Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


środa, 23 lutego 2011

(709) marcato



Poczułam gdzieś pod sercem ukłucie spokoju. Powitałam go z uśmiechem, dawno się nie widzieliśmy. Jakoś odruchowo odwiedziłam kochaną Opieprzalnię. Od dawna zbierałam się, żeby napisać „odchodzę”. Rozejrzałam się patrząc z politowaniem na niezmienione dane w rubrykach, na zawieszoną możliwość oceniania… a potem zobaczyłam „Mrówka” w kolejce. I zrobiło mi się głupio. Czyli dali mi drugą szansę, a ja ją zmarnowałam. A potem spojrzałam jeszcze raz… Nie, nadal miałam swoją kolejkę. A teraz… jestem tutaj. I będę tu jutro. A jeżeli pozwolicie to i pojutrze.

Kończąc smęty, zakasuję za łokcie rękawy lenistwa, wciskam na uszy słuchawki i zabieram się za ocenę marcato.

Pierwsze wrażenie: 7/10

Mój najlepszy przyjaciel Word nie podkreślił słowa „marcato”, co oznacza, że coś takiego istnieje i powinno mi migać na czerwono w szufladce „do zapamiętania”. Ponieważ wiedzy żądna jestem, zgłosiłam się po pomoc do Wujka Google. Po krótkich wstępach („a więc przychodzisz do mnie teraz…”) wyjaśnił mi, że to takie oznaczenie w muzyce jak „piano”, czy „crescendo”, polegające na podkreśleniu danego dźwięku. Na graniu się znam jak na pieczeniu piaskowca – nie znam przepisu, ale efekty smakują nieźle. Nie wiem, jakie taka nazwa może mieć odniesienie do bloga. Wiem! To na pewno jakaś metafora do szybkości naciskania klawiszy klawiatury! Nie? W takim razie, może chcesz „podkreślić” jakieś wydarzenie? Jestem bliżej? A jeśli tak, czy wygrałam roczny zapas kafelków? W każdym razie, z sensem czy bez, adres mi się podoba. Nie angielski, nie ma okaleczonych liter, nie wali mnie po nosie i nie kopie w tyłek. Jest miły uchu jak sama muzyka i po prostu mam ochotę poczytać o czym piszesz.

Rozczarowanie podstawiło mi pod nos swoje śmierdzące stopy i gdyby nie Grabarz to nie wiem jak bym to zniosła. W belce powtórzyłaś adres bloga, jakie to typowe. Ja wszystko rozumiem. Społeczeństwo polskie dziczeje, nie czyta książek, nie potrafi powiedzieć kiedy zaczęła się II wojna światowa, ale ludzie… Litości! Przez Ciebie muszę puścić sobie piosenkę na full i jeżeli moje bębenki tego nie przeżyją, będę bardzo zła. Dlaczego wszyscy uparli się, że zrobią ze mnie idiotkę?! Czy ja naprawdę mam takie predyspozycje? Mogłaś sobie chociaż darować tą uroczą klamerkę, niech wraca skąd się przyczołgała. Mam nadzieję, że dalej będzie już tylko lepiej… No dobra, nie wierzę w to. Ale przynajmniej się staram.

O! Aż muszę zrobić test rzeczywistości! Auć. Czyli to jednak nie sen! Naprawdę jest ładnie i wszystko się schodzi! Kolory są bardzo przyjemne, aż się przyjemnie patrzy. Grafika, jak na moje wymagania, wzorowa. W tym temacie w zasadzie nie mam nic więcej do powiedzenia. Tak to już jest, kiedy gdzieś jest dobrze. Nie mam Ci nic do zarzucenia, ale też nie wiem za co Cię pochwalić. Parę kwestii co prawda drapie mi się po policzkach i szczypie w powieki prosząc o uwagę, ale tym zajmiemy się już w poszczególnych kategoriach.

Nagłówek: 3/5

Szkoda, że te zakładki nie są prawdziwymi odnośnikami. Ja się pytam, czy raz nie mogłoby być idealnie?! Kot patrzy na mnie z politowaniem i mruczy coś, co brzmi jak „Mróweczko, przedawkowałaś optymizm”. Bardzo prawdopodobne, ale nie zamierzam tego jak na razie zmieniać. Zdjęcie ciekawe. O, proszę bardzo, obrońcy sztuki! Tej dziewuszce najwyraźniej leży na sercu los graffiti. I bardzo dobrze, trzeba bronić sztukę młodzieży przed zmyciem przez zdradliwe krople deszczu. W końcu nie mamy jej za wiele. Niestety zaczynam się ździebka irytować. Po jaką Gienię te wątpliwie urodziwe obrazki tuż pod nagłówkiem? Mam się poczuć bardziej szczęśliwa od kolorków? Otóż, nie czuję się! Wręcz przeciwnie, mam ochotę złapać coś za kark i rąbnąć tym o ścianę. Kocie, lepiej uciekaj! Nagłówek ładny, owszem, podoba mi się. Tylko to inteligentne przesłanie „nie zapominam pana kapelusza, proszę pana” wbiło mi łóżkową sprężynę w odcinek lędźwiowy. Jeśli ktoś zechce mi je wytłumaczyć to ja bardzo proszę, bo na to nawet metafory mi brakuje.

Treść: 0/10

Mam głęboką jak przełyk żyrafy nadzieję, że tutaj uda mi się wreszcie rozpisać. Jak się długo nie rozpisuję to czuję niedosyt i zaczynam żuć kabel od słuchawek, a to się zwykle kończy ukróceniem życiodajnych drgań cząsteczek. Tego bym nie zniosła!

Tak więc, nasz statek wyrusza na głębokie wody. Nie wyrzuć mnie tylko za burtę i powinno być dobrze.

Aaa! Nie umiem pływać! Niech ktoś rzuci koło ratunkowe, bo zaraz… Dziękuję. Powiedz mi, kochana Autorko, DLACZEGO?! Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? Zamówię Ci taki budzik na telefon. Będzie zaczynać twój dzień tym pytaniem. Dlaczego tu nie ma polskich znaków? „Rozgosc sie”. Nigdzie, gdzie nie ma wyznaczników mojego ukochanego języka rozgaszczać się nie będę! Na szczęście zabrakło ich tylko w tym pierwszym słowie i dalej mogę spokojnie wypuścić z płuc niezdrowo wstrzymywane powietrze i pozwolić sobie na leniwy uśmiech. Czytamy!

Postu pierwszego nie ma! Aaa! Mówiłam, prosiłam: uwierzcie, zjadacze postów naprawdę istnieją. Ratuj się kto może!

„002 Kilka słów? A może konkurs?”

A może nie? Daj mi spokój, nie pisz… Zlituj się. KONKEK?! MAMOO! Moja świadomość podzieliła się na dwa obozy. Jeden ma ochotę znaleźć mojego przyjaciela i natychmiast się do niego przytulić. Drugi zaś i tym samym zwycięski (z braku możliwości na wykonanie planu pierwszego) ma ochotę zerwać się z łóżka i zakrzyknąć gromko (Z góry przepraszam wszystkie czytające to babcie): CO TO &@#%$ JEST?! Domyślam się, że chodzi o takie coś, gdzie wstawia się na bloga obrazek Selenki z zamazanymi oczkami i oferuje „komciaczki” za odgadnięcie, któż to może być. Już na samo „Selenka” żołądek poderwał mi się do biegu i wyhamował dopiero przy trzustce, która jakimś cudem znalazła się za jelitem. Dalej jest już tylko gorzej. Wdrażasz mnie w rzeczy, w które się nie mieszczę i w których pachnie przypalonym szpitalem psychiatrycznym. Po co mi wiedzieć, jak będą wyglądały posty? Wystarczy, że jeszcze trzy muszę przeczytać. Taka dobra rada prosto z mrówczego serca: Nie pisz o takich rzeczach. Ludzie nie chcą o tym czytać. Chcą to zobaczyć w praktyce. Zobaczymy, czy ta część blogowania idzie Ci lepiej. Jaaaaaaaasne.

„20 Odbija mi”

Najwyraźniej jestem masochistką, że wybieram sobie post, którego sam tytuł działa zaciśnięciopędnie na moje biedne, Bogu ducha winne, oczęta! Z drugiej strony jednak, Mrówka nie cofa się przed niczym!

Matko Czekoladowa! Piszesz, że chcesz zapomnieć o kimś, kogo kiedyś kochałaś, że nienawidzisz miłości… Najlepszą metodą na zapomnienie o czymś, jest milczenie. A swoje nieszczęśliwe brudy rozkopuj w pamiętniku, a nie tu, gdzie wszyscy muszą to czytać. I nie myśl sobie przypadkiem, że jestem niewrażliwa. Jestem wrażliwa, że Święci Pańscy! I dlatego właśnie nie mogę już tego czytać. Zwłaszcza, że uważasz za nienormalne, jeśli uda Ci się napisać jakieś głębsze zdanie. Masz chyba poprzestawiany system wartości. Poszukaj w mózgu odpowiedniego działu i przestaw szafkę, bo coś jest zdecydowanie nie tak.

I, piękna ikonka. Ta kobieta kojarzy mi się z MTV. Jeśli zgadłam to, błagam, nie mów mi o tym. Nie chcę dopuszczać do siebie wiedzy na ten temat. Wolę zająć się studiowaniem budowy gitary. O, tak.

„Tempus omnia vulnera sanat”

Brzmi inteligentniej niż zwykle, więc strzygę słuchawkami i zacieram rączki. Czas leczy wszystkie rany, tej rany na zakończeniu moich pleców po wielkim bum na glebę nie uleczą wieki. Może jestem trochę naiwna, ale naprawdę spodziewałam się czegoś głębszego niż… niż… deska – podpowiada mój kolega, który akurat świeci na GG żółtym słoneczkiem. Nie wiedziałam, że deski są płytkie. Widać sporo się na tym świecie zmieniło odkąd zasiadłam do oceny, czyli od jakiejś godziny. Cóż… panta rhei, nawet ścieki. Wróćmy jednak do Twoich cudownych wypocin. Im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy!

Piszesz w sposób tak zagmatwany, że musiałam przeczytać wszystko dwa razy, co by zrozumieć: O co Ci właściwie chodzi? Liźniesz 150 spraw, ale żadnej nie zjesz do końca. Człowiek ma wrażenie, że masz go w szlachetnym miejscu, gdzie słońce nie dochodzi. Po co mi cokolwiek tłumaczyć? Jasne, jasne, tylko to się odbije na Twojej ocenie, szanowna Autorko. *w tle słychać złowieszczy śmiech*

„Kiedyś się uda, Jeszcze przyjdz…”

Tytuł tak mnie porwał, że nawet koc się spersonifikował, wrzasnął i przyciągnął mnie mocniej do łóżka. Coś mi mówi, że nie powinnam tego czytać. Czytam jednak – taka moja rola. Nie, żebym nie wolała być w tej chwili rolnikiem. Bo nie, nie wolałbym. Oceniam Cię, droga Autorko, z największą, morderczą przyjemnością. Post jest dokładnie w stylu poprzednich. Rozumiem, że to jest pamiętnik, ale miło by było, gdybyś nadała temu wszystkiemu jakiś sens. Mogłabyś? Zapłacę za to dziesięć słodkich komciaczków. Ewentualnie wynajmę kogoś, żeby to zrobił („Ojcze Chrzestny…”). Mogłabyś te posty podzielić na jakieś części. Jestem za: brednie na powitanie, brednie o jednym, brednie o drugim, brednie na pożegnanie. Jestem zawiedziona jak milion zaklinaczy deszczu po tygodniach bezowocnej pracy w upale. Nie. Podoba. Mi. Się. To. A wiesz, co się dzieje, kiedy coś mi się nie podoba…

Podsumowując, nie zrobiłaś żadnego postępu. Przez te dwa lata i dwadzieścia dni nie posunęłaś się ani trochę w rozwoju umysłowym. Chociaż nie, cha po ba, zrezygnowałaś z „komciaczków”. Żaden z postów, które przeczytałam nie miał rąk i nóg (ani żadnych innych kończyn) a już tym bardziej sensu. Najwyraźniej nie należy oceniać bloga po wyglądzie. A zaczęłam tę ocenę z takim dobrym nastawieniem!

Ortografia i poprawność językowa: 1/10

Klasycznych ortograficznych nie robisz, co mnie dziwi. Może jednak nie jest z Tobą aż tak źle? Cofam to, cofam to, cofam to!

„A i chcę was przeprosic że aż 10 dni nie pisałam.” – „A” w tęsknocie zwija się na podłodze i stara się, jak Ty, zapomnieć o nieszczęsnym przecinku. Przecinek stawiamy po takim wepchnięciu „a” na początek, jak również po „och”, „ach”, „oj” i całej reszcie ferajny. Poza tym przecinek przed „że”. „Przeprosic” mnie nie możesz, przyjmuję tylko poprawne ortograficznie przeprosiny. I jeszcze mnie będziesz przepraszać z małej litery? Kiedy piszesz do ludzi, kultura osobista nakazywałaby pisać zwroty do adresatów WIELKĄ LITERĄ. Traktujesz mnie jak żula taką podeptaną ortografią. Twoje szanse na wysoką punktację gruchnęły na podłogę i zaczęły robić podkop. Jak można, do siedmiu beczek kawy, zrobić CZTERY błędy w jednym zdaniu?!

„I tych prywatnych i tych dotyczących bloga.” – Przecinek przed drugim „i”, bo zaraz padaczki tu dostanę i pogryzę sobie/Tobie twarz!

„W moim życiu wiele się dzieje(,) może niezbyt miłego(,) ale sie dzieje.” – Sie dzieje to niedola wśród analfabetów. Ogonek zgubiłaś? Drzwiami przytrzasnęłaś? Dzisiejsza chirurgia plastyczna potrafi zdziałać cuda, wiesz? Przecinki mają być tam, gdzie wskazują Stare Cyganki Nawiasy. To jest wtrącenie, poza tym, tam jest „ale”… Mam mówić dalej?

„A to pochłania moje myśli i nie mam czasu dla was pisac.” ZWROT. DO. ADRESATA. I polski znak na końcu, bo jak fiknę to zacznę strzelać z nagich palców, przysięgam.

„moim terapeutom jest moja kochana przyjaciółka” – Moim, moja – powtórzenie. Tego bym się nawet nie czepiała, ale skoro jest okazja, czemu nie? Terapeutom to Ty się możesz przyglądać albo dawać łapówki. TerapeutĄ.

„Ta notka jest pisana jeszcze po staremu ale następną i już zawsze kolejną podzielimy na części.” – Ale… Ale zaraz komuś przywalę… (To się wytnie, przepraszam) Jeśli nie zrozumiałaś mojej sugestii dam Ci wskazówkę – chodzi o przecinki. Nie czaisz? Konkretnie przed „ale” i mam wrażenie, że lepiej brzmiałoby, gdybyś „i już zawsze kolejną” potraktowała jak wtrącenie. (To jest, objęła przecinkami. Ty mnie traktujesz jak idiotkę? Tak Bóg Kubie, jak Ania Jackowi. Czy jakoś tak.)

„Najpierw bedą ikonki albo obrazek powitalny. Pózniej mój pamiętnik pózniej coś ode mnie jakiś konkek czy coś, pózniej dodatki, pózniej limit zamowień a na końcu podsumowanie.”- Później, później, później… Później bywa różnie, tym razem będzie brutalnie. „Bedą” to kaczki za miedzą. „Zamowień” nikt składał nie będzie, chyba że na ogonki i przecinki. Sama się zastanów, gdzie je umieścić – ja już wysiadam.

„Jestem w trakcie robienia szablonu, ale na ten czas pobiore z szabloniarni” – „Na ten czas (ktoś tam) chwycił miecz długi, karbowany”… To jest w zasadzie dobrze, jakoś tak mi się skojarzyło. Ogonek!

„Bardzo dziękuje blogowi” – Kto? Twoje ego?

„skoncze” – Prędzej już „skoczę”. Skoczę po kropelki, a Ty skończ.

W całej reszcie postu brakuje polskich znaków. Nie będę tego tutaj wklejać. Szkoda mi miejsca.

„Musi się zgłosic co najmniej 3 blogi.” – Musi to na Rusi, bo inaczej się udusi. A 3 blogi – muszą. I do tego nie „zgłosic” tylko „zgłosić”. A przynajmniej byłoby miło.

„Wiecie(,) jakie ja mam chore sny ?” – Nie, nie wiemy i wiedzieć nie chcemy. Przecinek został powołany do zajęcie miejsca nawiasu.

„Dopiero ostatniej nocy śniło mi sie że żyje w latach 80. w czasach komunizmu.” – Się. Przed „że” stawiamy przecinek! Przecinek ma być również zamiast kropki po „80”.

„Mnie leczyc trzeba.” – Trzeba, oj trzeba. Ale akceptacja to pierwszy krok do sukcesu. Trzeba Cię leczyć na niedobór polskich znaków we krwi i na problemy z szykiem zdania, ot co.

„bz miłosci nie ma życia, miłosc to miłosc sramnto” – Bzz… bzz… Tę pszczółkę, którą tu widzicie, zwą ją Mają… Miłość Ci wszystko wybaczy, a „miłosc” walnie w łeb obuchem. Tak jest między nimi różnica. I co to jest „sramnto”? Coś jak „manto” podczas zacnej czynności wypróżniania?

„Złapcie mnie i wyciągnijcie z tego bagna w które zapadłam po kolana.” – Na miłość Boską i na moją miłość do Boga i czekolady! Jakiś zagłodzony student tu zjadł przecinek przed „w którym”

„Prosze was, tez abyscie zglosili sie na konkurs” – Zwrot do adresata, ogonki, a przecinek wstaw miejsce dalej.



„Pomóc jednak musicie” – Czy nie dałoby się „Jednak musicie pomóc”? Z góry dziękuję. Z góry zrzucam też cegłę…

„I zastanawiam się jak to możliwe?” – Przecinek przed „jak”. Czy Ty cierpisz na przecinkową ślepotę?!

Słowem: jedna wielka „shoah” przecinków… Daję Ci jeden punkt za to, że nie piszesz „że” przez er zet.

Temat: 1/5

Mamy pamiętnik dziewczyny, czyli wszystko się zgadza jak dwa plus dwa… pięć, czy ileś tam. To jest temat tak oryginalny jak marmolada w pączku, ale wywiązałaś się z obietnic. Tylko piszesz w sposób tak zagmatwany, niejasny i nudny, że naprawdę muszę wszystko przeczytać dwukrotnie, żeby wiedzieć, o co Ci właściwie chodzi.

Układ: 1/5

Na Twoim miejscu umieściłabym Menu na górze, człowiek od razu mógłby się dostać tam, gdzie chce. Nie musiałby błądzić po manowcach natykając się na Twoje poobgryzane litery. Linki lepiej byłoby schować na jakiejś podstronie. Niepotrzebnie zamieniają Ci blog w przeraźliwie długie wężowate coś. A jeśli chcesz tak wszystko pchać na stronę główną to zainwestuj w układ wielokolumnowy.

Czytelność, obrazki: 2/5

Czyta się łatwo, jeżeli się akurat nie ziewa albo nie zasłania oczu ze wstrętem. Tylko te nieszczęsne ikonki z gwiazdkami popularnych stacji telewizyjnych i tym podobnymi przyprawiają mnie o odruch wymiotny. Na co nie pozwolę, mam w żołądku kawę i wolałbym ją tam zatrzymać.

Dodatkowe punkty: – 6

Prędzej mi kaktus na podbródku wyrośnie i będzie mnie drapał po śledzionie. I nie ma linku do Opieprzu, będzie krwawa rzeź! Odejmuję Ci jeden punkt za zawód, jaki mi sprawiłaś. Jedyne co przychodzi mi do głowy to dziecięce, naburmuszone: „Tak nie wolno!”.

Otrzymujesz 9 punktów, co oznacza ocenę niedostateczną. Dobranoc, dziękuję za uwagę.

P.S Ocena wyszła krótka jak na moje standardy, zwłaszcza ostatnie punkty. Jednak zależało mi na tym, by skończyć ją w jeden dzień, a pisana była w atmosferze sprawdzianu z polskiego dyszącego mi w kark. Także, proszę o wyrozumiałość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz