJa wychwyciłam argumenty po obu stronach i absolutnie nie neguję tego, że po waszej stronie też są, ale i tak stoję przy tym, że obie strony mają trochę racji. Córki będe bronić i tak, więc nie widzę sensu dalszej dyskusji bo raczej żadna z nas nie zrezygnuje ze swojego zdania, nie warto dalej się kłócić i psuć sobie takiego pięknego dnia, więc życzę miłej jego reszty.
UsuńPozdrawiam
To broń jej sensownymi argumentami, a nie odpowiedzią "będę jej bronić bo tak, każdy ma trochę racji, bo ja tak mówię".
UsuńPowiedziałam już, że ja nie widzę tego jadu co wy. Nie mogę tu przytoczyć argumentu bo każde zdanie każdy może zinterpretować trochę inaczej. Owszem, to o pracy arystokracji lub o zamku to po prostu błędy i nie ma się o co sprzeczać. I tak, ja tak mówię bo tak uważam, nie musisz się z tym zgadzać.
Usuń"To po prostu błąd i zapamiętaj to!"
UsuńNie widzisz jadu, bo wydaje Ci się, że Corka przeczytała chociażby połowę opowiadania i komentuje to, co tam jest. Tylko że nie przeczytała i większość z tego, co wysmrodziła, to kompletne bzdury wyssane z palca.
Nie czytałam opowiadania więc nie jestem w stanie ocenić
UsuńAha, czyli zasada nie znam się, to się wypowiem.
UsuńWypowiedziałam się na temat oceny którą przeczytałam, Sileana uważa, że gdybym czytała opowiadanie moje zdanie byłoby inne, na co odpowiedziałam, że tego nie wiem bo go nie czytałam.
UsuńNie, nie napisałam tak. Napisałam, że Corka napisała beznadziejny tekst, którego nie da się nazwać oceną, nawet nie przeczytawszy opowiadania. Nigdzie nie napisałam, że do rozpoznania ujemnego poziomu tekstu potrzebna jest znajomość treści bloga Lunatyczki.
UsuńPrzestańcie mi, do diabła, wkładać w ust słowa, których nie powiedziałam. Mam rozumieć, że to jakaś opieprzowa tradycja? "Nie wiem, co odpowiedzieć, to napiszę, że ktoś inny coś powiedział"? To działa tylko jeżeli kogoś obgadujesz za jego plecami, w momencie, w którym osoba obgadywana może to zweryfikować, to czysty idiotyzm.
"Nie widzisz jadu, bo wydaje Ci się, że Corka przeczytała chociażby połowę opowiadania i komentuje to, co tam jest." Pozwolę sobie zacytować. Ja to tak zrozumiałam, bo wydaje mi się tak dlatego bo go nie czytałam i nie znam całości tego co jest oceniane. Jeśli nie miałaś tego na myśli to przepaszam, nie siedzimy sobie nawzajem w głowach.
UsuńPrzepraszam oczywiście miało być, nie można niestety edytować
UsuńLunatyczko, rozbawiłaś mnie do łez :p
OdpowiedzUsuńCieszę się, śmiech to zdrowie.
UsuńMuszę w końcu przystopować z dawkami, naprawdę. XD
UsuńPrzystopuj, bo zrobią Ci się zmarszczki mimiczne w tak młodym wieku.
UsuńNie jest tendencyjna? Serio? Córka zjechała wszystko, ot tak, dla zasady, bo ma jakieś fochy na to opowiadanie. Nie przeczytała opowiadania ze zrozumieniem, jeśli fakty nie zgadzały się z jej (nad)interpretacją, tym gorzej dla faktów. To jest modelowy przykład złej, tendencyjnej i niewiarygodnie głupiej oceny, ociekającej ignorancją oceniającej i jej przekonaniem o własnej zajebistości.
OdpowiedzUsuńPrzybyłam, zobaczyłam, Ómarłam.
OdpowiedzUsuńOcena jest straszliwa. Nie możemy trzymać się prawa jak pijany płota, rzekłam. A oceniająca trzyma się prawa Opieprzu "zjeżdżamy wszystko i rzucamy jakże śmiesznymi żarcikami, bo tak" w sposób okrutnie wręcz uparty.
Po pierwsze nie wiem skąd oceniająca wie lepiej - wie, dlaczego jest taki szablon a nie inny, wie, dlaczego muzyka taka a nie inna i wie, że prowokacja.
Po drugie okropnie dziwni mnie, że oceniająca nie ma zielonego pojęcia o tym, że istnieje coś takiego jak stylizacja językowa - jakby wiedziała, to nie czepiałaby się porównań. Oceniająca nie ma również pojęcia o obyczajach wyższych sfer z dziewiętnastowiecznej Anglii, nie ma pojęcia o XIX wieku w ogóle (twierdzić, że koniec XIX wieku to jeszcze romantyzm to zbrodnia, zbrodnia! Goethe dzikie hołubce w grobie wyczynia!) A zastanawianie się nad tym, na czym zarabia arystokracja zasługuje na potężne przyłożenie przez łeb podręcznikiem historii. Taż tego w szkole podstawowej już uczą, o ile mnie pamięć nie myli.
Oceniająca nie ma zielonego pojęcia, co przeczytała, bo albo nie umie czytać ze zrozumieniem, albo przeczytała po łebkach, albo jej się nie chciało robić analizy, bo nie... Albo wszystko na raz.
A jak się nie chciało, to skorzystała z kolejnego Opieprzowego prawa, to jest wsiadła na grzbiet wysokiego konia o wdzięcznym imieniu Ignorancja i z tegoż grzbietu opluła opowiadanie, bo tak. Bo taki miała akurat humor.
Z drugiej strony - tu kłaniam się broniącym Corki - szczególnie Ester V - beczka piwna, jeśli wskażesz mi JAKIKOLWIEK argument Corki.
Ale jedno Corce muszę przyznać - ażem się obsmarkała ze śmiechu po przeczytaniu "Miały być treści kontrowersyjne, a skończyło się na jednej nocy z bratem, dajcie spokój, zdarza się" - to jest tak zwana wisienka na torcie, która dobitnie dowodzi tego jak głupiutka i tendencyjna jest ta ocena.
Tobie się nie zdarza? Mnie prawie codziennie!
UsuńNie no, to chyba śmieszne miało być. Chyba.
Nigdy nie ukrywałam, że piszę dla własnej przyjemności, że mam zamiar bawić się pewnymi schematami, i że ciekawi mnie reakcja niektórych ocenialni, do których się zgłosiłam, bo miały niezbyt pochlebną opinię, ale nie mam pojęcia, dlaczego miałoby to być definicją prowokacji. Opowiadanie nie ma rażących błędów ani na poziomie warstwy językowej (interpunkcyjne, które wymieniła corka, wynikają głównie z jej nieznajomości interpunkcji intonacyjnej i wtrąceń, chociaż jest trochę moich niedociągnięć, natomiast pozostałe wynikają z jej braku umiejętności czytania ze zrozumieniem. Stylizację litościwie przemilczę, dość słów już padło), ani nie jest absurdalne w warstwie fabularnej. Jeśli uważałaś to za prowokację, trzeba było albo wystawić odmowę, albo oceniać z sensem (chociaż zwątpiłam, czy potrafisz). Bo na prowokację to mi wygląda ta ocena, niestety na wyjątkowo niskim poziomie.
Witajcie Kochani! ;]
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam wszystkim za tak obszerną dyskusję i każdy komentarz. Osiągnęłyśmy dokładnie to, co chciałyśmy osiągnąć. ;]
Punkty NASA podsumuję w najbliższych dniach.
Pozdrawiam ;]
Asetejek
Czyli mam rozumieć, że ocena specjalnie była tak beznadziejna?
UsuńNowy wymiar walki o komcie. Pokonałyście aŁtoreczki.
UsuńHm, to by była już druga Opieprzowa prowokacja, seems legit jak to się teraz mówi
UsuńAsetej, mogłabyś wyklarować nam, biednym czytelnikom, cóż takiego chciałyście osiągnąć? Bo jeśli waszym celem było udowodnienie, że Opieprz jest miejscem, gdzie obiektywizm dawno leży i już nawet nie kwiczy, i gdzie szanowne Oceniające nie potrafią okazać odrobiny szacunku ani Ocenianym, ani czytelnikom, jeśli marzyło wam się pokazanie braku wiedzy i mało lotnego dowcipu - udało wam się. Gratuluję.
Usuń"Osiągnęłyśmy dokładnie to, co chciałyśmy osiągnąć"
UsuńOczywiste. To było oczywiste! Opieprz tak bardzo pragnął, aby każdy zrozumiał jaki jest beznadziejny, i w końcu mu się udało! Yay opieprz!
Nie, serio, myślicie, że ktokolwiek z chociażby połową mózgu uwierzy, że to było specjalnie? Naprawdę, dno dna dnem pogania.
Jak to co, wykryły zuą prowokację (co do tego, czy dzieło nią jest, już pisałam), więc teraz mają zamiar mówić, że przeprowadziły błyskotliwą akcję.
UsuńTylko widzicie, ja Wam nie wykazałam braku szacunku, podsuwając to do oceny (albowiem, jak wspominałam, to prowokacja nie jest), a Wy tą oceną tak. Proponuję przeprowadzanie eksperymentów społecznych (o ile to takowy był) inaczej.
Szczerze, to same strzelacie sobie w stopę. Coraz mniej osób po czymś takim będzie Was brało poważnie, niezależnie od Waszych tłumaczeń.
Nie wiem, jakiej innej reakcji można było oczekiwać na coś takiego. Ale jak się cieszycie, to gratuluję.
Asetej, żebym miała pewność... Ciebie bawi ewidentna niekompetencja jednej z twoich oceniających?
Usuń...
Aha.
Jakże wygodnie. Teraz każdą złą ocenę będzie można komentować słowami "ale to taki żart był".
UsuńN.
A w tym wszystkim najbardziej poszkodowana jest osoba, której blog padł ofiarą nędznej, kiepskiej prowokacji. Tak bardzo potępiacie ich pisanie, a same to robicie? Czy tutaj u góry mają rację i to faktycznie tylko takie wygodne tłumaczenie?
UsuńEmilyanne, to przecież nie jest pierwszy raz, kiedy oceniające z wyższością informują, że to przecież tylko prowokacyjna ocena, po wymianie komentarzy zarzucających im najbardziej podstawowe błędy i zaniedbania.
UsuńEmilyanne, szczerze mówiąc, uważam, że jak ktoś zgłasza prowokację do oceny... dlaczego oceniający nie mógłby odpowiedzieć tym samym? To, że szkodzi tylko swojemu i ocenialni wizerunkowi, a te konkretne wypociny są wyjątkowe kiepskie i żenujące, to inna sprawa.
UsuńTylko, że wyraźnie wyjaśniłam, jaki jest stosunek do tego opowiadania. Sama niejednokrotnie wypowiadałam się o nim żartobliwie na forum publicznym, ale wypowiadałam się również o nim poważnie i nigdy go prowokacją nie nazwałam, oceniająca zapewne wzięła ten wniosek stąd, skąd i całą resztę.
Inna sprawa, że nie jestem o tym przekonana, może to po prostu chęć zatuszowania ewidentnej głupoty.
> Osiągnęłyśmy dokładnie to, co chciałyśmy osiągnąć.
UsuńMyślę, że za komentarz może tu posłużyć fragment analizowanego ostatnio na Armadzie opcia:
- Pora dać się dogonić i zmierzyć z przeciwnikiem. I tak, by nas dogonił nim dotarlibyśmy do Astargu.
Znaczy, jak nas złapią, robimy dobrą minę do złej gry i udajemy, że tak miało być. Manewr znany w historii jako “wycofywanie się na z góry upatrzone pozycje”.
"szczerze mówiąc, uważam, że jak ktoś zgłasza prowokację do oceny... dlaczego oceniający nie mógłby odpowiedzieć tym samym?"
UsuńLunatyczko, ale są prowokacje i prowokacje. Potem długo, bardzo długo nic i jest "ocena" Corki.
Można napisać prowokacyjną ocenę na poziomie, taką, która bawi i uczy. Wystarczy mieć poziom inteligencji i poczucia humoru powyżej kwejkowej gimbazy.
Dlatego rozwinęłam temat w drugim zdaniu :).
UsuńA ja uzupełniłam.
UsuńSasasasasa.
Opieprz właśnie stracił resztki swej i tak nędznej wiarygodności. Brawo.
OdpowiedzUsuńDroga Lunatyczok!
OdpowiedzUsuńSkoro zgłosiłaś się do oceny tzn. że czytłaś wcześniejsze oceny Córki i wiedziałaś czego się spodziewać. Owszem oceniająca nie miała racji np. w związku z zarobkami, ALE wskazała ci też wiele, wiele innych błędów. Oceniające nie są nieomylne, ale wbrew pozorom są rzetelne i wkładają mnóstw czasu w ocenę.
,,Dumą i uprzedzenie" zawierałostylizację, owszem. Ale stylizacja zastosowana w Twoim opowiadaniu jest śmieszna i nielogiczne
A córką jest człowiekiem i nie.siedzi 24/7 przed komputerem żeby.odpowiadać na komentarze.
Przepraszam za błędy piszę.z telefonu.
To nie jest rzetelność. Niesprawdzenie podstawowych faktów o epoce nie jest rzetelnością. Nieprzeczytanie dokładnie opowiadania jest tak dalekie od rzetelności jak tylko się da. Większość "błędów" jakie wskazała, wypunktowałam i pokazałam, że nie ma racji.
UsuńA jest śmieszna i nielogiczna, bo? Tak się składa, że sporo fraz pochodzi właśnie z książek Austen.
A że nie siedzi przed komputerem - mam o to pretensje?
A tak w ogóle, "Duma i uprzedzenie" nie zawiera stylizacji, bo została napisana w takich czasach, kiedy taki język był zupełnie normalny.
UsuńJestem pewna, że na telefonie też da się poprawić błędy.
Pisząc z telefonu, można robić błędy, gdyż?
UsuńGdyż ponieważ albowiemż pisanie z komórki jest tak trudne i niebezpieczne dla zdrowia i życia, że trzeba tym śmiałkom, którzy się na to odważą, wybaczać takie drobiazgi.
OdpowiedzUsuńJesu Christo...!
OdpowiedzUsuńA ja sobie wyobraziłam, jak Córka ocenia... Pana Tadeusza.
OdpowiedzUsuń"Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych,
Szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych;
Do tych pól malowanych zbożem rozmaitem,
Wyzłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem;
Gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała,
Gdzie panieńskim rumieńcem dzięcielina pała,
A wszystko przepasane, jakby wstęgą, miedzą
Zieloną, na niej z rzadka ciche grusze siedzą."
Ciekawe, żółte badyle, które rosną na polach przy jakiejś rzece, opisałeś tak, że aż je zobaczyłam w wyobraźni. Żartuję, nie powinnam tak paskudnie kpić z Twoich usilnych prób zamaskowania opcia pisanego for fun, że tak się wyrażę. W zasadzie ciągle tylko opisujesz. Gdybym miała wybrać perełkę prologu, byłyby nią łąki "szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnione”. Samo użycie "rozciągnione" zamiast "rozciągnięte" jest nacechowane wysokim stylem, który tak zacnie papugujesz. Rozciągnąć można gumki od majtek, w zależności od potrzeb, ale ta Twoja łąka to nie jest przenośna murawa, tylko trawa, to chyba proste. A pola są według ciebie malowane? Pole to nie ściana, żeby je malować. I jak sobie wyobrażasz "malowanie zbożem"? Ktoś bierze wiadro z pszenicą i zanurza w nim pędzel? Gdyby istniała nagroda Darwina za najbardziej poetycki bełkot, byłbyś laureatem i wygrał sto złotych. Kary. "Panieńskim rumieńcem dzięcielina pała" powoduje, że przypomina mi się, jak niedawno spotkałam parę, która obściskiwała się jak pała… to znaczy jak pałała panieńskim rumieńcem. Potem piszesz o tym, że wszystko jest przepasane miedzą jak wstęgą. Że jak? Powtórz, bo nie rozumiem. Wszystko jest przepasane, cały świat? Długa ta wstęga. A potem jeszcze te grusze, które siedzą. Grusza nie ma tyłka, żeby na nim siedzieć, chyba że to jakaś grusza - mutantka. Cóż za barwna metafora, cóż za innowacja! Szkoda tylko, że nic z tego bełkotu pseudoartystycznego nie wiadomo.
Wygrałaś internety.
UsuńWięc jednak z tej oceny wynikło coś dobrego. Brawo, Kuro!
Usuńbiedne te moje dziewczyny z occupy, rekord komciów im zabrano. ;/
OdpowiedzUsuńpoza tym, haha, dziewczyny, serio spodziewacie się po corze jakiejś reakcji na Wasze komentarze? hahaha.
a z opowiadaniem chętnie się zapoznam po sesji.
k.
Jeszcze sesję niektórzy mają? Zgroza.
UsuńNo ja bym się wolała już nie pogrążać, ale kto tam wie.
I nie wierzę, że ta ocena to "prowokacja", nie po poprzednich komentarzach oceniającej. Żałosna próba zachowania twarzy.
mają, mają! jak się nie przykładali do podstawowej albo są zbyt głupi, to poprawki.
Usuńnie no, prowokacja byłaby niesamowitym brakiem szacunku wobec autorki i to by znacznie gorzej świadczyło o corze, niż jej nieogarnięcie realiów opowiadania (dobra, to się zdarza, nie każdy musi się na wszystkim znać, ale wtedy warto przekazać ocenę komu innemu) i wypisywanie farmazonów na jego temat.
k.
No tylko mam wrażenie, że takie rzeczy jak zamki, arystokracja czy epoki historyczne to powinna być raczej wiedza znana każdemu.
UsuńNiewiedza na temat opowiadania to też jest brak szacunku, niestety.
Czytane Opieprz od dawien dawna i z przykrością stwierdzam, że o ile inni oceniający trzymają poziom i umieją pisać oceny, o tyle Córka nie pasuje do wysokiego poziomu Opieprzu i najzwyczajniej w świecie go zaniża. Tylko je oceny budzą takie kontrowersje.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za bzdurny przykład nie mających nic wspólneg z Anglią z XIX wieku, ale czy Córką czytała chociażby ,,Krzyżaków" lub ,,Pana Tadeusza"? Jeśli tak, to powinna wiedzieć, że istnieje coś takiego jak stylizacja. Ba! Jest nawet specjalny rodzaj stylizacji zwany archaiczną! Z tego, co pamiętam wymóg znajomości tego pojęcia jest już w gimnazjum!
Skoro Córka czyta opowiadanie historyczne powinna zapoznać się z danym tematem. Wikipedia wie więcej o dziewiętnastowiecznej Anglii, niż oceniająca.
Z całym szacunkiem do załogi Opieprzu, ale ta ocena jest sama w sobie czystą prowakacją. Inaczej tego się nie da określić.
OdpowiedzUsuńProwokacja ma to do siebie, że zawiera liczne błędy, bzdurną i absurdalną historię, a także brak szacunku do osób czytających. Blog Lunatyczki nie spełnia żadnego z tych wymogów. Córko, Corko czy jak ci tam, wybacz, ale to nie jest rzetelna ocena.
Jeśli ktoś bierze się za ocenianie bloga historycznego (Córko, sama zaznaczyłaś w ocenie, że akcja historii toczy się w XIX wieku w Anglii, a tak swoją drogą, to nie wiesz, że cyfry rzymskie zapisuje się właśnie za pomocą liter?).
W sumie nie wiem nawet od czego zacząć.
Jak ktoś zaznaczył powyżej, już w gimnazjum wpaja się młodzieży czym jest stylizacja. Tak, Córko, te wszystkie Gimbusy, po których starsi i "mądrzejsi" licealiści bądź studenci pojeżdżają znają takie pojęcie!
Pozwól, że Ci zacytuje ,,Stylizacja to CELOWE naśladowanie w wypowiedzi wyrazistych cech INNEGO STYLU. Może być zastosowana w CAŁYM utworze lub w jego fragmencie. Służy m.in. charakteryzowania postaci bądź opisywanej rzeczywistości."
Celowe stosowanie języka rodem z dziewiętnastego wieku NIE jest błędem. Wręcz przeciwnie - taki zabieg jest trudny i autorka bloga powinna raczej być chwalona za próby wprowadzenia tego. Ja nie mówię, że od razu wszystko jest tam idealne, bo może faktycznie pojawiły się jakieś błędy, ale Lunatyczka próbuje, tworzy. Stylizacja może być zastosowana w całym utworze, co też autorka zrobiła. Może również być stosowana w dialogach (przykładowo w wypowiedzi ów pana, który proponował ślub bohaterce, przepraszam, ale nie pamiętam imion postaci). W zacytowanej przeze mnie definicji jest też wzmianka o opisywanej rzeczywistości, w tym przypadku chodzi o Anglię sprzed dwóch wieków. Swoją drogą, skoro nie masz pojęcia o życiu w tamtych czasach to poradź się wujka Google. Chyba od tego właśnie jest internet. No, chyba, że jestem źle poinformowana. Ale o tym jeszcze wspomnę.
Wracając jednak do stylizacji. Pewnie nie wiesz, że ma ona swoje rodzaje, o czym też chyba wspomniano. jest między innymi coś takiego jak stylizacja archaiczna (inaczej historyczna), którą zastosowała Lunatyczka. Dodatkowo istnieje też stylizacja środowiskowa! Czyli np. używanie w dialogach cech charakterystycznych dla danej osoby, grupy społecznej. Taki zabieg również istniał na ocenianym blogu.
A teraz słów parę o dziewiętnastowiecznej Anglii:
Usuń1. Na majątkach szlacheckich można było zarabiać. Czy Córka nigdy się nie zastanawiała dlaczego szlachta nie pracuje?
2. Co, jak co, ale seks z własnym bratem nawet w XXI wieku jest czym kontrowersyjnym, a co dopiero w Anglii dwa wieku temu! Czy zdajesz sobie sprawę z faktu, co by się stało, gdyby o czymś takim dowiedziało się społeczeństwo?!
3. Angielska szlachta często traktowała dzieci w taki sposób, w jaki opisała to Lunatyczka. Kładziono nacisk na naukę, z córek robiono damy (które musiały umieć się zaprezentować), wybierano im mężów. Dzieci często pozostawały pod opieką opiekunki, zdarzało się też, że z różnych przyczyn były odsyłane, np. do rodziny.
4. Przy wzmiance o zamkach ryknęłam śmiechem. Na to już ktoś (też) zwrócił uwagę, ale powtórzę: to jest wiek XIX, wojny o zamki były czymś powszechnym.
5. Wywoływanie duchów i zainteresowanie istotami nie z tego świata też było czymś normalnym. Taka epoka.
6. ,,Przecież pani domu, Izabela, która tak kocha swoje dzieci, wypatroszy opiekunkę." - a żebyś wiedziała, że ją wypatroszy! To jest XIX wiek (wiem, że się powtarzam, ale cóż) to NORMALNE.
7. ,, Z jednej strony może tak było właśnie w tamtych czasach, nie interesowałam się nigdy procedurami adopcyjnymi w dziewiętnastowiecznej Anglii, ale skoro dzieciaka można było przekazać jak zabawkę, to po co cały proces nazywać adopcją? Nie ma ani słowa o zmianie nazwiska [..]" - patrz punkt 3 mojej wypowiedzi na temat Anglii z tamtych lat. Popełnianie takich błędów przez oceniającą powinno być karalne. Nie. Wróć. Ocenianie bloga nie znając realiów powinno być karalne.
OdpowiedzUsuńA tak odbiegając od Anglii. Wiesz, że raczkujące dziecko może uciekać? Zresztą sama napisałaś, że nie ma granicy kiedy dziecko zaczyna chodzić.
„Kiedy patrzę z perspektywy czasu na lata przeżyte bez Gillesa, czasami zastanawiam się, jak mogliśmy to znieść, czasem zaś myślę, że przystosowaliśmy się i zapomnieliśmy zbyt łatwo”. - kogoś nie nauczono czytać ze zrozumieniem.
Dalsze wytykanie błędów chyba nie ma sensu, bo oceniająca jest najmądrzejsza, najlepsza i wie najlepiej.
Nie, ja wcale nie przekreślam Opieprzu. Bo są tutaj naprawdę wspaniali oceniający, ale ta ocena... Cóż. Brak słów.
Pozdrawiam i mam nadzieje, że Córka raczy się tutaj wypowiedzieć.
Ale zwróć uwagę, że inni oceniający zawsze są zachwyceni ocenami Corki i nawzajem głaszczą się po główkach.
UsuńTak nawiasem mówiąc, "ów" się odmienia.
N.
Aninomowy, proszę, "ów" się ODMIENIA. (Pierwsza część komentarza - "w wypowiedzi OWEGO pana").
UsuńAle poza tym zgodzę się, że ocena nie była najlepsza. Również jestem zgłoszona do Opieprzu i mam nadzieję, że kiedy Dziabara dojdzie do mojego bloga, dostanę coś nieco bardziej konstruktywnego - nie chcę przekreślać wszystkich oceniających z powodu jednej.
O, ktoś mnie ubiegł z "owym". ;)
UsuńJa nie zamierzam powielać wielu komentarzy przede mną, wytykając te same błędy. Chciałam tylko powiedzieć, że w jednym Corka ma rację - nie było czegoś takiego jak WOJNA o zamek, były natomiast BITWY. Różnica dość zasadnicza. Z resztą się zgadzam i również byłam naprawdę niemile zaskoczona poziomem tej "krytyki". Na początku przeczytałam ocenę i trochę mną trzepnęło, ale pomyślałam "dobra, może blog na to zasłużył?". Czytając opowiadanie Lunatyczki, jak i kolejne komentarze tu, utwierdziłam się, że moje pierwsze wrażenie było słuszne. Kurczę pieczonę, czytam Opieprz od czasów cioci Meei i aż się smutno robi jak widać takie marne wytłumaczenia na siłę - jak powiedziała Kura “wycofywanie się na z góry upatrzone pozycje”. I to ze strony Asetej - serio? SERIO? Już lepiej jakbyście powiedziały "dobra, spieprzyłyśmy, zaniedbałyśmy, obiecujemy poprawę, a Lunatyczka dostanie rzetelną ocenę po zrobieniu riserczu". Są oceniający trzymający dobry poziom, ale głaskanie po główce tego, który NIE trzyma i tworzenie kółek wzajemnej adoracji po prostu nie wypada. Opieprz dorobił się jakiejś renomy, ale takie oceny to... Ja rozumiem, każdy może mieć gorszy dzień, każdy może się uprzedzić do bloga z jakiegoś powodu, ale udawanie, że "tak miało być" zamiast przeprosin czy chociażby przyjęcia uwag na klatę... Brak słów.
OdpowiedzUsuńAleż mi nie chodzi o to, że były wojny o zamki. Autorka napisała, że "zamek był świadkiem [...] wojen". Taka metafora. W Anglii toczyły się wojny. Sporo. Zamki metaforycznie mogły być ich świadkami. Jeez, ludzie, to nie jest specjalnie zaawansowana wiedza historyczna, ani też specjalnie skomplikowany środek stylistyczny.
UsuńJa jednak obstawałabym, za tym, że zamek był świadkiem wielu bitew. Spersonifikujmy go na dłuższą metę, żebym mogła wyjaśnić moje stanowisko - zamek był wciąż w jednym miejscu, nie ruszał się, a nie wszystkie przecież bitwy, które składały się na wojny, działy się w zasięgu jego wzroku? Stąd sądzę, że bitwy byłyby bardziej adekwatne.
Usuń*bez przecinka przed "za tym".
UsuńChodziło mi o dokładnie to samo co Smirkowi. :) Na wojnę składa się wiele bitew - po stronie jednego i drugiego kraju, a zamek jeden w jednym miejscu. ;)
UsuńJednak ogół bitew to wojna, a więc imo nie jest to błąd. Może i bitwy byłyby w takim wypadku lepsze, ale wojny też ujdą - jeśli pociągnąć personifikację: stoi sobie zamek i krajem przeciąga wojna, a więc zamek jest świadkiem wojny.
UsuńNo właśnie nie do końca. :"D Ogół bitew, więc zamek nie mógł "widzieć" wszystkich. No ale dobrze, interpretować każdy może i to każdy po swojemu, więc nie ma o co dymu robić. :) Tak jak jeden czytając o "błękitnych zasłonach" stwierdzi, że chodzi o zrównoważoną naturę właściciela tychże, a drugi, że ma on w pokoju niebieskie zasłony i już. :D
UsuńTak tylko dorzucę co zapomniałam w poprzednim, poczułam się osobiście dotknięta uwagą o wiedzy historycznej, bom ja historyczny maniak jestem. :C W ramach odszkodowania żądam pięciu puszek orzeszków solonych, o! :"D
"Chłopak dostaje list, który na moje oko zająłby jedną stronę w Wordzie, a narrator wspomina, że koperta z LISTEM była GRUBA."
OdpowiedzUsuńTekst pisany na komputerze zajmuje DUŻO mniej miejsca niż gdyby był napisany odręcznie. Poza tym w tamtych czasach nie pisano po obu stronach kartki (wiesz, atrament przebija), a kartki z listem wielokrotnie składano, więc tak, koperta miała pełne prawo być gruba.
"Ciekawa jestem też, co Ostrze Burzy miało do zaoferowania dzieciom? Rodzice mieli ukryty bar ze striptizem w krzakach?"
Noo, już widać co czytasz i oglądasz, skoro jedyną rozrywką dla kilkunastomiesięcznych dzieci może być według ciebie bar ze striptizem. -.- Dla takich berbeciów liść jest fascynujący, a co dopiero wielki ogród.
"Jak kilkunastomiesięczne dziecko może się wymykać rodzicom?"
Normalnie. o.O Wiele dzieci nawet przed ukończeniem pierwszego roku życia potrafi chodzić, a nawet (nie uwierzysz!) biegać.
Ta ocena to istny koszmar, nawet nie przeczytałam całej, bo bym się chyba nerwowo wykończyła. Jedyne co mnie w niej rozbawiło, to twój brak wiedzy i oznajmianie tego wszystkim czytelnikom.
Pozdrawiam, louvea.
Koszmarna ignorancja oceniającej to jedna sprawa, to tylko głupota, ale celowe przeinaczanie tekstu (bo już nie wspomnę o tym, że oceniająca nie ma pojęcia, co się wydarzyło w opowiadaniu, które czytała), które wykazała w swoich komentarzach autorka, to po prostu bezczelność.
OdpowiedzUsuńPrzyszłam, przeczytałam, padłam.
OdpowiedzUsuńCóruchna ma jeszcze tupet twierdzić, że jej ocena jest w zupełności słuszna, bo... bo tak. I nie będzie się kłócić, bo niedajbór czytelnicy wyłożą jej na tacy wszystkie upokarzające ją babole. Yh, paskudny rodzaj obrony na zasadzie głupowatego trollingu.
I swoją drogą, jeśli chodzi o szkaradne szablony, Córuchno, nie trzeba daleko szukać przykładu. *wymowne spojrzenie na skrajnie ubogą szatę graficzną z źle dobraną kolorystyką* Gawd.
cóż. szkoda.
OdpowiedzUsuńlubiłam część składu opieprzu jeszcze z onetu, lubiłam patrzeć, jak się rozwija, polubiłam obecną jego formułę, a nade wszystko, polubiłam Dziabarę - uściski, Dziab, odwalasz fantastyczną robotę i jesteś aniołem cierpliwości!
...no ale na pewne rzeczy oczu zamykać nie można.
i niestety, ale ocenialnia, w której najpierw nie szanuje się ocenianego, a potem jeszcze dorzuca kompletne kpiarstwo z czytelników i jawne robienie wszystkich w trąbę, z ocenianym na czele (trudno powiedzieć, czy to było ratowanie twarzy, czy świadome kopanie sobie grobu?), a to wszystko za wiedzą i zgodą szefostwa - no niestety, ale ja takiej ocenialni szanować nie potrafię.
pewne rzeczy w pewnym gronie i w pewnej sytuacji nie są zabawne.
ani ciut-ciut.
strasznie słabo, że w takim niesmaku się rozstajemy, ale co zrobić. jak się człowiek czuje potraktowany jak nikt, to pozostaje tylko pozbierać zabawki i zostawić bezczelne bachory, niech się same bawią w cyrk.
Hanako
Okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna okropna ocena, beznadziejna wręcz.
OdpowiedzUsuńNa stos z corką!
Łatwo obrzucać błotem pozostając anonimowym. Brawo dla Ciebie!
Usuń*Odłożyła kubełek z popcornem i wstała, klaszcząc głośno*
OdpowiedzUsuńWitam wszystkich umęczonych tą walką, a raczej jednostronnym monologiem ze strony ocenionej i jej fanów/ek.
Córko, spieprzyłaś. Nieważne, jak bardzo Cię lubię - spieprzyłaś na całej linii z tą oceną. Zaś dzięki Tobie, Panno As [zero ironii, naprawdę], zaczęłam wątpić w kompetencje ocen. "Osiągnęłyśmy dokładnie to, co chciałyśmy osiągnąć." - nie mam pojęcia, jak to rozumieć. Po cholerę pisać ocenę, która była odpowiedzią na ciągle wytykaną PROWOKACJĘ bloga zjechanego. To się mija z celem. As serio, długo będę pamiętać te słowa.
Już pomijam te wszystkie błędy merytoryczne, brak znajomości historii i tego typu sprawy - nie mam ochoty powielać ponad setkę tego typu komentarzy. Mnie po prostu rozczarowało Twoje podejście, Córko. Zakładając, że to w pełni rzeczowa ocena, zawiodłam się na Twoim totalnie negatywnym nastawieniu. Aż brak mi słów. Osobiście, będąc szefostwem, NIGDY nie pozwoliłabym na umieszczenie owej oceny.
Z niektórymi argumentami Córki się zgadzam, jednak i tak... Niesmak mi pozostanie. Chociaż jestem Opieprzowi wierna, zacznę się poważnie zastanawiać nad kompetencjami As i Córki. Dziewczyny - occupy wystarczyło, ten twór powyżej uwłacza godności reszty oceniających i odwraca Czytelników od naprawdę dobrych ocen. I jak już to ktoś powyżej powiedział, pozostaje Wam stwierdzenie "mea culpa".
Pozdrawiam i czekam na rozwiązanie tej sprawy przynajmniej w JEDNYM OSOBNYM POŚCIE.
Ps. Fanki OD - podziwiam wylewność i konkretne podejście do sprawy, ale serio, niektóre Wasze komentarze zaczęły mnie śmieszyć...
"Fanki OD"
UsuńZapewniam, że żadna z nas nie jest uzależniona od narkotyków.
Moje fanki? Szokiem jest dla mnie dowiedzieć się, że mam ich tyle. Ciekawe, ile osób czytało opowiadanie wcześniej, bo kojarzę może ze dwie.
UsuńZdajesz sobie sprawę z tego, że nieliczni ze zgromadzonych w ogóle zajrzeli na tego bloga? Bo jesteś którąś z kolei osobą, która napisała dokładnie to samo, a jednak wzięła udział w dyskusji. Tak tylko zwracam uwagę - ocena jest po prostu zła, dlatego zgromadził się tłum.
UsuńPrzyznaję rację, weszłam tylko ogarnąć mniej-więcej, jak to tam wygląda, nie wgłębiając się w treść. Ja nie oceniam bloga ani jego autorki, oceniam osobę, która to zrobiła i, nie ukrywajmy, zrobiła to źle, jak zdążyliśmy wszyscy zauważyć. Co z tego, że powielam zdanie kilkunastu osób - wyrażam je, bo takie mam. Po mnie może napisze to samo i z dziesięć osób, ale mają do tego pełne prawo.
UsuńSileana - nie twierdzę, że jesteście narkomanami/kami, a nawet jeśli, nic mi do tego ;). "Nadgorliwość gorsza od faszyzmu" i tyle z mojej strony co do Waszego monologu, który, jak pisałam wyżej, w jakimś stopniu podziwiam.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWitam wszystkich komentujących! ;]
OdpowiedzUsuńWbrew oczekiwaniom czy założeniom niektórych Opieprz nie pozostanie obojętny na wszystkie komentarze, które z taką konsekwencją dopisujecie. Kiedy wczoraj wieczorem zostawiłam tu komentarz zaczęłam pracę nad postem będącym wyjaśnieniem całej sytuacji, jednak przez ostatnią dobę przytłoczyliście mnie nawałem nowych materiałów! ;];] Nie ma jednak obaw, jak pisałam wcześniej - udało nam się osiągnąć to, co chciałyśmy, a nawet więcej.
Cierpliwości, a wszystko zostanie wyjaśnione. Zapraszam jutro późnym wieczorem, a na chwilę obecną dobrej nocy wszystkim ;]
Asetejek ;];]
Chętnie poczekamy i mamy nadzieję, że wyjaśnienia będą satysfakcjonujące.
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod tym.
UsuńCzekamy na raport, czekamy z niecierpliwością!
UsuńOch, Kuro, jestem pewna, ze oceniające przy pisaniu wyjaśnień zaliczą parę orgazmów nad własną zajebistością.
UsuńPażywiom, uwidzim. Będę mile zaskoczona, jeśli nie okaże się, że to wyjaśnienia z gatunku "Opowiadanie było wrednOM prowokacjOM, ale my jesteśmy dzielne i przejrzałyśmy ten ZPIZEG".
UsuńPo tej całej akcji nikt nie weźmie Waszych wyjaśnień poważnie. Właściwie to możecie się już tylko jeszcze bardziej pogrążyć, każdy ruch będzie zły. Niezależnie od tego, jaki był zamysł tej oceny, to jest zwykłe kpienie sobie z autorki i czytelników, nie ma usprawiedliwienia. Strzeliliście sobie w stopę, już z tego dna nie wyjdziecie.
OdpowiedzUsuńDuana masz rację, jednak ja mam nadzieję, że się to da jakoś racjonalnie wyjaśnić. Chociaż fakt - to była najzwyklejsza kpina.
UsuńJak w wyjaśnieniach przeczytam, że to ocena prowokacja i na podstawie reakcji tłumu opieprz stworzył artykulik, zostanie mi tylko zaśmianie się w głos. Nie z radości.
OdpowiedzUsuńJak na razie nie mogę myśleć o tej ocenialni bez skrzywienia. Jak napisała Duana, każdy ruch będzie zły. Nie sądzę, że znajdzie się dużo osób, które przyklasną czemukolwiek, co zostanie napisane w wyjaśnieniach. Mam tylko nadzieję, że nie zostanie osiągnięty nieznany dotąd poziom żenady. Rozwiążcie to z godnością, co? O ile się da.