Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


sobota, 26 września 2015

(865) piwnicamarii

Witajcie, drodzy Czytelnicy Opieprzu. Czy ktoś tu jeszcze zagląda? Patrzę na statystyki i widzę, że drastycznie spadły. Patrzę na datę ostatniej oceny i widzę coś, co mi się nie podoba. Zwłaszcza, gdy w grę wchodzi data MOJEJ ostatniej oceny. Zaniedbałam Opieprz; najpierw studia, potem praca i właśnie, złapawszy chwilę oddechu, postanowiłam napisać kolejną ocenę i podziubać trochę patykiem tę zdychającą stronę. Czy jest tu ktoś z nami? Proszę o komentarze, a teraz zapraszam do oceny bloga „Pajonki i wenże".

Pierwsze wrażenie
Witaj, Mario. Co się będę krygować... czekałam na ocenę Twojego bloga! Ale może po kolei, bo nie każdy nadąża za mną. Wszedłszy na bloga, znalazłam się w swoim świecie. Swego czasu, gdy byłam jeszcze uczennicą liceum, uwielbiałam wszelakie strony z komiksami, śmiesznymi obrazkami. Było kilka „must see” i odwiedzałam je każdego dnia po przyjściu ze szkoły. Niestety, czasy te minęły dawno i nie zawsze miałam wolną chwilę na oglądanie typowych Januszów, Sebów i memów, groteskowo przedstawiających reakcje Internetu na najnowsze wydarzenia polityczne i nie tylko. Z czasem w ogóle przestałam zaglądać na te strony, a po wejściu na Twojego bloga, Mario, łezka w oku mi się kręci. Postów jest niewiele, biorąc pod uwagę fakt, że bloga prowadzisz ponad dwa lata, więc na pewno przebrnę przez wszystko od samego początku. Ale zacznijmy od hasła na belce, które brzmi „Pajonki i wenże”. Zmora dzisiejszych czasów. Przyznaję, że sama tak piszę w wiadomościach na czacie ze znajomymi. Celowo robię błędy, nie tyle interpunkcyjne (interpunkcja na czacie, ha, dobre sobie), co właśnie popularna jest zamiana „rz” na „ż”, „ó” na „u”. Powiem ci jedno: zabawnie jest, można się pośmiać, choć ten zabieg już jest dosyć oklepany, ale śmieszki są do momentu, aż nie łapiesz się, że zaczynasz naprawdę się zastanawiać, czy powinno być „wonż” czy „wonsz”. Ewentualnie wąż lub „wąrz”. „Wąsz”? O ile interesujące się wydaje, że ktoś może pomylić węża z „wenżem”, tak sama zaczęłam raz się zastanawiać: zdarzać się, czy „zdażać”? Wtedy też postanowiłam skończyć z tym i zacząć pisać jak pan Bóg przykazał, bo sobie tylko krzywdę zrobię. Nie jestem pewna, dlaczego akurat pająki i węże, i dlaczego napisane z błędami, bo tytuł bloga brzmi „Piwnica Marii”. Pająki w piwnicy – rzecz wiadoma, choć dla niektórych nie do zaakceptowania, zwłaszcza dla „ktosiów” w spódnicach. Ale węże? W swojej piwnicy przeróżne rzeczy już znalazłam, od mojego zeszytu do religii z pierwszej klasy, przez bucik w rozmiarze mniejszym niż mój palec wskazujący, na podrzuconych przez sąsiadów kotach skończywszy, ale o wężach w piwnicy nie słyszałam, nie skojarzyłabym tych dwóch rzeczy ze sobą nigdy. Ale to Twoja piwnica, Mario, możesz w niej trzymać wszystko, co tylko chcesz. Ależ ja dziś jestem tolerancyjna, to się dobrze nie skończy! Szata graficzna jest po prostu cudna, zawiera między innymi moje dwa ulubione kolory: bordowy i szarość. Nagłówek jest wprost komiczny. Przedstawia... piwnicę. Serio, serio. W niej trzy postaci: pająk z ludzką głową, jakiś demon, gargulec z twarzą zamyślonej blondynki i zwykła-niezwykła dziewczynka z zębami jak u wampira. Zakładam, że któraś postać to Ty, a reszta to znajomi, może rodzina. Dużo zakładam i dużo zgaduję, bo na Twoim blogu nie ma ani menu, ani informacji żadnych. Z jakiegoś powodu nie mam ani grama wątpliwości, że Ty jesteś autorką szaty graficznej, niemniej jednak jest ona na tyle ciekawa, że trzy zdania wypadałoby gdzieś zamieścić. Wracając do nagłówka, jest po prostu piękny, jednolity, widnieje jeszcze na nim jakiś duszek i dwa ślepia, zakładam, że należą do jakiegoś „wenża”. Groteskowo, nie za słodko, karykaturalnie. Coś czuję, że wszystkie Twoje komiksy takie będą. Reszta bloga to jakieś drobne statystyki, prośba o głosy, archiwum i polecanki. Nic ciekawego w sumie, pomijając to:

                            
                            
                            

Spodziewam się, że to spis wszystkich bohaterów komiksów i każda osoba ma odzwierciedlenie w rzeczywistości. Ogólnie to podoba mi się wszystko, widać ogromny talent, inwencję, bloga prowadzisz sporadycznie, więc pewnie większość cudów, które rysujesz, jest na papierze, ale jedna rzecz mnie wyprowadza z równowagi i żyć nie daje. Jest to kursor myszki w kształcie głowy, która, kierując się obrazkiem wyżej, jest podobizną Pajonka. Okropne, niepraktyczne, spowalniające na starych rzęchach takich jak mój komputer i psujące klimat fajnej komiksiarni. Dla mnie do wyrzucenia i na tym kończą się uwagi. Klimat, szablon, ale przede wszystkim klimat oceniam na wielkie cztery plus, właśnie przez ten kursor i brak informacji o... czymkolwiek.

Treść
Postów jest pięćdziesiąt z hakiem. Najpierw chciałam się kierować kategoriami, ale potem wykoncypowałam, że wtedy nie będę mogła ocenić żadnego postępu i monotematyka może mi się przejeść, więc jednak wracam do klasycznej metody oglądania po dacie. Już pierwszy obrazek mnie niszczy pod względem merytorycznym, ale grafika, przyznam, że słaba. Ledwo jakieś tam tło nabazgrane, a dziewczynka na nim jest narysowana oklepaną kreską, z odwróconą trojką zamiast nosa i macką zamiast ręki oraz brakiem ust i oczami kotka ze „Shreka”. Klikam na kolejny post, a tam... tekst. Przedstawiasz Pajonka, jednego z mieszkańców piwnicy. Widzę trzy różne obrazki, tekst ładnie sformatowany i przyjemny dla czytania. A treść? Pajonk to Ty, bez wątpienia. Określiłaś się jako osobę generalnie aspołeczną, idącą pod prąd i śmiesznie opisujesz samą siebie. Wyczuwam w powietrzu ogromny dystans do siebie, ale tekst jest trochę przeładowany słownictwem wysokiego lotu. W poście roi się od stwierdzeń typu „(...) ponieważ Pajonk jest największą zwolenniczką taniości i wyłapywania wszelkich okazji, więc swojego ekonomicznego głowo-tłowia także”. Trochę psuje mi całą konwencję Pajonka opisywanie go przymiotnikami i rzeczownikami wskazującymi na kobietę. Popłynęłabym w stronę męską, ale to Twój blog. Nie wiem też, cóż to „głowo-tłów”, ja bym określiła to jako głowotułów po prostu. Tak przynajmniej podpowiada mi słownik języka polskiego, ale oczywiście można to potraktować jako neologizm, tylko po co, skoro to określenie istniej?. W kolejnym poście, trzecim, przedstawiasz Słonia Jusia. Wąż w piwnicy... dobrze. Ale słoń? Zwłaszcza, że w tabelce przedstawiającej bohaterów komiksu, nie ma go, tym bardziej zdziwionam, o kimże ten post będzie. Dowiadujemy się, że Słoń jest mieszkańcem garażu i lubi przeglądać Tumblr oraz „hashtagować”. To na to był czasownik? Dwa lata temu? Ja o hasztagach dowiedziałam się jakoś niedawno, chyba jestem mocno do tyłu z tymi wszystkimi „insta”, „yolo”, „swag”. Córka się starzeje, nie do wiary, nie sądziłam, że tak szybko do tego dojdzie. Przyznam szczerze, że to trzeci post, a ja jestem zakochana w Twoich obrazkach, ale czytanie tego, co piszesz, sprawia mi ból. Od samego początku posługujesz się ładnie przecinkami, wszystko jest fajnie sformatowane, ale tak na dobrą sprawę, to wszystko jest trudnym do zanalizowania i czytania bełkotem. Jedno zdanie zazwyczaj zajmuje cały akapit, nie ma żadnego większego sensu i dopiero dwukrotne przeczytanie coś daje. Dużo w Twojej pisaninie podążania za modą, przykładowo mieszanie trywialnych rzeczy z czymś poważnym, jak: „Jej struny głosowe zostały zdarte od odganiania od siebie afrykańskich plemion, wdychania helu z balonów i trąbienia sygnałów wojennych w służbie dla ukraińskiej siczy kozaków”. Takie typowe zdanie o niczym; dużo mówisz, mało z tego wynika. Stosujesz „dramatyczną” pauzę, tak popularną na Facebooku, na przykład jak

pisanie czegoś,

a linijkę niżej czegoś innego,

co ma stworzyć nie wiem dokładnie jaki obraz.

Bo jak na razie męczy mnie to tylko. Czwarty post jest o „Nawiedzonej piwnicy, która jest nawiedzona”. Nigdy, przenigdy, ale to nigdy nie kończymy tytułów kropką. Proszę. Ten post jest o Duszku. Szukając go w tabelce, znalazłam też Słonia. Już wiem, czemu go przeoczyłam. W poście Słoniu miał tylko blond włosy, okalające jego trąbę, w tabelce widzę po prostu kobiecą twarz. Nieścisłości jakieś. Natomiast Duszek... przeczytałam pierwszy akapit. Niech mnie coś ściśnie, jeśli wiem, o czym to jest. Serio. Siedzę z laptopem na kolanach, czytam i zastanawiam się, czy lepsze jest „Ciasteczko z kubeczka” o smaku kakaowym czy z nutą skórki z pomarańczy. Duszek zajmuje lewą półkulę, prawą zastanawiam się, czy dziś wyszorować prysznic, czy może posadzić jakieś kwiatki przed domem. A, nie, wybaczcie, sezon sadzenia kwiatków się skończył. Posadzę rzeżuchę. Może wytrzyma choć kwadrans, nim dobiorą się do niej moje koty. Ale wracając do Duszka... „Dnie [Duszek] spędza wraz ze swoimi dziwnymi, filozoficznymi wysnuwaniami, będącymi często trafnymi i logicznymi, choć niecodziennymi”. Nie jestem pewna, czy w całym swoim życiu użyłam kiedykolwiek takiego słowa jak wysnuwanie, które ledwo gdzieś w jednym słowniku jest zaznaczone. Trafne, logiczne, niecodzienne, to brzmi naprawdę wszystko w kupie strasznie. Duszek marzy skrycie o Azjatce o dużych piersiach, która „Powinna grywać na skrzypcach w koronkowej bieliźnie i gorsetach, na tle nocnego nieba, do wtóru zjawiskowego koncertu cykad, rozproszonych po wysokich trawach”. Czytam „powinna” i jak dochodzę do „trawach” to się orientuję, że w międzyczasie znowu odpłynęłam. Ujmę to tak: nie znam ludzi, których opisujesz za pomocą postaci na swoim blogu, to logiczne, a czytając o nich, strasznie się męczę, bo po pierwsze nie rozumiem z tego nic przy pierwszym podejściu, a po drugie jak już coś wyciągnę z tego, to od razu zapominam pod natłokiem ogromnych konstrukcji sztucznie napompowanych górnolotnymi frazesami przeplatanymi z krótkimi zdaniami rodem ze szkoły podstawowej, z klasy drugiej. Następny post przedstawia Owca Tajtusa. Owiec Tajtus. Kolejny wpływ mody na Twoje obrazki. „Owiec”, „pieseł”, „koteł”, „jestę”, „mamełe”, „tatełe”. O, zgrozo, to jest okropne. Naprawdę. Studiując anglistykę, musiałam znaleźć znaczenie słowa „stabba”. Że to ma coś wspólnego z dźganiem, to wiem, ale nie mogę zrozumieć dokładnego sensu. Twój „owiec” jest z wyglądu bardzo agresywny, ma glany i w dłoniach dzierży jakieś noże bynajmniej nie do krojenia serka. Cóż, wyjaśnienie okazało się nad wyraz proste. „To stab” znaczy po prostu dźgać, „stabber” to osoba dźgająca, ale w języku angielskim modne jest zmienianie końcówek „er” na „a”; w slangu, rzecz jasna. Zamiast „gangster” jest „gangsta”, zamiast „killer” „killa”, „baby” na „babba”. Cóż, co się będę rozgadywać. Tradycyjnie obrazek jest ciekawy, tekst jest tragiczny. Może przejdę dalej, w nadziei, że szybko skończysz opisywać postaci i zaczną się komiksy. Dalej mamy Pocky, arbuzowy paluszek z Japonii... Następnie widzę Gargulca, który widnieje na nagłówku. Tutaj coś o bogatym wnętrzu, filozofii, tam latające rzeczowniki jak „przydupas”. Wędruję dalej, nic tu po mnie. Ooo, tak! W końcu komiks. Alleluja. Opisy mnie doszczętnie znudziły, tak jak przypuszczałam, że będzie, jeśli zacznę czytać bloga kategoriami. I zaczęłam od dat, ale równocześnie o tej samej tematyce ciągle. Chciałam dobrze, wyszło jak zwykle. Komiks miał być śmieszny, wyszedł bezsensowny. Zdaję sobie sprawę, ze w erze sucharów i generalnie mody na bezsens określanie tak Twojego komiksu jest... bezsensowne. Ale na prawdę nie wiem, co ma szop do jedzenia czipsów na kanapie. Kolejny post nosi tytuł „Wewnętrzne rozdarcie pomiędzy... wszystkim”. Obrazek jest cudny, pozwolę sobie go tutaj wkleić:

              

Najbardziej podobają mi się włosy w ustach portretu na banknocie i szop uwieszony na dziewczynie. Przeczytałam tego posta... No, w końcu! Ogromna poprawa, w zasadzie z notki na notkę, tu już napisane ironicznie, śmiesznie, w zasadzie utożsamiam się z Tobą w stu procentach i może to dlatego też wyrażam taki entuzjazm, ale bardzo podoba mi się, jak ujęłaś jeden z największych problemów ludzkości, jeśli chodzi o Internet. Chciałam wkleić ten fragment, ale jest za duży, a nie mogę tak kopiować Twojego bloga, bo nie na tym polega moja ocena, więc Czytelników odsyłam po prostu do tego posta. Kolejny wpis jest o sosie czosnkowym, o, matulu, to chyba najcudowniejszy wynalazek ludzkości! Uwielbiam, kocham, zwłaszcza do hot dogów na jednej z popularniejszych stacji benzynowych. Matko. Ale narobiłaś mi smaka. Pod warunkiem, że nie jest wykonany z jakichś dziwnych rzeczy, na przykład ziemniaków (?) i czosnku, co razem tworzy... nie pytajcie. Następny post to relacja z Krakonu. Po pierwsze na samej górze mamy informację, że został zedytowany, bo któraś ocenialnia oceniła go negatywnie. Po drugie już czytałam relację z Krakonu, oceniając bloga, chyba nawet dosyć niedawno. Po trzecie – kocham Kraków. Więc przeczytam z miłą chęcią. Obrazków nie widzę żadnych, niedobrze. Doczytałam się, że zmęczyła Cię podróż po Krakowie. Cóż, konwent jest na ulicy Reymonta, toż to w samym centrum, ale oczywiście rozumiem, że pewnie szkoła, w której spałaś, była gdzieś dalej i zakładam, że skoro tak narzekasz na tramwaje, podróżowałaś tymi najbardziej przestarzałymi. Będę do upadłego mimo wszystko bronić tego miasta, zwłaszcza że w tym roku dodano trzydzieści sześć tramwajów polskiej firmy, które zasilają nowo wybudowaną estakadę, a w planach dalsza rozbudowa... już kończę. Poza tym pół godziny przy podróżowaniu po Krakowie to naprawdę niewiele. Jak Ty przeżyłaś cztery dni tam za trzydzieści złotych, oto jest pytanie na miarę oceny. Chyba musimy się skontaktować i porozmawiać o tym, bo to wręcz niemożliwe w tym mieście... Kolejne obrazki w gruncie rzeczy trochę są o niczym. Ciągle powracający sos czosnkowy, przeplatany motywem przyjaźni i pomocy. Rysunek przy starych bazgrołach mnie zwalił z nóg, analizowałam go... długo. Mnóstwo na nim szczegółów. Jeden z lepszych, jak dotychczas. Małe avatarki też są cudowne, zwłaszcza ten „Taniec z gwiazdami”. Historia „Grażynek i klątwa Mariusza” mnie doszczętnie znudziła. Jak już wspominałam: bezsensownie i o niczym. Jak pisać fantasy to z pomysłem, jak o ludziach rzeczywistych to bez takiej egzaltacji. Strasznie płyniesz. Jak zaczniesz jedną myśl, tak ją ciągniesz i ciągniesz, i nic z tego nie wynika, i tylko dużo jest tekstu, przez który muszę przebrnąć. Później ominęłam jeden post i trafiłam na komiks o pajacyku i karmieniu dzieci. Wiesz, ja jestem osobą, która uwielbia czarny humor, wszelakie szowinistyczne chamskie żarciki, lubuję się w tych o wiązaniu kobiet w kuchni i tym podobne. Nie straszne mi żarty o każdej grupie, od katolików, przez osoby niepełnosprawne po śmierć, wojny, Hitlera. Lubię takie żarty, ale jednocześnie znam bardzo niewielu ludzi, którzy to podzielają. Reszta na taki żart reaguje przeciągłym „yyy” i puka cię w głowę. No i dochodząc do konsensusu, Twój obrazek próbuje być czarnym humorem, ale słabo wyszło. Zaczynasz jakąś sytuację, całkiem niezła baza na jakiś smaczek, ale puenta zwykle jest po prostu... głupia. Tutaj mamy pomieszanie czarnego humoru z gimnazjalnym „no kurwa”, cytując jednego z Twoich bohaterów, co razem tworzy zupełnie bezsensowny obrazek. A tak się cieszyłam na fajne komiksy i wszystko poszło się paść. Długie teksty już omijam, pewnie na któryś z najnowszych zerknę, ale po tamtych wiem, czego się spodziewać, więc nie będę katować i Ciebie, i siebie. Zrobię to przy wypisywaniu błędów. Kolejny post ma tytuł „Mieć pH”. No i kurczę... taki fajny tytuł, bo ciekawy, zaintrygował mnie, kliknęłam, przeczytałam pierwszy dymek i się szykowałam na jakiś odlot, a tutaj... znowu bezsensowna puenta. I strasznie razi mnie Twoja technika, bo raz tworzysz niesamowicie szczegółowe, kolorowe obrazki, innym razem komiksy są proste jak budowa cepa. Buzia, oczy, uszka, ryjek, czarne tło i dymek. Kolejny post również czytam, bo tytuł znowu mnie przyciągnął, mianowicie „Pierdność”. Już tradycyjnie piękny początek do naprawdę fajnego obrazka i nieudana puenta, który nie bawi, ani nie uczy. Poza tym naprawdę nie wiem, czy moje myśli krążą po dziwnych orbitach, może za dużo nawożonych truskawek zjadłam w te wakacje, ale nie pomyślałabym, że post będzie o parówkach i sosie pomidorowym. Przenoszę się do roku dwa tysiące czternastego, ale nie obiecuję, że przebrnę przez wszystkie posty. Fotostory „Za garść bekonu” jest genialnie wykonane pod względem wizualnym. Piękne kolory, postaci, wykonanie boskie. Ale znowu nieśmieszne, nijakie. W międzyczasie znalazłam post „Jak poderwać ptysia na 25 sposobów”... tak... Kolejny wpis, kolejny obrazek. Pozwolę sobie go tutaj wkleić, żeby pokazać czytelnikom, z czym się mierzę:

                         

No i znowu. Śliczne kolory, ale o czym to i po co? Potem natykam się na „Hamletowskiego kota” i rysunek jest piękny, a słowa na nim tylko go psują. Przeglądam same obrazki, zbliżam się ku końcowi, jednak uda mi się przejrzeć wszystko. Wpadłam na post „Praca wakacyjna” i postanowiłam przeczytać, bo z czym jak z czym, ale z pracą wakacyjną mam ogromne doświadczenie i byłam ciekawa, co tam też wymyśliłaś. W sumie z większością rzeczy się zgadzam, wspominasz o pracy w call center i tutaj muszę nadmienić, że sama pracowałam sześć tygodni w takim miejscu, od poniedziałku do soboty po sześć godzin dziennie i niestety nie wyrobiłam niewyrabialnej normy, do tego w umowie było mnóstwo niewyjaśnionych kruczków, a cała załoga musiała ją podpisać na szybko w pracy tuż przed jej rozpoczęciem i w efekcie niestety jakimś cudem brakowało mi aż pięćdziesięciu godzin przy końcowym rozliczeniu i gdy podzieliłam sobie pieniądze przez godziny, to wyszło mi na godzinę... dużo mniej niż pięć złotych. Cóż, morał tej historii taki, że w call center pracują buraki. Chyba że masz naturalny talent do sprzedawania wszystkiego lub jest to poważne call center, w innym przypadku pchanie się tam jest totalną pomyłką. Obrazek w poście o diecie to mistrzostwo, dosłownie. I tym sposobem dotarłam do roku dwa tysiące piętnastego i posta „Pisiont twarzy Pajonka”. Super pomysł, wręcz genialne, w takich właśnie momentach żałuję, że sama nie potrafię nawet kreski prostej narysować. Tym oto sposobem przejrzałam całego Twojego bloga, Mario. Nie wiem, czy z mojego bełkotu jesteś w stanie wyłowić to, co pożyteczne, a to, co zbędne. To może króciutko Cię podsumuję. Tworzysz piękne obrazki, dawniej były proste, potem bardzo szczegółowe, następnie wkradła się w nie straszna nuda, a na końcu już zaczęłaś tworzyć tylko komiksy. Niestety, psują je teksty. Nie są śmieszne, nie są „Twoje”; to po prostu nieudolna mieszanka „kwejków”, „demotów”, „wiedzy bezużytecznej” i tego typu portali. Nie wiem, co Ci radzić. Tworzyć komiksy bez tekstu? W ogóle nie tworzyć? Każda porada wydaje się głupia. Może wraz z wiekiem rozwinie się u Ciebie inny sposób postrzegania świata i go wyrazisz w swojej twórczości?


Poprawność
Oceniam komiksy, ale skoro piszesz dłuższe rzeczy, to muszę zerknąć na błędy. Pewnie są one już po kilku poprawkach, ale nie zaszkodzi powęszyć, a nuż widelec wyniucham jakieś kwiatki. Odszukałam post „Grażynek i klątwa Mariusza” bo z tego co pamiętam, był najdłuższy.
Tradycyjnie zacznę od uwagi, którą rozpoczynam większość kategorii o poprawności: jedna kropka to kropka, dwie kropki to dwukropek, a trzy kropki to wielokropek. Cztery kropki natomiast to błąd. Tyle w tym temacie. A, przepraszam, dodam jeszcze, że po wielokropku musi być spacja. Widzę, że myli Ci się dywiz, półpauza i myślnik. Polecam ten artykuł, nie będę się powtarzać, skoro ktoś już świetnie rozpisał to gdzie indziej. Kolejna moja uwaga, którą stosuję przy większości ocen, cytowanie rozpoczynamy w dolnym indeksie! To znaczy „tak”, a nie “tak”. Błędów praktycznie nie ma; ktoś chyba wykonał duży wysiłek i wcześniej Ci je wypisał, albo sama je poprawiałaś, albo w ogóle może ich nie było? Trudno mi stwierdzić. Wróciłam do posta o pracy wakacyjnej, bo to najnowszy dłuższy tekst. Nie stosuj średnika jako przecinka, bo to nie jest jego rola. Pierwszy raz widziałam, by ktoś coś wyliczał, oddzielając średnikiem. Gubisz czasami przecinki, ale w innych miejscach w dokładnie takiej samej konstrukcji stawiasz je poprawnie, więc stwierdzam, że po prostu to Twoje niedopatrzenie. Przeczytałabym jeszcze raz posty i uzupełniła interpunkcję, bo potrafisz. Za poprawność okrągła piąteczka, nie mam na co narzekać.

Podsumowanie
Dobrnęłam do końca oceny, nawet wszystkie posty przeczytałam. Na początku była ogromna motywacja, która malała wprost proporcjonalnie do przeczytanych wpisów, ale końcówka przywróciła mi nadzieję. Z mojej oceny zionie jak z ust po sosie czosnkowym, że podziwiam Twoje umiejętności techniczne, ale brak Ci pewnej charyzmy, brak wykończenia. Niestety, Twoje obrazki broniły się same, ale w przypadku komiksów lwią część uwagi zabiera tekst, który prowokował mnie do negatywnej oceny. Z początku nie miałaś czytelników, pojawiło się kilku z czasem, masz nawet sporo obserwatorów. W pełni na to zasłużyłaś, ale nie wydaje mi się, by ten blog pokazywał Twój talent jak należy. Jest bardzo wybiórczo i moje wrażenie pozostanie bardziej neutralne niż pozytywne, a szkoda, bo mogłabyś osiągnąć więcej, gdybyś jakoś ugryzła kwestię napisów.

9 komentarzy:

  1. "Ledwo jakieś tam tło nabazgrane, a dziewczynka na nim jest narysowana oklepaną kreską, z odwróconą trojką zamiast nosa i macką zamiast ręki oraz brakiem ust i oczami kotka ze „Shreka”." - Chyba trójką.
    "Tak przynajmniej podpowiada mi słownik języka polskiego, ale oczywiście można to potraktować jako neologizm, tylko po co, skoro to określenie istniej?." - Zjedzona litera: "istnieje". I po co ta kropka po znaku zapytania?
    "A, nie, wybaczcie, sezon sadzenia kwiatków się skończył." - Raczej zbędny jest przecinek po "A".
    "O, zgrozo, to jest okropne." - Podobnie jak wyżej. Zbędny przecinek po "O".
    "Twój „owiec” jest z wyglądu bardzo agresywny, ma glany i w dłoniach dzierży jakieś noże bynajmniej nie do krojenia serka." - Chyba powinien być przecinek przed "bynajmniej".
    "Tradycyjnie obrazek jest ciekawy, tekst jest tragiczny." - Może żeby uniknąć powtórzenia, lepiej napisać "Tradycyjnie obrazek jest ciekawy, ale tekst tragiczny."?
    "Kolejny wpis jest o sosie czosnkowym, o, matulu, to chyba najcudowniejszy wynalazek ludzkości!" - Zbędny przecinek przed "matulu".
    "Już tradycyjnie piękny początek do naprawdę fajnego obrazka i nieudana puenta, który nie bawi, ani nie uczy." - Jeśli puenta nie bawi, to "która". Ta puenta.
    "Pewnie są one już po kilku poprawkach, ale nie zaszkodzi powęszyć, a nuż widelec wyniucham jakieś kwiatki." - Przecinek po "nuż".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Ano. 1 pkt.
      2. Bo mój laptop tak woli. 1 pkt.
      3. Znajdź potwierdzenie, jednocześnie wykluczające moją wersję, to będzie punkt.
      4. Jak wyżej.
      5. Chyba nie.
      6. Lubię celowe powtórzenia.
      7. To samo co wyżej.
      8. 1 pkt.
      9. Ooo, nawet nie wiedziałam. 1 pkt.

      Witamy w NASA! 4 punkty.

      Usuń
    2. Odnośnie bynajmniej. Raz, że naturalne jest, żeby zrobić tam pauzę. W PWN-ie piszą o tym to:
      „Partykuła bynajmniej występuje najczęściej w połączeniu z nie (przykład 1), ale też w zdaniu z zaprzeczonym czasownikiem (przykład 2):
      1) Przegrał, bynajmniej nie w wyniku spisku.
      2) Nie mam bynajmniej zamiaru ogłaszać tego drukiem.”
      Czyli jak w pierwszym przykładzie — „Twój „owiec” jest z wyglądu bardzo agresywny, ma glany i w dłoniach dzierży jakieś noże, bynajmniej nie do krojenia serka.”
      Co do „o zgrozo” i „o matulu”. I o tym jest napisane w PWN-ie:
      „Jeżeli bezpośrednio po wykrzykniku o występuje wyraz w wołaczu, przecinek stawiamy po tym wyrażeniu:
      O mój Boże, co ja teraz zrobię?!”
      Podobnym wyrażeniem może być „A nie”.

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. Żadnej pauzy nie stawiamy. Przecinek przed "bynajmniej" możemy postawić, jeśli ma charakter wtrącony, ale wtedy przecinek jest z obu stron. W innym przypadku tego przecinka nie ma: PWN

      Rzeczywiście jeśli po wykrzykniku występuje wołacz, to przecinka nie stawiamy, dlatego "o zgrozo" i "o matulu" pozostaje bez przecinka. Natomiast w przypadku z "nie" przecinek aż ciśnie się po "a". Jest wykrzyknienie, potem negacja, potem wytłumaczenie dlaczego nie.

      Razem: 2 punkty

      Pozdrawiam,
      Prawy Harnaś Opieprzowej Ekipy

      Usuń
  2. Zwłaszcza, gdy w grę wchodzi data MOJEJ ostatniej oceny.
    http://sjp.pwn.pl/zasady/364-Polaczenia-partykul-spojnikow-przyslowkow-ze-spojnikami;629776.html

    „Pajonki i wenże".
    Tylko otwarcie cudzysłowu jest poprawne, zamknięcie już nie.

    aż nie łapiesz się, że zaczynasz naprawdę się zastanawiać, czy powinno być „wonż” czy „wonsz”. Ewentualnie wąż lub „wąrz”. „Wąsz”?
    Wąż też powinien być ujęty w cudzysłów. Konsekwencja.

    zwłaszcza dla „ktosiów” w spódnicach.
    Biedni Szkoci.

    moje dwa ulubione kolory: bordowy i szarość.
    Albo bordo i szarość, albo bordowy i szary.

    Klimat, szablon, ale przede wszystkim klimat oceniam na wielkie cztery plus
    Klimat, a przede wszystkim klimat. Aha.

    z odwróconą trojką zamiast nosa
    Lolnope, to raczej kocia morda, czyli usta, nie nos :3

    przyjemny dla czytania.
    Przyjemny w czytaniu raczej. Dla to jest jakiś regionalizm chyba.

    tekst jest trochę przeładowany słownictwem wysokiego lotu. W poście roi się od stwierdzeń typu „(...) ponieważ Pajonk jest największą zwolenniczką taniości i wyłapywania wszelkich okazji, więc swojego ekonomicznego głowo-tłowia także”.
    Że to niby jest górnolotne słownictwo? ;D

    Ale słoń? Zwłaszcza, że w tabelce przedstawiającej bohaterów komiksu, nie ma go, tym bardziej zdziwionam, o kimże ten post będzie.
    A na obrazku z bohaterami, który sama w ocenkę wstawiłaś, to kto niby jest na samej górze w środkowym okienku? // Przecinki przed że i nie są doskonale zbędne.

    Dowiadujemy się, że Słoń jest mieszkańcem garażu i lubi przeglądać Tumblr oraz „hashtagować”. To na to był czasownik? Dwa lata temu? Ja o hasztagach dowiedziałam się jakoś niedawno
    Wow, hasztagi, wow, taka nowość, wow, dwa lata, wow, wow. Tyle że nie: https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Hasztag
    To, że ty nie jesteś z czymś zaznajomiona, nie znaczy, że inni czegoś nie znają.

    A, nie, wybaczcie, sezon sadzenia kwiatków się skończył.
    Lolnope, słońce, jesienią sadzi się mnóstwo rodzajów kwiatów. Tu masz przykłady: http://www.swiatkwiatow.pl/poradnik-ogrodniczy/jakie-kwiaty-sadzimy-jesienia-id945.html

    Posadzę rzeżuchę.
    Rzeżuchy się nie sadzi, tylko się ją wysiewa, z nasion.
    http://sjp.pwn.pl/sjp/;2518834
    http://sjp.pwn.pl/sjp/siac;2520288.html

    Ale wracając do Duszka... „Dnie [Duszek] spędza wraz ze swoimi dziwnymi, filozoficznymi wysnuwaniami, będącymi często trafnymi i logicznymi, choć niecodziennymi”. Nie jestem pewna, czy w całym swoim życiu użyłam kiedykolwiek takiego słowa jak wysnuwanie, które ledwo gdzieś w jednym słowniku jest zaznaczone.
    Lol, serio? To jesteś lekko uboga leksykalne. http://sjp.pwn.pl/slowniki/wysnuć.html

    Trafne, logiczne, niecodzienne, to brzmi naprawdę wszystko w kupie strasznie.
    Borze Zielony, jakie ty musisz przeżywać katusze, gdy czytasz książki. ;___;

    Zdaję sobie sprawę, ze w erze sucharów
    Że.

    Ale na prawdę nie wiem
    Naprawdę.

    szop uwieszony na dziewczynie.
    To szop? Wygląda na najzwyklejszego kota.

    tak ją ciągniesz i ciągniesz, i nic z tego nie wynika
    Zbędny przecinek. Chyba że to dopowiedzenie.

    Nie straszne mi żarty o każdej grupie
    Niestraszne.

    od katolików, przez osoby niepełnosprawne po śmierć
    Bez przecinka.

    Reszta na taki żart reaguje przeciągłym „yyy” i puka cię w głowę.
    Raczej się.

    nieudana puenta, który nie bawi, ani nie uczy.
    Jedno w tym fragmencie poprawiła już Mary, a ja jeszcze dorzucę, że ten przecinek sprzed ani jest zbędny, bo to na dopowiedzenie nie wyglada.

    Nic niewnoszące wstawki o ciasteczku z kubeczka czy poszukiwaniu znaczenia angielskiego słowa służą chyba tylko do nabicia ocence objętości...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Racja. Przecinek zbędny — 1 pkt.
      2. Racja. Wkradł się angielski cudzysłów — 1 pkt
      3. Racja. Brakowało cudzysłowu — 1 pkt
      4. Przyznaję rację w sprawie kolorystycznej — 1 pkt
      5. Zdanie rzeczywiście do przebudowy. Problem w powtórzonym „klimacie” — 1 pkt
      6. Racja. Może być jeszcze „przyjemny do czytania”, ale na pewno nie „dla” — 1 pkt
      7. Racja. Przecinki zbędne — 2 pkt
      8. Racja. Sadzi się sadzonki, sieje się nasiona — 1 pkt
      9. Racja, „że” zamiast „ze” — 1 pkt
      10. Racja. Powinno być „naprawdę” — 1 pkt
      11. Przecinek stawiamy przed powtórzonym spójnikiem. Dopowiedzenie czy jego brak nie ma nic z tym wspólnego http://sjp.pwn.pl/zasady/;629795 — bez punktu
      12. Racja. Powinno być „niestraszne” — 1 pkt
      13. Racja. Przecinek zbędny — 1 pkt
      14. Racja, „się” zamiast „cię” — 1 pkt
      15. Racja. Nie powinno być przecinka przed „ani” — 1 pkt

      Razem: 15 pkt

      Pozdrawiam,
      Prawy Harnaś Opieprzowej Ekipy

      Usuń
  3. Hej, zdążyłam już zapomnieć, że zgłosiłam bloga do oceny i często zapominam, że w ogóle go mam. Chcę się przed tobą wytłumaczyć, bo możliwe że nigdy nie napiszę opisu siebie ani bloga. Bardzo się cieszę, że podoba ci się klimat i moje rysunki, bo w sumie w poprzedniej ocenie zostały one skrytykowane dość porządnie. Nawet próbowałam się mega starać rysując i w ten sposób spłodziłam nagłówek oraz pierwszą część serii o dzikim zachodzie, jednak zwyczajnie nie mam talentu do rysowania (ani czasu, żeby go znaleźć) i moje próby miały nieproporcjonalne efekty do czasu jaki nad nimi spędziłam. Trochę się podłamałam i przestałam starać zupełnie. Straszna stypa. Właściwie to jestem świadoma, że mój pomysł na bloga jest dobry, ale kompletnie nieprzemyślany i brakuje mi warsztatu oraz dalszych pomysłów na jego rozwój. Od samego początku tak było. To trochę jest związane z moim słomianym zapałem i z tym, że trafił na nietypowy okres w moim życiu. Rysowałam to wszystko w klasie maturalnej, a potem na pierwszym roku medycyny. Większość czasu spędzam na uczeniu się, czytaniu strasznie grubych i okropnych książek, a wolny czas oddaję znajomym i chłopakowi, przez co gdzieś straciłam czas na rozwój w kierunku rysowania i pisania. Porzuciłam wizję na jakąś karierę internetową i robienie lolcontentu dla ludzi. Wszystko co wstawiam na bloga jest całkowicie bezsensowne, bo jest wielką odskocznią od tego czym się zajmuję na co dzień i daje mi się odmóżdżyć. Dużo tekstów pochodzi z ust moich znajomych przez co bardziej ich śmieszą moje rysunki, które mogą być zupełnie nieśmieszne dla obcej osoby. Nie napisałam opisu siebie. Nie umiem się określić za bardzo. Jestem na nagłówku tym potworkiem z czerwonymi włosami (na ścianie jest strzałka od słowa ''Marii'' na mnie). Pajonk to pajonk, tym większe zaskoczenie, że ma po prostu na nazwisko Pająk. Ogólnie opisy moich znajomych dały mi wiele radości podczas pisania. Sama byłam zaskoczona, że umiem spłodzić coś tak nieczytelnego i skomplikowanego, a całkowicie bezsensownego jednocześnie XD Traktuję to jako moje osiągnięcie życiowe. Przepraszam, że musiałaś się z tym zmagać i dziękuję, że potraktowałaś mnie tak miło, a jednocześnie zachęciłaś do dalszej twórczości mimo sugestii zakończenia robienia czegokolwiek. Myślę, że potraktuję tego bloga jako coś próbnego, przejściowego, a gdy kiedyś będe miała konkretny pomysł, dopracuję go przed publikowaniem czegokolwiek i zacznę trochę lepiej, i bez gimnazjalnego humoru. A może nawet opiszę siebie, kto wie. Chociaż bez szaleństw.

    OdpowiedzUsuń