Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


sobota, 24 grudnia 2011

(746) cien-bogini



Wraz z życzeniami wesołych świąt, Aimee zaprasza do lektury najnowszej oceny bloga z opowiadaniem.

cien-bogini





Pierwsze wrażenie:7/10

Ha! Polski adres! Z miejsca mogę dać kilka punktów gratis zasam adres, taka radosna z tego powodu jestem. Poza tym, za chwilę święta, więctrzeba zejść z tonu. Bądź, co bądź, Cień Bogini brzmi… różnie. Trochę jakbymmiała mieć do czynienia z fantastyką, trochę sama nie wiem z czym. Nie jest tojakiś wysokich lotów nazwa, taka na widok której krzyknęłabym z wrażenia iopadła na podłogę, a potem przybiegłby ktoś ze szpachelką, żeby mnie zdrapać.Jednakże, podoba mi się, a o to przecież chodzi, żeby Oceniająca byłazadowolona.

Czas wejść i zobaczyć, co mi Cień Bogini zaprezentuję.Szepczę więc do monitora „pokaż kotku, co masz w środku” i klikam.

Wita mnie żarówka i dwie ćmy. Nienawidzę tych stworzeń, mamtaką samą fobię odnośnie ciem, jak niektórzy przed pająkami. Boję się ich,krzyczę, kiedy zbliża się jakaś do mnie i gdyby ktoś taką wrzucił mi zakołnierz, gotowa jestem zemdleć ze strachu. Dlatego właśnie te ćmy na pierwszymplanie mnie zniechęcają do dalszej penetracji bloga. No ale, nie każdy musi byćtak skrzywdzonym przez los, dlatego postaram się podejść do obrazka w nagłówkuobiektywnie.

Nie wiem, co ćmy mogą mieć wspólnego z boginią, ani nawet zcieniem, skoro kochają światło. Może dowiem się, kiedy zacznę czytać treśćbloga. Czasami, kiedy patrzę na nagłówek, w pierwszej chwili już wiem: „tak, onbędzie pasował idealnie!”. W tym przypadku nie odczuwam nic takiego, ale maminne myśli. Ten obrazek mi się podoba. Kiedy połączę go z resztą szablonu iocenię całość, stwierdzę, że nawet bardzo mi się podoba. Nie przeszkadza mimrok, a raczej intryguję. Coś czuję, że dostanę porcję mrocznej lektury, a jalubię mrok. Jestem fanką wszelkich krwawych, przerażających opowiadań, wktórych trup ściele się gęsto, a pośród głównych bohaterów znajduje się jakiśsympatyczny morderca, do którego mogłabym zapałać miłością. Gwoli wyjaśnienia,kiedy czytuję książki, zawsze czuję pociąg tylko do negatywnych postaci.

Wracając do szablonu, jest mi smutno, że nie dowiedziałamsię skąd pochodzi obrazek i czy całą grafikę poczyniła Autorka. Lubię takierzeczy wiedzieć, bo to dość istotna informacja jest.

Moje bystre oko dostrzega tekst w belce. Stanisław Jerzy Leczapewne wielkim i mądrym człowiekiem był, na Powązkach przecież leży, a tambyle kogo nie kładą. Jednak, ta akurat myśl, którą umieściłaś w belce, do mnienie przemawia. Z całym szacunkiem do pana Pisarza, ale ona miałaby sens, gdybywypowiedziana została na odwrót. Mam na myśli wersję, w której Lec śmiałby się,gdyby zdążyli ze zniszczeniem świata przed jego końcem. Wiem, wiem, ludziewielcy są święci, a tym bardziej wielcy zmarli i nie wolno złego słowapowiedzieć, ale mnie się zwyczajnie ta myśl nie podoba. Może gdybym znała całysens tej wypowiedzi, patrzyła z szerszej perspektywy, to jest znałabym całyutwór, czy sytuację, w której zostało to powiedziane. Może wtedy spojrzałabymna to inaczej, ale nie znam i już.

Na tę chwilę ciężko mi również orzec, czy cytat pasuje, czynie pasuje do treści Twojego opowiadania, dowiem się później i wtedy toewentualnie upunktuję.

Zmieniając nieco tor mojej oceny, zapytam, co Ci przyszło dogłowy, żeby menu dawać na samym dole? To jest najbardziej nieporęczne miejsce,jakie mogłaś sobie wybrać. Statystyka wywalona na sam koniec jest jaknajbardziej w porządku, ale menu? Muszę cały, długaśny rozdział przewinąć, żebydostać się do informacji, które chcę zdobyć na początku, jeszcze zanim zacznęczytać. Funkcjonalność w tym miejscu leży i kwiczy. Te parę linków na pewno niezburzyłoby harmonii, gdyby umieszczone zostały nad rozdziałem, naprawdę.

Analizując odnalezione menu, z poświęceniem godnymKrzysztofa Kolumba szukającego Indii, otwieram link pod tytułem „Sonda”. Popierwsze, na ki diabeł Ci sonda, jak masz komentarze, w których ludzie powiedząco myślą. Po drugie, co to za konstrukcja sondy, w której jedna odpowiedź zawiera, de facto, dwie odpowiedzi? Napytanie, co mi w opowiadaniu nie pasuje, wybieram sobie odpowiedź „opisy (zadługie, za krótkie)”, teraz wytłumacz mi, skąd wiesz, że złem Twej twórczościsą opisy przydługie, czy przykrótkie? Cóż Ci daje taka odpowiedź, skoro taknaprawdę nie wiesz nic, poza tym, że z opisami jest COŚ nie tak? Nie martw się,ja Ci przyjdę z odsieczą, pomogę i powiem, czym jest to COŚ.

Podobnie jest z odpowiedzią „logika (tudzież jej brak)”. Jakdo cholery może się komuś nie podobać to, że opowiadanie jest logiczne?!Wytłumacz mi proszę, bo nie rozumiem. Nie wspomnę o tym, że z tej pozycjirównież nic nie wynika, bo masz tam ukryte dwie odpowiedzi.

Zmęczyłam sondę, idę dalej. Zaraz się dowiem, kimże jesteśAutoreczko.

„17 lat już za mną (czuję się taka stara… )”

To ja już pójdę. Poproszęgdzieś o eutanazję, żeby miejsca w domu starców nie zajmować.

„Z natury romantyczka, ze wszystkiego umiem zrobić melodramat na skalę„Mody na sukces”. Skrzeszcie się!”

Eeee… co mamy robić?

„Podobał mi się „Quo Vadis”, to tak z lektór.”

Proszę Cię, powiedz mi, że totylko niewinny żarcik…

Wyczerpujące treści otrzymałamw szumnej zakładce „O mnie”. Bardzo wyczerpujące… Nasunął mi się jeden wniosek,nie lubię Cię. Po prostu nie mogę strawić tego, jak za wszelką cenę próbujeszwykreować się na „super hiper zakręconą nastolatkę”. W każdym zdaniu chceszpokazać, jaka to jesteś nienormalna i jak bardzo wyróżniasz się z tłumu, a przytym oczywiście jesteś małym geniuszem, bezkrytycznie wierzącą w swój talent,który przyszedł na świat wraz z Tobą. Jeszcze trochę byś się rozpisała idowiedziałabym się, że szalone (jakże by inaczej) i nienormalne (no przecież!)historie pisałaś już w kołysce, a w wieku lat dwóch przeczytałaś TrylogięSienkiewicza. Dla mnie jesteś żałosną próbą zrobienia z siebie kogoś „cool”.Właśnie się uprzedziłam do Twojej osoby, a co za tym idzie, do opowiadania.Będzie mi ciężko wzbić się na wyżyny obiektywizmu.

Kolejny w menu jest link doprofilu na portalu Opowiadania.pl. Nie wiem po co mnie to, ale skoro jest, tojakiś cel musi mieć. Nie widzę go. Może znajdę innym razem.

Mogę z menu dowiedzieć sięczego słuchasz, ale prawdę mówiąc – mam to gdzieś. Nie mogę pojąć, po coAutorzy umieszczają na blogach takie informacje. Czytelnika interesujeopowiadanie, a nie gust twórcy.

Mamy za sobą już prawiewszystkie elementy, składające się na kategorię „Pierwsze wrażenie”. Pozostałonam skomentować czytelność bloga i tutaj muszę przyznać, że problemów nie mam.Czcionka przystępna, duża. Kontrast między tłem, a kolorem czcionki oczu niewypala. Gra i buczy. Cieszę się, że chociaż od technicznej strony czytania sięnie zmęczę, co do psychicznej, mam wątpliwości.



Treść:

Jest noc, za pół godziny będzie wigilia Bożego Narodzenia.Aimee przystępuje do wdrożenia się w lekturę Cienia Bogini. Musi przyznać, żesię boi.



Nie będę komentować jakoś szczególnie treści pierwszegopostu, bo „Słowem wstępu” tego nie wymaga. Na ocenie nie może zaważyć wyjaśnienieo czym będzie opowiadanie i paru innych rzeczy. Odnalazłam tam informację otym, kto robił szablon, ale nadal nie wiem, skąd wziął się obrazek.Dowiedziałam się, co oznacza adres bloga i że pragniesz konstruktywnej krytyki.Mam nadzieję, że dziewięciostronicowa ocena bloga spełni Twoje marzenia oporządnej krytyce.



„Prolog”

Jak przystało na opowiadanie, mamy i prolog, zobaczmy więc,czy będzie taki jak lubię. Mało treści, dużo informacji, które nic mi niemówią, a okazują się mieć sens po przeczytaniu całości.

Fakt, faktem to założenie leży, bo tutaj nie ma całości.



No wiesz co?! Angielski cytat? A co ja jestem, do cholery?Filolog angielski? Jestem zwykłym czytelnikiem, polskim na dokładkę i tylko wtakim języku przyjmuję lekturę opowiadań. Pogniewamy się… oj pogniewamy…



Dobra, muszę się przyznać. Wymiękłam.

Prolog, który przeczytałam, mógłby istnieć jako odrębneopowiadanie. Specyficzne opowiadanie. Mające niesamowity klimat i treść, którąanalizujesz, czytasz po kilka razy i wyciągasz coraz to inne wnioski. Jednak,to jest integralna część czegoś większego i to mnie intryguje, każe mi zabraćsię natychmiast za następny rozdział. To jest właśnie taki prolog, jakiegooczekuję.

Chcę więcej. To chyba dobrze, prawda?



„Rozdział pierwszy”

Znowu angielski cytat!



Otrzymuję narratora pierwszoosobowego, czyli takiego,którego nie lubię najbardziej. Nic mnie tak nie drażni, jak taka narracja.Tylko bardzo dobre książki jestem w stanie przeczytać, kiedy narratorem jestgłówna postać.

Jednakże staram się nie zrażać i brnę dalej. Próbuję równieżnie zwracać uwagi na nieudolność bohaterki, która codziennie rano maltretujeinternetową wyszukiwarkę by znaleźć rzetelną gazetę. To smutne, naprawdę jejwspółczuję.



Zaskakujesz mnie coraz bardziej. Momentami mam wrażenie, żeczytam „Rok 1984”Orwella. Prezydent Twojego miasta ma siedemnaście lat i chciał zaprowadzićeksterminację wszystkich ludzi powyżej dwudziestu dwóch lat. Wiesz jaki kapie ztego niesamowity absurd? A wiesz, jak ja bardzo kocham absurd? Pochłaniam wszystko,co jest abstrakcją, co brzmi jak totalne wariactwo, jestem jedyną znaną miosobą, która wielbi „Ferdydurke”. Dlatego, bardzo mocno zaciekawiona, czytamdalej Twoje dzieło.



Otrzymuję szczegółowy i dokładny opis świata, który powstałw Twojej głowie. Świata, który mnie fascynuje ze względu na swoją groteskowość.Czytam i nie wierzę, że umysł siedemnastolatki mógł wytworzyć coś takiego,przepełnionego polityką. Wybacz, ale kiedy byłam w Twoim wieku, moje koleżankimiały marne pojęcie o tym, co się na świecie dzieje, dlatego jestem zdziwiona.W zasadzie, co niektóre, to do dzisiaj są nierozgarnięte, mniejsza.

Za bardzo mi to wszystko Orwellem zalatuje. Może się niminspirowałaś, może nie, ale mnie to tak bardzo nim zalatuje, że wspaniałośćtego rozdziału zostaje mocno przyćmiona. Mam nadzieję, że moje obawy zostanąrozwiane i oddalisz się od Orwellowskich wizji.

Dlaczego mówię o polityce? Bo w Twoim świecie można znaleźćcoś, co łączy nasz Polski styl rządzenia, nasze absurdalne przepisy. Momentami,mam wrażenie, że czytam o mocno przejaskrawionej wersji Polski, albo o tym, coz Polską może się stać, gdy wszystko będzie szło w takim kierunku, w jakimzmierza aktualnie. A, że ja fanką nie tylko abstrakcji, ale i polityki jestem,to bardzo mnie raduje, to co czytam.

Kiedy dotarłam do fragmentu, w którym koleżanka bohaterkimówi, że jest w ciąży, poważnie zaczęłam się zastanawiać, jak w tę ciążęzaszła. Taki to szalony świat stworzyłaś.

A co jest najpiękniejsze? Czytam, czytam i końca rozdziałuani widu, ani słuchu…



„Rozdział drugi”

Pominę kwestięangielskiego, który będzie już chyba normą.



„(…) pukając młotkiem w rury i patrząc uważnie pod nogi, bynie wdepnąć w jakąś radioaktywną kałuże.”

Czy Arisa wdepnie w kałużę, czynie i tak ma przechlapane. Zupełnie tak, jak Skłodowska nosząca rad w kieszenifartucha. Arisa powinna pójść do piwnicy, nie z okularami na podczerwień, a wołowianym ubranku.

„W momencie, gdy moje uszu powinno wypełnić jedynie skrzypnięciefotela, rozległ się ogłuszający huk, połączony z odgłosem wgniatanej blachy.Odruchowo otworzyłam oczy, gwałtownie wychylając się do przodu, zaciskającpalce na kierownicy, jakbym szykowała się do ucieczki.”

Arisa uderzyła w coś, za chwilędowiemy się w co. Nie jest to dla mnie w tej chwili istotne, bardziejinteresują mnie prawa fizyki, które chyba wyjechały na plażę do Bułgarii ipopijają drinki z parasolką.

Kiedy jedziemy jakimkolwiekpojazdem i w coś uderzamy, to choćbyśmy nie wiem jak chcieli, my równieżwalniemy swym ciałem, a to w kierownicę, a to roztrzaskamy łeb na szybie etc.Pytam się więc, jak to możliwe, że Arisa walnęła w dziecko, gwałtowniezahamowała i nawet nią nie szarpnęło?

Co ciekawsze, w opisie obrażeńdziecka, ujęta jest tylko twarz. Zakładając, że pojazd, którym jechała Arisawygląda jak klasyczny samochód, a dziecko jest wzrostu siedmiolatki,najbardziej poszkodowana będzie klatka piersiowa, a później głowa. Tutajzagrożeniem są raczej połamane żebra i ryzyko odmy, tamponady, czy stłuczeniaserca, chyba że dziecko było niższe niż widzi to moja wyobraźnia. Wtedy naczołowe miejsce wysuwa się uraz czaszkowo-mózgowy, ale krew przede wszystkimciekłaby z uszu, nie ust, a twarz stanowiłaby coś w rodzaju krwawej miazgi.

Tak, na studiach uczą mnie jakwnioskować mechanizm wypadku z urazów.

„Wpatrywałam się w nią, instynktownie zasłaniając dłońmi uszy, jakbyten gest miał w czymkolwiek pomóc”

Zmysł ratowniczy zapropagowanie takich treści każe mi Cię udusić. Arisa rozjechała dziecko i stoisobie nad nim, zatykając uszy. Szałowo.

„Owszem przeszłam kurs pierwszej pomocy, ograniczał się on jednak dowypadków typowych w fabryce. Co powinnam zrobić?”

Pierwsza pomoc to akurat bardzouniwersalne pojęcie i jeżeli ktoś przeszedł taki kurs, nawet ukierunkowany nakonkretne wypadki, to jeśli potrafi myśleć, powinien sobie poradzić.

„Czy mogę bezpiecznie przetransportować ją do szpitala?”

Nie możesz. Bez stabilizacjikręgosłupa szyjnego nie wolno ci jej nawet ruszyć.

„Nim pojawi się tu karetka miną całe wieki (…)”

A za to, gotowa Ci jestem odjąćpunkty. Nic mnie bardziej nie drażni, jak takie stwierdzenia. Dodaj jeszcze, żedyspozytor pogotowia nie będzie chciał wysłać karetki, a mnie tu rozniesie.

„Podczas zajęć z pierwszej pomocy powtarzanonam, że z rannymi nigdy nic nie wiadomo.”

Muszęten tekst wykorzystać na najbliższym szkoleniu z pierwszej pomocy, bo jestszalenie trafny.

„Na nienaturalnie cienkim nadgarstku,pod warstwą czarnych sińców, dostrzegłam świeże ślady po igłach.”

Stojąc pod tą barierką, podktórą Arisa odskoczyła, tak? Czy ona ma jakieś supermoce, czy Ty nigdy niewidziałaś śladu po igłach? Swoją drogą, kto normalny wkłuwa się w nadgarstek?



„Rozdział trzeci”

Pojęcie dynamiki w opowiadaniu jest Ci obce. Cały świat,który zbudowałaś jest fascynujący, ale w nim się nic nie dzieje. Kiedy zdarzyłoCi się zbudować jako takie napięcie, w momencie potrącenia Mojry przez Arisę,zakończyłaś rozdział w dobrym momencie, a rozpoczęłaś dywagacjami o pogodzie.Kiedy kończyłam w nocy rozdział drugi, byłam nastawiona na to, że rano dowiemsię co było dalej, a najpierw dostałam długą porcję rozmyślań zanim pojawiłosię choćby wspomnienie o Mojrze. Opowiadanie pozbawione jest dynamiki, jestspokojne i statyczne. Nie wiem na ile rozdziałów to przewidujesz, aleprzydałoby się, żeby zaczęło się już coś dziać. Niekoniecznie właściwa akcja,którą masz w planie, ale cokolwiek. Ciągle raczysz czytelnika długimi opisami,rozmyślaniami, wdrażasz nas w swój świat. Robisz to tak usilnie, że mam jużtego trochę dość. Zdrowiej byłoby w dawkach frakcjonowanych, po troszeczku,przeplatając jakąś akcją. To tak, jakby Tolkien tylko opisał Śródziemie wpierwszym tomie, a w pozostałych dwóch toczył akcję. Przebrnęłabyś przez takitom? Zapewne większość by wymiękła. Opowiadanie, w którym nic się nie dzieje,staje się ciężkie i trudne do strawienia. Cień Bogini jest świetny pod wielomainnymi względami, często zdarza mi się nad nim pomyśleć, wpadają mi do głowyróżne dygresje, ale ile można? Nie oczekuję traktatu filozoficznego, tylkorozrywki.

„Póki co jedyną rzeczą, jaką udało się ustalić, było to,że dziewczynka spadła na mój samochód z siedemnastego piętra.”

Czyli poznałam mechanizmwypadku. Szkoda, że poprzednio opisałaś to tak, jakby Arisa uderzyła w stojącąna drodze dziewczynkę, a teraz nagle dowiadujemy się, że Mojra skądś spadła.Upadek z siedemnastego piętra na jadący samochód, w wykonaniu DZIECKA, musiałbyskończyć się śmiercią. Chyba, że Mojra jest córką Terminatora. Nie rozumiem,dlaczego Arisa tego nie zauważyła. Powinno zasiać to w niej jakieś wątpliwości,bo wybacz, ale fizyczną niemożliwością jest, żeby zwykłe dziecko przeżyło takiwypadek.

„Choć od wypadku minęły już dobre trzy miesiące (…)”

Jaki przeskok akcji! Dowiadujęsię o nim dopiero w połowie rozdziału, jak gdyby nigdy nic, nagle mamy trzymiesiące później. Słabo to wyszło, powinnaś dać to odczuć już na początku.Opisujesz wszystko tak, jakby wydarzenia rozdziału trzeciego miały miejscenastępnego dnia.

„Gdy wreszcie usadowiłam się w pojeździe i zapięłam pasy, włączyłamautopilota, pozwalając, by samochód sam dowiózł mnie na miejsce. Ostatnio byłamzbyt rozkojarzona, by prowadzić, a o wypadek łatwo.”

Tutaj nie ma logiki. Skoroautopilot jest tak genialny, że nie powoduje wypadków, to powinna to być jedynaopcja kierowania samochodem. W sytuacji kiedy na drodze są samochody kierowaneprzez człowieka i przez autopilot i tak może przydarzyć się wypadek. Chyba, żesamochód z autopilotem wyfrunie w powietrze kiedy jakiś inny pojazd zczłowiekiem za kierownicą w niego wjedzie. Wyjście, które nam prezentujesz,jest pozbawione sensu. Albo rybki, albo akwarium.

Narzekasz na to, że piszesz długie rozdziały. Osobiścieuważam, że to dobrze. Boisz się, że odstraszasz tym czytelników, tylkowytłumacz mi, co warty jest czytelnik, który nie potrafi przeczytać dłuższegotekstu, bo mu się nie chce? Wolałabym już nie mieć czytelników w ogóle, niżtakich osobników. Ostatnio rzuciłam koleżance prolog i pierwszy rozdziałpewnego mojego tworu, w sumie pięć stron, była oburzona, że tylko tyle – tojest prawidłowa reakcja wartościowego czytelnika.



„Rozdziałjedenasty”

Jest mi niewyobrażalnie trudno przebrnąć przez ten rozdział,bo to jest nadzwyczaj długi blok tekstu, w którym absolutnie nic ciekawego sięnie dzieje.

Między publikacją pierwszego rozdziału, a jedenastego mamyrok czasu. Długi rok, podczas którego liczyłam, że Twój styl ulegnie zmianie.Pomyliłam się. Pisałaś i piszesz tak samo. Mówisz, że masz skłonności dowodolejstwa? Ty jesteś jednym wielkim wodolejstwem, rozciągasz pewne scenyniepotrzebnie i nie budujesz żadnego napięcia. Romantyczna chwila międzydwojgiem głównych bohaterów była tak bezpłciowa, jakbym czytała o rozmnażaniuślimaków winniczków. Na dobrą sprawę, wszystko, co się w opowiadaniu wydarzyłomożna by zebrać może na dziesięciu stronach, czyli tylu ile liczy owy rozdział.Jednakże, o tym wszystkim będzie w większych szczegółach w poszczególnychkategoriach.



a) Opisy: 4/5

Musiałabym być niespełna rozumu, żeby stwierdzić, żeopowiadanie nie ma opisów albo są za słabe. Czytając potrafię sobie wyobrazićwszystko, każdy element wyposażenia pomieszczenia, do którego wchodzi głównabohaterka. Cały Twój świat jest zarysowany w mojej głowie. Niestety, aż doprzesady. Rozdrabniasz się w niepotrzebne szczegóły, opisujesz każde możliwemiejsce. Powstaje z tego kobyła nie do strawienia. Wybacz, ale opowiadanie nieopiera się tylko na opisach. Musi być jeszcze akcja, bohaterowie z charakteremi dobre dialogi. O tym wszystkim za chwilę.

Autentycznie męczyłam się w pewnych momentach, a w innychnie czułam tego, co powinnam. Słabo idzie Ci oddawanie emocji. Opis wypadku byłtaki bez życia… Arisa podeszła do tego jakoś bezuczuciowo. Tam aż się prosiło obogaty opis przeżyć wewnętrznych, tylko znowu nie za bogaty. Popadasz wskrajności moja droga. Opisy są ważne, ale u Ciebie, stawiane na pierwszymmiejscu, sprawiają, że opowiadanie robi się nudne.

Nie mogę jednak odjąć wszystkich punktów ani nawet większejich ilości, bo opisy tworzysz wspaniałe. Szalenie plastyczne i łatwe dowyobrażenia sobie w głowie. Właśnie dlatego, mimo nudy, dam Ci sporo punktów wtej kategorii.



b) Dialogi: 1/5

Nieco już przebąkiwałam w tej kwestii. Otóż, dialogów jesttyle, co kot napłakał, a jak już są to niemożliwie drętwe. Każda postać mówi wtaki sam sposób, wszystkie zdania wypowiadane są bez emocji. Jedna jedyna Emima swój własny charakter i oddajesz go w pełni, to jest najbardziej wyrazistapostać w całym opowiadaniu.

Bohaterowie muszą rozmawiać! Nie chodzi o to, żeby całyrozdział był pełen myślników, ale bez rozmów nie ma życia. Ileż cech charakterumożna nadać postaci, pokazując tylko w jaki sposób się wysławia i co mówi!Przykładowo, moja nowa postać, kiedy się denerwuje zaczyna gadać po śląsku.Wiesz ile mam z tym zabawy? A jak wiele życia tchnęłam w niego, dzięki temu?

Jeden punkt daję za to, że dialogi w ogóle są.



c) Kreacja bohaterówi świata przedstawionego: 2/5

Najpierw trochę o świecie przedstawionym. Na samym początkuwspominasz, że rzecz się dzieje w dalekiej przyszłości. Z opowiadania dowiadujęsię, że Arisa mieszka w Państwach Jedności, ale czym owe państwa są? Skąd sięwzięły? Jak powstały? Co wchodzi w ich skład? Druga rzecz, wspominasz o bryziez nad Bałtyku, pada nazwa Hollywood. Mam wrażenie, że w bardzo kiepski sposóbpróbujesz mieszać świat, w którym żyjesz i ten który wymyśliłaś. Mam dwa światyi brakuje mi ogniwa, które by je łączyło.

Sama ideologia Państw Jedności jest bardzo ciekawa iwszystko, to co jest twoim wymysłem, naprawdę jest intrygujące. Miałaś świetnypomysł, któremu jeszcze wiele brakuje. Głównie logiki.

Otóż, światem rządzą dzieci. Osoba, która kończy osiemnaścielat jest uznawana za starą i nieprzydatną. Pytanie brzmi, jaka jest średniawieku Twoich ludzi? Taka, jak w naszym świecie? W takim razie, mamy doczynienia ze straszną nieproporcjonalnością. Tych starych ludzisków musi byćstrasznie dużo, to raz. Przez sześćdziesiąt lat sadzą kwiatki i siedzą wciepłych kapciach przed telewizorem, to dwa. Umarłabym z nudów, czyżby właśnienuda była główną przyczyną zgonów w Państwach Jedności?

Głównym składnikiem populacji są dzieci, jak jużwspomniałam. Tylko, że dzieci są specyficzne i mają troszkę inne postrzeganieświata niż dorośli, czy Twoje dzieci są jakoś specjalnie skonstruowane? Ipodstawowe pytanie, kto i kiedy uczy ich czytać i pisać? A może są tak genialne,że rodzą się z tą umiejętnością?

Mamy do czynienia ze szpitalem i lekarzami. Pytam się, kto igdzie kształci lekarzy? Jak długo trwa ich nauka? Zważ, że w naszym świeciejest to sześć lat, a taki okres czasu u Ciebie, to są trzy czwarte życia.

Walczysz z fizjologią, bardzo usilnie. Emi, z zaczątkamibiustu, zachodzi w ciążę. Czym ona karmi niemowlę? Nigdzie nie wyjaśniasz, jakto jest, że niedojrzałe dziecko, może zostać zapłodnione. Dziewczynki osiągajądojrzałość płciową w wieku od dziewięciu, nawet i do szesnastu, czy siedemnastulat. Co wtedy, gdy jakaś Zosia, dostałaby pierwszą menstruację w wieku latsiedemnastu? Zostałby jej tylko rok, na dobrą sprawę, mogłaby nie zdążyć naweturodzić dziecka, a już musiałaby być przesiedlona. Powinnaś tę kwestięwyjaśnić. Nie mówię, że zasady Twojego świata są niemożliwe do zrealizowania.Fantastyka, czy science-fiction ma to do siebie, że może się tam dziaćwszystko, co autor sobie zamarzy, pod warunkiem, że dobrze to uzasadni.

Wielu rzeczy, które są Twoimi wymysłami, nie wyjaśniasz.Może to dlatego, że nie przeczytałam całości i nie trafiłam na objaśnienia. Zracji braku czasu i innych blogów w kolejce, nie mogę sobie pozwolić napoświęcenie tak dużo czasu jednemu blogowi.

Nie dowiedziałam się kim są Partnerzy, skąd to się wzięło,po co, jak i dlaczego? Bardzo chciałabym wiedzieć, a jakiej zasadzie tainstytucja działa.



Teraz coś w kwestii bohaterów. Nie ma ich wiele, opisypotrafisz tworzyć piękne, więc dlaczego nie powołasz do życia postaci, którestworzyłaś? One nie żyją, one tylko są. W dodatku papierowe i płaskie, totalniepozbawione życia i anemiczne. Jak już wspomniałam, tylko Emi żyje. Madziewczyna charakter. Cała reszta jest totalnie bezbarwna, łącznie z Arisą.Gdyby ktoś poprosił mnie o scharakteryzowanie Jeffa czy Arisy, nie byłabym wstanie powiedzieć czegokolwiek na ich temat. „Tak, czytałam o takich ludziach,Arisa jest mechanikiem, Jeff jej szefem i Partnerem. Charakter? To oni go oogóle mają? Nie… nic nie wiem na ten temat.”

Daj im trochę życia! Zamiast zajmować siępsychologiczno-filozoficznymi dywagacjami, zajmij się postaciami, którezdychają w kącie na bezbarwność.

Opowiadanie powinno przedstawiać kanon różnorakich postaci,a to jakiś wariat, a to spokojna wyważona dziewczyna, a to ktoś zły, ktośskrajnie dobry. U Ciebie widnieje rządek szarych, pospolitych i takich samychpostaci, które same w sobie są złe, tylko niedopracowane.



d) Fabuła: 3/10

Fabuła istnieje i ma się średnio. Całość jest nudna ichociaż z początku szalenie mnie wciągnęła, z każdym kolejnym fragmentempowalała brakiem akcji.

Brakuje jej mnóstwo logiki, która wynika z niedopracowaniaświata, stworzonego przez Ciebie. Masz świetne podstawy, fundamenty sąniezniszczalne. Rozbuduj resztę tak, by czytelnik siadł przed monitorem i niemógł wstać, dopóki nie skończy.

Przyznam się szczerze, przewijałam niektóre fragmenty, bo poprostu nie potrafiłam ich zdzierżyć. Raz nawet musiałam sobie zrobić przerwę iposzłam po herbatę.

Posiadasz niesamowity warsztat, ale jesteś dla mnie takimnieoszlifowanym diamentem. W Twojej głowie siedzi genialny pomysł nawet naksiążkę, nie tylko na opowiadanie, ale ciągle wiele mu brakuje.



Ortografia ipoprawność językowa: 0/10

W tym punkcie, rozłożyłaś mnie na łopatki. Walisz karygodnebłędy. Znalazłam nawet ortograficzne, które popełniają dzieci w podstawówce.Nałogowo robisz literówki, które podkreśliłby ci Word, a naprawdę trudno niezauważyć czerwonych wężyków.

Zżerasz ogonki, końcowe literki, mylisz „a” z „e” w imieniuJeffa. Osoba, o tak dobrze rozwiniętym warsztacie, z tak bogatym słownictwemnie powinna robić takich błędów. Dlatego właśnie, pomimo pięknie sformatowanegotekstu (czasem zżerasz akapity), pomimo bogatego języka, daję Ci okrągłe zero.To jest kpina z czytelnika, dawać mu tak usiane błędami teksty.



Przykłady bezsensownych literówek:

„Bez współczuciew zimnych oczach.”

„Trójwymiarowy obraz przestawałprojekt (…)”

„(…) chlupoczącychpod bytami.”

“(…) gdy po usłyszeniu podobnego wyrażenia nieodmiennieuderzałam głową w pierwszą napotkaną powierzchnie.”

„Chcąc nie chcę,zmuszona byłam więc przyjąć pod swoje skrzydła wiecznie pełną energii i niecoroztargnioną trzynastolatkę.”

„Nie gadały, nie marnowały tleny na bezsensowne docinki (…)”



Moje absolutne hity:

„Mógł sobie być zazdrosnym, złośliwym sukins (…).” – nie chciało Ci się nawet słowa dokończyć?

„(…) kącików ust ciekły wąskie staruszki krwi.” – cieknące staruszki…marzę o tym, żeby to zobaczyć.

„Spojrzałam w dół, na dziecięcedłonie, kurczowo obejmujące moje palce, poczymprzeniosłam wzrok w górę” – powtórzyłaś to kilka razy!

„(…)minister Coi, pełniący obowiązki prezydenckiej reprezentacji.” – czystemasło maślane, prawda?



„Podejrzewałam, że nie byłyodnawiane odkąd magazyn został przeobrażony w służbę zdrowia.” – nie możnaprzeobrazić budynku w służbę zdrowia.

Służba zdrowia to ogółwszystkich lecznic, szpitali i przychodni, całego systemu lecznictwa. Zupełnietak jak służba więzienna, celna, wojskowa.



A teraz, uwaga, uwaga, tobędzie prawdziwy hicior!

„Do internetu wrzuciłam je zewzględu na chęć poznania opinii innych, nie tylko mojej „Bety”,która, choć bardzo pomocna w większości spraw, nie przepada za niektórymiwstawkami w tekście (nazywam to bełkotem pseudo-filozoficznym, którego swegoczasu będzie sporo).”



Błagam Cię, zwolnij tę betę czym prędzej, bo jestbeznadziejna. Ty możesz nie wyłapać wszystkich błędów, chociaż literówkipowinnaś poprawić przy powtórnym czytaniu, ale żeby nie zauważyły tego dwieosoby?!



Oryginalnośćtematyki: 3/5

Tego odebrać Ci nie mogę, jest oryginalnie. Nie w stuprocentach jednak. Rząd i jego absurdy śmierdzą Orwellem, a fakt, że dziecipróbują stworzyć własne państwo jedzie Goldingiem i jego „Władcą much”, że ażboli.

Dlatego też, jadę po punktach.



Dodatkowe punkty zawybitne zasługi: 3/10

Przede wszystkim za piękne i świetne napisane opisy. Jestich za dużo, ale są naprawdę dobre. Mogę również dać za wytrwałość, mało maszczytelników, a jednak publikujesz dalej. Wielu rezygnuje w tym momencie i wracado szuflady.

Trzeci punkt za brawurowe zanudzenie mnie.



Suma: 21/60 Ocena: dostateczna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz