Nerwowa reakcja na krytykę nie kładzie jej kresu. Przeciwnie, rodzi w oceniającym przekonanie, że ma rację w tym, co mówi. — Richard Carlson
Witamy na Opieprzu!
czwartek, 7 stycznia 2010
(457) dandh
Lovett wypowiada wojnę autorce bloga: dandh.
Pierwsze wrażenie: 3/10
W związku z następnym niezrozumiałym adresem, czuję się w obowiązku podjąć kolejny raz tę syzyfową pracę i zaapelować do Waszego człowieczeństwa, resztek instynktu samozachowawczego i sumienia (trudny wyraz, zjawisko sumienia nie jest wśród Was powszechne, wiem), błagam więc na klęczkach, więcej wyrozumiałości, dla mojego przeciążonego umysłu! Znów nie wiem, jaka tematyka zamierza założyć mi pętlę na szyję i prawdę powiedziawszy jestem zmęczona tłumaczeniem, czemu adres powinien być zrozumiały. Jeżeli zakładasz bloga, to znaczy, że chcesz się dzielić swoimi przemyśleniami, czy wujek wie czym, to znaczy, że obowiązujesz się do zapewnienia czytelnikom wszelakiej przyswajalności swojego produktu. Jakieś dandh, mówi mi mnie więcej tyle samo, co gówienko parujące na śniegu. Mam to głęboko w swoim poważaniu, co Ty miałaś na myśli i wybacz, ale najwyraźniej Twoje ścieżki myślowe są tak zawiłe i skomplikowane, że nie wiem, czy Freud by za nimi nadążył, nie mówiąc o mnie, czy jakimkolwiek innym statystycznym czytelniku. Zwoje się za bardzo poskręcały i procesy decyzyjne za długo trwają? Dla pewności wygooglałam słowo dandh. Pomijając już, że wujek Gógl zapytał, czy przypadkiem nie chodziło o bandh, czyli formę strajku popularną w Nepalu i Tybecie, to wyskoczyło mnóstwo innych wyników i chyba mnie oświeciło. „D and H”, czy mamy do czynienia z fandomem Hardego Pojeba i będziesz mnie mówić o miłości Draco i Hermiony? Spoglądam na bloga i uznaję to za wielce prawdopodobne. Doprawdy, Wujek Gógl ma niewyczerpane pokłady swej mądrości. Zanim jednak uderzę głową w ten beton, chciałam pochwalić za polską belkę, no brawo. Szkoda tylko, że jest to jedyne za co mogę ją pochwalić… Wyrwane z kontekstu zdanie, rodem z prologu nie zwiastuje nic dobrego. Znaczy się blog nie ma żadnej myśli przewodniej, znaczy będzie o wiośnie, jak trawa rośnie. Jest kilka czynników, które zachęcają mnie do odwiedzin na blogach. Po pierwsze adres. Jak widzę POLSKIE słowa, zestawione w niebanalny sposób - zaglądam. Następnie patrzę na belkę i jeżeli tłumaczy coś sensownego, daje punkt zaczepny, patrzę na szatę graficzną. Jeżeli ta mnie nie odstręcza, zostaję i zaczynam czytać. Na marginesie: w wielu przypadkach sprawdzam co jest na blogu, bo spodobał mi się nick. Reasumując moją wypowiedź, jak do tej pory wyszłabym z Twojego bloga, co najmniej trzy razy. Teraz wybaczcie, ale już po raz n-ty w swojej karierze zderzę się z betonową bryłą, pędzącą na mnie niczym byk, który uciekł z areny i pragnie uniknąć śmierci z rąk matadora. Tu jest szaro. I to tyle w temacie, bo nie rozumiem o czym mogłabym mówić przez kolejnych kilka wersów, skoro na blogu nie ma praktycznie nic, oprócz wspomnianej szarości. No fakt, mamy jeszcze spis treści, bohaterów i link do ocenialni. Zacznę może od dupy strony i zobaczę (choć nigdy tego nie robię), jak to jest dowiedzieć się czegoś o bohaterach, nie wyczytując tego z fabuły. Bohaterów mamy dwóch (co mi powoli podjeżdża rozbuchanymi opisami schadzek - jeszcze się nie uprzedzam), rozumiem, że dwóch głównych. Kochana, jesteś prawie tak samo nieobliczalna, jak ruski kalkulator. Szalooona! Hermiona jest brunetką… Dacie wiarę? To czemu ja na zdjęciu widzę blondi? Pominę ten bolesny fakt, że nie widzę sensu zamieszczania TAKICH opisów bohaterów na blogu. „Lubi pomagać, kocha wiosnę”, a ja lubię swoje fioletowe majtki z uzdą i śpiew wróbelków. Who cares?
Nagłówek: 0/5
Przyznaję, że panna Watson wyrosła na całkiem ładną kobietkę. Co nie zmienia faktu, że jej rozciągnięta twarz w (jakżeby inaczej) odcieniach szarości, nie zachęca mnie do dalszego przebywania na Twoim blogu. Już wszyscy przypięli jej łatkę i do końca życia, choćby nawet dostała sześć Oscarów za inne filmy, każdy patrząc na jej buźkę, będzie mówił: „patrz, to ta co grała Hermionę!”. To musi być wkurzające. Do czego zmierzam? Do tego, że jej twarz to tylko wizja reżysera ekranizacji powieści pani Rowling. Każdy może mieć taką Hermionę, jaką sobie wymarzy, niekoniecznie musi to być kopiowana do zrzygu Watson. W dodatku powtarzasz adres, co jest bezsensowne, bo wiem gdzie jest pole adresu. I co mają znaczyć te mróweczki: „Everybody dance now!”? Będzie tańczyć na Bali z tłumem seksownych tubylców? To by było coś…
Treść: 2/10
Rozpoczęłam lekturę i zaczynam sobie wróżyć karierę jasnowidza. Pierwsze zdanie, to oczywiście dokładnie to samo, co w belce. Miałam rację, czy miałam rację? Szczerze mówiąc, bardzo chciałabym w swoim życiu skończyć pisać tę ocenę, ale to może być trudniejsze niż przybicie galaretki do ściany. Każde Twoje zdanie zawiera jakiś błąd i zamiast się skupić wszystkie przechwytuję. Swoją drogą robisz niezły bajzel. Najpierw siedzi sobie postać w okolicy bloku nr 43. Potem siedzi sobie Hermiona przy placu zabaw, i słowo daję, że napisałaś to w tak idiotyczny sposób, że zaczynam się zastanawiać czy obie te postacie nie są tym samym. I to nie jest jedyny przykład bajzlu. Potem następuje wątek – Hermiona oczekuje na powrót rodziców, sama nie mogła jechać z nimi w podróż, bo miała coś do załatwienia. Mniejsza o większość. Znajduje się w ministerstwie magii, a za sekundę mówisz, że o śmierci rodziców dowiedziała się z mediów. Tzn. kiedy właściwie się to stało? Jak na nich czekała? Jak była w Ministerstwie? Jeszcze bardziej niż infantylne opowiadania, wkurzają mnie na siłę komplikowane opowiadania. Potem opisujesz co się wydarzyło po śmierci rodziców z prędkością serii wyrzucanej z erkaemu. Pif, paf, pif, paf. Za dużo się dowiaduję na początku. Wszystko jest dla mnie jasne, a więc nie interesuje mnie co będzie dalej. Capisci?
Tak więc, moi drodzy, rozdział pierwszy jest tylko i jedynie opisem tragedii Hermiony. Chciałam zaznaczyć, że w rozdziale pierwszym, tudzież prologu już coś powinno się dziać. Jakakolwiek wzmianka o tym, co wydarzyć się może dalej, tak aby czytelnik miał szansę pogłówkować i z zaciekawieniem wrzucać kolejne rozdziały. Tak na dobrą sprawę to, co umieściłaś tutaj, mogłoby się znaleźć na podstronie „Bohaterowie”.
Drugi rozdział, wbrew pozorom, jest jeszcze bardziej nudny niż poprzedni. Kto to słyszał, żeby w ciągu jednego rozdziału wydarzyło się tak mało? Jest to zwyczajny opis, kolejnych życiowych czynności, jedynym co się dzieje jest rozmowa kwalifikacyjna w Ministerstwie i na sam koniec spotkanie z młodszym Malfoyem. Żadnych obietnic tego, co może się wydarzyć dalej. Za wyjątkiem, rzecz jasna, ich miłości, o której to dowiedziałam się już z adresu bloga. Perspektywa czytania o ich wspólnym „zejściu się” wydaje mi się tak nużąca, że czytam ostatni rozdział. Naprawdę, nie mam ochoty czytać czternastu rozdziałów, skoro wiem, czym się opowiadanie się skończy, a najpewniej będzie to romantyczny uścisk Hermiony i Draco. Myślisz, że dlaczego „Harrego Pottera” czyta się tak dobrze, szybko, pochłaniając kolejne strony? Odpowiedź, jest bardziej niż banalna. Ponieważ Pani Rowling nazwała swoją książkę „Harry Potter”, a nie „Harry Porter pokonuje Voldemorta”.
Dalej, tak jak sądziłam dzieje się masakra. Draco przeprowadza rozmowę kwalifikacyjną z panną Granger, po pracy umawia się z nią na spotkanie, żeby podpisać umowę, następnie Hermiona kupuje dom (za co? Za żabie skórki?) i pędzi do kawiarni na umówione spotkanie. Nudaa, zaraz sobie wypruję flaki.
Co prawda, pomysł jest inny niż dotychczas miałam zaszczyt oceniać. Jest to niestety jedyna zaleta twojego opowiadania. Gubisz się w zeznaniach, koślawisz polski, nie wyróżniasz dialogów, niech Cię nie znam. Przeciętne opo, przeciętnej dziewczyny, przeciętność jest gorsza niż niebyt. Zapamiętaj.
Ortografia i poprawność językowa: 5/10
Ortografy. Literówki. Braki ogonków . Upychanie przecinków na pies srał. Mylenie rodzajników. Jeżuniu, tragedia. Styl umarł, bo przeładowałaś. Poza tym komplikujesz zdania. Mam wrażenie, że w jedno zdanie chcesz upchnąć najwięcej metafor, najlepiej wszystkie, które właśnie przyszły Ci do głowy, a skutkiem tego jest mgła, która się kręci jak wata cukrowa. Widział to ktoś kiedyś?
Cytat: „Dzień chylił się ku zachodowi, okolice przykryła gruba warstwa mgły, która niczym wata cukrowa kręciła się gdzieś obok.” To jest mocne i to mnie zabiło na samym początku. Nie wiem, to już lepiej chyba, żeby się kręciła, jak grucha w przeręblu, albo jak smród po gaciach, albo jak Żyd po pustym sklepie, jakkolwiek! O ile mgła w ogóle się kręci. Może lepiej gęstnieje, jak miód w uszach… cokolwiek… tylko nie TO.
Cytat: „Postać osoby zmęczonej życiem, bez życia.” Powtórzenie. Zamiast „bez życia” mogłoby być, np. bezsilna, bezwładna, odrętwiała, bezradna, albo setki innych.
Cytat: „choć żywo patrzyła na odległego, starego dęba, jej wzrok był jeszcze dalej, setki, a może tysiące kilometrów dalej.” Dęba to mi stają włosy na rękach, jak widzę, że ktoś się sili na opowiadanie, a nie umie odmieniać przez przypadki. Biernik – na co/na kogo patrzę? – na DĄB.
Cytat „Jej wzrok był nieobecny, jej ciało wiotkie, jedynie podmioty odpowiedzialne za życie, jakby dawały odrobinę nadziei, że ta młoda kobieta jednak żyje.” Jakie podmioty? Coś przespałam?
Cytat: „Otulona grubym swetrem dziewczyna nazywał się Hermiona. Hermiona Granger.” Aaa, bo ona jest Bondem, w dodatku hermafrodytą.
Cytat: „Jej twarz wydawał się, jakby była robiona na zamówienie,” Jej twarz też jest hermafrodytą?!
Cytat: „Sama również miała wziąść udział w owej podróży jednak z magicznych powodów nie mogła.” Ja za to, mam magiczny powód, żeby Cię walnąć w tacę. „WZIĄĆ”.
Cytat: „Często ją odwiedzali, wspomagali jak tylko dali radę” Nie wiem czy zachwiania czasoprzestrzeni są normalne w magicznym świecie, ale w świecie języka polskiego, na pewno nie. Jedno zdanie u Ciebie, ma dwa różne czasy. Jeżeli „ją odwiedzali”, to wspomagali ją „jak tylko dawali radę”.
Cytat: „tragedię jaka dokonała się w jej nastoletnim umyśle i trwała w nim,” Nie wiem, czy wiesz, ale nastolatki obejmują przedział wiekowy 11-19. Z tego co się dowiedziałam, panna Granger ma dwadzieścia coś.
Cytat: „I nagle wyrwała się z nieustających rozmyśleń o tragedii jaka dokonała się w jej życiu.” Przymiotnik „nieustających” wskazuje na liczbę mnogą, a więc „rozmyślań”. Nie mam pojęcia skąd Ci się wzięła ta końcówka –eń. Brak przecinka przed słowem „jaka”.
Cytat: „Po kilka minutach w drzwiach pojawił się mężczyzna, wyraźnie zdziwiony tą wizytą, dziewczynę zdziwił fakt, że miał na sobie jedynie piżamę,” Powtórzenia. Boli.
Cytat: „Tam odnalazła stary pensjonat, w którym kiedyś mieszkała przez kilka miesięcy, jeszcze jako mugolka.” Ja się nie znam, ale czy z mugolstwa się wyrasta? Według definicji, mugol to osoba posiadająca talenty magiczne, a nie czystej krwi, czyli z rodziny nie magicznej. Z tego co wiem, rodziców ma się jednych na całe życie.
Cytat: „W tym celu, udała się na ulicę Pokontną” Chyba „POKĄTNĄ”.
Cytat: „Obudziła się o 8.03. Poszła do łazienki, gdzie wyprostowała swoje włosy i wykonała "niezbędne" zabiegi upiększające” To Ci dobre. Czarownica musi prostować sobie włosy… Poza tym to zdanie jest przykładem na to, że patrzysz na zegarek pisząc opowiadanie. Fuuj.
Cytat: „Widział w jego oczach, jakby ból, a jednak nie poruszyła się, skamieniała.
- Witak Hermiono- usłyszała jego męski głos, jej imię, wypowiedziane przez niego, zadziałało jak lekarstwo, wstała z miejsca, podeszła do niej i odpowiedziała” Kolejny dowód na dwoistość płci Hermiony. Potem jakieś czarodziejskie powitanie, w nieznanym mi języku i dowód na to, że Dracon też jest hermafrodytą.
Trzy rozdziały, a tyle katastrofalnych kulfonów, że głowa mała. Niestety taka z Ciebie polonistka, jak z kozich cycków kastaniety. Przede wszystkim czytaj po sześć razy to, co masz opublikować, a najlepiej zainwestuj w przeglądarkę internetową, która podkreśla błędy.
Układ: 5/5
Układowi nie mam nic do zarzucenia. Sprytnie pomyślałaś z tym spisem treści, dzięki czemu łatwo, szybko i przyjemnie przeskakuje się do kolejnych rozdziałów. Skromnie, minimalistycznie, czysto. Proszę Państwa, tu nie ma statystyki! Kolejny dobry powód, żeby nie mieć wyrzutów sumienia za przyznanie maksymalnej ilości punktów.
Temat: 2/5
Symbolicznie skapnie Ci odrobina, za to, że jesteś pierwszą przeze mnie ocenianą z fandomem Hardego Portiera, w którym z podlotka Hermiony zrobiłaś kobietę starającą się o pracę. Niestety ff z bohaterami zalewają ostatnio Internet, więc nie jest to dla mnie, aż tak innowacyjne.
Czytelność, obrazki: 2/5
Praca domowa: przyswoić definicję „akapitu”. Nauczyć się wyróżniać dialogi w opowiadaniach. Może wtedy będzie czytelniejsze. Jeżeli idzie o obrazki, to tak jak mówiłam. Jestem znudzona powtarzaniem wizerunku panny Watson, choć nie ukrywam, że wszystkie z zamieszczanych przez Ciebie zdjęć pasują do koncepcji.
Dodatkowe punkty:
Starają się o pracę w PZU.
Punkty: 19/60
Ocena: mierna.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz