Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


piątek, 17 lutego 2012

(752) zielonymi-oczami-lily



Proszę państwa, o to Ocena.

Ocena jest bardzo grzeczna dziś…

Aimee prezentuje,

Zielonymi-oczami-Lily



Pierwsze wrażenie:7/10

Zielonymi oczami Lily… Cóż, jak Lily to tylko zielone oczy iobowiązkowo rude włosy. Będzie fanfick, nie żebym się jakoś specjalniekrzywiła, bo lubię fanficki. Potterowskie w dodatku, a przy czasach Huncwotów,jestem w stanie głębokiego uniesienia.

Tylko, że od samego początku, wita mnie sztampa. Adres mówiwszystko od razu, może i dobrze, bo wiem z czym będę mieć do czynienia, ale zdrugiej strony, nie ma za grosz oryginalności. Zwroty typu „przez rude kłakiLily”, „z zielonego życia Lily” i inne, przejadły mi się już kiedy miałamczternaście lat i pierwszy raz zetknęłam się z pojęciem fanficka. To byłonaprawdę dawno. Nie ciesz się więc, że ja się cieszę, że na fanfick trafiłam,bo się obie na tym przejedziemy.

Ale wiecie co? Adres jest po polsku i za to, gotowam zwrócićpunkty odebrane za brak polotu. Jakbym zobaczyła jakieś „life of Lily”, to bymnie zatrzęsło jak w napadzie drgawkowym, a diazepamu się skończył, więc byłobyźle.

Wlazłam. Co widzę? Blog zakończony, pół roku temu. Pozostajemi mieć nadzieję, że Abigail jednak zajrzy na Opieprz, bo nie lubię ocen bezsłowa komentarza.

Wiesz co? Wiem, że Hagrid to w gruncie rzeczy mądry człowiekbył, ale wypadałoby, żeby cytat okraszony był jego imieniem oraz danymi paniRowling i tytułem książki. Osobiście znam na pamięć treść wszystkich książek ztej serii, więc pestką było dla mnie odgadnięcie, kto to powiedział. Jednakże,nie wszyscy są tak walnięci umysłowo i nie czytają bóg wie ile razy Harry’egoPottera, więc informacja być powinna. Co ciekawsze, mogą pojawić się osobniki,w ogóle nie znające twórczości pani Rowling i takie słowa dopiero im nic niepowiedzą.

Nie cierpię, kiedy cytaty nie mają podanego źródła, zabierami to czas na odszukiwanie go, jeśli nie znam, a Tobie punkty.

Sam w sobie, cytat jest akurat jednym z tych, które lubię,więc będę tutaj zupełnie nieobiektywna, a ja nie lubię taka być. Z całymszacunkiem dla instytucji ocenialni blogowych, ale ja staram się jak mogę bybyć obiektywna. Przynajmniej pod względem treści bloga.

Czas wypowiedzieć się w kwestii szablonu. Kolorystykę maprzyjemną, ciepłą i trochę monotonną, ale nie szaro-burą. Szarości są smutne,czernie są mroczne i żadne z nich nie nadawałyby się na tło bloga o żywiołowejpannie Evans. Dla mnie, brązy, zielenie i beże są idealne, kojarzą się z jakimśzachodem słońca, czymś miłym i przyjemnym. Moja osoba jest za.

Obowiązkowo, skoro w adresie jest o oczach, musiały się oneznaleźć na szablonie, ale są jakoś nijak dopasowane. Doklejone, jak gdyby, naodpieprz, tak żeby było. W pierwszej chwili myślałam, że to jakaś reklama,dopiero po dłuższym wpatrywaniu się, zauważyłam, że to część całości szablonu.

Nie, to nie tak, nie dokleja się tak bez sensu, niedopasowanego kolorystycznie, obrazka. Dalsza część, która jest tłem dla menu,odróżnia się od zdjęcia z oczami. Widzę granicę, gdzie kończy się owynieszczęsny fragment nagłówka, a gdzie zaczyna tło. Widzę, bo to są dwa różneodcienie. Całe to menu i te oczy… To wszystko nie gra, ten kolor jest za jasny,po lewej sraczka, a po prawej róż w jakimś śmiertelnie bladym odcieniu. Nie!

W nagłówku mamy dwa zdjęcia, które jak się domyślam, mająilustrować bohaterkę. Wszystko cacy, ale gdzie źródła zdjęć? Mam samadowiedzieć się, skąd wzięłaś tę parę oczu podkolorowaną Photoshopem i nieszczególnie ostrą fotografię pleców?

O kurczę, znalazłam autora zdjęcia! Ale musiałam zbliżyćtwarz do monitora na odległość paznokcia, żeby odczytać litery mniejsze niżziarnka piasku, układające się w uroczy napis „Leglimencja”. Dobra, jedno maszwybaczone, ale oczy zostają zagadką.

Nawet jeśli sama byś uczyniła te grafiki, Twoim obowiązkiemjest o tym poinformować!

Nim przejdę do zawartości menu, spytam: czy nie ma już natym świecie czcionek z polskimi literami? Dlaczego cytat nie ma kreseczek ikropeczek, gdzie trzeba? Jak już tak bardzo spodobała Ci się akurat taczcionka, to trzeba było dorysować, co trzeba. Choćby w Paintcie. Nie pogryzłobyCię.

Idziemy dalej, rozbroimy menu.

Statystyka nie jest zła i dobrze ją mieć, bo wiadomo, co sięna blogu dzieje, ale dlaczego wszystkie Potterowskie fanficki mają taką samąstatystykę? Czemu absolutnie zawsze panuje podział: przeglądający – mugol,komentujący – czarodziej? To już nudne i oklepane jest, naprawdę.

W samym menu, pierwsze mamy linki, logika mi podpowiada, żepierwsze powinny być informacje ogólne, ale dobra, czepiam się.

Mam nadzieję, że w informacjach ogólnych znajdę ciekawe informacje,więc natychmiast tam przechodzę.

I wcale się nie zawodzę.

„Na ogół treść blogajest kanoniczna, jednak mogą zdarzyć się krótkie momenty, kiedyto się zmieni, lecz zapewniam Was, że w niewielkim stopniu.”

Kanoniczność fanficka, rzecz święta! Jeśli odbiegniesz odkanonu w zbyt dużym stopniu i tego sensownie nie uzasadnisz, leżysz i kwiczysz.Zmiana kanonu, w moim mniemaniu, może polegać na wprowadzeniu postaci, o którejRowling nie wspomina, ale jeżeli postać ta, znacznie wpływa na treść sagi oPotterze, musi mieć bardzo dobre uzasadnienie. Dla przykładu, jeżeli Autorkażeni Syriusza z jakąś kobietą, musi potem wytłumaczyć, dlaczego Harry niepoznaje tej kobiety i co się z nią dzieje w czasach Młodego. Innych odstępstwnie uznaję.

„W najbliższym czasienie zamierzam umieszczać w opowiadaniu wątków erotycznych jednak,jeśli zmienię zdanie, na pewno Was o tym uprzedzę, a takowascena będzie odpowiednio oddzielona od reszty tekstu.”

Dobra, dobra, ale po co? Pokolorujesz ten fragment naczerwono, czy ki diabeł? Jak się boisz o psychikę czytelników, to przed danąnotką napisz na co można w środku trafić i że niepełnoletni czytają na własnąodpowiedzialność. I dziękuję. Ty masz spokojne sumienie, dzieci i takprzeczytają.



Przechodzę do działu z opisem bohaterów i tam witki opadająmi do samej ziemi. Szczęka leży gdzieś w okolicach parteru, a oczy zwisająsmętnie na jakichś ścięgnach.

„Lily Evans.Nadzwyczaj inteligentna nastolatka.”

I po co ja się dziwię? Czy ja to muszę komentować?

„Potter skrywa teżpewien sekret, o którym wiedzą tylko Huncwoci…”

Będzie elfem… na pewno. Mogę się założyć.

Co wywnioskowałam z tej zakładki? Zetknę się z opowiadaniem,jakich TYSIĄCE w sieci, w którym wszystko jest takie samo, jak w każdymfanficku.

Lily najinteligentniejsza, James przystojny zgrywus, Syriusznajprzystojniejszy, Remus najmądrzejszy i pilnuje całej zgrai, Peternajgłupszy. Kanon, kanonem, ale świeżości trochę!

Postacie, które sama wytworzyłaś jakoś szczególnie mnie niepowaliły. Tylko jedna mnie zaintrygowała i prawdopodobnie będzie jedynąsensowną osobą w całym tym kramie, mowa o Hadyiah.



Opis Twojej osoby, jest długi, wyczerpujący, obfitujący winformację i… niepotrzebny. Przepraszam Cię bardzo, ale mnie to wszystko, conapisałaś nie interesuje. Opis umieścić można, ale nie charakterystykę, bezprzesady. Kilka istotnych faktów, by zarysować kim jest Autorka, by czytelnikmógł sobie Ciebie wyobrazić.

I nie ma czegoś takiego jak „hormony dojrzewania”, hormonysą jedne i przez całe życie takie same, jest ich tylko mniej lub więcej.

Wczytując się w te wszystkie ekshibicjonizmy stwierdziłam,że z Ciebie musi być osoba bardzo skryta i niewiele mówisz o samej sobie, wrealnym świecie. Odbijasz sobie to w Internecie. Takie jest moje odczucie iwcale nie musi być ono prawdą, ale miałam ochotę się tym odczuciem podzielić.

„Pokochałam tematykęJamesa i Lily całym sercem, zawładnęli oni większą częścią mojego mózgu, niepozwolili spać…”

No to ja Ci szczerze współczuję, jak ty masz takie problemy.Ja bym tam nie chciała, żeby w moim mózgu panoszyły się tylko fikcyjne postaci,których w dodatku nie stworzyłam.



Proszę państwa, panna Abigail radzi.

Znalazłam w menu link do bloga, w którym wraz z inną osobą,Abigail doradza. Na miłość boską, co kompletnie niedoświadczona licealistkamoże doradzić?! Daruj Ty sobie takie wybiegi, bo możesz jeszcze komuśzaszkodzić i zostaw to osobom wyspecjalizowanym w tym temacie. Mówię poważnie.Takie zabawy to sobie możesz z przyjaciółkami urządzać, a nie na ludziach,których nie znasz.



Mamy jeszcze parę bzdur i kolejny blog, tym razem zrysunkami. Od razu mówię, że nie będę go oceniać w żaden sposób, bo się nieznam na rysunkach. A nie robię tego, na czym się nie znam (tak, to byłaaluzja). Chciałam tylko powiedzieć, że mnie, jako laikowi rzucają się w oczynie zachowane proporcje ludzkiego ciała. Za długi tułów, za mała głowa. Aledalej się nie wypowiadam, bo nawet w połowie tak ładnie bym niczego nienarysowała.



Dobrnęłam do końca tej kategorii, chciałam krótko, zwięźle ina temat, wyszło jak zwykle.





Treść: 8/25

Używając standardowej metody, powiem co nieco o pięciupostach, po czym rozmienię się na drobne w podkategoriach.

Przechodząc do dzieła…



„Prolog”

Prolog, jak to zwykle bywa, długością nie porywa. Jakościąteż jakoś nie, bo żadnych uczuć we mnie nie wzbudził. Ot, jakaś tam sytuacja,jakieś łzy i oczywiście burza, groza musi być. Lubię prolog, który zachęci mniedo dalszego czytania, zostawi jakieś niedopowiedzenie, które zechcę wyjaśnić.Tutaj tego nie doświadczyłam.

Nie uświadczyłam również tabulatorów w dialogach, a winnybyć.



„1. Oskarżenie”

Co takiego spodobało mi się tak bardzo, że zaczęłam czytaćspokojna o względnie dopuszczalny poziom opowiadania?

Owa historia nie zaczyna się pierwszym dniem w Hogwarcie!Nie ma klasycznej pobudki porannej w domu państwa Evans, spóźnienia na pociąg ispotkania Pottera w przedziale. Nie ma! Fala meksykańska dla Autorki! Kobieto,nawet nie wiesz, jak jestem Ci za to wdzięczna.

Szybko jednak zostałam sprowadzona na ziemię. Dlaczego? Ano,pierwszoosobowa narracja, która mnie drażni, bo zawsze występuje wopowiadaniach o Evansównie. Tak jakby to dziewczę nie miało nic do roboty,tylko pisać ciągle pamiętniki.

Rudowłosa zielonooka blondynka o błyszczących sarnichoczach, czyli kolory zamiast imion. Jest tyle określeń, których można użyć… Tonie, w evansowskich opowiadaniach Lily musi być zawsze nazywana Rudowłosą,Potter jest zawsze Czarnowłosym, na zmianę z Blackiem. Ach ta wredna Rowling,czemu nie dała im różnych kolorów włosów? Świnia. Co ciekawsze, mamy teżCiemnoskórą. Z tym się jeszcze nie spotkałam.

Dialogi nadal pozbawione akapitów.

Muzyka zamiast wprowadzać mnie w klimat, to rozprasza, bozupełnie nie pasuje do tego, co się dzieje w treści opowiadania.

Przyjaciółka Lily oczywiście zakochana jest w Blacku…

Sala wejściowa nie była pisana wielkimi literami.

Udało Ci się również zwalić mnie z nóg, mimo że siedzę. Tojuż prawdziwy talent, bo powalenie na kolana człowieka siedzącego nie jestproste.

Lily Evansi Regulus Black? Może od razu Lily Evans i Lord Voldemort? RozumiemSnape’a, miało to sens, bo kochał Lily od dziecka, kiedy tak naprawdę jeszczenie zdążył się zetknąć z Ciemną Stroną. Ale Regulus? Gość, który byłfanatycznym wyznawcą Voldemorta i dopiero pod koniec swego życia się opamiętał?I to niby tak bez echa by się obeszło? Nikt z jego kumpli by się nie przyczepiłi wszyscy mieliby, za przeproszeniem, w dupie, że ich kumpel od czarnej magiibuja się ze szlamą? Nie kupuję tego, beznadziejnie uzasadniony wątek. Rzuciłaśhasło „miłość” dodałaś „Lily Evans” i wymieszałaś z „Regulus Black”, po czymnie podałaś przepisu. Totalna bzdura, nie do przyjęcia.

W dodatku, w wyniku tej całej sytuacji z wyjściem na jaw ich„miłości”, Lily okazała się być tępa. Huncwoci pytają: „Lily, jak mogłaś to zrobić?”, a nasza inteligentna rzekomo bohaterkastoi OSŁUPIAŁA! Wybacz, ale bystra to ona nie jest.

Ale jedno Ci muszę przyznać, żezadbałaś o logikę w pewnej drobnej kwestii. Zaklęcie ma sens, sprawdziłaminkantację, chcąc wiedzieć, czy wzięłaś sobie to z powietrza, czy obmyśliłaś.„Colorcapilli” jest sensowną inkantacją, ale wybacz, skąd wiadomo o jaki kolorwłosów chodzi? Wystarczy, że osoba wypowiadająca zaklęcie pomyśli o danymkolorze? Nie wyjaśniłaś tego, a by się przydało, żeby tacy jak ja poczuli sięusatysfakcjonowani. Poza tym, takimi drobnostkami budujesz świat.



„2. Prawda”

Jedziemy dalej i bierzemy się zakolejny fragment.

Nasza super mega bystra Lileczkajest z Regulusem cały jeden dzień. Powtarzam, JEDEN dzień. Co radosna Lily robipo tym pierwszym dniu? Przyznaje się, że kocha Regulusa. Tak, tak, już wie, żeto miłość po grobową deskę.

Zżerasz już nie tylko akapity,dobrałaś się do spacji przed i po myślnikach, to nieestetycznie wygląda.

Lubisz wprowadzać mnie w stanzdziwienia i szoku. Z całym szacunkiem, jak to możliwe, że Lily, będąca naSZÓSTYM roku, nie zna przezwisk Huncwotów?

Coś z tego, co tygryski lubiąnajbardziej, czyli „Czy was coś łączy? – zapytał czarnooki.” Jest mi niezmiernie przykro, że muszę wyprowadzić Cię zbłędu, ale… nie ma możliwości być czarnookim. Chyba, że ktoś zakropli Ci oczyatropiną, wtedy na pewien czas źrenice powiększą się do tego stopnia, że oczystaną się czarne. Fizjologia obowiązuje nawet w Hogwarcie, niestety.

Zmartwiony Regulus pytaukochaną, czy Pottera coś łączy z Evansówną, bo zauważył jego umizgi. Dziewczęstwierdza, że Regulusik to spostrzegawczy chłopak, bo zauważył tepodszczypywania Pottera. Rzeczywiście, do tego trzeba naprawdę wielkiejspostrzegawczości, skoro już nawet w książkach o Harry’m można odczuć, że tekońskie podrywy obrosły w legendę.

Dowiadujemy się, że Syriusz jesttak samo bystry, jak jego koleżanka Lily, gdyż udało mu się ominąć zakazużywania czarów poza szkołą. A to było naprawdę trudne, szalenie wręcz.Zważywszy na to, na jakiej zasadzie działał Namiar. Proponuję zajrzeć ponowniedo siódmego tomu HP.

Uwaga, uwaga! Autorka podejmujesię nie lada zadania. Chce nam wyjaśnić dlaczego Syriusz uciekł z domu. Wiecie dlaczego?Syriusz wyczarował krosty na twarzy Regulusa i z tegoż powodu zwiał doPotterów. Litości! Dziesięciolatka wymyśli lepszy powód!

„Nagle Reguluszaczął kaszleć. Spojrzałam na niego ze zmartwieniem, wyglądał naprawdę mizernie.Dotknęłam dłonią jego czoła. Był rozpalony.

- Chyba dopadła cięgrypa, wracajmy do zamku- powiedziałam.”

No tak, bo pani Grypa chodzi sobie między ludźmi, obserwuje,wybiera jedną osobę, klepie ją w ramię i mówi „berek!”.

Grypa się rozwija przez pewien okres czasu, moja droga. Objawynie pojawiają się znienacka.

Trzymasz się kanonicznych szczegółów i chwała Ci za to.Sprawdziłam sobie, czy aby na pewno James ma urodziny „pod koniec marca”. Ma,masz więc szczęście.

Podsumowując ten rozdział, przedstawię wam konstrukcję, czyteż szkielet każdego kolejnego epizodu opowiadania:
Nic szczególnego się nie dzieje.
Melancholia Lily.
Bum! Szokująca wiadomość!
Koniec rozdziału.



„3. Zmiany”

Estetyce toś Ty chyba w mordę dała. Jak można zmieniaćformatowanie w połowie rozdziału? Przecież to koszmarnie wygląda.

Rozdział ten pokazał mi, że Twoje bohaterki są głupsze niżustawa przewiduje, znaczy się typowe polskie gimnazjalistki, prosto z„Galerianek”. Zasadniczo, banda kretynek.

Ze Slughorna zrobiłaś jakiegoś tyrana. Proszę Cię… szlabanza pomyłkę w ingrediencjach? Nawet Snape nie bywał taki bestialski, a juższczególnie wobec swoich ulubionych uczniów. Slughorn kanoniczny powinienwybrnąć z sytuacji, znajdując jakąś wymówkę, dla której Lily się pomyliła.Jeśli już by kogoś ukarał, to Jamesa, nie Lily. Wymyśliłby pewnie, że Potter jąrozkojarzył, albo że Lily rozmyślała nad jakimś innym wywarem i jego wpływem nażycie seksualne gumochłonów. Wszystko, byle tylko jej nie ukarać, nie zganić.Twój Slughorn to nie jest ten człowiek, którego znam z „Księcia Półkrwi”.

Znalazłam sobie w tym rozdziale perełkę. Nie wiem, co mi siętak spodobało w tym zdaniu. Chociaż… wiem! To nie zdanie mi się podoba, tylkoto, co po jego przeczytaniu podsuwa mi wyobraźnia.

„Przed drzwiami stałjuż Potter, z rękami w kieszeniach, nonszalancko opierając się o ścianę.”



„28. Zatracenie”

Muszę ocenić pierwsze cztery i ostatni post. Zamiast Epiloguwybrałam sobie ostatni rozdział, bo jest dłuższy i bogatszy w coś, co możnaocenić i na podstawie czego wyrobię sobie zdanie.

W ostatnim rozdziale nie dzieje się nic. Zupełnie nic,oprócz „sceny erotycznej”, to chyba jedna z tych, które tak szumnie Autorkazapowiadała. Szumu nie ma. Spokojnie może przeczytać to średnio świadomedziecko i się nie przestraszy.

Styl? Nie uległ zmianie ani o jotę. Nie mogłam się wielespodziewać, to tylko rok czasu, przez dwanaście miesięcy za wiele się niezmienia.



Po przeczytaniu Epilogu stwierdzam, że to cukierkowahistoryjka dla nastolatek. Nie dla mnie. W tym fanficku mi czegoś brakuje.



Tak w ramach podsumowanka, coś do dłuższych przemyśleń dlaCiebie.

„(…) kiedy jużzaczynało być namiętnie, Regulus odsunął się ode mnie.To właśnie napawało mnie smutkiem. Chłopaksprawiał wrażenie, jakby się bronił przed okazaniem migłębszego uczucia.”

Szkoda, że w Hogwarcie nie było biologii, wtedy Lilyzrozumiałaby zachowanie swojego chłopaka. Wiedziałaby, że są dwa wyjścia i alboRegulus jest impotentem, albo mocno zakamuflowanym gejem.



a) Opisy: 0/5

Jakby to powiedzieć, żeby nikogo nie urazić… Może powiem wprost?

Opisów nie ma. Zwyczajnie nie ma. Przynajmniej w klasycznymrozumieniu tego słowa. Jakieś tam bzdurne opisy przeżyć wewnętrznych sięznajdą, ale postacie, miejsca? Autorka opisała nastolatków w zakładce z„Bohaterowie” i uznała, że to wystarczy. Nie. Nie wystarczy, bo ja niezamierzam co pięć minut tam wracać, żeby sobie przypominać jak kto wygląda.

Do opisów nie zachęca podłoże opowiadania, to jest opisanyjuż Hogwart i znane wszystkim postacie, ale dobry fanfick, to taki, którypotrafi wybrnąć z takiego impasu.

Brak umiejętności napisania dobrego opisu świetnie oddajeponiższy fragment:

„Rudowłosasiedemnastolatka o zarumienionych policzkach,zmarzniętych, zaróżowionych dłoniach, smaganych październikowymwiatrem i kolorowych ubraniach; brązowo-niebieskiej bluzce, granatowychdżinsach i czarno-zielonych butach.„

Komuś potrzebny komentarz?

Zdarza Ci się opisać przeżycia bohatera, ale średnio Ci towychodzi. Nie potrafię zrozumieć, za co Onet polecił notkę, w której jest scenagwałtu. Później trochę o tym, jak bardzo jest denna sama scena, a tutaj coś wkwestii tego, co po samym gwałcie miało miejsce.

Kobieta, którą ktoś próbował zgwałcić raczej nie przejdzienad tym do porządku dziennego, brakuje w tej notce opisu tego, co się działo wgłowie Lily. Musiała być przerażona i skołowana, musiała czuć się brudna, czućna całej swojej skórze zatłuszczone paluchy tego człowieka. Pytam się więc,gdzie to wszystko jest? Pokłóciłaś się z opisami i wystawiłaś im walizki zadrzwi, czy ki diabeł?



b) Dialogi: 5/5

Cóż, w tej kwestii nie mogę przyznać mniej niż pięć punktów,bo dialogi idealnie odpowiadają postaciom. Są skretyniałe nastolatki, któremówią właściwym językiem, nie ma się do czego przyczepić.

Nawet podobają mi się te Twoje dialogi, to dość mocna stronau Ciebie. Sztywne nie są, słownictwo też mają sensowne, da się czytać.



c) Kreacja bohaterówi świata przedstawionego: 0/5

Ekhm… Co ja tutaj mogę powiedzieć? Naprawdę niewiele… Światprzedstawiony jest gotowy, bohaterowie wykreowani… Kilku dodatkowych, którzynie powalają.

Czytając nie przywiązałam się do żadnego z bohaterów.Naprawdę lubię Huncwotów, ale Twoi Huncwoci sympatii we mnie nie wzbudzili, sąjacyś… drętwi? O ile żywe dialogi prowadzą, o tyle, prowadzisz te postaciezupełnie inaczej niż Rowling. Bez życia, bez tego specyficznego charakteru.Rowling wspomniała o Rogaczu i Łapie ze dwa, trzy razy, a każdy dobrze wie,jacy oni byli. U Ciebie można przeczytać całe opowiadanie i nadal nie pozna siętej dwójki. Nie umiesz w pełni oddać specyfiki postaci, które są już mocnozarysowane. To źle, bardzo źle.

Opowiadanie broni się rękami i nogami przede mną, za nic niechce mnie do siebie wpuścić. Nie potrafię się wciągnąć. Czasem czytuję blogi zopowiadaniami koszmarnie napisanymi, a czuję cały świat przedstawiony. Dodzisiaj pamiętam jeden blog z opowiadaniem ocenionym przeze mnie niezbytwysoko, a to co Autorka tam zarysowała zostało mi głęboko w pamięci. Twójświat? Pod zdechłym Azorkiem, jakby powiedziała moja była nauczycielka zliceum.



d) Fabuła: 3/10

Żeby nie opierać się na pięciu postach, przejrzałampozostałe, szukając… no właśnie, czego?

Czegokolwiek, a już przede wszystkim fabuły.

W tym aspekcie mogłaś popisać się na całego, a przedstawiłaśhistorię pozbawioną jakiegokolwiek polotu.

W skrócie? Lily spiknęła się z Regulusem. Umarł jej ojciec.Umarła przyjaciółka. Spiknęła się z Jamesem. Żyli długo i szczęśliwie.

Chwilami, kiedy to czytałam, czułam się, jakbym znowu miałado czynienia ze „Zmierzchem”. Owego barachła jeden tom przeczytałam, ale wystarczyłomi, żeby poznać zasadę numer jeden: „Bella kocha Edzia, Bella sika w majtki nawidok Edzia, Edzio zawsze ratuje Bellę”. Ostatni aspekt, spełniasz w stuprocentach, gdzie z opresji na Śmiertelnym Nokturnie ratuje Lily nie kto inny,jak James Potter.

Pominę już kwestię, że cała scena próby zgwałcenia Lily jestopisana tak drętwo, że aż się odechciewa czytać. Zero emocji, zero grozysytuacji, zero zainteresowania czytelnika. Poczytaj trochę więcej książek,relacji zgwałconych kobiet, pooglądaj trochę filmów, gdzie takie sceny możnaznaleźć, zbuduj sobie w głowie sensowny obraz gwałtu, jeżeli takowy chceszopisać. Bo macanko po pupie, gdzieś w ciemnym kącie, to z gwałtem nie ma zawiele wspólnego.

„- To jest ŚmiertelnyNokturn? Zresztą nieważne… Szukałam mojej mamy ipomyliłam drogę, a ten… ten facet próbował mnie zgwałcić… – wydukałam.

- Próbował cięzgwałcić?- powtórzył Potter. – Czyli nie robiłaś tego z własnej woli?

- Oczywiście, że nie!-oświadczyłam. Potter odetchnął z ulgą.”

A wiesz słuchaj, taki jeden chciał mnie zgwałcić, ale to nictakiego. Tak można podsumować ten kretyński dialog.



Mam tutaj do dyspozycji dziesięć punktów. Za co mam jeprzyznać? Mogę za logikę, no bo jest. Mogę za sens, bo jakiś tam jest. Ale zainteresującą historię nie mogę, bo jest nudna. Dzieje się mało, na tyle mało,że dziwię się iż opowiadanie ma 28 rozdziałów. No ale cóż, pisać o pierdołachmożna dużo. Wystarczy spojrzeć na długość tej oceny, a o niczym mądrym jeszczenie napisałam.

Daję Ci trzy, ale to i tak za dużo.



Ortografia ipoprawność językowa: 6/10

Źle nie jest, ale szału też nie ma. Po polsku piszesz jaknależy, poprawnie z mniejszymi lub większymi błędami. Aczkolwiek rozbudowanymsłownikiem to nie porywasz. Lubię, kiedy w tekście są różne „mądre” słowa, gdyzdania nie są tak pospolite, że można spotkać je w co drugiej książce. Spotykamsię z mało porywającym językiem nastolatki.

Na dokładkę nie umiesz do porządku sformatować tekstu,wstawić akapitu gdzie trzeba i poprawnie umiejscowić myślnik.

W kwestii konkretów:



„- Lilyanne Evans! Natychmiast przestań!- oburzyła sięmama.”

Gdyby Lily nazywała sięLilyanne, to z pewnością dowiedzielibyśmy się tego z siódmego tomu przygódHarry’ego Pottera, podczas odwiedzin na cmentarzu. Na nagrobku pisało „LilyPotter”, nie „Lilyanne Potter”.

Nie dość, że zmieniłaś, defacto, imię głównej bohaterki, która nie jest twoja, to jeszcze zrobiłaś to wmało oryginalny sposób. Każda Lily w fanfickach ma przerabiane imię naLilyanne.



„- Moje włosy nie są rude! Sąkasztanowe! – zaprotestowałam. Po klasie przebiegły pojedyncze chichoty. Rachelpodsunęła mi lusterko, a po ujrzeniu swojego odbicia jęknęłamz przerażenia. Moje włosy przybrały wścieklefioletową barwę!”

Powtórzeniato akurat częsta Twoja wpadka językowa.



„- Masz ochotę pójśćdo herbaciarni pani Poddifoot?- zaproponował Regulus, kiedywyszliśmy na zewnątrz. Ucieszyłam się, ale również zdziwiłam,że chłopak wybrał takie romantyczne miejsce.

- Oczywiście -uśmiechnęłam się. W herbaciarni, czekając

na zamówione herbaty, Regulus niespodziewanie uchwycił moją dłoń.”

Ostatnie zdanie tego cytatu aż się prosi o akapit! Ale uCiebie to się raczej nie doprosi.



„- No jasne, po kilkusekundach spadłabyś z miotły, ale… już niedługo mam urodziny,a ty w stu procentach chcesz kupić mi prezent! Wiesz, o Zmiatacza 6 bym się nie obraził- powiedział Potter.”

Potter to mało wymagająca bestia, skoro byle zmiotka muwystarczy.

Do Twojej informacji, owe miotły zwały się Zamiatacze, nieZmiatacze.



„Denerwowało ją to, że zawsze dostawał to, co chciał, bez większego wysiłku.”

Troszkę mi się kiszki skręcają, kiedy patrzę na to zdanie. Onmógł jedynie dostawać to, czego chciał, a nie to, co chciał.



Szastasz enterami jak wariatka, przerzucasz połowę zdania donastępnej linijki, jak gdyby nigdy nic. Wewnętrzny słownik Ci szwankuje,przerabiasz nazwy własne z kanonu. Właśnie za to, cztery punkty w dół.



Oryginalnośćtematyki: 1/5

Fanfick, pisany bez polotu, w którym czuć rękę nastolatki, zwątkami podobnymi to tego, co można spotkać w innych tekstach, tego typu…

Już za sam fanfick mogłabym dać zero, ale byłoby przykroTwojej pączkującej, niczym piersi młodej dziewoi, wyobraźni. Stąd, za te mniejlub bardziej porywające pomysły (z naciskiem na to pierwsze), cały jeden punkt.



Dodatkowe punkty zawybitne zasługi: 1/10

Zdanie, które mi się spodobało, albo też, które wywołało wemnie pewne przyjemne skojarzenia, jest jedyną wybitną zasługą Twojegoopowiadania.

Zawiodłaś mnie, bo z estetycznego wyglądu bloga, wywróżyłamsobie naprawdę dobry fanfick. Przeliczyłam się i jest mi smutno z tego powodu,a smutku nikt nie punktuje.



Suma: 23/60

Ocena: dostateczna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz