(obrazek wykonany przez halską)
Nimen hao! Miałem na początku przypomnieć o naszym małym jubileuszowym konkursie, więc przypominam. Szczegóły są w zakładce na górze. Tak... wyżej... jeszcze trochę... O, już! Podpowiem Wam w tajemnicy, że chętnie poczytamy treści mocno wciągające.
Zoltan czyta Winduru.
Płynąc na fali mojego natchnienia, niczym na morskim pływie, zabieram się za czytanie następnego bloga. Jego tytuł jest tak dźwięczny i w umysł zapadający, że od wczoraj rozbrzmiewa w mojej głowie jak mantra. Przyznam się Wam, że za każdym razem czuję się, jakbym rozpakowywał prezent i wręcz niecierpliwię się tym, co zastanę na nowym blogu. Winduru ma pełną szafę niespodzianek, a ja zacznę od tej, która wzbudza moje największe zainteresowanie. Zniecierpliwienie moje tym większe, że to poezja, a ja ostatnimi czasy na nowo odkrywam swoją fascynację tą częścią literatury. Tytuł pierwszego zbioru to „Instalacja”, a składa się ona z czterech części: „Początek”, „Raz”, „Dwa”, „Trzy” – niezbyt wyszukane tytuły (zrymowało mi się). „Początek” rościć sobie może prawo o nazwanie wierszem, choć niewiele w nim tego, co w poezji lubię. „Raz” natomiast nic z wiersza nie ma i nawet brak znaków przestankowych oraz usilne formowanie tekstu w strofę faktu tego nie zmienia. To tylko pełne złości zdania, w których nawet wulgaryzm miejsce znalazł. Dlaczego? Mało to chamstwa naokoło? Po co zakażać nim poezję? Może mam zbyt romantyczne wyobrażenie o niej, ale taką ją właśnie lubię. Pozostałe dwie części „Instalacji” też mnie nie zachwyciły. Ot, pisanie dla pisania bez jakiegokolwiek przesyłania, a jeśli jakieś się tam znajdowało, to do mnie nie dotarło.
Oprócz „Instalacji”, masz tu jeszcze kilka tworów, które z definicyjnym pojęciem wiersza niewiele mają wspólnego. Tak, wiem, że awangarda, że kubizm poetycki, że surrealizm i dadaizm, ale ja szukam czegoś, co by do mnie przemawiało, co byłoby czymś więcej niż tylko nietypowym połączeniem słów, lecz niczego takiego nie znalazłem.
Nie dla mnie widać Twoje pisanie,
nie dla mnie Twoje bajania.
Choć jeden język i jedne litery,
To umysł ich nie ogarnia... A idę się wypchać i powiesić na ścianie. Wróć! Oda do przystanku autobusowego przemawia do mnie i z pewnością do niejednej osoby. Któż z nas nie siedział kiedyś na jego twardej ławeczce lub nie wspierał głowy o wybite szyby...? Zwłaszcza w stanie, który opisujesz. Wiersz dla każdego, tylko skąd ten tytuł?
Zastanawia mnie też, kto jest podmiotem wiersza „Drżyjcie”? To jeden z takich utworów, który zmusza czytelnika, do wysilenia szarych komórek. Moje neurony radośnie podrygują, lubią ten wysiłek. Pisząc to, z pewnością miałaś na myśli konkretną grupę osób, ja mam swoje podejrzenia, ciekaw jestem, czy są słuszne? Reszta nie przypadła mi do gustu. Nie myśl, że nie wiem, jak to jest, gdy się pisze o czymś, co bardzo człowieka porusza, co wzburza lub co zasmuca. Piszesz, tworzysz coś, co wypływa z wnętrza Ciebie i wydaje Ci się, że dobrze Ci to wyszło, bo wszyscy klaszczą, ale nie chodzi przecież o ogólną aklamację tylko o zrozumienie. Dla mnie, wybacz, że to powiem, większość Twoich wierszy to kolorowe jarmarki, blaszane zegarki, pierzaste koguciki, baloniki na drucikach i ładnie, obrazowo dobrane słowa, które przekazu żadnego nie mają. Ot, i tyle.
Po zawodzie, którego doznałem przed chwilą, „Kroniki oka mgły” zamierzają przywrócić mi wiarę w to, że możesz ładnie pisać, nie wysławiając się przy tym jak szewc przy kopycie. Pierwsza część „Babula” wyprowadza czytelnika w odległe czasy, gdy pogańskie obyczaje były jeszcze powszechne, a Kościół starał się je zastąpić swoimi dziwnymi obrządkami, jak choćby zrzucanie kukły Judasza z wieży kościoła.
Poznajemy tu młodą dziewczynę o wieku i wyglądzie nieokreślonym, więc każdy może sobie wyobrazić to, co lubi. Czy to jest plus, czy minus, nie wiem. Z reguły poczytujemy to za wadę opowiadania, ale może taki jest Twój zamysł.
Chmurka, główna postać, dzięki magicznemu pierścieniowi poznaje miętowego mężczyznę – to odpowiedź na tych, którzy w Tik Taki nie inwestują – i wyrusza wraz z nim w dziwną podróż przez czas i przestrzeń, i narratora. Z każdą częścią pozornie zmieniało się prawie wszystko, poza imionami bohaterów. W pewnym momencie poczułem, jakbym czytał coś na kształt „Alicji w Krainie Czarów”. Zresztą, co tu dużo mówić, „Kroniki Oka Mgły” są równie poplątane. Czyżby to było Twoją inspiracją i celem? W całym tym poplątaniu jest konsekwencja i chociaż zmienia się miejsce akcji i nawet samo opisane wydarzenie w nowej części nabiera nowego znaczenia, to przyznaję, że jestem pozytywnie zaskoczony. Napisałaś, że masz świadomość popełnianych wcześniej błędów i celowo ich nie poprawisz, dlatego pominę ten aspekt.
„Światło w podziemiach” to opowiadanie na zamówienie, które różni się trochę od koncepcji osoby zamawiającej, ale pozostaje w klimacie. Tekst miał nawiązywać do „Władcy Pierścieni” i przyznam, że dobrze Ci to wyszło, chociaż moje pierwsze skojarzenie po przeczytaniu zapowiedzi było zgoła inne. Czytając, że bohaterką opowieści jest brodata kobieta, wyobraziłem sobie konkurs Eurowizji. „Dzielna kobieta z brodą stanęła przed wyzwaniem zrozumienia stworzeń, które, wydawać by się mogło, nie mają z nią nic wspólnego”. O tym, że nie czytam opowiadania o Conchicie tylko o krasnoludzicy, zorientowałem się dopiero po jakimś czasie. Kurde, a mogło być tak dobrze. Na końcu całej historii doznałem zawodu, nie lubię szczęśliwych zakończeń. Bardziej ucieszyła mnie zapowiedź kary śmierci niż bukiet kwiatów i radosne spoglądanie w przyszłość Joanho. Już słyszałem dźwięk sznura zakładanego na jej szyję i wyobrażałem sobie obojętność, z jaką kat naciąga linę i czeka, aż krasnoludzica się udusi. A tu... klapa. Mimo tego, że nie takiego zakończenia oczekiwałem, to dostrzegam przesłanie, które niesie ze sobą ta historia. Przesłanie, które wypowiada Joanho podczas swojej rozmowy z cesarzem Naziemia. Brodata kobieta przyznaje, że to jej ignorancja i niewiedza przyczyniły się do wszystkich nieszczęść, które ją spotkały. Dostrzegacie analogię do dzisiejszych czasów i do ludzi, którzy popierają albo zwalczają coś, o czym pojęcia nie mają? Ja tak.
Przyszedł czas na miniaturki, czyli „krótkie przemyślenia w formie absurdalnych opowiadań”. Jak sam cytat mówi, będą to inaczej podane przemyślenia. Zwykłe posty to nic niezwykłego, a w takim opowiadaniu to można zawrzeć coś, pod czym czasami lepiej się nie podpisywać. Moją uwagę ze względu na tematykę przykuł „Pamiętnik Jowiszjanki”. Coś sprawiło, zapewne ten filmik, że zapragnęłaś podzielić się tym z czytelnikami. Wklejenie nagrania byłoby zbyt proste, a tak powstało fantastyczne opowiadanie o inteligentnej istocie pochodzącej stamtąd. Opowiadanie wywołało dyskusyjną burzę, a dzięki „Urodzonej rasistce” wiem już, z czego zbudowane jest te dziewięćdziesiąt pięć procent Wszechświata, co do którego naukowcy przyznają, że nie wiedzą, z czego się składa. Z Twojej wyobraźni, nie mam co do tego wątpliwości. Ale zapunktowałem, co? Pomysł świetny – wizja świata, w którym to ciemnoskórzy ludzie są w znacznej przewadze, wcale nie jest tak absurdalna i nierealna.
Większość przeczytanych przeze mnie opowiadań sprawiło mi, jako czytelnikowi, ogromną radość, ale masz też tu przejawy poplątania paranoi z grafomanią. To jest chyba najgorsze połączenie, jakim można się pochwalić. Pewne rzeczy lepiej niech zostaną na kartce w szufladzie. Takim przejawem pisarskiego szaleństwa jest „Żaba codzienna”, „Lata pięćdziesiąte”, „Puch”, w którym mimo tego, że słowa płyną ładnie i układają się w zdania, to czytelnik ma wrażenie, a przynajmniej ja je mam, że sensu nie ma żadnego, a piszesz, bo pisać lubisz. Wiele jest tu tworów, których czytanie po prostu męczy, a mój prywatny psycholog wyjechał i wróci za dni kilka, więc nie mam się jak odstresować. Po przeczytaniu kilkunastu miniaturek jestem zmęczony. Może nie powinienem aplikować ich sobie jedną po drugiej, może łatwiej się czyta, gdy przeplatają się z innymi postami, może.
Chciałem teraz poczytać teksty „wieloosobowe”, ale wycofałem się z honorem, czyli uciekłem w popłochu, bo mnie przytłoczył nawał tekstów bezsensownych – grafomani w najczystszej, szalonej postaci. Może Ciebie, Winduru, i Twoich „kosmitów” – bez urazy – bawi tworzenie takich karykatur, ale dla czytelnika postronnego, mnie zwłaszcza, teksty takie to prawdziwa męczarnia. Dlatego z tarczą pod tyłkiem poszukam czegoś, co nie zmęczy mnie już po dwóch linijkach. Może dla równowagi poczytam posty według chronologii. Z „Natalią, która mówiła za dużo” miałem już przyjemność przy okazji „miniatur”, a o paraliżu sennym pierwszy raz czytałem, to i temat mnie wciągnął. Dumam teraz nad tym, czy ten link na samym początku wpisu prowadzący wprost do Wikipedii to dobre rozwiązanie. Rozumiem, że to źródło Twojej wiedzy na temat tego zjawiska. Tylko że... umieszczony na samym początku wpisu niepotrzebnie odciąga czytelnika od bloga. Zamiast studiować z zapałem Twoje mamlociny, wczytałem się w wikidajłową definicję. Trzeba było sznurek z adresem na samym końcu umieścić jako źródło wiedzy dodatkowej. Przyznam też, że nie rozumiem, czemu umieściłaś we wpisie linka do Twittera, skoro po prawej masz już „Share it”, jeden z ośmiuset sześćdziesięciu dziewięciu dodatków, które można dodać do bloga.
To, że piszesz składnie, chyba mówić nie muszę, lecz odnoszę wrażenie, że przecinki to bardziej intuicyjnie stawiasz niż definicyjnie – a tu trzeba jedno z drugim połączyć. To co? Polecimy?
„W sieci namnożyło się grafik straszących paraliżem sennym, a ja nadal nie wiem[przecinek] co jest w tym takiego przerażającego [znak zapytania]”.
„Jeżeli wierzyć mniej, lub bardziej, naukowym opracowaniom [...]” dochodzimy do stwierdzenia, że wiatr nie bez kozery głosu nie ma i pisać nie umie, a jeśli już taki fenomen w przyrodzie wystąpi, to naukowcy głowią się, czym ów wiatr kieruje się w procesie stosowania znaków przestankowych? „Lub” oraz „albo” bardzo nie lubią gdy ich przecinki uwierają, możesz postawić przed nimi przecinek, gdy są powtórzone. Jeśli nie wierzysz, że popełniłaś tu gafę, masz ci, babo, zdanie: „Istnieje też szereg innych możliwości, które oddają sens oryginału, choć mniej lub bardziej oddalają się od jego budowy [...]”. — Mirosław Bańko, Uniwersytet Warszawski.
Teraz chciałem wkleić zdanie, w którym sens trochę zaginął, ale doszedłem do wniosku, że cały wstęp to jakaś bzdura. Albo nie zrozumiałaś sensu tego zjawiska, albo jest ono jakąś niedorzecznością.
„Jeżeli wierzyć mniej, lub bardziej, naukowym opracowaniom porażenie przysenne zdarza się wtedy, gdy śpimy na plecach, a nasze ciało obudzi się przed mózgiem. Nie możemy się ruszyć, bo mechanizm, który to powoduje podczas snu nadal działa, ale mamy pełną świadomość. Mózg jednak postanawia nam spłatać figla i nakłada sny na rzeczywistość.”
Ciało przed mózgiem? Chyba odwrotnie. O jakim mechanizmie piszesz? Tym, który powoduje poruszanie się? Nie rozumiem. Czyli ciało budzi się przed mózgiem, a my mamy pełną świadomość, bo całe nasze jestestwo znajduje się... gdzie? W żołądku? Mózg płata nam figla, bo śpi? Ręce opadły mi do samej ziemi i teraz będę się musiał, jak goryl, nimi podpierać. Boski wietrze, kamikadze, nie ma przebacz, zlitujże się. Zanim zaczniesz coś opisywać, upewnij się, że dobrze zrozumiałaś dane zjawisko. Bez mózgu jesteś ślepa, to on mówi Ci, co widzisz, nie oczy, one dostarczają tylko obraz, interpretacją zajmuje się ta pofałdowana forma w czaszce. Proponuję w ramach rozrywki „Pułapki umysłu”. Odpuszczę sobie i Tobie, bo się negatywnie nakręciłem i mógłbym napisać coś, na co nie zasługujesz. Tylko proszę, zmień to. Przeczytaj definicję jeszcze raz, tym razem ze zrozumieniem i popraw ten wpis, bo wprowadzasz swoje stadko „kosmitów” w błąd, a oni – jak widać – albo zwojów nie używają, albo czytają Twoje teksty bez odrobiny zrozumienia. No i szlag trafił całe moje lizusostwo.
Pozwolisz, że odpuszczę sobie „Reportaże ze snów” i poszukam czegoś prawdziwego. Czegoś, co nie jest tworem Twojej uśpionej jaźni albo recenzją obejrzanego anime. Znalazłem wpis, na który natknąłem się już przy pierwszych odwiedzinach na Twoim blogu „Wywiad z Winduru-blogerką na MMWrocław”. Wtedy to pomyślałem: „Kimże ja jestem, by jej mówić, czy dobrze pisze, czy źle? Skoro wszyscy naokoło z takim entuzjazmem zaczytują się w jej blogu, to musi być bardzo dobry i ciekawy”. Znowu rzeczywistość ma się nijak do moich wyobrażeń. Znowu wychylę się z szeregu, bo miałem czelność napisać, że coś mi się nie podoba. Nie będę omawiał tego wpisu, bo nie ma sensu, chciałem tylko podkreślić moje obawy, które rozwiały się wraz z treścią.
Szukam więc tematu nietuzinkowego, poważnego, cofam się wstecz i... Robicie zdjęcia lalkom?! Gdzie ja trafiłem? Boże, ratuj!
Odnalazłem wreszcie temat godny uwagi, ale jest on jedynie wzmianką w poście ze zdjęciami, więc nie mogę o nim pisać. Napiszę natomiast o tych kilku wpisach, których tematy mnie zaciekawiły. Pierwszym z nich jest post o papierowych listach i o tym, że wraca moda na pisanie ich. Nie będę się wdawał w szczegóły, ale zainteresowało mnie to na tyle, że wraz ze znajomymi podjęliśmy wyzwanie. Drugim tematem jest wpis „Nie róbcie z nas pederastów czyli o gender słów kilka”. Ostre chili wypaliło Ci przecinek przed „czyli”. Po tytule spodziewałem się czegoś innego, jakiejś obrony całej tej ideologi, a tym czasem nawet nie dowiedziałem się, czym tak naprawdę gender jest. Słyszałem to określenie, ale nie miałem do tej pory potrzeby, by interesować się tym szerzej. Przez Ciebie – muszę, bo jakoś nie zrozumiałem wyjaśnienia, które umieściłaś w poście.
On chciał mi pomóc, ale też mu nie wyszło.
Zagłębiłem się więc znowu w Wikipedię, zacząłem od gender, skończyłem na kibucu. Czytałaś o tym eksperymencie w Izraelu? Dzisiejsze nie mają nic wspólnego ze swoimi pierwowzorami, ale są idealnym dowodem na to, że własnej natury nie zmienimy. Temat trudny do opisania, ale przyznam, że wybrnęłaś obronną ręką, nie stając po żadnej ze stron, chociaż szkoda, że nie umieściłaś linka do artykułu o kibucach. Wtedy z pewnością dyskusja pod wpisem nabrałaby trochę innego wymiaru.
P.S. A ja umiem sprzątać, prać, gotować, nie lubię futbolu, alkoholu nie piję i wcale nie czuję się z tego powodu mniej męski. Basta!
Zanim zapomnę, chciałem napisać o tym, że podoba mi się to, że pojęcia obce i niekoniecznie zrozumiałe dla każdego zaopatrzyłaś w link, który przenosi czytelnika wprost do wyjaśnienia. Dzięki temu nikt nie poczuje się jak przygłup.
Kolejnym postem, który przykuł moją uwagę był ten o Genie, dziewczynce dręczonej przez ojca szaleńca. Tytuł, wiem, że nie jest Twój, znowu mnie zmylił, bo przywodzi na myśl dzieci, które samotnie wychowywały się pośród zwierząt. Historia tragiczna z tragicznym, moim zdaniem, zakończeniem, o którym powinnaś, a zapomniałaś napisać. Bo najbardziej szokujące w tym wszystkim nie było to, że jej chory psychicznie ojciec doprowadził ją do takiego stanu, ale to, że „zdrowy” świat porzucił ją, gdy skończyły się fundusze na badanie jej przypadku. To jest tragiczne i o tym przede wszystkim powinnaś napisać. O tym, że przenoszono ją z jednej rodziny zastępczej do drugiej, że ludzie znowu traktowali ją źle, co skończyło się tym, że Genie przestała otwierać usta nawet do posiłku. Napisałaś: „Co było w tych głowach, c o w nich było [?!]”. Ale pisałaś o jej ojcu, a ja się zastanawiam, co było w głowach ludzi, którzy podjęli się opieki nad nią po uwolnieniu?
Pogmerałem sobie jeszcze tu i tam, ale przyznam, że nie ma tu zbyt wiele tematów, które wciągnęłyby mnie jak butożerne błoto gumowca. Rozumiem, że blog jest Twoim miejscem odpoczynku, że piszesz tu dla przyjemności. Znaczna część wpisów zawiera Twoje opowiadania, bajania, wiersze, czyli coś, co powstaje dla zabawy. Tekstów jest dużo, bo blog istnieje już od dwa tysiące czwartego roku, może nie w tej formie, ale jednak, a ja nie mam zapału czytać tego wszystkiego. Wybacz, już i tak zbyt długo goszczę tu, u Ciebie. Miała być ocena, ale jej nie będzie, bo Opieprz się zmienił, na lepsze – mam nadzieję. Nie przyznajemy nikomu punkcików i nie wystawiamy ocen, bo to nie jest szkoła. Piszemy dla przyjemności, tak jak Ty. Naprawdę oczekiwałem czegoś innego, może więcej publicystyki, ale to masz w pracy, chyba że pisanie do gazety wykonujesz w formie jakiegoś wolontariatu. Czy się zawiodłem? Troszeczkę. Nie bierz tego jednak do siebie.
O różnorodnej grafice ukrytej pod bielą nie będę pisał, bo sama stwierdziłaś, że treść jest dla Ciebie najważniejsza i nie chcesz, by cokolwiek odrywało od niej Twoich czytelników. Poniekąd się z tym zgadzam. Chociaż ładna, niekrzykliwa grafika wcale w odbiorze nie przeszkadza, sprawić za to może, że blog przestanie wyglądać jak cela w psychiatryku z filmów z lat sześćdziesiątych. O, a to niespodzianka! Pomalowałaś ściany! Od razu zrobiło się przyjemniej. Mogę się wprowadzić? Zaskoczenie na tyle duże, że pokusiłem się o najnowszy wpis i znowu poległem pod naporem „trafnych” komentarzy, o których pisać mi nie wolno, chyba nawet nie powinienem ich czytać, ale nie mogłem się powstrzymać.
Wnioski końcowe.
Czy jest coś, nad czym musiałabyś popracować? Interpunkcja, ale o tym wiesz.
Czy blog jest dobry? A co to w ogóle znaczy? To zależy od odbiorcy, dla mnie jest średni.
Czy moje wypociny są Ci do czegoś potrzebne? Wątpię, ale może po głaskaniu po główce kopniak w tyłek Ci nie zaszkodzi.
Pozdrawiam.
"(...) jak choćby zrzucanie kukły Judasza z wierzy kościoła." - wierzy? A może jednak wieży? ;)
OdpowiedzUsuńNo i chyba ktoś był głodny i zjadł "a" - zapunktowłem.
Oj, Zoltan, chyba zaraz sobie porozmawiamy na osobności o tej wierzy :)
UsuńDwa punkty NASA!
Racja, taki byk, że powinienem karnego wieprzowego jeża zjeść i popić wodą z solą.
OdpowiedzUsuń"... wyobrażałem sobie obojętność(brakuje przecinka) z jaką kat naciąga linę i czeka, aż krasnoludzica się udusi." daw czasowniki. A tak poza tym świetny tekst, też tak mam z czytaniem komentarzy, nigdy nie mogę się powstrzymać
OdpowiedzUsuńZgadza się, już poprawiam. Dziękuję. Komentarze czasami najbardziej mnie dobijają, bardziej niż czytane teksty. Zawsze zapoznaję się chociaż z kilkoma, bo dzięki temu wiem, czego mogę się spodziewać po autorze. Jeśli w komentarzach zawsze czytał pochlebstwa, a ja napiszę, że coś jest be, to wiem, że reakcja może być gwałtowna.
UsuńNo właśnie, niektórzy autorzy są tak strasznie przewidywalni w swoich reakcjach... poezja!
Usuń1 punkt NASA :)
UsuńNa początek dziękuję za komentarz, który mi tu wypisałeś. Szczerze mówiąc nie wiem dlaczego nazywasz go "kopniakiem", bo oprócz przecinków nie widzę tu konstruktywnej krytyki. Ponarzekałeś na to i owo, ale tylko w kontekście swoich odczuć i widzimisię. Z tego komentarza, który momentami jest w moim odczuciu nieco bełkotliwy (przy okazji, "cofać się" można tylko do tyłu albo wstecz:) wyniosłam jedną informację: na pewno nie należysz do targetu mojego bloga. A, przepraszam, wiem też, że lubisz, jak to nazwałeś, "publicystykę". I to by było na tyle.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o wiersze - trochę mnie rozbawiłeś. Nie jestem pewna... słyszałeś o czymś takim jak "biały wiersz", prawda? A to, że uważasz je za miałkie, i że żadnego przekazu nie dostrzegasz, no to już Twoje święte prawo.
Co się zaś tyczy tego strasznego wstępu do tekstu o paraliżu - posłużyłam się uogólnieniem. Pisząc o tym, że mózg budzi się przed ciałem miałam na myśli to, że mózg nadal pozostaje w fazie snu (tak jakby się "nie obudził"). Nigdzie nie napisałam, że "nie działa". Wydawało mi się, że to dość powszechna wiedza, że w czasie snu nasze procesy życiowe nie ustają. Cóż, przykro mi, że tego nie zrozumiałeś.
Szukasz u mnie poważnych tekstów? Ze smutnym zakończeniem? Znajdzie się parę. Dziwne, że na podstawie kilku oceniasz "tendencję". Przy okazji, co jest "niemoje" w reportażach ze snów? Przecież to mój mózg wyprodukował sny i ja je spisałam. Recenzja też jest "niemoja"? Rety, jestem... zaskoczona. Co się tyczy doboru tematów - dobrze można napisać i o szambonurkach.
Genie, biedna Genie. Mówisz, że nie napisałam o tym, co trzeba? Wiesz, gdybyś był wydawcą w piśmie, do którego piszę, i znałbyś target gazety lepiej ode mnie - powiedziałabym: "Jasne". Ale jak sam już zauważyłeś, na swoim blogu piszę dla przyjemności i moich "kosmitów" (całkiem trafne określenie, choć ja preferuję "świrów").
Kurczę, trochę się zawiodłam. Wędruję po ocenialniach nie tylko po to, żeby otrzymać trochę bardziej rozbudowany odautorski komentarz o wrażeniach związanych z moją pisaniną, To, oczywiście, też jest dla mnie ważne i ciekawe, ale nawet bardziej istotna jest konstruktywna krytyka. Z Twojego komentarza nie dowiedziałam się wiele o tym, co mogłabym zmienić, albo nad czym popracować. Ale dziękuję za Twoją pracę, życzę miłego dnia.
PS Zapomniałam wspomnieć, że link o paraliżu przeniosę niżej, jak poradziłeś, za tę uwagę dziękuję.
Usuń"Ponarzekałeś na to i owo, ale tylko w kontekście swoich odczuć i widzimisię". Kiedyś mieliśmy w regulaminie tak ładnie napisane, że oceny są napisane według naszych subiektywnych odczuć. To się nie zmieniło, mimo że zapis zginął podczas naszej małej rewolucji.
OdpowiedzUsuńO awangardzie w poezji i jej nurtach słyszałem, ale póki co, nie należą do moich ulubionych.
"Pisząc o tym, że mózg budzi się przed ciałem miałam na myśli to, że mózg nadal pozostaje w fazie snu (tak jakby się "nie obudził")". Przykro mi, że nie potrafię czytać w Twoich myślach. Ale skoro zabierasz się za opisywanie takiego zjawiska, to czy nie powinnaś zrobić tego tak, by wszystko było jasne?
"Wydawało mi się, że to dość powszechna wiedza, że w czasie snu nasze procesy życiowe nie ustają". Proszę Cię, nie rozśmieszaj mnie takimi insynuacjami, nie tuszuj źle napisanego tekstu moją ignorancją i niewiedzą, bo ignorantem nie jestem, a naukę uwielbiam. Jak mogłaś nie wiedzieć, co miałem na myśli?
Piszesz o konstruktywnej krytyce i zarzucasz mi jednocześnie wszystko to, o czym napisałem wcześniej. Wygląda to trochę tak, jakby zabolał Cię fakt, że nie znalazłaś tu tego, czym obdarowano Cię w innych ocenialniach - pochwały.
Czy konstruktywne byłoby narzucanie Ci mojej wizji idealnego bloga? A może jest nim wypisywanie wszystkich źle postawionych przecinków? Przy pierwszym uważam, że takich praw nie mam i że idealny blog nie istnieje, a drugie... dobre jest zadufanych pisarczyków, których trzeba sprowadzić z chmur na ziemię.
Pozdrawiam.
No nie... W notce o paralizu to nie jest uogólnienie, to wprowadzanie ludzi w błąd. Naprawdę.
OdpowiedzUsuńZoltan w wielu miejscach faktycznie był zbyt subiektywny, ale fakt faktem - na sprowadzenie na ziemię reagujesz nerwowo.
Youhuuu! Wygrałem, wygrałem (taniec radości!). Haha! Nikogo nie przeraził mój tekst? Przepraszam też za nadmiar wulgaryzmów w nim zawartych. Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńTekst się bardzo podobał, dlatego wygrał :)!
UsuńMy również cieszymy się, kubek dzisiaj zostały wysłany, jeszcze raz gratulujemy :)
Tytuł pierwszego zbioru to „Instalacja”, a składa się ona z czterech części
OdpowiedzUsuńTa zbiora? ;) On.
Ot, pisanie dla pisania bez jakiegokolwiek przesyłania
Przesłania.
Któż z nas nie siedział kiedyś na jego twardej ławeczce lub nie wspierał głowy o wybite szyby...?
Oprzeć głowę o wybitą szybę? Magia. ;)
który zmusza czytelnika, do wysilenia szarych komórek.
Bez przecinka.
gdy się pisze o czymś, co bardzo człowieka porusza, co wzburza lub co zasmuca.
Zbędne powtórzenia.
ale nie chodzi przecież o ogólną aklamację tylko o zrozumienie.
O tym, że nie czytam opowiadania o Conchicie tylko o krasnoludzicy
Przecinek przed tylko.
Już słyszałem dźwięk sznura zakładanego na jej szyję
Kwiiiiik, dźwięk sznura zakładanego na szyję? To nie był sznur, tylko warkocz Khala Drogo. ;D
Takim przejawem pisarskiego szaleństwa jest „Żaba codzienna”, „Lata pięćdziesiąte”, „Puch”
Raczej Takimi przejawami (...) są (...)
„W sieci namnożyło się grafik straszących paraliżem sennym, a ja nadal nie wiem[przecinek] co jest w tym takiego przerażającego [znak zapytania]”.
Znak zapytania raczej nie jest potrzebny.
Znalazłem wpis, na który natknąłem się już przy pierwszych odwiedzinach na Twoim blogu „Wywiad z Winduru-blogerką na MMWrocław”.
Myślnik przed cytatem.
jakiejś obrony całej tej ideologi
Ideologii. // Gender to nie jest ideologia. ;)
a tym czasem nawet nie dowiedziałem się
Tymczasem.
1. Zoltan odnosił się do tytułu.
Usuń2. Tak.
3. No... niech będzie ;] Ach ten Zoltan!
4. Tak.
5. Taki styl Zoltana, mnie się też to zdarza.
6. Tak.
7. Ha ha ha xD Zoltan-łowca, słyszy takie dźwięki xD 1 punkt.
8. Tak.
9. Tak.
10. Albo dwukropek.
11. Tak.
12. Tak.
10 punktów!