Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


piątek, 17 lutego 2012

(750) posrod-zludzen

Ile razy można próbować podczas literackiego zatwardzenia wrócić do normalnego trybu odżywiania, kiedy przewód pokarmowy wciąż zwraca z nawiązką? Nieskończenie wiele razy, ale tym razem postanowiłam przy Hansie Zimmerze, Danym Elfmanie i Jamesie Howardzie wziąć milion tabletek na trawienie i zacisnąć zęby – tym razem mi się uda, moi drodzy!
Pośród-zludzeń ocenia As
Pierwsze wrażenie 2/10
Witamy na blogu o pięknym polskim adresie! Gdybyśmy grali w Super Mario Bros, dostałabyś –droga Aivalar- trzy petardy przy wejściu do zamku. Postanowiłaś umieścić swoje opowiadanko pośród Złudzeń, których siostry i bracia Pozory „mogą oszukać nie tylko oko, ale i serce” co głosi belka. Okej, polski język jest zawsze u mnie na plus, aczkolwiek sensem też nie pogardzę, a u Ciebie go brak. Chociaż nie, sens jest, ale brak innowacji, bo czy jest na sali ktoś, kto nie wiedział, że pozory i złudzenia nie dotyczą tylko wrażeń wizualnych? Odpowiedziała mi cisza sącząc się jedwabiście przez dźwięki Zimmera i mojego lewego ślimaka słuchowego prosto do mózgu. Powiem więcej – złudzenia i pozory nazywamy kompleksowo „mylnym pierwszym wrażeniem”. Pozory, które okazują się słuszne nazywamy natomiast naszą intuicją. Dobrze, koniec tych logicznych dywagacji, przejdźmy do wizualnych aspektów oceny. Blog jest bardziej ciemny niż jasny, co mi odpowiada, a szare tło i jasno-szara czcionka pozwalają na popis eksplozji kolorów brązowo-bordowo-fioletowych. Bardzo udane połączenie kolorystyczne, choć ja jeszcze bardziej wzmocniłabym tę purpurę, ponieważ jest ona jedynym elementem nasycenia, które ja uwielbiam. Jeśli zaś chodzi o samą kompozycję, to mamy do czynienia z zaiste niespotykanym kolażem zdjęć (zaiste to słowo które alarmuje czytelnika o trybie oceny „ironia on”). Pominę, że autorzy zdjęć zostali pominięci i ACTA Cię dopadnie i nie zostawi na Tobie gumki od majtek, ale połączenia dziewczyny w sukience letniej, parasolem japońskim, na tle Mazów* i drzewa, do którego zbliża się motyl wielkości pterodaktyla – tego nie pominę! Ta kompozycja jest tak głęboka, że nawet ja jej nie ogarniam… Pięć tysięcy razy odświeżałam Twój blog od ostatniej mojej oceny (która znalazła się tu we wrześniu) i za każdym razem trzymałam kciuki, żeby w końcu zmienił się ten szablon, ale niestety on tam tkwi od dłuższego czasu i nic nie zapowiada jego zmiany. Nawet kilka słowników motywów nie pomogło mi w interpretacji, co autorka tego „dzieła” (niejaka Svitra) miała na myśli. W otchłani rozpaczy pogrąża mnie napis świecący neonową czerwienią „You should always hold me near” czyli na język zrozumiały polski „Ty powinieneś zawsze trzymać mnie krótko”. Każdego, w którym zrodziła się chęć poprawienia mojego tłumaczenia, bulwers, czy też inne emocje dowodzące braku zaufania do moich zdolności lingwistycznych, odsyłam do mojego Poczucia Humoru. Ono wam poda adres, na który możecie wysyłać poprawki i zażalenia. Nie byłabym sobą, gdybym nie wskazała Ci moich „ulubionych” elementów, które są przyczyną tak niskiej oceny za nagłówek. Pierwszy powód to absolutny chaos, który tak naprawdę wynika z braku motywu głównego, czy też przesłania nagłówka, który jest swoistą okładką bloga, co obrazuje największe zakreślenie – wspomniany motyl wychylający się zza węgła, czy bardziej spod treści bloga bez koloru i bez sensu. Drugie zakreślenie i drugi błąd, to brak zgrania nagłówka z prawą uniwersalną, granica jest tak widoczna, że nieopisany ból wyżera mi oczy i od kiedy to zauważyłam już nic nie jest takie, jak przedtem. Trzecie, najmniejsze zakreślenie to gratka, którą zauważyłam zupełnie przez przypadek. Jest to imię „Lily”, które jak mniemam jest bardzo popularne w opowiadaniach, jednak nie ma nic wspólnego z Twoim dziełem. Błąd na błędzie, nagłówek kolorystycznie bardzo pozytywny, ale samo złożenie wielu grafik w jedno nie udało się w tym przypadku. CUDZYCH podkreślmy grafik. Och nie, przecież na pewno owa Svitra jest autorka wszystkich zdjęć z tego kolażu… Widzicie, jaka jestem niesprawiedliwa?
Treść 20/25
Ponieważ przeczytałam całość i skonsultowałam się z lekarzem oraz farmaceutą po zastosowaniu, nie będę oceniała pięciu wybranych postów, ale komplementarną całość. Argumentuję to tym, że po pierwsze przez całe opowiadanie przewija się jeden i ten sam styl, po drugie Twoje opowiadanie jest zakończone, po trzecie fabuła jest rozwarstwiona, a raczej nawarstwiona w licznych rozdziałach na krzyż, więc nawet gdybym wybrała trzy różne wątki i tak muszę opisać większość zdarzeń. Z lekarzem i farmaceutą nie żartowałam – moja Mama została zaangażowana w tę ocenę, ponieważ potrzebowałam poglądu osoby postronnej na całą sprawę, na koniec oceny dowiesz się czemu.
Historia opowiadania toczy się w mieścinie Eton w Wielkiej Brytanii, gdzie szóstka przyjaciół idzie do pierwszej klasy liceum, co oczywiście wiąże się z wątkami hormono płciowymi. Losy paczki opisuje Mia, dziewczyna, którą po utracie matki wychowuje ojciec. Ma chce się wybrać po liceum na ASP, chce być artystką, co nie do końca podoba się jej ojcu, który jak na ojca przystało, chce by córka skończyła „porządny kierunek”. W nowym roku szkolnym zaczynają się dziać –jak to wśród nastolatków bywa- same kłopoty. Główna bohaterka musi odrzucić miłość Austina, który zakochał się w niej podczas wakacji i z którym Mia całowała się podczas imprezy będąc pod wpływem, czego oczywiście dziewczyna nie pamięta. Brzmi zabawnie, jednak już po czwartym rozdziale zdałam sobie sprawę, że jest to najlżejszy wątek historii. Do akcji wkracza bowiem nauczyciel matematyki, z którym Mia ma korepetycje, a który jest wystarczająco młody i przystojny, by zaburzyć panujące w głowie bohaterki święte zasady relacji nauczyciel-uczeń. Ich kontakty ocieplają się coraz bardziej, tymczasem od paczki przyjaciół odrywa się Lindsay, a „ludzie gadają”, że zeszła na złą drogę. Bardzo wciągająca historia, która porusza wiele trudnych wątków dotyczących młodzieży i relacji damsko-męskich. Zaczynając od fascynacji nauczycielem, przez patologie rodzinne (mówię to o Lindsay), chorobliwą zazdrość, problemy egoizmu i szczerej przyjaźni pomiędzy chłopakiem a dziewczyną możliwej do spełnienia, aż do najbardziej zajmującego wątku – studium wytrzymałości kobiety na przemoc. Brzmi to ciężko i trudno w jakikolwiek sposób połączyć moje streszczenie początku powieści z tymi problemami, ale jednak są one w nim w istocie, mimo tak niepozornego wstępu. Nie będę odbierać potencjalnych czytelników przez streszczenie całego opowiadania, ale w dalszej części mogą wystąpić pewne wskazówki, które zdradzają „frajdę” czytelnikom. Jeśli więc planujecie przeczytać to opowiadanie, zróbcie to teraz, a do lektury oceny podejdźcie po zakończeniu. Wasz komentarz do mojej oceny, będzie wtedy poparty własnymi wrażeniami!
Opisy 5/5
Opisy zdarzeń i miejsc mnie bardzo usatysfakcjonowały. Są bardzo konkretne, ale jednocześnie pozostawiają odpowiednie miejsce dla wyobraźni. Chodziłam razem z Mią uliczkami Eton, siedziałam z nią na ławce podczas zwierzeń Amandzie, a gdy rozmawiał w parku z Robertem czaiłam się za drzewem. Tak – opisów jest dokładnie tyle, ile było potrzeba. No… może odrobinę więcej by nie zaszkodziło, aczkolwiek jestem zadowolona. Opisy miejsc i sytuacji są jasne i klarowne, nie ma tragedii absurdu. Pamiętacie, że kiedyś oceniałam bloga w którym bohaterka mieszkała w akademiku i taksówką z tego akademika podjeżdżała na uczelnię? W Twoim opowiadaniu wszystko jest logiczne i spójne, aczkolwiek zdarzały Ci się nieścisłości, lecz przypisuję je do kategorii „fabuła” a nie do opisów, o czym poniżej. Bardzo mnie zachwyciło to, że potrafisz wpleść opisy w sytuacje, w których zwykle dominują dialogi. Na przykład w momencie, w którym przyjaciółka zwierza się Mii, z tego, dlaczego ostrzegała ją przed Robertem. Mia upuszcza kubek z gorącą herbatą, co kończy się bliskim spotkaniem z płytką kuchenną. Ten roztrzaskany kubek jest obrazem uczuć Mii w tym momencie, to nawet jakoś się w polonistyce się nazywa, ale oczywiście stara As zapomniała. Mimo pierwszoplanowego narratora nie otrzymaliśmy komentarza bezpośredniego „Czułam się wtedy jakby moje serce coś tam, coś tam”, lecz opis zdarzenia upadku naczynia podkreślił emocje głównej bohaterki, których wypisanie było już niepotrzebne. Kto pamięta jak się nazywa ten zabieg ma u mnie dowolną przysługę gratis. Dowolna znaczy dowolna, jeśli wiecie o mam na myśli… Zdarzają się też momenty, w których nie do końca takich słów ja bym użyła, lub używasz słów sprzecznych z intencjami na przykład – „Zapadła cisza, przerywana jedynie delikatnym szumem wiatru; czułam się tak, jak gdyby ktoś uderzył mnie obuchem w głowę”. „Obuchem w głowę” to synonimiczne określenie do oblania kogoś kubłem zimnej wody, czyli emocja otrzeźwienia, często po usłyszeniu negatywnych informacji, lub uświadomieniu sobie sprawy z czyichś złych intencji. W tej sytuacji, z której wyrwałam to zdanie Mia dowiedziała się, że Robert nie traktuje jej jak zwykłej dziewczyny, lecz kogoś wyjątkowego, powinna więc doznać jakiejś eksplozji emocji, erupcji hormonów, może mogłoby się jej zrobić słabo z emocji, ale na pewno ta informacja nie była dla niej kubłem zimnej wody. Zgodzisz się ze mną? Podsumowując, opisy mnie satysfakcjonują i jak na tak młody wiek są bardzo przemyślane, dojrzałe, nie potrzeba im zmian.
Dialogi 5/5
Jako osoba ogólnie nie jestem wielkim fanem dialogów w książkach, wolę opisy i arcydługie wstępy do wstępów do wprowadzeń rozpoczynających prolog. Aczkolwiek Twoim dialogom nie mam nic do zarzucenia – zarówno tym w głowie Mii, jak i tych pomiędzy bohaterami. Najlepszym dowodem, na jakość Twoich dialogów jest wizualny kształt Twojej prozy. Tak, tak, proszę się nie śmiać, to kształt świadczy o dobrym wyważeniu proporcji opisów i dialogów. Kiedy krótkie dialogi dominują nad opisami wizualnie proza zaczyna przypominać wiersz – słupek na kurzej nóżce, gdzie szczytem grafomanii jest „powiedział brunet”. U Ciebie dialogi wyglądają tak, jak powinny. Po pierwsze bohaterowie mówią, a nie stękają – to bardzo dobrze, bo jako ludzie zwykliśmy mówić kilka zdań pod rząd na jednym wdechu, tymczasem według wielu pisarzy mamy wystarczająco powietrza wyłącznie na jedno zdanie podrzędnie złożone, po czym tak gwałtownie zaciągamy powietrze, że nasz rozmówca musi wypełnić tę pauzę swoim zdaniem, ale ponieważ wiele się od nas nie różni, mówi tylko jedno zdanie, więc wymieniamy się w nieskończoność takim jednozdaniowym ping-pongiem. Drugą zaletą Twoich dialogów jest emocja – kiedy bohater smutnieje, mówi wolniej i mniej, kiedy jest zły, atakuje nas salwą słów – to się czuje i nawet czytając widziałam jak Mia krzyczy, lub płacze! Dodatkowo często w dialogach używasz wielkich liter, lub kursywy, które jeszcze bardziej pomagają „usłyszeć” co mówią bohaterowie. Przykład – „Ja z kolei martwię się o to, czy Weckler była tu TYLKO po to, aby dać ci dokumenty.” Brawo, brawo, brawo.
Kreacja bohaterów i świata przedstawionego 4/5
Stworzenie tak wielopłaszczyznowej struktury opisanie jej w opowiadaniu, które ma sens, ma początek i koniec dowodzi, że od początku do końca wiedziałaś co się będzie działo i przemyślałaś to dokładnie zanim wzięłaś do ręki pióro. Oj, przepraszam, zapomniałam, ze żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku… Pomaga mi to wejść w wiele sytuacji i opisy są tu bardzo pomocne, dają do myślenia, zostawiają furtkę wyobraźni i dają się dobrze zrozumieć. Jestem raczej osobą, która może sobie wyobrazić nawet sytuacje zawarte w dowcipach o Jasiu, albo o babie przychodzącej do lekarza, ale z Twoimi światkiem i Mią naprawdę się zżyłam. Dałam się ponieść i choć Mia nie jest typem dziewczyny, który mi się podoba, to jednak polubiłam je historię. Nie dostaniesz jednak maksymalnej ilości punktów, ponieważ fabułę ulokowałaś w tragicznym miejscu – w Eton, czyli małej mieścinie ze słynną szkołą „Eton College”, które zamieszkuje około 4 tysięcy mieszkańców, a w której Ty doszukujesz się „małej nędznej uliczki” i mrocznych zakamarków. To wybiło mnie z opowieści kompletnie i nie mogłam się w niej później odnaleźć, nie wiem w jakiej mieszkasz miejscowości, ale cztery tysiące mieszkańców to nie jest również wystarczająco dużo , by przy rynku funkcjonowały duże ilości sklepów z ciuchami dla nastolatek, może się mylę? Dodatkowo park w Eton nie jest miejscem, w którym można sobie swobodnie rzucić się na kogoś i nie zostać zauważonym, gdyby doszło do krzyku ofiary – tu zapewne powiesz, że przecież ostatecznie rzeczywiście w pogotowiu był Tyler… Tak, ale jak wspomniałam – moje wewnętrzne trzecie oko zostało podrażnione tymi mętnymi zaułkami w małej mieścinie i później nie dało się już uspokoić.
Fabuła 6/10
Nie powiem, żeby była to najlepsza historia, jaką czytałam, ale jak na swój młody wiek piszesz bardzo dobrze. Fabuła jest skomplikowana jak drzewo genealogiczne Forresterów z „Mody na sukces” i trzeba nie lada zaparcia, żeby przez to wszystko przejść. Długo po przeczytaniu całości stwierdziłam, że człowiek, którego to wszystko dotknęło musiałby być emocjonalnym Terminatorem, albo przynajmniej Pudzianem! Mia traci mamę, zakochuje się w nauczycielu, musi odrzucić zaloty przyjaciela, odszukać przyjaciółkę, potem pogodzić się z jej utratą, potem jej wybaczyć a jeszcze po tym „potem” musi zrozumieć jej zachowanie i pokochać ją od nowa, musi znosić chorobliwą zazdrość, musi znosić przemoc, musi pogodzić się z faktem, że jej mama oddała do adopcji jej starszą siostrę, musi trzymać swój związek w tajemnicy, musi wygrać walkę ze wspomnieniem o próbie gwałtu, musi zebrać siły żeby zaznawać w sądzie na swojego oprawcę, musi pomóc przyjacielowi, któremu nic nie jest w stanie pomóc, musi odeprzeć atak ze strony nauczycielki wychowania fizycznego i na koniec musi zacząć z tym wszystkim normalnie żyć. Zapomniałam, że jej przyjaciółka miała problemy z narkotykami, a sama Mia spotkała chłopaka z bardzo patologicznej rodziny, z którym postanawia zamieszkać. Jak dla mnie to o cztery wątki za dużo! Wątki w powieści nie są jak fajerwerki na sylwestra – im więcej tym lepiej! No, chyba że masz na imię John Romuald Reuel… Jak na jedną osobę i jedną historię, która ma trzydzieści pieć krótkich rozdziałów to naprawdę za dużo, tym bardziej, że wszystkie te zdarzenia doświadczają bezpośrednio Mię. Gdybyś prowadziła jednocześnie historię Mii oraz reszty załogi mogłabyś każdego obdzielić nieszczęśliwymi wypadkami i jeszcze by Ci zostało, a tak wszystko dotknęło bohaterkę. Kiedy dowiedziałam się, że w paczce sześciu osób są trzy dziewczyny i trzech chłopców wiedziałam, że nie będzie z tego nic dobrego – kiedy wybuchła pierwsza miłość, to było dosyć logiczne, druga para pachniała już spiskiem, a trzecia, choć tragiczna, to była już zdecydowana przesada. Miałam paczkę w gimnazjum i jej losy naprawdę przypominały klan Forresterów, wspomniany już wcześniej, uwierz mi. Model zakochania się w sobie czterech z sześciu osób jest tak idylliczny, że aż nierealny. Drugą rzeczą, która zakłóca fabułę są niedopracowane detale, które wynikają z braku doświadczenia. Jeśli uważasz, że osoba paląca dwa papierosy na miesiąc jest palaczem, to jak nazwiesz kogoś, kto wypala paczkę w dzień? Kopciciel, czy Ciągnik? Inny detal – pierwsze spotkanie trzeciego stopnia nauczyciela z Mią wygląda tak – Robert wychodzi z pokoju nauczycielskiego, zderza się z Mią, rozmawia z nią, po czym wraca do pokoju. To wyszedł zderzyć się z nią, czy coś załatwić? Niby detal, ale mnie irytuje jak zardzewiała huśtawka dziecka, które mieszka nade mną i lubi się huśtać wieczorami. Kolejny detal – to miasto Eton. Pisałam już o nim ,ale przy poszukiwaniach przyjaciółki głównej bohaterki pisałaś o „wszystkich melinach w mieście”. Sorry, jeśli myślisz, że w czterotysięcznym mieście jest wiele melin, to chyba naprawdę nie masz pojęciach o realiach Eton… No i na sam koniec – naprawdę myślisz, że dziewczyna, którą przeszła próbę gwałtu, przemoc i wszystkie powyższe tragedie wraca do liceum i potrafi odpyskować nauczycielce z uniesionym czołem? Odpyskować to mało powiedziane, wykrzyczeć przy dużej gromadce uczniów i rówieśników co czuła do człowieka, który tak ją skrzywdził? Kobiety, które dotknęła ta tragedia nie mają ochoty przed sobą przyznać się, co się stało, próbują ułożyć sobie życie emocjonalne, które krwawi, ale nie krzyczą całemu światu „zobacz, on był zły i ja z tego wyszłam i jestem z siebie dumna”.
Podsumowując historia jest warta lektury, ale jeszcze nie szłabym z nią do wydawców, co wiem, że zrobiłaś. Polecam Ci przenieść akcję w bardziej znane Ci miejsce, chyba że to ja jestem ta nieświatowa, i nie wiem ile melin zawiera świat. Gratuluję talentu do narracji, to Twoja bardzo mocna strona, mam tylko nadzieję, że kiedy już dojdzie do wydania Twoich książek ktoś lepszy zrobi Ci okładkę.
Ortografia i poprawność językowa 9/10
Co się będę rozpisywać! Błędów ortograficznych nie robisz w ogóle i to jest wielki plus. Z tego co zdążyłam zobaczyć, poprawiasz cały blog, który mam przyjemność oceniać rozdział po rozdziale – to również wielki plus, ponieważ mało komu chce się to robić. Poprawność językowa stoi u Ciebie na bardzo wysokim, wysublimowanym nawet powiedziałbym poziomie. Twoi bohaterowie nie tylko „mówią” ale i szepczą, wyjękują, wykrzykują, dodają, wyjaśniają i rzucają słowami. Tak, najbardziej podoba mi się, gdy pisze się „rzucił John” zamiast „powiedział John”. To dowodzi, że wyrobiło się w głowie przenośny słownik synonimów znienawidzonego przeze mnie słowa „powiedział”! Znalazłam wiele zdań, w których mogłabym napisać „to wyraziłabym inaczej” ale tylko kilka drobnych, w których mogłabym napisać „to masz źle, według zasad polskiej gramatyki”, a jeśli już, to nie są to wielkie błędy. Postanowiłam więc wybrać jeden, mój ulubiony, z którym poproszę w testamencie, by mnie z nim zakopano. Tak, taka mała karteczka przy As z napisem „w bierniku – TĘ, w narzędniku – TĘ lub TĄ”. Albo sobie wytatuuję gdzieś w widocznym dla innych śmiertelników miejscu, żeby ludzie rozmawiający ze mną wiedzieli, że zawsze mam przy sobie siekierę na osoby nierozróżniające „tę” od „tą”.
„Ach… przepraszam, zapomniałam, tobie nie podoba się to, że chcę iść akurat na tą uczelnię.”
Iść na (kogo? co? – biernik ,a w bierniku zawsze…) TĘ uczelnię.
Dzięki Tobie nauczyłam się też nowego słowa –Utyskiwań! Jestem pod wrażeniem!
Oryginalność tematyki 3/5
Nie jest to znowu jakiś szał nagich ciał, zwyczajne życie nastolatków, ale usiane problemami, po których można kojfnąć dwadzieścia razy. Oryginalne jest podejście do tematu relacji nauczyciel-uczeń w kategorii romansu i ciekawie opisałaś drogę kobiety od zdania sobie sprawy, że mężczyzna jej nie szanuje, do momentu wyrwania się z koszmaru przemocy. Jest coś niepokornego w Twoim opowiadaniu, jakbyś chciała udowodnić, że młody autor nie musi pisać o błahych problemach nastolatków, o miłostkach i o gwiazdach, że może zająć się czymś poważnym. To jest, jak na młody wiek, bardzo oryginalne.
Dodatkowe punkty 2/10
Tu właśnie przydała się konsultacja z lekarzem lub farmaceutą, który zasugerował, że głównej bohaterce przydarzyło się zbyt wiele przygód i twierdzi, że na pewno miałaś do czynienia z przynajmniej połową tych tragedii, skoro tak je opisujesz. Rozbawiły ją (moją Mamę) Twoje dopiski do postów, bo mamy nie są przyzwyczajone by po każdym rozdziale czytać „No i jak Wam się podobało???”, ale jej noty i opinie poszły w górę, gdy dowiedziała się, ile masz lat. Na lata dostajesz więc punkty dodatkowe, bo w takim wieku napisać coś takiego… Dodatkowo jesteś pierwszym człowiekiem (oprócz siebie samej oczywiście, ta skromność…) którego poleciłam mojej Mamie do poczytania w blogosferze. I za to właśnie dwa punkty!
Suma: 36/60
Ocena: Dobra


Gdyby nie szablon, byłaby lepsza ocena, ale gdyby As był dziadkiem, to by miał(a) wąsy, jak mawiają starożytni górale.
Ocenę dedykuję mojej Mamie, która na wzmiankę o tym, że pisze ocenę na Opieprz powiedziała „No, wreszcie!”
*Mazy- (łac. Maz, stąd l.poj. maz) stworzenia podobne do płaszczek, jednak będące ssakami o namaszczeniu różnokolorowym w paski i cętki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz