Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


sobota, 27 sierpnia 2011

(728) about-anime

Powroty są prostsze niż się wydaje, wiecie?
As ocenia about-anime.
Witamy, w świecie żywych istot, Shinigami! Masz zaszczyt być pierwszą, którą As oceni po reaktywacji Opieprzu, cieszysz się? Już widzę, jak Ci się uszy trzęsą…

Pierwsze wrażenie 1/10
About-anime to nazwa, którą łopatologicznie rozłożymy jako „o anime”. Zastanawia mnie, skąd polska fanka anime, które jakby nie było wiąże się w swej istocie z Japonią, wytrzasnęła pomysł na adres swojego bloga w języku angielskim. Tak, przyznaję, 30% blogów na Onecie to blogi nieistniejące, opuszczone, zawieszone, lub stworzone na potrzeby podstrony jakiegoś innego bloga, ale czy naprawdę nie byłaś w stanie wymyślić innego adresu? Nie rozumiem tej mody na angielskie adresy, angielskie cytaty, liryczne słowa po angielsku zawieszone między belką a nagłówkiem. Jeśli zamierzasz reprezentować słów kilka o anime, to czemu po angielsku?
Po kilku zdaniach skrobniętych na temat adresu wracam do przeglądarki. Ot i zaskok – cały blog już załadowany! Jednak wolniejsze łącze miało swoje zalety… Widziałam belkę najpierw, potem nagłówek, potem tło bloga, a na koniec to wszystko składając się w całość powodowało głośne buczenie mojego komputera. Teraz muszę selektywnie odłączać poszczególne elementy, żeby rozłożyć złość na kawałeczki. W całości byłaby nie do ujarzmienia.
Belka głosi „Sens nie jest tak potrzebny, jak nam się wydaje”. Czyli powiadasz, że sens nie jest potrzebny już na starcie, to dobrze, oszczędzę czas na szukanie sensu i może w tym czasie zrobię coś kreatywnego i bez sensu? Może posmaruję moją pomarszczoną twarz kremem na noc, mimo że to wczesna godzina? Pff. Postarajmy się to zdanie rozłożyć na czynniki pierwsze. Ja uważam, ze sensu potrzebne jest dwa gramy, a Ty mówisz, że on nie jest tak potrzebny, jak nam się wydaje. Czyli albo potrzeba mi sensu więcej niż dwa gramy, albo mniej niż dwa gramy. Jest też wersja z uczepieniem się słowa „tak” w tym zdaniu – sens jest potrzebny, ale nie „TAK”. Nie „tak”, czyli jak? Zaiste – belka sensu nie ma i według Ciebie nie jest to ujma, według mnie jest. Cóż, jeden lubi jak mu Cyganie grają, drugi jak mu buty śmierdzą.*
Nagłówek jest punktem ciężkości całego bloga. Zwrotnica powiedziałbym, bo gdybym weszła tu z przypadku, to właśnie nagłówek zwróciłby mnie z tej mrocznej drogi. As lubi mrok, tak, ale nie w tak słabym wykonaniu… Z nagłówka dowiedziałam się, że masz na imię Asia, radzę następnym razem zmienić nazwę pliku od koleżanki, czy blogowej znajomej, która Ci ten nagłówek zrobiła, bo nie szanujesz swoich danych osobowych, a potem Cię jakiś Łoś Pederasta* dorwie. Nie żartuję. Na obrazku – ledwo, bo ledwo, ale – widać dwie postaci, odwrócone do siebie plecami, prawdopodobnie tuż przed pojedynkiem. Jedna z nich to Ichigo Kurosaki, a druga to Uchika Sasuke. Pod podpisami (bo przecież sama nigdy w życiu bym nie rozpoznała…) widzimy epickie angielskie „Who will win??”. Przypomina mi to zamiłowanie łamanej angielszczyzny z adresu… Na Twoje pytanie (kto wygra?) muszę stanowczo i zdecydowanie odpowiedzieć, że na pewno nie Ty! Przegrałaś właśnie jeden cenny punkt, przez który nie ukończysz misji. Gdybyśmy jeszcze mieli mało wrażeń na dole ekranu widnieje rozpikselowany napis „Życie rzeczy pięknych jest krótkie…” Tak, moje życie też jest krótkie, za krótkie, żeby czytać takie bzdury. Eureka! Rzeczy nie mają życia, tym wyróżniają się od zwierząt, roślin, grzybów i czego tam jeszcze! Olśniło, nie? Aż mnie po oczach bije… Nagłówek jest w świetnych kolorach – czarnym, błękitnym i pomarańczu, ale jakość obrazka, tak brutalnie zgwałcona przez jakiegoś pseudo graficiarza, i jakość napisów (a raczej brak jakości) nie pozwala patrzeć na niego przychylnym okiem… Wiesz, Droga Shinigami, co jest najgorsze? Nawet nie to zamalowanie czarnym pędzlem krańców obrazka, nawet nie te nierozczytane i bezsensowne napisy! Najgorsze jest rozjechanie tego nagłówka na siedem stron świata. Biała ramka wokoło nagłówka miała go opleść i nadawać równiutki kształt kolumnom, niestety z lewej strony ramka wpada w kolumnę nierówno, a z prawej zeżarł ją jakiś Shinigami, bo zapewne nie było jabłek.
Kolumna lewa złożona jest ze statystyki i linków. Linków, w których hiperłączami, zamiast najczęściej spotykanych adresów bloga, lub pseudonimu autora, są krótkie charakterystyki blogów. Na przykład pierwszy blog ma opis „Zajebiste.”, drugi „Super, acz z uwagami.” i tak dalej. Nie wiedzieć czemu stawiasz kropki przy odnośnikach, chcesz zagęścić teren czy poudawać, że to pełnowartościowe zwroty? Widzę też odnośnik „O mnie”, więc załączam sobie Łosia – Anty – Pederastę i wchodzę. Nosz krucafiks! Więcej informacji nie mogłaś o sobie podać? Imię, wiek, data urodzenia, miejsce urodzenia/zamieszkania, GG, kolor włosów, wzrost i wagę. Czy coś więcej potrzeba żeby Cię namierzyć??? Nawet Twój wskaźnik BMI mogę policzyć, dziewczyno! Ogarnij się i usuń w tym momencie dane o sobie z tej, tak łatwo dostępnej strony! Twoja „charakterystyka” w niczym nie zachęca lub zniechęca do czytania Twojego bloga, a otwiera Ci świat na internetowych przestępców! Nawet ta okropna grafika rodem z „Sali Samobójców” ich nie odstraszy, uwierz mi.
Podsumowując pierwsze wrażenie wylogowałam się z sieci, bo potrzebowałam przerwy. Miało być epicko, z angielska, strasznie i lirycznie, wyszło nieuporządkowane i nierówne bagienko, które zmusiło mnie do odejścia na jakiś czas od komputera i zrelaksowania się przy odpowiedniej muzyce.
Dostajesz jeden punkt, za czarne tło i białą czcionkę.
Treść 1/25
Czeka nas działalność świata młodych w klimacie opisanym takim zdaniem „Będą tu pokazywane zarówno treści yaoi jak i nie yaoi i zwisa mi czy myślicie,że to zły pomysł”. As uważa takie lekceważące podejście do czytelników za zły pomysł, ale w sumie, to Twoje podwórko, zwisa mi to. Ponieważ opowiadanie nie jest ciągłe, weźmy na tapetę pierwszy, ostatni i kilka postów ze środka działalności bloga.
Dobry.
„Niniejszym od dzisiaj zaczynam działalność mojego bloga. I powiadam! nie zakończę go choćby nie wiem co!” Błąd na błędzie, ale mniejsza z tym, proszę Państwa, nastało „choćby nie wiem co”, bo Shinigami już dawno nie pisze. Może to brak czytelników sprawił, że się zniechęciła? Może to Ci sami, których tak lekceważąco olała zwisaniem? Yhm. W poście w punktach dowiadujemy się, że blog nie będzie zawieszony, zamknięty, przeniesiony i że będą na nim treści yaoi i nie yaoi. To jakby ktoś na początku kryminału napisał „Ten kryminał powstanie, bez żadnych przerw będę go pisał przez następne trzy tygodnie, obiecuję!”. Nie wiedzieć czemu rozbawiło mnie to.
Sakura. cz. 1
Cóż to za tytuł??? Powinno być: Sakura – część pierwsza. A nie mi tu wyjeżdżasz z takimi krzaczkami… Post to oczywiście fan-fiction. Główna bohaterka – Sakura – jest po ciężkiej misji i nie może spać, dowiaduje się, że musi się przeprowadzić do innej wioski, w której kiedyś zabiła kilku członków ANBU. Jej przyjaciółki, których nie znamy i raczej nie poznamy, postanawiają ruszyć razem z nią. Na drugi dzień dziewczyny po dotarciu do wioski oglądają mieszkanie, w którym pojawia się problem – nie ma trzech łazienek, tylko mniej. No rzeczywiście, Sodoma i Gomora! Jak na studiach będziesz szukała w mieście mieszkania i na cztery współlokatorki uda Ci się znaleźć mieszkanie z czterema łazienkami, napisz do mnie, zwrócę wtedy Ci honor… To kosmetyczki z pachnidłami z Avonu im się na jednej półce pogryzą??? Ech. Po jakimś czasie dziewczyny leżą w słońcu na zielonej trawce i w ich stronę zbliża się Naruto, na czym kończy się post. Oczywiście brak spójności z realnym światem i przeważające dialogi to typowe cechy fan-fiction, których niestety nie zabrakło i u Ciebie. Dodatkowo trudno mi ocenić opisy, bo czuć w nich ogromne napięcie autorki na „epickość”. Przykład? „Noc była zimna a niebo bezchmurne. Stała wpatrując się w niebo a jej długie włosy poruszane wiatrem oplatały jej sylwetkę.” Ciężki jest ten opis, włosy falują jak wymuszone, a bezchmurne niebo przygwoździło nastrój. Wszystko jest takie nadęte, a Twój zasób słownictwa tak ubogi! Przykład? „Piętnaście minut przed upływem godziny kobiety leżały już na wygrzanej słońcem trawie i opatulały się łagodnymi promieniami słoneczka.” Tam oplatały włosy, tu opatulają promienie, w kolejnym odcinku opluje nas deszczyk! Zapomniałabym – robisz jeden z wielu błędów osób, które piszą podobne historie na bazie jakiejś znanej sagi. Stosujesz w formie synonimów imion określenia typu „niebieskooki”, „brunetka”, „blondyn” i każdy, kto nie do końca rozróżnia Naruto od Sasuke, gubi się jak zając w kukurydzy. Kiedy już prawie rozwiązałam zagadkę, kto co powiedział i już prawie zrozumiałam, o co chodziło w tym poście, zaczęłam się zastanawiać czy brunetka ma czarne, czy brązowe włosy i znów jestem w koziej dupie. Gdyby był taki znak interpunkcyjny – zwątpiewnik, to tu właśnie uważałabym za stosowne go wstawić.
Sakura. cz. 2
Druga część historii rozpoczyna się w momencie, kiedy Naruto wita dziewczyny i kiedy zaczyna im mówić, jakie jest ich zadanie, one przerywają mu, ponieważ wiedzą bardzo dobrze, po co przyszedł. Kiedy chłopak proponuje im rozpoczęcie od zaraz, tej nieznanej mi czynności, która jest tak oczywista, że autorka zapomniała o niej wspomnieć, dziewczyny ustawiają się za nim z dzwoneczkami. Jakimi dzwoneczkami? W jaki sposób trzy dziewczyny zmieściły się za nim? Gęsiego, czy w rzędzie? W tym momencie moje zdziwienie pogrążyła wychylająca się zza krzaków Hokage, która powiedziała „No gratulacje. Mamy jak widać mamy jakieś nowe oryginały w wiosce”, po czym poszła sobie. KTO JEST HOKAGE??? Czy ja przegapiłam coś? Dziewczyny miały być elitą, a nie potrafią wyczuć czającej się w krzakach dziewczyny o imieniu Hokage? Myślałam, ze hokage to nazwa mistrza, nauczyciela, ale widocznie jej rodzice mieli kompleksy… Tak, ja mojego syna też nazwę „Magister” a córeczkę „Profesura”. Nie rozumiem tego opowiadania… Po ucieczce tajemniczej Hokage i z krzaków i po scenie z dzwoneczkami Naruto proponuje dziewczynom wyjście na imprezę, obiecuje przyjść po nie po dziesiątej. Dziewczyny plotkują o nim, po czym magicznym przyspieszeniem czasu dowiadujemy się, że chłopak przyszedł punktualnie. Na „dobrej zabawie w rezydencji” ich kolegi, Sasuke, dziewczyny zawierają znajomości w ekspresowym tempie i świetnie się bawią. Po kilku godzinkach główna bohaterka wychodzi na zewnątrz i oczywiście spotyka Sasuke, w którego bezdennych czarnych oczach nie bała się zatopić, bo jak sama stwierdziła – jest za duża. Czy to już tradycja, że gdy pojawia się mężczyzna robisz koniec odcinka? Ciekawe, kto wystąpi pod koniec całej serii, może dwóch na raz? Widać, że Sakura ma uraz do Sasuke i chce bardziej siebie niż innych przekonać, że nic do niego nie czuje… Nudy.
Sakura. cz. 3 i ostatnia.
Sakura podczas rozmowy z Sasuke (i mówienia mu, jak bardzo jest żałosny) zaczyna go całować. Bardzo konsekwentne, typowe dla nastolatki, która jest maszyną do zabijania, którą już raz skrzywdził i która dziękuje mu, że nauczył ją nieufności wobec ludzi. Mało tego, to ta, której kiedyś wyznawał miłość, ale w którego (jak to leciało?) czarnych bezdennych oczach nie bała się zatopić, bo jest za duża. Pięknie. Na szczęście ocknęła się pierwsza, a na drugi dzień rano opowiedziała wszystko współlokatorkom, które skacowane poradziły jej go zabić. Wieczorem dziewczyny wyprowadzają się z wioski, bo Sakura posłuchała rad przyjaciółek.
Opowiadanie w ogóle mi się nie podobało. Po pierwsze jest bardzo naiwne i mało konsekwentne – liczba łazienek niezgodna z ilością lokatorek to wielki problem, a owe lokatorki to maszyny do zabijania, które na imprezie „chichoczą jak pokemony” pijąc wystarczająco dużo, by mieć monstrualnego kaca nazajutrz. Może w ich wypadku, to nie musiała być tak duża ilość… Po drugie, opowiadanie ma opłakaną fabułę – Sakura narozrabiała i musi się przeprowadzić. W miejscu przeprowadzki spotyka dawną miłość, którą zabija, bo okazało się, że to nie była taka dawna miłość i musi wracać. Wszystko w towarzystwie dwóch chichoczących pokemonów, co bardziej od Naruto czy Aniołków Charliego przypomina „Romanse i przygody niezrównoważonej Jagody”. Po trzecie opłakany styl, na który składa się przewaga krótkich, czasownikowych dialogów i mało rozbudowanych opisów, które momentami graniczą z komizmem. Po czwarte i ostatnie, opowiadanie jest bardzo mało oryginalne. Czytałam mnóstwo takich.
W ramach nowszych postów przeczytam serię Nana, ale ocenię ją jako całość, ponieważ opisywanie jej odcinek po odcinku spowodowałoby, że ocena miałaby długość stąd do Singapuru.
Nana
Części od pierwszej do czwartej.
Nana to opowiadanie o młodej kobiecie imieniem Sebe, która jest śwarną babką, która pośladkami orzechy rozłupuje. Ma stopień porucznika, ale awansuje do kapitana, stanu którym zawsze gardziła. W pierwszej części poznajemy jej niepokorny charakter, w kolejnych częściach po woli otwiera się przed nami świat wojska rodem ze słabego anime. Droga autorko, popełniasz te same błędy, które widzieliśmy wcześniej – za dużo dialogów, za mało opisów. Narracje są nadęte i wymuszone, kreacje nierealne i niespójne. Na przykład główna bohaterka w pierwszym odcinku wyciąga z szafy swojego przełożonego i za nogi ciągnąc go zbiega ze schodów, po czym niechcący go upuszcza. Wybacz, ale po schodach? Za nogi? W dół??? Tylko nie wmawiaj mi, ze nawet jeśli go udźwignęła, że go nie zabiła! Dodatkowo Sebe jest wariatką, nie ma co tego ukrywać. Biega po łące i macha rękami jak ptak, tuż po awansie gra w rozbieranego pokera… Nie, to opowiadanie nie przekonało mnie do tego, że zrobiłaś jakiekolwiek postępy.
Większość mojej opinii została już powiedziana, ale jednak forma oceny opowiadania musi być określona przez święte zasady Cioci Meei, więc dla odmiany po suchej tyradzie serwuję w odpowiednich kategoriach przykłady wymienionych błędów. Mam nadzieję, że nikt mi głowy nie ukręci, za cytowanie w tej kategorii?
a)Opisy 0/5
Fakt, że opisy SĄ, nie zobowiązuje mnie do przyznania jednego punktu, prawda? To jak jedynka w szkole – nawet na nią musisz zasłużyć i przyjść do szkoły, bo w przeciwnym razie nawet na jedynkę nie zasługujesz!
„Jednocześnie wiedziała, że chłopak (miał na oko 15 lat) ma rację.” Opis w nawiasie to innowacyjne rozwiązanie! Gdyby J. K. Rowling o tym wiedziała, na początku pierwszej części Harrego Pottera napisałaby „Snape (na oko kochający Lily, w środku dobry człowiek) to twój nauczyciel eliksirów, Harry!” Wszystko jasne od samego początku, ale incognito w nawiasie, żeby nie musieć pisać nowego zdania, nowej kropki i znów klawiaturę eksploatować. Porażka.
„Przez moment między nimi zawisła cisza, a po chwili zaczęły chichotać jak jakieś pokemony(za przeproszeniem). Kiedy zdały sobie sprawę jak idiotycznie musiało to wyglądać wybuchnęły niepohamowanym śmiechem.” Czyli doprecyzujmy, Cisza zawisła, następnie rozległ się chichot pokemonów, choć to były – za przeproszeniem – trzy młode kobiety, które wbrew pozorom znały swój wizerunek z perspektywy obserwatora, co doprowadziło je do nowej fali niepohamowanego śmiechu. Co to ma być, że się tak – za przeproszeniem – brzydko wyrażę, co to ma kurczaki oskubane być??? Dopiski od autorki w nawiasie? Czytałaś Ty jakąś książkę? Komiks? Mangę? Nawet w mangach dopiski od autorów są albo na końcu rozdziału, albo w ukrytym miejscu na krańcu strony, nie w trakcie akcji!
„Sakra po ich odejściu zaczęła powoli wyłączać wszystkie napięte dotąd zmysły. Odprężała się.” Wyłączyła już oczy, uszy i nos, kiedy zapomniała, że według feng shui powinna zacząć od czucia. Ty – Autorko – przypadkiem sobie czegoś nie wyłączyłaś? Mózgu?
„Naruto przyszedł, o dziwo nie spóźniony i do tego opakowany w białe jeansy i koszulę tego samego koloru.” O dziwo zrozumiałam, że Naruto (niebieskooki, lub też blondyn – już pamiętam) przyszedł ubrany w białe jeansy i białą koszulę. Cud, że przyszedł ubrany!
„Zabawa zaczęła się już z udziałem dziewczyn, więc na dobre. A tempo zawierania nowych znajomości wręcz zabójcze. Po jakichś paru godzinkach dziewczyny musiały się przewietrzyć.”
Opis zabawy rozpoczyna się po słowie „zabawa” a kończy się wraz z końcem tego cytatu. No, rzeczywiste, impreza wymiotła całe miasto! Skoro dziewczyny dopiero po kilku godzinkach musiały zaczerpnąć świeżego powietrza, to czuje, że w wielkiej rezydencji Sasuke było jakieś dwie dziesiąte osoby na metr kwadratowy?
„-Co?- odsapnął z niedowierzaniem.” Zabawa dla małżeństw znudzonych klasycznymi rozrywkami – czytać takie blogi i próbować naśladować zachowanie bohaterów. Sto punktów w loterii As dla tego, kto odsapnie z niedowierzaniem słowo „co” i nie parsknie przy tym. Warto przed próbą trochę się przebiec, to pomaga w sapaniu. Próbowałam!
„Gwałtownym ruchem otworzyła szafę ukrytą w ścianie i wyciągnęła z niej swojego dowódcę. Za nogę. -Ała!- Zaprotestował, gdy zaczęła go ciągnąć po schodach.(…) Przywitała się z ukłonem, trzymając nadal kostkę Ikkaku. (…) Upuściła porucznika z zaskoczenia.” Albo Ikkaku jest taki mały, albo Sebe tak duża, albo to scena mająca wspólnego z REALEM tyle, to sieć Biedronka.
„Sebe wiedziała, że koledzy zaciągną ją do zabawy, choćby była w nie wiadomo jakim stanie, dlatego, przechodząc obok wspomnianych drzwi starała się wytwarzać jak najmniej hałasu.” Wytworzyłam wokoło siebie aurę powagi, ale weszłam na Twój blog i mi przeszło… Po prostu nie idzie się nie śmiać.
„Kilka lat temu wyskoczyłby z krzaków, zacząłby wrzeszczeć coś bez ładu czy sensu a potem śmiać się ze swojego niedorozwoju. Albo wszystko naraz. A tu proszę, jakie ciacho.- powiedziała na poły żartobliwie, na poły w zamyśleniu (nie wiem jak to miało by brzmieć, nigdy nie próbowałam).” Nawet nie wiem, jak skomentować tę wstawkę? Zrobiłaś losowanie w lotto jakie dwie emocje zmieszać, żeby w zdaniu fajnie brzmiało, ale nawet nie wiesz jak to ma brzmieć? No litości… A to nie jedyny taki przypadek!
„Sebe wielokrotnie powtarzała, że kapitan to największa pomyła pseudo demokratycznego społeczeństwa ( nie znam dokładnych definicji obu tych pojęć, wiec nie mam pojęcia, czy może istnieć coś takiego,ale podejrzewam, że wiecie, o co mi chodzi), jakim było Seiretei, od czasu stworzenia tegoż” Nie znasz znaczenia słowa „pseudo” i „demokratycznego” czy „pomyła” i „społeczeństwa”, bo nie wiem do której klasy szkoły podstawowej Cię zaliczyć… Może od początku – wychodzisz na dwór i widzisz takie jaśniutkie i cieplutkie – to słoneczko, tak?
„Oj,niedobrze. Zawsze, gdy zapada niezręczna cisza Nana śmieje się jak bakłażan po viagrze ( nie wiem, jaki to śmiech, ale wyobraźcie sobie, ze jest wyczepisty)”przypomniała sobie ze zgrozą Hinamori.” Jeśli nie wiesz, to spróbuj nakarmić bakłażana viagrą, pewnie STANIE się cud i usłyszysz ten śmiech. Jeśli nie, zawsze pozostanie Ci w rozpaczy zjeść ów bakłażan i samej zaprezentować wszystkim niezręczną cisze w wykonaniu Nany.
„Sebe i trzecia oficerka się roześmiały. Ta pierwsza z wdzięczności, a ta druga, no cóż, wstyd powiedzieć,ale… myślała… że Hinamori żartuje…. Wiocha, wiem.” Sztuczna szczęka wypadła mi z wrażenia. Nie tych otrębów zdań, ale Twojej oceny własnej twórczości! A ja myślałam, że Ty nie masz poczucia, co znaczy dobra literatura! Jednak masz! Wiesz, co piszesz. Ech.
Opisy są niespójne, nielogiczne, ciężkie i wymuszone! Burzysz klimat wstawkami w nawiasach, w których wypisujesz bzdury. Nie da się wyobrazić sobie tego, co tworzysz, bo za mało opisów piszesz, a jeśli już, to złe.
Na koniec zostawiłam opis sytuacyjny najlepiej prezentujący możliwości Shinigami.
„Jak.Makiem. Zasiał. Cisza. Kompletna. Pustka. Nic.”
Tak niech więc będzie. Cisza.
b)Dialogi 1/5
Dialogi to najgorsza część całego opowiadania, a że stanowią większą część Twjego literackiego dzieła, to… Huston, mamy problem.
„Przytaknął.
-A nie mogę zostać?- spytała.
Zaprzeczył.
-Aha- kiwnęła głową.” To są tak zwane dialogi czasownikowe. Powiedział, powiedziała, przytaknął, beknęła, pierdnęła. Przecież widzę, że powiedziała! Chyba więcej zabawy byłoby, gdybyś napisała „Aha – nic nie odpowiedziała”, bo teraz jest krótko i bez sensu, a tak byłoby przynajmniej śmiesznie.
„-Jakieś pytania?
-Nie.
Podziękowały i wyszły.” Wyszły i tyle je widzieli. One paszły, a dialog razem z nimi.
„-Tak. Ale się zmienił. Bardzo -odparła (wiecie która). ” Tak, tak, wiemy. Wiemy? Która??? Bohaterzy posługują się podstawową gamą słów na poziomie językowym A2; Tak, nie, a, bo, dlaczego, czy, kto, ja, ty on. Oczywiście do tego podstawowe czasowniki dochodzą; mieć, być, mówić, pytać. Dodatkowo dialogi są nieprzemyślane i urywają się w bardzo dziwnych momentach. Niektóre nie maja sensu (tego z belki bloga), a inne nie mają nic wspólnego z opisami. To znaczy, że bohater mówi jedno, robi drugie. Patrz – zdziwiony bohater odsapnął „co”.
c)Kreacja bohaterów i świata przedstawionego 0/5
Tu, Moi Państwo, się pośmiejemy.
„Wyszła na dach chatki, w której mieszkała razem z dwiema przyjaciółkami.” Chatka charakteryzuje się strzechą. Nie wierzysz? Wpisz „chatka” w Google. Google graficiarz prawdę Ci powie. Czy któraś z tych chatek wygląda dosyć solidnie, by utrzymać Sakurę razem z mistrzem wpatrujących się w gwiazdy? Więcej, czy któraś z tych chatek wygląda, jakby miała tyle łazienek, co lokatorów??? Kreacja świata przedstawionego na przykładzie chatki zabiła mnie śmiechem, co – sami rozumiecie – uniemożliwiło mi wczucie się w nastrój.
„Jesteś żałosny-wyszeptała… Przymknęła oczy, jakby z irytacją… Podeszła bliżej do Sasuke i uniosła głowę. Swoimi wargami musnęła jego usta a po chwili obydwoje zatopili się w namiętnym pocałunku. Sakra ocknęła się pierwsza.Otworzyła oczy i cofnęła się o krok. Odeszła.” Znów piękny moment, a As znów tarza się ze śmiechu! Błagam, naucz mnie przymykać oczy z irytacją! Umiem ględzić z irytacją, ale to utrudnia całowanie, a przymykanie oczy z irytacją to rozwiązanie dobre dla dwojga – i człowiek się pocałuje, i pokłóci! Super sprawa, tylko mnie naucz, proszę!
„Zrobiła śniadanie, i podała Aoi proszki przeciwbólowe mające złagodzić skutki kaca. Możliwe, że trochę pomogły. Mimo to brązowooka nadal siedziała w toalecie.” JEŚLI brązowooka to Aoi, to wytłumacz mi ten fenomen – miała ból głowy i rzyganie poranne i główna bohaterka nakarmiła ją przeciwbólowymi tabletkami? Że niby miały pomóc na rzyganie, czy głowę? Nie wiesz, że póki człowiek oddaje, co zjadł, nie podajemy mu przeciwbólowych na głowę, bo oddaje je szybko? Miałaś Ty kiedyś kaca?
„Przypominają Sakurę…- zastanowiła się Matsumoto, dobra koleżanka Nany,wskazując na niewielkie, różowe kwiatki, gdzieniegdzie powtykane miedzy źdźbła trawy.” Wybaczcie, ale tych „powtykanych” nie mogłam nie wrzucić, do teraz mnie brzuch boli od śmiechu! Shinigami! Jak ja mam podziwiać świat przedstawiony, jak Ty mi takie KWIATKI serwujesz??? Ha, ha, ha…
„- Ruszajcie tyłki, wy mendy!- prosiła w kółko stwierdzeniem, którego używała jej koleżanka Sebe, gdy rozstawiała swoich kolegów z oddziału po kątach.” Nie chciałabyś się przekonać jak „proszą” przełożeni w wojsku, uwierz mi.
Świat przedstawiony jest nie do przyjęcia, słowa jakie dobierasz rozpraszają uwagę i zamiast odpowiedni klimat powodują śmiech… Jeśli miałabym dać Ci jakieś rady, co zmienić – nauczyć się życia i zacząć pisać o świecie, który znasz i o ludziach, którzy mogą istnieć naprawdę. W chwili obecnej Twój świat wyimaginowany jest mniej więcej tak realny jak kupno parówki o zawartości 95% mięsa.
d)Fabuła 0/10
Fabuła Twoich opowiadań jest płytka, niejednorodna i niespójna. Bardzo irytują przerwy czasowe – raz akcja dzieje się wolno, skupiasz się na każdym słowie, a chwilę później mija kilka dni bez większych refleksji.
„Zorientowały się dopiero po jednej dziesiątej chwili. Po następnej części stały już za jego plecami, każda z dzwonkiem w ręku. Chłopak nie wydawał się zaskoczony, najwyżej lekko zdziwiony. ” Jeśli myślałaś, że jesteś mistrzem czasoprzestrzeni w tym zdaniu, to powiem Ci, że zostałaś mistrzem co najwyżej swojego zegarka. Jeszcze jedno – jeśli znajdziesz gdzieś w sieci zdjęcie kogoś, kto jest zdziwiony, ale nie zaskoczony, podeślij mi link, z chęcią zobaczę, jak to cudo wygląda.
Fabuła jest przewidywalna. Wątek Sakura i Sasuke to najgorszy fan-fiction, jaki czytałam. Gorszy był chyba tylko ten, w którym Severus w tajemnicy przed wszystkimi śpiewał Hanę Montanę na karaoke… W drugim opowiadaniu natomiast wszystko jest odrealnione i nielogiczne. Główna bohaterka najpierw jest równą kobietą, potem zatrudnia tyrana, zwalnia przyjaciółkę i wykorzystuje swoją władzę do własnych celów. Nie czyta się tego przyjemnie, nie jest to interesujące i naprawdę nic mnie nie zaskoczyło wystarczająco, żebym spadła z krzesła.
Podsumowując piszesz opowiadana, jakich setki zapełniają blogi mniej i bardziej znane. Twój jest mniej znany, ale może i lepiej, kiedy usuniesz i zapomnisz, będzie mniej wstydu. Kilka porad od As, w ramach bonusu i rekompensaty, za tak małą ilość punktów. Po pierwsze – nigdy nie pisz o czymś, czego nie znasz – na przykład o życiu na własną rękę trzech dziewczyn. Po drugie – czytaj, czytaj i jeszcze raz czytaj. Po trzecie – nigdy nie zaburzaj proporcji dialogów do opisów, tych drugich powinno być zdecydowanie więcej i powinny pojawiać się w każdym nowym miejscu, z każdą nową osobą w opowiadaniu i z każdą nową przygodą. Po czwarte i ostatnie na chwilę obecną – NIGDY nie pisz w nawiasach swoich dopisków. NIGDY.
Ortografia i poprawność językowa 2/10
Ten punkt to zawsze ludzkie dramaty… Ortograficznych błędów szukałam zawzięcie i znalazłam jeden, więc cztery punkty to maksymalna ilość punktów, jaką mogłabym Ci dać, gdyby poza tym wszystko było okej. Ponieważ oprócz tego znalazłam jeszcze całą masę błędów, dostajesz dwa punkty. Prezentuję tu tylko małą próbkę, bo i tak ocena już przejmuje honory od „Mody na Sukces”.
„Jednocześnie wiedziała, że chłopak (miał na oko 15 lat) ma rację.” Wiedziała jednocześnie, że chłopak ma rację. Chłopak, nie mężczyzna, bo miał zaledwie piętnaście lat.
„-Wejść.- odpowiedział jej zza drzwi znajomy głos.” – Wejść – odpowiedział zza drzwi znajomy głos.
„-Godzina. Co możemy zrobić w godzinę?- skierowała swe pytanie do Sakury ktuczowłosa.” -Godzina, co możemy zrobić przez godzinę? – Kruczowłosa kierowała swoje pytanie do Sakury.
„Sakra” Sakura, chyba ze to jakiś skrót, który ma przywodzić sakralną wersję Sakury?
„Do obiadu nie wymyśliła nic konkretnego i co jakiś czas rada przyjaciółek wracała do niej.
Ale za każdym razem ją odrzucała.” Do samego obiadu nie potrafiła wymyślić konkretnego rozwiązania i co jakiś czas wracała do niej rada przyjaciółki, ale starała się ją odrzucać.
„Ale skądś wiedziała, że to nierozwiąże jej problemu.” Ale wiedziała, że to nie rozwiąże jej problemu.
„Wejście otworzyło się gwałtownie, a stojący za nim Yumichika wciągną dziewczynę do pomieszczenia.” Wciągnął.
„-Co to?
-Nowa opaska, poprzednią zniszczyłaś-odpowiedział – Tą misją udowodniłaś że już więcej cię nie nauczę. Odchodzisz i …
-„nie obchodzi mnie, co się z tobą stanie”- dokończyła jego ulubione, a przynajmniej najczęściej wypowiadane powiedzonko.” Sakura nie powinna mówić w cudzysłowie. Ona nie cytuje tylko mówi to, co myśli, że chce powiedzieć jej mistrz.
„-Dzień dobry. Nazywam się Hayasaga Kiuske, a to Sunako i Aoi Yasutora. Nasz mistrz, taki niski, białowłosy chłopak zaoferował pani nasze umiejętności.” Czy to nie jest dziwne, że siebie i dwie przyjaciółki przedstawia z imienia i nazwiska, a mistrza z takim lekceważącym „taki w brzydkiej czapce kolo”???
„No sorry wielkie a te ostatnie zdania inną czcionką ale coś mnie sie poknociło z klawiaturą i zwyczajnie nie ma jak tego naprawić(a z moją wiedzą o komputerach to zapewne moja wina). (…)
Mam nadzieję, że wam sie podobało choć na 100% nie wiem i skłaniam do częstszego korzystania z ikonki czy tam z czego pt. „Skomentuj mnie” bardzo proszę. ” Tak Ci się poknociło, że aż „ę” zeżarło? Przepraszam, za problemy z czcionkami, ale nie potrafię naprawić problemu z klawiaturą. Mam nadzieję, że opowiadanie się podobało, jeśli tak, zapraszam do komentowania.
„Z każdego kąta słychać było okrzyki typu ”o, Nana!”,albo „usiądź tutaj, musimy pogadać o tych grzybach, co mi je miałaś ususzyć”,ewentualnie „Kim jesteś?”, ale tych to tylko kilka. ”
W moim sercu słuchać okrzyki typu „bożesztymój” i „Kto jej dał klawiaturę???”.
Na koniec obiecany ortograf – „Zacharowywał” – Za to Ty się nie zaharowałaś na sprawdzaniu postów…
Nie ma takich słów jak: poruczniczka, luzaczce, bambuka, wyczepisty, ała, acha, fioletowopodobnej i wielu innych, które podkreśla czerwonym wężykiem każdy program do sprawdzania tekstów.


Oryginalność tematyki 1/5
Zero kreatywności, wykorzystanie znanych motywów, brak nowych pomysłów, utrzymanie nudnego tempa wypadków i przewidywalność. To tak w skrócie. Bardziej od pierwszego opowiadania podobało mi się to drugie, ale bardziej w nim kuleje Twoje pojęcie o świecie (i wojsku). Moim zdaniem Twoja głowa jest jeszcze za młoda, żeby rodziły się w niej pomysły godne podbijania rynku literackiego.
Dodatkowe punkty za wybitne zasługi 1/10
Wybitnie podobały mi się dwa zdanie i uważam za stosowne je tu zacytować. Trafiły się i są tak niezwiązane ze wszystkim, co spotkałam na Twoim blogu, że sama w nie nie wierzę, serio! Ale punkt się należy, bo jest nadzieją na Twoją karierę.
„Był to tak naprawdę jeden z czołówki ninja Konchy, ale chwilowo stał się entuzjastycznie podchodzącym do życia i zawsze debilnie uśmiechniętym Naruto Uzumakim.”
„Po południu Ino, narzeczona Sasuke weszła do rezydencji klanu Uchicha, aby dowiedzieć się, że jeszcze przed ślubem została wdową.”
Podsumowanie: 7/60
Ocena: Niedostateczna
Tyle oceniania i niedostateczny… No, As na koniec jak zawsze zgotuje nam najcenniejszą perełkę. Ot, dla wszystkich, którzy mieli wystarczająco dużo siły, by doczytać aż dotąd.
„(…) Ostatnie marne chęci przeciwstawienia i buty(jako cecha charakteru, a nie obuwie).” Zabijcie mnie, najlepiej butem…
*Gdzieś w środku pojawił się fragment skeczy KMN i Piotra Bałtroczyka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz