Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


środa, 11 lutego 2015

(855) bogini-aeis

Pradziad Zoltan wita wszystkich, których nie znudziła jeszcze jego pisanina i którzy uważają, że spod jego kopuły wyjść jeszcze może coś pożytecznego.

bogini-aeis

Na najwyższym miejscu w panteonie mojej kolejki znajduje się blog, który jak nic pasuje do stwierdzenia: nie oceniaj książki po okładce. To, że znam to powiedzenie i rozumiem jego sens, nie oznacza, że zawsze się do niego stosuję, przeciwnie... najpierw oceniam okładkę, a dopiero później pławię się w treści. Oto jest zaś to, co jako pierwsze zaświtało w mojej głowie po odwiedzeniu Twojego bloga, Royal Bee.

„Ojej, ale paskudny szablon. Toż to wygląda jak serwis informacyjny, a nie blog z opowiadaniem. Ramek, rameczek, kolumn, dodatków, szmelcu wszelkiego jak na wysypisku. Widać, że przepisy „ustawy śmieciowej” nie weszły tu jeszcze w życie. Nikt nie zwrócił autorce uwagi, że przegięła? Wszystko na stronie głównej. Czytelnik wchodzi i dostaje po oczętach paskudną grafiką gazety z napisem „news”. Cóż za paskudztwo. Czekam... może zaraz gdzieś z kąta Kamil Durczok wyskoczy z jakąś błyskotliwą myślą albo pilną wiadomością. Halo, Kamilu, gdzie jesteś? Chyba się jednak nie doczekam, bo tu podobno opowiadanie się znajduje, a nie serwis informacyjny”. 

Tak, tak właśnie pomyślałem, a im dłużej się przyglądałem, tym bardziej szkaradny zdawał się szablon. Zacznijmy od początku. Adres sugeruje opowiadanie, belka głosi to samo, lecz oprawa – zaprzecza. Skąd ten dysonans? Co Cię natchnęło do takiego połączenia? Na nagłówku przedstawiającym dziewczynę z mrocznym lasem w tle, upchnęłaś tytuł bloga, menu i dodatek z wyszukiwarką, zabrakło tylko spluwaczki, pisuaru i śmietnika. W menu masz rozwijany spis treści, w kolumnie po prawej zatytułowanej „na szybko” znajduje się „rozpocznij czytanie” z linkiem do prologu. Pod „rozpocznij czytanie” umieściłaś kolejny odnośnik „rozdziały”, który – tu Ameryki nie odkryję – przenosi do wyjątkowo dziwacznego spisu treści. Coś podobnego do YouTube. W ten sposób to można hiperłącza do filmików rozmieścić, i tak to zresztą wygląda. Na dole bloga, tuż nad stopką, znajduje się twór, w którym umieściłaś archiwum. To wszystko po to, by skierować czytelnika do treści. Czuję się jak postać z disnejowskiej kreskówki, stoję przed drzwiami, naokoło których umieszczono drogowskazy z napisem wyjście, a ja robiąc głupią minę, drapię się po głowie i widać, że nie wiem, gdzie ono jest. Podobnie ma się rzecz ze wszelkimi informacjami o Tobie, blogu i bohaterach – wszystko powielone. Po jakiego czorta? Naprawdę uważasz, że odwiedzający Twoją stronę są jacyś niedorozwinięci i nie potrafią z menu korzystać? Myślisz, że jak wpakujesz tyle dodatków, to opowiadanie stanie się bardziej... profesjonalne? Wybacz, ale muszę to napisać: dla mnie takie zapychanie przestrzeni sugeruje, że będzie lipa, przesada i grafomania.
Pominę na razie opisy bohaterów, bo chcę sam ich najpierw poznać, ale chętnie przeczytam coś o Tobie. Widzę, że skromność nie jest Twoim atutem. Nie, nie jestem wcale złośliwy, dostrzegam tylko fakt, że wiesz, czym jest dobra autoreklama, która napędza ludzką ciekawość. Oprócz „skromnego” opisu Twojej osoby, znalazłem tu masę tekstów zbędnych, jednym z nich jest „statystyka”, w której zamieściłaś tak istotne, Twoim zdaniem, informacje jak rodzaj czcionki w Offisie, szerokość interlinii czy ilość użytego imienia bohaterki. Tam jest jeszcze sporo informacji, które niczego do opowiadania nie wnoszą i wcale nie sugerują, że pisać potrafisz. Czegoś takiego jeszcze na żadnym blogu nie widziałem. Ty się lepiej za pisanie rozdziałów zabierz, a odpuść sobie takie pustosłowie i nie wierz, że kogoś to obchodzi, bo nie obchodzi, mnie na przykład nie. Wspomniałem wcześniej o tekstach zbędnych, a za takie uważam właśnie opisy bohaterów i uniwersum, zwłaszcza tak szczegółowe. Myślisz, że interesuje mnie znak zodiaku panienki Julii albo jej wzrost w centymetrach? Naprawdę wystarczyłoby, żebyś dobrze zbudowała swoje opowiadanie, a to nie będzie do niczego potrzebne. Napracowałaś się, to fakt, ale połowa wszelkich dodatków i odnośników nadaje się jedynie do bezwzględnego usunięcia. Przyznam szczerze, że za pierwszym razem poczułem się jak osiołek z wierszyka Aleksandra Fredry, nie wiedziałem, w co mam pyszczek wetknąć... tyle możliwości. Dlatego popatrzyłem, podumałem, posapałem i zacząłem czytać. 


Prolog...

powitał mnie mało kuszącą grafiką, która ma niestety tę przewagę nad treścią, że przyciąga wzrok. Radziłbym usunąć to dziwactwo, bo nie można się skupić. Zapowiada się niezbyt odkrywczo, bo tworzysz jedno z tych opowiadań, w których bohater, w tym przypadku płci słabszej, trafia do innego świata i ma tam wiele przygód. Zobaczymy, może się niepotrzebnie uprzedzam i będzie całkiem ciekawie. Wstęp lub prolog – zwał jak zwał – ma dość dziwną konstrukcję, pierwsza część to jakby wprowadzenie przez autora albo coś, co umieszcza się jako formę krótkiego opisu we wszelkich katalogach i spisach blogów. Druga część jest fragmentem wyrwanym ze środka opowiadania i zapewne jest to moment, do którego fabuła będzie zmierzała w bliższym lub dalszym przedziale czasu. Czy to mnie zachęciło? Nieszczególnie.

Rozdział pierwszy...

znowu łypał na mnie okiem, przewinąłem sobie, bo miałem wrażenie, że mnie widzisz. Zaczynasz całkiem dobrym opisem, kiwałem głową z uznaniem, a potem doczytałem do tego: „Julia stała oparta o ceglaną ścianę obok wejścia do niedużej kawiarenki i obserwowała, jak raz po razie rozpływają się cząsteczki powietrza jej oddechów”. Łał, to ona jakimś cyborgiem jest? Ma coś wszczepionego w oczy, dzięki czemu dostrzega cząsteczki? Dalsza część na szczęście rozwiała moje wątpliwości dotyczące nieziemskiego pochodzenia głównej bohaterki, Julii, i utwierdziła mnie w przekonaniu, że jest jedną z nas, mimo że: „rzadko kiedy mogła sobie pozwolić na typowe dla jej wieku zachcianki, jak chociażby markowe ubrania, nowy telefon, o wakacjach za granicą już nie wspominając”. Oto sens i cel życia nastolatki z wielkiego miasta według Twojej postaci. 
Po kolejnych zdaniach na usta cisnęło mi się jedynie: to jakiś żart? Nie, błagam, dlaczego trafia mi się opowiadanie z kolejną głupią kozą jako bohaterką, która świata poza czubkiem własnego nosa nie widzi.
Zaledwie akapit niżej dostałem to, co tak mnie dobija w tych blogasiowych opowiadaniach, a mianowicie opis istoty idealnej, przyjaciółki Julii. Dlaczego to musiała być akurat dziewczyna: „jak wzięta prosto z okładki Vogue'a”? Może nie masz styczności z innymi opowiadaniami tworzonymi przez pisarki-amatorki, ale uwierz mi na słowo – idealna postać to zmora, wszystkie chcą taką mieć i wszystkie taką tworzą, na dodatek utożsamiają się z nimi i nie mają dystansu do własnej twórczości. To samo tyczy się wieku opisywanych postaci, prawie wszystkie to nastolatki, Twoja do wyjątków, niestety, nie należy.
Oj, już koniec? Szkoda, suwak po prawej sugerował, że tekstu będzie sporo, ale tu więcej miejsca zajmują komcie niż tekst właściwy. Jeśli wszystkie rozdziały są takie długie, to się chyba nie przemęczę.

Rozdział drugi...

absurdów ciąg dalszy. Opisy muszą być jasne i na tyle obrazowe, by czytelnik, wyobraziwszy sobie daną sytuację, dostrzegł jej realizm i prawdopodobieństwo. Nie zaś parsknął śmiechem, że autor w jednej chwili, jednym stwierdzeniem, robi z postaci pająka albo inny pomiot szatana: „Wtem z dołu dobiegł odgłos szybkich kroków zmierzających w jej stronę i przerażona dziewczyna wskoczyła w pierwszą większą wnękę kamiennej ściany. Klitka była tak ciasna, że musiała się skulić i mocno trzymać krawędzi, aby nie wylecieć. Mając nadzieję pozostania niezauważoną oraz czując na plecach i głowie wilgoć zimnej powierzchni”. Klika zdań później: „Julia ześlizgnęła się z kamienia i, jak tylko najciszej potrafiła, zeszła jeszcze po kilkunastu schodkach”. Czyżby Kobieta-gekon? Karaluch-women? Nie? Ale ma coś na plecach, czym przywarła do tej ściany, a potem się z niej ześlizgnęła, więc to musi być Ślimak-girl. Z przodu kobieta, z tyłu stopa ślimaka, taki obraz pozostanie w mojej głowie. Oj, będzie wesoło, a o skojarzeniach, które „ślizgają” się teraz w mojej głowie, nawet nie wspomnę.
Tuż po tym odkryłem niekonsekwencję w opisach: „Stanęła przed łukowym przejściem do podziemnego pomieszczenia”. Po czym następuje opis pomieszczenia, a tam: „Między nimi, pośrodku ściany, znajdował się kolejny portal, idealnie na wprost pierwszego”. Gdzie był pierwszy? Bo o żadnym portalu do tej pory nie było mowy, o błękitnym świetle owszem, ale o tym, że Julia przekroczyła coś, co nazywasz „portalem”, jeszcze nie. Reszta opisów dobra, nawet bardzo dobra, chociaż zaskakuje mnie fakt, że poprzez narratora starasz się usprawiedliwić postępowanie Julii. Masz chyba świadomość, że to, co kazałaś zrobić swojej postaci, jest głupie, ale nie chcesz, żebyśmy tak o niej myśleli. Twoje wyjaśnienia nie zmieniają jednak faktu, że to nie było jedyne logiczne wyjście z sytuacji. Mogła przecież zawrócić do zamkniętych drzwi, zaczekać do rana i używając sygnałów dźwiękowych, czyli walenia z buta, starać się zwrócić na siebie uwagę kogoś na zewnątrz. Ładowanie się do portalu tylko dlatego, że jakiś facet o wyglądzie portretu przez niego przeszedł, nie jest „wyborem oczywistym” ani „zaistniała sytuacja sama tego nie usprawiedliwia”. Takie jest moje zdanie. Zrozumiałbym takie postępowanie, gdyby spędziła tam kilkanaście godzin, zaczęła odczuwać skutki odwodnienia, obiła sobie ręce do krwi – w końcu znane są przypadki, że uwięziony sam amputował sobie rękę bądź nogę, żeby się wydostać – i wtedy zrezygnowana podjęła jedyną możliwą próbę ratowania własnego życia. 


W rozdziale trzecim...

trudy podróży przez obcy, zasypany śniegiem świat ujawniają kolejną, po cudownych oczach i lepkich plecach, moc bohaterki. Tą mocą jest tworzenie własnej wełny: „głowę zdobiła jej czapka z mroźnego śniegu zamiast własnoręcznie szydełkowanej wełny”. Taki baaaran na głowie, meee. Złote runo. Więc jednak jest boginią. A teraz na poważnie, albo nie. Zastanawiam się, skąd blogowe autorki, i Ty też, nie zdarzyło mi się jeszcze czytać opowiadania napisanego przez chłopaka, a przepraszam, opowiadanie Kapibary, naszego byłego oceniającego, jest wyjątkiem... Skąd biorą się u Was takie pomysły, jak potykanie się głównej żeńskiej postaci, przewracanie albo wpadanie w silne ramiona jakiegoś faceta. Twoja Julia też wywinęła orła na schodach, co prawda w wyniku ucieczki przed walącą się kolumną, ale jednak, a potem skończyła w ramionach chłopaka „jak z obrazu”. Kurde, że mnie się nigdy nie przytrafiło coś takiego – żadnej upadającej wprost w moje łapki panny.
Wracając do opowiadania, zdarza Ci się napisać głupotę i chyba sama nie masz świadomości, że taką głupotę napisałaś. „Nastolatka miała wrażenie, że czyta kolejne mity greckie, lecz cichutki głosik z tyłu głowy co chwila uświadamiał jej, że mowa jest o faktycznym świecie, w którym właśnie przebywa, oraz który – zgodnie z jej chaotycznymi matematycznie obliczeniami – powstał nie dalej niż osiemdziesiąt lat wcześniej wedle czasu jej prawdziwego świata”. Ja przepraszam, to Grecja nie jest „faktycznym światem”? Każda kultura ma swoje mity, każda bez wyjątku i chociaż po niektórych pozostały już tylko skorupki po naczyniach albo kości w dołku, to istniały naprawdę. Drugiej części cytatu chyba nie powinienem nawet poruszać, taka jest bzdurna. No bo co powstało osiemdziesiąt lat wcześniej? Wszechświat równoległy? Układ planetarny? Czy może sama cywilizacja, do której trafiła Julia? Pomysł z innym biegiem czasu ma z pewnością w przyszłości ułatwić bohaterce powrót do jej rodzinnego świata. Dobrze, to jest fantastyka i niech tak będzie, ale skąd ona wzięła tę wiedzę, z książki? A, zapomniałem! Przecież ona cząsteczki widzi to zapewne rozpad izotopów też może zbadać. Z jednej strony jest na tyle głupia, by przejść przez portal, nie spróbowawszy nawet innej drogi ucieczki, a z drugiej na tyle genialna, że potrafi obliczyć na podstawie niejasnych informacji z księgi zawierającej mitologię wiek świata, w którym się znalazła? 

Oj, robi się coraz zabawniej: „Sporą część dzieciństwa spędziła na wsi u swojej babci, w której starutkiej chałupie łazienkę stanowił jeden zlew, a do toalety biegało się na zewnątrz. Oczywiście dziecięce potrzeby Julii znacznie różniły się od tych nastoletnich, jednak teraz najbardziej martwił ją brak golarki oraz swojego kremu do twarzy”. To pierwsze zdanie zacytowałem z wiadomej przyczyny, ale i tak najbardziej rozwaliła mnie golarka, już wiem, jak wygląda Julia. Na jej miejscu w tym świecie pogrążonym w średniowieczu też bym się bał.



Strasznie wolno rozwija się akcja w tym opowiadaniu, siedem rozdziałów za mną, a to, co się wydarzyło, można streścić w jednym zdaniu: Julia przechodzi za Danielem do świata równoległego, zostaje okrzyknięta wcieleniem bogini, uczestniczy we mszy, a potem w uczcie i to wszystko. Siedem rozdziałów i ciągle jesteśmy na etapie wprowadzenia. Trochę to się wlecze jak kolejka do lekarza specjalisty. Zagęść akcję, skumuluj wydarzenia, nie rozwlekaj tak tego, bo można paść, nim się człowiek doczeka jakichś rozstrzygnięć. Po ośmiu rozdziałach, które są już przyzwoitej długości, Julia wyrusza w „trasę koncertową” po nieznanym świecie, podczas której biedny naród wielbić ją będzie jako wcielenie ich bogini Aeis. Mam nadzieję, że fabuła nabierze teraz tempa. Gdybym miał powiedzieć, czy po tych dziewięciu rozdziałach uważam fabułę za ciekawą, odparłbym, że stosunek długości utworu do ilości opisanych wydarzeń jest niewspółmiernie duży, czyli mało ciekawy. To wszystko za sprawą opisów, które są bardzo dobre i szczegółowe, ale rozwlekają, rozcieńczają akcję. Niepotrzebnie w każdym rozdziale umieszczasz samobiczowanie Julii w myślach. Po co po raz dziesiąty pisać o tym, że Julia karci samą siebie za to, że portal przekroczyła, że bierze udział w kłamstwie czy, że jej przyjaciółka „jak z Vouge'a” byłaby lepszą boginią, bo nie ma skrupułów? Wytknąłem Ci w kilku pierwszych rozdziałach śmieszne, a czasem nielogiczne stwierdzenia, ale później nie znalazłem już takich, co świadczy, o Twoim rozwoju i postępie w pisaniu. Radziłbym jednak trochę ograniczyć wciskanie opisów przyrody wszędzie, gdzie się tylko da. Za przykład posłużę się rozdziałem, w którym Julia wraz z mnichami ze świątyni Aeis wyrusza w podróż. Schodzą z gór, Julia rozpoczyna rozmowę z Danielem, dialog nie jest długi, ale opisy wplatane pomiędzy wypowiedzi sugerują, że rozmowa trwała godzinami. W międzyczasie zdążyli zejść z wysokich gór w dolinę, słońce wzeszło wysoko, a oni zamienili zaledwie kilka zdań. Gdybyś nie użyła dialogu, lecz poprzez narratora przytoczyła to, co przekazał Julii Daniel, mogłoby się to wydawać realne, ale stosując dialog, a w nim okrojone informacje, którymi ten chłopak „z obrazu” zbywa „boską” Julię, sprawiłaś, że wypadło to mało wiarygodnie. 

Kreacja świata przedstawionego i bohaterów

Na razie nie wiemy o nim zbyt wiele, chociaż z opowiadania wyłania się już obraz cywilizacji pogrążonej w mrokach średniowiecza, bez dostępu do cudów znanej nam techniki czy chociażby gniazdka z prądem o napięciu zmiennym ze stałą ceną. Prawdziwy koszmar, wciąż zadaję sobie pytanie, jak i gdzie Julia podładuje baterię w telefonie? Biedna dziewczyna, pewnie już odczuwa syndrom odstawienia od Facebooka, a skoro przy niej jesteśmy... Ta postać irytowała mnie na początku, jej niska samoocena i ciągłe przemyślenia o tym, jaka to ona jest niedostosowana, nieładna, niezbyt mądra i niegodna, sprawiały, że miałem jej dość, ale jednocześnie nadawały postaci charakteru, bo przecież każdy z nas, a przynajmniej większość, zastanawia się nad własnym życiem i postępowaniem, analizuje je, tak jak Julia. Szkoda tylko, że umieszczasz to w każdym rozdziale i przy każdej sytuacji, bo zaraz z opowiadania fantastycznego Twoja historia zmieni się w studium psychologiczne tej postaci. Ogranicz to trochę, pchnij akcję do przodu, naprawdę nie można pisać w kółko o jednym. Podejrzewam, że Julia bardzo się zmieni pod koniec opowiadania, jeśli przeżyje, i dlatego starasz się, aby czytelnik dobrze zapamiętał, jaka była na początku, ale doszłaś już do momentu, w którym jej cechy są jasne. Wiemy, że jest nieśmiała, że ma wątpliwości, że się boi, że uważa się za dziewczynę o przeciętnej urodzie, chociaż podejrzewam, że wcale tak nie jest, wiemy, że odczuwa empatię wobec innych ludzi, że świadome i z premedytacją nie potrafi ich ranić, że nie jest pyskatą smarkulą, wszystko to wiemy. Daj nam akcję, daj nam Daniela. O nim mogę napisać tylko tyle, że jest „szemranym” przyjacielem Julii, wykorzystuje ją, i to z premedytacją. Po pierwsze podejrzewam, że wiedział o jej przejściu przez portal, a przynajmniej o tym, że jest gdzieś w pobliżu, bo zareagował bardzo szybko, gdy się „objawiła” pośród kruczej chmary, obwołując ją wcieleniem Aeis i usypiając, by nie mogła wyprzeć się swej boskości. Po drugie kazał jej mianować się arcykapłanem, podobno po to, by móc ją chronić, super wymówka, facet do perfekcji opanował manipulację drugim człowiekiem, może zostać szkoleniowcem w syryjskim obozie dla terrorystów. Daniel pochodzi z tego samego świata, z którego przybyła Julia, ale bywa tam często, a zważywszy na różnicę czasu pomiędzy jednym światem a drugim, ma tam wielu „przyjaciół”, którzy mu ufają i darzą go szacunkiem. Zastanawia mnie trochę relacja pomiędzy kapłanami z „zimnego” świata i Danielem, bo okazuje się, że ci ludzie wiedzą o jego pochodzeniu, wiedzą o świecie równoległym, a mimo to nie próbują się do niego przedostać, wolą swoją rozwalającą się świątynię i upadającą religię. Wielu z nich jest już starcami, ale Daniela znają od dziecka, on pojawia się, mieszka pośród nich, potem znika na dziesięciolecia, by znowu powrócić, nie zmieniwszy się fizycznie prawie w ogóle i nikomu to nie przeszkadza. Co za ludzie! Jak nie ludzie. Twój Daniel to taki Dorian Gray, łączy go coś z poprzednim wcieleniem Aeis, czyżby miłość? Na swoje miejsce w moim nudnym wywodzie zasłużył też Sergiusz. Mężczyzna ten jest podejrzliwy, przeczuwa, że Julia ma tyle wspólnego z Aeis co ślimak z galopem i próbuje ją zdemaskować.
Krótko mówiąc, postacie są dobrze zbudowane, zwłaszcza drugoplanowe, ponieważ nie przytłaczają czytelnika dziesiątkami powtarzających się przemyśleń, pojawiają się, odgrywają swoją rolę – czasami krótką – ale są charakterystyczne i naturalne, jak córka karczmarza, na przykład.

Dialogi i opisy

O fabule już pisałem, dialogi – podobnie jak opisy – dobrze są zbudowane, bezsensowna słomiana sieczka nie sypie się z ust bohaterów, a opisy są na tyle barwne a jednocześnie proste, że problemów z wyobrażeniem sobie wszystkiego nie miałem. Ha, nie poszalałem, ale jeśli coś jest dobre, to nie lubię się nad tym rozwodzić.

Poprawność i interpunkcja...

są na wysokim poziomie, chociaż zdarza Ci się pojechać po bandzie z pomysłami i stosujesz dziwne określania, jak „cholernie” i „krępacji”. Takie słowa w ustach narratora opowiadania nie wyglądają dobrze. Co innego kiedy wyraża się tak postać, ale narratorowi nie wypada. Chociaż skoro Biblię można było przełożyć na język młodzieży i Jezus stał się Ziomem, kto zabronić Ci może slangu używać w Twojej własnej twórczości. Najwyżej przyczepi się jakiś zbulwersowany czytacz pospolity. Nie mam już więcej nic do powiedzenia, popraw może te miejsca w tekście, z których na początku się wyśmiewałem, a będzie dobrze. 




Grafika brodatej kobiety: Masterczulek

Tako oto kod HTML rozwalił mi na koniec formatowanie, spróbuję to poprawić... a odpuszczę sobie.

PS Żeby nie było, że oceniam kogoś poza kolejką, blog Spektakl upadku wylatuje, bo treść zabezpieczona jest hasłem, które nie zostało mi udostępnione.

30 komentarzy:

  1. Oprócz „skromnego” opisu Twojej osoby, znalazłem tu masę tekstów zbędnych, jednym z nich jest „statystyka”, w której zamieściłaś tak istotne, Twoim zdaniem, informacje jak rodzaj czcionki w Offisie, szerokość interlinii czy ilość użytego imienia bohaterki. Tam jest jeszcze sporo informacji, które niczego do opowiadania nie wnoszą i wcale nie sugerują, że pisać potrafisz. Czegoś takiego jeszcze na żadnym blogu nie widziałem. Ty się lepiej za pisanie rozdziałów zabierz, a odpuść sobie takie pustosłowie i nie wierz, że kogoś to obchodzi, bo nie obchodzi, mnie na przykład nie.
    To słodkie, takie uważanie, że skoro ciebie coś nie obchodzi, to znaczy, że innych też nie. A nie, jednak po prostu głupie.

    panienki Juli
    Julii.

    powitał mnie mało kuszącą grafiką, która ma niestety tę przewagę nad treścią, że przyciąga wzrok. Radziłbym usunąć to dziwactwo, bo nie można się skupić.
    Kwiiiik, ta niewielka grafika, którą bez problemu można ukryć, troszkę przewijając stronę, powoduje, że nie możesz się skupić. Kwiiikwiiikwiii.

    może się nie potrzebnie uprzedzam
    Niepotrzebnie.

    „Julia stała oparta o ceglaną ścianę obok wejścia do niedużej kawiarenki i obserwowała, jak raz po razie rozpływają się cząsteczki powietrza jej oddechów”. Łał, to ona jakimś cyborgiem jest? Ma coś wszczepionego w oczy, dzięki czemu dostrzega cząsteczki?
    Naprawdę łatwo się domyślić, że chodzi o oddychanie na zimnie.

    „rzadko kiedy mogła sobie pozwolić na typowe dla jej wieku zachcianki, jak chociażby markowe ubrania, nowy telefon, o wakacjach za granicą już nie wspominając”. Oto sens i cel życia nastolatki z wielkiego miasta według Twojej postaci.
    Od kiedy ZACHCIANKI to sens życia? o.O

    Zaledwie akapit niżej dostałem to, co tak mnie dobija w tych blogasiowych opowiadaniach, a mianowicie opis istoty idealnej, przyjaciółki Julii. Dlaczego to musiała być akurat dziewczyna: „jak wzięta prosto z okładki Vogue'a”? Może nie masz styczności z innymi opowiadaniami tworzonymi przez pisarki-amatorki, ale uwierz mi na słowo – idealna postać to zmora, wszystkie chcą taką mieć i wszystkie taką tworzą, na dodatek utożsamiają się z nimi i nie mają dystansu do własnej twórczości.
    Taki ból odwłoka o epizodyczną postać?

    Twoja do wyjątku, niestety, nie należy.
    Albo Twoja do wyjątków, niestety, nie należy, albo Twoja wyjątkiem, niestety, nie jest.

    Tuż po tym odkryłem niekonsekwencję w opisach: „Stanęła przed łukowym przejściem do podziemnego pomieszczenia”. Po czym następuje opis pomieszczenia, a tam: „Między nimi, pośrodku ściany, znajdował się kolejny portal, idealnie na wprost pierwszego”. Gdzie był pierwszy? Bo o żadnym portalu do tej pory nie było mowy, o błękitnym świetle owszem, ale o tym, że Julia przekroczyła coś, co nazywasz „portalem”, jeszcze nie.
    Pierwszy portal to, jak mniemam, przejście, przed którym stanęła, bo: http://sjp.pwn.pl/sjp/portal-I;2572142.html

    facet o wyglądzie portretu
    Lolwut? Aż zajrzałam do opka: Twarz chłopaka miała bardzo szlachetne rysy: jasną cerę, szerokie, lekko otwarte usta i bladoniebieskie duże oczy, które podkreślały ostro wyrzeźbione kości policzkowe i orli nos. Ze spadającymi na czoło i skronie ciemnymi kosmykami przydługich włosów wyglądał jak żywy obraz, który wyszedł właśnie spod pędzla dziewiętnastowiecznego portrecisty.
    Facet o wyglądzie portretu... A ładną miał ramę? A do tego pewnie był dwuwymiarowy? Nie no, serio, nie wiem, czy się śmiać, czy płakać. Łoceniajoncy poziom: Oszcze.

    Tą mocą jest tworzenie własnej wełny: „głowę zdobiła jej czapka z mroźnego śniegu zamiast własnoręcznie szydełkowanej wełny.
    *fejspalmuje o jądro Ziemi* Od kiedy własnoręcznie SZYDEŁKOWANA, czyli zrobiona szydełkiem (jooo, to taki śmieszny drut, wyobraź sobie), równa się z własnoręcznie wytworzonej wełny? o.O"
    Zaczynam podejrzewać, że ta ocena to jeden wielki trolling.

    Skąd biorą się u Was takie pomysły, jak potykanie się głównej żeńskiej postaci
    Bez przecinka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zdarza Ci się napisać głupotę i chyba sama nie masz świadomości, że taką głupotę napisałaś. „Nastolatka miała wrażenie, że czyta kolejne mity greckie, lecz cichutki głosik z tyłu głowy co chwila uświadamiał jej, że mowa jest o faktycznym świecie, w którym właśnie przebywa, oraz który – zgodnie z jej chaotycznymi matematycznie obliczeniami – powstał nie dalej niż osiemdziesiąt lat wcześniej wedle czasu jej prawdziwego świata”. Ja przepraszam, to Grecja nie jest „faktycznym światem”? Każda kultura ma swoje mity, każda bez wyjątku i chociaż po niektórych pozostały już tylko skorupki po naczyniach albo kości w dołku, to istniały naprawdę.
      Mitologia (cała ta fantastyka z bogami i spółką) =/= faktyczny świat.
      (Żebym ja musiała dorosłej osobie takie oczywistości tłumaczyć o.O)

      Drugiej części cytatu chyba nie powinienem nawet poruszać, taka jest bzdurna. No bo co powstało osiemdziesiąt lat wcześniej?
      Chocapic.

      Wszechświat równoległy? Układ planetarny? Czy może sama cywilizacja, do której trafiła Julia? Pomysł z innym biegiem czasu ma z pewnością w przyszłości ułatwić bohaterce powrót do jej rodzinnego świata. Dobrze, to jest fantastyka i niech tak będzie, ale skąd ona wzięła tę wiedzę, z książki?
      Bo w poprzednim rozdziale bohater wcale szczegółowo jej o tym, jak płynie czas, nie opowiedział i nie przyniósł jej księgi o historii, o nie, więc nie mogła sobie tego wyliczyć, co było, oczywiście, nadludzkim wysiłkiem, tag.

      A, zapomniałem! Przecież ona cząsteczki widzi to zapewne rozpad izotopów też może zbadać. Z jednej strony jest na tyle głupia, by przejść przez portal, nie spróbowawszy nawet innej drogi ucieczki, a z drugiej na tyle genialna, że potrafi obliczyć na podstawie niejasnych informacji z księgi zawierającej mitologię wiek świata, w którym się znalazła?
      Lol, serio, szkolnictwo schodzi na psy*, matematyka taka zua, wypłacz tako rzeke, jak lasia w liście do Wyborczej. Serio, co jest genialnego w szacunkowych obliczeniach?

      Usuń

    2. Oj, robi się coraz zabawniej: „Sporą część dzieciństwa spędziła na wsi u swojej babci, w której starutkiej chałupie łazienkę stanowił jeden zlew, a do toalety biegało się na zewnątrz. Oczywiście dziecięce potrzeby Julii znacznie różniły się od tych nastoletnich, jednak teraz najbardziej martwił ją brak golarki oraz swojego kremu do twarzy”. To pierwsze zdanie zacytowałem z wiadomej przyczyny
      Czyli z jakiej? Naprawdę tak ciężko jest ci pojąć, że w XXI w. jeszcze zdarzają się wiochy zabite dechami i ludzie żyjący w ciężkich warunkach (także w miastach, szok, nie?)?

      ale i tak najbardziej rozwaliła mnie golarka, już wiem, jak wygląda Julia. Na jej miejscu w tym świecie pogrążonym w średniowieczu też bym się bał.
      Bo dziewczyna nie potrzebuje golarki ani do nóg, ani do pach, tylko do twarzy. Totalnie.

      bierze udział w kłamstwie czy, że jej przyjaciółka „jak z Vouge'a” byłaby lepszą boginią
      Bez przecinka.

      Julia ma tyle wspólnego z Aeis co ślimak z galopem
      Przecinek przed co.

      *przepraszam wszystkie pieseły.

      Usuń
    3. Dzień dobry, anonim jestem, uzupełniam: sformułowanie "czyjaś osoba" chyba zostało już wyśmiane we wszystkich kierunkach jako pretensjonalne i ogólnie bez sensu. Dziękuję, miłego dnia.

      Usuń
    4. Tru dat, ale przez wstrząs mózgu od fejspalmów mogłam przeoczyć.

      Usuń
    5. 1. Rozumiem, że to twój jedyny argument?
      2. Plus dla ciebie.
      3. O czymś przecież pisać trzeba, kwik.
      4. Chrum, chrum, racja.
      5. Nie chodzi o domyślanie się, ale o użycie słów odpowiednio obrazujących opisywaną sytuację.
      6. Myślisz, że nie ma takich ludzi, których życie ukierunkowane jest wyłącznie na spełnianie własnych zachcianek?
      7. Ciebie też coś strasznie ciśnie, kwik.
      8. Punkt.
      9. Faktycznie, mogło chodzić o coś tak prozaicznego, jak zwykłe przejście w murze, a nie międzywymiarowe wrota.
      10. http://pl.wikipedia.org/wiki/Trolling_%28w%C4%99dkarstwo%29 Ja tam nie wiem, jakie ty metody preferujesz. Zdanie przytoczyłem, bo na tle innych wyglądało dziwacznie i śmiesznie.
      11. Punkt. Łącznie cztery.

      Usuń
    6. Pominąłeś dalszą część mojego komentarza. ;)

      Usuń
    7. "Myślisz, że nie ma takich ludzi, których życie ukierunkowane jest wyłącznie na spełnianie własnych zachcianek?"
      Oczywiście, że są, ale nic cię nie uprawnia do wyciągania autorytatywnych wniosków, że bohaterka musiała takim być.
      L.

      Usuń
    8. Racja, pominąłem, ale niecelowo.
      12. Ale tłumacz... tłumacz. Chętnie dowiem się czegoś „nowego”. :)
      13. Może być, taka odpowiedź mnie dziś satysfakcjonuje.
      14. Teraz to mnie zabiłaś. Świat z opowiadania nie posiada rozwiniętej technologii, a przynajmniej w rozdziałach, które są opublikowane, nic o tym nie ma. Do niedawna mieszkańcy naszej kochanej Europy wierzyli w geocentryzm. Myślę, że możemy sobie odpuścić takie dywagacje, bo tylko autorka wie, jak stworzony przez nią świat funkcjonuje. Ja twierdzę, że na opisywanym poziomie rozwoju tego świata i mitach z księgi Julia takich obliczeń poczynić nie mogła. To tak jak byś wzięła Biblię i na jej podstawie próbowała wyliczyć wiek Ziemi. Stąd też moje pytanie: co powstało osiemdziesiąt lat wcześniej?
      15. Jak powyżej.
      16. Chodziło mi raczej o budowę zdania, ale dziękuję, że podzieliłaś się ze mną tą „tajemną” wiedzą dostępną nielicznym.
      17. –
      18. Punkt.
      19. Punkt.



      „Dzień dobry, anonim jestem, uzupełniam: sformułowanie "czyjaś osoba" chyba zostało już wyśmiane we wszystkich kierunkach jako pretensjonalne i ogólnie bez sensu. Dziękuję, miłego dnia”.
      Ciągle na temat mojej oceny dyskutujemy?

      „Oczywiście, że są, ale nic cię nie uprawnia do wyciągania autorytatywnych wniosków, że bohaterka musiała takim być”. Przecież nie napisałem, że była.

      Usuń
    9. Napisałeś, że zachcianki to wg niej cel i sens życia. Nijak na podstawie fragmentu tego nie widać. Nie mogła pozwolić sobie na zachcianki =/= uważała je za sens i cel życia.

      I tak, w ocenie użyłeś sformułowania "twoja osoba", że odpowiem za kogo innego.
      L.

      Usuń
  2. <>

    Aż sobie pozwolę dodać, bo serce mi zatrzepotało ze zgrozy. Łukowe przejście najpewniej było arkadą. Arkady najczęściej otwierają portale wejściowe, gdyż ponieważ to bardzo zmyślny wynalazek, te arkady. Aby powstał portal, wystarczy taka arkada, może odrobina dekoracji rzeźbiarskiej w formie tympanonu na przykład.
    http://www.architektura.pomorze.pl/admin/foto/4_18.jpg
    Oto i najprostszy możliwy portal chyba, a przynajmniej z tych wyplutych przez Gugle. O ile się nie mylę, łuk nie jest tu pełny, a ostry, charakterystyczny dla średniowiecznej architektury. Ale te łuki to mnie nigdy nie lubiły.
    Reasumując: nie, portal nie oznacza wywalonego w przestworza przejścia z milijonami ozdób ani też magicznych przejść międzywymiarowych. Czy coś. Gugle nie gryzą, a może dzięki riserczowi uchronisz ludzi od gwałtownych zgonów na widok takich kwiatków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Why of course, zapomniałam, że blogspot nie lubi takiego formatowania. O ten cytat mi chodzi:
      "Tuż po tym odkryłem niekonsekwencję w opisach: „Stanęła przed łukowym przejściem do podziemnego pomieszczenia”. Po czym następuje opis pomieszczenia, a tam: „Między nimi, pośrodku ściany, znajdował się kolejny portal, idealnie na wprost pierwszego”. Gdzie był pierwszy? Bo o żadnym portalu do tej pory nie było mowy, o błękitnym świetle owszem, ale o tym, że Julia przekroczyła coś, co nazywasz „portalem”, jeszcze nie".

      Usuń
    2. To jeszcze ja dorzucę: "„Wtem z dołu dobiegł odgłos szybkich kroków zmierzających w jej stronę i przerażona dziewczyna wskoczyła w pierwszą większą wnękę kamiennej ściany. Klitka była tak ciasna, że musiała się skulić i mocno trzymać krawędzi, aby nie wylecieć. Mając nadzieję pozostania niezauważoną oraz czując na plecach i głowie wilgoć zimnej powierzchni”. Klika zdań później: „Julia ześlizgnęła się z kamienia i, jak tylko najciszej potrafiła, zeszła jeszcze po kilkunastu schodkach”. Czyżby Kobieta-gekon? Karaluch-women? Nie? Ale ma coś na plecach, czym przywarła do tej ściany, a potem się z niej ześlizgnęła, więc to musi być Ślimak-girl". Nie mam pojęcia, gdzie tam widzisz, że ześlizgnęła się ze ściany, chyba że kamień to od dziś jej synonim. Wnęka nie musi zaczynać się równo z podłogą (nie wierzę, że muszę tłumaczyć takie rzeczy), biorąc pod uwagę, że "klitka była tak ciasna, że musiała się skulić i mocno trzymać krawędzi, aby nie wylecieć", jest dla mnie zupełnie oczywiste, że dziewczyna weszła we wgłębienie w murze wykute nad podłogą. Gdyby było równo z nią, nijak nie musiałaby się trzymać krawędzi, wystarczyło przywrzeć do ściany; skąd niby miałaby wylecieć, z równego, stabilnego gruntu? Dlatego też idiotyczne jest czepianie się ześlizgnięcia się z kamienia - ześlizgnęła się z - kamiennego, bo wykutego w kamiennej ścianie - podłoża wnęki, na którym stała, a nie ze ściany.
      L.

      Usuń
    3. O, to ja jeszcze, a propos komentarza wyżej. I second that i biegnę z dodatkowym tłumaczeniem - wnęka w ścianie mogła być także niszą architektoniczną. A takie nisze mają to do siebie, że nie są randomowymi dziurami, tylko służą dekoracji. Na przykład:
      http://kolumber.pl/upload/photos/0029/8014/025a7aa3e1ae3c92f62447ce762f70c5_big.JPG
      Ale nisze bywają także pozbawione rzeźb pełnoplastycznych - i wtedy, jeśli się tam wdrapie, to faktycznie trzeba się trzymać, żeby nie fiknąć. Trust me.

      Usuń
    4. Zakładamy więc, że wskoczyła w taką niszę, która musiała być na tyle nisko, by wskoczyć się w nią dało. To dlaczego po prostu z niej nie wyszła? Ześlizgiwanie się sugeruje, że było zbyt wysoko, aby ot tak po prostu opuścić niszę i nie narobić przy tym hałasu. W tym opisie nie pasowało mi zestawienie dwóch czynności: wskakiwania, które kojarzy się z ruchem dynamicznym i ześlizgiwania.

      Usuń
    5. Nisze mają półkoliste zamknięcie, lekko sferyczne; nie wszystkie, ale często. Aby się w takiej utrzymać, zwłaszcza przy wąskiej podstawie, należałoby stopy umieścić bardziej na ścianach bocznych. Jeśli była w miarę wysoko, jak najbardziej potrafię sobie wyobrazić ześlizgnięcie się tam. A wskakiwanie mogło się odbyć także w asyście rąk. Wiesz, kobiety potrafią robić użytek ze swoich mięśni wbrew powszechnej opinii.

      Usuń
    6. E, mi się zdarza ześlizgiwać z najniższego stopnia schodów nawet, więc z kilku-kilkunastu cm (nie jak schodzę ruchem ciągłym, tylko jak na nim stoję).
      L.

      Usuń
    7. „A wskakiwanie mogło się odbyć także w asyście rąk”. To już raczej wspinanie się niż wskakiwanie.

      „E, mi się zdarza ześlizgiwać z najniższego stopnia schodów nawet, więc z kilku-kilkunastu cm (nie jak schodzę ruchem ciągłym, tylko jak na nim stoję)”. Z pewnością bohaterka opowiadania miała czas na takie zabawy i kontrolowane „ślizganie” na kamieniu. Jedynie autorka mogłaby nam wyjaśnić, co miała na myśli, używając tego konkretnego sformułowania, a skoro każde z nas wyobraża sobie całą akcję inaczej, to oznacza, że opis do dobrych nie należy.

      Usuń
    8. "skoro każde z nas wyobraża sobie całą akcję inaczej, to oznacza, że opis do dobrych nie należy"
      Powiedz to kanonowi najsłynniejszych i najbardziej cenionych poetów i powieściopisarzy, których utwory - nie tylko ogólne przesłanie, ale również takie szczególiki - mają multum interpretacji :D. I nie, nie porównuję tego opka do kanonów literatury, po wstępnym przejrzeniu wydaje mi się takie sobie, ale argument jest słaby. Opis niekoniecznie musi być łopatologiczny i jednoznaczny, żeby był dobry.
      L.

      Usuń
  3. A mnie tak zastanawia jedna rzecz. Za każdym razem kiedy to opowiadanie nie dostanie oceny w formie piania z zachwytu, zjawiają się goście ze zuego forumu i czepiając się pierdół udowadniają wyższy geniusz tego opka. No sory, ale pisanie o cząsteczkach powietrza jest na serio durne i nie trafione jak cholera. Obserwowanie pary wodnej to obserwowanie pary wodnej, a nie jej atomów. :P
    Ja tam rozumiem, że opieprzowa forma ocen może nie do każdego przemawiać, ale jak Claudinella napisała bardzo długą, bardzo dokładną i bardzo merytoryczną ocenę, wytykając faktyczne błędy to też jaka była burza, bo raczyła ocenić to wiekopomne dzieło jeno na 3. W końcu nawet Pomackamy z ich wysokim poziomem piało z zachwytu nad Aeis i stworzyło ocenkę w formie pochwalnego kwitka z pralni. ;P
    Mnie tak zastanawia. To jakaś prowokacja, kwestia tego że Leleth betuje, znajoma foruma czy tajemna tożsamość kogoś z SuS. Cholera wie, i cholera mnie to obchodzi. Opowiadanie naprawdę jest mocno średnie i choć pomysł był dobry to wypadło naprawdę kiepsko i nijako. Może i każdy przecinek postawiony jest z umiłowaną przez was precyzją, ale treść jest nudna, rozlazła i bardzo przeciętna. Nie wiem skąd takie oburzenie na jakąkolwiek krytykę. Zwykły blogasek jakich wiele. Sami oskarżacie ałotreczki o ból tyłka jak się im skrytykuje opko, a to co się działo pod ocenką Claudinelli to dopiero był ból tyłka. Nie ogarniam was ludzie i waszej hipokryzji. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osobę ze "złego forum" widzę tu jedną. Shun, która komentuje chyba każdą ocenę w internecie, więc jakoś mnie nie dziwi, że wypowiedziała się i tu.

      Usuń
    2. Na pomackamy to Leleth kazała mi wystawić piątkę, bo jak nie, to zue grammarnazizbiry by mnie dopadły w ciemnym zaułku :( no i faktycznie kilka stron ocenki, gdzie niewiele skupiłam się na poprawności to swistek *oburz ogromny, wow, ból dupy wielki taki* :D
      sorki za brak znaków i jakieś literkowki, nie umiem w telefone, Shun wychodzi to lepiej :(
      - den z telefonu

      Usuń
    3. Oczywiście, że uczyniłam wyjątek i tylko tę ocenkę na Opieprzu skomentowałam. Oh, wait...

      Najbardziej podoba mi się to, że gdziekolwiek udowadniam geniusz opka, którego nie przeczytałam ani jednego zdania. <3

      Nie, drogi anonimie, ja tu tylko wytykam głupotki, które wyprodukował Zoltan (w tej akurat ocenie) i inni z załogi, nie czepiam się niczego (i nigdzie, bo, jak ktoś zauważył, jestem wszędzie, niestety lub stety ;p) bezpodstawnie. Dziękuję za uwagę i pozdrawiam. :)

      Usuń
    4. No bo oczywiście tylko negatywne oceny to te prawdziwe, pozostałe to na pewno SPISEG! Trudno dopuścić do siebie myśl, że czasami, jesli według nas coś jest złe, to inni mogą mieć odwrotne zdanie, prawda?:D

      Usuń
    5. I we mnie zrodziło się przekonanie, że tak naprawdę nikogo nie obchodzi merytoryczne przesłanie oceny, zresztą nie tylko tej jednej. Nie śledzę pojawiających się ocen na innych stronach zajmujących się tym, czym my tutaj, chyba że autorka bloga chwali się takowymi. W tym konkretnym wypadku takich ocen nie szukałem, ale gdybym się o to pokusił i odkryłbym, że nic się po nich w opowiadaniu nie zmieniło, nie omieszkałbym o tym wspomnieć, bo nie rozumiem chęci zgłaszania bloga do oceny bez chęci poprawy go.

      Do Shun
      „Najbardziej podoba mi się to, że gdziekolwiek udowadniam geniusz opka, którego nie przeczytałam ani jednego zdania”. Gdzie druga część tego zdania? Niestety efekt jest odwrotny, bo jedyne, co mi udowodniłaś to to, że masz pojęcie o poprawności, reszta twoich wypowiedzi daleka jest od ideału i jakiegokolwiek sensu. Wpadasz, rzucasz słowną sieczką, niczego nie popierasz sensownymi argumentami i uważasz, że cokolwiek udowodniłaś. Wszyscy milczą, bo nie chcą wywołać kolejnej wojny na komentarze.

      „Nie, drogi anonimie, ja tu tylko wytykam głupotki, które wyprodukował Zoltan (w tej akurat ocenie) i inni z załogi, nie czepiam się niczego (i nigdzie, bo, jak ktoś zauważył, jestem wszędzie, niestety lub stety ; bezpodstawnie. Dziękuję za uwagę i pozdrawiam”. Przy okazji udowadniając, że sama niczego mądrego napisać nie potrafisz bądź nie chcesz, bo przecież jesteś taka kłul, kiedy używasz tego swojego slangu.


      Ile jeszcze razy będę musiał napisać, że to nasze indywidualne odczucia. Poza tym ta ocenia nie jest negatywna ani pozytywna, zwraca uwagę na niedociągnięcia logiczne i nieliczne błędy w opisach. Ciekaw jestem, ile spośród wypowiadających się osób przeczytało to opowiadanie i ma jakiekolwiek pojęcie o tym, jak ten tekst wygląda. Autorka zwróciła się do mnie po ocenę i z pewnością miała świadomość, że coś może mi się nie spodobać.

      Usuń
    6. @1: Nie potrzebuję pięciu innych. To, że ciebie, Zoltanie, coś nie interesuje, nie świadczy o tym, że innych też nie. Wiem, że to może być szok, ale myślę, że się z tym kiedyś oswoisz.

      @3: A nie lepiej oszczędzić czytającym takiego pustosłowia? No, ale po odjęciu takich niepotrzebnych fragmentów ocenka miałaby długość kwitu z pralni.

      @6: Oczywiście, że są. Ale dlaczego z góry określasz bohaterkę jako taką osobę? W tym fragmencie nie ma nic o tym, żeby zachcianki stanowiły sens jej życia.

      @7: Ano, ciśnie mnie, jak widzę, że ktoś wypisuje głupoty.

      @10: Ja w tym zdaniu nic dziwacznego i śmiesznego nie widzę. No, ale rozumiem, że o czymś musisz w ocence pisać. A że niekoniecznie z sensem. Cóż...

      @12: Tym bardziej przypuszczam, że albo celowo piszesz głupoty, byle by tylko nabić objętość, albo piszesz kompletnie nieprzemyślanie. Nie wiem, co jest gorsze.

      @14 i 15: Moc twoich argumentów sprawiła, że cały dzień składam się ze śmiechu. Zapytałabym, czy nie robisz sobie jaj, ale wiem, że nie, więc tylko zamilknę że smutkiem i podumam nad katastrofalnym poziomem szkolnictwa.

      @16: Dobrze, że wyrażasz swoje myśli tak jasno, by nikt nie musiał wertować książki telefonicznej w poszukiwaniu najbliższego jasnowidza. Btw, wskaż mi, proszę, co według ciebie jest nie tak, jeśli chodzi o budowę zacytowanego przez ciebie zdania.

      @moja osoba: Ja w swoich wypowiedziach takiego sformułowania nie użyłam, więc to logiczne, że anonimowy pisał o twojej ocenie.

      @nisza: „A wskakiwanie mogło się odbyć także w asyście rąk”. To już raczej wspinanie się niż wskakiwanie.
      Nope, wskoczenie w niszę i przytrzymanie się, by nie spaść, to nadal nie jest wspinanie się.

      Do Shun
      „Najbardziej podoba mi się to, że gdziekolwiek udowadniam geniusz opka, którego nie przeczytałam ani jednego zdania”. Gdzie druga część tego zdania?

      Lol, to zdanie, skierowane oczywiście do anonima, jest kompletne, sensowne i nieskomplikowane. Jeśli jednak masz z nim problem, to ci wytłumaczę, nie wstydź się.

      reszta twoich wypowiedzi daleka jest od ideału i jakiegokolwiek sensu.
      Jakieś przykłady na poparcie?

      Wpadasz, rzucasz słowną sieczką, niczego nie popierasz sensownymi argumentami i uważasz, że cokolwiek udowodniłaś.
      J.w.

      Wszyscy milczą, bo nie chcą wywołać kolejnej wojny na komentarze.
      A może dlatego, że nie ma już nic do dodania?

      Przy okazji udowadniając, że sama niczego mądrego napisać nie potrafisz bądź nie chcesz
      Jejku, trzy razy to musiałeś powtórzyć. To i ja trzeci raz poproszę o przykłady.

      bo przecież jesteś taka kłul
      Niesamowicie!* I dżezi.

      kiedy używasz tego swojego slangu.
      Domyślam się, że chodzi ci o zakwik. Cóż poradzę, że dostarczamy mi wypisywanymi bzdurkami tyle radości.

      Wyobraź sobie, że ja, czytając i komentując ocenę, oprócz błędów interpunkcyjnych, literówek itp. mogę wytknąć ci również błędy merytoryczne (och jej, niepunktowane, no po co ja w ogóle je wypisuję, skoro nie dostanę za nie punkcików, besęsó). Tak jak ty wytykasz nielogicznosci autorce ocenianego tekstu. Mam rozumieć, że jednak nie mogę, bo... nie? Bo sobie nie życzysz? Nie pisz bzdur, wtedy nie będę miała się do czego przyczepić. Proste, prawda? ;)

      @Dę: tobie nie wychodzi, bo nie jesteś kłul. ;p

      *to żart, bo, znając ciebie, obawiam się, że możesz wziąć to na poważnie.

      Usuń
    7. że smutkiem
      Ze smutkiem.

      Cóż poradzę, że dostarczamy mi wypisywanymi bzdurkami tyle radości.
      Dostarczasz.

      Literówki.

      Usuń
  4. "to nasze indywidualne odczucia" vs "(ocena) zwraca uwagę na niedociągnięcia logiczne i nieliczne błędy w opisach".

    NIE. Jedno wyklucza drugie. Te ocenki to TYLKO wasze indywidualne odczucia i nic więcej. Nie wytykacie żadnych błędów (ba, sami je robicie), tylko besztacie opka za to, że nie pasują do waszych własnych preferencji. Że nie podoba się słowo, że brzydka szata graficzna, że ta postać jest be, a tamta mniej be, itp itd. To nie jest wytykanie braków w logice tylko ocenianie rzeczy przez pryzmat swojego widzimisie. I nie byłoby w tym nic złego, gdybyście nie próbowali jednocześnie wmawiać tego ludziom jako obiektywną parwdę objawioną. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam wszystkich!

    Tyle komentarzy pod oceną? Oczom nie wierzę! Prawie jak za czasów As :)

    Co do sensu ocen - sprzedały się one w liczbie 856. Pod każdą z nich są komentarze, Autorzy je czytają i się wypowiadają. Spamu nie zostawiamy nigdy i nigdzie, a nawet w tym momencie, gdy piszę ten komentarz, widzę kolejne zgłoszenie do oceny. Czy jest w ogóle sens dyskutować nad czymś, co działa tyle lat i się sprawuje całkiem dobrze? Ani my nie przestaniemy pisać, ani Autorzy nie przestaną się zgłaszać i myślę, że oni nie widzą w tym tylko naszych indywidualnych odczuć ale też przydatne porady.

    Gdy skończą się wszelakie dysputy, przyznam punkty.

    Miłego dnia wszystkim!

    Córka

    OdpowiedzUsuń