Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


poniedziałek, 27 września 2010

(679) diabel-i-ja




Wena jest jak żmija. Męczy, dręczy i zabija.
Mejkową właśnie zabija przy ocenie bloga diabel-i-ja.Kawusia obecna, choć noc się zaczyna, więc jadziem z koksem przez pół Blogosfery.


Pierwsze wrażenie: 5/10
Przyznam się szczerze, że długo myślałam, co mogłabym Ci powiedzieć o adresie. Oczywiście kombinowałam w tę stronę, żeby jak najbardziej Ci dogryźć, niestety, mimo szczerych chęci, nic mi z tego nie wyszło. Nie to, żebym była jakaś niewyraźna na inteligencji, bo kopa ma ta kawa, ale po prostu do tego nie warto się dowalać i psuć klimaciku. Diabeł i Ty, znaczy się jakaś miazga będzie. Wiesz, Pan Twardowski, te sprawy, jakiś cyrograf na byczej skórze, albo cosik tegesik w ten desenik… Za dużego kopusia ma ta kawusia, chyba, ale ino się cieszyć, bo oto dobry humor mam i podoba mi się nawet cytacik z beleczki. Szekspir mój zią, uwielbiam gościa i wśród tylu jego cytatów miałaś ledwie 99% szans, że wybierasz taki, który Cioteczce do gustu przypadnie. Podrapać Cię za uszkiem?
Grozą powiało, bo zaglądnęłam na bloga, po drobnych problemach związanych z egzystencją mojego Internetu. Jakby Ci to… No, szału nie ma. Walnęłaś na tło nieco pogrzebową tapetę, bycza czciona, ale jakaś niedopieszczona i niezły rozgardiasz w Menu, to zestaw średnio przypadający do mojego wysublimowanego - jak arystokrackie podniebienie - gustu.
Na widok nagłówka oczy mi zawirowały jak guziczki od koszuli w pralce automatycznej ustawionej na wirowanie. Szalona! Kazałaś moim receptorom zapiszczeć falsetem jak z „Blaszanego bębenka”! To ma sens! Kolorowy kocioł pełen ektoplazmy, wyraźnie zarysowany kontrast dobroci ze złem, klawo, Ci powiem w sekrecie. Oprócz kontrastu nagłówek ma niesamowitą dynamikę, że ja, jako pospolity czytelnik, mogę się doszukać w tym głębszej metafory i oto-to-widzisz-właśnie-chodzi. Reszta jakaś taka mało urzekająca raczej. Ascetyczny wygląd reszty nie nastraja mnie już tak radośnie, jak widok tego obrazka. Poza tym pozwoliłam sobie pobujać się po Twoim Menu i z pełną świadomością umysłu przyznaję, że nie ogarniam. Spis treści to jeden wielki burdel, bo ja nie pojmuję po jasnego sandała potrzebny Ci „spis rozdziałów” i „rozdziały 1-10”. Gdyby to było po mojemu, to pod spisem treści znalazłyby się tylko i wyłącznie przekierowania do kolejnych dziesięciu rozdziałów, bo jak mam nadwerężać palce i zmuszać myszkę do jednostajnego klikania na „wstecz”, żeby zaczytać inne części opowiadania, to mnie trochę mierzi. Masz jeszcze linki na podstronach, potem jakieś Inne i też odnośniki do onetowych blogów… Czemu tak? Po co Ci tyle tego ścierwa w uniwersalnej? Boli mnie też fakt, że nie ma tu żadnej wzmianki o Tobie i jakiegoś opisu opowiadania, no wiesz, takiego skrótowca, który miałby zachęcić do lektury i delikatnie napomknąć o tematyce. Tylko bez uprzedzania faktów proszę, bo inaczej zakaciupię żarówką. W tym momencie mam wrażenie, że całość jest niedopieszczona. Szata graficzna naprawdę nie powala, bo nie ma w tym pazura (nie mówię o nagłówku, jedynym sensownym elemencie całości) i mam wrażenie, że cofnęłam się do początków blogowania. Tępa klocowata bryła obrazka, zmasakrowane tło wewnętrzne, zero świeżości i odmienności. A ta pogrzebowa tapetka rodem z Simsów mnie niszczy wewnętrznie. Wszystko jest mydlane i nudne jak wyścigi Formuły 1; zwykle przysypiam po drugim okrążeniu. „Masz energię to poraź go (blog) prądem, bo plus i minus to najlepszy tandem!”*
Treść: 1/25
Spakowałam już walizkę, ale robiłam to w pośpiechu, dlatego teraz wygląda raczej jak osiedlowy śmietnik niż bagaż cywilizowanego człowieka, ale śmiem twierdzić, że najpotrzebniejsze rzeczy mam przy sobie. W takim razie prosimy o zapięcie pasów, bo celem naszej podróży będzie kociołek ze smołą w siódmym kręgu piekielnym! Miłego zwiedzania! Masz dziesięć rozdziałów, więc umawiamy się tak, że czytam od początku, dokąd wytrzymam, a jak już będę bliska zgonu, to wtedy zajmę się też rozdziałem ostatnim, żeby zobaczyć czy rozwijasz się jak rolka papieru toaletowego, czy tkwisz nadal na tym samym poziomie. Mój transfer Cię zabije, bo muszę się nieźle naskakać po tych podstronach, żeby znaleźć treść właściwą. Ech, ludzie to lubią nam komplikować żywot.
a) Opisy: 0/5
Nazwałabym to: rachityczne próby stworzenia porządnego opisu. Od początku do końca opisy były obszarpane, jakby dostały szrapnelem, a Ty odzyskałaś tylko ich mizerne szczątki i dobrodusznie wklepałaś w opowiadanie, o Wielka. Opisów było naprawdę tyle, co kot napłakał, a że koty nie płaczą, to tę namiastkę nazwę dość dosadnie NICZYM. Niczym szczególnym, uściślając. Opis powinien mnie wprowadzić w mroczny klimat opowieści, powinien zachęcić, zaczarować mój świat i pomalować go na kolory, jakie sobie wymarzysz. Ty dowalasz mi dechą z gwoździami po gałkach ocznych, urywasz zdania w połowie i tłumaczysz, że tu była „jakaś łączka”, a „gdzieś nad Tobą ćwierkały ptaszki”. Kochana, nawet Lutaman pacyfista zdeklarowany, który mi teraz śpiewa, nie ustrzeże Cię przed moim gniewem. Mam wrażenie, że opisy są Twoją piętą Achillesową i ja wiem, co możesz zrobić, żeby to zmienić. Czytać więcej porządnych lektur! Poza tym staraj się zawsze wyobrażać sobie sytuację, w której uczestniczą bohaterowie i jak najwierniej ją odwzorować. Ułatwisz wszystkim, wierzaj mi. Opis wystawy też nie był dla mnie niczym przyjemnym, bo był suchy, lakoniczny i oszczędny. Nie na tym to polega. Oczywiście uważaj, żebyś też nie przesadziła w drugą stronę, bo wtedy nadzieję Cię na pal, wbiję go w pryzmę gnoju i zostawię Cię na pożarcie wronom. A tak w ogóle, to zauważyłam, że masz jakieś ascetyczne skłonności. Wyrzuć tę włosiennicę, dziecko, a pejcz oddaj do teatru. Może tam z niego użytek zrobią.
b) Dialogi: 0/5
Drewno, drewniane drewno i dla odmiany najbardziej drewniane drewno tu masz, a nie dialogi. Irytuje mnie to, że Twoi bohaterowie nieproszeni udzielają wyczerpujących odpowiedzi, nie są tajemniczy, tylko walą jakby rąbali pniaki na odludziu. Zero finezji, zero polotu, no po prostu zero! Ich reakcje są absolutnie nienaturalne i sztywne, jakbyś nigdy w życiu z nikim nie rozmawiała. Wyobraźnia w pisaniu się przydaje, dlatego radziłabym ruszyć zwojami w rytmie szybszym niż ten obecny i trochę przemyśleć konwersacje bohaterów. Poza tym zadziwiło mnie też to, że dziesięcioletnia dziewczynka posługuje się dosyć zaawansowanym słownictwem i nieźle kuma. Na przykład wali takim tekstem: „-Jednak dam ci coś o wiele potężniejszego niż oko ludzkie. Wygraweruj swoją pieczęć na moim sercu. Moje serce jest o wiele więcej warte niż mój wzrok, czy myśli. Zaufaj mi.”. Ładnie powiedziane, ale trochę przepompowane. Chciałabym, żeby dzieciaki w jej wieku tak się wysławiały, wiesz? Z kolei monologi demona były chyba żywcem przekopiowane z Wikipedii. On był, on zrobił, on podpalił, on się zabił… Straszne, wiesz? I jeszcze ta chirurgiczna dokładność przy datowaniu poszczególnych wydarzeń… Może ja się nie znam, ale jak na kogoś, kto stąpał po ziemi jeszcze przed naszą erą, to on niezłą pamięć ma. Przyznaj się, że po kryjomu wciąga Bilobil nosem!
c) Kreacja bohaterów i świata przedstawionego: 0/5
Zastanawiam się czy napisałaś to opowiadanie tak chaotycznie, że mam wrażenie, iż główna bohaterka ma 10 lat, czy ona naprawdę ma 10 lat. Jeśli to drugie, to chciałabym, żebyś teraz popatrzyła na swoją rękę. Najlepiej prawą. Zegnij wszystkie palce oprócz wskazującego. Został jeden? Brawo, to teraz możesz nim mocno popukać się w czoło! Dziesięcioletnia bohaterka, która zaprzedaje duszę diabłu, to dla mnie taki surrealizm jak uczenie żyrafy gry na harmonijce. Poza tym, że Megan ma wielkie rozterki pt. „Mścić się czy się nie mścić” to ja niewiele się o niej dowiedziałam. Nie mam pojęcia jak wygląda, jakiej jest postury, no cóż, nie udało Ci się nawet wcisnąć tego pomiędzy zdania. Paradoksem jest to, że wygląd demona znam, bo go opisałaś, a Megan? Czy nie mogłaś między zdaniami wcisnąć, że np. spojrzała na swoje wychudzone ciało? No, cokolwiek, ludzie! Sebastian teoretycznie powinien być dla mnie zagadką, a Ty mi wywalasz jego myśli w kursywie i udowadniasz wszystkim, że nie ma dobrych zamiarów. A nie przyszło Ci do głowy, że gdyby czytelnik był przekonany o jego dobrych intencjach, to na końcu, kiedy miałoby się okazać, że to jednak demon z krwi i kości, opadła by mu szczena z hukiem? Wiesz Ty w ogóle czym jest budowanie napięcia, czy piszesz historyjki pamiętnikowe w stylu „byłam, widziałam, zrobiłam, ale dlaczego ja?” i masz zamiar mnie tym dręczyć? O kreacji świata przedstawionego to nawet nie wspomnę, bo to jest bardziej pokręcone niż arabski pergamin. Leży na zimnym ołtarzu, oni jej robią kuku, a potem, cytuję: „otaczała ją jakaś łąka”, a w domu był telewizor z platformą cyfrową Polsatu i kanałem, gdzie 24/24 nadają bajki dla dzieci! Boru Szumiący, toć to się kupy nie trzyma! Ja żądam konkretów, a Ty mi dajesz obraz w bańce mydlanej. Sorry, nie kupuję tego. Wnioski są takie, że nie wiem kto z kim i dlaczego, a już tym bardziej nie wiem gdzie i po co. Po prostu jedwabiście.
d) Fabuła: 1/10
W pierwszym rozdziale już uprzedziłaś fakty i sprawiłaś, że kiszki prześlizgnęły mi się po ścianie jamy brzusznej. Nie mogłaś trochę poczarować, pobudować i potrzymać czytelnika w niepewności, zamiast stawiać rzecz w najjaśniejszym świetle zrozumienia? Nie musiałabym wiedzieć, że to demon, aż do końca rozdziału, prawda? Wtedy z niecierpliwością czekałabym na dalsze części, a tak to ja już sobie powolutku zaczynam generować w umyśle kolejne wydarzenia i czytać bez zainteresowania dalej. Zauważyłam, że zamiast stopniowo przedstawiać czytelnikowi historię i jej tajniki, to wywalasz stek pytanek, które mają przynieść odpowiedź, a zarazem wprowadzić element tajemnicy. Niestety nie gustuję w tego typu twórczości, bo wydaje mi się tak naiwna i infantylna, że czteroletnie dziecko (które w dodatku jest wyznawcą tak porąbanej bajki, jak „Atomówki”), by jej nie łyknęło, jako jakiś niezły pic na wodę. Im dalej czytam, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nie jest to nic mądrego. Dziewczyna spija krew demona, żeby zyskać zdolność regeneracji, ciekawe. Nawet bardzo ciekawe, zważywszy na fakt, że ta wypita krew pewnie przepłynie przez nerki, a potem trafi wiadomo gdzie… Czy nie uważasz, że skuteczniejszym byłoby wprowadzenie jego krwi do jej krwioobiegu, czyli zwykły zastrzyk? Ja tam się nie znam, ale niedobrze mi się robi od widoku zagipsowanej dziewczyny, a w zasadzie dziewczynki, która chłepcze krew jakiegoś diabła. Makabreska, to stanowczo za mało powiedziane. Z desperacją w oczach wskoczyłam do trzeciego rozdziału, czuję, że umrę, nuda jak na stepie. Gramy w szachy, opowiadamy historie z cyklu „Byłem, widziałem, srałem”, doprawdy wzruszające. Tu mamy powtórkę z historii, ciekawy pomysł, ale przysypiałam jak na wykładzie o ewolucyjnych przystosowaniach ameby. Poza tym denerwuje mnie to, że cichy demon nagle się uzewnętrznia i zwierza. Znów z właściwym sobie wdziękiem pozbawiasz opowiadanie tajemniczości, a ja mam wrażenie, że czytam podręcznik do historii. A tak btw to wszystko jest nieobliczalne jak pogoda w Anglii. Deszcz, deszcz, deszcz i czasem dla odmiany trochę deszczu. Dawno nie czytałam czegoś, co by mnie tak zmuliło, chyba że liczyć ten jeden rozdział „Zmierzchu” sprzed kilku miesięcy. Druga część rozdziału trzeciego, ku mojej ogromnej radości, jest źle zalinkowana. Całe szczęście, bo nie przeżyłabym dalszego ciągu tej historii… Trzecia część już niestety się otworzyła, pierwsze zdanie i ja zaliczam małego headdeska. Mam odciśnięte kilka literek na czole teraz, makabra. Czemu, pytasz?! Bo ta jego nudna, ciągnąca się jak boliwijski tasiemiec, historia trwała dwa rozdziały! Co więcej, nadal będzie trwać, a skończyli na roku 1025, mój Ty Panie Umiłowany, miej mnie w swojej opiece, bo zaraz kogoś zabiję. Mam szczoteczkę do zębów i nie zawaham się jej użyć! Wracając jednak do konkretów, to Twoja fabuła jest żałośnie nudna. Zapewne przez to, że potraktowałaś ją beznadziejnie, jakby nie zasłużyła na lepszy los. Zamiast mnie zaciekawić dobrze konstruowanymi zdaniami, zwięzłością wypowiedzi, to trzymając na kolanach podręcznik od historii, przepisujesz go i - co więcej - opisujesz po swojemu. Wszystko razem jest nudne jak marynowane krewetki, panierowane panierką z KFC, oblane złocistym miodem z cynamonowymi wzorkami.
Dalej mamy historię o słynnymi Robinie z lasu Sherwood. Szczerze mi się beknęło po przeczytaniu tego i bynajmniej nie dzięki temu, że się przyjęło jak smakowity obiadek babci. Zastanawiam się kto będzie na końcu tej historii… Bin Laden? Ali Agca? Benedykt XVI? Barack Obama? A może Donald Tusk?! Mam ochotę tłuc łbem w ścianę. Demon, który ułaskawia swoją ofiarę, to taki sam cud natury, jak lew wesoło pochrapujący obok schorowanej gnu. W każdym bądź razie czuję się maksymalnie wynudzona i przechodzę do rozdziału ostatniego. No cóż, po lekturze stwierdzam, że trochę się wyrobiłaś, ale nadal to wszystko jest nużące. Cały post opisujesz wystawę, poza tym czuję, że kręci się jakiś romans z demonem, i wiesz co? Od tej myśli zrobiło mi się naprawdę niedobrze.
Podsumowując jednym słowem: NUDA. Straszliwa, przeokrutna, męcząca, cholerna NUDA. Przeczytałam pięć części i nie widzę w tym nic, absolutnie nic, co mogłoby mnie zatrzymać tu na dłużej. Zastanawia mnie też po co Ci ta kursywa miejscami, skoro mamy narrację pierwszoosobową? Uśliczniłaś? Żebym ja cię zaraz nie musiała uślicznić krwawą szramą pod okiem. Mam chęć to zrobić, odkąd doszłam do tej historii z życia demona. Taki wylewny, kto by pomyślał… Jeszcze się zakocha, oskarżą go za pedofilię, dostanie sądowy zakaz zbliżania się do Megan i z kontraktu dupa! Sasasasa. Żałosne. Jeśli idzie o rozwój Twojej pisaniny, to tak… Po 7. częściach trochę się ogarnęłaś i te zdania nie są tak tragiczne, ale to nadal nie jest szczyt i powód, żeby Cię hołubić. Jeszcze raz zalecam czytanie porządnych lektur, bo bez tego ani rusz. Aha, zapomniałabym! Dobry pomysł, żeby mnie przekupić tą wstawką z „Makbeta”, ale wybrałaś chyba najmniej odpowiedni fragment. Tak to jest, jak ktoś chce, a nie może…
Ortografia i poprawność językowa: 4/10
Zadziwiające ile błędów udało Ci się popełnić przy tak niewielkiej ilości tekstu. Interpunkcja to chyba Ci rodzinkę otruła, bo jedziesz na nią jak rozjuszony mamut, wkurzony na tygrysa szablozębnego. Raz zjadasz przecinki, aż mlaskasz, aż ślina tryska, a raz wrzucasz je gdzie popadnie, jakbyś miała nadzieję, że któryś strzał okaże się trafny. Poza tym… fleksja! Jezu, końcówki fleksyjne są w depresji, niedobra Ty! Styl także nie urzeka, bo zdania są nieco dziecinne i zbytnio się nie wysilasz z doborem środków stylistycznych. Przez całą lekturę kiepsko z tym było, co gorsza, to się wcale nie poprawia. Nazywasz wszystko po imieniu, jak jakiś komentator sportowy, a ja tak nie chcę i już! Sypnę przykładami i się będę przy nich produkować, bo tak to będę tu rzucać mięchem do jutra.
Cytat: „Leżałam naga na kamiennym ołtarzu zastanawiając się czy już umarłam czy jeszcze żyję.”
Zagadka dla cierpliwych: ile przecinków zjadła Autorka? Brawo, zgadł pan rzygający przecinkami (bo ostatnio mu je głęboko w gardło wsadziłam za takie samo przestępstwo)! Oczywiście, że dwa! Pierwszy wklepujemy przed imiesłowem biernym, czyli przed słowem „zastanawiając”, a następny jedzie przed drugie „czy”. Och, trudne było, że ho.
Cytat: „Najpierw przykułam wzrok do jego bladej cery i kruczo czarnych włosów, trochę przydługich jednak wycieniowanych w oryginalny sposób.”
Kruczoczarne włosy, to taki zestaw, który jest pisany łącznie i nie obchodzi mnie, że Ty się na taką wersję nie zgadzasz. Jak Cię słownik przekłusuje to zmienisz zdanie, a on ma paralizator na wyposażeniu standardowym. No, to się strzeż! Poza tym jakoś ciężko mi wyobrazić sobie „oryginalnie wycieniowane włosy” u demona. Jakiś poukładany ten gość, może metroseksulany jakiś?
Cytat: „On będzie tym, z kim przeżyje ostatnie chwilę mojego życia, on będzie tym, z którym będę wiązała wszystkie chwile mojego życia.”
Aa, tu Cię mam! Mamy jedną chwilę, ale dwie CHWILE, czujesz tę subtelną różnicę? Poza tym powtórzenie, dżizza, czy tak trudno się wysilić i przeczytać dwa razy to, co się napisało?
Cytat: „Wytężyłam ostatecznie wzrok, by przyjrzeć się tym nienawistnym twarzą.”
Płacz końcówki fleksyjnej przeszył powietrze! „Twarzom”, kurka-przepiórka, myśleć trochę!
Cytat: „Czarnowłosy, przystojny mężczyzna, którego widziałam w świecie snów, marzeń, a może halucynacji?.”
Tak, a nasz pytajnik potrzebował wsparcia żandarma, tj. kropki, bo sam nie mógł pokonać takiego osobliwego szyku zdań!
Cytat: „-Zgadzam się. Chce zemsty.- powiedziałam bez dłuższego zastanawiania się.”
Na grzyba Ci ta kropka po wypowiedzi, khę? Widzę, że zapis interpunkcyjny dialogów to dla Ciebie czarna magia.
Cytat: „Bajki jak zwykle były głupie i tandetne, ale skupiając się na ich treści mogłam, przestać myśleć o moim nędznym życiu.”
Wyjazd z drugim przecinkiem.
Cytat: „Było widać po nim zmęczenie, jednak nie odstępował mnie na krok.”
Dobre sobie… Demon, który ma coś ponad dwa tysiaki lat, odczuwa zmęczenie. Jasne, a wtedy Ci się komputer restartował, nie?
Cytat: „Zemsta nawet o tym nie pomyślałam przez sekundę.”
Słucham? Ty mówić w polska język?
Cytat: „Ta piękna kobieta poległa zaraz za nim. W swoich ostatnich słowach błagałaby nie zrobili mi krzywdy.”
Ręce, cycki i wszystko co mam choć odrobinę odstające od swojej ulanej masy mi opadło. Poległa za nim?! Co to za idiom? Poza tym, dziecko drogie, słowo „błagałaby” nie ma nic wspólnego z „błagała aby”, bo to trochę inne wątki. Podczas gdy to pierwsze jest wyrażaniem przypuszczenia, to to drugie całkiem podstępnie jest czasem teraźniejszym. Cwane, co? To teraz idź i to popraw, nie zapomnij o przecinku, bo zabiję.
Cytat: „Chociaż zastanawiając się nad tym doszłam do wniosku, że istnieje jeszcze ścieżka przebaczenia, ale podążyć ją było mi nie dane.”
Stylistyczny żal. Czy naprawdę musiała się długo zastanawiać, żeby dojść do takiego arcytrudnego wniosku? Rozumiem, że młodzieńcze hucie, głupota i te sprawy, ale jej wybitnie dużo czasu zabiera nie dojście do żadnych wniosków.
Cytat: „Udałem się do Efezu – jednego z miasta Grecji.”
Serio? Może raczej „jednego z miast greckich”?
Cytat: „Przez kolejne lata zaspokajałem swój znów ogromny głód, na czym się dało, gromadząc siły na to by spróbować zmierzyć się z duszą kogoś o wiele silniejszego.”
Dostałam właśnie drgawek, nie to nie jest padaczka, uprzedzając pytania. Przeczytaj to zdanie i powiedz mi co z nim jest nie tak. Zadanie bojowe, wiem, ale myślę, że podołasz, bo to tak kłuje w oczy, że głowa mała.
Cytat: „Megan poczuła ogromną ulgę słysząc te słowa.”
Smaczne przecinki, smakowite! Masz jakiś niepisany układ z Makłowiczem, że robisz mu dostawy raz w tygodniu? Zupa z przecinkami zamiast klasycznego wyświechtanego makaronu… Brzmi obiecująco!
Cytat: „Przypuszczała, że zetknie się w swoim życiu z wieloma śmieciami, ale nie mogły to być takie przypadki, jakie wyrządzili okrutni władcy.”
Sorry, ale co Cię boli?
Cytat: „To naturalne zwierzęta też chronią swoje potomstwo zwłaszcza ssaki. A nie powiesz mi, ze zwierzę czuje miłość prawda.”
Powiem Ci prawda, że to już przestaje być śmieszne, staje się kompromitujące. Bardzo. Pierwsze zdanie rozdziel na dwa i koniecznie dodaj przecinki. Makłowicz nie ucierpi, serio. W Blogosferze wielu mu robi dostawy.
Cytat: „Podałem jej położenie naszej kryjówki, sama musiała zadecydować czy chce pomagać, Robinowi czy jednak nie.”
Gdzie mi z tym przecinkiem przed rzeczownik! Zabiję, zabiję, zabiję… Albo nie! Skończę się z tym szarpać i dokonam podsumowania!
Sama widzisz, że nie jest różowo, a miejscami to nawet jest tragicznie. Radziłabym nie wagarować na polskim i przede wszystkim: czytać po sto razy to, co zamierzasz opublikować! Masz jeszcze opcję pójścia na łatwiznę i załatwienie jakiejś dobrej bety, bo tego się czytać zwyczajnie nie da. Większość zdań nadaje się tylko i wyłącznie do poprawki, a Ty wywalasz to na widok publiczny. Jak pomyślę ile czasu straciłam na rzeźbieniu w gównie, to mi się niedobrze robi, moja Ty Księżycowa Pyzo.
Oryginalność:1/5
Mogę Ci jeszcze jakieś punkty przyznać, ale tylko za utrudnianie sobie życia i masochistyczne zapędy, bo w tym jesteś niewątpliwie oryginalna. Reszta nie porywa, jest po prostu męcząca i nudziarska. Nie bez przyczyny moja playlista zapodała teraz „koszmary, koszmary, koszmarów cztery pary!”, odbieram to jako znak. Dałam Ci ten nędzny punkt za to, że jednak tworzysz coś własnego i nie żerujesz na wyświechtanych hitach typu „Harry Potter” czy „Zmierzch”. Nie jest to jednak nic innowacyjnego, pogmatwane, pomieszane i ogółem… bez sensu.
Dodatkowe punkty:1/10
Za tego Szekspira… Ja nie stracę, a Ty też nie zyskasz, więc co mi tam.
Punkty: 12/60
Ocena: mierna.
Jestem zombie. Nie wierzę, że to przeżyłam.

* fragment piosenki Natural Dread Killaz - Biba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz