Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


wtorek, 12 kwietnia 2011

(720) fettig



Zachciało mi się odmóżdżyć, weekend wolny, a więc dla Meei to idealnapora na dowalenie komuś ogromem moich strudzonych własnym biegiem przemyśleń.Drepczę zatem w ślad za kolejką i mym oczętom czarnym jak ropa naftowa ukazujesię jakiś fettig. Dla zachowania przyzwoitości po prostu nie wspomnę z czym misię to słowo kojarzy.





Pierwsze wrażenie: 6/10

W życiu każdego człowieka prędzej czy później zawsze dziejesię tak, że staje przed zebrą. W zasadzie to nie spodziewałam się, że mnie tospotka o godzinie 1:39 dnia dzisiejszego, ale postanowiłaś, droga Autorko, mniezaskoczyć. Powiedziałabym muchas gracias,ale hiszpańskiego się nigdy nie uczyłam, to poliglotki z siebie strugać niebędę. Wracając jednak do moich zgrzebnych wynurzeń: pasiasto tu po prostu. Nieżebym była obrzydzona, bo zebry to ja lubię, ale powiało mi trochę chłodem.Może nawet trochę za bardzo, w końcu wiosna w pełni, cieszta się i radujta,ludzie! Jakby nie patrzeć, to w sumie podoba mi się ten szablon, chociaż tenczarny cienki pasek z lewej psuje trochę koncept i jest tu tak niezbędny jakfunkcja drzemki w alarmie przeciwpożarowym. Tak czy inaczej jest ładnie iprzyjemnie, ale niestety przydałoby się szatę graficzną dopracować. Nierównośćkreski okalającej część merytoryczną sprawiają, że swędzą mnie zęby. Nieświerzbi Cię, żeby to dopicować? Kolejny minus: plecy tego kolesia nie do końcawpasowują się w ramkę. Może i się czepiam, ale to bezwzględnie należy poprawić,o ile nie chcesz mnie narazić na notoryczne swędzenie już nie tylko zębów. No,to ja myślę, że się rozumiemy. Więcej grzechów nie popełniasz, klimacik jestdobry na wynurzenia zakochanej nastolatki, ale… co ja widzę? Blog osoby, którachoruje na bulimię… Cóż. Mogłabym powiedzieć, że szczerze współczuję – bo takde facto jest – ale do choinki, dlaczego walisz szablonem nieadekwatnym dopodejmowanego problemu? Trochę mi to zwichnęło psychikę, ale dobra, siedzę wtym po uszy, to jakoś wybrnąć muszę.

Adres… wspominałam już, że nie powinnam tłumaczyć z czym misię kojarzy, bo wielce prawdopodobnym jest, że rzesza niepełnoletnich to będzieczytać. Z drugiej jednak strony wolałabym, żeby owi niepełnoletni zajęli sięraczej tym co mam aktualnie na myśli, a nie płodzeniem dzieci, ale mniejsza owiększość, bo to przecież nie przedmiot oceny. Wuj Gógl tak się mocnozastanawiał nad znaczeniem tego słowa, że zawiesił się na dłuższą chwilę, więc muchas gracias again. Przez momentzaczęłam się nawet obawiać, że mi weżre ocenę, ale opatrzność nad nią czuwa.Wreszcie po dłuższej chwili zadumy dowiedziałam się od wuja, że „fettig” to zniemieckiego „tłusty”. No, cóż… tłusty czwartek już był, ostatki były, to gdzieten tłuszcz? Rozumiem, że to ma głębokie powiązania z bulimią – a przynajmniejchciałabym, żeby miało – ale uznaję adres za całkowicie nietrafiony. Alboraczej: nietrafiający do mnie. Jakoś tak nie porusza, nie naprowadza na temat ispotykając link gdzieś w sieci ominęłabym szeroki łukiem, będąc w przekonaniu,że ktoś kto to wymyślił masowo produkuje ikonki z gwiazdami, czyli tzw.dodatki, od których dostaję wysypki. Pomyśl nad zmianą.

Nieuniknionym jest także, że wzrok kieruję na belkę, któratym razem uderza z angielska po gałach: „too much on my plate things that ican’t face”. Gramatycznie to jest poprawne jak wypowiedzi połowy polskichpolityków, niestety. W dodatku angielskie „ja” zapisujemy wielką literą, a niejakimś pokurczem, co nie jadł nigdy Danonków i mleka z Lindą nie pił. Jarozumiem, że dużo Ci na talerz kładą i nie możesz temu podołać, ale spójrz nato z innej strony: po polsku brzmi o wiele lepiej w każdej możliwejkonfiguracji. Jeżeli zaś myślisz, że mogłoby to być dobre zniechęcenie dzieciNEO do zaglądania na Twojego bloga, to muszę Cię zmartwić. Otóż każde dzieckoNEO zaciera łapska na widok angielszczyzny, proponuję poszczuć je polską mową.Taka drobna sugestia.

Podsumowując moje pierwsze wrażenie: nie jest źle, ale jakto mówią „diabeł tkwi w szczegółach”, które Ty absolutnie zignorowałaś. Chciałamteż zaznaczyć, że z zupełnie niejasnych powodów lubię blogi osób chorujących nabulimię, anoreksję czy inne temu podobne przypadłości. Zwykle wydają mi siędojrzalsze, no i oczywiście pisze je osoba, która rzeczywiście coś dopowiedzenia ma, a nie jest wylewającą żale, sfrustrowaną po odejściu chłopakanastolatką. Nie można jednak zaprzeczyć, że na rozgryzienie bloggera popobieżnym rekonesansie reguły nie ma, dlatego z ochotą zabieram się za rzeczybardziej interesujące.




Nagłówek: 4/5

Szczerze powiem, że jestem pod wrażeniem prezentowanegodzieła. Jest finezyjny, lekki, nienachalny i doskonale wkomponowany wkolorystykę. Pomijając rzecz jasna kwestię tych niezbyt równych pleców, ale cosię będziem szarpać z detalami. Kurpie malowane, podoba mi się! Nie zmienia tojednak faktu, że do tematyki ma się jak karnisz do żurawia z orgiami, cowprowadza niepotrzebne zamieszanie i zmącenie mojego jasnego – jak dotąd –umysłu. I zimny jest, brrr…



Treść: 8/10

Stój, szalona! Natrzaskałaś tych postów tyle, że nie wiemczy w tym roku się wyrobię z oceną! Pobawimy się zatem w dr House’a iprześledzimy Twoje mentalne wybebeszenia po jednym losowym poście z każdegomiesiąca, tak żeby mieć ogląd całości. Chronologicznie nie będzie, będzie tak zdupy, bo mi wygodniej klikać od góry i nie chcę słyszeć sprzeciwów.

Ecie pecie styczeń na tapecie!

Angielszczyzną powiało, na szczęście nie łamaną, a całkiempoprawną. Już nawet nie wnikam i nie pytam czemu, bo to się nudne zrobiło i mamdość tłumaczenia bloggerom, że całkiem niepotrzebnie gardzą polską mową, którazaiste krasną być potrafi. Poza tym drobnym wykroczeniem przeciwko ojczystemujęzykowi, nie znalazłam nic w czym mogłabym zanurzyć kieł. Post jest mądry, maprzesłanie, ma pytanie retoryczne, dzięki czemu wielu czytelników może nachwilę się zatrzymać i zastanowić. No, a przede wszystkim post jest lekki iczuję, że napisany szczerze, a nie tak na „odwal się”. Ładny start w naszejocenie, bylebyś tylko wylądowała lepiej niż rządowy Tupolew.

Czary mary, dajesz luty, stary!

Woaa, trafił mnie pocisk goryczy! Całkiem konkretny tenpocisk, chyba jakieś skomasowane dwa w jednym, bo nie dość, że przy czytaniuczytelnika żółć zalewa, to przy okazji jeszcze jest skłonny współczuć irozumieć na swój niekumaty sposób. 1-0 dla Ciebie za to zdanie: „Samobójcy idądo piekła? Gdzie może być gorzej niż w mojej głowie?!…”. Szybko jednakwyrównuję, bo zestaw interpunkcyjny pt. „!?…” nie funkcjonuje w naszymjęzyku. Jeśli już to „…!?”. Domyślam się, że notka została opublikowana wstanie ogólnego zdenerwowania i pewnie nie zastanawiałaś się za bardzo nad tym cowypływa spod Twoich palców, ale mimo wszystko powiem, że zastosowaniewulgaryzmów nie jest tutaj wzmocnieniem i podkreśleniem emocji (a zakładam, żetak miało być), tylko zwykłą przesadą i nadaniem sobie charakteru dośćordynarnego. To mi się nie spodobało, mimo że na co dzień klnę jak szewc, toprzynajmniej staram się nad sobą panować. Spróbuj i Ty, nie zaszkodzi, atekstowi pomoże, bo wulgaryzm używany rzadziej jednak zyskuje na mocy bardziejniż w przypadku bluzgania co przecinek. Mówię o tym, bo oprócz tego, że oceniamtutaj w pewnym sensie emocje jakie Tobą targały, to jednak PRZEDE WSZYSTKIM oceniamTwoją pisaninę, bo zdecydowanie w tym jestem lepsza i to powinnam robić, a niezajmować się emocjologią stosowaną w praktyce.

Mamma mia, to już grudzień się przewija!

Czytam sobie ten wpis i jestem wprost zaskoczona, żeby niepowiedzieć zdruzgotana tym, że masz świadomość bezsensowności swojegopostępowania i katowania się dietami. To się robi przerażające, bo jeżeli ktośzdaje sobie sprawę z tego, że biega w kołowrotku jak zatuczony chomiczek i wie,że nie może się z niego wydostać… To naprawdę straszne, wręcz klaustrofobiczne,udało Ci się doprowadzić mnie do zgrzytania zębów! Kiedy uświadamiam sobie, żemogłabym sama dla siebie stać sięwięzieniem i więźniem zarazem… Natalio, ten post choć z pozoru zwyczajnydziwnie mną wstrząsnął. Jeśli chodzi o sprawy techniczne, to może cudów zjęzykiem polskim nie wyczyniasz, nie bawisz się w przedumane metafory, alejednocześnie udaje Ci się jakimś cudem ukazać jasny i klarowny przekaz, a przyokazji swoje rozdarcie. Chyba znalazłam powód, dla którego lubię takie blogi!

Październik ubogi jak krowie rogi!

Krótka rzeczowa adnotacja, że żyjesz. Przynajmniej tu wcałości po polskiemu, jednak chyba się nie wysiliłaś za bardzo w tym miesiącu. Witajw klubie tych, którzy rozpalają czerwone światełka między uszami i wpuszczajątam kurtyzany.

Byleby sierpień nie był miesiącem cierpień!

Trafiam na kolejny post pełen rozdarcia. Jak tak dalejpójdzie, to zostaną z Ciebie ledwie poszarpane kawałki, bo spalasz się nawetprzy pisaniu na tym blogu. Wpis dobry, może nie tak bardzo jak te poprzednie,które czytałam, ale chwyta. Cieszę się, że nie masz tu tabelek z kaloriami, dodawaniemi inną zawiłą matematyką, a piszesz to co czujesz. Ja to w całości kupuję, boprzez monitor i na odległość wydaje mi się to szczere. Jeśli zaś szczere niejest, to masz talent do wyprowadzania ludzi w pole. Tak czy inaczej: jestembardziej zadowolona z tego, że mogę sobie poczytać coś u Ciebie niż pałętać siępo zainfekowanych słitem „bloczqach”, co doprowadza mnie do migotania przedsionkówsercowych.

Fląse amąse flore lipiec na klatę biorę!

Znów zostałam poczęstowana odrobiną optymizmu, żeby nakoniec zostać zmiażdżona jak karaluch pod trepem zramolałej kuchary. Tego jużnie można nazwać huśtawką nastrojów, to jakiś mega naspidowany rollercoasterjest. Za bardzo za lunaparkami nie przepadam, bo mam traumatyczne doznania zdzieciństwa, ale tutaj jadę mentalnie po skrajnych emocjach i, o dziwo, całkiemjestem kontenta z tego powodu. Piszesz chaotycznie, zmieniasz wątki, a jednakma to swój urok. Najważniejsze jest chyba to, że potrafię się wczuć. I wieszco? Też nie lubię smakowej wody, bo takiego ścierwa to jeszcze świat niewidział. Nawiasem mówiąc… po cholerę mam pić popłuczyny z kwaskiem cytrynowym?Obuee!

Rampampam, czerwiec już mam!

Przeczytałam ten nowszy czerwcowy post, tamten jakoś do mnienie trafił. Gdybym chciała to ująć jakoś super erudycyjnie powiedziałabym, że wtym wpisie próbujesz usprawiedliwiać swoje skłonności do nawiedzania lodówki wprzeróżnych porach i w różnych celach tym, że nie masz chłopaka. No tak, takiewłaśnie wnioski mi się nasunęły. W poście jasno afiszujesz się ze swoim mottem:mam wysrane na wszystko i na wszystkich, na niczym mi nie zależy, tylko na tym,żeby zagłodzić się na śmierć. Czuję w tym dużo buntu, czuję dużo negatywnychemocji i obrzydzenia do siebie samej, a więc tekst jest dla mnie poruszający. Owiele lepiej czułabym się, gdyby ktoś mi uświadomił, że ja czytam fikcjęliteracką, a nie wyznania wyjęte z czyjegoś życiorysu, serio.

Baju baju, siedzimy w maju!

Wciągnęłam sobie post pt. „Poczułam się zdrowa.” i znów namoptymizmem zawiało! Widać, dziewczyno, że jeszcze nie masz się co spisywać nastraty, bo wśród tych wszystkich koszmarnych dni zdarzają się też te całkiem wporządku. Osobiście trzymam kciuki, żeby było ich coraz więcej, ale ja nie otym chciałam… Zamieszczasz w tym wpisie taki mały apel, żeby Cię nie oceniano,tatarata, ale wiesz jak jest trudno nie oceniać kogoś, po przeczytaniu TAKIEJtreści? Poza tym zauważyłam, że trochę uogólniasz i nastawiasz się do ludzinegatywnie, z góry zakładając, że będą oceniać Cię źle. Trochę wiary w naródnasz polski! Nie zapominaj też, że nie jesteś jedyną na świecie z problemembulimii i nie wyżywaj się na innych tylko dlatego, że wezbrała w Tobie gorycz.To chyba jeden z gorszych wpisów pod względem przekazu, ale zrzućmy to na datę,bo stary on jest niewątpliwie i przyznam szczerze, że ewoluowałaś od tegoczasu. To cieszy.

Gdyby kózka kwiecień plecień, to by ślimak… a pieprzyć terymowanki!

Coś, co tygryski lubią najbardziej – pierwszy wpis na blogu!Tak jak się spodziewałam wypada słabiutko przy postach najświeższych, aleogółem rzecz ujmując nie jest tragiczny pod względem merytorycznym. Trochę zinnej perspektywy pokazane początki choroby, dość niesztampowo i nie pozostajemi nic innego jak powiedzieć: jest okej.

Podsumowanie, bez którego się nie obędzie: cały czas podczasczytania towarzyszyły mi jakieś emocje. Cały czas był to kłąb, bliżejnieokreślona i nieogarniona masa kuriozalnych, plączących się uczuć, którepozbierane w całość mają moc. Moc przekazu, że tak to ujmę, a to zdecydowaniedocenić powinnam. Oczywiście mogłabym w tym miejscu sypnąć radę z rękawa iwtrącić coś a propos Ciebie, ale nie zamierzam, bo oceniam Twoją pisaninę,która w sposób niespotykany mnie się podobała. Może nie zaklaskam uszami zzachwytu i nie stanę na rzęsach, ale tak trzymaj. Pisz to co czujesz, to co wTobie siedzi, bo jesteś wulkanem emocji, które gdzieś wybuchnąć muszą, a zdwojga złego to jednak lepiej, że w wirtualnym świecie, gdzie ma się pewną(chociaż teraz to minimalną) anonimowość.




Ortografia i interpunkcja: 8/10

Nie będzie cytatów, bo i błędów walących krwią mowyojczystej po gałach nie było. Mam jednak kilka drobnych spostrzeżeń, którymi oczywiściepodzielić się zamierzam. Gdzieś wcześniej już mówiłam o dziwnej konfiguracjiznaków interpunkcyjnych, a to nie był jedyny błąd z tego zakresu. Wporównaniach przed „jak” naprawdę nie zawsze stawia się przecinek, to kwestiawyczucia zdania. Nie siekaj też tymi przecinkami tekstu, bo się czasem pogubić można i proszę nie zrozum tego jako koniecznośćskracania zdań, o nie. Raczej zachęcam do korzystania z myślników, nawiasów, anawet średnika, to teksty będą bardziej przejrzyste. Kolejna sprawa tostawianie kropek w tytułach. Nie robimy tego, nie, nie, nie i jeszcze raz nie!

Na deserek zostawiłam sobie styl wypowiedzi. Nie jestporywający jak woda w klozecie, ale nie jest też taki całkiem do chrzanu. Jestprosty, nieskomplikowany, czasem wplatasz jakieś ładne słówko i mam wrażenie,że na tym to ma polegać, dlatego czepiać się nie zamierzam. W końcu w prostociepiękno tkwi.




Układ: 3/5

Całkiem znośny. Trochę mnie irytują te paski, któreprzecinają szablon w kilku miejscach i te niewpasowane ramki. Poza tym zainwestowałabymw szeroką listę, a pozbyła się tego archiwum, bo rymowanie do każdego miesiącami skopało zwoja. Dobra, żartowałam z tym rymowaniem, bo w końcu nie musiałam,ale szeroka kusząca jest, taka sexy. Poza tym jest prosto i oszczędnie, ajednak nie ascetycznie i to się chwali.




Czytelność i obrazki: 2/5

Teraz nadstaw uszy, będę tłukła metalową liniją, aż odpadną.Nawet sprawy sobie nie zdajesz, co mogłabyś zrobić moim oczom, gdyby niemożliwość powiększania dodawana w gratisie do każdej klawiatury! Normalnietylko dwa widelce wziąć, nadziać se gały i wsadzić w donicę, jak pragnę lata! Jeślizaś idzie o obrazek (nagłówek) i jego dobór… No wiesz, gorsze zestawienie tochyba tylko bolący ząb i NFZ. Myślę, że powinnaś poszukać jednak jakiejśbardziej adekwatnej ilustracji do podejmowanej tematyki. Nie, może nieuderzajmy w drastyczność i anorektyczek nie dodawaj, ale myślę, że ten facet nablogu dziewczyny, która twierdzi, że nie potrafiłaby pokochać, to z lekka fake.




Temat: 4/5

Sporo blogów o tej tematyce już się przewinęło przez mojemacki, więc ciężko tu mówić o czymś wystrzałowym, ale jednak potraktowanie tegotematu przez Ciebie nie było torturami nad tabelą kalorii, a nade wszystko niebyło torturą dla mnie, dlatego uznaję tę liczbę punktów za sprawiedliwą.




Dodatkowe punkty:

A się sypnę DWOMA. Co mi tam.



Punkty: 37/60

Ocena: dobra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz