Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


sobota, 18 grudnia 2010

(696) nierealne-fatum



Dziś jest wyjątkowy dzień. Dlaczego?
Cóż, odpowiedź jest prostsza niż myślicie. Chciałbym Wam bowiem zaprezentować moją pierwszą ocenę, to dzięki niej znalazłem się na stażu w Opieprzu. Nie przebierałem w blogach, nie kopałem, nie szukałem czegoś, co mogłoby mnie zainteresować. Wybrałem pierwszy blog z wolnej kolejki i miałem fart, wierzcie mi, nie mogłem trafić chyba na nic lepszego.
A, zatem… Witajcie! wszyscy, którzy czujecie w sobie magię, wszyscy, którzy przemierzacie fantastyczne światy wyobraźni, wszyscy, którzy ośmielicie się zapuścić do mrocznego świata nierealnego fatum. Waszym przewodnikiem będzie paladyn Zoltan.

Pierwsze wrażanie 5/10
Dużu tego różu, i tak, wiem – nie ma takiego słowa, ale na potrzeby tej różowej kremówki Ja właśnie owe słowo tworzę.
Cóż my tu mamy? Wielkie „R” na wielkim „R” do tego zmarszczki i wytatuowana prawie naga laska z dziwnym pasem cnoty, ale, ponieważ ja bardzo lubię mangę i kocham rysunki, to mogę przełknąć fakt, że ten lachon nie założył koszulki i drażni mój męski zmysł gołymi cyckami. Jednak proszę, powiedz mi po kiego grzyba ten angielski? Może ja nie znam tego języka, więc nie wiem, co chciałaś tym przekazać! Może nie tylko ja nie wiem, o co ci chodziło, może – ale tak tylko teoretycznie – w tym kraju też są tacy ludzie jak ja, którzy pawia puszczają na widok angielskich słówek wciskanych gdzie popadnie. Może niedługo nawet na papierze toaletowym będą nadruki z maksymami w tym języku – zamiast motylków i różyczek, a zapach rumianku zastąpi aromat puddingu? Może to nie byłoby takie złe, bo mógłbym wtedy wreszcie dosłownie podetrzeć sobie tym językiem tyłek. Wracając do tematu.
Ogólnie całość prezentuje się całkiem dobrze gdyby nie boczna zbyt różo-purpurowa ramka, która sprawia, że moje oczki cały czas zmykają w tamtą stronę zamiast skupić się na rzeczach ważnych. Adres mówi mi, że będzie o przeznaczeniu, i to takim, które źle dla bohatera się skończy, czyż nie taki w uproszczeniu jest sens słowa fatum? Dlaczego jednak nierealne? Bo Ty nie wierzysz w zły los i ta historia dobrze się skończy. Dobra, dobra nie czepiam się, w końcu to opowiadanie chyba fantasy, więc wszystkie zwariowane pomysły dozwolone, a z belki ostatniego ratunku wnioskuję, że będzie też magia. Zaje fajnie – stoliczku, nakryj się! Łu – nie podziałało. No nic, trudno, może bohaterom będzie łatwiej? Dalej, dalej, bo pieprzysz o jednym – to do mnie. Myk paluszkiem po tym fajnym „pokrętełku” w myszce (mam nieprzyzwoite skojarzenia – otrząśnij się chłopie!) i jestem niżej, i niżej… O, mamy rysuneczki bohaterów, to dla tych co mają słabą wyobraźnię, a jest i opis, który sugeruje mi niestety, że z opowiadania nie dowiem się tych wszystkich ważnych rzeczy, jak np. tego, że główna bohaterka jest albinosem, a kolo co się Ryan zowie ma trzecie sokole oko, chyba na czole (chociaż ja znowu mam inne skojarzenie), potem mamy opanowanie popędliwą Shinear, nie wiem, jak można być jednocześnie opanowanym i popędliwym – jedno wyklucza drugie.
Znowu paluszkiem po „pokrętełku”, ale fajnie.
O, braciszek Łowcy Ryana w podobnym wieku, czyli bliźniacy… albo… mają różne matki albo – wróć! Co znaczy 17/18 lat. Można mieć albo siedemnaście, albo osiemnaście, zdecyduj proszę, ile lat mają twoi bohaterowie przecież to nie takie trudne… chyba że ich wiek oceniał pośmiertnie patolog, wtedy na podstawie rozwoju określa się ramy wiekowe denata a i to, tylko wtedy, gdy nie zna się jego tożsamości.
No i musiałem pogrzebać w internecie, bo – tu muszę się przyznać z pokorą – pierwszy raz ujrzałem słowo psioniczny. Punkt dla ciebie bo się czegoś nowego nauczyłem.
Dalej, dalej „Zapoznaj się zanim zagłębisz się w mój świat..” – jak już, to trzy kropki. Zagłębiam się w punkty: pierwszy, drugi, trzeci – hola! Nie tolerujesz, droga autorko, żadnej krytyki? Nie interesuje Cię szczera opinia czytających? Nawet gdyby ktoś ośmielił się napisać, że od tych kolorów rzygać się chce, a czcionka jest za mała, to miałabyś tę opinię głęboko w D? Tak mam to rozumieć? Pomijam następne punkty (oczywiście wszystkie przeczytałem) – tak. Tak! TAK! Szanowna Yuuki, treść jest najważniejsza, ale skąd będziesz wiedziała, że ten pogięty, ubłocony papierek leżący na chodniku to stówka, jeśli się nie schylisz i nie podniesiesz? Jeśli nie zajrzysz do środka bo na zewnątrz kupka? Opakowanie jest ważne to podstawa marketingu. Swoją drogą w ładnym pudełku może znaleźć się bubel. Ostatni punkt, niestety, to słodka idea, która nie ma odzwierciedlenia w praktyce. „Dla mnie zawsze ważniejsza jest treść.” dla mnie też, tylko że z Twojej pisaniny wynika coś zupełnie odwrotnego.
Liki – o, kółeczka wyglądają jak całuski od świątecznego karpia; cmok, cmok, cmok. Do pary mamy też myślniki i znaki równości – po co? Nie wiem – chyba na ozdobę.
Na samym dole cudnie rozwija się nam niczym roleta w oknie – szeroka lista, a w niej mamy bajzel jak u murzynki w tobołku.
Podsumowując – całość prezentuje się całkiem, całkiem. Czcionka jest czytelna, a biel nie sprawia większych trudności przy czytaniu, zmieniłbym tylko ten purpurowy z boku i będzie GIT. Jeszcze jedno – kolorowa grafika w ramce zatytułowanej „Witaj. Mów na mnie..” (znowu te kropki) jakoś nie współgra z resztą obrazków, które są czarno-białe. To tyle jeśli chodzi o pierwsze wrażenie.

Treść 7/25

Fabuła 3/10
Boże! Boże, daj mi siłę, bo chyba nie podołam. Logika – kobieto, oto czego ci brak i niestety wiem to, po przeczytaniu zaledwie dwóch zadań z twojego opowiadanka. Najpierw piszesz o mieście pogrążonym w ciemności, a potem o dziewczynie mieszkającej w tym mieście, która (o dziwo!) siedzi na „najwyższym schodku domku” (rozumiem, że jej domek to piramida schodkowa, tak?) i rysuje – oklaski – tak, proszę Państwa ona rysuje w kompletnych ciemnościach, pewnie ma noktowizor. Teraz uwaga! Hit z pierwszego akapitu: „Rok 2134. Ziemia została zanieczyszczona. W Ellester panuje mrok, ludzie od ponad 200 lat nie ujrzeli promienia światła. Miasto czerpie energie potrzebną do wytwarzania tlenu i do życia z wzrastającej liczby zanieczyszczeń. Lecz znajdują się tam jeszcze ludzie, lub ich potomkowie którzy pamiętają ciepło promieni słonecznych”. Dwieście lat słońce zakryte jest gęstą warstwą zanieczyszczeń, a Ty piszesz, że w mieście żyją jeszcze ludzie pamiętający ciepło promieni słonecznych!!! No, nie mogę!!! A błędy witają nas od progu. W tej kwestii jednak poznęcam się nad Tobą w dziale „ortografia i poprawność językowa”, a teraz wrócę do fabuły. Jest dziewczyna, ciemność i nieznajomy ze złymi zamiarami – horrorek się szykuje, może poleje się krew? Nic z tego!
Nieznajomy porywa naszą piękną bohaterkę i więzi ją – zacieram rączki, będą brutalne sceny, mam taką nadzieję; nadzieja matką głupców czyli straszny ze mnie debil, bo ona na jego widok „Czuła się jakby oplatała ją niezwykła niewidzialna nic.” Co za nic? Może, NIĆ. Bo „nić” się nie wydarzyło a ona już zakochana. Dalej koleś mówi do laski „- Nie bój się, na razie nie chce ci zrobić krzywdy.”. Na razie, więc jednak chce i ja też chcę, bardzo chcę. No, dalej akcja! Kicha – akcji nie było i nie będzie, bo koleś też się zakochał. To się nazywało, chyba, syndrom sztokholmski. Ofiara pomaga swemu prześladowcy w osiągnięciu jego zamiarów, u Ciebie nawet role się odwróciły.
Dalej, ona zbiera ją do siebie, wyznaje miłość, przedstawia „rodzince”, wyznaje miłość, ćwiczy z nią sztuki walki, wyznaje miłość, walczy razem z nią z potworami, wyznaje miłość, broni ją przed drugim amantem, wyznaje miłość, zabiera do jaskini i walczy z jej złym wujem – potworem, wyznaje miłość…itd., itd.
Wbrew wszelkim wcześniejszym oskarżeniom muszę przyznać, że historia jest całkiem ciekawa. Gdybyś tylko Ty, droga autorko, zechciała poważnie traktować to, co piszesz i pamiętała przede wszystkim o czymś takim, co się konsekwencją zowie. Piszesz bowiem, że Ryan ma starszego brata Naira, a potem nagle – ni z tego, ni z owego – opisujesz jak to zła matka porzuciła Ryana pod drzwiami domu Owena, przez co dobroduszny Owen wychował go niczym własnoręcznie (a w zasadzie własno…nie dokończę, bo jesteś nieletnia) spłodzone szczenię. Co się wtedy działo z Nairem? – nie wiadomo . Pewnie w psiej budzie się chował – naszła mnie właśnie nowa myśl. Wszyscy bohaterowie są świetnymi wojownikami i wszyscy mają mniej niż dwadzieścia lat, a tak nawiasem mówiąc – liczy w opowiadaniach piszemy słownie a nie cyframi. Co to ja miałem? – a, tak. Skoro mają tak bardzo zaniżony wiek, to oni wszyscy pewnie przez tego Owena hodowani jak dzieci w sierocińcu, na domiar złego, dziadzio Owen zapomniał o edukacji seksualnej swoich młodych podopiecznych i już mu się zaczynają rozmnażać – smarki jedne.
Droga Kaju, zanim zaczniesz wypisywać bzdury, sprawdź najpierw czy to, co zamierzasz napisać zgodne jest z prawdą. Chcesz wiedzieć czego się czepiam? powiem Ci -Twojego opisu porodu. „Wszystko przebiegło sprawnie i prawie bezboleśnie.” – kurczę no! Mnie nigdy nie będzie dane, na szczęście, doświadczyć tego cudu, ale Ty z całą pewnością kiedyś przez to przejdziesz. Ciekawy jestem czy nadal będziesz taka beztroska.

Mamy tu zatem: tajemnicę, walkę, magię, istoty nadprzyrodzone a przede wszystkim miłość, bardzo dużo miłości, nie tylko platonicznej – o nie – ta miłość jest fizyczna.
Po przeczytaniu dwudziestu ośmiu rozdziałów z całą stanowczością stwierdzam, że Twoje opowiadanie to scenariusz do wenezuelskiej telenoweli fantasy. Dorzuć jeszcze jednego zakochanego w Yumi i będziemy mieli czworokącik – dwóch facetów już poległo powalonych jej urokiem; dalej boję się czytać z obawy, że moje prorokowanie się sprawdzi.

Opisy 1/5
Jakie opisy? te powalające na kolana moją inteligencję i wyobraźnię skrawki posklejanych ze sobą słów to mają być opisy? „mężczyzna o długich kruczoczarnych włosach, wysoki,w czarnym płaszczu. ” to Rayan. A, to opis pokoju, w którym ten wyspecjalizowany manipulator (to sformułowanie kojarzy mi się z jednym takim urządzeniem na baterie) więził biedną Yumi „Teraz dostrzegła urok tego pokoju. Wisiały w nim plakaty. ale każdy był inny. Teraz zauważyła ze były to obrazy fantasy przedstawiające smoki, elfy i nimfy. Wyglądały jak rysowane.”. Dobrze, że mam bujną, a wręcz wybujałą wyobraźnię, bo tego czego nie napisałaś, czyli prawie wszystkiego, mogę sobie wyobrazić. Co jednak mają zrobić ci, którzy przez okrutny los nie zostali tak hojnie obdarowani? Nie wiem. Ale idźmy dalej; rozdział szósty i nasza Kaja się rozkręca jest nawet i opis - może coś z tego będzie? a jednak nie. Znowu niestylistycznie.
DZIEWCZYNO, TY CHYBA W OGÓLE KSIĄŻEK NIE CZYTASZ, BO JAKBYŚ TO ROBIŁA, TO MIAŁABYŚ CHOĆ BLADE POJĘCIE, ŻE OPISY SĄ ISTOTNĄ CZĘŚCIĄ PROZY. Skąd ja niby mam wiedzieć jak, na przykład, wyglądała ich sala ćwiczeń? Może była niczym hala sportowa ze starym parkietem na podłodze, a może jak zadaszony wybieg dla koni z piachem zamiast klepiska, a może k…a jak wielki namiot? Pisanie opowiadania to coś więcej niż wymyślanie beznadziejnych dialogów, na których w zasadzie opiera się Twoja „sztuka”. Widzisz kochana, tak się składa, że: Zoltan lubić czytać i często to robić i mówić Ci teraz – opis ważny być, bardzo ważny być, on sprawiać, że ja być w Twoja głowa i wiedzieć, co Ty chcieć przekazać.
Wprowadzasz na scenę jakieś dziwne istoty, na przykad niejaki „elder beholder”. Co to kurtka jest? Jak to coś wygląda? Na ten temat nie ma nawet małej wzmianki, więc wyobraziłem go sobie jako olbrzymiego ślimaka winniczka dziarsko wymachującego swymi oczętami i wołającego „Jestem King Bruce Lee, karate mistrz.” – taką miałem jazdę.

Dialogi 2/5
No i znowu to samo. Brak mi siły idę się walnąć w kojołko, bo już nie dźwigam Twoich wypocin.
Dzień drugi walki z różowym tworem Yuuki. Przez Ciebie mój wczorajszy wieczór, który miał być romantyczny i gorący niczym hawajska noc, skończył się klapą. Nie mogłem się skupić i cały czas wybuchałem debilnym śmiechem, przez co moja kobieta nazwała mnie „idiotą” i poszła do swojego domu. Teraz będę musiał z bukietem kwiatów do niej uderzać i płaszczyć się jak jakaś flądra na dnie morza, a wszystko przez dwa zdania: „Manipulator. Ale jaki wyspecjalizowany..”, chociaż nie, tego nie można nazwać zdaniami. Miało być o dialogach. Nie wiem skąd czerpałaś natchnienie, ale kolejny raz rozkładam bezradnie ręce. Czytając to czuję się jak w przedszkolu.
”-CO?! ty sobie chyba żartujesz!? to nie może.. nie! przecież mój dziadek umarł.. właściwie nie wiem jak umarł. Ale czego oni ode mnie chcą?”
czego Ty sama od siebie chcesz? Co? Czego chcesz od nas? Żebyśmy tu wszyscy na zawał zeszli? Dziewczyna na wieść, że jej dziadek został zamordowany stanowczo stwierdza, że to niemożliwe, bo on umarł. Nie wie jak to się stało, ale jest pewna, że nikt go nie zabił i nagle… Co to ma być? Zmiana o sto osiemdziesiąt stopni?
O! Kolejna perełka.
„- Przychodzisz, porywasz mnie, zamykasz mnie w pokoju, potem nagle tulisz, mówisz nie wszystko do końca, jesteś wredny i obskurny a potem mnie przytulasz a teraz nazywasz mnie bezczelną smarkula!? To może zabij mnie od razu co? Nie!? bo jestem ci potrzebna! Bo masz w dupie to że wcale nie chcę cię oglądać.”
Tak mówi laska, która chwilę wcześniej podniecała się męskim zapachem swego porywacza.
Niestety z Twoich dialogów wynika, że bohaterowie są upośledzeni psychicznie, mają problemy z wyrażaniem emocji, a ich słownictwo jest ubogie niczym ludność Haiti po trzęsieniu ziemi, choć przypuszczam, że tam znalazłbym więcej sensu i elokwencji niż w wypowiedziach twoich bohaterów.

Rozdział jedenasty – dostałaś widzę jakiegoś dziwnego natchnienia i dialogi piszesz kursywą. Jestem spokojny, jestem spokojny, jestem spokojny… Podziałało. Dialog wyróżniamy myślnikiem, od nowej linijki z małym wcięciem i wystarczy.

Tego nie mogę sobie odpuścić, wstawię tylko imiona żebyście wiedzieli kto i co mówi:
Ryan: „- Zostaniesz ze mną? Obiecuję, że nic nie będę robił na siłę. Tylko bądź, zostań.
Yumi zmieszała się. On był mężczyzną – ona kobietą. I co teraz? Zaufa mu. Musi.
Yumi: – Zostanę. Przecież wiem, że nic nie zrobisz. Bo równie dobrze już dawno gdybyś chciał byś mógł.”
Oj, mógłbym gdybym chciał, ale nie chcę.

„- Tak.
- Okej, pogadamy o tym kiedy indziej. Zbieraj się do sali. Nie bierz ze sobą broni.
- No okej.”
NO OKEJ. NO OK AUT. NOKAUT! Rozłożyłaś mnie na łopatki, nie wiem jak Ci się udało bo jestem raczej dużym (czyt. wysokim) i silnym kolesiem. Te dwa punkty dostałaś za to, że dialogi są i niektóre nawet da się czytać.
Dam Ci jedną radę, ale to na sam koniec.

Kreacja bohaterów i świata przedstawionego 1/5

Zważywszy, że akcja toczy się w wymyślonym przez Ciebie świecie, w wymyślonym mieście, to tak naprawdę wszystkie chwyty dozwolone. Brak opisów jednak zmusza mnie do stwierdzenia, że tak naprawdę niewiele wiem o świecie, w którym żyje twoja bohaterka. Coś tam niby mi świta, niby wiem, a niby nie – miasto, pustynia, wielki budynek, suche drzewo i to tyle. A bohaterzy? – wszyscy zakochani. Sztachnąłem się dwudziestoma ośmioma bachami (rozdziałami) i nadal mało o nich wiem. Mają jakieś magiczne moce, są nastoletnimi podrostkami z nadmiarem hormonów, przez co ciągle wzrasta im ciśnienie i to wszystko. Natomiast sposób w jaki twoja bohaterka myśli o mężczyznach, powala mnie na kolana. Ja wiem, że jesteś młoda i mam nadzieję, że się jeszcze rozwiniesz – jako pisarka oczywiście. O głównej bohaterce w opisie pod obrazkiem piszesz, że jest zbuntowana, stanowcza i nieustępliwa, ale ja czytając Twoje opowiadanie widzę młodą, nieśmiałą, niezdecydowaną pannę, która i chce, i się boi. Do tego wszystkiego mamy dziadziusia Owena, który namawia nieletnią Yumi, by nauczyła Łowcę miłości – prokurator zaciera ręce – a sam Łowca jest po prostu babą z f… Niby taki męski, taki poważny, taki napalony – tak tego słowa mi brakowało – a jednocześnie taki dupowaty. Dziewczyna sama pcha się na jego „ręce”, a on nie wie co ma zrobić, no litości. Jego brat z całą pewnością ma więcej polotu, choć tak naprawdę do czternastego rozdziału niewiele o nim wiadomo po za tym, że (uwaga będzie hit) też jest napalony i sypia Shinear, a czasami nawet dla rozrywki okłada ją mieczem (dosłownie nie w przenośni).
Każdy człowiek ma jakąś historię, ale nie każda jest warta opowiedzenia – to fakt. O głównej bohaterce, oprócz tego, że ma czerwone oczy, używa magi ognia i przeżyła coś (COŚ, bo nie wiadomo co) w dzieciństwie co bardzo ją zmieniło; niewiele wiemy. Nawet nie wiemy czy faktycznie się zmieniła, bo nie wiemy, jaka była wcześniej i co się takiego złego wydarzyło? Tego też nie wiadomo . Podajesz jakieś strzępki informacji i żeby to wszystko poskładać do kupy, to musiałbym czytając Twoje opowiadanie notatki robić. Kiedy zaczynasz opowiadać czyjąś historię zrób to od początku do końca. Nie mówię o całym życiu, ale o jednym konkretnym wydarzeniu. Taki epizod z życia może być opowiedziany nawet kilka razy w kilku różnych wersjach, bo różni ludzie różnie postrzegają te same rzeczy, a z perspektywy czasu ich wspomnienia też mogą ulegać zmianie, wypaczeniu. Przykład: „Lata temu gdy byłaś małą dziewczynką źli ludzie chcieli cię zabić. Twoja matka czyli moja siostra myślała, że to przeze mnie. A to ja starałem się ciebie uratować.” Bardzo wiele mi to mówi. To co dla Ciebie, jako autorki, jest oczywiste, dla czytelnika niekoniecznie musi być takie samo.
Stworzony przez ciebie świat to jakaś tragiczna karykatura utopi. Ludzie zamieszkujący go są piękni, młodzi, zdrowi, silni i magiczni czyli idealni, chociaż wychowali się w skażonym środowisku, pozbawionym tlenu, roślin i słońca. To prawdziwy cud, że ci ludzie jeszcze żyją. Powiedz, jak rozwiązałaś kwestie przetrwania? bo naukowcy z NASA ciągle głowią się nad tym problemem. Yuuki, Kaju czy jak tam chcesz żebym Cię nazywał, jesteś słodką, naiwną istotką, a ja jestem pragmatykiem i interesują mnie takie podstawowe problemy, jak np. zasada działania toalety na promie kosmicznym. Tę informację już posiadam, ale nadal nie wiem jak przeżyli twoi bohaterowie, bo samą miłością długo nie pociągną.

Ortografia i poprawność językowa 2/10

Teraz się zacznie!!! Wiesz co to takiego gramatyka języka polskiego? U nas, moja droga, czasowniki (co robi? co się z nim dzieje?), przymiotniki (jaki? jaka? jakie?), rzeczowniki (kto? co? – że już nie wspomnę o odmianie przez przypadki) odmieniają się!!! Chciałbym dodać jeszcze tylko jedną istotną sprawę uprzedzając fakt, że ktoś mógłby się przyczepić tego, że po pytajniku nie stawiam wielkiej litery – wtajemniczeni wiedzą – dla niewtajemniczonych wyjaśniam, jeżeli pytajnik w zdaniu zastępuje przecinek, to piszemy po nim małą literą.
Wracając do twórczości Kai:
”Wisiała przy niej wiele małych mieczyków koloru złota.” – zapewne chciałaś napisać – wisiało – tylko paluszek Ci się omsknął.
„Każdy jej ruch czy unik była jak perfekcyjny taniec.” – chyba – był.
„Uczył się ostatnio nowego sposobu wykorzystanie swojej energii.” – wykorzystania.
„Miała nawet mały drzewko bonsai.” – znam inną rzecz, którą określa się tym przymiotnikiem.
„Ale wiedziała, że nie mogę to być zwykły śmiertelnik.” – no comments.

Interpunkcja – porażka!!! Przecinki; przed „że” stawiamy przecinek jest parę wyjątków, ale nie będę ich tu przytaczał sama poszukaj to nie boli, a świadczy o dobrych chęciach piszącego i o jego wiedzy:
„Stwierdziła że nie chce jeszcze iść do swojej komnaty.”,
”W dodatku ostatnio miała wrażenie że ciągle nawiedza ją w snach.”,
„Chcieli porwać oboje dzieci, ale nie udało im się tknąć żadnego. Jako, że Yael zawsze chodził swoimi ścieżkami i był dość ciekawskim berbeciem kiedyś wyszedł przez uchylone drzwi.” - to natomiast jest przykład, kiedy przed „że” nie powinnaś stawiać przecinka, bo jest to jedno z tych wyrażeń, których się nie rozdziela.

„Powiedział mi dziwną rzecz. Że nie spodziewam się czegoś co znajdę a co utraciłem. Stwierdził tylko, ze sam mam to znaleźć.” – tego nawet nie potrafię podciągnąć pod żadną kategorię i szczerze mówiąc chciałem Cię wychłostać językiem, ale sprawdziłem i nie ma zakazu rozpoczynania zdania od „że”. Że nie wspomnę o przecinku przed „co” (o, a jednak można i jak to cudnie wygląda).

„To noc w której ujawnia się człowiek z naszego klanu który ma demona w sobie.” - przed zaimkiem „który” zawsze stawiamy przecinek, chyba że poprzedza go przyimek (czy jak to się tam nazywa)np. w której, dla którego, przed którym – wtedy przecinek stawiamy przed przyimkiem. Spociłem się jak parówka w mikrofalówce; za dużo myślenia i Zoltanowi zaczynają się przegrzewać obwody.

„Skierowali się w stronę domu Owena bo okazało się, że Yael nie ma nic więcej niż to co ma przy sobie. ” – przed „bo” i „co” przecinek – dlaczego? Dlatego, że mamy w tym zdaniu aż cztery czasowniki, co daje nam cztery odrębne zdania, a poza tym – tak łatwiej się czyta.

”W ręku trzymał miecz który ruchem ręki zapalał srebrnym płonieniem i przedłużał.” – przed „który” przecinek.

” Były koloru karmelowego jak jej szata ale wkradały się gdzieniegdzie(coś ci zeżarło spację?) małe błyski srebra.” – sens bezsensu i przecinek przed „ale”.
„To było tak jakby odnalazła część siebie. ” – przecinek po „tak” – aby nadać zdaniu określony i pożądany przez Ciebie sens. Przytoczę tu jeden genialny w swej prostocie przykład, który znajduje się w słowniku ortograficznym: „Powiesić nie można, uwolnić”, „Powiesić, nie można uwolnić.”. Widzisz różnicę? Mam nadzieję, że tak.

„Stanęli przed drzwiami. Nagle z łoskotem otworzyły się i wypadła przez nie Shinear.” – wiesz może co to jest zdanie złożone? To takie, w którym występuje więcej niż jeden czasownik lub imiesłów (ma końcówkę -ąc, -łszy, -wszy np. patrząc). Twoje zdanie mogłoby wyglądać tak: Stanęli przed drzwiami, które nagle z łoskotem otworzyły się i wybiegła przez nie Shinear. Wypaść można na przykład z wózka, gdy jest się dzieckiem, nie zdarzyło Ci się to przypadkiem?

” Miał szansę się wykazać. I chyba wiedział o tym.” – i chyba nie muszę tłumaczyć, że od spójników nie zaczynamy zdania zwłaszcza, gdy możemy połączyć te dwa w jedną spójną całość.

” Pianino nie było rozstrojone. O dziwo.” – o dziwo! to mogło być wtrącenie: Pianino, o dziwo! nie było rozstrojone.

” Wiedziałam, że już gdzieś widziałam ten uśmiech. W lustrze. ” – po i przed cudzysłowem nie stawiamy spacji, a wiesz dlaczego? bo może się zdarzyć, tak jak w Twoim przypadku, że pierwszy cudzysłów samotnie pozostał na końcu linijki, a cytowane zdanie radośnie tańcuje linijkę niżej.
Proponowałbym również zamienić kropkę na wielokropek lub myślnik, aby zwrócić uwagę na to, że dziewczynę nagle olśniło; niestety tylko bohaterkę.

Wielokropek składa się z trzech, powtarzam trzech kropek, a nie jak u Ciebie z dwóch:
„Jej uczucia się nie zmieniły, ale.. No właśnie.”, „- Tak.. To prawda.”, „- Przeznaczenie.. ” – przeznaczenie nie ma z tym nic wspólnego, to raczej Twoja niewiedza.

Twoje dziwne rozumowanie:
„Było w pół do.” – czego?
” Przed nią roztaczało sie poniżej nich miasto.”- sama to wymyśliłaś?
”Zamyśliła się. Patrzyła głęboko w dal na zniszczone drogi i wyschnięte konary drzew. Nie usłyszała jak od tylnej strony nadchodził nieznajomy. Nie wiedziała że ma wobec niej złe zamiary.” Czekaj, bo jak ja Cię zajdę od tylnej strony, to Ty się dziewojo nie pozbierasz i też, szczerze mówiąc, mam wobec Ciebie złe zamiary. Może spróbuj tak – Zamyślona i zapatrzona w dal, na zniszczone drogi i wyschnięte konary drzew, nie usłyszała za sobą cichych kroków. Nieświadoma obecności nieznajomego, nie zdawała sobie sprawy z jago złych zamiarów. I tak dalej, i tak dalej…

„Poszli. Powoli rozmawiając wychodzili z jaskiń.” – móóówiliii w zwooolnioonymmm teempieee – czy tak mam to rozumieć? A może chciałaś napisać: Wychodząc powoli z jaskini, rozmawiali. Mógłbym napisać to jeszcze na sto innych sposobów, ale mi się już nie chce.

„W ciągu drogi gonili się i zaczepiali.” – może w przeciągu, zamknij okna, bo Cię chyba przewiało – podczas drogi.

„Wyciągnął dwa miecze. I powiększył je do gigantycznych rozmiarów. Skoczyła i ciął nimi w beholdera.” – piszesz w końcu o kobiecie czy o mężczyźnie, bo – za Chiny – nie mogę się połapać. Bez kropki przed „i” przecinek przed „skoczył”, bo tak chyba miało być napisane, a jeśli nie, to większego bajzlu w życiu nie czytałem.

” W kącie stało zapewne kiedyś białe pianino. Podeszła do niego.” – wiem co chciałaś napisać, ale Ci nie wyszło. Zabrakło tu dokładnego opisu i dopowiedzenia przez co wyszło takie dziwo, że kiedyś stało tam białe pianino, a teraz go nie ma, co jednak nie przeszkadza głównej bohaterce w podejściu do niego. Czyżby cofnęła się w czasie?

„Było dość szerokie by usiąść jakby w nim.” – czy muszę to komentować?

„Wolałaby żeby jej wzrok teraz delektował się widokiem lasu. Takiego jak w pięknych kolorowych księgach pokazywał jej dziadek. I tego księżyca tez chciałaby zobaczyć.” – brawo, brawo – niestety pozytywnego postępu nie widać, a to jest cytat z trzydziestego rozdziału.

Mała dygresja dotycząca skracania słów, jeśli skracasz słowo i na końcu skrótu, nie stoi ostatnia litera tego słowa, to stawiasz kropkę, a więc powinno to wyglądać tak: cz.1 „tytuł” bez kropki na końcu, chyba że tytuł jest cytatem lub pytaniem czy zawołaniem, wtedy stawiamy odpowiednie znaki.

Już mi się nie chce, bo musiałbym całe opowiadanie wkleić. Reasumując, prawie nie używasz przecinków albo, co gorsza, zastępujesz je kropkami, po których (aniele, bo cię strzelę) piszemy WIELKĄ, DUŻĄ, OGROMNĄ, STOJĄCĄ (a nie to ostatnie, to nie do ciebie) LITERĄ.
” Nagle w tym rozmyśleniu uderzyła się głową w drzwi. Nie zauważyła ze w nie weszła. no tak. w jej przypadku było to całkiem normalne.” NIE!!! DO CHOLERY!!! NIE!!! To nie jest normalne. Co, to, TO miało być? Bez przecinków, bez ładu i składu, „ż” bez kropki.
A, co to jest? – ” Pieprzone sny” pomyślała. Nie wie nawet czy na głos.. – jeśli wstawiasz cudzysłów, to po co jeszcze ta kursywa. Albo jedno, albo drugie. Jak można myśleć na głos!!! Ktoś wie? Halo! Tak robią tylko w brazylijskich serialach – gadają sami do siebie, Ty też tak robisz?
„Muzyka stopniowo cichnęła” – jakieś nowe słowo.
Nie znalazłem jakiś większych błędów ortograficznych poza tym, że notorycznie zapominasz o wciskaniu prawego Altu? Alta? Boże, odebrało mi zdolność myślenia! Ratunku!
Moja droga, tak się niestety składa, że w naszym pięknym polskim języku mamy takie literki jak: ć, ś, ź, ż, ą, ę, dz, dż, dź, sz i cz – coś pomiąłem? Nie sądzę, ale Ty droga Yuuki alias Kaja alias nielubiąca swego pełnego imienia chyba o tym drobnym fakcie zapomniałaś!

Masz tu od Zoltana taki mały prezencik – http://www.przecinki.pl/ – to nie zastąpi inteligencji ani wiedzy, ale może – chociaż trochę – wpłynie na jakość serwowanych przez ciebie mózgotrzepów.

Oryginalność tematyki 2/5

Aż dwa punkty, bo te cuda znamy z różnych bajek i filmów. Zagłada świata, wojownicy, wróżki i wielkie romansidło w tle. Mogłoby być z tego całkiem fajne opowiadanie gdybyś po prostu umiała pisać. Więcej akcji, mniej całowania. Chyba już nic z siebie nie wykrzeszę. Dobijcie mnie. Błagam.

Dodatkowe punkty za wybitne zasługi 0/10

Wybitne zasługi to Ty może i masz, ale chyba nie w pisaniu i aż boję się myśleć, że ci, którzy to czytają wesoło Ci przyklaskują. Oby nie brali z Ciebie przykładu, bo pała z polaka murowana.

Suma:16/60
Ocena: mierny

Większy szacunek do naszego języka, z całą pewnością, podniósłby tą ocenę.

Na koniec miała być dobra rada, więc dziadzio Zoltan dotrzyma słowa. Czekaj, tylko znajdę odpowiedni folder. O, jest – „Zasady Zoltana” – teraz tylko zaznacz, kopiuj, wklej i ta dam!
„Piwo ma być zimne a kobiety gorące”. Czekaj to nie ta zasada, spróbujmy jeszcze raz. „Nigdy nie dotykaj moich kluczyków do samochodu, pilota do LCD i pada do konsoli”. Nie, to znowu nie ta zasada. „Napisz, zapomnij, wróć”. Proste? Bardzo. Przeczytaj pierwsze rozdziały, a sama zobaczysz, że są do kitu i należy im się bezwzględna poprawka. Radziłbym Ci nie dodawać na razie nowych a dopracować stare – to się opłaci – a czytelnicy jeśli są Ci wierni, zaczekają.
Naprawdę w Ciebie wierzę. Postaraj się.

Ostatnia sprawa – grzebiąc w różowych zakamarkach Twojego bloga, natknąłem się na komentarz, który oświadczał, że twój blog był już oceniany. Jako że nie chciałem się powtarzać, odszukałem tamtą ocenę i przeczytałem. Powiedz mi, proszę, po co zgłaszasz się do oceny, skoro nie korzystasz z rad, których Ci udzielamy? Nie poprawiłaś niczego, co zasugerowała Ci tamta oceniająca, no może szablon – tak wynika z opisu. Myślisz, że na opieprzu potraktują Cię ulgowo. Ciesz się, że to dziadzio Zoltan dorwał się do twoich wypocin, bo moje pazurki nie są takie ostre jak naszych gorących opieprzowniczek. Znowu wymyśliłem nowe słowo – oklaski – dziękuję – żegnam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz