Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


czwartek, 24 marca 2011

(717) new-hogward-history



Nie wiadomo kto i jakim cudem sprawił, że Ciocia Anix powróciła niepostrzeżenie na Opieprzowe Łono Przyrody, ale dziękuję Tajemniczemu Sponsorowi Niewielkiego Szoku, Który Przeżyłam O Jakiejść Wczesnej Nad Ranem.

Ogólnie po dłuuugim czasie Ciocia Anix zgwałci sobie bestialsko blogasia new-hogward-history niejakiej Magiki.
Przygotujcie się na lincz. Będzie zuo, będzie mhrok oraz okazjonalnie paczka czekoladek After Eight, mimo że Ciocia na diecie jest.

Pierwsze wrażenie – 1/10
O. Mój. Bo.
Jezusicku. Allahu. Buddo. Jahwe… (podpowiedzcie coś, zabrakło mi inwencji!)
Dziewczyno, błagam, powiedz mi, że adres NIE JEST po angielsku i że NIE ZROBIŁAŚ tego, co zrobiłaś, czyli karygodnego, walącego po oczach byka w tymże adresie…!
*następuje chwila załamania, Ciocia nie wie, w co powinna schować głowę*
Powinnam powiesić cię na pasku zadań, młoda. Hogwart, moja droga. HOGWART, a nie Hogward! No, chyba że zamierzałaś jednak pisać o Harvardzie, ale litery ci się pochachmęciły…
Nie, nie pochachmęciły. W belce masz powtórzony adres (podziwiam bezkres twojej kreatywności, użycz mi jej), ale już bez błędu. Coś mi tu śmierdzi. Zaczynam podejrzewać, że pewnie chciałaś wpisać poprawny adres, ale jakiś bolo ci go zajął. No niestety, mojego uznania to ty się nie doczekasz, bo jak nie można mieć tego, co się chce, to się wymyśla coś innego, ale nie kaleczącego.
Dalej.
Szablon typowo potterowski, ergo – ciemno jak u Murzyna w szafie, w nagłówku obowiązkowo mhroczna Święta Trójca (koniecznie z filmu i to koniecznie z tego, w którym Potter wygląda jak pół półki zza kotary). Mogę śmiało powiedzieć, że cię szczerze nienawidzę za tę czcionkę. Czytałaś kiedyś coś rozmiarów ziarna piasku, mając minus sześć na jedno i minus pięć na drugie oko? Nie? To życzę ci, żebyś kiedyś poznała ten ból, chociaż przez pełne dziesięć minut swojego życia.
Układ dwukolumnowy. Klasyka. Po lewej blog, po prawej ramki. U ciebie nie dość, że ciemno (za prąd nie zapłaciłaś?), to jeszcze pusto (i jeszcze komornik ci wlazł, no ładnie…). Bida z nyndzo. Nie ma nic o tobie, nie ma statystyki, nie ma nic. Chyba jesteś córką Kononowicza.
Ja chcę stąąąąd wyyyyjść… *Ciocia ociera łzy brzegiem spódnicy*

Treść – 5/25
No to wio… zaczynam drżeć z podniecenia, co też takiego kryje ta cudowna mikroskopijna czcionka!
PROLOG: Yyyy… Co to jest? To ma dziesięć zdań i to coś… mnie zabiło. Tryb „Ałtoreczkowy” włączony na maks. Żadnego dialogu (coś na kształt monologu), żadnego opisu (coś na kształt narracji), trup w ostatnim zdaniu zabity z iście Ałtoreczkowym szablonem. Oczywiście już na wstępie Mary Sue, oczywiście już na wstępie pamiętniczek Marysi zaczynający się od słynnego zejścia na dół. W tle zamajczyła oczywiście nieodłączna łazienka…
Tu nie ma co się wywodzić nad poprawnością czy czymś. To jest żenła.
Boję się drugiego postu!

SEN – matko jedyna, patrząc na ten rozdział, mam wrażenie, że to nie sen, tylko potworny koszmar.
Pierwsze dialogi, pierwsze klasyczne WTF, pierwsze załamanie nerwowe na widok błędów.
Zacznę od tego, że twoja niekonsekwencja wprowadziła mnie w błąd. Zaczęłaś prolog od pamiętnika? Zaczęłaś. To po jaką klątwę w pierwszym rozdziale nagle piszesz trzecioosobowo?! Kopnąć cię w zasilacz?! Poza tym, o ludziu, kanon pasie się na łące.
Dialogi – niezgrabne, głupie, oderwane od rzeczywistości (nawet tej potterowskiej), źle zapisane.
„-Nic nie powiem!!! – i nagle Bellatris zaczęła się trząść się i zmieniać.”
Po pierwsze, po myślniku rozpoczynającym wypowiedź bohatera stawiamyspację. Po drugie, kiedy kończysz zdanie wypowiedzi bohatera znakiem interpunkcyjnym (kropką, wykrzyknikiem, zapytajnikiem) po myślniku odnoszącym się do opisu uczuć czy też zachowań owego człeka zaczynamy od dużej litery. Nie zaczynamy zdania od „I”, „Więc”, „Mi się” itepede. Kto cię uczy polskiego…?
„Georg” – O Mateczniku Zielony. Jak masz tak kaleczyć kanon, to błagam, może jednak zacznij interesować się martwą naturą. Nie miej ludzi na sumieniu. GEORGE, moja droga, GE-OR-GE. Patrzyłaś mię na usta? No. To powtórz.
Sensu nie stwierdziłam, zwłaszcza oczy zawisły mi na szypułkach po zdaniu, w którym któryś bliźniak mówi, że Harry ukradł Korneliuszowi Knotowi roczny zapas włosów Bellatriks Lestrange.
Chyba nie chcę wiedzieć, po co mu one. Chce sobie z nich zrobić szczotkę do smyrania niegrzecznych pracowników…? A może zrobi z nich perukę na karnawał w Rio…?

Ciocia już płacze na myśl o rozdziale trzecim. Chyba dokupię sobie kilka paczek chusteczek a potem sięgnę po nerwosol…

KŁÓTNIA: Cioteczka zdążyła się już przyzwyczaić, że są ludzie i taborety. Na niektórych można nawet usiąść. Niemniej jednak Ciocia stwierdza, że chyba wolałaby usiąść na krokodylu niż na tobie.
„-Harry! Stary! Wstajesz? – Ron starał się obudzić Harrego, któremu ani śniło się wstawać.”
Harry, budź się, stary, bo każą ci w wojsku zmywać gary *nuci ponuro*. Kwestia, którą napisałaś jest kwintesencją epickości. Tej DRUGIEJ epickości. Tyle tu zabawy słowem! Polskie rymy, ciekawa odmiana imienia Harry, na dodatek to swobodne nawiązanie do wieloznaczności i zabawy językiem polskim! Mi też się ani śni wstawać! *napawa się, że jest gites* Wypasiony tekścior, zupełnie jak komóra dresa.
„Gdyby nie Voldemord…”
BŁAHAHAHA! *nie wytrzymała, tarza się po ziemi z dzikiego brechtu* Im dalej w las, tym więcej drzew, powinnaś kupić sobie GPS. Wręcz nie mogę się doczekać aż zobaczę jak sobie wyobraziłaś nazwisko Dumbledore’a.
O, widzę, że zainspirowałaś się piosenką Kayah. Ginny pisząca teksty dla Kayah – no wow, full opcja i w ogóle szacun, ziąą. Generalnie tylko bardzo miło, wiesz, tego, i fajnie by było, gdybyś pod notką raczyła zaznaczyć, że tekst piosenki nie jest twojego autorstwa, tylko należy do Kayi. Nie chcę truć, ale prawo autorskie w Polsce to kochanka okrutniejsza od samego Sinobrodego.
Poza tym widzę, że dalej bawisz się w Urząd Cywilny Jakiegoś Bliżej Nieznanego Miasta. Czizys, z taką łatwością zmieniasz dane osobowe kanonicznych bohaterów, że tylko posadzić cię na stołu kierowniczym wyżej wymienionej instytucji. Uszczęśliwiłabyś w liść ludzi i jeszcze trochę.
„Ginerva” – wprawdzie interesujące imię, ale w sumie nie dziwię się Ginny, że się spultała i kazała Potterowi zamknąć mordę. W końcu ma na imię GINEVRA. No, ale nowe nazwisko dla rudzielców i tak jest bliższe prawdy niż czwórkowe „Weezly”. W końcu to tylko jedna litera mniej – „Wesley”. Kto by się pokapował? Wszak nieważna nazwa, gdyby róża nazywała się gnojem, też by była uwielbiana przez Małego Księcia.

„-Ginervo.- Harry doskonale wiedział, że Ginny nie lubiła swojego imienia i dotąd wszyscy nazywali ją Ginny. Czyli tak, jak prosiła.

-Ginny.

-Ginerva.

-Ginny.

-Ginerva.

-Ginny.

-Ginerva.

-Ginerva.

-Ginerva.- skwitował Harry i zamknął otwierające się usta Ginny w chęci wyrażenia sprzeciwu pocałunkiem. Tym razem języki obojga połączyły się w dzikim tańcu pożądania, który oboje odczówali.”

TAK, moja droga, test na niepoprawne zapisywanie imienia Ginevra zaliczyłaś z DYPLOMEM. Licytują się jak PO i PIS na kolejnych debatach. Oczywiście na koniec współodczÓwanie pożądania. Klasyczne romansidło bez słownika ortograficznego w tle. Czegóż jeszcze chcieć od tego życia?
Chyba tylko popcornu.

No i wreszcie ten magiczny moment! Ostatnia notka, bo nie wiem, czy zdzierżyłabym nawał rozdziałów o tym, jak to Gie i Ha tarzają się w namiętnym walcu po podłodze/trawie/schodach/gdzie tam ich jeszcze namówisz na publiczne perwersje.

MOŻEMY BYĆ KIM CHCEMY!: Pokrzepiłaś mnie tym tytułem. Mogę wreszcie być panem Mieciem spod monopolowego!
A tak ogólnie – oczywiście już nie bardzo oriencę się, o co kaman i jaka to melodia, bo telenowela rozrosła się do ogromnych rozmiarów. No chyba, że zaraz zaczaję i zagwiżdżę jak czajnik na parze, przypominając sobie jakiś odcinek „Mordy na Sukces” sprzed pięciu lat.
A jednak nie zajarzyłam i szczerze powiem, chyba nie chcę jarzyć. Sam widok imion Rikki i Vikki odstraszył mnie skuteczniej niż Raid komary.
Rozdział kończy się bez sensu, czyli zgodnie z moimi wszelkimi oczekiwaniami. Muszę jednak oddać sprawiedliwości to, że wreszcie dialogi zostały poprawnie zapisane.

Przechodząc do konkretów – nie wszystko Potter, co sygnowane jego nazwiskiem. Biedny bolo, powinien w sądzie dochodzić swoich praw, wielokrotnie gwałcony przez najprzeróżniejsze zapalone fanki…
To teraz może wyłożę ci na stół poszczególne punkcioszki składające się na ocenę treści. Zwłaszcza te, które ci perfidnie zabiorę, jak ciacha niegrzecznym dzieciom

a) Opisy – 1/5
W ogóle to jakieś ty je tam masz, ale to tak jak z posiadaniem inteligencji. Się ją ma, nie zawsze najwyższych lotów. Ogólnie u ciebie to kuleje masakrycznie, nie wprowadzasz czytelnika w klimat, nie opisujesz tego, co najważniejsze. Kwintesencją u ciebie są głównie dialogi, do których przejdę za chwilę.

b) Dialogi – 2/5
Pomijając odrażający fakt, że zapisujesz je w pierwszych rozdziałach niepoprawnie, to jednak dwukrotnie udało ci się mnie rozbawić. Muszę jednak w większości nakarmić cię dziegciem, bo ogólnie to wypowiedzi bohaterów są bezsensowne. Zaczynasz od dupy strony, generalnie kreujesz wielką miłość bez wyjaśnień (nawet tych kanonicznych), prowadzisz dziecinne dyskusje między prawie dorosłymi ludźmi. Ot, typówka. Też tak miałam, życie i okrutni recenzenci mnie z tego wyleczyli. Mogę ci nawet pokazać moje blizny po tamtych razach, chcesz? *podciąga spódnicę*. Nie? No nie bój się, są na udach, nie tam, gdzie myślisz!

c) Kreacja bohaterów i świata przedstawionego 0/5
No bo, sorry Winnetou, nie wyszło ci, a raczej wyszło. Bokiem i to wcale nie w angielskim stylu. Postacie płytkie jak kałuża, płaskie jak decha kreślarska, głupie jak but i nudne jak flaki z olejem. Kłótnie na porządku dziennym (chociaż pierwsza kłótnia Rona z Hermioną właściwie mi się podobała, bo jednak trąciła kanonicznością i twoim poczuciem humoru). Niemniej jednak świata przedstawionego u ciebie praktycznie rzecz biorąc NIE MA. Nie opisujesz, gdzie to się wszystko dzieje, jak to wygląda. Skupiasz się na kanonicznych postaciach, nadając im cudowne nowe imiona, a swoich własnych bohaterów obarczasz takimi, że włącza mi się czerwona lampka z pierwszego rozdziału. Ogólnie rzecz biorąc – mje sje to nje podobuje. Trafiłaś chyba do najbardziej czepliwej małpy pod słońcem.

d) Fabuła 2/10
Dobra, Ciotka, nie cackaj się. Dobij.
Magiko, uprzejmie informuję cię, że ty tu nie masz nic ciekawego. Z dupy wyjęta intryga, z głównym wątkiem romĄsu, który również nie jest zbyt wciągający. Jedyna kanoniczność, jaką tu widzę, to sparowanie Pottera z Weasley i kłócących się Rona i Hermionę, reszta leży i kwiczy. Tu nic nie wciąga, jedynym powodem, dla którego musiałam to przeczytać, był regulamin, który nakazuje oceniającemu przeczytać minimum pięć notek. No. Inaczej już po pierwszym zdaniu bym się zreflektowała i wyłączyła stronę, coby się nie męczyć i nie traumatyzować przed pracą. Niemniej jednak te dwa punkty masz za rozpaczliwą próbę osadzenia jakiejkolwiek fabuły w tym opowiadaniu.

PODSUMOWANIE TREŚCI (niech mnie dwieście dwadzieścia popieści)
Co by tu… a, tak. Nie mam pozwolenia na broń, mogę cię tylko poddusić. Znam ja powód, dla którego zapewne zaczęłaś pisać. Przeczytałaś sagę i cię natchło. Niech cię natycha ile się żywnie podoba, ale uprasza się, żeby to najpierw działo się do szuflady. Ogólnie ręce i nogi opadają, jak się czyta takie pierwsze próby literackie. Nie wiem, ile masz lat, ale początki wyglądają na średnie trzynaście, może czternaście. Niezręczności masz na porządku dziennym, piszesz bardzo chaotycznie, bardzo dziecinnie (co już zresztą wypomniałam), jesteś na bakier z ortografią. Jedyne, co się u ciebie rozwinęło od prologu po ostatni rozdział, to długość notek i spacja po pierwszym myślniku w dialogach. Reszta nadal leży i pokwikuje.

Ortografia i poprawność językowa 1/5
Na twoje szczęście nie używasz emotikon i dopisków odautorskich w nawiasach, natomiast do poprawności ortograficznej niestety ci daleko.
„Bellaris” – Bellatriks, bądź Bellatrix (chociaż druga wersja rzadko używana, to jednak poprawna).
„Georg” – George
„Harrego” – Harry’ego
„Wesley” – Weasley
„Voldemord” – *próbuje się nie udusić dzikim rechotem* BŁAHAHAHA! *nie udało się* Owszem, Czarny Pan ma mordę, ale nie w imieniu. VoldemorT.
„współczócie” – współczucie
„Ginerva” – Ginevra
Generalnie brakuje wielu spacji w różnych miejscach, tekst jest wyraźnie niebetowany w ogóle. Piszesz i na żywca to wrzucasz, bez uprzedniego remanentu. Interpunkcja umarła, przecinków u ciebie albo nie ma wcale, albo pojawiają się sporadycznie. Na szczęście jak już się pojawią, to w odpowiednich miejscach.
„- Ależ nie tylko, że..” – przecinek przesuń po „nie” i dorzuć kropkę. To też twoja zmora, zamiast trzykropków w wielu miejscach je zjadasz. Niedożywiona jesteś?
„Po dwudziestu minutach z łazienek wyszły dwie dziewczyny ubrane w tenisówki, rurki oraz kolorowe bluzy bez zamków trzymając czarne plecaki w dłoniach.” – no to ubogie panienki, nie mają zamków. Ogólnie po co im zamki? Czynsze wysokie. Jakbyś pozbyła się tych obiektów nieruchomościowych, po bluzach dając przecinek, to może zdanie miałoby jakikolwiek sens.
„- Zróbmy tak, jak wtedy w Sydney.” – po „wtedy” przecinek i zdanie nabiera lekkości.
Długo by to jeszcze wymieniać, masz niedobory przecinków we krwi. Twój styl mógłby mi się podobać, gdybyś nad nim ostro popracowała, bo widzę, że jakikolwiek potencjał masz, jedynie wykonanie ostro utyka. Na dobry początek znajdź betareadera, który poprawi ci wszystkie rozdziały według obowiązujących norm, a potem konsultuj z nim wszystko, co chcesz napisać.
No, wylałam się jak woda z wanny, mogę przejść do popijania herbatki.

Oryginalność tematyki 0/5
Takie to oryginalne, że łohoho. Fandom potterowski ma potworne rozmiary, żyje własnym życiem i pożera małe dzieci. Jam stara wyjadaczka, w samej sadze siedzę od dziesięciu lat, w fandomie od siedmiu. Blogów naczytałam się od groma i ciut-ciut, ogólnie nie zaskoczysz mnie niczym. U ciebie nie ma nic, oprócz małej czcionki, średnio widocznej na czarnym tle. Mogę nieskromnie powiedzieć, że sama kiedyś zaczynałam, początki miałam podobnie trudne do twoich (taa, słynna Wyrocznia Cienia), z tym, że u mnie co krok był trup i to konkretny trup (nie ma to jak szpan i reklama, nie?). No, ale zawsze trzeba od czegoś zacząć, żeby dojść do czegoś lepszego (khm… Bielecki?).
Niemniej jednak, nie zrażaj się, hoża dziewojo! Długopis w dłoń i pisz, pisz, pisz (może pismo sobie ładne przy tym wyrobisz? Nad moim ludzie pieją, że ponoć śliczne, a pół życia spędziłam na pisaniu odręcznym). Zazwyczaj zaczyna się od plagiatu, czyli fandomu, ale potem można tworzyć własne dzieła. Powiem tak – jeśli kiedyś zaczniesz jeszcze coś pisać i zapragniesz szczerej opinii, nie wahaj się i poproś mnie o ocenę.
*reklama dla samobójców mode off*

Dodatkowe punkty za wybitne zasługi 1/10
No bo linka do Opieprzu masz. Niczym więcej się nie zasłużyłaś, bo ani blog ładny (ta przeklęta czcionka, GRRR!), ani treść nie powala.

Reasumując, końcówka mojej oceny przerodziła się w moją autoreklamę z morałem w tle, ale wybaczcie mi to. Jestem niedowartościowana.
Ogólnie rzecz biorąc, pokrzepię cię, młoda. Nie było AŻ TAK potwornie, jak się spodziewałam. Trochę grafomanii, ale w zjadliwej wersji, nie walącej po oczach i mózgu. Wróżę ci dobrą przyszłość, jeżeli tylko się przyłożysz.
*Ciocia Anix chowa tarota i dopija zieloną herbatkę*

PODUMOWANIE:
8/60 – Niedostateczna.
No to, mobilizacja pełną parą i bierz się za się, bo ja się za się nie weźmiesz, to… to się nie weźmiesz. Cała filozofia.
Ktoś ma ochotę na sałatkę z indykiem…?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz