Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


sobota, 6 sierpnia 2011

(724) morgan-blod



Podobno wszystko co dobre kiedyś się kończy. Nie, nie martwcie się,Viagry jeszcze nie muszę zażywać, tylko urlop mi się skończył i czas zebrać dupsko w troki, by rzucić się w wir oceniania. Przy tej, przyznaję bez bicia, miałem małą obsuwę, bo napisałem ją jeszcze przed urlopem.

W głowie pustka, na monitorze pustka, lecz spoglądając na blog morgan, nabierałem wiary w to, że ten stan szybko ulegnie zmianie.




Pierwsze wrażenie: 8/10

Ależ się moje serduszko rozradowało i wyobraź sobie, Autorko, że nie adres to sprawił, lecz ten mroczny szablon. Zaraz sobie światełko zgaszę i będę się delektował tym przerażającym widokiem. Potem przypomnę sobie wszystkie horrory, które oglądałem w samotności, a na dobitkę jako tapetę umieszczę sobie zdjęcie Borata w kostiumie kąpielowym. Już mi ciarki po plecach chodzą. Ale do rzeczy, do rzeczy!

Szablon jest wspaniały i mam nadzieję, że Twoja twórczość dorówna nastrojowi, który on tworzy. Teraz o mankamentach, bo i te się tu znalazły.


Po pierwsze, napis pod nagłówkiem – standard na naszych blogach to brak polskich liter „Imiona tracimy jako pierwsze. Troche dluzej zostaja nam wspomnienia…”. No wybacz, ale to już żenada. Bez tego cuda byłoby znacznie lepiej. O tej dziwnej Mortadeli, Mordadeli – chwileczkę muszę zajrzeć na blog, ach, Mortenii – nie wspomnę, gdyż (powiem wam w sekrecie) nie mam pojęcia, czym owa Mortenia jest? Może to jakaś wściekła emancypantka, ratująca świat od ucisku staników. Stop, zagalopowałem.


Po drugie, dziwny szlaczek po lewej stronie, który wygląda niczym wycięty z zasłony w babcinym salonie. Co Ci przeszkadzały jej zasłony?Tłumaczysz się, że brzydkie były. Rozumiem, ale żeby tak od razu na bloga z nimi.

Gdyby ów … (oj, zgrzeszyłem) był przedłużeniem nagłówka, to mógłbym jeszcze zrozumieć sens jego bytności, ale w takim stanie to trochę dziwne. Dlatego zasłaniam lewe oko dłonią i udaję, że go nie widzę. Pasuje Ci to? Mam nadzieję.

Adres, co się stało? Czemu wybałuszasz patrzałki? Tak, Ty moja krwista bestio, adres też oceniamy. Więc adres może być, bo jest prosty i wpada w ucho, pamięć czy co tam chcesz. Tylko wiesz, tak sobie pomyślałem, że w adresie to jednak tytuł utworu powinien się znaleźć, jakieś„Kroniki Mortenii”

czy inny zamydlacz.Ty natomiast umieściłaś swój nick, co więcej, masz w nim – jak sama zechciałaś wyjaśnić – norweskie słowo „blod” oznaczające krew. Pomyślisz sobie, wielkie mi halo. A tak, wielkie. Przytoczę teraz całość: morgan-blod.blog. Śmiech na sali, ładne siupy wyszedł z tego kawał dupy.

Teraz to już jest kicha, bo jeśli zmienisz adres, to kto odnajdzie twój blog w tym dzikim gąszczu opowiadań szalonych nastolatek.

Przeboleć tego nie mogę, po prostu nie mogę.


Cytat na belce ma nas wprowadzić w mroki opowiadania i jest tak w istocie, dlatego pozostawiam go w spokoju, bo muszę się przyczepić czegoś innego. Czego? Linków przenoszących do kolejnych rozdziałów. W tej chwili masz ich siedem i całkiem to ładnie wygląda, ale co będzie, gdy naskrobiesz ich już ze czterdzieści? No, w głowie się nie mieści. Jak to się rozciągnie, to nawet mordoklejki nie dadzą rady. Pomyśl o tym. Ja Ci się nie narzucam i niczego Ci nie nakazuję, tylko zwracam Twoją uwagę na ten mały fakt.

O literach już było, więc parę słów o grafice. Zajebi… jest i tyle. Co, mało? Sami zobaczcie zamiast narzekać.

Treść:14/20

Nakręcił mnie ten szablon i już nie mogę się doczekać zawartości.


Prolog

Osobiście nie lubię takich wstępów. Niczego się z nich nie dowiaduję i chociaż są tacy, którzy już trzęsą galaretą, to mnie to nie rusza. Nazbyt poetyckie i patetyczne. Nie, ja tego nie kupuję. Dlatego lecę do pierwszego rozdziału.

Rozdział I: Gość

Zacznę od rzucenia w Ciebie gruzem – ten cytat jest obraźliwy. Nie wiem, co sobie myślałaś wstawiając go tam i do czego miał się odnosić– może do treści, oby do treści.

Uważaj, bo teraz cegła leci! Wiesz, czym jest formatowanie tekstu? Wiesz. To może poświęć chwilę i popraw ten rozdział. Tekst niesformatowany wygląda niby ogromny betonowy blok bez okiem i balkonów– chociaż te wcale nie dodają mu uroków – i trudno się go czyta.

Na dzisiaj mam dość, idę film obejrzeć, może uda mi się nie zasnąć przed telewizorem.

Wróciłem i przechodzę od razu do rzeczy. Rozdział pierwszy nie jest zbytnio zachęcający, a muszę Ci powiedzieć, że napisać coś, co od razu pochłania czytelnika bez reszty, nie jest prostą sprawą. Czasami zapowiedzią wydarzeń może być ich koniec. Potem robisz retrospekcję i opowiadasz historię od początku, a czytelnik wcale nie musi wiedzieć, że to koniec. W Twoim opowiadaniu jako pierwszy rozdział opisałbym historię „chojraka”, który wybiera się właśnie do tego lasu i tam zostaje pożarty. Trochę potu, strachu, krwi i bebechów sprawiłoby, że opowiadanie nabierze tej pożądanej grozy.

Koleś wbiegający do baru i klepiący trzy po trzy, nie robi na mnie wrażenia. Barman nieopuszczający swojego szynku to też mało przekonywująca postać. Bo kto mu robi zaopatrzenie? Klepiący koleś opowiada o wypełniającej się właśnie przepowiedni, czyli przybyciu innego zioma. Już widzę, że on istnym Bladem będzie.

Rozdział II: Kontrowersje

Znowu betonowy kloc, formatowanie się kłania. Oj, bo odejmę punkciki. Co do treści – lepiej, lepiej. Zaczynasz się rozkręcać. Kilku kolesi chowających obok karczmy rozczłonkowane zwłoki – nabieram ochoty na więcej. Jest co prawda trochę błędów interpunkcyjnych, ale nadrabiasz to stylem pisania.

Rozdział III: Kwestia wybawcy

Historia nabiera pędu, poznajemy wreszcie Wybawcę, o którym słyszeliśmy już wcześniej. Pan okazał się być panią, co wprawiło mężczyzn w barze w zły humor, zupełnie nie rozumiem dlaczego. Ja bym tam chciał, żeby mnie jakaś kobieta wybawiła. Drogie panie, po zmierzchu jestem wasz.

Ale, ale… jest i mankament. Trzeci rozdział, a my nawet baru nie opuściliśmy, raz – co prawda – znaleźliśmy się na zewnątrz, a tak ciągle kurz z podłogi wciągamy. Może zmieniłabyś wreszcie miejsce akcji, bo zostanę alkoholikiem. Jeżeli następny rozdział też będzie się toczył w barze u Odina, to ja sam do tego lasu idę na potwory zapolować.

Rozdział IV: Początek końca

Wezwać by się chciało wszelkie bóstwa o pomoc. Jeszcze trochę przeciągniesz akcję i będziemy mieli morganową „Modę na sukces”. Akcja opowiadania wlecze Ci się niemiłosiernie. Jedyne co się wydarzyło, to przejście przez most dwojga wybawców i Odin klękający przed kufrem. Umieram! Miej, kobieto, świadomość, że Ty nie książkę piszesz, w której obracam stronę i mam następny rozdział, lecz opowiadanie umieszczone w internecie. Dwadzieścia pięć dni ludzie czekają na ciąg dalszy, a Ty im tylko kufer i most serwujesz. Może lepiej połączyć dwa rozdziały i niech coś się dzieje. Ach, zapomniałem, nareszcie zaczynasz formatować tekst – to się chwali.

Rozdział VI: Reminiscencje cz. 1 i 2

Ta część to już zalążek czegoś dobrego. Domyślam się, że kawałki tekstu pisane kursywą są wspomnieniami głównej bohaterki – chociaż nadal nie wiem, czy mogę ją tak nazywać. Cofają nas one w czasy jej dzieciństwa i wyjaśniają, przynajmniej w niewielkim stopniu, pytania powstałe podczas czytania poprzednich rozdziałów. Bardzo mi się podobał opis tego chłopca i przebieg jego rozmowy z potworem w lesie, ale użycie określenie „Futrzak” by opisać przerażającą, pokrytą sierścią istotę to trochę zabawne. Futrzakiem można nazwać kotka i małego niedźwiadka, ale potwora…

Opisy:3/5




Nie będę się czepiał za bardzo, bo uważam opisy za wystarczające. Nie są zbytnio rozbudowane, co czasami odstrasza czytelnika, ale sprawiają, że można poczuć ten mroczny klimat, który panuje w Vetur. Masz ładny styl, stosujesz porównania i pięknie łączysz ze sobą zwykłe wyrazy, dzięki czemu wszystko jest zrozumiałe i jednocześnie – tu brakuje mi słowa – baśniowe? Ech, mam czarną dziurę w mózgu. Puk, puk – stukam się w głowę żarówką energooszczędną, którą wykręciłem z lampy. Wiedziałem, że muszę jeszcze coś kupić. Teraz coś mi się przypomniało. U, żarówka zapłonęła, lepiej ją odłożę.


Jest jeden opis w Twoim opowiadaniu, który szczerze mnie rozbawił. Opis głównego bohatera. Płaszcz zsuwający się po ramionach i w teatralny sposób opadający na podłogę, oczy zmieniające barwę i miedziane, kręcone włosy oraz przyciasna koszula eksponująca biust (o niej nie możemy zapomnieć) to obraz prawdziwego Wybawcy, pogromcy potworów. Dziewczyno, przestań oglądać kreskówki, bo bardzo duży jest ich wpływ na Twoją twórczość. Na szczęście moje i Twoje to jedyny taki pożałowania godny epizod. To, co jest w mangach, niech w nich pozostanie, a Ty, kwiecie mój, staraj się czerpać z otaczającego Cię świata.




Dialogi 4/5




Widzisz, moja droga, o to właśnie chodzi, żeby z dialogu można było wywnioskować, jaką osobą jest ten, kto daną kwestię wypowiada. Różne cechy charakterów postaci wywołują różne wypowiedzi i zachowania i to właśnie widać w Twoim opowiadaniu. Cieszy mnie, że postacie wypowiadają się zdaniami złożonymi i całkiem logicznie potrafią się wysławić, a niektórzy to już prawie filozofami są. Takie mają wywody, jakby przeczytali prace wszystkich greckich i muzułmańskich filozofów. Ale nic to, fajnie się czyta i opowiadanie wygląda bardziej profesjonalnie. Bo musisz wiedzieć, że zdarzyło mi się czytać takiego gniota, po którym miałem wrażenie, iż pięciolatek lepiej potrafi się wysławiać.

Kreacja bohaterów i świata przedstawionego 4/5




Akcja opowiadania toczy się na Islandii, lecz gdyby to nie było jasno powiedziane, to w życiu bym się nie domyślił. Islandia kojarzy się wszystkim z pagórkowatym terenem porośniętym trawą, porostami i niskimi krzewinkami. Lasy owszem są, ale jakoś trudno mi wyobrazić sobie potwory w brzozowym zagajniczku, to już prędzej ponętne rusałki widziałbym w takim otoczeniu niż paskudnie zmutowane zombi. Pewnie znowu się mylę, bo na Islandii jeszcze nie byłem, Ty zapewne tak i dlatego wiesz, co piszesz. Sama wyspa nadawałaby się na horrorek z upiorami włóczącymi się po wrzosowiskach i wyłażącymi z mgły, tudzież z pary wydobywającej się z licznych gejzerów. Pomyśl o tym. Trochę więcej o sławnym Vetur też by się przydało, bo na razie znamy tylko karczmę, poza tym o samym miasteczku niewiele wiadomo.




Bohaterowie. Na plan wynurzają się nam trzy postacie. Sławetny karczmarz Odin, który nie wychodzi obecnie ze swojej karczmy (lecz któż wie, co on robił w przeszłości?) wysuwa się nam na prowadzenie i rości sobie prawo do tytułu głównego bohatera, a to za sprawą tego, że wciąż przewija się przez opowiadanie. Koleś udaje obojętnego, nic go nie interesuje, zwłaszcza las, jego mieszkańcy i owiana tajemnicą przepowiednia o Wybawcy, który uwolni miasteczko od dzieci śmierci. Dlaczego napisałem, że koleś udaje? Bo takie mam właśnie wrażenie. Ja też często udaję, że nie mam pojęcia o pewnych sprawach, gdy nie chce mi się o nich rozmawiać. Następna jest nieznana nam z imienia Wybawczyni o rudych bujnych włosach i oczach zmieniających kolor. O tej pani nic nie wiemy, więc przejdziemy dalej do mega-wypaśnego, samozwańczego wybawcy, którego imienia nie pamiętam i nie chce mi się go teraz szukać, Ty wiesz o kogo mi chodzi. Zbawca Vetur jest bezczelnym, zadufanym w sobie pajacem, któremu się wydaje, że wszystkie laski na niego lecą – czy my się znamy, że tak dobrze mnie opisałaś? Sumując, zanosi się na dłuższe opowiadanie, bo na razie niczego się nie dowiadujemy. To poniekąd dobrze, bo masz szansę rozwinąć swoje postacie. Możesz nadać im dowolne charaktery, chociaż zalążki już się ukazały. Spraw, proszę, by każdy bohater miał nieco odmienny charakter, nie spłycaj ich za bardzo, nich kierują się wżyciu różnymi przesłankami.




Fabuła:5/10




W tej chwili jest mi ciężko ją ocenić, bo niewiele się wydarzyło, ale zanosi się na coś całkiem ciekawego. Twoje opowiadanie nie jest jednotorowe i nie przedstawia nam tylko jednej historii. Poznajemy pomału losy karczmarza, wiemy już co nieco o Wybawczyni, a z przeszłości tych dwojga wyłaniają się tragiczne losy chłopca o imieniu Gabriel. Pamiętaj o umiejętnym i stopniowym serwowaniu akcji. Postaraj się zachować wielowątkowość. Nie każdy rozdział, przecież, musi opowiadać o jednych wydarzeniach.

Chyba się powtarzam. Tak, powtarzam się, a to oznacza tylko jedno – powinienem się już zamknąć.






Ortografia i poprawność językowa 7/10

Mogłoby być lepiej. Prawdę mówiąc, spodziewałem się trochę większego zaangażowania ze strony osoby, która zamówiła sobie szablon na miarę i ma całkiem sporą statystykę, a Ty, moja miła, nie starasz się. Gubisz przecinki w miejscach tak prostych i oczywistych, że to aż dziwne. Rozumiem, możesz mieć wątpliwości w niektórych przypadkach, ja też je mam i dlatego pod łapką trzymam zawsze zasady interpunkcji. Jeśli nie masz ich w główce, poszukaj w internecie, ale na czerwone pantofelki Dorotki, nie zapominaj o przecinkach pomiędzy dwoma czasownikami w formie osobowej.

Czytając Twój tekst, zrozumiałem, że jesteś bardzo oszczędną osóbką i dlatego często oszczędzasz spację. To się chwali, o sprzęt należy dbać, ale nie zapominaj o estetyce Twojego mrokowego opowiadania. Po znakach interpunkcyjnych należy postawić odstęp, i to bezwzględnie. Nie rozumiem, jak możesz umieścić taki tekst. Nie podkreśla Ci się na czerwono? Jeśli nie, to zmień przeglądarkę. Ja mam Firefoxa i gdy walnę jakąś gafę, a co, też mi się zdarza, to zaraz mam na monitorze piękną czerwoną falbankę. Gdy się rozpędzę i nie zerkam w ekran, to istne Moulin Rouge mi wyskakuje.

Teraz spójrzmy, co Zoltan złowił w swoje sieci.




Odmiana:

„starą kontuar”- według Ciebie „kontuar” jest rodzaju żeńskiego? Bo według mnie męskiego.

„tą wizytę” – tę wizytę, ponieważ w bierniku liczby pojedynczej rodzaju żeńskiego prawidłową formą jest „tę” a nie „tą”.Forma „tą” jest używana w języku potocznym, jednak w literaturze starajmy się używać prawidłowej wersji.







Stylistyka:

„[...]podążył kierunku łomotu.” – połknęłaś „w”.

„Dla niego jednak był to tylko mit. Cały czas był zamknięty w tej swojej oberży.” – był i był, a może go nie było? Powtórzenie.

„Kilkakrotnie otworzył usta, ale słowa jakby zamierały mu na twarzy.”- słowa zamierające na twarzy – to brzmi trochę dziwnie. Głos może uwięznąć w gardle.

„mijając go bez słowa weszli do środka, rozsiadając się przy jednym ze stołów.”- mijając go bez słowa[,] weszli do środka by rozsiąść się przy jednym ze stołów.

„Trzeci mężczyzna doszedł do pozostałych dopiero po kilku minutach, ciągnąc za sobą duży, czarny wór.” – może zamień „do” na „po” i wtedy będzie zabawnie, ale tak na poważnie. Doszedł to trochę dziwne wyrażenie na określenie całej sytuacji, zamieniłbym je na – dotarł.

„Przykucnął zdyszany nad worem i rozchylił pokazując, że dotrzymał umowy.” – co rozchylił? Nogi, pośladki, usta? Przykucnął zdyszany nad worem i rozchylił go, pokazując, że dotrzymał umowy.

„[...]odwrócił się kopiąc dalej.” – by kopać dalej.

„Nachylił się nad Odinem, że ten cofnął się o kilka kroków” – Nachylił się nad Odinem tak, że ten cofnął się o kilka kroków. Lub: Nachylił się nad Odinem, tak że ten cofnął się o kilka kroków. Obie wersje są poprawne, a przecinek nadaje zdaniu pożądany wydźwięk. Czytając, zrób przerwę w miejscu przecinka, na pewno dostrzeżesz różnicę.


„Jego ciemne oczy mierzyły wzrokiem Odina i nawet nie wiedzieć,kiedy,jego ręce znalazły się na starej koszuli starca.” – Jego ciemne oczy mierzyły wzrokiem Odina i nawet nie wiedzieć kiedy, jego ręce znalazły się na zatłuszczonej koszuli starca.To tylko przykład.


„wodziły za pchającymi wiatrem liśćmi”- chyba pchanymi wiatrem liśćmi, lub liśćmi pchanymi wiatrem.







Interpunkcja:

„[...]opadając następnie na blaty tworzył przeróżne wzory.” – przecinek przed „tworzył”- imiesłów i czasownik w formie osobowej oddzielamy przecinkiem.

„[...]kufle obijały się o siebie zrzucając tym samym”- jak powyżej; imiesłowy oddzielamy przecinkiem, czyli wstawiamy go przed „zrzucając”.

„zatrzymawszy się na najbliższym krześle zwrócił uwagę na Odina.” – zatrzymawszy się na najbliższym krześle, zwrócił uwagę na Odina.




Pozwolisz, że miejsca, w których powinny się znaleźć przecinki, będę oznaczał w ten sposób [,] doooobrze?

„wbijając wzrok w brudne naczynia[,] zaczął mozolnie je myć.”

„Zapomniałeś starcze[,] ile złego spotkało mieszkańców[...]”

„Nie wiesz[,] co się dzieje, [...]”

„otworzył je[,] chcąc kontynuować monolog [...]”

„Odgłosy, które dobiegały do mych uszu w nocy[,] były niemniej [...]”

„A wy bierzecie go za bohatera[,] choć tak na prawde[,] nie wiecie nawet[,] kim jest.” lub „A wy bierzecie go za bohatera[,]choć tak naprawde… nie wiecie nawet[,] kim jest.” postawienie znaków w tym przypadku zależy od tego, jak miało zabrzmieć to zdanie. W Twoim wydaniu jest ono całkowicie pozbawione uczuć. Przecinki oddają również miejsce, w którym pada akcent zdaniowy. W tym miejscu wypowiedz jakby nasilała się. Aby to sprawdzić powiedz zdanie na głos, tak jakbyś chciała, by ono zabrzmiało, a potem dostosuj znaki. Może to być wielokropek, który oznacza zawieszenie głosu; możesz użyć myślnika, który pełni podobną funkcję do wielokropka – ale w dialogu sprawiłby zamęt. Jeszcze jedno – naprawdę.

<żegnali się słowami „nie martwcie się. Wrócę zanim słońce schowa się za wzgórzem.” > – cytat nie jest wyrwany z kontekstu więc powinien zaczynać się dużą literą. Kropka na końcu przed cudzysłowem odnosi się do cytatu a nie do końca zdania, więc po nim (po cudzysłowie) też powinna być kropka.




„Widzę znacznie więcej niż wam się wydaje.” – wiesz, kiedy przed wyrazem niż nie stawiamy przecinka? Gdy wprowadza nam ono porównanie, np. głupsza niż but z lewej nogi; lub – gdy oddziela on elementy zdania prostego, np. Miał wtedy nie więcej niż dziesięć lat. Natomiast w przypadku zdania z Twojego opowiadania spójnik niż łączy dwa zdania: Widzę znacznie więcej[,] niż wam się wydaje. Następny przykład: […] mówią o wiele więcej[,] niż chciałbym wiedzieć.




„sprawdzał[,]czy jeszcze jest czy może zaczynają [...]”




„Niepokojąca cisza[,] przerywana głośnym chrapnięciem Odina[,] wędrowała po miasteczku w poszukiwaniu swojego miejsca.” – wtrącenia oddzielamy przecinkiem i kiedy czytasz to zdanie w całości, brakuje tych przecinków, zwłaszcza tego drugiego.

„[...]przedzierając się przez tłustą warstwę mgły[,] docierało do okiennic.”

„Zanim ponownie podał mężczyznom piwo[,] podszedł do okna[...]”

„ […] pozwolił[,] by małe promienie słońca tańczyły[...]”

„[...] i odchodzili tam[,] skąd przyszli.”

„Kiedy powoli zaczynał zasypiać[,] zerwał się na równe nogi [...]”

„To, co zobaczył[,] było nie tyle dziwne [...]”

„udając, że nie wie[,] o co chodzi[,] starał się zachowywać normalnie.”





„-Słyszałeś[,] starcze[,] o naszym wybawcy [...]”- wyrazy w wołaczu oddzielamy przecinkiem.

„[...] znajdujesz się pomiędzy niebem, a ziemią.”- ten przecinek jest zbędny, ponieważ nie oddziela on dwóch zdań, lecz części jednego zdania. Możesz to sprawdzić w słowniku.





„Brud opadł całkiem, tworząc przed wejściem grubą ‘wycieraczkę’.” – ale mam zajawkę, gdzie na klawiaturze znajdują się takie znaki i co więcej, od kiedy je u nas wprowadzono? Ale poważnie. Masz słuszność – nieoczekiwane zakończenie takie, którego nie należałoby się spodziewać, można wyróżnić cudzysłowem lub myślnikiem, znaki Ci się tylko pomyliły.

„Stojąc między wysokimi pniami[,] obserwował zakrwawione niebo. – to dziś. – tak, dzisiaj dzień żniw.”- Kropka i mała litera równa się błąd ortograficzny.




„Spójrz mi w oczy, i powiedz, że nie są piękne…”- teraz Ty spójrz mi w oczy i powiedz, po co Ci ten przecinek przed „i”? Można go postawić wtedy, gdy zdanie za nim jest wtrącone, ale u Ciebie tak nie jest, więc ten znak jest tam całkowicie zbędny. Jeszcze raz napiszę „jest” i możesz mnie Meikuś walić z ocenialni.





„-Cczym? – Łzy ciekły mu po policzkach. – Przypuszczalnie właściciel uśmiechnął się w ciemnościach [...]” – Ten sposób użycia myślników sprawia, że czytelnik myśli, iż po opisie następuje dalsza część wypowiedzi. Kropka bez myślnika i będzie wszystko jasne.




Ortografia:

„Kobiety płakały, Mężczyźni [...]” – dlaczego z dużej litery? Przecież to nie jest nazwa własna.




Teraz takie małe ciekawostki:




„Halo, jest Pan tam?”- mała dygresja odnośnie słowa „pan” pisanego dużą literą. Tej formy używamy zwracając się do kogoś bezpośrednio w liście czy mailu, ale w opowiadaniu używany małej litery.

„Dlatego,Mój Drogi Gabrielu” – to z dialogu, jak myślisz, dlaczego Ci to pokazuję? Ano, z tego samego powodu co powyżej.

„Stąpając po apatycznej ziemi” – u, personifikacja nam się włączyła. Ziemia lub gleba, jak kto woli, odczuwa, a raczej nie odczuwa. Może nie powinienem się tego czepiać, bo za chwilę mogę zostać zaatakowany przez „Zdezorientowane drewno”, a to mogłoby mnie zaboleć.




Oryginalność tematyki: 2,5/5

Teraz mam problem, bo z oryginalnością jest tak, że wyczerpała się nam jakieś dwa tysiące lat temu, a może nawet wcześniej. Wymyślić coś, czego jeszcze nie było, łatwe nie jest. Ty wybrałaś sobie za cel opowiadanie fantasy na pograniczu horroru. Musisz jeszcze dopisać kilka rozdziałów, bym mógł powiedzieć, że Twoje dzieło jest oryginalne. Na razie dostaniesz ode mnie połowę punktów na zachętę.

Dodatkowe punkty za wybitne zasługi: 3/10

Dostajesz trzy punkty za styl. Trzymaj poziom, bo dobrze Ci idzie.




Suma:34,5/60

Ocena:dobra




Padam na dywanik i biję pokłony w podzięce za ukończenie tej oceny i pozostanie przy zdrowych zmysłach. Tak mi się wydaję, a Wy jak myślicie? Jestem jeszcze normalny?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz