Joł, bejbe! Tudej po krowbojskiemu będzie, bo mam taki kaprys, a jak wiadomo, mężczyzna kapryśną bestią jest. Kolej przyszła wreszcie na szkapinę, której właścicielka jakieś dziwaczne imię nadała: „Altruistycznie”. Czy się kobyłka pod siodło nadaje? To krowiboj Zoltan dopiero po ujeżdżaniu będzie w stanie stwierdzić. Wygląd szkapiny marny, chłodem od niej zionie, a umaszczenie na myśl mi przywodzi mroźne kwiatki na oknie. Może niektórych kręcą w zimie takie widoki, ale nie mnie. Wolałbym ogrody Edenu oglądać (może bym się dostał), bo chociaż zima w tym roku nie dopisała...
...przynajmniej w moich stronach, to narodowa przywara nakazuje mi ponarzekać. Jak by tego było mało, to jeszcze na nagłówku motywem przewodnim też jest zima! Co to jest? Blog Dziadka Mroza? My, klawe chłopaki w kapeluszach z szerokim rondem, nie lubimy tego carskiego agenta.
Widoczek na zdjęciu cudny jest, naprawdę. Tylko nie rozumiem, jak on ma działać na korzyść moją czy kogokolwiek innego? Mnie wkurza, bo nie lubię zimy, a tych co lubią, wkurza tym, że zimę przedstawia. Tak czy siak do uśpienia. Kulawa ta Twoja kobyłka, Priceless. Ponarzekałem sobie, a teraz wyjdę z siebie, stanę obok i zerknę na wszystko przez obiektywne szkiełko. Nie jest tak źle. Nie ma statystyki, więc moje wredne ja nie ma się do czego przyczepić. Nie ma podstron, co wskazuje, że blog służy wyłącznie wygadaniu się, a nie reklamowaniu stron innych hodowców blogów i farmerów uprawiających pamiętniki. Nie ma spamownika, czyli masz chyba „wywalone” na takie komentarze? To zupełnie jak ja, w ogóle mi nie przeszkadzają. Nie ma playlisty ani innych dupereli – zapychaczy, które mają odciągać uwagę od potencjalnie nudnej treści. Jesteś pewna, że ich nie potrzebujesz? Archiwum bloga umieszczone jest na samym dole pod wszystkimi komentarzami. Całe szczęście, że to sprint, a nie bieg na przełaj i na blogu z luźnymi zapiskami nie ma to większego znaczenia. Niemniej jednak dziwnie wygląda to archiwum, takie zepchnięte na lewo przez nicość.
Cofnę się jeszcze, bo się trochę zagalopowałem. Czekajcie, kukurydza! Do adresu się wracam... Jeee, my na zachodzie takich trudnych słów nie używamy, bo one nam kompletnie nic nie mówią. Pasza, obrok, owies – to są dobre słowa dla człowieka i dla konia. Ale „altruistycznie"? Ani tym konia podkuć, ani nakarmić. Psia jego... Ty mi, kobieto, wmówić chcesz, że po przeczytaniu tego bloga jakieś korzyści na mnie spłyną? Łoświecenia doznam. Ja się oświecam każdego wieczora, a do tego jeszcze okadzam i zalewam. O, koń przytakuje, mądre zwierzę. Do tego jeszcze napis na belce: „Swobodnie słowa plątam, na wszystkich moich frontach”. Ho, ho, jak sobie o tym pomyślałem i uruchomiłem wyobraźnię (łatwo nie było, bo wszędzie bydło widzę), to uzmysłowiłem sobie, że Ty masz pełen wachlarz możliwości plątania: na frontach szafek w kuchni, na froncie lodówki, na komodzie w salonie, na szafie w sypialni, nawet na drzwiach frontowych. Ależ wybór! Strasznie to dla kowboja poplątane. Może rozjaśni mi się w głowie po przeczytaniu treści. Mam nadzieję, że znajdę tu jakieś wskazówki mówiące o tym, jak przeżyć na szlaku.
09.04.2014
„Nie boję się nieznanego, tylko stracić to co znam.”
Na biały uśmiech wujaszka Obamy, czyjże to cytat? I czemu z takim błędem zapisany? Przecinka w nim brakuje i ani słowa nie ma o tym, kogo cytujesz. Czyżby autor tych słów nie zasługiwał na chociaż malutkie miejsce na froncie? Przeczytaliśmy z koniem cały tekst i tylko mój pies pasterski znalazł w nim coś, co go zainteresowało – Twój opis spaceru nad kałużę z własnym czworonogiem. Poza tym nudno. Trochę rozważań o niedziałających serwerach Onetu, trochę przemyśleń o przyszłości, niczego o wypasaniu krów. Mimo że post jest napisany w miarę poprawnie i całkiem zrozumiale, to moje wprawne oko pasterza, szeryfa i super przystojniaka wypatrzyło kilka błędów:
„Jeszcze się tutaj nie odnajduję, nie do końca wiem[,] co tutaj robię”. A to akurat widać.
„Smutno jest pomyśleć, że to[,] co jest tam[,] to stos słów, które przemijają, w pewnym momencie zanikną". Przydałby się spójnik, na przykład „i”.
„Przecież nie było śniegu, a to ogromny plus, w ostatnich dniach”. Stanowczo bez tego drugiego przecinka.
„Jeśli wierzyć w reinkarnacje bądź sny prorocze[,] to miałam w poprzednim życiu gorącego mężczyznę przy boku, więc nadzieja gdzieś tam jeszcze jest”. Całe szczęście, że był gorący, bo nekrofilia to straszne zboczenie, a wierzyć to można w reinkarnację. Dla uspokojenia zanuć sobie Sutrę Serca.
„Nie wiem[,] czy się cieszyć, czy płakać”. Płakać, stanowczo płakać, bo gdy wyraz „czy” wprowadza zdanie podrzędne (określające), musi zostać poprzedzony przecinkiem, to raz. A dwa masz tu powtórzony spójnik, więc też musisz poprzedzić go przecinkiem.
„Jeżeli dojdę do wniosku, że tutaj coś mi nie pasuję”. Nie pasuje.
„W sumie możemy umownie nazywać to kałużą, bo woda tak brudna, że nawet pies niechętnie do niej wchodzi (kropka by się przydała), no[,] ale chęć zdobycia rzuconego patyka wygrywa i zwierze (zwierzę) zanurza się w wodzie, w której dno widać tylko na brzegu”.
Sama zatem widzisz, że źle nie jest, może w następnym wpisie znajdzie się coś, co nie tylko psu się spodoba. Ach, zapomniałbym, na samym dole posta znalazło się zdjęcie – nie najgorsze zresztą – i link do utworu, z którego pochodzi cytat. Ale żeby było zabawnie i bardziej niesamowicie, to o tym – że to jest link – dowiadujemy się dopiero po najechaniu na niego kursorem. Może Ty masz takie zboczenie, że wszystko na monitorze strzałeczką łechtasz, ale ja nie. Zupełnie przez przypadek odkryłem ten fakt.
14.04.2012
„Mówisz mi, że przepraszasz, lecz ja nigdy nie zapomnę.”
Tego nie mogłem sobie odpuścić, nie po tym, jak ujrzałem podpunkty w poście. Postanowiłaś zmienić front i stanąć po stronie mężczyzn, obalając krążące po świecie mity na nasz temat, jeha! Oj, konika poniosło. „Serce nie sługa, a mężczyzny do miłości się nie zmusi". I konia też nie, patrzcie, ile mamy wspólnego.
W ośmiu punktach zawarłaś całą mądrość o nas. Na miejscu pierwszym: „facet to świnia” - oj, lubicie wieprzowinkę i zapach bekonu o poranku. Na miejscu drugim: „mężczyźni to nieroby” - ostro. Punkt trzeci: „mężczyzna zawsze gapi się na inne kobiety, nawet jak jest w związku” - to akurat prawda. Cztery: „mężczyźni są przewidywalni”. A, polecimy do końca: „mężczyźni nie pamiętają dat urodzin, imienin, rocznic i tak dalej”, „mężczyzna często kłamie dla dobra partnerki” (a cóż to w ogóle znaczy?), „mężczyzna nie potrafi się odpowiedni zachowywać wobec kobiet” i na koniec: „mężczyzna ciągle myśli o seksie”.
Osiem „stereotypów” i tyleż samo wyjaśnień, czy ja się z tego powodu czuję lepiej? Nie. Czy udało Ci się tym coś zmienić? Nie. Post zdołał mnie rozbawić, bo zawsze bawią mnie takie pseudopsychologiczne rozważania, z których nic nie wynika, może poza krótką dyskusją komentujących. Styl wypowiedzi jest niezbyt barwny, rzekłbym nawet prosty, a jedno zdanie na pewno zasługuje na uwagę: „Ale to, że [mężczyzna] ma ciętą ripostę lub potrafi stanąć w obronie własnej ideologii, własnego postrzegania świata, nie świadczy o tym, że jest partaczem, krętaczem i nie wiadomo czym jeszcze”. Obrońca ideologi i partacz w jednym zdaniu? Jak komukolwiek mogłoby przyjść do głowy zestawienie takich dwóch określeń?
Zalecałbym staranne wczytanie się w tekst przed publikacją, bo wkradło się tu kilka błędów, których przytaczał nie będę, a to brakowało przecinka, to literówka się wkradła, takie tam. Ciągle nic o wypasaniu bydła.
18.05.2012
„Rzeczywistość to coś, co nie znika, kiedy przestaje się w to wierzyć.”
Ja to mam szczęście, tym razem coś z pogranicza teologi i ewolucji. Temat gorący jak krowie łajno na pastwisku i równie śliski. Takimi teoriami podzieliłaś się z czytelnikami, autorko, że nie mogły one pozostać bez odzewu. Widać, że ta sprawa budzi w Tobie wiele uczuć, burzy krew. Post rozpoczęłaś od pytań, które każdy kiedyś sobie zadał. Taki początek jest intrygujący i zachęca do dalszego czytania. Wiesz, jak fajnie porozmawiać sobie o takich sprawach przy ognisku pod gwiazdami, słuchając odgłosów prerii i ujadania kojotów? Im dłużej czytam, tym bardziej widzę, jak Cię pewne sprawy wkurzają. Twoje wypowiedzi stają się coraz bardziej agresywne, język zaczyna Ci się plątać i nie stronisz od wyzwisk. To wszystko ma wpływ na jakość posta i ilość popełnionych przez Ciebie błędów, a jest ich od groma, zwłaszcza interpunkcyjnych. Gdybym przytoczył tu wszystkie, to nie dość, że zanudziłbym czytelników, to jeszcze naraziłbym konia na uraz, taka to ciężka orka. Poprawy nie zanotowaliśmy i ciągle nie ma nic o bydle, przez co pies smętnie skomle. Poniżej kilka ostów, które wyrwaliśmy z Twojego poletka:
„Umiesz odpowiedzieć sobie na pytanie[,] czym jest życie?”.
„Co jeśli to czynniki zewnętrzne wykreowały z małpy takie[go] człowieka[,] jakiego znamy teraz?”.
„W czasach, gdy urodził się Jezus[,] na Ziemi nie było naukowców, którzy badaliby pochodzenie człowiek[a]”.
„Doszliśmy z tą osobą do wniosku, że skoro na początku Bóg stworzył tylko Adama i Ewę, by rasa ludzka się rozrosła[,] to oni mieli swoje dzieci". Nie ma inaczej, póki co, to wciąż tak działa. „Twierdzi, że po śmierci nasza dusza nadal żyje[,] tak jakby dalej była ucieleśniona”.
„Pamiętam[, że] idąc do liceum[,] zarzekałam się, że nie będę chodziła na religię”.
„Przez ostatnie dwa lata przerobiliśmy z nim Stary i Nowy testament, o czym wiele rozmawialiśmy i uczyliśmy”.
I wiedzieć, że nazwy własne, nazwy krain geograficznych i tytuły zapisujemy wielką lub dużą literą.
„To wszystko może być interesujące[,] tylko trzeba umieć to wyłożyć, tak, by młodzież zainteresować”. Rąbał, rąbał siekiereczką, będzie miał ognisko. Przydałoby się jeszcze interpunkcją zainteresować, tak by na przyszłość nie robić ze zdania sieczki dla poczciwych krasul.
W tych takich kwadratowych nawiasach, żeby był jasne, to są moje i Azorka poprawki. Teraz pominiemy trochę treści, bo sadomasochistą nie jestem i nie zamierzam się katować czytaniem wszystkiego, co tu umieściłaś. Szukał będę tematów ciekawych, dla mnie rzecz jasna.
I tak oto przemierzając prerię Twojego bloga, znalazłem zabawny złotonośny temat: „Trzydzieści dni wyzwań”. Zainteresowanych koncesją na wydobycie odsyłam na bloga Priceless. Teraz pociągnę gila, splunę w łapki i do roboty. Pierwsze wyzwanie to pokazać swój pulpit, swojego pulpita, swoje... No psiajucha! Chodzi o to, co się wam pokazuje, jak tę magiczną skrzyneczkę odpalicie. Priceless ma gołąbka – takiego ptaszka. O matko! Albo on się sfajdał, albo ktoś sfajdał się na niego, bo cieknie z niego coś białego. Weź Ty lepiej nie pożyczaj nikomu swojego komputera, bo ludzie takie rzeczy przy nim robią, że aż się włosy na głowie jeżą. Jo na swoim mam takie dziwne krzywe okienko, mówią na to łindoł na świat. Powiem Ci, kochana, ubogi ten post jak Odra w złoto – pięć zdań na krzyż, emotikon zamiast kropki i zdjęcia, którym wyśrodkowanie dobrze by zrobiło. To już moja szuflada z gaciami ma więcej ciekawej zawartości.
Dzień czwarty wyzwań. Tak ten post z pewnością jest wyzwaniem – dla czytelnika... dodać należy. Przez trzy akapity przedzierałem się przez Twoje biadolenie o szkole. Hello! Ktoś tu od tematu odbiega. Jeśli zamierzasz snuć takie nudy, to przynajmniej zatroszcz się o poprawność swoich wywodów. Pisz ciągiem, nie używaj skrótów myślowych i równoważników zdań, bo ich nadmiar sprawia, że post wygląda, jakby napisało go ubogie w słownictwo dziecko. Przykład: „Przedwczorajszą prawie całą noc spędziłam nad geografią, zrobiłam szesnaście stron notatek stron A4, nauczyłam się większości rzeczy, nie wszystkiego, wczoraj - dzień 0". Może to zdanie płynie, ale raczej jak kranówa niż rzeka. Takiego „głupiego ziela” jest tam więcej.
Wyzwaniem okazały się w końcu cytaty, jest ich pięć i powiadam Ci, widać, że to było wyzwanie. Czy to tak trudno przepisać coś bez błędu? Niektórymi z tych cytatów naprawdę nie warto się dzielić. Zupełnie nie rozumiem, co Ci imponuje w tak niestylistycznej wypowiedzi jak ta: „Trzeba brać dupę w garść i za mordę trzymać samego siebie, idąc przez życie uważając na pułapki i próbując zachować przekonania”. Toż to się ni kupy, ni dupy nie trzyma. Chwal się, ale inteligentnie. Polecam też zapoznać się z terminem „parafrazować” i stosować to, zwłaszcza do tak błędnie skonstruowanych wypowiedzi. To, że ktoś nie za bardzo po polsku umie się wysławiać, nie oznacza, że Ty musisz za nim takie babole powtarzać.
Wreszcie znalazłem coś, za co mogę Cię pochwalić. Tym czymś jest post pięćdziesiąty drugi traktujący o piątym wyzwaniu, którym jest przedstawienie ulubionej książki. Przyznaję, że wyszło Ci to naprawdę fajnie. W przystępny, zabawny i lekki sposób opisałaś, co Cię pociąga w wybranych pozycjach. Prawie wszystkie recenzje okrasiłaś zdjęciem przedstawiającym okładkę danej książki i zrobiło się tak słodko, że aż konia na wymioty wzięło. A wiesz, że koń zwracać nie może? Temat przewodni – miłość. Na dziesięć opisanych książek aż osiem jest o miłości. Powiem Ci coś w tajemnicy. Albo nie. Ten post w odróżnieniu od poprzednich zawiera znacznie mniej błędów, oby tak dalej.
Miało być tak cudownie i w ogóle, takie nadzieje w Tobie pokładałem. Trzydzieści dni wyzwań a post raz na pół roku. Ostatni z tej serii jest o Twoich ulubionych filmach, ale gdzież mu do tego o książkach. Póki pamiętam - zaimek „ów” od-mie-nia się, kapiszi? Znowu piszesz nieskładnie, zupełnie bez polotu. Szkoda mojego czasu na czytanie tego. Podekscytowałem się, bo myślałem, że coś z tego będzie. Ale niestety. Nie znalazłem tu niczego, co przykułoby moją uwagę, a wierz mi, wachlarz moich zainteresowań jest naprawdę szeroki. Z satysfakcją stwierdzam, że najnowsze posty są znacznie lepsze od poprzednich. Wreszcie można to czytać i nie zacinać się w miejscach, w których powinny znaleźć się przecinki. Zdjęcia w postach fajnie urozmaicają treść, chociaż te o tematyce bożonarodzeniowej działały mi na nerwy i solennie przyrzekam, że nie ma to nic wspólnego z moją wiarą. Dużo ich było, to dlatego, a po świętach tymi widokami człowiekowi się po prostu odbija.
Powinienem teraz pewnie jakieś podsumowanie napisać, ale dziewięć stopni w cieniu na zewnątrz nie zachęca do długiego siedzenia przed komputerem. Jak dla mnie Twój blog nie jest miejscem, do którego zaglądałbym, z niecierpliwością oczekując nowego wpisu. Są ludzie, którzy czytują Twoje zapiski, ale widać, że „Altruistycznie” istnieje tylko dlatego, że musisz się czasami wygadać. Liczba komentujących zapewne wynika z faktu, że Ty sama komentujesz ich blogi i w ten sposób powstaje kółko wzajemnej adoracji. Wybacz, ale tematyka i sposób przedstawienia nie powalają, więc to chyba jedyna przyczyna, że ktoś to w ogóle czyta.
Mam dla Ciebie jeszcze motto.
– No, koniu, czas nam w drogę. Niczego żeśmy się o wypasaniu bydła nie dowiedzieli, złotonośna żyła okazała się bryłką pirytu, a pies zdechł z nudów. Słyszę, jak woła nas szlak, podążajmy więc. – I ruszyli w kierunku zachodzącego słońca.
The End?
A gdzież tam, to dopiero początek, bo w dzień, w którym planowałem publikację Priceless postanowiła wrócić do prowadzenia swojego bloga i zaznaczyć ten fakt zmianą szablonu. Proszę! Proszę, nie krępuj się, przecież ja mogę poślęczeć jeszcze trochę nad „Altruistycznie”, a reszta blogów niech sobie czeka. Tak, możesz się tłumaczyć, że dostatecznie długo czekałaś na ocenę i masz prawo robić ze swoim blogiem, co Ci się tylko podoba, ale… A sprawdzę jeszcze moją skrzynkę mailową. Nic, pusto… no, może nie pusto, ale informacji o tym, że planujesz rewolucję, nie znalazłem.
A teraz o nowym szablonie - minimalizm w kiepskim wydaniu, tak mogę to określić. Jedyną rzeczą przyciągającą uwagę, jest ten słoń po lewej walący głową w czarny mur. Myślę, że ten słoń to jakaś alegoria. Treści - bez powiększenia - nie da się przeczytać, bo literki mają chyba najmniejszy z możliwych rozmiarów. Maleńkie, czarne robaczki na białym tle. W ogóle zapanował tu chłód jak po zlodowaceniu, przedtem to miało chociaż ręce i nogi, a teraz tylko biel. Żeby dostać się do starszych postów trzeba posłużyć się odnośnikiem „starsze” - koszmar dla oceniającego, dla zwykłego czytelnika po prostu przeszkoda, której nie będzie mu się chciało pokonywać - i to właśnie przedstawia ten słoń. Gdybym teraz chciał odnaleźć wiersz, który przedtem czytałem, to musiałbym się nieźle nagimnastykować, czyli po prostu wpisać odpowiednią komendę w pasek adresu - a wiesz jaki to wysiłek? Jeśli chciałaś namieszać, to na pewno Ci się to udało.
Trzy rzeczy na koniec:
1. Zrób coś z tą czcionką, bo nie da się jej czytać.
2. Jeśli kogoś cytujesz, nawet w tytule posta, to wypadałoby podać autora, a tego konsekwentnie unikasz.
3. Poprzedni szablon był znacznie lepszy.
4. Pisz sobie na zdrowie.
Garfielda wydłubałem ze swojego komputera, nie mam pojęcia skąd go ściągnąłem i kiedy. Kaliego zrobiłem sam (chyba nie powinienem się tym chwalić), a błotny bałwanek jest z kwejka.
"Ty nie lubisz zimy, ja nie lubię koni I jeśli mam być szczera - całkowicie zapomniałam, że w ogóle się tutaj zgłosiłam, więc wybacz taką perfidną zmianę szablonu. Nie jestem złośliwa, wiem, że każdy z nas ma swoje życie, niemniej jednak rok to trochę długo. I jeśli chciałeś być zabawny, to nie do końca Ci się to udało, bo było to dość złośliwe. Tak, wiem, miało być przyprawione nutką sarkazmu, tak dla polotu. Rozumiem. Cóż. Wyciągnąłeś tu najgorsze moje posty, miałeś prawo, jednakże pokusiłeś się po "aż" jeden post, który sama oceniłabym u siebie. Obiektywizm? Nie sądzę. Tak czy inaczej, dziękuję za ocenę. A przecinki z pewnością sobie przypomnę. Żeby żadna kobyła już nie musiała się nad nimi modlić. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTo w końcu jest Opieprz, a nie kółko różańcowe. Zdziwiłbym się, gdybyś poczuła się dobrze po przeczytaniu tego, w końcu nie masowałem Cię po pleckach i nie szeptałem, że jest dobrze. "Obiektywne szkiełko" dotyczyło starego szablonu, niczego więcej, bo oceny zawsze zawierają nasze subiektywne odczucia. Albo coś mi się podoba i mnie ciekawi, albo nie. Wiem, że Ty do pisania ocen podchodzisz trochę inaczej, tak trafiłem na ten post, lecz u nas jest tak, jak jest. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńMotto cudowne i od dziś będę je perfidnie używać, szczególnie w kontekście pisania tfurczości ;]
OdpowiedzUsuńPozdrówka!
Phoe
Myślę tak samo. Świetne motto :D
Usuń