Witajcie w iście studenckich klimatach. Świeżo upieczona studentka
zamierza zrobić dziś krwawą miazgę z bloga, który jako jeden z
pierwszych rozpoczyna Festiwal WAZODO. (Czyli jakkolwiek by to indiańsko
nie brzmiało, chodzi o Wieczory Asetejkowe z Opowiadaniami do
Opieprzenia).
W jednoosobowym jury zasiada kwiat polskiego Opieprzania – As. Festiwal uważam oficjalnie za rozpoczęty! (brawa)
Jako pierwszy witamy blog PS-kocham-cie-sakura, który czekał już wystarczająco długo na lańsko. Zapraszamy na podest!
Pierwsze wrażenie 3/10
Z rogu sali wychyla się grupa wnosząca na przeglądarkową scenę
dekorację. Pierwsza daje się zauważyć belka, na której napisane jest
“PS. Kocham cię”, co nasuwa pewne skojarzenia. Od wątków miłosnych, w
cieniu których przygotowany został ów performance, po świadomość
ułomności zdolności autora tegoż napisu do pisania według zasad
poprawności języka polskiego. Belka otoczona jest białymi i
biało-szarymi tkaninami, które przenoszą spektakl w czasy antyku, główni
bohaterowie również odziani są wyłącznie w prześcieradła, które
zakrywają to, co powinno być zakryte – w końcu obowiązuje cenzura według
godziny emisji. Rozsiadamy się wygodnie w fotelach i widzimy wszystko
czarno na białym. Dosłownie i w przenosi, bowiem na scenę wkracza
zapowiadana na belce para – Sakura i Sasuke, co widzowie przyjmują z
małym ziewnięciem. Tyle już było inscenizacji w tym stylu, że zaczynamy
się nudzić tą oczywistą oczywistością. Dobija dodatkowo powrót do barw
kina niemego, czyli soczystej czerni i awangardowej bieli. Jury znacząco
unosi brwi i oczekuje, że przynajmniej w miarę biegu fabuły poleje się
krew, która będzie czerwona, lub błękitna i ożywi całe zajście. Chwilowo
jest nudnawo, a wręcz blado. Jedyne, co przyciąga wzrok szamocząc się
żałośnie w okowach lewej kolumny, to “Statystyka”. Jury rozważa co autor
chciał powiedzieć, przez użycie takiego środka… blogowego? Dochodzę do
wniosku, że prawdopodobnie nic interesującego, więc dziękujemy już
pierwszemu wrażeniu. Marnemu wrażeniu niedopracowanego dzieła. Szata
graficzna i dekoracje gotowe, przedstawienie rozpoczyna się za trzy
minuty, oceńmy więc je, nim zatopimy się w fabule.
Dekoracje są ubogie i ewidentnie nie pasują do przeglądarkowej
sceny. Są bardzo niewymiarowym obrazem w kolorach biało-czarnych, ze
słabym refleksem rodem z aparatu, choć tak naprawdę nagłówek jest
szkicem. Czyżbym ja tego nie rozumiała, czy to po prostu ironia losu?
Nie. Refleks może nawet w kałuży się pojawić, ale nie na szkicu! To
oznacza, że autor zmusza nas do nadinterpretacji – albo szkic to tak
naprawdę czarno-białe zdjęcie z refleksem, któremu odbiło (refleksowi
się odbiło, nie zdjęciu) lub ktoś ewidentnie przesadził z retuszem. Może
odbiło autorowi zdjęcia? Nie chciałabym oglądać z własnej woli
przedstawienia z ogromną, białą fototapetą w tle, która nie jest dobrym
szkicem, ani nawet szkicem nie jest w ogóle. Jedyny punkt, który jury
przyznaje w tej kategorii autorce tego dzieła, pochodzi z faktu, iż
ujęcie Sakury i Sasuke wzbudza miłe wspomnienia w głowie As.
Treść 1/25
Witamy w świecie Sakury i Sasuke! Na scenę wbiegają aktorzy, jury w
osobie As z otwartą paszczęką przejrzała dziesięć części scenariusza i
orzeka, że należy wspomnieć coś o każdej z wyżej wymienionych części, a
następnie porozdzielać punkty podsumowując styl i jakość opowiadania.
1#
Tytuł jest naprawdę bardzo ambitny, zaiste. „Rozdział jeden
kratka” – to w nim właśnie ktoś pójdzie za kratki! To byłoby
zaskoczenie, prawda? Jednak w poście czeka nas smutne rozczarowanie.
Kratka oraz jedynka nie mają nic wspólnego z treścią, nadają jedynie
numer seryjny dla postu, który powinien nosić nazwę „O bohaterach”.
Czytam i czytam i dochodzę do wniosku, że Sakura i Sasuke to tak
naprawdę dwie identyczne postaci różnych płci. Obydwoje są geniuszami w
tym, co robią, obydwoje mają magiczne moce, obydwoje mają dobrych,
równie znakomitych przyjaciół i obydwoje mieszkają samotnie. Mało szału,
dużo zbędnych informacji. Jeśli ktoś zna się na anime, z którego
pochodzą owe postaci, te informacje są mu zbędne, tymczasem gdy ktoś –
jak ja – nie zna szczegółów anime, zupełnie nie rozumie, o czym Ty –
Droga Autorko – do nas rozmawiasz. Siła czarki? ANBU? Dobrze chociaż, że
wiem czym jest katana…
2#
Nareszcie rozpoczyna się akcja. Na placu boju odbywa się rozmowa
Sakury i Sasuke, którzy kochają się nieprzyzwoicie, jednak obydwoje
przed sobą udają twardzieli. To ciągnie za tym opowiadaniem opinię,
którą wyraziłam już w pierwszym poście – główni bohaterowie są
identyczni, jeśli porównujemy ich pod względem kreacji. Te same
zachowania, te same cechy. Mało oryginalne, a wręcz nudne. Chwilowo
miałam nadzieję na rozwinięcie wątku bojowego, ale Sakura padła i już
Sasuke mógł grać rycerza na białym koniu, który bierze mdlejącą na ręce,
po czym krzyczy „Tsunde**” a niewidzialna „ona” ni stąd ni zowąd mówi
„Ona śpi”. Podejrzewam, że to Sakura śpi, a nie umiera, a że Tsunde** to
imię owej niewidzialnej, która zjawiła się szybciej niż zdążyłam
mrugnąć okiem, ale skąd nagle pojawiła się jakaś „Blondynka”?! Gubię
się, powracam do postu pierwszego, jednak wyraźnie jest w nim napisane,
że Sakura miała włosy różowe, więc kimże ona jest? Czy dowiem się tego w
kolejnym odcinku?
3#
Rozdziałem tego postu nazwać nie można, bo jak poprzednie jest
nieprzyzwoicie krótki. W tym więc… poście akcja rozgrywa się w szpitalu,
gdzie czekamy na wybudzenie Sakury, przy której czeka Sasuke. Widzimy
jego złość na lekarzy, którzy obiecują mu, że nic dziewczynie nie będzie
i wiele godzin oczekiwań opisywanych dosłownie po minucie. Wynudziłam
się, a gdy już coś nareszcie się bujnęło, bo Różowa (irytuje mnie to
ciągłe pisanie „Sakura”…) otworzyła oczy, ale odcinek nagle się urwał i z
dopisków pod postem dowiedziałam się, że autorka pisała bez weny, wiec
nie wie, czy opowiadanie jest dobre. Żuchwa mi opadła. Więc jaki jest
sens robić coś dla samej idei? Piszemy wtedy, gdy mamy wenę, a nie
komercyjnie – raz na jakiś czas, żeby komci przybywało… Chciałabyś
dostać ocenę od As, która pod koniec napisałaby „sorry, nie miałam weny,
a trzeba było już coś napisać”?
4#
Czytam, czytam i oczom uwierzyć nie mogę. Różowej spalił się dom,
więc jej Rycerz proponuje jej wspólne mieszkanie, na co ona pokrzyczała,
pokrzyczała i się zgodziła. Nie ma jak konsekwencja, Moi Drodzy!
Bohaterka jest bardziej chwiejna emocjonalnie niż bąk czterolatka, który
z każdą sekundą traci prędkość. Tymczasem Rycerz Sasuke to najbardziej
nieporadny mężczyzna jakiego spotkałam – zamiast zaimponować kobiecie on
woli grać rolę nieśmiałego kundelka. Bardzo męskie… Tak na marginesie
spytam – czy to opowiadanie dotyczyło będzie tego, że Różowa i Rycerz
Sasuke rozmawiają, kłócą się, godzą i w koło Macieju, czy czekają nas
jeszcze jakieś przygody?
5#
Dwa miesiące później Różowa spaceruje nie nadwyrężając się zbytnio
wedle zaleceń „jej Słoneczka” i rozmyśla o swoim obecnym życiu. Nic
szczególnego się nie dzieje oprócz wiatru targającego włosy i wiatru
targającego włosami bohaterki. Nie bez kozery to wypomniałam, bo to
powtórzenie jest błędnie zastosowane i rzuca się wiatrem w oczy. Autorce
„cisza przed burzą” znana jednak nie jest, bowiem u niej to wiatr się
wzmaga tuż przed rozładowaniem atmosferycznym i bohaterka ucieka do
domu, gdzie błyskawicznie z pracy wraca jej Rycerz tuląc ją i
ochraniając przed burzą. Chwilunia, czy to nie ta sama bohaterka, która
miała być odważna, dzielna i posiadająca ponadprzeciętne zdolności? Tak?
I to ona boi się burzy? Rozumiem, że na potrzeby wątku miłosnego, by
Sasuke mógł ją obronić, ale to nie lepiej było od początku
ucharakteryzować Sasuke na Tarzana, a Sakurę na Jane?
6#
Różowa zaczyna wałęsać się jak smród po gaciach po domu Sasuke.
Znajduje stary zegar i chwilę o nim rozmyśla, po czym przy przeglądaniu
książek nagle materializuje się przy niej „jej Słoneczko”. Jesteś pewna,
Droga Autorko, że to nie jest teleportacja? Bo ja mam niejakie
domniemania, już trzeci odcinek z rzędu facet zjawia się, gdy jest
potrzebny, a nie gdy rzeczywiście powinien wrócić z pracy. Między
zakochanymi dochodzi do szczerej wymiany zdań, kiedy okazuje się że w
przeszłości Sakura zabiła kogoś w celu pomszczenia/ochronienia Sasuke.
Do końca nie jestem pewna, ale to szczegół, bo jak to w bajkach bywa –
zakończenie i tak jest pozytywne. Sasuke rozmyśla o tym, że chce
poprosić Sakurę o rękę, zieeew.
7#, 8#, 9#
Między zakochanymi dochodzi do sprzeczek dotyczących tego, że
Sakura chce wrócić do pracy, a Sasuke jej nie pozwala. Mijają kolejne
trzy miesiące i Rycerz wyjeżdża na tydzień na misję, po której wraca
stęskniony tak bardzo, że wita się z Różową „na namiętnych
uniesieniach”. Niestety, nie czekałam na ten moment tak niecierpliwie
jak niektóre czytelniczki tego opowiadania i wcale nie byłam zaskoczona
gdy w końcu padło pytanie „Czy wyświadczysz mi ten zaszczyt i zostaniesz
moją żoną?”. Mało poruszające, jak na opowiadanie.
10#
No i nareszcie – koniec sielanki! As wrzeszczy z radości, ale po
chwili opadają jej wszystkie witki… Różowa z miłości odmówiła bycia żoną
Rycerza, bo to wszystko dla jego dobra… Tak. Całym więc tematem
opowiadania jest bezgraniczna miłość, a raczej jedynym tematem. Koniec
postu wieńczy cytat, który w przekazie brzmi mniej więcej tak, że z
ostatnim rozdziałem wszystko zakończy się dobrze.
Ech. Czy Szekrpir odniósłby taki sukces, gdyby pisał tylko wraz z zakończeniem typu „happy end”?
Opisy 0/5
Opisy oceniam z skali pięciostopniowej. Opisy szczątkowe oceniam na
jeden punkt, opisy w odpowiedniej ilości, ale słabej jakości oceniam na
dwa punkty, opisy w odpowiedniej ilości i dopracowanej jakości oceniam
na trzy punkty, opisy dobrej jakości i w wyważonej proporcji względem
dialogów wraz z momentami, w których moja wyobraźnia pozwala sobie na
więcej, niż mówi słowo pisane to punkty cztery i w końcu opisy w których
moja wyobraźnia w ogóle nie włącza analitycznej pracy mózgu pod wpływem
urzeczenia słowem pisanym to punktów pięć. Jeśli opisów brak, stawiam
oczywiste i krągłe zero, a Tobie – Droga Autorko – najchętniej
postawiłabym minus jeden punkt, za komplikowanie sobie i czytelnikom
życia zawiłymi zdaniami, z których nic nie wynika. Nawet gorzej – z
których powinno coś wynikać i Ty uważasz, że tak jest, a ja – jako
przeciętny odbiorca – gubię się i krztuszę! Ratunku!
”- A niby kto? Swoją drogą, to mnie zadziwiasz, Uchiha. Nie
sądziłam, że będziesz pamiętał moje imię – powiedziała z sarkazmem. ”
Opis rozmowy jest zupełnie zbędny, jeśli przez takie słowa pojmujesz
sarkazm. Różowa co najwyżej prychnęła z pogardą i to w naprawdę
naciągany sposób… Gdyby dziewczyna rzeczywiście mówiła z sarkazmem,
żaden narrator nie potrzebowały tego wytłuszczać. Czy dr House mówi po
każdej swojej kwestii „I to powiedziałem z sarkazmem, gdybyście mieli
jakieś wątpliwości”? Nie, a i tak każdy wie, że on kpi, a nie mówi
serio. Radzę Ci podrasować charakter postaci, by jej nastrój i ton był
czytelny w jej mowie, a nie podtykany mi pod nos jak pomidor z
komentarzem narratora „To ogórek!”, bo i tak nie uwierzę.
„Poczuła przeraźliwy ból, a noga jej się poślizgnęła . ” Ja
poczułam ból czytając to zdanie. Stylistyka opisu opiera się o realizm i
chronologię, nieprawdaż? Poza tym logika tez ma jakiś udział w tym
dziele – to nie NOGA tylko bohaterka SIĘ poślizgnęła. Noga mogła co
najwyżej zaboleć, bo uosobienia to raczej domena prozy. Podsumowując – z
opisami jest bardzo kiepsko. Gubisz się w stylach, osobach, opisach.
Czasem piszesz o kimś „Blondynka” lub „Brunet” bez uzasadnienia, o kogo
chodzi… Ciekawe, czy każdy bohater Twojego opowiadania ma inny kolor
oczu, czy włosów, swoją drogą… Może napisz na podstronie jakąś
encyklopedię; „Pseudonimy rodem z IPN – i wszystko się rozjaśni”? Opis
nie powinien łopatologicznie informować o emocjach bohaterów, od emocji
bohaterów są dialogi – to w nich ekspresyjnie wyrażają złość, nostalgię
itp. Opis ma zajrzeć głębiej, w stan ducha. Uwierz mi, porównanie
spalonego domu do pustej duszy Różowej przywiodło mi na myśl znaną
reklamę Heyah „W Krakowie jestem spalona” zamiast wzruszyć… No, a to był
niestety jedyny głębszy opis w tym opowiadaniu. W płytszych strasznie
się powtarzasz, a wręcz mam wrażenie, że wymyśliłaś jakieś określenie i
przez cały post wciskałaś je gdzie się da, bo tak genialnie je
wymyśliłaś. Pewnie z tej radości, że udało Ci się je wymyślić, ale i tym
razem Cię zmartwię i – żeby Azjatycko było – odpowiem wróżbą z
chińskiego ciasteczka; Jedno chińskie ciasteczko lepiej smakuje, niż
tona chińskich ciasteczek. Rzekłam.
Dialogi 1/5
Jeden punkt dostałaś wyłącznie za to, że dialogi są. Przerażona
jestem czytając dwie strony A4 samych dialogów z krótkimi dopiskami
„powiedział” i „powiedziała”… Przeczytaj sobie dobrą książkę Tolkiena i
zadaj sobie pytanie – dlaczego żaden szanujący się pisarz nie pozostawia
dialogów gołymi od opisów? Odpowiedź A; bo czytelnik nie wiedziałby,
kto co mówi, B; bo opisy budują nastrój i utrzymują napięcie sytuacyjne,
C; bo narrator poszedłby na bezrobocie, a do renty jeszcze trzy lata
musi przepracować, D; każde z powyższych. Odpowiedzi proszę podsyłać na
mój prywatny mail, najlepsze odpowiedzi z argumentami otrzymają kubek,
długopis i publiczną pochwałę słowną. Dialog, to wymiana zdań, przekaz
komunikatu w określonych warunkach, w określony sposób, przez określone
osoby. Ty wprowadzasz dwie osoby i uważasz, że to już wystarczy- bo
przecież można sobie odliczyć, kto rozmowę zaczął i kto co powiedział,
pff. Co za filozofia, nie? Może od razu na początku opowiadania ustalmy,
że parzyste kwestie mówi Sasuke i z bańki? Ach – tylko nie zapomnij
numerować kwestii, okej? Ech… Rozwiązanie jest tylko jedno – nagraj na
dyktafon swoją rozmowę z kimś – byle spontaniczną. Później przepisz ją
na komputer i do każdego zdania dopisz krótką dygresję narratora. Po tym
długofalowym zabiegu porównaj formę tego dialogu z Twoimi obecnymi
dialogami rodem z „M jak miłość”, gdzie kontekstu brak, a rozmowa toczy
się schematem – ja coś, ty coś, ja coś, ty coś, ja ech, ty ech, ja coś
tam, ty coś tam.
Kreacja bohaterów i świata przedstawionego 0/5
Kreacji bohaterów nie poznałam dogłębnie, jedynie nieprzyjemnie
dowiedziałam się, że Sasuke i Sakura kochają się na zabój, jedno z nich
jest kobietą, drugie mężczyzną (mięczak, bo mięczak, ale mężczyzna), a
poza tym nie różni ich nic. Nawet możecie pogratulować mi tego odkrycia,
bo dzięki tej zależności wynalazłam nowe pojęcie – heterocharakterni i
homocharakterni ludzie. Heterocharakterni to ci, którzy zakochują się w
osobach kompletnie różnych od siebie, a homocharakterni to poszukiwacze
samych siebie w innych ludziach. Pod tym względem Sakura i Sasuke, albo
Sasura i Sakuke (już ich mylę…) to stuprocentowi homocharakterni. Opis z
pierwszego postu możesz sobie darować, bo przykro mi bardzo, ale ich
opis z pierwszego postu jest nieadekwatny do ich zachowań w opowiadaniu.
Jeszcze bardzo mi przykro, że oprócz pary gołąbków nie poznałam nikogo
innego! Przelotem pojawia się Naruto i Tsunde**, ale wiem o nich nie
więcej niż o Ruchu Wyzwolenia Skrzatów Ogrodowych, więc punkt ewidentnie
do poprawy. Świata przedstawionego brak. W drugim poście jest las, w
drugim, trzecim, czwartym szpital, piątym, szóstym, siódmym, ósmym,
dziewiątym, dziesiątym dom Sasuke i…koniec! Dosyć pasywne, nie uważasz?
Biorąc pod uwagę to, że ani las, ani szpital, ani dom nie zostały mi
przybliżone odczuwam tak naprawdę dziwną pustkę… Możesz mi to wyjaśnić?
Może chociaż mi powiesz, czemu w Twoim opowiadaniu czas biegnie tam
nieubłaganie? Bo z moich obliczeń wynika, że dziesięć postów trwało co
najmniej pół roku, a zmiany pory roku jakoś nie zauważyłam… Może po
prostu Twoje opowiadanie usytuowane jest dokładnie pomiędzy materią i
antymaterią, gdzie nie ma czasu, miejsc i pór roku? Może siedzi w próżni
i tak naprawdę go nie ma, a to, co widzę to obraz po przekształceniu i
tak naprawdę niepotrzebnie wypruwam sobie flaki, by napisać coś
konstruktywnego?
Fabuła 0/10
Kochają się, kłócą się, schodzą się, kochają się, kłócą się, godzą
się, kochają się, kłócą się, rozchodzą się. Epickie. To coś nie ma prawa
nosić miana opowiadania na podstawie anime, bo to jest Harlequin. Tak.
Tylko tytuł trzeba zmienić na „Zagubieni w przestrzeni” lub „Zagubieni w
czasie” bo w tym wypadku znaczenie wychodzi na jedno i pasuje jak ulał
do Twojego opowiadania. Wątek jest jeden – miłosny – i to za mało, żeby
As zachwycić, tym bardziej, że i tak wiemy, jak zakończy się Twoje
opowiadanie (tak jak w Majce, jak w Zbuntowanym Aniele i Brzyduli) w
ostatnim odcinku pan powie pani całą prawdę i ona mu powie całą prawdę i
będą żyli długo i szczęśliwie, aż As się porzyga na zielono. Och,
przepraszam bardzo, jeśli popsułam komuś zagadkę zakończenia…
Podsumowując; nie wrócę tu na pewno, bo treść opowiadania musi być
ciekawa, a nie oklepana jak wątek miłosny, ujęta w ciekawej formie, a
nie formie szczątkowych i zawiłych opisów pełnych niespójności,
treściwa, a nie chrzaniąca przez dziesięć odcinków o „och ja ja Cię
kocham, ach jak ty kochasz mnie” i innowacyjna! Jeśli takie są fanficki
na podstawie anime, to zabijcie mnie w tym momencie, bo nie chce już
nigdy takich widzieć. Jeśli Twoje opowiadanie ma sprawiać przyjemność
kobietom w lekturze (jak Harlequiny) to ja nie chcę być kobietą…
Ortografia i poprawność językowa 0/10
Niską punktację zawdzięczamy Moi Drodzy wcale nie błędom
ortograficznym, ale niedbałości, aroganckiej niedbałości
polszczyźnianej! To niedopuszczalne tak gwałcić wszystkie zasady języka
polskiego! Największy problem sprawiały zawiłości osobowe, bo Autorko
Droga masz problemy ze zwykłą odmianą czasowników przez czasy i osoby…
Straszne, jak na osobę, która podejmuje się pisania opowiadania…
Dodatkowo hektotony literówek, omyłek, błędów interpunkcyjnych i
logicznych powodują, że tekst jest nieczytelny i mało zrozumiały, nawet
przy wielokrotnej lekturze. BETA potrzebna od zaraz! Albo i PETA, która
uznałaby poprawnie piszące osoby za gatunek chroniony i na wymarciu…
„Może wtedy bolałoby trochę mnie.” Tak, ja rozumiem, że styl
przestawny jest w modzie, ale Tobie chodziło o „Prawdopodobnie w takim
wypadku poczułabym ból” czy „Być może wtedy bolałoby mniej…” a w chwili
obecnej wygląda to zdanie jak – „Może wtedy to mnie bolało by trochę”.
„Kiedy Uchiha schodził po schodach, w myślach liczyła jego
kroki.Tak bardzo chciała złapać go za koszulę i wykrzyczeć na cały głos,
żeby jej zaufał.” Spację zeżarł Onet, ale i Ty nie jesteś bez winy –
mogłaś przeczytać post po publikacji!
„Staną w drzwiach pokoju, z plecakiem przerzuconym przez ramię.” Ja
stanę, Ty staniesz, on stanął, oni staną, to stoi, a tu ewidentnie nie
przystoi robić tak prozaiczne błędy…
„A tak bardzo pragną, żeby go zatrzymała.” Ja pragnęłam, Ty
pragnęłaś, on pragnął, oni pragną. Wiesz czego tak wszyscy pragną? Byś
nie zaczynała zdań od „a”!
„Nie wiedziała, co ma teraz zrobić.Bolało ją ja całe ciało, jakby
właśnie zakończyła wielogodzinny trening. Złapał się za głowę i u padła
na kolana.” Już dawno nikt mnie tak nie rozbawił jednym zdaniem, zaiste.
Po pierwsze – zjedzona spacja, po drugie – Ona złapała, a nie „złapał”,
po trzecie – upadła, a nie „u padła”. No, chyba że to miało być „Uuu…
Ale padła!”
„Tak bardzo uzależniła się od Sasuke, że tera nie potrafił
normalnie funkcjonować.” Ona się uzależniła od niego, a on nie potrafił
normalnie funkcjonować? Sraty-taty dupa w kwiaty. To ONA uzależniła się i
ONA nie potrafiła. Jeej. Problemy z osobowościami w Twoim opowiadaniu
sprawiają problemy na linii zrozumienia kto, co, z kim i jak… W dodatku
zajeżdżasz nam gwarą wiejską – tera, nara, robilym, bylym.
„Nie był to rytm zdrowego człowieka, al;e teraz było jej wszystko
jedno.” Al;e? To jakaś forma ozdobna, czy Ci łokieć ciężko walnął w
klawiaturę?
„Nie musiała się rozglądać, by wiedzieć, że w sypialni jest Naruto.
- Był u ciebie? – Zapytałam zachrypniętym głosem.” Pytanie mam
jedno – kto jest kim? Nagle transformujesz się z narratora
trzecioosobowego w pierwszoosobowego bez ostrzeżenia i bez słowa wstępu.
To prawie tak samo jak facet od progu wołający „co na obiad” bez
najmniejszego zainteresowania się kochającą żoną… Przecież po czymś
takim ja mogę doznać szoku literackiego! Zapamiętaj – w jednym rozdziale
decydujemy się na jeden rodzaj narracji i konsekwentnie się go
trzymamy. Dodatkowo każde wprowadzenie narratora pierwszoosobowego
powinno być poprzedzone wstępem identyfikującym osobę, która będzie
opowiadać dalszy ciąg historii, jednoznacznie.
„Tylko że ona nie byłam tym dzieckiem. Miała zamiar zwolnić go z
obowiązku troski o mnie.” Patrz wyżej – problem z identyfikacją kto
mówi, a kto jest „nią”, a kto „oną” nadal trwa. Nic nie rozumiem i
pisarza w tym wina, moi drodzy.
„-Boże, tak się martwiłam – szepnęłam.” Czy w świecie Naruto jest zwrot „O Boże”? Pytanie warte zastanowienia, nie uważacie?
„Wtuliłam się w niego mocniej, oplatając nogami.” Błąd
stylistyczno-interpunkcyjny. Powinno być – „Wtuliłam się w niego mocniej
oplatając go nogami”. No i jeszcze jedno – można się wtulić W kogoś
oplatając go nogami??? Wypróbuję! *perVers*
„- Nie idź dzisiaj do pracy – poprosiłam.
- Namawiasz mnie do wagarów? – Spytał rozbawiony.” Pominę komentarz
dotyczący zaawansowania Twoich dialogów, ale prosiłabym, abyś
sprawdziła sobie w jakimś słowniku, lub encyklopedii, czy słowa
„poprosiłam” oraz „spytał” powinny być pisane wielką, czy małą literą,
bo widzę niezdecydowana jesteś. Gdy już to zrobisz – zgłoś się z
poprawionym tekstem, bo obecnie jedno z tych rozwiązań jest błędne, a
wredna As nie powie Ci które, żeby Cię ciekawość zeżarła. Mwahaha.
„- Nie kłamię – szepną i pocałował ją w policzek.” Szepnął!
„Chciała wstać, jednak on przyciągną ją do siebie.” Przyciągnął…
„Nie miała ochoty jeść, jednak w prosty sposób nie dałoby się tego
wytłumaczyć Brunetowi, dlatego postanowiła nie podejmować tematu. Wzięła
widelec do ręki i zaczęła jeść.” Powtórzenie jedzeniowe słowa „jeść”
odbija się nawet niewyczulonym na niepoprawności czytelnikom, a
dodatkowo (po dłuższej refleksji) orzekam, że pomimo ogromnej miłości
jaką opisuje narrator, powinien być on (narrator) zawsze obiektywny i
słowo „brunet” mówić (a Ty pisać powinnaś również) małą literą.
„Chciała tylko iść do pracy, musiała zacząć coś robić, bo niedługo
zwariuje od tej samotności jaka ogarniała ją, gdy wychodził.” Z czasami
widzę też niejakie problemy… Może rozrysuj sobie to zdanie na osi czasu?
Chronologicznie i logicznie? Poprawnie powinnaś napisać – „Chciała
tylko iść do pracy! Musiała zacząć coś robić, by nie zwariować w tej
samotności ogarniającej ją pod jego nieobecność”.
„Postanowiła nie siedzieć w domu.” Styl chyba nie zna języka
japońskiego… Postanowić można ruszyć się z domu, ale „nie ruszyć się”
postanowić nie można.
„Uchiha prychną.” To zdanie byłoby poprawne w takim kontekście –
„Wszyscy z rodu Uchina na myśl o tej propozycji głośno prychną.” Tobie
jednak chodziło o „Uchina prychnął”. Litości, czy ta odmiana naprawdę
jest tak trudna?!
„- Doskonale- mrukną, nie odrywając się od papierzysków.” Mruknął!
„Hokage uśmiechną się.” Uśmiechnął… załamuję nad Twoimi
kombinacjami czasowników ręce… Zadanie domowe – poćwiczyć odmianę
polskich czasownikach w trzeciej osobie liczny pojedynczej…
„- Nie, ale pamiętaj, jeśli tylko coś jej zrobisz, znajdę cię i
zabije, rozumiesz.” Po słowie „znajdę” już tak dobrze Ci szło! Na słowo
„zabiję” już ogonków zabrakło?!
„Z resztą i tak wolała pozwiedzać dom.” Zresztą, a nie „z resztą”,
na mój koc fioletowy! Fonetyczny zapis nie równa się poprawny zapis!
„Szkoda, ze ten wyraz zniknie, gdy tylko się obudzi. Wiedział, że
nadal się boi o to, że ją zostawi.” Ze, czy że… co za różnica, prawda?
Detal, wart kolejne stracone u Asetejka punkty w tej kategorii.
Dodatkowo logika! „Wiedział, że ona wciąż boi się o to, że on ją
zostawi.”
„Gdyby to była jakaś inna kobieta, już dawno zaciągną by ja do łóżka.” Zaciągnął..
„Odejdzie, a kiedy po raz dziesiąty wróci do wioski, ona nadal
będzie na niego czekać.Uodpornia na dól, nieszczęśliwa, skacząca z
radości.” Niesamowicie złośliwa kombinacja literek „Uodpornia na dól”
miała symulować „Uodporniona na ból”, jak mniemam? Tego jeszcze nie
grali, by tyle zrobić literówek w jednym, tak krótkim wyrażeniu. Swoją
drogą słowo „dól” oznacza liczbę mnogą dopełniacza słowa „dola”, dlatego
też nawet programy do edycji tekstu go nie podkreślą. Pozostaje jedynie
zwykła czujność asetejowego noska!
„Tak więc, od miesiąca, czterech tygodni czy dwudziestu ośmiu dni –
dla niej nieistotne było określenie tego czasu, liczyły się tylko
chwile spędzone z Sasuke, jej Słoneczkiem – mieszkała w domu Bruneta.”
Skoro nie liczyły się dla niej te dni, to czemu dla nas – czytelników –
są one tak szczegółowo wypunktowane? Gdyby bohaterka liczyła z
przejęciem każdy dzień, wtedy miało by to sens, a w chwili obecnej budzi
tylko pragnienie określenia się! Ważne, czy nie ważne te liczby? No i
jeszcze jedno – wyobraźmy sobie silnego, dojrzałego i przystojnego
mężczyznę, którego jego własna kobieta nazywa „Słoneczkiem” i… czar
męskości pryska.
„A to, że włączyła się do walki było po prostu jej wybrykiem – wytłumaczył.” Kolejne „a” na początku zdania!
„- To trzeba było ją pilnować – sykną.” Syknął!
„- Więc trzeba było jej nie zabierać. Ty się śmiejesz, a ona leży tu nieprzytomna – warkną.” Warknął!
„Zapukał delikatnie w drzwi, a potem nacisną klamkę.” Nacisnął…
- Sasuke, uspokój się. Sakura jest w dobrych rękach. Nic jej nie
będzie – dodał zrezygnowany widząc, że Brunet nie reaguje na jego
zapewnienia.
- Ciekawe czy też byś tak gadał, gdyby tu leżała twoja żona.
„Niebieskooki zacisną zęby i nic nie odpowiedział.” Wszystko super, gdybym wiedziała, kto był niebieskooki…
„Nie wiem jak wyszło, pisałam bez weny.” Gdy piszesz bez weny, pożywkę mają hieny!* Zapamiętaj i nigdy więcej bez weny nie pisz.
Oryginalność 0/5
Na oryginalność składa się wiele czynników. Można oczywiście
próbować ukazać miłość po raz milionowy i udawać, że to nowatorskie, ale
na 99,99% nam się nie uda. Przy czym oczywiście 0,01% to jednostki
wybitne i zakres błędu pomiarowego. Sztuka typu Performance, która za
nami, miała ukazać jedną z możliwości zejścia/rozejścia się Sakury i
Sasuke, a temat ten jest jest bardziej oklepany niż moja terakota, a
niejedną imprezę ona przeżyła – uwierzcie… Jednym z czynników
oryginalności jest niepowtarzalny temat i tu właśnie punkty odpadają.
Kolejny czynnik – niebanalny sposób ukazania – również na
ps-kocham-cie-sakura leży i płacze, bo wpadł po uszy w błędy i
niepoprawności i nie może z tego łajna się teraz wyplątać. Trzeci i
ostatni najważniejszy element oryginalności, to efekt, czyli odbiór,
którego nie jesteśmy w stanie logicznie wyjaśnić. Raz zdarzyło mi się
płakać czytając opowiadanie o Hermionie Granger, co jest dowodem na to,
że można banalny temat w banalny sposób tak ukazać, by poruszyć serca.
Ps-kocham-cie-sakura poruszyła co najwyżej moją ukrytą zdolność
zasypiania z głową na klawiaturze…
Dodatkowe punkty -5/10
Brak linka do Opieprzu.
Suma; -1/60
Ocena; Nieklasyfikowany…
PS Na koniec konkurs z nagrodami!
Na podstawie cytatów z bloga ps-kocham-cie-sakura, odpowiedz na
pytanie – „Zorbie” to skrzyżowanie Zombie i Zorro, czy Zorro i Barbie?
Cytaty;
„Zorbie wszystko, tylko proszę, nie zostawiaj mnie.”
„- Pozdrów ode mnie Hinatę.
- Zorbie to.”
Do wygrania jak wyżej kubki, lodówki i inne gadżety!
PPS Od dziś oceniam regularnie! Ostatni przestój to wynik
rozpoczętych studiów i sporych oporów z podejściem do powyższego bloga,
za co przepraszam…
*”Gdy piszesz bez weny, pożywkę mają hieny” – Twórczość As własna.
**Tsunde – właśnie takiego imienia użyła autorka w swoim
opowiadaniu trzy razy i choć wstępnie po komentarzu Shi miałam poprawić
na „Tsunade” to jednak pozostaję konsekwentna w cytowaniu autora, a nie
anime, z którego postać pochodzi. Może Tsunde to jakies zdrobnienie
Tsunade?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz