Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


czwartek, 29 maja 2014

(838) curseoftheblood

Witajcie, drodzy Czytelnicy i Czytelniczki Opieprzu! W imieniu całej załogi serdecznie zapraszam na pierwszy konkurs w historii Opieprzu z okazji jego piątych urodzin. Chętnych zapraszam po szczegóły na klik.

Witaj, Kohaku! Jak się czujesz w ten piękny dzień? Mam nadzieję, że dobrze, bo zabieram Cię w podróż po Twoim blogu oczami córki. Pasy zapięte? No to jazda!

Część I: Buszując w prozie
Kohaku, Kohaku, Kohaku… opowiadanie homoerotyczne. Kwintesencja mojej młodości, moje drugie życie, gdy miałam naście lat. Nigdy jednak nie wychodziłam poza fan fiction, nie było okazji, pomijając oceny dwóch blogów, które w sumie stale czytam od tego czasu. Ale nie o nich, a o Tobie miało być. Pierwszy rozdział o tytule Zagrożenie wprowadza nas do świata bohaterów. Poznajemy Yavana i Itrala, którzy są braćmi. Lwia część tekstu to dialog pomiędzy nimi, który bardzo dużo nam mówi już na samym początku, ale jak dla mnie za dużo tego. Coś, co można zawrzeć w paru zdaniach, nie powinno zajmować połowy rozdziału. Opowiadanie musi mieć „prędkość”, musi się dużo dziać. Bohaterowie niekoniecznie muszą wszystko wyjaśniać od początku do końca w niekończących się dialogach. Czasami lepiej jest, gdy obraz z czasem wyłania się z całości. Mam mieszane uczucia po pierwszym rozdziale. Nie stało się zupełnie nic, dużo dialogów mocno rozciągniętych niepotrzebnie. Za często używasz retrospekcji. Opowiadanie jest jakby… zawieszone w czasie. Niby akcja dzieje się tu i teraz, ale Ty ciągle nawiązujesz i opowiadasz o czymś odległym. Tak jak wspominałam, bohaterowie opowiadają o tym, co było, o tym, co będzie, czasami jest przerywnik drobny i znowuż. Jednocześnie, w tym co piszesz, widać dużą dozę profesjonalizmu. Piszesz praktycznie bezbłędnie, spójnie, zdania są ani długie, ani krótkie. Łatwo sobie wyobrazić Twoich bohaterów i ich otoczenie, bo używasz niezwykle barwnych opisów. Mój faworyt z drugiego rozdziału to: „Serce wypełniła mu trwoga, ale to bezsilność jak strumień chłodnej wody wbiła się falą w jego ciało i umysł, brutalnie niszcząc myśl o szansie na ucieczkę”. Jak kolorowo i żywo! Pierwszy rozdział do udanych nie należał - powiedzmy sobie szczerze - drugi mnie zabił barwnością. Po co pisać, że gościu ma brązową czuprynę, gdy Ty tak ładnie ujmujesz to: „Kępka ciemnych włosów spływała na jego ciemny, futrzany płaszcz”. Potem śmiechłam. Grupa uzbrojonych po zęby napastników chce zabrać Yavana. Bracia jak gdyby nigdy nic naradzają się głośno ze sobą, czy nie potraktować wroga magią. W końcu postanawiają iść na kompromis i decydują, że jak pójść, to tylko razem. Trzecim rozdziałem pobiłaś wszystko. Dokładnie trzy słowa dialogu i reszta to opisy. Oczywiście, nie myśl sobie, że ganię Cię za nie. Może troszeczkę. Ale nawet najlepsza kawa, jeśli pije się ją ciągle, traci swój smak. Nadużywasz opisów. Zdecydowanie. Ja jeszcze rozumiem taką sytuację, gdyby bohater był w swoim domu, rozebrał się i pilnował swoich ubrań. Wtedy długaśne opisy są na miejscu i to zdecydowanie. Ale nie - na miłość - w czasie bitwy! Walka, atak, przemoc, agresja i nie użyłaś ani jednego czasownika, opisującego dźwięk. Absolutna cisza. Tak, jakby walka toczyła się w umyśle bohatera. Perełką rozdziału czwartego - notabene bardzo krótkiego - jest opis działań Luai. Majstersztyk po prostu. Mowa o przedostatnim akapicie, wbił mnie w ziemię. Z każdym rozdziałem próbuję się doszukać jakichś rzeczy, które by świadczyły, że opowiadanie jest rzeczywiście dla dorosłych, a nie ma jeszcze niczego w tym zakresie. A nie, przepraszam, jedna krótka wzmianka w rozdziale piątym „– Gdzie twój miecz?” lub później: „– Jeśli go nie puścisz, będę musiał użyć miecza!”. Dobra, przyznaję się, wyjęłam te zdania z kontekstu. Niewątpliwie na uwagę zasługuje stylizacja dialogów. Są bardzo dobre, słownictwo jak ze średniowiecza, ale czasami mieszają Ci się style. Na przykład: „– Panie… kpisz?”. To zdanie oczywiście wyrwane z kontekstu, ale nie sądzę, by jego przytoczenie coś zmieniło. Po prostu śmiesznie zabrzmiała ta wypowiedź; powinnam poważnym wzrokiem z zapartym tchem czytać, a wybuchnęłam śmiechem. Nadużywasz też słowa „panie”, które ma nadać opowiadaniu charakterku, a sprawia, że się uśmiecham pod nosem. Bohaterowie są bardzo wyraźni i indywidualni. Polubiłam ich wszystkich od drugiego rozdziału, bo pierwszy wspominam niechętnie. Moim faworytem jest Luai. Podoba mi się relacja między Nuvathem i Luaiem. Zaczynasz skracać opisy. Sam Zakon jest niewątpliwie bardzo interesującym tematem, nie szczędzisz detali. W rozdziale ósmym wielkie bum! Bohaterowie od początku nie wykazywali żadnych ciągot do siebie, a tu proszę, jaki ładny pocałunek! Pięknie, Kohaku, opisałaś jego tło, w ogóle tak całkiem szczerze, to lubisz lać wodę i pisać dużo o bzdetach. Ale jak już opisujesz coś konkretnego, to czytając, mam wrażenie, że jestem tam z nimi. Powtarzam się, ale nie potrafię sobie wyobrazić, jak Ty tworzysz tak niesamowity klimat. Natomiast w dziewiątym rozdziale nagle widzę jakiś wysyp błędów. Ba! Prawdziwa epidemia! I to jakieś niepotrzebne kropki, małe litery zamiast wielkich. Pierwsze rozdziały były bezbłędne, dalej byków jest coraz więcej i więcej. Opisujesz niesamowicie emocje bohaterów. Choć fabuła jest obszerna i język dosyć trudny, to całość jest bardzo zrozumiała. Stworzyłaś całkiem nowy, odrębny świat. Wszystkiemu nadałaś swoje własne nazwy, każdy bohater jest przemyślany, akcja jest logiczna i spójna. Bohaterowie zachowują konsekwencję w tym, co mówią. Ileż Cię jeszcze mogę chwalić? Zdecydowanie „Curse of the Blood” wyróżnia się na tle innych blogów. Rozdziały są w sam raz - ani za krótkie, ani za długie. Gdy widzę nazwy - niezwykle oryginalne - aż chce się czytać. Kto wymyśliłby „Stąpający Arrduth”? Koniec końców Itral i Luai zostali moimi ulubionymi bohaterami. Ich losy są niesamowite, ale co ja tu będę spojlerować, wystarczająco zachęcam czytelników, by zajrzeli do Ciebie, Kohaku. I muszę się przyznać, że za każdym razem, gdy w tekście natrafiałam na imię Luai, wbrew mej woli przed oczyma stawał mi koleś w kolorowej koszuli, krótkich spodenkach, z łańcuchem z kwiatów na szyi. Wybacz, takie już moje zboczenie. Co rozdział to więcej dialogów, choć zdarzały Ci się takie części, gdy było więcej opisów. Unikaj ich w tak dużych ilościach, bo tracą swoje piękno, gdy trzeba się przez tekst przedzierać jak tępym nożykiem do masła przez dżunglę. Wytworzyłaś klimat, który towarzyszy opowiadaniu od samego początku. Zresztą wszystko na Twoim blogu jest klimatyczne i pełne wyobraźni, ale o tym później. W końcu, z lekkim zaskoczeniem, że to tak szybko, trafiłam do ostatniego rozdziału o tytule „Złote Miasto”. Całość mnie ujęła. Kreacja świata zewnętrznego i często bohaterów powala. Twoje opisy robią swoje. Ale najbardziej podobały mi się opisy przeżyć wewnętrznych. Kohaku, używasz niezliczonej ilości porównań, metafor, epitetów u Ciebie można szukać i wykładać nimi Stadion Narodowy. Już nie wspominając o fakcie, że należą Ci się wielkie brawa za to, że to wszystko powstało w Twojej głowie i tylko Twojej. Czekam na ciąg dalszy „Przekleństwa”.

Część II: Poprawność
Z początku błędów nie było, potem coraz więcej. Czasami popełniasz głupie pomyłki na przeciw dobrze skonstruowanym długim zdaniom. Wybrałam kilka przykładów głównie z pierwszych rozdziałów, żeby nie zanudzać siebie, Ciebie i czytelników.

„Z tej odległości Itral zauważył jedno ślepe oko”. Nie brzmi to zbyt dobrze. Zauważyć ślepe oko, to tak jak zobaczyć niesłyszące ucho lub spostrzec kulawą nogę. Tak trochę na wyrost.
„Omówił tą kwestię z Mistrzem ich zakonu, poznając wszelkie informacje dotyczące ścieżki, którą pragnął podążyć”. Tę kwestię.
„Nuvath powoli wciągnął powietrze, a głowę wypełniło mu szybsze bicie serca”. Głowę wypełniło mu szybsze bicie serca? Kohaku, przeczytaj to dwa razy, zdanie nie ma sensu.
„Z trudem przełkną ślinę, wyczuwając żar, który budził się w jego wnętrzu”. Literóweczka, zgubiłaś „ł”.
„Dawno temu hamowane emocje wzięły górę”. Konstrukcja nie za bardzo. Dawno temu hamowane emocje? A może długo hamowane emocje byłoby lepsze?
„Oparł ręce po bokach twarzy towarzysza, uważnie go obserwując, jakby czekając, kiedy pochwyci, któryś z mieczy, aby zatrzymać to co kierowało Nuvathem”. Oj, Kohaku, żebyś Ty zobaczyła, co ja właśnie w wyobraźni ujrzałam… może oparł dłonie? Bo ręce nie za bardzo, chyba że chciałby go zabić. Do tego niepotrzebny przecinek przed „któryś”, a wciśnij go między „to co”. Za dużo imiesłowów, zdanie-tasiemiec, ciężko się czyta takie potwory.
„Widział jedynie ufne spojrzenie i zgodę?”. Mnie pytasz?
„Nieświadomie wbił się mocniej, przyciskając drugiego mężczyznę do skalnej ściany”. Kohaku, wpił się w usta. Bo wbił wywołuje bardzo jednoznaczne skojarzenie.
„Smak własnej krwi, wypełnił mu podniebienie”. Niepotrzebny przecinek.
„Przysunął się nieznacznie, pod bacznym wzrokiem szkarłatnych tęczówek i jedynie musnął wargami o jego”. O jego co? Bo moje myśli znowuż powędrowały…
„– Nie!! Odejdźcie! Zostawcie ją!”. Używamy jednego wykrzyknika lub trzech, nigdy dwóch.
„Do ziwerząt dobrały się już wilki, rozszarpując im brzuchy i wyciągając wnętrzności”. Literóweczka.

A więc już słowem podsumowania: czasami zamotasz się w przecinkach, czasami w całych zdaniach, ale generalnie rażących błędów nie widzę.

Część III: Kohaku w innej wersji
Opowiadanie opowiadaniem, natomiast Twój blog aż się prosi, by opisać czytelnikom Opieprzu wszystko, co tutaj masz. Przycisk „home” wywaliłabym, potrzebne jak psu gwiazdy. Spis treści zdecydowanie jest na plus, choć po każdym rozdziale jest odnośnik do kolejnego. Największe wrażenie zrobił na mnie filmik do opowiadania i mapa. To trzeba zobaczyć, a najlepiej po przeczytaniu kilku rozdziałów. Natomiast największe „ooo” na mojej twarzy wywołał… sklep. Tak, czytelnicy, mamy tutaj autora z prawdziwego zdarzenia! Artbook jest niesamowity. Ile zapału i zaangażowania trzeba mieć, żeby tyle osiągnąć? Nie dość, że autorskie bardzo dobre opowiadanie, to jeszcze współpraca z wydawnictwem, własna książka. Kohaku, jesteś gwiazdą! Mało tego. W sklepie oferujesz jeszcze notatniki, rysunki, przypinki, plakaty. No, kto zainteresowany, to wpadnie, a teraz parę słów komentarza o szacie graficznej. Ponuro, mnóstwo krwistej czerwieni, wystrój przypomina mi jednego bloga, którego podczytywałam kiedyś, bardzo podobne kolory. Menu przesunęłabym pod nagłówek, byłoby ładniej, ale to taka drobna uwaga. Gdzieś tam kilka linków, licznik - łał - wskazujący prawie dwieście tysięcy wejść. Wtyczka na Facebooka, coś o Tobie, linki. Trochę chaotycznie u Ciebie jest, wszystko zlewa się ze sobą. Przesuwam kursorem myszki po różnych opcjach, bo nie wiadomo, czy to hiperłącza czy tylko zwykły tekst.

Kończąc i dłużej nie bredząc, czytanie Twojego bloga było przyjemnością. Pisz dalej, życzę dużo weny i czekam na rozwój wydarzeń!

7 komentarzy:

  1. Witam!
    Na początku pragnę podziękować za ocenę :) Jak wiesz, nie mogłam się jej doczekać haha (przepraszam za to dręczenie meilowe xD). W sumie spodziewałam się większego opieprzu, a tu proszę tyle miłych słów! Bardzo mnie do motywuje :)

    A teraz konkrety!
    1). Nadmiar informacji - w zasadzie to jako autor własnego świata fantasy jestem zmuszona do przekazania czytelnikowi wiedzy o świecie. I właśnie to sprawia, że gubię się w tym i nie do końca udaje mi się podawać ją w słusznych dawkach.
    2). Opisy królują i jestem tego świadoma. Zawsze przy tworzeniu kolejnego rozdziału, próbuję wyrównać nadmiar opisów, ale przeżywam porażkę. A chciałam się zapytać, jak widzisz na tym tle wędrówkę Luaiego w umysł Itrala? :)
    3). Tak się często zastanawiam czy określenie opowiadania homoerotycznym jest słuszne, bo w zasadzie mało tam jakichkolwiek scen nawiązujących do tego. Orientacja postaci raczej jest ogólnym faktem, niczym co grałoby pierwsze skrzypce w historii. Wcześniej w planach wyglądało to inaczej, ale nie zmuszam postaci do zachowań, na które nie mają ochoty :D Byłoby to co najmniej sztuczne i przeczyło charakterom postaci.
    4) Najbardziej chyba mnie cieszy, że w ogólnym odczuciu odebrałaś historię jako logiczny oraz zrozumiały twór :) Tego zawsze się obawiam, jeśli chodzi o serwowanie czytelnikom wszystkiego co wymyślę i żeby było to jeszcze ciekawe, a przede wszystkim miało ręce i nogi :)
    5) Twoja wizja Luaiego jest urocza, chociaż zastanawiam się, jaka jego cecha sprawiła, że właśnie tak go spostrzegasz :D
    6) Dzięki za wytknięcie błędów :) Stare rozdziały są do poprawki, a między nimi, a nowymi jest spora różnica w pisaniu. Czasami nie wiem czy brać się za korektę, bo tak wiele rzeczy mam ochotę pozmieniać, że na jednej wersji się nie kończy. Ale chyba lepiej skończyć całość i wtedy ruszać na bój z poprawkami :)

    Dziękuję za ocenę! Przy jej czytaniu, oprócz nerwowo bijącego serca, pojawił się również szeroki uśmiech. Pojawiła się też silna chęć na pisanie kolejnego rozdziału, za co dodatkowo dziękuję, bo ostatnio z weną ciężko :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haj!
      Boziu, mam ostatnio straszny nawał pracy, do tego ogarniamy konkurs, przepraszam, że tak późno ;)
      Mam nadzieję, że jednak jakieś wątki homoerotyczne się trafią, będę zaglądać. Dobre seksy nie są złe. Choć teraz czytam sobie taką książkę zakupioną w Biedronce (łał, 500 stron, łał, twarda okładka, łał za 10 zł - się skusiłam) i choć tytuł nie wskazywał na to, zakupiłam turboerotyk i chyba tych seksów mam dosyć na długi czas, tak beznadziejnej książki dawno nie czytałam. I bezpłciowej. Brrr.
      No ale to nie o mnie miało być. Cieszę się, że ocena Ci się podoba. Starałam się trochę odbić od swoich poprzednich ocen, bo niby na Opieprzu robi się dzięki ocenie mini-reklama bloga, a ja w poprzednich ocenach za dużo treści podawałam, potem czytelnicy już na blogi nie wchodzili.
      Cieszę się, że zmotywowałam Cię do kolejnego rozdziału!

      PS: jak masz coś innego - bo nie doczytałam, czy piszesz coś poza CotB - to podeślij, chętnie zerknę. Mail znajdziesz na Opieprzu.

      Pozdrawiam, miłego weekendu!

      Usuń
  2. dużo dialogów mocno rozciągniętych niepotrzebnie.
    Yoda Mistrz pochwala składnię tę.

    należał - powiedzmy sobie szczerze - drugi mnie zabił barwnością.
    Dywiz nie pełni funkcji myślnika.

    powinnam poważnym wzrokiem z zapartym tchem czytać
    Jak się czyta niepoważnym wzrokiem?

    Krótkie zdania. Tyle. Krótkich. Zdań.

    jak tępym nożykiem do masła
    Noże do masła z reguły nie są ostre.

    „Z tej odległości Itral zauważył jedno ślepe oko”. Nie brzmi to zbyt dobrze. Zauważyć ślepe oko, to tak jak zobaczyć niesłyszące ucho lub spostrzec kulawą nogę. Tak trochę na wyrost.
    Przykład z niesłyszacym uchem jest durny, ale kulawą nogę (pod warunkiem, że ktoś się porusza) i ślepe oko (mniej lub bardziej zbielałe) jak najbardziej są się dostrzec.

    Używamy jednego wykrzyknika lub trzech, nigdy dwóch.
    Czyżby? http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/dwa-wykrzykniki;13890.html
    http://sjp.pwn.pl/zasady/Znak-wykrzyknienia-wielokrotnie-powtorzony;629844.html

    OdpowiedzUsuń
  3. 1. Ja też! ;]
    2. Tak.
    3. W domyśle jest tam z poważnym wzrokiem. 1 pkt.
    4. -
    5. Ja używam normalnego, ostrego noża ;]
    6. Mówisz o czymś innym, a ja coś zupełnie innego wskazałam,
    7. Dwa wykrzykniki to pozostałości po GG, jeśli je miałaś, to wiesz, o co chodzi. Więc tak jak nasz kość niezgody, czyli fanfick, wkradły się do języka polskiego. Więc w sumie masz rację. Nie zapominajmy, że to zasady się zmieniają pod obecny styl mówienia, a nie na odwrót.

    3 pkt!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wedle obecnych zasad używanie dwóch wykrzykników/znaków zapytania jest jak najbardziej poprawne.

      Usuń
    2. Tak i przyznałam Ci za to punkt.
      Co nie zmienia faktu, że gdy widzę dwa wykrzykniki, to mnie skręca. I w ocenie nigdy bym nie postawiła dwóch. Po prostu wygląda to źle, niechlujnie.

      Usuń
    3. Niedługo do słowników wejdzie słowo "WONSZ" i "PACZEĆ". Nie przejmuj się córo. :)

      Usuń