Nerwowa reakcja na krytykę nie kładzie jej kresu. Przeciwnie, rodzi w oceniającym przekonanie, że ma rację w tym, co mówi. — Richard Carlson
Witamy na Opieprzu!
poniedziałek, 13 grudnia 2010
(695) mussowo
Gdzieś tam w odmętach blogsfery egzystują wypinacze, które czekają na ocenę. Niestety blog ten przerósł mnie intelektualnie. Co więcej rozpoczęta ocena znajduje się na innym komputerze, a mnie się trzeci raz zaczynać nie chce, zwłaszcza, że czas nas goni z nożem, jak morderca z horroru klasy B.
Dlatego mussowo stanie się istotą, którą pozbawię dziś pewnych niepozytywnych wad, z których zbuduję sofę, powstrzymującą wszystkich psychopatów przed ostatecznym atakiem.
Pisze: Ka,ka,ka, Kapibara
Pierwsze wrażenie: 4,5/10
Jako że dzisiaj nie mam zamiaru rozciągać ocenowej gumy niepotrzebnymi tekstami, od razu zajmiemy się adresem, co samo w sobie jest wręcz banalne. Cóż, kto powiedział, że dzisiaj będzie oryginalnie? Tak, to ten miły, futrzasty człowieczek imieniem Nikt.
Także do rzeczy, bo nas rzeczy będą zbierać z chodnika jak się będziemy tak rozciągać.
Obawiam się jednak, że to mi nie grozi, sądząc po adresie. Z jednej strony można o nim powiedzieć, że jest nieco groteskowy. Nieco. Czyli tak ociupinkę, naparsteczek (nie ważne, że w tym naparsteczku zmieści się kilka kropli aqua vitae). Tak naprawdę słowo „mussowo” kojarzy mi się tylko z musem, względnie przymusem. Ani jedno, ani drugie nie jest szczególnie abstrakcyjnej, raczej głęboko przyziemne i mocno kapibarowe. Problem leży jednak w tym, że ja osobiście nie widzę sensu, ani tym bardziej przekazu, tego adresu. W żaden sposób nie łączy się z resztą, co mnie nieco odpycha, ale pożyjemy – zobaczymy. Może sens wyłoni się gdzieś w trakcie…albo nie.
Kiedy moi szpiedzy, którzy właśnie wrócili po wyeliminowaniu zupy jarzynowej – będącej ostatnio moim największym wrogiem (po wyjaśnienia zapraszam do mojej anglistki) – zaczęli już węszyć w Twych postach (przekazali mi ważną informację, iż na początku prowadziłaś nielegalną działalność gospodarczą. Nieładnie, nieładnie…).
Teraz jednak skupmy się na belce, będącej cytatem z Anny Kamieńskiej, który zdecydowanie pasuje do tematu, ale niekoniecznie do adresu. Bo co ma bycie mocnym i silnym wspólnego z musem, względnie przymusem? Obawiam się, że nic.
Kolorystyka także nie zaskakuje. Tło zewnętrzne jest grafitowe, a przynajmniej tak mi się zdaje – chociaż pewności nie mam, a wewnętrzne jest koloru piaskowca. Połączenie zarąbiste – kolory rąbią mnie po oczach, co wcale nie jest miłe i cieszę się, że nie założyłem okularów, bo to mogłoby być spotkanie trzeciego stopnia ze śmiercią złych oczu (bo moje oczy są bardzo, bardzo złe, iksde, dwukropek nawias kwadratowy),
Podsumowując: Twój blog wygląda mi na wytwór Frankensteina lub Igora – adres z krainy nabiału, belka – papieru, a szablon z pustyni Oczydziw. Może warto zatrudnić jakiegoś maga, który doprowadzi Twój blog do stanu słodkiej harmonii?
——-
Łiiii! Autorka zmieniła szablon i belkę! Łiii! Po prostu nie mogę opanować swego entuzjazmu. Dlatego powiem krótko – jest bardziej na temat, ale stało się nudno i depresyjnie. To samo tyczy się nagłówka. To wszystko jest banalne i nieoryginalne, dlatego obcinam po jednym punkcie. Rach, ciach-ciach! Z drugiej strony belka o wiele bardziej mi się podoba. Szkoda tylko, że nie podałaś autora…
Nagłówek: 2/5
Mogłoby się wydawać, że nagłówek jest niczego sobie – ładny obrazek na ładnym tle z ładnym króliczkiem i banalnym hasłem: „Tylko wariaci są coś warci”. Mój zmysł estetyczny jest w pełni usatysfakcjonowany, ale dusza już niekoniecznie. Brakuje mi tu jakiegokolwiek przekazu – na obrazku mamy, a przynajmniej mnie się tak zdaje, Alicję, tyle że w stylu mangowym. Jaki to ma związek z adresem? Znikomy. Ponadto nie ma tu ani krztyny Twojej pracy, co także nie plusuje, aczkolwiek nie jest gwoździem do Twojej trumny. Uznałem, że powinnaś dostać trzy punkty w tej kategorii. Dlaczego? Bo tu nie chodzi o to, aby znaleźć pierwszy lepszy szablon i wstawić go bezmyślnie na bloga.
Nie tędy droga, na pewno to wiem, że zacytuję Ewę Sarnę, czy jak jej tam.
Treść: 2/10
Postów mamy 120, więc wybiorę sobie około jeden na dwa miesiące Twojej aktywności. Taki mam zamiar. A jak będzie, przekonamy się w praniu.
Bęben maszyny losującej jest pusty (bo maszyna nie jadła jeszcze kolacji), następuje zwolnienie blokady.
*blum, blum, blum*
“For you ;***”
Pierwszy post i co? Raporty moich szpiegów okazały się być prawdą – na samiusieńkim początku działalności wcale nie prowadziłaś pamiętnika. Na swą niesławę, znalazł się tutaj także angielski i co? EMOTA! Na pohybel!
Co zaś się tyczy tego postu to nie mam nic do powiedzenia. Treści prawie zero, także mój komentarz będzie podobnie niedorozwinięty: Żaaaaal!
„017.”
Tytuł prawie jak numer Jamesa Bonda – 017. Miło by było wiedzieć, dlaczego jesteś tak niekonsekwentna w nadawaniu tytułów – raz brak numeru, potem ich merykalne pojawienie się, a następna notka na szerokiej ma numer 037. Resztę zapewne wessała czasoprzestrzeń albo skurczyły się do osobliwości od nadmiaru ikonek i innego… bo ja wiem, żeby nie przyrównywać do gówna – może niech będzie, hm, kompostu, o, to dobre słowo! Kieruję się tym, co jest napisane w kategorii bloga. Nie mam tam nic o dodatkach, więc punkty lecą, jak bociany odlatują do ciepłych krajów. Pomyśl, czeka je chociaż lepsze życie.
„O43. Licze dni, noce, sny…”
Jak to dobrze rozpocząć dzień od błędu ortograficznego, nieprawdaż? Prawdaż. Okazuje się jednak, że to wcale nie jest hit tego postu, bo – jak się wkrótce przekonałem – naprawdę lubisz zabawiać się z Cioteczką Język Polski na wzór Jasona z Jeziora. Jednak o zagwozdkach polonistycznych potem, teraz zajmijmy się sensem – albo raczej jego brakiem. Notka okazała się wybitnie nieskładnym bełkotem na temat kradzieży. Powiem Ci szczerze, że gdyby armia polska zainwestowała w kilka Twoich klonów i zamiast słów dała Ci naboje, mielibyśmy najlepszą broń na świecie. Nawet USA by nam nie podskoczyło. Być może, że to tylko wina mojego ograniczonego rozumku, ale czytanie Twych zwierzeń sprawiało mi ból i zaczynałem zamieniać się w wilczka 3D – wyłem o pomstę do nieba, bo to, co robisz z naszym kochanym rodzimym językiem, podciąga się pod zbrodnię na ludzkości. Następnym razem, kiedy już zdecydujesz się coś napisać, skonsultuj się z polonistą lub przynajmniej ze swoją rodzicielką.
Dziwi mnie także to, że na samiuśkim końcu tej pseudoopowieści spotkała mnie niespodzianka: Po tym emocjonalnym bełkocie wstawiasz co? Ikonki, sesyjki i inne dowodu na zdrowe trawienie Bruna! Niesłychane!
Wspomniałem już, że tytuł ma bardzo niewiele wspólnego z treścią, a właściwie, to nic? Nie? To w takim razie wspominam: Tytuł ma bardzo niewiele wspólnego z treścią. Właściwie to nic. Zaczynam się zastanawiać, czy pisałaś te słowa mając pomysł na notkę, czy tylko po to, aby zapełnić rubrykę „temat”. Teraz zaś – jako że wpadłem w prorocki amok - słowa mądrości: Jakże się ma to, co mówimy, do tego, co piszemy! Zaprawdę powiadam wam, kto pisać będzie jakby mówił, ten zostanie skarny i spłonie w ogniu piekielnym!
(Tak swoją drogą, to póki co prowadzisz nas do ognia piekielnego, a nie na odwrót. Ty szatanie!).
„054. Wersy piszę kolejne…”
Jeśli tytuł miał być refleksyjny albo poetycki, to muszę Cię zmartwić – nie udało Ci się! Wyszło raczej jak wyznania dwuletniej gejszy. Niemniej w mej dziwnej, kapibarowej psychice (wiecie, ile waży mózg kapibary, tak na marginesie?*) obudził się mały głód poetycki. Niestety, jak to masz w zwyczaju, tytuł nie ma nic wspólnego z tym, co będzie w notce. Powoli zaczyna mnie to wkurzać i jeśli nie przestaniesz to uciacham Ci te wszystkie dziesięć punktów. Mnie to lotto, ale Tobie raczej taki układ się nie podoba, prawda?
Wracając jednak do treści. Miałem nieco racji, mówiąc o wyznaniach dwuletniej gejszy – poza faktem, że nie jesteś gejszą i nie masz dwóch lat, wszystko się zgadza. Powiem Ci szczerze, że mam głęboko w lesie, co głoszą księża w Twoim kościele. W tym miejscu mój procki głos znów chciał się odezwać, ale udało mi się to opanować. Wiedz, że to dobra nowina (czyli – nomen omen - ewangelia).
Po lekturze tego postu nie mogę pozbyć się wrażenia, że Twój styl jest strasznie drewniany i wcale mnie nie zachwyca, raczej przyprawia o zniesmaczenie. W efekcie czytam, bo muszę, nie widzę nic ciekawego, oryginalnego czy nawet śmiesznego. To po prostu nie ma sensu. No chyba że ma, ale to raczej wątpliwe.
„071. Jesteś Najlepsza, przyjaciółką na zawsze”
Zastanawiam się nad wybitnym bezsensem tytułu. Raczej nie sądzę, że jest to jakieś groteskowe lub nowatorskie zastosowanie przecinka – prędzej uwierzę, że jest to kolejny błąd, w których jesteś zakochana, a przynajmniej takie wrażenie sprawiasz. Tym razem jednak po raz pierwszy z tytułu coś wynikało, co trochę mnie przeraziło. Wciąż zauważam progres, więc jeśli tak dalej pójdzie, za trzy lata zaczniesz pisać poprawnie.
Co zaś się tyczy samej notki, więcej będę miał zastrzeżeń jeśli chodzi o poprawność językową niż o sens, który pokazał się na chwilę i mam nadzieję, że zostanie na dłużej, a nie opuści ten lokal zniesmaczony. Chociaż moje odczucia czytelnicze nadal nie są dopieszczone. Przestałem się jednak tego spodziewać.
Jest także kolejny plus Twego występu – po raz pierwszy mam chęć wyrazić swą opinię i tym samym pogwałcić wszystkie prawa. Nie zrobię tego jednak – zdecydowanie nie mam chęci się uzewnętrzniać. Jeśli wszystkie następne posty będą tak dobre, otrzymasz… albo nie, bo się jeszcze w jakieś bagno wkopię.
„Nieśmiałość… zła czy dobra cecha?”
Bardzo mi się to nie podoba, ale ja wciąż zauważam progres. Nie zmienia to jednak faktu, że te refleksja jest nadal mocno infantylna i niepoparta żadnymi przykładami. Jeśli zostaniesz filozofem, to ten twór może stać się notatką w zeszycie studentów. Jednak ja Ci takiej kariery nie wróżę, a wróżbitą jestem całkiem niezłym. Miło by mi było, gdyś zaczęła bawić się słowami, a nie rzucał samym mięchem. Weźże chociaż jakąś marynatę, albo chociaż panierkę, bo zaniemogę i będę zaniemożony. Znów z wielką chęcią bym się wypowiedział (bo sam należę do tych nieśmiałych, aczkolwiek aż tak przerąbane nie mam), ale nie zrobię tego. Przyjemności po programie.
PS Ładnego masz psa.
„97. Czy wszyscy żyjemy w tym samym świecie?”
Znów zaatakowałaś jak z kałasznikowa. Zmieściłaś w malutkim poście tyle pocisków, ilu nie wystrzelono w filmie „Maczeta”**. Zaprawdę powiadam Tobie, lepiej powiedzieć mniej, a wyczerpać temat, niźli więcej, a żadnej myśli nie dokończyć. Nie podoba mi się to, że zadajesz pytania, zamiast użyć zdań twierdzących – w ten sposób czułbym się o wiele bardziej komfortowo (Em, C, Am, D***), bo póki co mam wrażenie, że chcesz mnie obmolestować. Jesteś pedofilem, przyznaj się!
Jednakowoż ad rem, albowiem wyzbyć się wrażenia nie potraciwszy, iże Bóg nas opuścił, zaczynającym jest bredzić.
Jest coraz lepiej, ale ja nadal nie czuję się najlepiej czytając Twoje zapiski. Nic się nie zmieniło od Twych ostatnich wywodów, więc możesz sobie przeczytać moja dwa wcześniejsze komentarze.
W tym miejscu zrobiłaś sobie kilkumiesięczną przerwą. Ja też sobie teraz odpocznę. Wrócę jednak już jutro, więc się nie martw (oleję nawet składnię zdania złożonego, a opublikuję tę ocenę!). Dobra, kłamałem. Zniknąłem na cały tydzień. Wybacz mi, o wielka!
„98. Czy odeszłam ,bo było mi to potrzebne”
Och… Kolejny błąd na powitanie. Jak miło. Pozwolę sobie na tym zakończyć komentarz dotyczący moich ulubionych błędów interpunkcyjnych. Zajmijmy się konkretami.
Notka ta jest wielkim lamentem na temat „Jaki to blogowy świat jest niedobry i jaką presję na Ciebie wywarł”. To takie poruszające, że aż się krokodyl rozpłakał i płacze krokodylimi łzami nad Twoim blogiem. Zresztą moje oczy także zareagowały dość gwałtownie, chociaż jest to raczej wina mego niedbalstwa i siedzeniu przy komputerze bez binokularów. Zaczęłaś się jeszcze żalić, że „Teraz jest epoka nowych blogów EmO MaRtYnEk i innych dziwactw”. Prawdę powiedziawszy, to wspomniany blog chociaż się czymś wyróżniał (i okazał się prowokacją!), a Twój jest wybitnie przeciętny, zaś język po prostu poraża i zabija potencjalnego czytacza****. Poinformowałaś nas także, że jest na Ciebie wywierana presja – musisz odpowiedzieć na komentarz etc. Powiem Ci szczerze, że jeśli to jest presja, to ja już powinienem być wgnieciony w ziemię. Obawiam się, że byłaś (a może wciąż jesteś?) obdarzona no-lifem wiecznym, co wcale nie jest dobre.
Znów udało Ci się jednak mnie zaskoczyć – myślałem, że notka mająca na celu powrót do działalności blogowej. Otóż nie! Miało to być Twoje ostateczne pożegnanie z blogowym półświatkiem. Dowiedziałem się o tym z komentarzy. I tu rodzi się pytanie: Czy do zrozumienia Twoich notek potrzebny jest jakiś klucz? Wiem, że nie odpowiesz, ale kto pyta nie błądzi, chyba że pyta o drogę*****.
Teraz zaś zabawimy się w proroka. Wróżę sam i już mam: Wrócisz, bo uznasz, że nie możesz żyć bez swego blog@ssk@.
„99. Wróciłam do was, na dobre”
Nie ma to jak szacunek do czytelnika i zwracanie się do niego z małej litery. Chociaż zdarzyło Ci się to tylko raz w tej notce, więc mogę Ci ten – podkreślam – karygodny czyn wybaczyć. Znów okazało się, że mój dar przewidywania przeszłości działa nie gorzej od daru przewidywania przeszłości. Radujmy się więc i jedzmy Nutellę (możecie mi także wysłać kilka dych prze maila, jeśli chcecie).
Oprócz tego umieściłaś na blogu pseudorecenzję – bo sam skrócony opis fabuły jest streszczeniem, a nie recenzją!
Poziom literacki jak wcześniej, aczkolwiek liczba błędów powoli spada, a do tekstu nie trzeba już gromady kabalistów tudzież kryptologów. To oznacza progres. Niestety muszę Cię zmartwić – już na Opieprzu można zanotować większy wzrost jeśli chodzi o dodawanie ocen niż u Ciebie w kwestii poprawności językowej. Jednakowoż progres jest progresem. I tego się trzymajmy.
„110. Po prostu przeczytaj, nie kieruj się tytułem…”
Nie chcę Cię zmartwić, ale zdążyłem się już przyzwyczaić, że masz zwyczaj pisać co innego w tytule, a co innego w treści notki.
Tym razem postanowiłaś napisać coś długiego i wyczerpującego. To mi się podoba! Jak na razie jest to Twoja najlepsza notka – bez zbędnych meandrów i niepotrzebnego przerostu formy nad treścią. Nie myśl jednak, że nagle stałem się fanem Twojej twórczości. Widzę jednak, że post ten pisałaś z serca, a nie z czystego obowiązku. To zaś sprawia, że wzrasta we mnie coś na kształt nadziei, chociaż jest to raczej małe ziarenko, które niedługo zabijesz Randapem w postaci jakiegoś idiotycznego wpisu. Jeśli jednak do końca zachowasz poziom, wyjdziesz z twarzą na tarczy. W innym wypadku wyjdziesz bez twarzy i na tarczy tudzież w trumnie. Zawsze to jakaś alternatywa.
„116. Poczułam więź… więź ze słowami”.
Teraz nie czytaj, bo oto na scenę wchodzi kto? Tak, to ona, gwiazda prosto z Chojłut – Refleksyjna Refleksja Na Temat Młodzieży (RRNTM). Oklaski!
*brak oklasków później*
Nie mogę pozbyć się wrażenia, że nasza kochana młodzież popada w jakiś dziwną depresję – wszyscy bloggerzy mają od groma kompleksów i nikt nie bierze ich na poważnie w realu. Kurde, zamiast wypłakiwać się w rękaw innym straceńcom, degeneratom i pedofilom wyjdźcie do ludzi – zadzwońcie do swoich znajomych i zaproponujcie wypad do kina, pizzerii, whatever! To nie boli! A działa!
*Refleksja wychodzi*
Dobra, a teraz czas na KKK (Kapibarowa Konstruktywna Krytyka)!
Szczerze Ci się przyznam, że nie mogę do końca ogarnąć tej kuwety. Jesteś kolejną gnębioną przez stany depresyjne dziewczynką, których teraz jest na pęczki. Mógłbym Ci walnąć psychologiczną pogaduszkę rodem ze spotkania z pedagogiem szkolnym, ale powstrzymam się. Nie będę ujawniać swej niezwykle rozległej wiedzy dotyczącej działania ludzkiej psychiki. Pod względem literacki i stylowym, powrót do korzeni. Nie będę się powtarzać.
Poza tym tradycji stała się zadość jeśli chodzi o związek tytułu z treścią notki.
„120. Dzisiejszy ideał człowieka”
Tytuł mówi sam za siebie. Będzie to refleksja, co napawa mnie radością mierzoną w metrach kwadratowych (w które walnąłem głową).
Przeczytawszy ten post, zaczynam zastanawiać się, ile wypiłaś, zanim go napisałaś. Jest to totalny bełkot, i gdyby nie moja wrodzona inteligencja, prawdopodobnie nie zrozumiałbym, o czym właściwie pisałaś. Bardzo łatwo można się pogubić w tych wszystkich zaimkach, które tutaj cudownie się rozmnożyły (mieszkasz może w Świebodzinie?). Poza tym zabrałaś się za temat-rzekę, a napisałaś zaledwie parę słów. Poza tym posłużyłaś się dzieckiem Ignorancji – Uogólnieniem. Ręczę Ci – nie każdy oportunista nie ma zasad i jest wyzuty z sumienia. Wiem o tym. Nie pytaj skąd******
Jest tylko jeden, ale za to wielki plus: Wzbudziłaś we mnie emocje, a o to chodzi – chociaż „Firma” z tym swoim JP także budzi we mnie jakieś emocje (pomińmy fakt, że to złość i frustracja).
Kończymy już, bo zaczynam się za bardzo uzewnętrzniać.
Podsumowując: Od początku istnienia bloga Twój styl nie uległ wielkiej zmianie – dalej gwałcisz zasady językowe, co przyczynia się do powstawania bełkotu. Co prawda można zauważyć u Ciebie pewien progres, ale nadal nie jest on wystarczający, aby przyznać Ci nawet trzy punkty. Musisz jeszcze wiele popracować nad sobą – proponuję sporządzać Ci przed napisaniem każdej notki planu, zawierającego wszystkie przemyślenia. To ułatwi Ci pisanie i zniweluje wrażenie bełkotu.
Ortografia i poprawność językowa: 0,5/10
Błędów robiłaś, że ho, ho. Czas wyjąć everbody-kombinerki******* i zacząć akcję naprawianie. Ominiemy pierwszy post, bo jest on jednym wielkim błędem i zaczniemy od tego noszącego numer 17.
„Dziś notka będzie Big Notką, Mam dla Was wiele Ciekawego…” – Powiem Ci szczerze, że toto jest załamujące. Ja zaś poszukam słownika polsko-pongliszowego, bo chyba bardzo lubisz używać angielskich słówek. Mam także dla Ciebie smutną wiadomość – czasem lepiej użyć małej litery niż nadużyć dużej. Dlatego słowo „Ciekawego” powinno być napisane małą literą. No, chyba że miałaś na myśli boga noszącego takie imię, ale w to szczerze wątpię.
Wersja poprawiona: Dzisiejsza notkę będzie ciekawa, obiecuję, Przygotowałam wiele atrakcji.
„Wchodze i widze” – Wiesz jaka literka jest po „e” w alfabecie polskim? Wcale nie „f”, tylko „ę”. Zacznij go używać, bo ono cierpi – jest takie opuszczone…
„Konkursy,obrazki,ocenki xD”. – Radziłbym Ci usunąć ten dziwny, iksopodobny stwór. Na pohybel!
„Nazwa Hmm…”. – Wielka litera to po co? Chyba nie dla szpanu. Ja też mam shifta na klawiaturze, uwierz.
„Notki piszesz w miere starannie” – Literówa.
„Rame masz dużo[,] więc Max” – Hare Hare Rama Rama. Literówka. Przecinek przed „więc”, ponieważ przed tym spójnikiem zawsze stawiamy ten znak. Pragnę także zauważyć, że Max to imię, a nie maksymalna liczba punktów. Napisałbym raczej max, albo lepiej – maks. Z kropeczką, rzecz jasna!
„Punkty dodatkowa” – Fleksja cierpi. Winno być „punkty dodatkowe”.
„(…)że iszesz wmiare(…)” – Dwie literówki i jeden ortograf. Powinno być: „piszesz w miarę etc.”.
„Omnie” – literówka czy byk? Oto jest pytanie!
„Too look” – Hm… To po anglieskiemu. Ręczę Ci – jest duża różnica między „to” a „too” w języku angielskim. Dlatego kochane dzieci, nauczcie się najpierw pisać poprawnie po polsku, a potem się bierzcie za języki obce, bo potem wychodzą takie kwiatki.
„Troche” – znów brakuje „ę”.
„Rame też jest bardzo Dużo” – Dobra, już powtarzam mantrę. Hare Rama, Hare Rama, Hare Hare, Rama Rama. Poza tym znów do akcji wkroczyło jakieś zapomniane bóstwo?
A teraz chwila odpoczynku, czas się pośmiać. <<Nazwa(…)krótka, łatwa do zapamiętania ,interesująca”>>. Zgadniecie, jaka to nazwa? Inseenedi! Prawda, że łatwo zapamiętać? Wiedziałem, że się nie zgodzicie. Jestem z Was dumny.
„W jakim serialu Ona Gra?” – Znowuż jakieś zmyślne bóstwa?
„Wymień Tyle serialowych Aktorów
Ilu znasz za każdego aktorka dostajesz 2k.
Każda odpowidź w osobnym komentarzu… […]
Mają być to imiona i nazwiska serialowe” – Jak widać, bardzo lubisz używać formy wiersza, ponieważ każda linijka zaczyna się dużą literą. Ponadto znów pojawili się bogowie Twojego świata, a jest ich wielu. Teraz są to „Aktorzy”. Znalazła się literówka i ogólnie rzecz biorąc, spieprzyłaś sprawę. Pozwól, że to naprawię (hm, co za rym!),
„Wymień tyle serialowych postaci, ile znasz. Za każdą poprawną odpowiedź dostajesz dwa komentarze. Proszę Was również o podawanie imion bohaterów w oddzielnych komentarzach [aby nabić sobie statystykę, co? – przyp. Narratora]”.
„043. Licze dni, noce, sny…” – Znów brak „ę”…
„sql” – Aha. Co to?
„Wczoraj mojej koleżance Dorocie zginął telefon i to w szatni na w-f. Gdzie przebierałyśmy się tylko my czyli dziewczyny z 1a”. Widzę trzy błędy. Największym z nich jest podzielenie zdania podrzędnie złożonego na dwie części. Nigdy tego nie robimy! (Nie wiesz, co to jest zdanie podrzędnie złożone? Pożycz od koleżanki z drugiej klasy podręcznik od gramatyki). Zdanie powinno wyglądać tak: „Wczoraj mojej koleżance Dorocie zginął telefon i to w szatni na WF-ie, gdzie przebierałyśmy się tylko my i dziewczyny z I a. Chociaż ta wersja też jest nieco kulawa. Lepiej byłoby tak: Wczoraj na lekcji WF-u Dorocie – mojej koleżance – zginął telefon, który zostawiła w szatni, w której przebierałyśmy się tylko my i dziewczyny z I a.
„Pani wstrzęła śledztwo”. – Wszczęła. Wiem, że to trudne słowo.
„(…)Kaśka i Zuza brały od niej klucze do szatni. Gdy w tym czasie wszystkie dziewczyny były już na sali”. – Znów rozdzieliłaś zdanie podrzędnie złożone. Poza tym „wzięły”, a nie brały.
„mósiały wziąść” – Ło matko, córko i lodówko! Dwa ortografy! Musiały i wziąć, złociutka.
„odrazu” – Ten zwrot piszemy rozdzielnie.
Teraz kolejny przerywnik z serii „Janglisz na ewerydaj” by Mus (z notki nr. 55).
„I can’t swimming” – Yeah, and You can’t speak English, my dear. Po czasownikach modalnych (should, would, could, can, will etc.) używamy bezokolicznika (tyle że bez „to”, tzn. „You can swim”, a nie „You can to swim”, czy „ You can swimming”).
„054. Wersy piszę kolejne…”
„Poprostu” – po prostu
„Jak taka dziewczyna jak ja. Może być szczęśliwa..” – Tę kropkę to biedronka zgubiła, czy jak? Nie powinno jej tam być.
„nie widzialną” - W tym znaczeniu powinnaś napisać „niewidzialną”.
„Bo ja jak na razie mam dwa plany” – Nie pasuje w użytym przez Ciebie kontekście. Lepiej byłoby napisać: Ja mam zamiar (i tutaj wymieniasz).
„071. Jesteś Najlepsza, przyjaciółką na zawsze” – kurde, trochę kuleje stylistyka. Chociaż można podciągnąć to pod specjalny zabieg literacki.
„Gdyby coś Ci się stało. Nie przeżyłabym.” – Zdanie podrzędne. Powinnaś już wiedzieć, co mam na myśli.
“Z nią płakałam po nocach, gdy dowiedziałyśmy się o śmierci prababci” – Zdania składowe oddzielamy przecinkiem.
“na prawdę” – Naprawdę!
“kocha tą drugą” – TĘ drugą.
“pseudo przyjaciółki” – pseudoprzyjaciółki.
“szczelają” – Mam nadzieję, że to celowy błąd.
“NarQ” – Narku? Kto to, ten Narku?
Wiesz, mógłbym się nad Tobą znęcać w nieskończoność, ale to nie ma sensu. Ani mi się nie chce tego pisać, ani Tobie czytać. Twój polski jest na naprawdę słabym poziomie, chociaż widzę progres i za to dostajesz pół punktu.
Tematyka: 1/5
Niestety, ale oryginalna jesteś tylko w kwestii błędów językowych, bo reszta to – niestety – powtarzanie wzorców. Wcale mi się to nie podoba i już nawet moje nerki się denerwują. Pisz sobie toto dziecino, ale nie zawracaj mi głowy, proszę.
Punkcik dostajesz za trzymanie się kategorii, chociaż zdecydowanie zbyt często pamiętnik przekształcałaś się w refleksje.
Układ: 5/5
To jedyna rzecz, która wyszła Ci w stu procentach dobrze. Nie ma żadnych gratów, ani nadmiaru rameczek. Czyżbyś porzuciła kult Ramy? Przerzuciłaś się na Delmę, przyznaj.
Czytelność, obrazki: 3/5
Zmieniłaś nagłówek, więc mam teraz szansę, aby się o nim wypowiedzieć. Widzimy kobietę z powiekami pomalowanymi na fioletowo, patrzącą z utęsknieniem w dal. Typowy banalny obrazek. Nie wzbudza żadnych emocji, a jego największą zaletą jest to, że jest ładny. Ot i koniec. Nic więcej. Tylko ładne, nie idealne.
Reszta obrazków też niczym się nie wyróżnia.
Czytelności nie mam nic do zarzucenia, chociaż Twój styl często utrudnia zrozumienie wypowiedzi.
Dodatkowe punkty: -5/10
Nie ma linku to Opieprzu, więc pięć punktów idzie się opieprzać.
Podsumowanie: 13/60
Ocena mierna
Coś wypadło. O, to mój mózg.
*[N: Ja wiem! Chyba. 54g zdaje się].
** Pewnie jest to spowodowane faktem, że główny bohater używa maczety.
*** Zagadka muzyczna. Są to pierwsze słowa jednej piosenki. Hy,hy,hy [N: Tak to już jest, kiedy pisze się oceny mocno o dobranocce].
**** Nie czepiać się, słowotwórstwo!
*****Istnieje także nieco mniej parlamentarna wersja, ale ją zachowam dla mego kapibarowego ego.
******Nie, to nie znaczy, że to JA jestem tym oportunistą.
*******Słowotwórstwo mego rodziciela.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz