Nerwowa reakcja na krytykę nie kładzie jej kresu. Przeciwnie, rodzi w oceniającym przekonanie, że ma rację w tym, co mówi. — Richard Carlson
Witamy na Opieprzu!
wtorek, 1 czerwca 2010
(607) nevroticna
As uzbrojona w cierpliwość i dwa kilo świętego spokoju rusza na podbój niesamowicie interesującego zjawiska, jakim jest blog nevroticna.
Pierwsze wrażenie; 8/10
As grzebie pazurami od pół godziny w prywatnej biblioteczce i przesuwając palec kolumna po kolumnie szuka magicznego słowa zostawiając przy tym czerwone kreski na białych stronicach od nie zaschniętego jeszcze lakieru do paznokci. Litości! Nawołuje do jakiejkolwiek pomocy w rozszyfrowaniu tego intrygującego adresu, ale że ani Superman, ani Batman, ani nawet Człowiek-Ważka nie zareagowali na zdesperowane kobiece wołanie o pomoc; muszę sobie jak zwykle dać radę sama. Ech, gdzie Ci mężczyźni? Pomyślmy tak; gdyby to As miała bloga o adresie „nevroticna” jaka mogłaby być geneza tego słowa? Nasuwa mi się oczywiście myśl o rąbnięciu pięścią w klawiaturę, ale litery tego adresu są tak rozłożone fizycznie, że mniemam, że masz bardzo niereformowalną pięść, Droga Twiggy. Bardziej przekonuje mnie teza, iż w zamiłowaniu do języków obcych poddałaś jakieś słowo licznym badaniom naukowym, zapłodnieniom w probówce, kopulowaniu ze słowem być może z innego języka (zwyrodnialco-zboczeniec!), okrojeniu i spolszczeniu, czego efektem jest „nevroticna”. Prawdopodobnym jest, iż owo słowo macierzyste to włoskie „nevrotico” czyli neurotyczny, niespokojny, gwałtowny, histeryczny, któremu… zmieniłaś płeć wg polskiego systemu odmiany przymiotników. Po prostu odcięłaś końcówkę włoską i doczepiłaś polską, żeńską… Ty perwersje!
Tak, zdecydowanie za wiele czasu poświęciłam na adres, ale w żadnym stopniu tego nie żałuję, bo w połączeniu z nagłówkiem Twojego bloga i moim zamiłowaniem do treści perwersyjnych, czuję się jak ryba w sushi, czyli smakowicie.
Belka jest w języku obcym, ale tu już problemów nie mam, ponieważ widzę tekst Pana Mansona. Fanka Mansona z kobietą wyzwoloną inaczej w nagłówku i rozkładaniem nóżek w tytule bloga? Czy my aby idziemy w dobrym kierunku? Jeśli linia przerwana wokoło nagłówka miała być szlakiem turystycznym, to mogę zapytać o stopień trudności tegoż szlaku?
Wszystko, co tylko znajduje się na blogu mnie intryguje, dlatego też pierwsze wrażenie jest co najmniej pozytywne. O ile wchodząc na 95% polskich blogów jestem wstanie po adresie, belce i szablonie stwierdzić, do jakiej szuflady wrzucić dane cacko, to Ty z każdej szuflady wystajesz nogami przywdzianymi w lateksowe szpile kończące się w udach. No cóż, tylko pogratulować.
Nagłówek; 4/5
Odrąbałabym tego, kto napis „świat rozkłada nogi przed kolejną wielką gwiazdą” umieścił w centralnej części obrazka będącego nagłówkiem. Dokładnie to samo zrobiłabym z tym, kto obciął głównej bohaterce głowę, bo sprawia wrażenie z takim opisem bardzo… przedmiotowej postaci. Nie, ta kobieta już nie kojarzy mi się perwersyjnie, przykro mi. Jest ubrana w ciuszki mające podkręcić umysł męski na nią patrzący i wzmóc produkcję śliny u tegoż osobnika. Jako osobnik orientacji pro-męskiej mogę spojrzeć na nagłówek bez śliniaka i orzec, że pasuje tu tak, jak analiza sprawozdań finansowych największego w mieście sex-shopu do studiów ekonomicznych. Czyli bardzo pasuje. Radziłabym zmodyfikować ten szlak turystyczny wokół kobiety, na przykład oznaczając go bardziej perwersyjnym kolorem niż szarość, lub dorobieniem oznaczeń i atrakcji po drodze, bo nikt na szlak z punktu A do punktu B bez atrakcji się nie wybiera. No, chyba że przez punkt G.
Treść; 6/10
Najpierw zaczęłam skakać po szerokiej liście jak kot z pełnym pęcherzem, to doprowadziło jednak mnie do stanu nieopisanego chaosu. Szybko się przekonałam, że treść to pamiętnik (aghr!) pisany cyklicznie i dopiero czytany chronologicznie i w całości tworzy spójną całość.
Przy ocenach kategorii pamiętniki zastanawiam się zawsze, co autor chciał oddać do oceny? Swoje życie? Czy może sposób o swoim życiu pisania? Dylemat takiej oceny jest prosty, kiedy życie autora jest ekscytujące jak konsystencja śmietanki trzydziesto dwu procentowej, a styl okrasza tę śmietankę/to życie porośniętymi zielonym meszkiem rodzynkami. Wtedy jak się nie zawiniesz, ocena i tak jest niedostateczna i wszyscy zadowoleni. U Ciebie jest inaczej, ale żadna ze mnie ikona prawego czy sprawiedliwego życia, więc postanawiam ocenić ogólny odbiór czytelnika. Nie gwarantuję sukcesu, ale na wypadek płaczu spowodowanego silnym wzruszeniem dołączam do mojej oceny darmowe chusteczki higieniczne firmy A…psik, sztuk dwie, kto pierwszy ten lepszy.
Przeczytałam cały Twój blog, chronologicznie i zapartym tchem. Na początku wydajesz się być zwykłą kobietą o przeciętnym losie. Upadek, wzlot, upadek, wzlot, tabletki antykoncepcyjne, facet, zdrada, wolność, upadek, wzlot. Jednak Twój stosunek do samej siebie wprawia mnie w stan niemałej fascynacji, ponieważ sama do swojego życia odnosisz się z nieopisanym cynizmem. Kiedy sama kpisz z własnego złego humoru czy życia odnoszę wrażenie, że świetnie się bawisz, pisząc i traktując siebie w taki sposób. Być może daje Ci to nowy-inny pogląd na świat Ciebie otaczający i już nie jesteś taką pesymistką, jaką byłaś na początku pisania? Może to terapia?
Twój styl jest mieszaniną cynizmu, ironii i pseudointeligenckich rozważań okraszonych wulgaryzmami i mową pospolitą. Smakuje mi to jak piątkowa zupa w wojsku- śmieciówka- czasem smakowity orientalizm, a czasem chce się rzygać.
Fajne w Twoim blogu jest to, że nie napinasz się i nie nadymasz, żeby opisać określone sytuacje od kolorów, jakie Cię otaczały aż do tego, że „wtedy on powiedział acha”. Twój pamiętnik skupia się na Tobie, Twoich emocjach, pragnieniach i refleksjach, piszesz go dla siebie, co zresztą sama podkreślałaś.
A propos refleksji. Niektóre udają ci się wyśmienicie, a czasem chrzanisz, aż flaki bolą. Sama określiłaś swoje refleksje jako „z dupy wzięte” i choć ja uważam, że raczej między uszami się refleksje rodzą, a nie miedzy nogami, to jednak znów pokazujesz, że sama do siebie masz –czasem niebezpieczny- dystans. Fajny wydźwięk ma Twój post z 12 marca, kiedy zwracasz się do kolegi ćpuna, którego zostawiasz, co mam nadzieję, wyszło Ci na dobre, ale już dwa dni później feministyczna wódka i post treściwy jak woda po ogórkach konserwowych nie wyszły Ci na dobre. Co nie zmienia faktu, że czyta się posty ‘na raz’ i można się uśmiać. Szczególnie gdy piszesz „Pamiętniczek złamanego serduszka. Pozdrowienia dla oceniającego, nie zostaw za tą notkę na mnie suchej nitki, będę miała z czego się śmiać za parę miesięcy. Potrzebuję kubła zimnej wody.”.
Do tego momentu stwierdziłabym nawet określenie, że Twój cynizm pomaga Ci w życiu, bo jesteś słabsza niż inni i co gorsza masz tego świadomość. Irytuje Cię wszystko, co na świecie jest złe, ale jednocześnie chciałabyś się zbuntować i skutecznie to robisz. Gdyby nie kilka najnowszych postów, właśnie tak bym napisała.
Pierwszy mrok to post, w którym widać wyraźnie, że coś się w Twoim życiu chrzani i nie umiesz tego naprawić. Piszesz to pod wpływem silnych emocji i takich samych dostarcza lektura tego postu, który bardzo mi się podobał. Jest bardzo dynamiczny i naturalny, czytając go mam wrażenie, że czytam Twoje myśli. Kolejne posty o mroku nie podobały mi się już tak bardzo i zapewne wiesz dlaczego. Post po poście coraz jaśniej do mnie docierało, co opisujesz. Jesteś bardzo wyrachowana mówiąc „Manipulowanie chorą miłością.” ponieważ to, o czym piszesz, nie ma nic wspólnego z miłością. Półtora tysiąca za rechotanie w duchu i udawanie wysłuchiwania żali Loczka nie jest miłością. Półtora tysiąca za „smród jaki czuja prostytutki”. Półtora tysiąca i nie możesz „wyrzucić z uszu tego głuchego sapania”.
Przykro mi, ale to ewidentnie mój koniec na tym blogu. Mam oceniać treść, a nie Ciebie. Ty zamanipulowałaś mnie jak chciałaś, czuję się wykorzystana i zmuszona do uczestniczenia w czymś, z czym się nie zgadzam.
Przyznaję, że czytało mi się rewelacyjnie Twoje refleksje, Twoje przemyślenia, Twoje obrazy własnych nastrojów i uczuć, czasem bardzo chaotyczne, ale absolutnie genialne. Są zdania, których nigdy nie zapomnę.
Ortografia i poprawność językowa; 6/10
Sama o sobie napisałaś; „Swego czasu pisałam opowiadania. Styl był marny, ale pomysłowość duża. Teraz jest odwrotnie.” Rzeczywiście, Twój styl jest prawidłowy i nie ze względu poprawności językowej, ale ze względu konsekwencji i celowości zastosowania pewnych torów. To właśnie nazywamy stylem, co jest charakterystyczne dla pisarza od początku do końca. Dla Ciebie są to wulgaryzmy, liczne wtrącenia, czasem krótkie wyliczenia, lub równoważniki zdań, czasem nielogiczności, no i oczywiście mieszanie stylów naukowych niemalże z potocznym.
Robisz drobne literówki, ale ich nie będę przytaczała. Przytoczę kilka przykładów innych dla Twojego stylu typowych, pomijając takie, za które Wujek Onet mógłby zablokować Opieprz, który w kategorii „Teen” się znajduje;
„Tojletowego” Tu literówka jest jak najbardziej zamierzona, co rozróżnia omyłkę od zabiegu stylistycznego.
„boże” oraz „Boże” tylko raz napisałaś „Boże” z wielkiej litery, w zdaniu „Chce mi się żyć. Boże nareszcie.” W innych wypadkach raczej kpiłaś z boskiej instytucji, co odbiło się na małej literze. Tekst jest więc nacechowany emocjonalnie.
„Aczkolwiek z tym że nie na pewno, gdyż, ponieważ, mianowicie patrząc z perspektywicznego punktu widzenia aprobata mojej tendencji całkowicie dezorganizuje jego momenty abstrakcji” Czyli po ludzku cokolwiek chciałaś powiedzieć, brzmi to rewelacyjnie. Kombinuję, że Twoje reakcje na jego słowa go rozpraszały, lub Twoje zdanie jest nie do końca pewne, bo teraz o tym myśląc dochodzisz do wniosku, że jego abstrakcyjne myślenie nie mieści się w Twojej tendencji, jakakolwiek by ona nie była?
„Pseudointeligentny bełkot” Mieszanie stylu.
Koniec przykładów, które działają na Twój korzyść, nadchodzi pora kiedy As jest Predatorem;
‘Tą’ mylisz z ‘tę’- zapamiętaj, że „tą” stosujemy w narzędniku, a „tę” w bierniku.
Ogonki typu; musze, chce.
„kiepy” O nie ma mowy. Nie wybaczę Ci tego.
„po serniczku made by youreself aż się boję wejść na wagę” Tak, i co jeszcze? Kojarzy mi się to jedynie z „all made by me” na większości blogów z pseudododatkami…
„Jest godzina 15 czterdzieści dwie” Nie piętnaście czterdzieści dwie, ale piętnasta czterdzieści dwie. Wiec cyferką tylko i wyłącznie w takiej postaci; 15.42.
„I paznokcie musze zrobić, omg” Rzal, bul i zgrzytanie zębuf. Chciałoby się rzec „O Mój Boże” ale wiadomo, że to się tak nie przyjemni jak owe wszechobecne „omg” czy „Lol”.
Kuleje Twoja poprawność językowa jak lisek, co nie miał ręki ani nogi, ale jednak on chodził koło drogi, a Ty wyrobiłaś sobie świetny styl, więc może jest nadzieje na tym świecie?
Układ; 0/5
Masz idealną długość posty i nagłówka, aby zamontować sobie szablon z nagłówkiem w lewej kolumnie i notce w prawej, by cały blog nie miał nawet grama paska do przewijania. Ale Ty wolisz trzykolumnowy w którym jedna kolumna się rozwija bez sensu w dół, druga jest pusta, a trzecia świeci kilkoma linkami na krzyż i statystyką. W dodatku statystyka jest na samej górze… O linkach z ocenialniami, w których z czterech działają tylko Opieprz i Krytyczne, które Cię dawno temu oceniły, nie wspomnę. Nie rozumiem też, dlaczego nad nagłówkiem jest tak szeroki bordowy pasek. Ma podkreśla czyjąś talię, czy jak? W ogóle na górze Twojego bloga nic interesującego się nie dzieje, co przenosi środek ciężkości niżej, zdecydowanie zbyt nisko. Słowem- niespecjalnie.
Temat; 3/5
Oczywiście pamiętnik jest, kobieta jest i refleksje są. Wypowiadasz się w zgodzie ze sobą, nie udajesz kogoś, kim nie jesteś. Nie robisz ze swojego życia szopki do zachwycania się nad nią, tylko opisujesz to, na co masz ochotę. Nie sądzę, abym została Twoją czytelniczką, ale nigdy wcześniej takiego bloga nie czytałam.
Czytelność i obrazki; 2/5
Czytelność jest słaba, bo czcionka przypomina mi grawerowane na obrączkach napisy- tak małe, że i tak nikt tego nie rozczyta. Co do obrazków, to przyznaję, obrazek nagłówkowy jest świetny, ale bez takiej obróbki, jaką widzę u Ciebie w postaci napisu w miejscu nieszczególnie do tego przeznaczonym oraz szarej rameczki.
Dodatkowe; 2/10
Za dwa fragmenty
„Mam przeto plan na przyszłość – topie się w książkach, w filmach, serialach i całej reszcie gówna szumnie nazywanej sztuką, by tylko odciąć od siebie ponure myśli. Taki milusi blogowy pamiętniczek jest najwygodniejszy – można wylać te swoje żale, niczym gadanie do ściany. Ma to główną zaletę – nie odpowiada, nawet na najgorsze sekrety. A przechodzące tędy osoby widzą tylko anonimowe zdania, anonimowy żal, niczym grafitti na murze. Godzina 21 30 – czas słabości, wtedy kiedy musze dać potworowi odsapnąć. Potwory też płaczą, uwierzcie mi.” Oby Ci się spełniło marzenie i żebyś znalazła kogoś, kto Ci zastąpi ten pamiętnik.
„Obrzydzenie. Obrzydzenie. Łykanie piwa, bo już jego cierpki aromat wolę bardziej od twojego. Nie wiem dlaczego tak jest. I dlaczego musi być tak być.”
Nic nie musi być tak, jak jest. Wszystko można zmienić, a najbardziej siebie. Pomyśl, czy warto.
Suma; 31/60
Ocena; Dobra
Miało być ironicznie i cynicznie, ale jednak albo ja jestem ironiczna, albo autor bloga. W tym wypadku ja musiałam ustąpić.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz